Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Nie wiem czy dałabym radę to dłużej wytrzymać, bo ledwo dawałam radę na lekach przeciwlękowych. On wymyślał coraz to nowe sposoby nękania mnie. Psycholog i kierownik duchowy uświadomili mi, że On miał w sobie oprócz narcyzmu też rys psychopatyczny. Także nie zdążyłam na nacieszyć się tym, że udało mi się od Niego odwiesić, bo niestety stałam się ofiarą a każdy mój sprzeciw wiązał się z kolejnymi konsekwencjami. Jego działania nie zatrzymywały się już nawet na dzieciach i one też doznały krzywdy.

Mój też krzywdzi dzieci, twierdząc, że ja to robię... Grozi, że mi je zabierze...
A nawet nie wie do jakiego lekarza chodzą, jaki mają nr szkoły...
Ostatnio zmieniony 29 cze 2020, 9:32 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Triste »

Firletka, ja bym postawiła granicę - jasną albo mąż się decyduje na budowanie wspólnie, szczerze i bez kłamstw albo droga wolna.
Nie można być tylko trochę mężem a trochę kochankiem. Ty akceptują to, mimowolnie ale jednak, to sobie robisz największą krzywdę.
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Triste, ale prosiłam go o to wiele razy. Oni nie chce się ode mnie wyprowadzić ani zerwać z nią kontaktu. Ja się nie wyprowadzę, dom formalnie jest na mnie, włożyłam w niego wszystkie swoje oszczędności, on grosze...niestety dom budowany w trakcie małżeństwa, więc teoretycznie jego jest połowa....
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Bławatek »

Firletko, ja jestem na początku drogi z tym forum, ciągle nie wiem jak traktować mojego męża, który odszedł i dąży do rozwodu. Ale widząc Twój ból z ostatnich dni postanowiłam napisać. Większość osób odpisujacych Ci ma duże doświadczenie w tych trudnych sprawach (niestety) i może warto ich posłuchać. Mi trudno dalej uwierzyć że mąż mój tak łatwo umiał przekreślić tyle wspólnych lat życia, nikt i nic do niego nie dociera, więc ja zastosowałam się do rad z forum aby się odciąć i zadbać o siebie. A jak na to wszystko reagują Wasze dzieci? Bo dla mnie osobiście kubłem zimnej wody było kilka sytuacji z moim synem np. gdy widział mnie załamaną, zapłakaną to wymyślal gry, zabawy, teatrzyki, robił dla mnie kanapki, ścielił mi łóżko a ma niecałe 9 lat. Cieszy mnie jego zaangażowanie i samodzielność, ale się wystraszyłam, że musiał tak szybko dorosnąć, więc się pozbierałam, mówię sobie codziennie, że w tej chwili z 'takim mężem' się nie dogadam, więc żyję tak jakby on gdzieś wyjechał lub zapadł na dziwną chorobę i nie ma z nim możliwości wspólnego życia teraz. Codziennie modlę się o jego nawrócenie i o to aby nas nie krzywdził swoim zachowaniem. A mój mąż jest typem egoistycznym a do tego też dobry manipulant. Musisz sobie odpowiedzieć czy dobrze z tymi wszystkimi sprawami, które teraz się dzieją dobrze się czujesz. Ja zaczęłam terapię aby dowiedzieć się co źle robiłam i dużo się dowiaduje - to co mi wytykal mąż jako niewłaściwe działanie moje okazuje się normalne, typowe, ale ja już mam z tyłu głowy że to było złe - nie, mąż miał w głowie swoją wizję mnie i małżeństwa, a że nie spełniłam jego oczekiwań to wg niego miał prawo odejść.

Myśl o sobie i dzieciach, bo na tą chwilę Twój mąż na pewno myśli głównie o sobie.

