Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Wiedźmin

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Wiedźmin »

Firletka pisze: 11 maja 2020, 20:33 Problem jest taki, że mój mąż nie chce odejść. Chce zostać [...]
Firletko - Ale naprawdę chcesz aby odszedł? Czy tak tylko piszesz...
Moim zdaniem - to nie jest problem, że został.

Jak pisałem już nie jeden raz... lepiej chyba jak Twoje dzieci mają chociaż 10-20% ojca... niż jak będą mieć 0% taty, kiedy on jednak pójdzie żyć z kowalską.


Dzieci we dwoje jednak wychowuje się DUŻO łatwiej.
Logistycznie jest też prościej - ja np. dzięki temu, że żona była jednak generalnie (nie zawsze, ale była) w domu, mogłem chodzić regularnie np. na siatkówkę wieczorami (nie zostawiłbym dwójki małych dzieci samych...) - czy pojechać do klienta o nietypowej porze... - podobnie ona, mogła śmiało wyjeżdżać na swoje treningi, biegi i maratony - wiedząc, że dzieci są pod moją opieką. Nie wspominając o sytuacji, kiedy jedno z dzieci jest chore itd. Razem jest po prostu łatwiej... a dzieci potrzebują i męskiej i żeńskiej energii (opieki) - nawet jeśli ta męska czy żeńska jest "niedojrzała/zaburzona" itd. itp.
Firletka pisze: 11 maja 2020, 20:33 [...] nie odzywać się do mnie, mamy żyć jak obcy ludzie,ale pod jednym dachem, a on... będzie robił co chciał, m. in spotykał się z Kowalska. Dla mnie to chore... [...]
A już JAK będziecie żyć - na to masz trochę wpływu.
Co do - "nie odzywać się do mnie" - jak zamieszka z kowalską, to tym bardziej "nie będzie się odzywać".
Ja rozumiem, że masz potrzebę rozmowy (ja też miałam i mam często tę potrzebnę niezaspokojoną) - ale trudno, nie zawsze mamy to co chcemy, co potrzebujemy.

"Będzie robić co chciał" ... na to też wpływ masz ograniczony, co robi drugi dorosły człowiek, ale podejrzewam, że mieszkając z Wami i zajmując się jednak czasem dziećmi (choć trochę) - to jednak to "robienie co chce" będzie miał bardziej ograniczone, niż gdyby w 100% przeniósł swoje życie do kowalskiej.
Firletka pisze: 11 maja 2020, 20:33 Tyle lat żyliśmy w związku - 14 w małżeństwie. Nigdy taki nie był, zanim nie poznal jej... Tak bardzo go kochałam. Jeszcze kocham, nie widzę szans...dla nas...Dzieci... Tak bardzo cierpia....
Jak żyć? Czy die jeszcze da?
Może inaczej - raczej - nie - "nigdy taki nie był" - ale - Ty nigdy go takim nie widziałaś.
Ale to ma swoje plusy - można poznać w końcu męża/żonę - w takim trudnym czasie - urealnić jego obraz.

Czy da się żyć? Oczywiście że się da żyć - nawet lepiej niż wcześniej.
Bez uwieszenia na ukochanym (ukochanej) będzie Ci lżej, choć na początku jest bardzo trudno się przestawić... to trochę jak z innymi nałogami - wychodzenie z nałogu zazwyczaj jest bolesne, ale uważam, że to słuszny kierunek.
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Wiedzmin, dziękuję za Twoja odpowiedź. Daje mi dużo do myślenia.
Jedna nie potrafiłabym żyć w jednym domu pod jednym dachem niby z mężem, ale jednak nie. Oddzielne półki w lodówkach, chłód, milczenie, jego wyjazdy do niej... Jaki przykład dawałabym dzieciom. One stworzyłyby później podobne związki... Mój mąż tak miał. Teściowa zdradzał teść, a ona zaciskała zęby... Ja tak nie chcę...

Czy chciałabym żeby odszedł? Kocham go jeszcze, boję się go takiego jakim jest teraz. Tłumaczę, że to ta kobieta... Ale przecież to on. Chciałam ratować nasze małżeństwo. On obiecał, że zerwie kontakt. Nie zerwał. Ukrywał się po prostu jeszcze bardziej....
Wiedźmin

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Wiedźmin »

Firletka pisze: 12 maja 2020, 11:32 [...] Jaki przykład dawałabym dzieciom. One stworzyłyby później podobne związki...
Może tak - może nie. Ja mam siostry - nie miały (no przynajmniej tak poważnych jak mój) kryzysów małżeńskich...
a z jednego ojca i matki ;) ... Więc nie zawsze kopiowany jest układ z małżeństwa rodziców.

