Fannyprice,
Ja napiszę ze swojego punktu widzenia.
Aby była jasność, nie uważam go za „na pewno prawdziwy”, to tylko zbiór ewentualności.
Tak jak pisałem wcześniej, nie mam wątpliwości po tym co piszesz, że twoim mężem kierują emocje. Te trudne. Możliwe, że twoimi teściami również.
To co napisałaś o słowach męża, że będziecie rozmawiać w obecności jego rodziców lub wcale jest oczywiście niewłaściwe i sprzeczne z zasadami zdrowo funkcjonującego małżeństwa.
Brzmi wręcz absurdalnie, prawda?
Chciałbym się jednak nad tym pochylić, bo widzę tu kilka możliwości (z racji braku danych nie jestem w stanie rozstrzygać co jest najbliższe rzeczywistości, a w sumie mogą się te opcje nawet pokrywać):
1) Mąż jest totalnie zespawany z rodziną pierwotną, jego rodzice są toksyczni. Ty funkcjonujesz top-top lub względnie ok.
W takim wypadku bezwzględnie warto się bronić, chronić, odcinać, izolować.
2) Mąż jest nazbyt związany z rodziną pierwotną, rodzice patrzą subiektywnie i stronniczo, a ich pretensje nie mają Obiektywnych podstaw. Ty funkcjonujesz Ok.
3) mąż jest nazbyt związany z rodziną pierwotną, teściowie patrzą stronniczo, ale i ty masz sobie nieco Lub więcej niż nieco do zarzucenia w kontaktach mężem i z nimi.
4) Mąż nie jest zespawany nadmiernie z rodziną pierwotną, teściowie są stronniczy ale ich uwagi mają podstawy. Ty również masz sobie sporo do zarzucenia, chociaż może tego nie widzisz.
Warto wtedy wg mnie rozmawiać, być otwartym na dialog, ale konsekwentnie bronić swoich granic. Warto rozeznać co u mnie funkcjonuje nie tak jak należy. I zmieniać to bez oglądania się na drugą stronę i wymówek typu „a wy to tamto i owamto”.
Ja pamiętam rożne pretensje mojej mamy w kierunku mojej żony (szcześliwie wygłaszane mi). Tak jak żony wobec mojej mamy.
Obiektywnie obie strony miały niemało racji w swoich pretensjach, niestety każda ze stron patrzyła na koniec własnego nosa, widząc u drugiej strony Belkę, nie zwracając uwagi na swoją. Gdy z nimi rozmawiałem głównym argumentem było „bo ona” i „ja nie chcę, nie muszę”.
W ten sposób ciężko budować. A ja byłem pod presją i osądem obu stron. Między młotem a kowadłem.
Szcześliwie ja nie poddawałem się Bardziej lub mniej nieświadomym manipulacjom mojej mamy. Pamiętałem, że mój tato po wizytach u babci wiele razy robił awantury w domu. Bo ulegał manipulacjom i emocjom.
Akurat tego udało mi się nie powielić.
W wielu pretensjach Znajduje się natomiast chociaż ziarno Prawdy. Czasem nawet worek ziaren

To, że niewłaściwie, nieumiejętnie podane - przez krzyk, agresję, pretensję, atak, to inna sprawa.
Nie wyklucza to jednak tego, że warto się temu przyjrzeć i jeśli jest co z tym robić - naprawiać.
Być może twój mąż powiedział tak w emocjach, bo wg niego (lub wg twoich teściów) nie szanujesz ich. A to wg niego może oznaczać, że nie szanujesz i jego.
Może w taki nieumiejętny sposób przekazał swoje/ich odczucia i odbiór ciebie/twojego zachowania, stosunku.
Może w taki niezdrowy sposób atakują, bo czują się twoim zachowaniem/decyzjami atakowani.
Żeby była jasność, nie ośmielam się twierdzić że mają do tego podstawy lub nie.
Wiem natomiast, że bez pokornej I otwartej na słuchanie drugiej strony rozmowy, najlepiej w duchu komunikacji bezprzemocowej ciężko będzie o pozytywne zmiany, jakiś konsensus.
Ja jestem niepraktykującym racjoholikiem.
W trakcie pobytu na forum nauczyłem się (między innymi) dwóch rzeczy:
-wolę mieć relację niż rację
-jako mężczyzna mocno inaczej patrzę na świat niż moja żona. Jej nawet subiektywne odczucia i pretensje są bardzo ważne. Nawet tak samo jak obiektywne. Bo są jej.
Nie warto deprecjonować drugiej strony, warto się nawet absurdalnym pozornie pretensjom przyglądać.
Zostawiam to twojemu rozeznaniu.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk