Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Firletka pisze: 06 sie 2020, 21:35 Mój pil po 2 piwa dziennie minimum 17 lat, tyle ile się znamy. Czasem robił przerwy jednodniowe... Czasem... :(
Jak ja mogłam tego nie widzieć? Jak ja mogłam przymykać na to oko... Teraz sama nie mogę w to uwierzyć.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Caliope »

Firletka pisze: 06 sie 2020, 22:37
Firletka pisze: 06 sie 2020, 21:35 Mój pil po 2 piwa dziennie minimum 17 lat, tyle ile się znamy. Czasem robił przerwy jednodniowe... Czasem... :(
Jak ja mogłam tego nie widzieć? Jak ja mogłam przymykać na to oko... Teraz sama nie mogę w to uwierzyć.
Nie miej wyrzutów sumienia Firletko, tak to działa jak jest się z osobą nadużywającą, każdy tak ma.
Ważne,że wiesz i możesz coś z tym zrobić by siebie chronić.
renegate

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: renegate »

Caliope pisze: 06 sie 2020, 10:16 Firletko, to alkoholizm jest problemem, a romans skutkiem. Dla niego nie ma sprawy, bo zamknął się w swojej szklanej butelce do której nic nie dociera, tak mu jest źle, ale po alkoholu czuję się lepszy. A tak naprawdę ma bardzo niskie poczucie wartości i ciągle o coś walczy twoim kosztem, manipuluje, bo jest bardzo chory.
Calipoe, nie wiadomo, co jest przyczyną romansu i czy alkoholizm jest jedynym problemem męża Firletki. Może być tak, że inny problem lub problemy psychiczne jej męża doprowadziły lub przyczyniły się do alkoholizmu. Możliwe także, że alkoholizm przyczynił się do pojawienia, bądź ujawnienia następnych problemów natury psychicznej. Te problemy mogą także być odpowiedzialne za romans.
Generalnie, nie każdy alkoholik zdradza czy ma romans lub romanse. I nie każdy alkoholik ma tylko problem z uzależnieniem.
renegate

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: renegate »

Sarah pisze: 06 sie 2020, 12:49 Dziewczyny, Firletka, Caliope i Ruta, czytając Was pomyślałam, że może mój mąż też jest alkoholikiem. Lub piję ryzykownie. Pije przeważnie co drugi dzień, czasem częściej, po 2-3 piwa, bywa że i 4. Zawsze sam. Prawie nigdy się nie upija tak, żeby bełkotał itd., ale po tych kilku piwach widać, że nie jest całkiem trzeżwy. Wczoraj, będąc u rodziców (tak przynajmniej twierdzi) pisał do naszego syna jakieś dziwne smsy, syn mówi, że chaotyczne, bez ładu i składu. Pewnie był całkiem pijany.
Sarah, to czy ktoś pije sam czy w towarzystwie nie ma znaczenia. Często ludziom samotne picie kojarzy się właśnie z uzależnieniem, z ukrywaniem go. Jednak taki sam problem mają osoby, które spożywają alkohol tylko (przynajmniej teoretycznie) w towarzystwie. Po prostu, zaczyna się szukanie okazji (np. wyjście na drinka czy piwo po pracy ze współpracownikami, zamiast na kawę; coraz częstsze spotkania ze znajomymi, także z rodziną, zawsze z alkoholem; jak kino, to zawsze kawiarnia równocześnie i tam alkohol; sport rekreacyjny, ale po rozegranym meczu piwo; "oblewanie" wszystkiego, co się da, łącznie z umyciem okien w domu, pieleniem ogródka, umyciem samochodu) i także tłumaczenie, że nie wypadało odmówić (bo obiad z ważnym klientem; bo szef zapraszał; bo ważne zlecenie; bo za ukończoną pracę, przysługę, ktoś chciał się odwdzięczyć; bo koledze dziecko się urodziło; bo kumpel czy przyjaciółka ma problemy). Alkoholizm przybiera różne formy.
Częstotliwość spożywania alkoholu przez Twojego męża wskazywać niestety może na problem alkoholowy. Ile czasu trwa ta sytuacja?
renegate

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: renegate »

Firletka pisze: 06 sie 2020, 22:37
Firletka pisze: 06 sie 2020, 21:35 Mój pil po 2 piwa dziennie minimum 17 lat, tyle ile się znamy. Czasem robił przerwy jednodniowe... Czasem... :(
Jak ja mogłam tego nie widzieć? Jak ja mogłam przymykać na to oko... Teraz sama nie mogę w to uwierzyć.
Firletko widziałaś, ale...

Po pierwsze, Twój mąż robił wszystko, by problem zbagatelizować. A Ty temu chciałaś wierzyć, bo Ci na nim zależało. Nie widziałaś sposobu, jak na niego wpłynąć, bo wszelkie uwagi były przez niego zgrabnie tłumaczone, manipulowane odpowiednio. Wiedziałaś, że on w danym momencie nic z tym nie zrobi i nie widziałaś alternatywy, aby się temu przeciwstawić. Czułaś się bezsilna, bo zapewne obawiałaś się, że drążenie tego tematu, może skończyć się prędzej jego odejściem od Ciebie, niż zaprzestaniem picia alkoholu.

Po drugie, nie widziałaś na bieżąco bardzo negatywnych skutków i sądziłaś, że w związku z tym nie ma problemu. Ewentualnie, że nie jest tak źle, że nie będzie gorzej.
A niestety spożywanie alkoholu przez dłuższy czas ma skutki i to straszliwe.
Po trzecie, gdybyś zaczęła poruszać ten temat w Waszym środowisku, pewnie usłyszałabyś od wielu ludzi, że wszystko jest O.K. i to Tobie coś się wydaje, przesadzasz. Dlaczego tak by się stało, to już wyżej było poruszane...

Owszem, mogłyby się znaleźć i osoby, które od razu przyznałyby Ci rację. Tylko trudno jest mówić komuś o kłopotach, gdy wie się, a raczej ma się takie wyobrażenie, że to i tak nic nie da, że osoba uzależniona nic nie zmieni. To powoduje, że osoba żyjąca z kimś uzależnionym ma nawet nie tyle wstyd przed przyznaniem się, że coś ją niepokoi, że coś może być nie tak, ale, wstyd przed okazaniem własnej bezradności, że nie ma się wpływu na taki stan rzeczy. A za tym znowu stoi obawa, że ktoś osądzi, że jest się uzależnionym od tej osoby w nałogu i strach jest przed konsekwencjami działania, czyli, np. obawa przed rozstaniem przed tym, że małżeństwo, rodzina by się rozpadły.
Gdy chce się być z kimś, utrzymać małżeństwo, rodzinę, to mówienie o problemie, zauważanie go, jak to określiłaś wydaje się byc w sprzeczności z tą chęcią utrzymania związku itd.
renegate

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: renegate »

Sarah pisze: 06 sie 2020, 22:28 Caliope, Ewuryca: od kilku miesięcy na pewno pije więcej niż wcześniej. Trudno mi stwierdzić dokładnie od kiedy i ile, bo przeważnie robi to wtedy, kiedy ja już śpię. Teraz układa mi się to w taką całość: pewnie od wtedy, kiedy dowiedział się, że kochanka jest w ciąży.
Firletka: to Twój mąż i tak bardzo długo utrzymał jako taką "kulturę picia", o ile tak można to nazwać...
Sarah, ta "kultura picia" to prawdopodobnie tylko oficjalna wersja. Sądząc, po tym, co teraz Firletka zauważa, gdy bacznie się przygląda sytuacji, wcześniej jej mąż mógł ukrywać rzeczywiste ilości spożywanego alkoholu.
Inna sprawa, że, tak jak było to wspomniane, alkoholizm ma różne oblicza, a to, że ktoś wypija zawsze tylko dwa piwa, nie oznacza, że nie jest to uzależnienie. I, że nie daje negatywnych skutków dla zdrowia fizycznego i psychicznego. A do tego, że dane ilości i sposób ich konsumpcji z czasem nie ulegną zmianie. I to drastycznej, a czasem i bardzo nagłej.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Nirwanna »

Firletka pisze: 06 sie 2020, 9:47 Chciałam dziś porozmawiać z mężem. Przytoczę Wam jej treść.
....
......
Naprawdę w jakiś sposób mu ubluzylam chęcią takiej rozmowy?
Firletko, sądzę, że nie, jednak przychodzą mi do głowy dwie refleksje:
1. nie należy doszukiwać się (przynajmniej na tym etapie emocjonalnym) głębokiego sensu takich rozmów, bo sposób myślenia osoby uzależnionej lub w amoku zakochania bywa tak abstrakcyjny i/lub manipulacyjny, że ciężko za nim nadążyć. Dla mnie te dwa stany jeśli chodzi o sposób myślenia - są tożsame. Dlatego kluczowe jest tu postawienie granic sobie pod hasłem "nie wchodzę mu/jej w głowę, nie domyślam się co miał na myśli".
2. zauważyłam,że w moim wychodzeniu ze współuzależnienia ważnym etapem było zaufanie sobie, weryfikowane w praktyce. Uczyłam się sama podejmować decyzje co do oceny swojego zachowania lub wypowiedzi "zachowałam się ok" lub "zachowałam się nie ok", uważnie obserwując konsekwencje, owoce; i wyciągając z tego wnioski, pamiętając też o modlitwie właśnie w takiej intencji. Gdy zadbałam o ten ostatni etap, było to (i jest) najskuteczniejsze, ponieważ ma potężną wartość dodaną. Ucząc się ufać sobie uczę się ufać Bogu, a w następnej kolejności uczę się ufać ludziom - właściwym. Czyli ludziom zdrowym emocjonalnie i psychicznie, a na dokładkę mądrym i doświadczonym życiowo. Taka klasyczna współpraca z Bożą łaską.

Zatem - zastanowiłabym się Firletko, czy publiczne forum to dobre miejsce na cytowanie małżeńskich rozmów z prośbą o ich weryfikację. Chyba lepiej rozkminiać to najpierw na terapii i/lub warsztatach komunikacji, lub w małej grupie zaufanych osób ze wspólnoty, aby w następnym etapie nauczyć się samodzielnie je rozkminiać :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
renegate

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: renegate »

Firletka pisze: 06 sie 2020, 9:47 Chciałam dziś porozmawiać z mężem. Przytoczę Wam jej treść. Najpierw poprosiłam męża o chwilę rozmowy, żeby powiedział mi kiedy będzie gotowy... (bo o rozmowę proszę go od lutego), dziś przyszedł sam i mówi, ok... miałaś dwa pytania, pytaj. Usiadłam, poprosiłam, żeby też to zrobił (a nie stał nade mną jak kat)
Ja:jakie masz plany wobec naszej rodziny, czego oczekujesz ode mnie?
On:tak
Ja:co tak?
On:nie prowadź tak rozmowy
Ja:po prostu pytam i oczekuje, że mi odpowiesz
On:już Ci kiedys mowilem
Ja:czy możesz powtórzyć? Bo chyba nie zrozumiałam, bo nie znam odpowiedzi na to pytanie
On: nie przejmiesz kontroli nad ta rozmowa. Tak mów sobie do swoich uczniów.
Ja: czy mogę liczyć, że dostanę odpowiedź na zadane pytanie
On:tak, już dostałaś. Dawaj drugie.
Ja: w takim razie, nie zadam drugiego, bo nie znam odpowiedzi na pierwsze. Przykro mi, że po raz kolejny nie udało sie porozmawiać.
Wstałam i wyszłam. Usłyszałam : jesteś zimna i wredna baba.

Naprawdę w jakiś sposób mu ubluzylam chęcią takiej rozmowy?
Firletko, pytanie, które zadałaś, moim zdaniem, wskazuje, że nie od dziś i nie od lutego także jesteś poddawana manipulacjom.
Tak jak napisała Ci Nirwana, pora zacząć ufać sobie.
Niestety pewne techniki manipulacji dają taki efekt z jakim się teraz zmagasz, czyli zwątpienie w siebie, w swój rozum, w swój zdrowy i prawidłowy osąd sytuacji i rzeczywistości. Niestety niepokojące jest także współwystępujące współuzależnienie, także emocjonalne od męża. Nadal bardzo obawiasz się jego reakcji, starasz dostroić jak najbardziej do niego. Masz wrażenie, że to jedyna słuszna droga, by Wasza sytuacja uległa poprawie lub przynajmniej była na to szansa.
Wiedźmin

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Wiedźmin »

Firletka pisze: 06 sie 2020, 9:47 Chciałam dziś porozmawiać z mężem. [...]
A ja powtórzę po raz nie wiem który... póki co - to ZOSTAW go w spokoju... zwłaszcza póki sama siebie nie wzmocnisz.
Ewuryca

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Ewuryca »

A ja się zastanawiam po co po raz kolejny zadajesz mężowi te same pytania.. już wiesz że żyje w nałogu, kilka postów temu pisałaś ze jasno powiedział że kontaktu z kowalską nie zerwie, mówił tez że się nie wyprowadzi wiec ty przecież już wszystko wiesz ale jakby nie chcesz tego zaakceptować. Co gdyby powiedział ze się rozstaje z tobą albo że chce zostać z wami? przecież jego czyny mówią same za siebie. Może trzeba dać mu czas, zostawić go samego a ty zadbaj wreszcie o siebie i o wasze dzieci, bo jak one się mają w tym wszystkim? Zgadzam się natomiast że twoj mąż stosuje manipulacje a ty wydaje mi się ze jesteś mocno współuzależniona.
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Wiedzmin:staram się, naprawdę się staram. Wiem też, że funduje sobie okropna hustawke emocjonalna.... I dalej robię, co robię...
Ewuryca:oczywiście, że jestem uzależniona,przede wszystkim emocjonalnie...
Widzę, że mój mąż jest alkoholikiem, że nie widzi nic złego w tym co zrobił (bo nie zdradzil fizycznie - wątpię), że nie chce zerwać z nią kontaktu (możliwe, że ona zerwała z nim, bo się przestraszyła, a możliwe, że wcale nie zerwali żadnego kontaktu), on mówi, że chce być z nami i nie robi nic a nic żeby to potwierdzić...
Kurcze, ja naprawdę jestem tak naiwna, że nie wiedze faktów, a raczej ich nie dopuszczam ... mózg mi odjęło....
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Ruta »

Firletko,
Stan o którym piszesz, czyli ulga, gdy dostajesz potwierdzenie z zewnątrz, że problem istnieje i nie zwariowalas, także niestety znam. Całe lata temu, gdy mąż zaczął regularnie palić marihuanę, mąż wmawial mi, że się czepiam, jestem stuknieta i to ja robię problemy i mam problem ze sobą...pamiętam doskonale ulgę o której piszesz w gabinecie terapeutki uzależnień, ktora potwierdziła, że problem jest realny.

Taka ulga pomaga odbudować zaufanie do siebie, swoich ocen. Warto dążyć do wzmocnienia się na tyle, by przestać ulegać manipulacjom uzaleznionego, ani nie dac się zastraszac i terroryzować. W moim przypadku zabrnęłam tak daleko, że bez terapii i intensywnej pracy nad wyjściem ze współuzależnienia sama nie dałabym rady z tego wyjść. Nadal z tego wychodzę.
Bardzo pomocne są konferencje Księdza Dziewieckiego.

Zanim wszystkie obejrzysz (warto), na już chcę przekazać ci jedno mądre zalecenie Księdza. Rozmowa z człowiekiem który nie jest trzeźwy nie ma sensu. I nie chodzi tylko o stan bezpośredniego upojenia, ale o pewną postawę. Nie ma znaczenia czy wynika ona z trwania w nałogu, czy amoku "zakochania". Nie porozumiesz się z człowiekiem, który w takiej postawie pozostajee, bo on nie jest zdolny do otwartej komunikacji. Posługuje się manipulacją i kłamstwem, próbuje zmanipulować rozmówcę, aby posługiwał mu do jego celów.

Chcę także z całego serca polecić Ci książkę księdza Dziewieckiego
Bóg vs. cierpnienie. Wiele osób odkrywając, że tkwią w kryzysie, przestaje ufać Bogu, pojawiają się czasem myśli z gatunku czemu Bóg do tego dopuścił, czemu mam taki krzyż. To może bardzo od Boga odsunąć - w czasie, gdy najbardziej Go potrzebujemy. W osobach dotkniętych współuzależnieniem łatwo wzbudzić nieufność, ale także poczucie bycia ofiarą, uczucie żalu i skrzywdzenia. Zły potrafi to wykorzystać, by oddalić nas od Boga i jego miłości.
Ta książka pomogła mi nie wejść w narracje o krzywdzącym lub dopuszczającym moją krzywdę Bogu, pozostać przy Nim w miłości i zaufaniu. Po przeczytaniu tej książki słowa "bądź wola Twoja" zaczęłam w końcu wymawiać z zaufaniem, a nie lękiem i przerażeniem.
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Podpowiedzcie, jak uniknąć albo spowodować aby mąż nie manipulował dziećmi. Przykład:
Córka, mówi, że zje naleśniki. Ja mówię, że niestety nie ma dżemu. Córka, że zje z cukrem pudrem. Mąż mówi, to idź do sklepu po dżem. Ok. Ja mówię, że nie mam pieniędzy, że mogę dać kartę... Mąż daje jej 5 zł na ten dżem. Córka wraca i dzieci słyszą, że mama kupiła ostatnio sukienkę i jakiś tam sprzęt do domu, a na dżem żałuję... No ręce mi opadły. Oczywiście zareagowałam, starałam się spokojnie wyprostować to co powiedział, ale mnie zakrzyczał..
I tak jest codziennie.
Przy czym od razu mówię, że odkad wiem o Kowalskiej, rachunki i wydatki na dzieci dzielimy po połowie... (za te dżem również)....
I ten dziwny jego śmiech...
Nie chce żeby dzieci w tym uczestniczyły....
renegate

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: renegate »

Firletko, nie ulegać prowokacjom męża. A z dziećmi, co trzeba wyjaśniać na osobności. Poza tym, porozmawiać i z nimi w zaufaniu, bez zbędnych szczegółów, bez obciążania ich, że ich tata jest w takim stanie psychicznym, w jakim jest. Po to, aby rozumiały, co się dzieje.
Zadaj sobie pytanie, co da Ci, co chcesz osiągnąć przez swoje wchodzenie w interakcje z mężem w tej chwili?
I czy robisz coś innego czy cały czas to samo?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Ruta »

Firletka pisze: 08 sie 2020, 16:00 Podpowiedzcie, jak uniknąć albo spowodować aby mąż nie manipulował dziećmi. Przykład:
Córka, mówi, że zje naleśniki. Ja mówię, że niestety nie ma dżemu. Córka, że zje z cukrem pudrem. Mąż mówi, to idź do sklepu po dżem. Ok. Ja mówię, że nie mam pieniędzy, że mogę dać kartę... Mąż daje jej 5 zł na ten dżem. Córka wraca i dzieci słyszą, że mama kupiła ostatnio sukienkę i jakiś tam sprzęt do domu, a na dżem żałuję... No ręce mi opadły. Oczywiście zareagowałam, starałam się spokojnie wyprostować to co powiedział, ale mnie zakrzyczał..
I tak jest codziennie.
Przy czym od razu mówię, że odkad wiem o Kowalskiej, rachunki i wydatki na dzieci dzielimy po połowie... (za te dżem również)....
I ten dziwny jego śmiech...
Nie chce żeby dzieci w tym uczestniczyły....
Niestety, chyba na takie sytuacje nie ma gotowej rady. Manipulowanie otoczeniem, w tym dziećmi, to jeden z wielu destrukcyjnych sposobów postępowania osób uzależnionych, z którymi przychodzi się mierzyć.
Ja wobec mojego męża oraz osób, które nastawia przeciwko mnie, stosuję dwie metody. Po pierwsze brak reakcji, to lepsze niż reagowanie w emocjach. Po drugie zasadę "zło dobrem zwyciężaj". Przy dziecku jednak to nie wystarcza.

W relacji z naszym dzieckiem, które także bywa manipulowane, skupiam się na budowaniu swojej własnej więzi z synkiem i jego zaufania do mnie.
Nie staram się go przekonywać do swoich racji, nie mówię źle o jego tacie i pilnuję, aby nikt źle o nim się w obecności dziecka nie wyrażał. Gdy zdarzyło mi się w złości wypowiedzieć nieprzychylny komentarz, mówiłam synkowi, zgodnie z prawdą, że czuję się zła i dlatego w ten sposób powiedziałam. Nie dopuszczam żadnych sytuacji w której mały musiałby rozstrzygać konflikt lojalności i np. opowiedzieć się po mojej lub męża stronie, przyznać, że tata coś źle zrobił. To bardzo dzieci rani, bo kochają oboje rodziców i z obojgiem chcą mieć dobre relacje.

