Odpowiedzialność za zdradę

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: zenia1780 »

Dziękuję ozeaszu za dopowiedzenie. Mimo, że rozumiem to co stara się przekazać lustro i w dużej mierze przyznaję jej rację, jednak to co napisałeś Ty jest dla mnie kwintesencją tego czym chyba wszyscy powinni się kierować. Ja sama przynajmniej się staram.
ozeasz pisze: 28 lis 2017, 16:39 Ezer Kenegdo ....fascynujący nick ... rzeczywisty w istocie czy docelowy ?
Też jestem ciekawa. :D
Sama staram się aby być Ezer Konegdo.
To najpiękniejsze do czego mnie Bóg zaprosił.
Tak odczytałam swoje powołanie i staram się jak najlepiej na nie odpowiedzieć...
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: renta11 »

ozeasz pisze: 28 lis 2017, 16:39 twierdzenia wcześniejsze w których się tłumaczyłem że zostałem sprowokowany ,więc nie ponoszę całej winy ,odsunąłem na rzecz całkowitej odpowiedzialności za to co myślę ,mówię ,czynię jako wolna i suwerenna osoba i uznałem za warunek życia w pełnej wolności i pełnej odpowiedzialności wyrażając siebie w taki sposób ,

Taką drogę sama przeszłam. Nie było zdrady, kłamstw, bicia, ale były inne brzydkie rzeczy, a przede wszystkim było rozwalenie przeze mnie małżeństwa i rodziny. Po kilku latach również taką pełną odpowiedzialność przyjęłam i idącą za tym wolność. Serdecznie pozdrawiam :D
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4408
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: ozeasz »

zenia1780 pisze:Sama staram się aby być Ezer Konegdo.
To najpiękniejsze do czego mnie Bóg zaprosił.
Tak odczytałam swoje powołanie i staram się jak najlepiej na nie odpowiedzieć...
I niech Tobie w tym Pan błogosławi , jestem zbudowany tym , że i dla innych nie są to tylko niezrozumiałe ,anachroniczne słowa obcej kultury , pozdrawiam serdecznie :)
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
GregAN
Posty: 99
Rejestracja: 18 paź 2017, 12:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: GregAN »

EzerKenegdo pisze: 28 lis 2017, 10:11
Gdzieś tu trafiłam (przy okazji czytania jakichś archiwalnych wątków) na dobre porównanie: jeśli sklepikarz zostawi otwarty sklep, świadomie i z rozmysłem, z podejściem: "to złodziej odpowiada za kradzież, ja nie mam sobie nic do zarzucenia" myli się sromotnie. Stworzenie środowiska do grzechu jest współdziałaniem w tym grzechu.

Można się okopywać dalej na swoich stanowiskach, można argumentować, relatywizować, ale fakty są jasne i trzeba stanąć w gorzkiej prawdzie o sobie samym. Wtedy stworzy się dobre pole do wybaczania (także sobie), a może i pojednania.
przypomniały mi się moje doświadczenia :
1. Kiedyś na letnisku, chcialem oddać pozyczoną rzecz od miejscowych.
Stoję przed furtką, dzwonię, krzyczę - echo.
Wszedłem na podwórze - echo, wchodze do domu - drzwi otwarte, krzyczę, nawołuję - echo.
W końcu, ich sąsiad z kilkudziesięciu metrów krzyczy do mnie - ich nie ma. Pojechali do xxx(miasto 50 km dalej)
Nikomu z sąsiedzctwa nie przyszło do głowy skorzystać z okazji.. (mnie też :) )
Widać taką mieli naturę...

2. W skandynawii idziemy z tubylcem do kina. Kolejka ludzi a obok bankomat a na nim portfel.
Nikt na niego nie zwraca uwagi, pokazuję koledze a on mówi : "Widocznie ktoś zapomniał. Jak sobie przypomni to przyjdzie"

widać, nie dla każdego pokusa jest pokusą :)
To zależy od osobnika czy widzi taką pokusę, czy nie.
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: zenia1780 »

ozeasz pisze: 28 lis 2017, 17:40 pozdrawiam serdecznie
:)

Dziękuję. Wzajwmnie.
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
GregAN
Posty: 99
Rejestracja: 18 paź 2017, 12:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: GregAN »

mimo wszystko, pozwolę sobie skomentowac przykład z winą sklepiakarza, ponieważ zostawił sklep otwarty przed złodziejem.
Przypuszczam, ze kaznodzieja miał na myśli grzech cudzy, stąd ten przykład udziału winy sklepikarza w grzechu złodzieja.
Uważam, że jest to przykład chybiony.

Brak w nim czynnego udziału sklepikarza w grzechu.
Gdyby najpierw świadomie wzbudzał w złodzieju pożądanie posiadania rzeczy ze sklepu a następnie świadomie zostawił sklep otworem - to tak.
Byłby to jego grzech cudzy.

Samo pozostawienie sklepu otworem - nie.

wg KKK, definicja grzechu cudzego :
"Grzechy cudze

KKK 1868 Grzech jest czynem osobistym; co więcej, ponosimy odpowiedzialność za grzechy popełniane przez innych, gdy w nich współdziałamy:
– uczestnicząc w nich bezpośrednio i dobrowolnie;
– nakazując je, zalecając, pochwalając lub aprobując;
– nie wyjawiając ich lub nie przeszkadzając im, mimo że jesteśmy do tego zobowiązani;
– chroniąc tych, którzy popełniają zło"
zródło : http://www.teologia.pl/m_k/kkk1g03.htm
znalazłem też taką listę grzechów cudzych :
1/ do grzechu radzić;
2/ grzech nakazywać;
3/ na grzech drugich zezwalać;
4/ innych do grzechu pobudzać;
5/ grzech drugich pochwalać;
6/ na grzech drugich milczeć;
7/ grzechu nie karać;
8/ do grzechu drugiemu pomagać;
9/ grzechu innych bronić.
zrodło :
http://www.traditia.fora.pl/katechizm-n ... h,398.html

Stąd odpowiedzialność zdradzanego, za grzech zdradzacza może wystąpić wtedy gdy:
- zachęca, nakazuje, aprobuje zdradę lub kiedy w niej uczestniczy ( bezpośrednio i dobrowolnie) oraz kiedy chroni zdradzacza.

Natomiast w innych przypadkach, jest jedynie jego ofiarą.
Ukasz

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: Ukasz »

GregAN pisze: 28 lis 2017, 20:27 KKK 1868 Grzech jest czynem osobistym; co więcej, ponosimy odpowiedzialność za grzechy popełniane przez innych, gdy w nich współdziałamy:
[...] nie przeszkadzając im, mimo że jesteśmy do tego zobowiązani;
Czy małżonek jest zobowiązany przeszkadzać w zdradzie swojej drugiej połowy? Myślę, że tak, ale tylko o tyle, o ile robi to z pełnym uszanowaniem wolności żony / męża. Jeżeli nie słucham żony, która jakoś sygnalizuje mi swoje uczucie porzucenia i osamotnienia, to jestem współodpowiedzialny za konsekwencje tego, że ten jej stan się pogłębia i może prowadzić do zdrady. Mam obowiązek dbać o trwałość naszego małżeństwa aż do granicy, którą jest wolność drugiej osoby. Jest to jednak ogromna przestrzeń, zawsze dająca pole do działania. Dlatego zdradzany nie powinien utrzymywać, że nie ma żadnej jego winy w tym, co się stało. Nie odpowiada za zdradę jako taką, ale za własne zaniedbania, które się do niej przyczyniły. Takie myślenie wyostrza głos sumienia i prowadzi do pojednania.
Jeżeli jednak zaczniemy to samo myślenie stosować w drugą stronę - że ta druga osoba jest lub będzie odpowiedzialna za mój grzech, bo mogła zrobić to czy tamto - to owoce będą wręcz przeciwne. To popycha nas w stronę złego, a zarazem odsuwa od współmałżonka, czyni z ofiary sprawcę zdrady, jest wyjątkowo podłe.
Po prostu patrząc na siebie wymagajmy jak najwięcej i bierzmy odpowiedzialność za własne uczynki. Na postępowanie innych patrzmy ze zrozumieniem i nie dążąc do ich osądzenia.
Jeżeli żona mnie zdradza, powinienem myśleć o swojej współodpowiedzialności za to zło. Jeżeli ja zdradzam, nie wolno mi zrzucać żadnej współodpowiedzialności na żonę. Tu nie powinno być żadnej symetrii, raczej odwrócony kierunek.
EzerKenegdo

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: EzerKenegdo »

ozeasz pisze: 28 lis 2017, 16:39
Pewnie jest tak że okazja czyni złodzieja ....ale tylko człowieka ze złodziejskim myśleniem ,jeśli ktoś dopuszcza kradzież to znaczy że wartości którymi się kieruje na to pozwalają . Jeśli moje wartości nie pozwalają na taki ,czy inny czyn , to dopuszczając się go sam się osądzam , a raczej moje czyny mnie osądzają w kontekście kodeksu wartości .