Ale skoro już jesteś przekonana, że dzieci kopiują jeden do jednego... to:
- wolałabyś aby Twoje dzieci w swoich małżeństwach umiały przeżywać kryzysy, stawiać im czoło, nawet żyjąc przez jakiś czas jak piszesz "w chłodzie" ... czy aby małżeństwa Twoich dzieci (za Waszym przykładem do którego właśnie zmierzasz - rozstanie) były zostały rozbite definitywnie... i aby dzieci (bądź ich połówki) poszły zdradzać i wyprowadziły się do kowalskiej/kowalskiego?
Firletka pisze: 12 maja 2020, 11:32 Tłumaczę, że to ta kobieta... Ale przecież to on. Chciałam ratować nasze małżeństwo. On obiecał, że zerwie kontakt. Nie zerwał. Ukrywał się po prostu jeszcze bardziej....
Bo prośbą i groźbą wiele nie zmienisz - on musi CHCIEĆ wrócić ... a nie zostać: przymuszony - prośbą, groźbą czy obietnicą... a kiedy będzie CHCIAŁ wrócić? Kiedy Ty sama odzyskasz siebie :) Wiarę w siebie, miłość do siebie :) - kiedy wrócisz do stanu wewnętrznej radości i szczęśliwości - mało kto chyba chce wracać do strapionego, umęczonego partnera ...

Dlatego przestań się umartwiać tym, co mąż teraz robi - przekieruj uwagę na siebie - i tak kombinuj, żeby poczuć się szczęśliwą... niezależnie od poczynań męża - a jeśli poczynania męża tak bardzo Cię demolują (co jest zrozumiałe, zwłaszcza na początku kryzysu) - to tylko potwierdzenie silnego uwieszenia i warunkowania własnego szczęścia postępowaniem drugiej osoby.
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Wiedzmin, ciezko mi zgodzic sie z tym co piszesz... ale gdzies w głębi przyznaje racje. Moze nie do wszystkiego,ale z czescia sie mogę zgodzić.

Nie moge pojąć jednego. Jak mamy zyc pod jednym dachem jak kot z psem, przy czym on ma sie z nia spotykac...Dla mnie to chore. A ja mam udawac, ze tego nie widze?
Wiedźmin

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Wiedźmin »

Firletka pisze: 12 maja 2020, 16:53 [...]
Nie moge pojąć jednego. Jak mamy zyc pod jednym dachem jak kot z psem, przy czym on ma sie z nia spotykac...Dla mnie to chore. A ja mam udawac, ze tego nie widze?
Dlaczego od razu jak pies z kotem?
Wyłapuj perełki z tego forum... np: "nie można się kłócić w pojedynkę".

Wyrzuć go (jeśli jeszcze nie zrobiłaś) na kanapę do innego pokoju.

Niczego nie udawaj - lista Zerty jeszcze raz do przejrzenia.
Chłodna uprzejmość.
Nikt nie prosi Cię, o goszczenie go obiadkami czy o przynoszenie śniadania do łożka.
... ani prać mu gaci, po powrocie od kowalskiej...

Ja akurat nigdy nie doszedłem do "osobnych półek w lodówce" czy osobnego prania...
(ale wiem, że niektórzy tak robią) - rób tak, abyś się czuła maksymalnie komfortowo z tej obecnej sytuacji.
Potrzebujesz wydzielić półkę - wydziel - jak potrzebujesz, kup kosz na jego brudne pranie i niech sobie chłop pierze i wiesza... luz - Tobie ma być maksymalnie komfortowo na ile ta jak piszesz "obecna chora sytuacja" pozwala.

Przemodeluj to swoje życie tak, aby Ci pasowało...
Oczywiście, wystawić walizki zawsze zdążysz - jeśli będzie to jedyny sposób (czasem tak jest, np. przy mężach przemocowcach) aby uzyskać względny spokój.

I aby wlać nieco otuchy na koniec... wszystko jest zmianą... skoro raz zmienił się mąż ("z dobrego męża" w zdradzacza) ... to zmienić się może kolejny raz (przez analogię) ... niby czemu nie? ... ale przede wszystkim Ty dbaj o siebie i skup się na sobie :)
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Wiedzmin, ponownie Ci dziekuje. Ostatni post do mnie najbardziej przemawia.
Co nie zmienia faktu, ze nie moge uwierzyc w jakiej sytuacji jestem i ze sie po prostu boje.
Chociaż wlasnie odwiedzilam lokalne Sanktuarium i ciut mi lepiej :)
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Załamana »

Witam Firtletka pozwolę sobie napisać jak było u nas. Najpierw mój mąż zachowywał się jak twój tzn. oczernial za wszystko mnie, że to moja wina itd też usłyszałam że jestem chora psychicznie, po ok tygodniu może dwóch zaczął też analizować swoje zachowanie i stwierdził że on też jest winien i od tego czasu jakby starał się być miły i nie wchodzić w żadne oczernianie. Mogę Ci tylko napisać że ja też nie wiem jak można zmienić się w ciągu tak krótkiego czasu. Jestem w szoku naprawdę wiadomość że odejdzie przyjęłam starsznie. Najbardziej żal mi dziecka i tych chwil razem. Co do piwek to mój mąż podobnie jak twój też dwa piwka dziennie A to bo upał a to trzeba odreagować po pracy a to zmęczenie. Teraz ma swoją wolność do mnie główny zarzut był.tez taki że ograniczam.jemu picie ! Dla jego i naszego dobra to robiłam...
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Zalanana, czytalam Twojego posta, bardzo uderzylo mnie podobieństwo. Rizni nas tylko to, ze Twoj mąż sie wyprowadził, moj nie. Twoj nie ma kochanki, moj ma, przyznaje sie do jezdzenia do niej, ale nie do i zdrady... Ciagle mowi mi udowodnij...