Mi w ciężkich chwilach żalu, zwątpienia oraz jak nie umiałam skupić się na modlitwie to pomagały konferencje ks. Dziewieckiego a ostatnio też śp. Ks Pawlukiewicza - nieraz zasypiałam ze słuchawkami na uszach, ale rano wstawałam pełna nadziei, że dam radę bo Bóg jest blisko mnie, ale ja też muszę być blisko niego.
Pozdrawiam 🙂
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Triste »

Firletka pisze: 29 cze 2020, 10:18 Triste, ale prosiłam go o to wiele razy. Oni nie chce się ode mnie wyprowadzić ani zerwać z nią kontaktu. Ja się nie wyprowadzę, dom formalnie jest na mnie, włożyłam w niego wszystkie swoje oszczędności, on grosze...niestety dom budowany w trakcie małżeństwa, więc teoretycznie jego jest połowa....
No właśnie.
On nie chce. A czego Ty chcesz ?
Ja ciebie oczywiście nie namawiam że masz męża wyrzucić z domu. Ale zastanów się się sama jak długo chcesz akceptować to co się teraz dzieje ?
Mąż wie że go nie wyrzucisz i brnie dalej w tą znajomość z drugą kobietą.
On jest dorosły i powinien brać odpowiedzialność za swoje czyny.
Moim zdaniem obecnie powinnaś postawić na siebie, na swoje dobro, zaopiekować się sobą i tylko sobą. Nie zważać na to czego mąż chce a czego nie chce.
Ja - będąc na Twoim miejscu dałabym mu jasny przekaz i wybór, albo życie ze mną albo odejdź do tej kobiety. Ale to ja a to musi być Twoja decyzja.
Zastanów się nad tym wszystkim. Z punktu widzenia prawa dom jest Twój, jemu się niestety (lub stety) połowa nie należy.
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Blawatku, też zasypiam ze słuchawkami na uszach słuchając konferencji lub piosenek religijnych. Mamy 2 dzieci. Niestety wiedzą, że tatuś ma kowalska. Słyszały nasze kłótnie (teraz staramy się przy nich tego nie robić, ale..przecież widzą co się dzieje) Córka ma 11 lat, syn 9. Córka slyszy w kłótni głównie ojca, który krzyczy i zarzuca mi wymyślanie i w to wierzy. Niestety obwinia mnie o sytuację w domu ("przecież tato mowi, ze nie jeździ do żadnej pani") Syn natomiast przychodzi i mówi"widziałem jak tato pokazał ci środkowy palec lub powiedział [.. ]. Mamo nie martw się) Wiem, że to jest straszne ze dzieci sa narażone na takie sceny w domu, ale on nie umie rozmawiać... Drze się na całą okolice...sytuacja trwa od lutego... Wcześniej wydawałoby się, że jesteśmy normalna rodzina... A teraz zachowania patologiczne.
Bardzo chciałabym się od tego odciąć, chyba nie potrafię...odciąć od męża...
Mój mąż robi dokładnie to samo co Twój z Tobą.... :( Wmawia mi, że moje zachowania są złe, jego dobre).. . Ja co prawda teraz nie chodzę na terapię (A wiem, że powinnam to zrobić. Byłam raz sama i 3 razy z mężem(w tym 2 online - niestety nic to nie dało),ale wiem, że ja zachowuje się impulsywnie ale nic w tym nienormalnego nie ma. Mam przyjaciółkę psychoterapeutka, która może nie jest obiektywna, ale tlumaczy mi zachowania i moje o męża. I niestety widzi w nich standard zdradzającego faceta z bardzo niskim poczuciem własnej wartości, zauroczonym o 10lat młodsza kochanka... Z tymże, on najprawdopodobniej miał takie cechy charakteru wcześniej, ja ich nie widziałam lub nie chciałam widzieć...
Blawatku, naprawdę widać ogrom mojego bolu? Ty to widzisz przez ekran, a mój mąż nie widzi tego mając mnie na wyciągnięcie ręki...
Teraz to chyba powinnam modlić się o dr ibra relacje z Bogiem, bo naprawdę niosac ten krzyż zdrady zaczynam wątpić... (to chyba słaba była moja wiara)...
Ostatnio zmieniony 29 cze 2020, 14:08 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Wycięto wulgaryzm
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Triste, ja go spakowałam i wystawiłam mu walizki. Co on zrobił? Rozrzucił ubrania po schodach, zrobił zdjęcia, że go wyrzucam z domu zawołał dzieci i pokazał jak mama wyrzuca ich tatusia na bruk, a on przecież nic nie zrobil... I... Pozbierał to i oznajmił i, że nie zamierza się stąd wyprowadzać, bo przecież ja chce go ograbić z jego własności... A on się nie da. Posunal się nawet do stwierdzenia, że ja to knulam przez lata. Wybudujemy dom i go wyrzucę...
Niestety, z punktu widzenia prawa nie zabezpieczyłam się, że mogę oszczędności są moje. Nie mamy rozdzielnisci majatkowej, więc dom jest nasz (choc na papierze mój). Niestety nie stać mnie, żeby machnąć na to ręka... W obecnej sytuacji nie wiem czy będę pracować... Za rok...
Kłapouszek
Posty: 90
Rejestracja: 03 gru 2019, 14:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Kłapouszek »