I tu znów są dwie drogi ,albo zrobiłem coś wbrew wartościom które szanuje ,więc żal i poprawa ,lub nie żałuję tego co zrobiłem ,więc zmieniam wartości którymi się kieruje ,bo na dłuższą metę , najczęściej człowiek nie potrafi żyć z podwójną osobowością .

Tak, oczywiście że tak. Nie każdy opuszczony w małżeństwie małżonek zdradza - ja np. nie zdradziłam, choć mąż usilnie wpychał mnie w ramiona innych. Tylko co z tego wynika? Zakładamy, że ktoś celowo chce być zły? Nie sądzę, by istniał taki ktoś, może poza klinicznie zdiagnozowanymi psychopatami. Ludzie chcą być dobrzy, a że wychodzi, jak wychodzi... To tak, jakbyśmy mieli pretensje do małżonka, że nie jest Bogiem, idealnym bytem, który wytrwa wszystko, zniesie nasze niedociągnięcia, nigdy nie ulegnie pokusie. Bezgraniczna wiara w to, że tak jest, stawia nas w pozycji niedojrzałego naiwniaka. Nie spotkałam się z takim przypadkiem, by zdrada była początkiem kryzysu. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy spełniony mąż, zadowolona z małżeństwa żona - idą w romans. Takie rzeczy się nie dzieją.

Ideałem by było: rozmawiać, działać, naprawiać przed. Ale czasem się nie da. Tak jak w moim przypadku. Pierwsza zdrada mojego męża wynikała także z tego, że nie chciałam nic zmieniać, bo mnie dobrze było w małżeństwie tak, jak jest. Jak sobie przypomnę, ile prób podejmował mąż, żeby coś zmienić, to do dzisiaj jest mi z tym źle. Czy miałam pretensje do niego, że nie wytrzymał? Kiedyś oczywiście tak, dzisiaj już nie. Mój mąż jest słabym człowiekiem, za takiego wyszłam za mąż. Ani nie był inny przed ślubem, ani nie zmienił osobowości. Więc o cóż mieć pretensje? Wtedy pokonaliśmy kryzys, dzisiaj wydaje się to niemożliwe.
Ezer Kenegdo ....fascynujący nick ... rzeczywisty w istocie czy docelowy ?
Gdybym była od początku Ezer Kenegdo - nie byłoby mnie tutaj. Za późno zrozumiałam wiele rzeczy. Mąż już nie jest zainteresowany.

Tak w ogóle - to Ozeaszu, ponieważ podczytuję forum od jakiegoś czasu, to "czytałam" i Ciebie. I muszę w tym miejscu podziękować Ci za wszystkie Twoje posty. Zawsze tak wyważone, spokojne, pisane z dużą kulturą osobistą. Dziękuję.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: mare1966 »

Odnośnie sklepikarza ,
....... już nie muszę pisać .
GregAN napisał co trzeba .

Sklepikarz jest winny , owszem , ale głupoty .

Otwarty sklep jednego skusi , innego nie .
Zatem , prawidłowy wniosek :
To nie pokusa czyni złodzieja ,
a WOLA własna ( albo niewola ) .

---------------------------------------------------------------------------
EzerKenegdo
zgadzam się oczywiście , z tym co chciałaś wyrazić ,
ale nie zgadzam z tym co literalnie napisałaś .
W szczególności " odpowiedzialność za POKUSĘ" .
Wyjaśniam .
Pokusa wiąże się ściśle z określonym czynem , mówimy pokusa tego czy tamtego .
Po drugie zdradzony musiałby mieć zamiar wystawiania na pokuszenie ,
albo co najmniej świadomość tegoż .
przykład :
Osoba średnio dojrzała ( powiedzmy z przeciętną wiedzą )
zdaje sobie sprawę , że współżycie 2 razy do roku ,
nie da satysfakcji 99 % małżonkom .
Tym samym będzie świadoma wystąpienia frustracji tegoż małżonka .
Idąc dalej , może na podstawie doświadczenia zasłyszanego o zdradach ,
przyjać , że conajmniej stwarza niebiezpieczeństwo zdrady .
Jeżeli małżonek wyraźnie komunikuje kilka razy problem na różne sposoby ,
a mimo to brak woli zmiany zachowania ,
to wina będzie , choć nie za zdradę !
Ale będzie poważna .

