Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: MaryM » 08 wrz 2020, 8:48

Firletka pisze:
08 wrz 2020, 6:38
Najgorsze jest to, że on próbuje zrobić ze mnie wariatkę. Aż trudno uwierzyć, że w styczniu było normalnie.
Wczoraj najpierw mówił, że zawiezie dzieci do szkoły (ma po drodze i akurat godziny się zgadzają). Wieczorem powiedział, że absolutnie... Bo przecież ja nic nie robie. Ze mną musiałyby pojechać godzinę wcześniej (szkole mają 10 km od domu)... Budzę dziś rano dzieci, a on mnie od psychicznych wyzywa... Bo przecież on zawiezie dzieci. Ręce mi opadają...
Nie wiem czy on mi robi na złość, czy on gada i nie wie co...
Firletko, rozumiem jak Ci ciężko. To co robi Twój mąż to może nieuswiadomione ale jednak znęcanie się psychiczne. Mąż wywołuje te sytuacje bo poniżając Cię coś sobie kompensuje. Może likwiduje dysonans poznawczy: im bardziej beznadziejna Ty, tym mniej beznadziejny on? Zadbaj tylko o dzieci i siebie. Moje naogdądalo się ojca w akcji i niemal rok po kryzysie kopiuje jego zachowania w sytuacjach problematycznych. Próbuje karać mnie milczeniem, zdarza się, że używa słów jak mąż „ mam cię dziś dość, wyjdź stad, pogardliwie macha ręką, robi podobne miny. To rzadkie wypadki, wtedy gdy dziecko słyszy coś dla siebie niewygodnego albo jest rozczarowane. Przepracujemy to w końcu ale dziś jest ciężko widząc, co zostało zasiane, jakie odruchy wyuczone. Z perspektywy czasu wyprowadziłabym się lub jego szybciej. Teraz jestem sama z dodatkowym wyzwaniem. Mocno przekonana, że odejście męża jest błogosławieństwem, pomimo bólu. Jeszcze mogę uratować moje dziecko

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Bławatek » 08 wrz 2020, 9:23

Firletko ja też nieraz czułam się jakbym wariowała. Mój mąż też mi w wmawiał wiele rzeczy. Czasami kilka razy musiałam się upewniać czy mnie dobrze usłyszał i zrozumiał. Np. w piątki po pracy robiłam szybko zakupy, niestety zazwyczaj ciężkie, i mój mąż z uporem maniaka zapominał, że jadąc z pracy może mnie z tymi ciężkimi torbami zabrać - a jak go prosiłam to się tłumaczył, że może nie zdąży bo będzie musiał w pracy zostać dłużej itp. po czym okazywało się, że jednak wrócił normalnie ale nie wpadł na to, że może mnie odebrać. I też ciągle słyszałam jaka jestem niezaradna, zła matka, żona - z terapii wiem że to mogła być jego forma obrony abym nie zauważała u niego takich wad i braków. A jego obrażanie się i milczenie - największa dla mnie kara, bo ja potem cały czas się zastanawiałam co "nabroiłam". Za to teraz gdy mąż nie mieszka z nami jest taki miły, słodki w mowie, że nic tylko się zakochać. Szkoda, że tego nie stosował w małżeństwie.

tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: tata999 » 08 wrz 2020, 9:25

MaryM pisze:
08 wrz 2020, 8:48
Próbuje karać mnie milczeniem, zdarza się, że używa słów jak mąż „ mam cię dziś dość, wyjdź stad, pogardliwie macha ręką, robi podobne miny. To rzadkie wypadki, wtedy gdy dziecko słyszy coś dla siebie niewygodnego albo jest rozczarowane. Przepracujemy to w końcu ale dziś jest ciężko widząc, co zostało zasiane, jakie odruchy wyuczone. (...) Jeszcze mogę uratować moje dziecko
Co może dziecko chcieć przekazać takim zachowaniem?

Ile ma lat? Może już staje się mężczyzną?

Co masz na myśli pisząc, że wy przepracujecie, a nie on sam, Ty sama lub całą rodziną?

Przed kim lub czym chcesz uratować Wasze (jeśli ojciec jest znany) dziecko?

