Tyle czasu nie pisałam...
Co u mnie?
Jest inaczej. U mnie w moim sercu. Tak, czas leczy rany. Rok temu zaczął się mój dramat...Koszmar. Ja sobie myślę to dużo wytrzymałam, bardzo dużo. Za dużo. Chciałabym powiedzieć, że byłam silna psychicznie, a jedbakk myślę, że byłam słaba... Bez szacunku do siebie. Po pierwszym jego przekleństwie do mnie powinnam spakować dzieci i się wyprowadzić (on nie chciał). Popełniłam dużo błędów, dużo się nauczyłam i zobaczyłam jak wielu cudownych ludzi mam obok siebie...i że życie może być po prostu dobre.
Myślę, że byłam uzależniona od męża... Nie wiem dlaczego? Bo byłam zakochana? Bo chciałam idealnej miłości? Nie wiem..
Może jeszcze nie wiem, a może po prostu nigdy się już tego nie dowiem....
Już 18 lat temu nie postawilam granicy. Granicy dotyczącej picia alkoholu... A reszta już popłynęła jak lawina ...
Od 2 tygodni mój jeszcze mąż zmienił zdanie. Jednak mnie kocha. Mówił, ze zrobił źle i... na tym koniec. A nie, chodzi i na mój widok się oblizuje... Podejrzewam, że Kowalska juz się nim nabawiła.
A ja? A ja... Marzę o rozwodzie... Czekam na decyzję prokuratora w sprawie znęcania się... I składam pozew. Wiem, że to nie po katolicku, ale nie będę miała siły drugi raz przejść takiego upokorzenia. Poza tym nie chce... żyć w kłamstwie... W napięciu... Bez szacunku i miłości.
Kiedyś myślałam, że nie da się przestać kogoś kochać. Można... Jeśli ta druga osoba bardzo się stara to można. Mój mąż się postarał.
Chyba powinnam sie z Wami pożegnać i podziękować za wsparcie. BARDZO DZIĘKUJĘ. Byliście że mną w najgorszych chwilach... Są dwie osoby, którym szczególnie dziękuję... Jedna już też zrezygnowała z forum, a była i jest dla mnie ogromnym wsparciem... Jak Anioł Stróż... drugiej - dziewczynie bardzoooooo bardzoooo dziękuję za wszystkie prywatne wiadomości. Dużo mi dały.
Bardzo.
Wszyscy jesteście wspaniałymi ludźmi. Życzę Wam dużo siły i szczescia...
Postaram się tu zaglądać