Z reguły jednak brak takiego bezpośredniego
"pchania do zdrady" a jeszcze rzadziej świadomości czy powiązań .

================================================================

Lustro napisała :
""Odpowiedzialność za doprowadzenie do zdrady"

Moim zdaniem , całkowicie błędne logicznie sformułowanie.
Odpowiedzialność wymaga ŚWIADOMOŚCI POPEŁNIANEGO CZYNU ,
a przecież zdradzony nie doprowadza świadomie do zdrady .
"Doprowadzenie" oznacza dosłownie prowadzenie do określonego miejsca .
Zakłada nadto bezwolność prowadzonego , wręcz kierownictwo .

Ja uważam , że słowa powinny nieść w miarę precyzyjną treść ,
tutaj wprowadzają w błąd .
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: mare1966 »

Lustro pisze :
"Zwracam uwagę forumowiczom na właśnie ten aspekt sprawy, bo wiem jak bardzo oczyszczająco to wpłynęło na moje małżeństwo przy pracy nad odbudową.
Mój mąż, sam z siebie, przeprosił mnie za swoje zaniedbania, które doprowadziły do takiej sytuacji. On to dostrzegł i uznał.
To nie był czczy gest. To po prostu była jego gleboka refleksja.
I od razu zajadlym poszukiwaczom "dziury w całym" odpowiem - tak, ja też przeprosiła męża za to co zrobiłam i jaka byłam.
Ale dzięki jego słowom i nastawieniu świadczącym o przemysleniu tematu, potrafiłam mu wybaczyć tak jak on mnie. Otworzyć się na niego.
Nie wiem jak to ująć w slowa, ale wiem, ze to było bardzo ważne."


Uważam , że generalnie nie potrafimy się komunikować .
Nikt nie uczy SZTUKI mówienia i słuchania .
Jesteśmy nieprecyzyjni , za dużo moim zdaniem wtrącania własnych historii
i patrzenia z tej perspektywy ( przecież ktoś inny nie był na naszym miejscu , nie jest ) .

Te ostatnie słowa Lustro , przywiodły mi skojarzenie
do słynnego "listu biskupów polskich do niemieckich" .
Tak więc , o ile zrozumiałem to
mąż Lustro przeprosił PIERWSZY kluczowe w całej wypowiedzi !
Lustro dostrzegła jego zrozumienie i uznanie błędów
( może nawet zaakceptował swoją winę za zdradę ? , mniejsza )
Lustro WYBACZA .
Następnie dostrzega swoje błędy i przyznaje się do nich .
Na tym teraz budują .

Powiedzmy tak .
Zachowanie męża było jednak dość nietypowe .
( nikt herbaty nie robi zwykle powracającemu nad ranem zdradzającemu , pamiętacie )
Jego pierwsze przepraszam - także jest bardzo nietypowe .
Zdradę powszechnie uznaje się bowiem , za najcięższą przewinę małżeńską
i często kończy ona definitywnie małżeństwo .
Jest to niewątpliwie bardzo traumatyczne przeżycie
i naprawdę trudno oczekiwać , a już tym bardziej wymagać
takich gestów od zdradzanego .
Tym niemniej w tym wypadku tak było
i okazało się SKUTECZNE .
Psychologicznie również ma to jakiś sens .

Powiedzmy , że ktoś nam zawalił w jakiejś sprawie .
Podświadomie to czuje , ale trudno mu to uznać przed nami .
Tymczasem , nieoczekiwanie to my sami
przyznajemy się do jakiejś tam winy w rzeczonej sprawie , albo innej .
Nikt nie chce być gorszy , więc i następuje "oddanie"
i taka osoba jest praktycznie "zmuszona" wspomnieć przynajmniej o swojej winie .
Takie komfortowe zrzucenie ciężaru .

Tyle , że w praktyce mało spotykana sytuacja .
Dwa - Lustro moim zdaniem za dużo wymaga .
Sama nie uznaje , że zdrada była tylko jednym z możliwych "wyjść" ,
ona pisze jakby to była NIEUNIKNIONA KONSEKWENCJA .
Pisanie o innych , że ZAJADLI itp.
też nie pomaga .
Oto patrzcie , wy co nie rozumiecie bo nie jesteście w stanie .
A nie rozumiecie , nie nie byliście "po tamtej stronie"
i wreszcie ......... ja mam sukcesy , wy nie , my razem , wy sami ,
więc ja mam rację .
Za PROSTE , a każdy przypadek jest inny .

------------------------------
EK , ( tak sobie skróciłem )
człowiek nie rodzi się w małżeństwie .
Człowiek wchodzi w małżeństwo jakoś ukształtowany .
Powinien w nie wejść jako osoba względnie DOJRZAŁA
i dojrzale widzieć i rozwiązywać swoje problemy , także w relacji z małżonkiem .
Zwalanie winy na małżonka , nie jest uczciwe ani dobre .
Małżonek owszem jest , ale nie głównie
po to
aby zaspokajał nasze potrzeby .
A jak nie zaspokaja to szukamy poza i jesteśmy "usprawieliwieni" .
Tak to myślę nie działa .
EzerKenegdo

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: EzerKenegdo »

Oczywiście, że pokusa czyni złodzieja, no co Wy. Nawet złodziej z natury - widząc zamknięty sklep, bojąc się hałasu i przyłapania, odstąpiłby od kradzieży. Widząc sklep otwarty - kradnie. Ulega pokusie. Oczywiście, że sklepikarz jest współodpowiedzialny, bo wystawił złodzieja na pokuszenie. Serio uważacie, że aby być dobrym człowiekiem, wystarczy tylko nie robić zła? W wielu przypadkach nierobienie dobra jest tak samo złe. Żona, mąż wcale nie muszą zdradzać, by być kiepskimi małżonkami, z którymi trudno żyć. Od kiedy to zdrada jest jedynym małżeńskim przewinieniem?

W zasadzie nie bardzo rozumiem, dlaczego większość ludzi tak wielką wagę przywiązuje do zdrady fizycznej (czy romansu), a zupełnie bagatelizuje inne części przysięgi małżeńskiej, które brzmią: miłość, uczciwość małżeńska. Czy dlatego, że łatwiej jest nam siebie samych usprawiedliwić i rozgrzeszyć z naszych grzechów małżeńskich? O wiele bardziej cierpię teraz, kiedy mąż mówi, że nic nie czuje do mnie i nie chce czuć, nie widzi nadziei, chce odejść (niż jak wtedy, kiedy zdradził fizycznie, ale podjął ten trud walki o małżeństwo).

Zastanawia mnie, dlaczego ta wierność jest tak koniecznie wymagana i "nie ma zmiłuj", a pozostałe rzeczy nie.

Przysięgałam miłość, więc wybaczam. Koniec, kropka. Jeśli nie wybaczam, to nie kocham. A jeśli nie kocham, to czy jestem w porządku? Mogę być sędzią i prokuratorem we własnym małżeństwie? Stawiać się wyżej?

Nie chcę zmieniać nic w małżeństwie, nie słucham małżonka, który mówi, że jest mu źle, nie robię nic z tym, jestem bierna = nie kocham - więc tak samo zdradzam, "opuszczam" małżonka, nie jestem wobec niego uczciwa. Udaję jego "żonę". Strasznie słabe jest wtedy wymagać, by mąż mimo wszystko był jak ten libański cedr. Niezłomny, wierny, wytrwały. Może gdzieś są szkoły takich męskich i żeńskich aniołów, ja tam nie wiem. Wzięłam człowieka z krwi i kości, z natury grzesznego. Przed Bogiem niech się tłumaczy ze swoich grzechów, a ja się powinnam tłumaczyć ze swoich.