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Ruta » 08 wrz 2020, 11:03

Firletko,
te zachowania o których piszesz są efektem nałogu. Zarówno podejrzenia twojej niewierności, śledzenie ciebie, jak i te monologi na twój temat i to co nazywasz próbami robienia z ciebie wariatki.

Uzależnieni na różne sposoby próbują sobie tłumaczyć, że nic im nie jest. Jedną z faz życia osoby uzależnionej jest znalezienie sobie kochanki. To próba skompensowania sobie tego co uzależniony słyszy od swojego otoczenia, a słyszy że funkcjonuje źle. Zwykle jednak z kochanką relacja także się sypie, z tych samych powodów, co wszystko inne. Uzależniony nie funkcjonuje prawidłowo. Często wtedy dochodzi do nieudolnych prób porzucenia nałogu. Jednak na tym etapie uzależniony zwykle nie jest w stanie wytrzymać bez swojej używki nawet kilku dni. Porażkę należy jakoś wytłumaczyć, wejść na wyższy level samooszukiwania się.

Z perspektywy twojego męża wygląda to zupełnie inaczej. On wie, że go zdradzasz, bo wszystkie zdradzają, tylko ty jesteś taka cwana. Ale on cię przyłapie i ci udowodni. (Nie ma w tym logiki, nie ma pytania, co niby ma się zmienić, jak już cię przyłapie, ale jest coś co mu to daje: przekierowanie uwagi. Z jego problemu, na wyimaginowany problem). Wszystko co alkohol spowodował i powoduje w jego życiu jest twoją winą (przeniesienie), wszystko co myśli o sobie przypisuje tobie (sama to intuicyjnie czujesz, to złożona forma przeniesienia).
Do tego dochodzą luki w pamięci. Z twojej perspektywy wygląda to jak robienie z ciebie wariatki. Z jego perspektywy to jest tak, jakbyś to ty mu coś wmawiała. On nie pamięta różnych sytuacji, więc w jego oczach często dzieją się rzeczy niezrozumiałe. Dla niego budząc dzieci mogłaś naprawdę być np. złośliwą idiotką, w jego pamięci mogła być tylko sytuacja w której powiedział, że je zawiezie.
To ważne, bo tu następuje sprzężenie zwrotne, rzeczywistość wydaje się potwierdzać, że jesteś wszystkim co najgorsze, zniszczyłaś mu życie, a teraz jeszcze robisz z niego wariata.
Lęk związany z ubytkami pamięci jest silny. Natomiast mózg uczy się sobie z nimi radzić wstawiając w luki przypadkowe fragmenty z przeszłości. Mózg tworzy w ten sposób alternatywną rzeczywistość, ale ona jest realna dla twojego męża. To dlatego masz poczucie, że on robi wariatkę z ciebie, a on, że ty robisz wariata z niego.
Często do obsesji i lęków dochodzi jeszcze poczucie bycia obserwowanym. Obejmuje to urojenia, że jest śledzony. Zwykle osobą, która rozmieszcza kamery i podsłuchy jest wedlug uzależnionego żona.
Stan przewlekłej obsesji i stale podsycanej nienawiści do żony może się skończyć nagłym niespodziewanym atakiem fizycznym. Czasem nie jest taki niespodziewany, uzależniony go planuje i wtedy zapowiadają go różne znaki (obcięcie lub próba obcięcia włosów żonie, stanie nad nią gdy śpi, nagła zmiana narracji na przykład na taką o świetlnej przyszłości, a nawet bycie przez parę dni miłym, ale tak, że żona jest przerażona). Wtedy należy uciekać. Czasem jednak kumulacja następuje w nagłym impulsie, takim jak najechanie samochodem, zepchniecie ze schodów, uderzenie czymś ciężkim lub ostrym, pobicie.
Predykatorem czyli znakiem, że może dojść do ataku jest także odczucie samej kobiety. Jesli czuje np. "on chce mnie zniszczyć", albo "on chce mnie skrzywdzic" jest, to kolejny bardzo ważny sygnał ostrzegawczy. Od 30 do 60 procent ofiar takich ataków szuka pomocy na dwa dni przed jego wystąpieniem. Zwykle bezskuteczne: policja nie ma podstaw do interwencji, gdy "nic się nie dzieje" (to nieprawda, jednak należy wiedzieć jak sprawę zgłosić), a otoczenie często uspokaja, mowi że przesadzasz, żebyś się wyciszyla i nie reagowala.

Wiem, że medialny obraz przemocy obejmuje wyłącznie sytuacje gdy on katuje latami, a potem dochodzi do przemocy z gatunku hard. Rzecz w tym że przemoc psychiczna może być latami jedyną formą przemocy. To jest to słynne gotowanie żaby, gdzie w coraz większej i nasilajacej się przemocy jej ofiara nadal się nie broni.

Jest jeszcze jedna rzecz ktora mnie w tym wszystkim fascynuje, a ktora jest ważna w relacji z uzależnionym. Osoby uzależnione w stanie czegoś co jest już w zasadzie psychozą i ktora mocno ujawnia się w życiu rodzinnym, potrafią równocześnie nadal funkcjonować w pracy i w formalnych relacjach pozornie a nawet faktycznie całkiem dobrze. To także czesto powoduje, że bliscy nie ufają sami sobie, bo to co widzą i czego doswiadczaja ze strony uzależnionego nie pokrywa się z tym co widzi otoczenie. Często tez dlatego nikt nie wierzy w relacje bliskich osoby uzależnionej. Przecież z tym mężczyzną jest wszystko w porządku, to niemożliwe, by robił takie rzeczy jak twierdzi żona. A może to ona go prowokuje?

Firletko, czy ty korzystasz z pomocy w poradni uzależnień? To właśnie tam dowiaduję się więcej o tym, czym jest nałóg, dlaczego mój mąż robi różne rzeczy, jak rozpoznać zagrożenie ze strony męża i jak go uniknąć. Dla bliskich osób uzależnionych wiedza to podstawa. Zaoszczędzisz mnóstwo czasu który teraz przeznaczana na zastanawianie się nad tym, czemu on to robi itd. A swoją energię bedziesz mogła skierować tam gdzie to potrzebne. Na wyjście z tej trudnej sytuacji razem z dziećmi.

Czytam też tak trochę między wierszami, że masz wyrzuty sumienia z powodu zmiany myślenia, na uratuję siebie, zamiast uratuję małżeństwo. Nie miej. Nie ma nic złego w twojej postawie. Na razie to ty i dzieci macie prawo znaleźć z daleka od krzywdzącego męża i ojca. Jak już bedziesz spokojniejsza i mocniejsza bedziesz mogła rozważać co dalej. Nie ma nic złego w tym, że teraz czujesz, że to moment gdy priorytetem jesteś ty. Nie pomożesz mężowi zostając w tej sytuacji jaka jest teraz. Masz w sobie siłę by się z tego wydostać.

Jeśli zastanawiasz się, czy twój mąż już taki zostanie, odpowiedź brzmi niekoniecznie. Uszkodzenia mózgu są trwale, ale mózg ma niewiarygodną zdolność kompensacji. Jeśli mąż się odtruje, wytrzezwieje i przejdzie trudny okres w którym będzie odczuwać głównie skutki odstawienia, zmiany na lepsze będą niemal natychmiastowe. Natomiast jedyną osobą ktora może spowodować że twój mąż podejmie leczenie jest twój mąż. Nie podejmuj prób interwencji czy rozmowy z mężem samodzielnie, ryzykujesz tylko atakiem agresji i jej nasileniem. To nie jest zły pomysł, ale dopiero wtedy, gdy jesteś oddzielona i bezpieczna, po przegadaniu z terapeutą uzależnień i przy wsparciu innych osób.

MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: MaryM » 08 wrz 2020, 17:32

tata999 pisze:
08 wrz 2020, 9:25

Co może dziecko chcieć przekazać takim zachowaniem?

Ile ma lat? Może już staje się mężczyzną?

Co masz na myśli pisząc, że wy przepracujecie, a nie on sam, Ty sama lub całą rodziną?

Przed kim lub czym chcesz uratować Wasze (jeśli ojciec jest znany) dziecko?
Dotarło do nastoletniego dziecka, że sytuacja poza normą będzie dość trwała. Tato żyje jak kawaler. Ma niewielki kontakt z dzieckiem, Wcześniej po prostu był w domu ale ...był. Dziecko czuje złość, gorycz. Wydawało u sie zawsze, że ma idealny świat. Czuje sie oszukany przez ojca. Ale i obwinia mnie- że byłam słaba, że pozwalałam się tak traktować, gdy mąż znęcał sie psychicznie nade mną by sprowokować wybuch. Wtedy mąż czuł się predysponowany do zdrad i porzucenia mnie. Wtedy niestety nie potrafiłam stawiać granic, czułam się winna, beznadziejna, nie dość dobra, nie dość jakaś.... i awanturowałam się, płakałam, prosiłam.... Teraz gdy tato przyjeżdża, jest zadowolony, wesoły, żartujący. Czuje się wolny i korzysta z niezobowiązujących uroków kowalskich /kowalskiej (?). Ja zachęcam do odrobienia lekcji, wypełniania obowiązków, nie pozwalam na dekadencję z komórką przez cały weekend. Mąż powiedział mi wprost, że ten kawałek wychowania go nie interesuje bo się wyprowadził. Ja odmawiam rzeczy materialnych, wcale nie najdroższych, które kiedyś chętnie kupowaliśmy. Po prostu razem mieliśmy większe moce...
Przepracujemy, bo tu dużo wspólnych rozmów potrzeba. Chyba budowania zaufania na nowo, nadwatlonego przez mężowską rewolucję.
A dziecko muszę uratować przed takimi wzorcami. Mąż ma ogromne problemy z akceptacją innych osób (mnie, moich rodziców, części mojej i swojej rodziny). Niestety powielił wzorzec relacji swoich rodziców, którzy wiele lat żyli w toksycznej relacji (jedno w swoim nowym świecie, obwiniało o wszystko drugie - usiłujące ratować co się da). Te same gesty, mimika, słowa... To jak choroba. Nie chce by moje dziecko hodowało taką wewnętrzną pustkę.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Caliope » 08 wrz 2020, 19:06

Ja to widzę inaczej, mój syn jest młodszy, ale miałam podobnie. On powielał zachowania męża bo uważał, że tata rządzi, a on jest przede mną i może mi rozkazywać i okazywać brak szacunku jak ojciec. Jak ja odzyskałam kontrolę nad moim życiem, odzyskałam szacunek dla siebie i moje relacje z synem zdrowieją, stawiam granice których już nie przekracza.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Ruta » 08 wrz 2020, 23:35

Firletko napisałam do ciebie długi post, który mi zjadło. Był o tym, co może powodować zachowanie twojego męża i jak może to wyglądać w kontekście uzależnienia. Pisała już wcześniej o tym Caliope.
Zrobiłam inaczej, napisałam o tym, czego dowiaduję się w mojej poradni i na mojej terapii współuzależnienia. Oraz od odniosłam to do moich doświadczeń z mężem. Jeśli cię to interesuje, zerknij w mój ostatni post z dzisiaj w moim wątku, może coś z tego pozwoli ci inaczej spojrzeć na sytuację i na to, co obecnie dzieje się z twoim mężem. Im więcej wiem o uzależnieniu, tym bardziej rozumiem co się dzieje, czego mogę się spodziewać, jak chronić się mądrze i jak nie wystawiać się na ryzyko.

MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: MaryM » 09 wrz 2020, 7:16

Caliope pisze:
08 wrz 2020, 19:06
Ja to widzę inaczej, mój syn jest młodszy, ale miałam podobnie. On powielał zachowania męża bo uważał, że tata rządzi, a on jest przede mną i może mi rozkazywać i okazywać brak szacunku jak ojciec. Jak ja odzyskałam kontrolę nad moim życiem, odzyskałam szacunek dla siebie i moje relacje z synem zdrowieją, stawiam granice których już nie przekracza.
Tak, ten wątek z ustalaniem hierarchii władzy tez jest istotny. Życie, w tym pracę mocno ogarniam ale to jeszcze za mało. Mam wrażenie, ze dziecko wchodzi na pozycję ojca, a zna ją jednak w krzywym zwierciadle naszego kryzysu.

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13301
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Nirwanna » 09 wrz 2020, 8:02

Ruta pisze:
08 wrz 2020, 23:35
Firletko napisałam do ciebie długi post, który mi zjadło. Był o tym, co może powodować zachowanie twojego męża i jak może to wyglądać w kontekście uzależnienia. Pisała już wcześniej o tym Caliope.
Zrobiłam inaczej, napisałam o tym, czego dowiaduję się w mojej poradni i na mojej terapii współuzależnienia. Oraz od odniosłam to do moich doświadczeń z mężem. Jeśli cię to interesuje, zerknij w mój ostatni post z dzisiaj w moim wątku, może coś z tego pozwoli ci inaczej spojrzeć na sytuację i na to, co obecnie dzieje się z twoim mężem. Im więcej wiem o uzależnieniu, tym bardziej rozumiem co się dzieje, czego mogę się spodziewać, jak chronić się mądrze i jak nie wystawiać się na ryzyko.
Ruto, Twój post wcześniejszy jest powyżej, zaakceptowany, chwilę potrzebowaliśmy się nad nim zastanowić.
Chcemy bowiem zwrócić uwagę na pewną drobną, ale istotną różnicę. Czym innym jest dzielenie się swoją wiedzą i doświadczeniem (zrobiłaś to w swoim wątku - super), a czym innym stanowcze twierdzenie na bazie własnego doświadczenia, że u innej osoby jest tak samo. Mówię o tym:
Ruta pisze:
08 wrz 2020, 11:03
Firletko,
te zachowania o których piszesz są efektem nałogu. Zarówno podejrzenia twojej niewierności, śledzenie ciebie, jak i te monologi na twój temat i to co nazywasz próbami robienia z ciebie wariatki.
Jakkolwiek pewne cechy, zachowania męża Firletki mogą być podobne, tożsame z zachowaniami Twojego męża, to mogą być też objawem nie nałogu, a choroby psychicznej, na którą alkohol tylko się nakłada. Można być też "pijanym" własnymi zafałszowanymi przekonaniami, które wsparte znikomymi barierami związanymi z moralnością, etyką - dają efekt skrajnej podłości.
Warto przypomnieć choćby "eksperyment więzienny" czy całą książkę Zimbardo "Efekt Lucyfera".
Warto też znać mechanizm każdego ludzkiego umysłu, polegający na ograniczaniu wydatków energetycznych, czyli maksymalnym stosowaniu uproszczeń w rozumieniu świata. I mieć świadomość, że nie jestem od tego wolna.

Nie wiemy, jak jest u męża Firletki.
Trochę opisałaś mechanizm u siebie w wątku. Mechanizm bardzo mi bliski. I nie mówię o schematach działania mózgu osoby uzależnionej, tylko o współuzależnieniu. W moim kryzysie też był etap, gdy waliło się wszystko po całości, a ja skupiałam się na tym, aby "pomóc mężowi", właśnie przez próbę dojścia, co nim kieruje, na bazie jakich zranień powstają jego obecne zachowania.... Poraniłam wtedy tylko siebie i parę osób dookoła.
Wydawało mi się wówczas, że "coś" robię, że ratuję małżeństwo, i miałam rację. Czyli - wydawało mi się. Zmanipulowałam w ten sposób samą siebie, że ratuję małżeństwo, gdy tymczasem chytrze tylnym wejściem ładowałam się od nowa we współuzależnienie.
Wiedza jest dobra. Jednak zdobywanie wiedzy, dające iluzję, że "coś" robię, a faktyczne nie robienie nic, aby ochronić siebie przed krzywdą - jest postawą współuzależnioną, czyli wtórną krzywdą, autokrzywdzeniem.
Przed tym bardzo przestrzegam.


