Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

doktorant
Posty: 15
Rejestracja: 27 kwie 2020, 7:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: doktorant »

Nirwanna pisze: 29 kwie 2020, 10:46
doktorant pisze: 29 kwie 2020, 10:18 Mam jeszcze jedną sprawę: Żona koniecznie chce, bym zostawił Ją. Bym przeniósł się do innego mieszkania, albo by Ona mogła.

Nie krzyczy tylko prosi, bo chce być sama i dorosnąć. Jak się zachować? Jak tłumaczyć, że samotność Jej nie pomoże?
A jak Ty to widzisz?
Jakie masz argumenty za i przeciw?
Żeby zostać:
- boję się, że X pojawi się, by Ją pocieszyć
- jeśli ma skłonności autodestrcyjne to zostawiona sama sobie może mentalną krzywdę sobie zrobić. Zrozumcie: będzie całkiem sama, bo nikomu nie jest w stanie powiedzieć co się stało.
- boję się, że ja zrobię głupstwo. Ona mnie zdradziła, to ja ją (tak, miałem takie myśli, przepraszam)

Żeby zostawić:
- zatęskni i wróci. Może...
doktorant
Posty: 15
Rejestracja: 27 kwie 2020, 7:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: doktorant »

krzychforum pisze: 29 kwie 2020, 8:56
doktorant pisze: 29 kwie 2020, 8:13 Co do modlitwy, to obawiam się, że jest jednostronna w tej chwili.
Wczoraj w końcu zerwała z X. Dzisiaj mieszkam pod jednym dachem z zombie...
Nie wiem czy to wytrzyma, nie wiem jak ja to mam wytrzymać. Chciałbym Ją pocieszyć, ale mnie odgania. Jest na mnie wściekła, że kazano Jej zerwać z "miłością jej życia".


Co do dzieci:
Trójka i tu byliśmy bardzo zgodni.
Doktorant,

Współczuję, wiem jak to jest mieszkać pod jednym dachem z "zakochaną" i "zmuszoną" do porzucenia miłości żoną. Czy Ty ją zmusiłeś do tego kroku? Czy to była jej decyzja?

Jedyne co mogę polecić, to jeśli Cię odgania to się na siłę nie pchaj. Nic tak nie wkurza jak namolny małżonek. Wiem, że to trudne dla Ciebie w tym momencie. Patrząc z dystansu lekkie odcięcie jest wskazane.
Skoro miałeś podobnie, to jak to się skończyło? I ile trwało.
Ja dostałem niby max 2 miesiące, potem odejdzie. Ale nie ukrywam, że w tych warunkach będzie ciężko.
jacek-sychar

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Doktorancie

Kilka moich uwag.
To, że żona mówi, że zerwała, to mówi. Jeżeli byłaby to prawda, to byłoby dobrze. Ale może to być tylko "wersja oficjalna".
Moja żona nawet przy mnie dzwoniła do kowalskiego (tak określamy tutaj kochanka, koniecznie kowalski pisany z małej litery), żeby oznajmić, że zrywa, a zaraz była kontynuacja.

Druga moja uwaga dotyczy Twojego zachowania. Już tutaj padło, że warto jej dać przestrzeń. Niech sama teraz trochę się pokisi w swoim sosie. Ale dzięki temu szybciej wróci do kowalskiego, albo wreszcie się otrzeźwi i zobaczy, co może stracić. Jak będziesz teraz na niej wisiał, to tylko utwierdzisz ją w przekonaniu, że lepiej zrobi odchodząc.
Z Twojego opisu wynika, że jeżeli Twój nick jest jakoś tam prawdziwy, to powinieneś być krótko przed doktoratem. Zajmuj się nim teraz intensywnie.
Wiem, wiem, łatwo się mówi. Ale chociaż spróbuj. Jak nie dajesz rady pracować i myśleć, to oglądaj filmy w swoim kąciku lub lepiej czytaj książki. To drugie jest lepsze, bo cichsze. :lol:

Z tego co pisałeś o swojej żonie, to jest to piękny opis działań nadopiekuńczej mamy. Jak uda się Wam do siebie wrócić, to zachęcam do terapii dla małżonki.
krzychforum
Posty: 330
Rejestracja: 06 gru 2017, 22:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: krzychforum »

doktorant pisze: 29 kwie 2020, 15:46
krzychforum pisze: 29 kwie 2020, 8:56
doktorant pisze: 29 kwie 2020, 8:13 Co do modlitwy, to obawiam się, że jest jednostronna w tej chwili.
Wczoraj w końcu zerwała z X. Dzisiaj mieszkam pod jednym dachem z zombie...
Nie wiem czy to wytrzyma, nie wiem jak ja to mam wytrzymać. Chciałbym Ją pocieszyć, ale mnie odgania. Jest na mnie wściekła, że kazano Jej zerwać z "miłością jej życia".


Co do dzieci:
Trójka i tu byliśmy bardzo zgodni.
Doktorant,

Współczuję, wiem jak to jest mieszkać pod jednym dachem z "zakochaną" i "zmuszoną" do porzucenia miłości żoną. Czy Ty ją zmusiłeś do tego kroku? Czy to była jej decyzja?

Jedyne co mogę polecić, to jeśli Cię odgania to się na siłę nie pchaj. Nic tak nie wkurza jak namolny małżonek. Wiem, że to trudne dla Ciebie w tym momencie. Patrząc z dystansu lekkie odcięcie jest wskazane.
Skoro miałeś podobnie, to jak to się skończyło? I ile trwało.
Ja dostałem niby max 2 miesiące, potem odejdzie. Ale nie ukrywam, że w tych warunkach będzie ciężko.
Ja się wyprowadziłem ponieważ żona mnie zmanipulowała mówiąc, że tego potrzebuje, że w ten sposób jej pomogę itp. Myślałem, że robię dobrze. Pod wpływem tego co pisali ludzie na forum, po miesiącu wróciłem. Moja żona zmieniła pracę na lepiej płatną i się wyprowadziła.
Pierwszy kowalski po moim telefonie do niego się usunął. Były pretensje duże z tego powodu, bo przecież ona jest zakochana itd. Drugiego już zostawiłem w spokoju. Sam się zawinął po jakimś czasie.
Moje życie bez żony trwa już dwa lata i są to dwa najlepsze lata mojego dorosłego życia. Terapia grupowa, kroki, Bóg pokazują mi jakim moje życie było kłamstwem.

Ja dostałem 4 miesiące, potem miała zdecydować czy będziemy razem. Nie wytrzymała 3 dni. Książę z bajki pojawił się bardzo szybko :)

Teraz widzę, że "wyrzuciła" mnie z domu by sobie budować spokojnie relację na zewnątrz bez niepotrzebnego wysiłku. Nadmienię jeszcze, że mieszkanie należało do mojej rodziny.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: tata999 »

krzychforum pisze: 29 kwie 2020, 18:31
Teraz widzę, że "wyrzuciła" mnie z domu by sobie budować spokojnie relację na zewnątrz bez niepotrzebnego wysiłku.
"Budować relacje", czy dopuszczać się nierządu?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: Nirwanna »

doktorant pisze: 29 kwie 2020, 14:30
Nirwanna pisze: 29 kwie 2020, 10:46
doktorant pisze: 29 kwie 2020, 10:18 Mam jeszcze jedną sprawę: Żona koniecznie chce, bym zostawił Ją. Bym przeniósł się do innego mieszkania, albo by Ona mogła.

Nie krzyczy tylko prosi, bo chce być sama i dorosnąć. Jak się zachować? Jak tłumaczyć, że samotność Jej nie pomoże?
A jak Ty to widzisz?
Jakie masz argumenty za i przeciw?
Żeby zostać:
- boję się, że X pojawi się, by Ją pocieszyć
- jeśli ma skłonności autodestrcyjne to zostawiona sama sobie może mentalną krzywdę sobie zrobić. Zrozumcie: będzie całkiem sama, bo nikomu nie jest w stanie powiedzieć co się stało.
- boję się, że ja zrobię głupstwo. Ona mnie zdradziła, to ja ją (tak, miałem takie myśli, przepraszam)

Żeby zostawić:
- zatęskni i wróci. Może...
Masz więc "za"zostaniem trzy punkty, "przeciw" jeden, z dodatkiem "może".
Powyższą statystykę oddają historie z forum i z sycharowskiego reala. Niebywale rzadko się zdarza, że "zatęskni", a nawet jeśli, to nie jest to aż tak motywujące, aby wrócić. Jak można zresztą poczytać przedmówców.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
doktorant
Posty: 15
Rejestracja: 27 kwie 2020, 7:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: doktorant »

Wiecie jak jest trudno?
Daje mi negatywne, potem pozytywne sygnały, a potem znowu negatywne.