Fakt, na początku tego tak nie rozumiałam, pewnie dlatego dzisiaj jestem w takiej sytuacji, jakiej jestem. Mąż już nie chce udawać małżeństwa, nie chce udawanej żony. Nie chce też zdradzać. Chce odejść i zacząć nowe życie (jest niewierzący, więc w jego mniemaniu wszystko jest w porządku). :(
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: renta11 »

Marku

Natchniony jesteś ostatnio: konkretny, zwięzły, logiczny bardzo. Bardzo dziękuję Ci za Twoje wpisy w tym wątku.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: renta11 »

EzerKenegdo pisze: 29 lis 2017, 8:16 Oczywiście, że pokusa czyni złodzieja, no co Wy. Nawet złodziej z natury - widząc zamknięty sklep, bojąc się hałasu i przyłapania, odstąpiłby od kradzieży. Widząc sklep otwarty - kradnie. Ulega pokusie. Oczywiście, że sklepikarz jest współodpowiedzialny, bo wystawił złodzieja na pokuszenie. Serio uważacie, że aby być dobrym człowiekiem, wystarczy tylko nie robić zła? W wielu przypadkach nierobienie dobra jest tak samo złe. Żona, mąż wcale nie muszą zdradzać, by być kiepskimi małżonkami, z którymi trudno żyć. Od kiedy to zdrada jest jedynym małżeńskim przewinieniem?

W zasadzie nie bardzo rozumiem, dlaczego większość ludzi tak wielką wagę przywiązuje do zdrady fizycznej (czy romansu), a zupełnie bagatelizuje inne części przysięgi małżeńskiej, które brzmią: miłość, uczciwość małżeńska. Czy dlatego, że łatwiej jest nam siebie samych usprawiedliwić i rozgrzeszyć z naszych grzechów małżeńskich? O wiele bardziej cierpię teraz, kiedy mąż mówi, że nic nie czuje do mnie i nie chce czuć, nie widzi nadziei, chce odejść (niż jak wtedy, kiedy zdradził fizycznie, ale podjął ten trud walki o małżeństwo).

Zastanawia mnie, dlaczego ta wierność jest tak koniecznie wymagana i "nie ma zmiłuj", a pozostałe rzeczy nie.

Przysięgałam miłość, więc wybaczam. Koniec, kropka. Jeśli nie wybaczam, to nie kocham. A jeśli nie kocham, to czy jestem w porządku? Mogę być sędzią i prokuratorem we własnym małżeństwie? Stawiać się wyżej?

Nie chcę zmieniać nic w małżeństwie, nie słucham małżonka, który mówi, że jest mu źle, nie robię nic z tym, jestem bierna = nie kocham - więc tak samo zdradzam, "opuszczam" małżonka, nie jestem wobec niego uczciwa. Udaję jego "żonę". Strasznie słabe jest wtedy wymagać, by mąż mimo wszystko był jak ten libański cedr. Niezłomny, wierny, wytrwały. Może gdzieś są szkoły takich męskich i żeńskich aniołów, ja tam nie wiem. Wzięłam człowieka z krwi i kości, z natury grzesznego. Przed Bogiem niech się tłumaczy ze swoich grzechów, a ja się powinnam tłumaczyć ze swoich.

Fakt, na początku tego tak nie rozumiałam, pewnie dlatego dzisiaj jestem w takiej sytuacji, jakiej jestem. Mąż już nie chce udawać małżeństwa, nie chce udawanej żony. Nie chce też zdradzać. Chce odejść i zacząć nowe życie (jest niewierzący, więc w jego mniemaniu wszystko jest w porządku). :(
EzerKenegdo

Wyklikałam w googlech, więc znam przekaz. :)