Załamana, wiem co czujesz. Czulysmy sie kocgana i nagle bummmm, jakby tego drugiego czlowieka szatan opetal. :(
Wiedźmin

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Wiedźmin »

Firletka pisze: 13 maja 2020, 9:08 [...] moj ma, przyznaje sie do jezdzenia do niej, ale nie do i zdrady... Ciagle mowi mi udowodnij... [...]
Oczywiście że tak mówi.
Ja akurat dowody miałem - ale dopóki ich nie pokazałem żonie, to cały czas stała na stanowisku...
"nic na mnie nie masz" ... - później zresztą też się wypierała ;) ... to poniekąd zrozumiałe.
Nie znają planów tej zdradzonej strony - nie chcą się obciążać... przy ewentualnej sprawie sądowej.

Generalnie: "złapani za rękę, krzyczą: to nie moja ręka"

Stąd w liście Zerty: nie wierz w nic co usłyszysz i w 50% tego co widzisz.
Załamana
Posty: 240
Rejestracja: 03 kwie 2020, 12:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Załamana »

Firtletkz mamy podobne doświadczenia, mój twierdzi że nie ma kobiety ale to i tak bardzo boli. Twierdzi że nic do mnie nie czuje że się coś wypaliło że pękło itd Aktualnie nie pytam co czuje wiem że przeżywa bardzo roztanie z corks ostatnio płakał. Szczerze Ci powiem że wolałabym żeby mieszkał choć przeżyłam tydzień jak wiedziałam że odchodzi i moge przyznać że wiem co przeżywasz. Masz jeszcze meza w domu to masz nad nim kontrolę ja już nie mam niestety. To chyba jest najtrudniejsze nie widzę go ... bardzo boli, tęsknię mimo wszystko kocham. Przytulam Cię mocno i mam nadzieję że się nam to wzzystko ułoży bardzo na to liczę
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Wiedzmin, a ja nie rozumiem, jak można kłamać. To mi sie nie miesci w glowie...Jak oni moga patrzec nam w oczy i sie wypierac?Ja gdybym cos takiego
zrobils, od razu przyzbalabym sie i wziela na klate konsekwencje...

Załamana, bardzo mi przykro, ze przezywasz cos podobnego...Mysle, ze czujemy podobnie. Boli. Bardzoooooo. Ja bylam i jestem nadal zdruzgotana tym, ze on powiedział, ze mnie nie kocha...
Moj maz sie nie wyprowadza, bo nie ma gdzie. Boi sie tez, ze ewentualba wyprowadzka zostanie wykorzystana przeciwko niemu w sądzie. Jest dla mnie podly,choc nie powiem, bywają minuty (dosłownie 2-3 gdzie widze w jego oczach to dawne uczucie... Dzis mnie nawet przytulil i pocalowal, ale chwile pozniej i w sumie przez caly dzień szyderczo sie smial... Nawet nie wiem z czego...
Jeszcze ta izolacja, praca zdalna... może gdybym wyszla do ludzi.
Rowniez mocno Cie przytulam.
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Proszę o modlitwe... Juz nie daje rady. Dziś dostałam anonimowy list od kolegow mego meza z pracy... to co on wyprawia z kowalska... W domu wszystkiego sie wypiera, smieje sie szyderczo, jest wulgarny, wyzywa mnie od psychicznych... Nigdy taki nie był...
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Wyrzucona »

Firletko pomodle sie za Ciebie, ten list od kolegow to w sumie nie wiadomo donos czy co? Jesli tak to mozesz to potraktowac jako dowod na zdrade meza, moze kiedys Ci sie przyda. Badz silna ,ponoc takie flirty w pracy to nie sa na cale zycie, twoj maz jak widac odmozdzony jest a ta jego kolezanka nie lepsza bo przeciez wie ze zamezny. Trzymaj sie cieplo. Pamietaj ze karma wraca
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Nirwanna »

Wyrzucona pisze: 19 maja 2020, 21:07 Pamietaj ze karma wraca
Wyrzucona, nie jest to dobry argument ani dobre wsparcie. Nie ma nic wspólnego z katolicyzmem.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Od meza Kowalskiej wiem, ze to nie pierwszy zonaty mężczyzna, ktorego małżeństwo rozbila. Dzis to samo wyczytałam w liscie...
Moj maz zachowuje się wobec mnie podle i perfidnie i szyderczo. Tak jakby ktos go zmienil o 180 stopni.
On nie chce rozwodu, ale zneca sie nade mna psychicznie. Nigdy taki nie byl. Dzis powiedzial, ze napisze list do mojej pracy, ze ja mam romans z dyrektorem (moj dyrektor jest przed 70, zresztą ja nigdy żadnego romansu nie miałam i nie wyobrażam sobie miec).
ODPOWIEDZ