Firletko, Marylka sporo wartych uwagi rzeczy Ci napisała.
Twój mąż robi to wszystko, co robi, bo wie, jak zareagujesz. I o tę reakcję mu chodzi.
Spójrz, co się dzieje... Jesteś wręcz przerażona, poczucie własnej wartości poleciało Ci drastycznie w dół.
Oczywiście, że kochasz męża, chciałaś z nim spędzić całe życie i teraz to, co się dzieje oddziałuje na Ciebie na kilka sposobów.
Generalnie, widzisz, zło tego wszystkiego, ale równocześnie nadal są uczucia i chęć, by to się dobrze zakończyło. I ogromny ból, dlaczego ktoś, kogo kochasz tak źle Cię traktuje, odrzuca. Trudno się z czymś takim pogodzić.
Gdybyś trochę okrzepła, sama zauważyłabyś, że tekst o oglądaniu Twoich zdjęć jest od czapy. I przede wszystkim nie przejęłoby Cię takie stwierdzenie. Średnio też byś w to uwierzyła, a jeśli wzięła taką ewentualność pod uwagę, to uznałabyś, że nie świadczy to o dojrzałości czy najlepszej kondycji psychicznej Twojego męża i jego koleżanki/kochanki.
Oczywiście, że Ty dziś poczułaś się zdradzona przez to, że on może to robi. Tylko, że w tym miejscu warto zadbać o poczucie własnej wartości. Ktoś inny, okrzepnięty, powiedziałby spokojnie: "Nie dziwię się, że moja osoba wzbudza tyle emocji w Twojej koleżance/kochance. Widocznie próbuje rozgryźć, co takiego mam w sobie, upodobnić się do kobiety, z którą wziąłeś ślub, zdecydowałeś się na dzieci i spędzenie razem całego życia". Krótka wypowiedź, bez nerwów, bez sarkazmu, pełen spokój i rozłącznie się, zero dalszych dyskusji.
Natomiast Twój mąż najprawdopodobniej nie oglądał z nią żadnych Twoich zdjęć. Powiedział Ci o tym, by Cię zdenerwować, zbić z tropu, wystraszyć. Poza tym, może to było tylko sarkastyczne, by wykazać Ci, że wcale nie ma z nią romansu..., bo kto normalny oglądałby zdjęcia żony z kochanką.
Musisz się od tego odciąć.
Nie zapominaj też, że wzbudzanie niepewności, lęku czy wręcz strachu daje przewagę nad Tobą. Ty przecież nie chcesz rozpadu swojego małżeństwa. Takie działania oraz wiedza o Twoich uczuciach mogą dawać przewagę Twojemu mężowi w tej sytuacji.
On atakuje, straszy, a Ty dostosowujesz się wtedy do tego, co on chce, byle tylko nie stało się coś gorszego. Poza tym, puszczają Ci nerwy, a on może spokojnie twierdzić, że, np. jesteś niezrównoważona psychicznie.
Dlatego też straszy odebraniem Ci dzieci. Gdyby nie było w Tobie lęku, nie zastanawiałabyś się nawet nad taką ewentualnością.
Przecież nie ma ku temu podstaw. Po drugie, tak, jak napisała Marylka, kochance nie są potrzebne obce dzieci. Tak, jak w momencie romansu czy nawet po rozwodzie te dzieci czy jakiekolwiek obowiązki nie są potrzebne zdradzającemu mężowi.
I znowu inna kobieta powiedziałaby: "Mężu rzeczywiście, trzeba przemyśleć tę kwestię. Jeśli się rozstaniemy, będziemy musieli ustalić zasady zajmowania się i wychowywania dzieci. Myślisz, że opieka naprzemienna będzie najlepsza, tydzień u mnie, tydzień u Ciebie? A może na razie Ty weźmiesz dzieci do siebie na jakiś czas..." Pełen spokój, zero dalszych dyskusji.
Niech myśli, razem z koleżanką/kochanką...
Jeśli pojawiłyby się w związku z tym uwagi, że jesteś wyrodną matką, która chce się pozbyć dzieci lub uwolnić od 100% obowiązków codziennych, należy co najwyżej odpowiedzieć: "Ależ nie, dbam tylko o to, by dzieci miały dobry kontakt ze swoim ojcem, jak najnormalniejsze dzieciństwo, jak najbardziej przypominające to, które miały do tej pory. Nie zamierzam im z powodu naszego rozstania, urazy do kochanki, ograniczać kontaktów z ich tatą".
To nie są oczywiście rady, które masz zastosować. Ale pomyśl nad tym, jak taka zupełnie odmienna postawa, zamieszałaby z kolei w pewności siebie Twojego męża.
A tak w ogóle, sporo romansów szybko zostałoby uciętych, gdyby zdradzane osoby tak kurczowo nie trzymały dzieci przy sobie.
To jest naturalny odruch,jednak wizja życia z dziećmi żonatego kochanka lub spędzania z nimi wiele czasu, nie działa zachęcająco na kochanki, realne lub potencjalne.
Firletko, a kto postanowił oddzielić te codzienne finanse? To był Twój pomysł czy męża?
Debet u niego, to normalna sytuacja czy dopiero od jakiegoś czasu?
Zastanowiło mnie to, co napisałaś, że Twoja teściowa zarzuca Ci, że nie akceptujesz romansu Twojego męża. Oczywiście kuriozalna sytuacja. Jednak druga kwestia, czyli ona wierzy, bądź wie, że ten romans jest prawdą?
Firletko, piszesz, że nie wiesz, co robić... W tej chwili, widzisz, jak wygląda sytuacja. Dalej w to brnąc, możesz tylko liczyć, że Twój mąż coś zdecyduje. Czyli jakieś nastawienie na czekanie. I wiara, że wybierze Ciebie. Pytanie, czy tego chcesz, tego czekania. Inna możliwość, to podjęcie swoich kroków prawnych. Musisz dobrze się zastanowić, co lepsze.