Nadodpowiedzialność nie jest dobra, bo rodzi nadmierne i nieuzasadnione poczucie winy. Występuje najczęściej w apogeum w momencie odrzucenia (zagrożenia odejściem i odejścia małżonka). I rozkminiania, że gdybym zrobiła to, tamto i siamto, - to zostałabym dziadkiem. Może u Ciebie i tak było, ale dopiero po rozwiązaniu problemu (rozstania) i upływu czasu, będzie to w miarę obiektywna Twoja ocena. Wiem, jak trudno wyważyć swoją odpowiedzialność, więc ja dla ułatwienia dzielę obszary, na których łatwiej mi ją wyważyć. Wiem, że ogromna większość nas na forum przyjmuje współodpowiedzialność za kryzys w małżeństwie (niezależnie od powodów i czasu oceny, bo w różnym czasie to różnie wygląda przecież). Kryzys ten najczęściej jest jednym z powodów zdrady, choć nie zawsze. Bo często ludzie zdradzają z naprawdę błahych powodów. A nie ma małżeństw doskonałych, tak jak nie ma ludzi doskonałych. Można być najlepszym małżonkiem, a zostać zdradzonym. Bo np. współmałżonek chciał mieć większą zołzę. To tak dla rozluźnienia. :D Myślę, że dopiero znaczny upływ czasu pozwala nam z odpowiednim dystansem, z dużą dozą obiektywizmu, spojrzeć na swoją odpowiedzialność. Jak również odpowiedzialność małżonka pozostawić jemu, bo to jego problem, nie nasz.
W jednym się z Tobą zgadzam. Dla mnie, tym bardziej z perspektywy czasu, wcale nie zdrada okazała się najgorsza. A jeśli już, to najbardziej bolała zdrada emocjonalna, odrzucenie, a nie fizyczna. Dla mnie najgorsza okazała się decyzja męża o rozwaleniu rodziny. Prawie od razu powiedziałam mu, że dla mnie jego wypalenie uczuć itd nie jest powodem do rozwodu, rozwalenia rodziny. Bo mamy dzieci, rodzinę, dom. A kiedy dowiedziałam się o jego ponad 2,5 letnim romansie przed rozstaniem, to zrozumiałam jego perfidne realizowanie planu skierowane przeciwko swojej rodzinie. Te dwie rzeczy: rozwalenie rodziny oraz sposób postępowania - to jest najgorsze i boli najbardziej. Rozwalenie rodziny - jest dla mnie największym grzechem, bo krzywdziło i nadal krzywdzi moje dzieci i mnie (ale to mniejsza) i tą drugą rodzinę. Sposób postępowania i rozwalenie rodziny obnaża męża jako człowieka, a mnie ta jego bieda bardzo przygniotła. Zdrada to przy tym mały pikuś. :oops:
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
GregAN
Posty: 99
Rejestracja: 18 paź 2017, 12:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: GregAN »

Ukasz,
Twoje pojecie"asymetrii" w ocenie siebie i innych, jest, a własciwie było mi bardzo bliskie.
Przez wiele lat.

Jednak z czasem zauważylem, ze taka moja postawa sprowadza cierpienie nie tylko na mnie ( pół biedy), ale również na innych.
Taka postawa bywała wykorzystywana przez innych na zasadzie skakania na " na pochyłe drzewo".
Dopóki byłem sam, nie odpowiedzialny za innych - postawa "asymetrii" nie przeszkadzała mi, ponieważ uznawałem ja za słuszną.
Ale kiedy zacząłem być odpowiedzialny za dzieci, za pracowników i to oni cierpieli za powodu wykorzystywania mojej wyostrzonej samokrytyki i pobłażliwości w ocenie tych którzy chcieli mnie skrzydzić, musiałem powiedzieć - pas.
Ukasz pisze: 28 lis 2017, 22:38
Po prostu patrząc na siebie wymagajmy jak najwięcej i bierzmy odpowiedzialność za własne uczynki. Na postępowanie innych patrzmy ze zrozumieniem i nie dążąc do ich osądzenia.
Jeżeli żona mnie zdradza, powinienem myśleć o swojej współodpowiedzialności za to zło. Jeżeli ja zdradzam, nie wolno mi zrzucać żadnej współodpowiedzialności na żonę. Tu nie powinno być żadnej symetrii, raczej odwrócony kierunek.
Wybacz, ale dla mnie brak osądu postępowania innych, jest grzechem.
Brak naszego stanowiska, brak sprzeciwu wobec krzywdy , niezależnie czy wyrzadzanej innym czy nam, jest akceptacją wyrządzania krzywdy.
To grzech cudzy.

Sprawidliwość, a tego oprócz miłosierdzia wymaga od nas Bóg, to odpowiedzialnośc za osąd.
Zauważ, że brak osądu to również osąd tego czynu.
To również przekaz który dajemy temu kto krzywdzi i otoczeniu.
Przekaz akceptacji, braku sprzeciwu, dawania ochrony ( poprzez milczenie, brak kary) takiemu postępowaniu.
EzerKenegdo pisze: 29 lis 2017, 8:16 Oczywiście, że pokusa czyni złodzieja, no co Wy. Nawet złodziej z natury - widząc zamknięty sklep, bojąc się hałasu i przyłapania, odstąpiłby od kradzieży. Widząc sklep otwarty - kradnie. Ulega pokusie.
Pokusa nie rodzi się z powodu otwrtych drzwi, zostawionego portlefa na bankomacie, ale z powodu MYŚLI.