Ponoć w pamiętniku wypisała dlaczego mnie nienawidzi i dlaczego chce odejść. Wmawia mi , że się nie zmienię. Ile razy powiem, że to się da zrobić, to wynajduje moją kolejne potknięcie. Np. jak krytykowałem kobiety, które zdradziły mężów na filmach.

Zachowuje się jak zakochana nastolatka.

Skoro mam 2 miesiące to zacząłem nowennę Pompejańską w intencji odbudowy związku. Ona się modli bym dał Jej spokój (raczej to było na pokaz).

Pewnie wiele osób powie mi bym odpuścił. Ale ja wierzę, że w Niej jest ta w której się zakochałem i która kocha mnie. A obecny stan to suma zakochania, poczucia winy i niedorosłości.

Mówicie "być sobą" - trudne, bo ja się spełniałem jako m.in. mąż.

Ale dziękuję, że mi odpisujecie, poza Wami jestem samotny
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: Nirwanna »

doktorant pisze: 29 kwie 2020, 19:43 Skoro mam 2 miesiące
Sugerowałabym zmianę perspektywy.
Masz całe życie na bycie mężem i budowanie małżeństwa. Tak przysięgałeś, a Pan Bóg Ci to "klepnął". Pomylił się?
W tym zawieszeniu na żonie kupiłeś jej zdanie, że "masz 2 miesiące".
Może pora ją odbrązowić, strącić z postumentu żonę-bożka, i na postumencie postawić Pana Boga? I Jego Słowo brać za miarodajne i wiążące? Śmiem twierdzić, że Jego Słowo ma większe szanse odzwierciedlać przyszłość, niż słowa żony.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
krzychforum
Posty: 330
Rejestracja: 06 gru 2017, 22:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: krzychforum »

2 miesiące to dużo i mało. Mało, bo szybko zleci i się może nic nie zmienić. Dużo, bo będziesz liczył każdy dzień, kalkulował co zrobić, rozmyślał, zadręczał się.

Doktorant, jakim byś chciał być mężem dla swojej żony? Silnym, zdecydowanym mężczyzną? Czy wpatrzonym jak ćma w światło świecy? Jak myślisz, co może się podobać Twojej żonie?
doktorant
Posty: 15
Rejestracja: 27 kwie 2020, 7:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: doktorant »

krzychforum pisze: 29 kwie 2020, 20:05 2 miesiące to dużo i mało. Mało, bo szybko zleci i się może nic nie zmienić. Dużo, bo będziesz liczył każdy dzień, kalkulował co zrobić, rozmyślał, zadręczał się.

Doktorant, jakim byś chciał być mężem dla swojej żony? Silnym, zdecydowanym mężczyzną? Czy wpatrzonym jak ćma w światło świecy? Jak myślisz, co może się podobać Twojej żonie?
2 miesiące to tak na oko, będzie dłużej, albo coś się zepsuje i skończy wcześniej.

Co do tego jakim chcę być mężem, to masz rację. Tylko, że nikt mnie nie nauczył być silnym mężczyzną. Mój Tato zmarł po kilkuletniej chorobie nowotworowej, jak byłem w gimnazjum. Nauczyłem się być synem, uczniem, ministrantem, ale nie wiem jak mężem. Kiedy Tato chorował Mama się nim opiekowała, a On jak tylko mógł to Jej pomagał. Naprawił rower jak wyszła, zrobił obiad, poprosił bym posprzątał coś dla Niej. Jak zrobił ostatniego grilla jakiego pamiętam, to powiedział, żeby usiadła, a On z synem zrobi wszystko. Ja myślałem, że taki powinien być mąż - gdy może, to oddany żonie. Ale się w tym zagalopowałem. Teraz dopiero to widzę.
Wiedźmin

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: Wiedźmin »

Witaj doktorancie,
doktorant pisze: 29 kwie 2020, 9:50 [...]
Jak długo to może potrwać?
[...]