Firletko, nie chcę udzielać rad, ale na podstawie własnego doświadczenia uważam, że dobrze byłoby, gdybys postawiła mężowi granice. Twoja sytuacja przypomina w niektórych punktach moją. Nie chcę za dużo rozpisywać się w Twoim wątku, ale pokrótce opiszę. Ja o zdradzie męża dowiedziałam się w listopadzie podczas wyjazdu na 15 rocznicę znajomosci- przeczytałam ich miłosne SMS. Dałam mężowi szansę, ale wróciliśmy na stare tory, bo nie postawiłam mężowi ŻADNYCH granic. Pani na terapii kazała mężowi, aby zdecydował, czy wybiera żonę czy kochankę, bo nie można kogoś tak gnębić psychicznie niezdecydowaniem. Po trzech miesiącach niekontaktowania się z kowalską, wyczułam, ze coś znowu jest nie tak. Mąż zaprzeczał, ale znowu znalazłam ich miłosne SMS. Wtedy kazałam mu się wyprowadzić, mimo ze dom jest wspólny. Zrobił to bez zastanowienia. Podczas próby ratowania małżeństwa raz był miły, słodki, a innym razem potrafił mnie zwyzywać, upokorzyć, nie okazywał mi szacunku.
Obecnie nie jest z kowalską, mieszka poza domem, ale nie zabiega o to, by wrócić. Ja uczęszczam na terapię indywidualna i uczę się odwieszać od męża. Postawiłam twarde granice. Choć raz zgodziłam się na pozostanie męża na noc, to po miłych chwilach, na drugi dzień znowu zostałam zwyzywana. Więcej na to nie pozwolę.
Polecam z całego serca konferencje księdza Dziewieckiego o przysiędze małżeńskiej. Jest tam mowa właśnie o tym, że często w takich sytuacjach jesteśmy naiwni w naszej miłości do partnera.
Mój mąż, mimo ze z dała od domu, gdy przyjeżdża do dzieci lub pisze do mnie, nadal stosuje różne manipulacje, ale coraz częściej jest zaskoczony moimi reakcjami, bo dotychczas byłam dla niego jak otwarta księga, znał ją na pamięć. Teraz często zaskoczony jest tym, że nie reaguję tak, jak dotychczas. Ale to wynik twardej miłości i mojej pracy na sesjach.
Firletko, nie jest łatwo postawić granice mężowi, który dotychczas stał na piedestale, przynajmniej u mnie. U mnie zajęło to 8 miesięcy. Nadal niektóre zachowania ranią, ale teraz umiem sobie z tym poradzić. Nadal kocham męża, ale nie pozwolę już na brak szacunku. Mój mąż tez chciał mieć ciastko i zjeść ciastko, czyli mieć i żonę, i kochankę. Nie wiedział, kogo wybrać. Niby wybrał nas, ale za nią tęsknił, wybrał ją, ale wracał do nas. Obecnie jest sam, bardzo pogubiony, z problemem alkoholowym, wiecznie wymyślający kłamstwa, w które jeszcze wierzy. Modlę się za niego, ale nic więcej na ten moment nie mogę dla niego zrobić.
Pamietam w modlitwie Firletko.
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: JolantaElżbieta »