Dla jednego otwarte na ościerz drzwi nie wzbudzą pokusy kradzieży, dla innego uchylone okno będzie pokusą nie do pokonania.
Przykładem są te często przytaczane " za krótkie spódniczki" które są usprawiedliwiem gwałtu.
Dla jednego za krótkie spódniczki a dla innego np. czerwona wstązka we włosach...

Nie ma tu współ-winy tej biednej dziewczyny.
MIŁOSIERDZIE nakazuje nie potępiać. MIŁOSIERDZIE nakazuje zostawić w spokoju.” Dochodzimy więc do momentu, kiedy śmiało możemy powiedzieć: wszystko mi wolno, bo przecież miłosierdzie…
W tym wszystkim warto pamiętać o jednej rzeczy. Bóg jest miłością, Bóg jest miłosierny. Jednak zaraz obok tego idzie jeszcze jedna kwestia: Bóg jest sprawiedliwy.
http://mozecoswiecej.pl/badzmy-milosierni/

Lustor, wybacz prosze, ze posłuże się Twoja historią, jakże radosną i wspaniała -
- Twój mąż przeprosił Ciebie, co otworzyło Ciebie na niego.

Przeproszenie, przebaczenie musi miec swój odpowiedni czas i miejsce.
Przeprosiny męża kilka lat wcześniej, kiedy kryzys i romans przesłaniały świat, byłyby irytujące, nieodpowiednie i odrzucone.
Jak dobrze pamietam, też tak to opisywałaś.

Jest tu pewna sekwencja zdarzeń, której nie da sie ominąc, pójśc na skróty.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Odpowiedzialność za zdradę

Post autor: mare1966 »

EK napisała :
"Oczywiście, że pokusa czyni złodzieja, no co Wy. Nawet złodziej z natury - widząc zamknięty sklep, bojąc się hałasu i przyłapania, odstąpiłby od kradzieży. Widząc sklep otwarty - kradnie. Ulega pokusie. Oczywiście, że sklepikarz jest współodpowiedzialny, bo wystawił złodzieja na pokuszenie."

:shock:

Należy więc osądzić , skazać i wsadzić do więzienia POKUSĘ .
A jako współwinnego - sklepikarza .

Należy też uznać za winną gwałtu ,
biegającą po parku atrakcyjną kobietę .
Wywołała bowiem pokusę w całkiem przypadkowo
przechodzącym tamtędy mężczyźnie .
( co prawda był środek dnia , ale po .... tam lazła ,
powinna wiedzieć , że tak zgrabna itd. )
No litości .


Nikt nie pisze , że zdrada jest jedynym "przewinieniem" małżeńskim .
Natomiast z pewnością , nie jest przewinieniem .
Tak , jak wobec życia człowieka , największym przestępstwem jest zbrodnia ,
tak zdrada jest "zbrodnią" albo "gwałtem" na związku ( osobowo na małżonku ) .



EK pisze :
"W zasadzie nie bardzo rozumiem, dlaczego większość ludzi tak wielką wagę przywiązuje do zdrady fizycznej "

:shock:

Bo sypianie z kimś większość ludzi łączy z relacją najbardziej intymną , głęboką , pełną .
A taka jest zarezerwowana wyłącznie dla małżeństwa .
Tym samym zdrada taka , czyli sypianie z kimś innym
jest bardzo bliska gwałtowi na małżonku .
Stąd np. całkiem naturalne potem obrzydzenie czysto fizyczne wobec zdradzacza ,
trudności późniejsze we współżyciu itd.
Nie wspomnę o utracie zaufania , zagrożeniach chorobowych itp.
Człowiek ( facet też ) jest istotą także duchową .
Czysto biologicznie bowiem , mogę sypiać z KAŻDĄ ,
byle pod mój gust ........ i jej oczywiście .
Zresztą , która zdrada gorsza było już wałkowane ,
ta emocjonalna czy fizyczna .
Wedle uznania każdego .
Granice czegoś co można uznać za zdradę emocjonalną
są dość trudne do wyznaczenia , powiedzmy subiektywne ,
były wielkie spory .
Natomiast zdrada fizyczna jest FIZYCZNA , widzialna , bardzo jednoznaczna .
ODPOWIEDZ