Jak długo? Ale o co dokładnie pytasz? Jak długo może trwać kryzys? czy jak długo może trwać zakochanie żony w panu X ? itd. itp.

Generalnie - długo :) U mnie trwa już 3 lata... od ostrej fazy kryzysu... (samo zakochanie żony trwało krótko... ale za to prócz pana X, był pan Y a może i Z) ;) .... i wciąż do małżeńskiej sielanki jeszcze sporo brakuje.

Czy jest lepiej - owszem tak... żona w końcu np. pyta się (sama z siebie - szok) - jak wracam późno z pracy po całym dniu pracy... czy podgrzać mi obiad/kolację... więcej robi dla domu ogólnie... więcej dla dzieci... no i przede wszystkim... nie spotyka się z nikim ani za nikim nie wzdycha ... no przynajmniej aktualnie ;) :P

Najlepiej choć to brzmi trywialnie naprawdę - odczepić się od niej... i zająć sobą. Nie poprawiać jej / po niej... - dać jej (żonie) dużo przestrzeni i wolności (Dobsonowskie otwarcie klatki - btw. polecam książkę jeśli nie czytałeś)

Poczuć własne szczęście - że naprawdę jest NIEZALEŻNE od osoby drugiej.
Pewnie, że zwykle fajniej iść przez życie z kimś pod rękę - można zebrać więcej doświadczeń ... i nieco innego typu... druga osoba potrafi ubogacać - owszem - zgoda.

Ale błędem jest warunkowanie własnego szczęścia (czy tam nieszczęścia) byciem (nie byciem) z kimś.
doktorant pisze: 29 kwie 2020, 10:18 [...]
Mam jeszcze jedną sprawę: Żona koniecznie chce, bym zostawił Ją. Bym przeniósł się do innego mieszkania, albo by Ona mogła.
[...]
I ma rację - zostaw ją - w sensie - totalnie się odczep od niej. O ile nie mieszkacie w kawalerce, to idź do drugiego pokoju.
Zostaw ją, nie obejmuj, nie dotykaj... nie sypiaj tuż obok (najlepiej właśnie ten drugi pokój, salon) ... daj jej jej przestrzeń.
O ile nie jest to kawalerka, to powinno się dość dobrze zasymulować "bycie oddzielnie".

Ona je śniadanie, poczekaj aż skończy - nie narzucaj się ze swoją obecnością - jak radzili inni... bądź obok... ale na maksymalnym możliwym do osiągnięcia dystansie.

Zamów trochę książek, pracuj zawodowo, nad formą fizyczną (w zdrowym ciele zdrowy duch - aha - przy okazji - super, że na polu fizycznym jej odpowiadasz wciąż - super) ... i będzie dobrze :) ... tydzień po tygodniu się odwieszaj... nosek do góry i chwal się nam co parę dni... którą książkę z forumowej listy udało Ci się przeczytać :) (żonie się nie chwal :P - żony nie zaczepiaj)
doktorant
Posty: 15
Rejestracja: 27 kwie 2020, 7:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: doktorant »

A jeżeli sama proponuje coś razem? Np. śniadanie, śpimy razem - jak Jej zimno to się wtula do mnie. Zrobi kolację.

Ponadto czasami wpada do mojej "samotni", przypomnieć mi, że mnie nienawidzi, pogada i idzie sobie. Czasami zapyta po co się modlę, przecież to koniec, itd.

Trochę glupieję...
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: MaryM »

doktorant pisze: 30 kwie 2020, 11:11 A jeżeli sama proponuje coś razem? Np. śniadanie, śpimy razem - jak Jej zimno to się wtula do mnie. Zrobi kolację.

Ponadto czasami wpada do mojej "samotni", przypomnieć mi, że mnie nienawidzi, pogada i idzie sobie. Czasami zapyta po co się modlę, przecież to koniec, itd.