Triste pisze: 29 cze 2020, 10:56
Ja - będąc na Twoim miejscu dałabym mu jasny przekaz i wybór, albo życie ze mną albo odejdź do tej kobiety. Ale to ja a to musi być Twoja decyzja.
Ja powiedziałam mojemu mężowi, że nie chcę rozwodu, że możemy mieszkać osobno jakis czas skoro nie możemy się dogadać, ale umawiać się na randki i przeżyć jeszcze raz okres narzeczeński, ale musi być sam. Odmówił, powiedział, że jest w innej relacji, że w naszym życiu było wiele pięknych chwil, ale on to zamknął. Że chce spróbować, nie wie czy mu się uda, ale chce. Wstałam od stołu "negocjacyjnego" i powiedziałam, że w takim razie to wszystko co miałam mu do powiedzenia i ze ma zabrać swoje rzeczy. Pierwszy raz w życiu zrobił to o co go poprosiłam i poszedl sobie po 36 latach znajomości i 34 latach małżeństwa. W swoją stronę :-)
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Sarah »

Firletka pisze: 29 cze 2020, 10:18 Ja się nie wyprowadzę, dom formalnie jest na mnie, włożyłam w niego wszystkie swoje oszczędności, on grosze...niestety dom budowany w trakcie małżeństwa, więc teoretycznie jego jest połowa....
Firletka, jeżeli dom jest zbudowany na Twojej działce, to należy do Ciebie.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Avys »

Firletka,
Piszesz, że formalnie dom jest Twój. Kiedy powstał wpis w księdze wieczystej? Po ślubie i mieliście wspólność majątkową?
Gdyby kowalska Twojego Męża sama nie miała Męża to szansa, że odważyłby się na przyznanie się sam przed sobą, że to nie zupełnie nie fair zdradzać żonę i jeszcze pchać się jej do domu jak ona o tej zdradzie wie. Co innego jak nie wie- takich małżonków mających dwie pieczenie na jednym ogniu jest wiele.
Myślę też, że Twój Mąż nie jest pewny, że związek z kowalską będzie trwały bo ona ma męża i nie wyprowadzając się zabezpiecza się na ewentualność zostania na lodzie, żeby nie zostać samemu. A widziałaś się z mężem kowalskiej? Może jak tamtemu gościowi nie podoba się to (a nie powinno), że żona go zdradza to może oboje postawicie im granice, że albo zostają w domu z własnymi małżonkami a jak chcą zdradzać to niech się wyprowadzają (tzn. wynajmą jakieś mieszkanie etc.) Może takie spotkanie Waszej całej czwórki pomogłoby, aby oni odważyli się na prawdę nawet jak to jest zdradzanie.
Niestety myślę, że jak Twój Mąż będzie mieszkał z Tobą a Ty Mu będziesz robiła awantury o kochankę to może to przedłużać całą sprawę „zakazany owoc smakuje najbardziej”. Ale nie wiem bo może i to się skończy jak Mąż właśnie zostanie w domu z Tobą. Ciężko to przewidzieć.
Natomiast wydaje mi się, że warto posłuchać tutaj innych o stawianiu granic. Ja nie mam w wyprowadzkach doświadczenia, bo mój mąż natychmiast jak się dowiedziałam o kowalskiej to najpierw nie pojawiał się kilka dni w domu, a potem wpadł na chwilę, zabrał walizę z rzeczami i tyle go widzieliśmy. Na odchodne powiedział jeszcze mi i dzieciom :shock: że NIGDY nie wróci. Nie miałam na to żadnego wpływu, nawet nie chciał porozmawiać - wygłosił tylko monolog w którym stwierdził, że zachował się gorzej niż jego ojciec którego nienawidził.
Ja nie wiem czy miałabym wtedy siłę wyrzucić go z domu- myślę, że nie umiałabym wtedy postawić granicy. Po iluś miesiącach zaczęło do mnie docierać, że Jego wyprowadzka zaoszczędziła nam wiele „piekła w domu” a przez ostatnie dwa lata to cieszyłam się, że z nami nie mieszka, bo był już zupełnie innym człowiekiem. Zresztą nie widzę żadnego sensu mieszkania z Mężem, który mówi nie kocham cię, jestem szczęśliwy z kowalską - to jest katowanie się. A jak jest przemoc to już w ogóle nie ma o czym mówić. A u Ciebie się pojawia- to, że Mąż mówi, że zabierze Ci dziecko. O to się w ogóle nie bój bo nie ma żadnych szans na to. Mój Mąż też tak mnie straszył, ale prawnik powiedział mi, że to bzdury są. Zresztą jak się dobrze zastanowić to jak mąż się nie interesuje dziećmi to myślę, że mu wygodniej bez nich i to tylko blef aby nas zastraszyć.
lena101
Posty: 148
Rejestracja: 24 lut 2018, 22:28
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: lena101 »