Firletko, to czego doświadczasz - to jest przemoc. I na ten moment nie ma znaczenia, co jest jej źródłem. Przemocy mówimy stanowcze stop.
Krzywdziciela mam kochać. Krzywdzie mam mówić "stop" i stanowczo się przed nią bronić.
Bo samo z siebie nic się nie zmieni, a jeśli już - to na gorsze.
Pomodlę się o mądrość i odwagę dla Ciebie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Ruta » 09 wrz 2020, 11:36

Nirwanna pisze:
09 wrz 2020, 8:02

Ruto, Twój post wcześniejszy jest powyżej, zaakceptowany, chwilę potrzebowaliśmy się nad nim zastanowić.
Chcemy bowiem zwrócić uwagę na pewną drobną, ale istotną różnicę. Czym innym jest dzielenie się swoją wiedzą i doświadczeniem (zrobiłaś to w swoim wątku - super), a czym innym stanowcze twierdzenie na bazie własnego doświadczenia, że u innej osoby jest tak samo.
(...)
Nie wiemy, jak jest u męża Firletki.
Trochę opisałaś mechanizm u siebie w wątku. Mechanizm bardzo mi bliski. I nie mówię o schematach działania mózgu osoby uzależnionej, tylko o współuzależnieniu (...).

Firletko, to czego doświadczasz - to jest przemoc. I na ten moment nie ma znaczenia, co jest jej źródłem. Przemocy mówimy stanowcze stop.
Krzywdziciela mam kochać. Krzywdzie mam mówić "stop" i stanowczo się przed nią bronić.
Bo samo z siebie nic się nie zmieni, a jeśli już - to na gorsze.
Pomodlę się o mądrość i odwagę dla Ciebie.
Nirwanno, dziękuję Ci za zwrócenie mojej uwagi na niewłaściwy sposób w jaki nadal zdarza mi się pisać. Postaram się więcej uwagi przykładać do krytycznego czytania siebie przed publikacją każdego postu, aby nie dokładać pracy moderacji.

Firletko, przepraszam Cię za tak kategoryczne stwierdzenia w moim poście. Jest tak jak pisze Nirwanna, tak może być, ale wcale nie musi. Znaczenie ma przede wszystkim to, że doświadczasz przemocy i warto się zastanowić, jak powiedzieć krzywdzie Stop.
Czas w którym zaczęłam pracować nad tym, by wyjść poza sytuację przemocy w moim małżeństwie zaczął się z chwilą, gdy nazwałam dla siebie to, co się dzieje i gdy poczułam, że tego nie chcę. I dałam sobie prawo do wprowadzenia zmian. Żałuję, że na tej drodze byłam początkowo sama. Wsparcie jest bardzo ważne, daje nie tylko siłę, ale także rodzaj lustra, które pozwala ocenić to co planuję czy nawet to co myślę z innej perspektywy. I czasem pozwala się zatrzymać, a czasem zmienić kierunek.

Co do współuzależnienia: wciąż mam w sobie skłonność do wracania do starych schematów. Gdy piszę, mam okazję to w sobie dostrzegać, bardzo pomocne są także uwagi innych osób, często są one dla mnie właśnie lustrami. Ważne jest także dla mnie wsparcie ze strony terapeutki specjalizującej się w uzależnieniach i współuzależnieniach, która zna te mechanizmy i potrafi mądrze wspierać mnie w ich zmianie. Wiem, że takie zataczanie kół przez osoby współuzależnione, w tym przeze mnie, może brzmieć zniechęcająco i powodować zastanawianie się nad sensem podejmowania terapii w tym zakresie. Jednak robię także postępy. Moje koło związane z pomysłami ratowania męża toczy się obecnie już wyłącznie wewnątrz mnie, nie przekłada się już na moją relację z mężem, na działania podejmowane w emocjach, na nieudolne i chaotyczne próby ratowania męża. Mam też osobne koło wspoluzaleznienia związane z tym, co robię w swojej obronie i obronie dziecka. Obecnie działam w sposób bardziej wyważony i oparty na namyśle. Choć są wciąż takie momenty, gdy to emocje biorą we mnie górę.

To co chcę wyrazić, to że warto korzystać z terapii współuzależnienia i że choć nie daje ona natychmiastowych efektów, to jednak je przynosi. Pomaga także bardzo w odnajdywaniu i podejmowaniu racjonalnych działań, prowadzących do wyjścia z koła przemocy, ochrony siebie, dzieci.

Firletko, przyłączam się do modlitwy Nirwanny w twojej intencji.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Caliope » 09 wrz 2020, 11:45

Na szczęście każdy współuzależniony ma inaczej, każdy uzależniony inaczej reaguje na swój problem. Owszem są wspólne cechy, mechanizmy, ale każdy przypadek jest osobniczy i nie występuje to samo.

Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka » 01 paź 2020, 23:30

Dawno nie pisałam. Było różnie.... Myślałam, że się uodporniłam... Ale nie.... Dziś znowu mnie zgnoil...
Mój mąż nadal się nade mną znęca. Psychicznie. Manipuluje dziecmi, a ja nie potrafie nic z tym zrobić.
Chodzi za mną z telefonem i mnie nagrywa. Wymyśla niestworzone rzeczy. Jego chyba naprawdę opetal szatan.... Nagrywa mnie i podczas tych filmów tworzy jakieś teorie...
Myślałam, że dam radę....ale nie potrafię walczyć z tą jego podłością, wyzwiskami, nie dam rady udawać, że mnie to nie rusza.
Grzeszę, bo chciałabym żeby go nie było...

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13301
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Nirwanna » 02 paź 2020, 6:28

Firletko, przemocy, też tej psychicznej, mówimy stanowcze STOP.
Nikt za Ciebie tego nie zrobi. I "samo" też się nie zmieni.
Co się musi stać, abyś zaczęła stawiać granice? Gdy ty i/lub dzieci wylądujecie w szpitalu psychiatrycznym? Po próbie samobójczej na przykład?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: marylka » 02 paź 2020, 10:53

Firletka pisze:
01 paź 2020, 23:30
Dawno nie pisałam. Było różnie.... Myślałam, że się uodporniłam... Ale nie.... Dziś znowu mnie zgnoil...
Mój mąż nadal się nade mną znęca. Psychicznie. Manipuluje dziecmi, a ja nie potrafie nic z tym zrobić.
Chodzi za mną z telefonem i mnie nagrywa. Wymyśla niestworzone rzeczy. Jego chyba naprawdę opetal szatan.... Nagrywa mnie i podczas tych filmów tworzy jakieś teorie...
Myślałam, że dam radę....ale nie potrafię walczyć z tą jego podłością, wyzwiskami, nie dam rady udawać, że mnie to nie rusza.
Grzeszę, bo chciałabym żeby go nie było...
Też uważam że stałaś sie ofiara przemocy
Musisz zdac sobie z tego sprawe że tylko ty jestes w stanie sobie pomóc.
Bo jesli nie ma ofiary to i kata nie bedzie
I z tej roli ofiary powinnas jak najszybciej wyjsc
Zastanawialam sie co ja bym zrobila w tej sytuacji
Ja bym też zainstalowala kamery w domu. Z telefonu z długopisu - teraz sa takie możliwosci za male pieniadze. I kiedy on mnie nagrywa - to bym pod te kamery podchodzila.
Potem założyla mu niebieska kartę
Nagrania sa po to, bo to trudno iwierzyc co tam sie u was dzieje
Słowo przeciwko słowu.
A tu - dowód.
A niebieska karta, żeby wiedzial że wasz problem stal sie opublikowany. I już taki hojrak nie bedzie w czterech scianach kiedy bedzie wiedzial że po policje możesz zadzwonic
Czasem niestety takich trzeba siegnać środkow żeby przestał m myslec że jest bezkarny
I koniecznie poszukaj wsparcia - może to byc na poczatek tel zaufania
Ale to też rodzina czy przyjaciele. Chociaż w grupach wsparcia najwiecej wezmiesz dla siebie bo tam sa osoby ktore ci uwierza bo to samo przeżyły
W tzw. "normalnym świecie" ludzie nie sa w stanie pojać że moźe dotykac cie przemoc. Moga mowic że moźe przesadzasz itd
A m niewatpliwie nauczyl sie maskowac i z pewnoscia zaprzeczy że cie dręczy

Nie wlączalabym na ta chwile dzieci pomimo że one dużo widza i pewnie bylyby dobrymi świadkami.
Sprobuj sama działać - jestes madra kobieta i jestem pewna że sobie poradzisz - o ile zaczniesz dzialać
Pozdrawiam

Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka » 03 paź 2020, 8:28

Dziękuję, z tą ukryta kamera to dobry pomysł. Muszę przejrzeć internet i coś zamówić.
Tak to jest słowo przeciwko słowu.

To wszystko tak mocno boli... Zdrady fizyczne, wyzwiska, poniżanie....

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 42 gości