Trochę glupieję...
Twoja Zona chodzi z transparentem "Ja i moje uczucia są najważniejsze. Cokolwiek by sie działo muszę być zauwazona". Manipulacja"przyciąganie i odpychanie" jest stara na świat. Skuteczna bo piszesz, że głupiejesz. Być może twoja żona chce mieć ciastko i zjeść ciastko. Kręci ją twoje oddanie i trzymanie cię na smyczy emocji (tak, to Ty jesteś uwiązany, mimo, że się nią opiekowałeś) w zestawieniu z nęcącymi motylami w brzuchu ( kowalski, efekt nowości, wyzwanie). I Generalnie jest przyzwyczajona, że wszystko kreci się wokół niej (mama + mąż, kazde z inna intencja ale jednak) Spora część z nas tutaj sama stworzyła "potwora", który naciska na odcisk coraz bardziej i przypatruje się naszym reakcjom. Wylewa swoje frustracje z prostego powodu - bo może. To jednak nasi małzonkowie i wszyscy mamy nadzieje, że "wrócą". Zadaj sobie pytanie, czy chcesz ją taką. Jej nie zmienisz teraz, w tej dziwnej mieszance amoku i niechęci do wzięcia odpowiedzialności za sama siebie (Ty masz podjąć decyzję oo wyprowadzce, Ty masz pozwolić, Ty masz znosić jej huśtawki (przyciąganie, odpychanie i klaskać uszami z radości, że się przytuliła by dostać cios w nos "po co się modlisz". Wiesz, to jest rodzaj władzy, jaka żona ma nad Tobą. Niestety niewiele ma wspólnego z szacunkiem. Nie okłamuj się, to że miło i spokojnie mówi, nie oznacza, że Cię szanuje - wbija szpilki w inny sposób). Jeśli odzyskasz szacunek żony, odzyskasz żonę. Jedzą razem nawet obcy. Co do spania razem- jak Ty się z tym czujesz? metoda na przeczekanie jest jakąś metodą. jednak jeśli zona nie wróci mentalnie do Ciebie, tylko zostanie z obawy, z uzależnienia od opieki, z wygody itp. to zawsze będziesz to czuł i nie odzyskacie harmonii. Miłość czasem potrzebuje stanowczości. Nie wiem co Ci poradzić. Dla mnie najważniejsze było odzyskanie godności i szacunku w oczach męża, pozwolenie mu na odczucie zmiany, pewnej pustki, konsekwencji jego działań- nawet kosztem utraty go z oczu.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: tata999 »

MaryM pisze: 30 kwie 2020, 13:40 Jeśli odzyskasz szacunek żony, odzyskasz żonę. Jedzą razem nawet obcy. Co do spania razem- jak Ty się z tym czujesz? metoda na przeczekanie jest jakąś metodą. jednak jeśli zona nie wróci mentalnie do Ciebie, tylko zostanie z obawy, z uzależnienia od opieki, z wygody itp. to zawsze będziesz to czuł i nie odzyskacie harmonii. Miłość czasem potrzebuje stanowczości. Nie wiem co Ci poradzić. Dla mnie najważniejsze było odzyskanie godności i szacunku w oczach męża, pozwolenie mu na odczucie zmiany, pewnej pustki, konsekwencji jego działań- nawet kosztem utraty go z oczu.
Padała na tym forum też przestroga: "nie możesz stracić czegoś, czego nie miałeś". Mi bardzo pomogło otrząsnąć się.
Wiedźmin

Re: Próbuję ratować związek, Żona to sabotuje

Post autor: Wiedźmin »

doktorant pisze: 30 kwie 2020, 11:11 [...] jak Jej zimno to się wtula do mnie. [...]
A jak jej ciepło to przypomina Ci jak bardzo Cię nienawidzi... ok - czyli używa Cie zgodnie z jej aktualnymi potrzebami...

Pytanie - jak dlugo dasz radę w ten sposób... przytulajac ją... byc moze ona odbiera to jako sygnał w stylu... "wszystko jest ok żono, pasuje mi obecna sytuacja"

A i jeszcze jedno pytanie wybacz mi heretykowi - ale skąd Twoja żona wie kiedy Ci wbic kolejna szpile... tzn skąd wie ze sie akurat modlisz? (A nie np. rozmyślasz o niebieskich migdalach)
ODPOWIEDZ