Natomiast sądzę, że nie chodzi o to, aby wmawiać dziecku, że zachowanie taty jest w porządku, wtedy gdy nie jest. Wyjaśniłam synkowi, że tata ma obecnie kryzys i że osoby, które są w kryzysie, mogą czasem zachowywać się w sposób przykry, czasem nieodpowiedzialny, także agresywny, bo z takimi zachowaniami męża musimy się mierzyć. Warto, żeby nazywać to co się dzieje, ale bez ocen, tylko odnosząc się do zdarzeń czy zachowań, które mają miejsce - i zostawić dziecku przestrzeń na własne oceny, wnioski, pozwolić mu też nazwać swoje emocje i mu w nich towarzyszyć. To proces, zwłaszcza, gdy przez wiele lat zachowania osoby uzależnionej były traktowane w rodzinie jako norma, a dzieci w związku z tym nie miały możliwości wyrażania swoich uczuć i obaw.

Synek od trzech lat wie, stosownie do swojego wieku, czym jest uzależnienie, a sam ze swojego doświadczenia wie także niestety, czym różni się stan odurzenia od stanu trzeźwości u taty.
Pomoc w przygotowaniu zestawu informacji o uzależnieniu odpowiednich dla dziecka, które pomogą dziecku rozumieć problem, ale też nie obciążą go nadmiernie, otrzymałam od terapeutki uzależnień. Potem podążałam i nadal podążam za pytaniami dziecka.
Warto zapytać każde dziecko, czy chciałoby korzystać z pomocy terapeutycznej. Ja wyjaśniłam synkowi, że to pomoc dla niego i że dzięki temu będzie mieć osobę, która będzie po jego stronie i której będzie mógł powiedzieć wszystko, jeśli będą sprawy o których będzie mu trudno porozmawiać ze mną lub z tatą. Są także dostępne terapie rodzinne, w których część dzieci odnajduje się lepiej.
W naszej poradni uzależnień działa także grupa dziecięca AlAnon. Syn był jeszcze za mały, aby w niej uczestniczyć, zwykle dolna granica wieku to 10 lat, czasem 8. Takie grupy prowadzą specjaliści. Teraz z powodu epidemii większość grup nastolatków i dziecięcych zawiesiła działalność, ale szukam takiej grupy prowadzonej on-line. Myślę, że mały mógłby na tym skorzystać.

Natomiast z Twoich opisów wynika, że chyba największym problemem są próby męża zmierzające do nastawiania dzieci przeciwko tobie. Z relacji innych kobiet wiem, że może to przechodzić także w pobłażanie dzieciom, odwoływanie ustaleń, premiowanie sprzeciwu wobec drugiego rodzica. Brak reakcji w takich przypadkach lub reakcje nadmierne, oparte na emocjach, mogą niestety skutkować tym, że taka manipulacja się udaje. Więc dobrze, że szukasz rozwiązań, bo zignorowany problem może narastać.

Co nie znaczy, że trzeba bezpośrednio reagować na zachowania męża i dawać się prowokować do sporów i potyczek przy dzieciach. Zwłaszcza, że na tym ringu uzależnieni radzą sobie lepiej, niż ich współuzależnieni bliscy.

Natomiast sądzę, że nie warto wciągać dzieci w sprawy małżeńskie, w tym informować dzieci o romansie małżonka. Informacja, że jako małżeństwo przechodzimy kryzys, chyba jest wystarczająca. Nie wchodzenie w kłótnie i sprzeczki także jest dobrym sposobem ochrony dzieci. Ale z zachowaniem własnych granic, brak zgody na niektóre teksty i zachowania warto wyrażać. Brak reakcji na złe traktowanie może z czasem powodować, że dzieci także zaczynają zwracać się do mamy niewłaściwie. Ja mam kilka gotowych krótkich komunikatów, które przećwiczyłam i wiem, że jestem w stanie z nich w razie potrzeby skorzystać: nie chcę żebyś zwracał się do mnie/mówił o mnie w ten sposób; przestań (a na wypadki agresji: przestań natychmiast, inaczej wezwę policję).

Nie wiem, czy moja postawa jest właściwa, staram się jednak najlepiej jak mogę.
ODPOWIEDZ