Tak jak Triste pisze, decyzja należy do Ciebie. Ty znasz siebie, Ty znasz męża.Ty wiesz, w jakim jesteś stanie psychicznym.

Ja prawie 4 miesiące trwałam w takim chorym układzie tzn. w tygodniu wpadał, ogarniał sprawy domowe, a weekendy spędzał z nami, siedział, jadł, bawił się z dziećmi, tylko nie spał u nas. Nawet w niedzielę chodziliśmy razem do kościoła. Z perspektywy mogę Ci powiedzieć,że ja liczyłam,że zmieni swoją decyzję, a on ...mnie tylko asekurował,żebym nie zrobiła czegoś głupiego. Ten układ wyniszczał mnie, bo wiedziałam,że potem wracał do niej. Żyłam złudzeniami, cały czas liczyłam,że postawi na rodzinę, a on chciał zjeść jabłko i mieć jabłko. Myślę,że w ten sposób uspakajał tez swoje wyrzuty sumienia, bo pomagał mi. Nie wytrzymałam w Wielką Niedzielę, po pięknym kazaniu o zmartwychwstaniu rodziny, zapytałam go, czy zamierza zrezygnować z kowalskiej. Odpowiedział,że nie. Wtedy powiedziałam,żeby więcej do nas nie przyjeżdżał. Było mi bardzo ciężko, ale wtedy postawiłam na siebie. Postawiłam na rodzinę. Przecież ja cały czas dawałam mu przyzwolenie na takie działanie.

Nie było łatwo, beczałam cały czas, ledwo stałam na nogach, tysiące razy miałam telefon w ręku, aby do niego zadzwonić. Każdy dzień to był Mont Everest. Najpierw przetrwałam jeden dzień, potem tydzień, gdy nie zadzwoniłam do niego. To jest długi proces, trwa do dziś. Trzeba dać czas czasowi.

Podkreślam, z mojej perspektywy uważam,że wtedy dobrze zrobiłam. Myślę,że właśnie wtedy, kiedy powiedziałam,żeby nie przyjeżdżał, zaczęłam szanować siebie.

Niczego Ci nie sugeruję, bo każda historia mimo,że podobna, jest inna. Przemyśl, przemódl, przedyskutuj to.
Z Bożą pomocą dasz radę:)
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

Dziewczyny, mój mąż nie ma honoru. On się nie wyprowadzi. Nie raz mówiłam mu o tym, zawsze pada odpowiedź NIE. Jak pytam dlaczego to slysze płać moja połowę. On dobrze wie, że żadna jego połowa... i nie chce się wyprowadzić.
Niestety jestem po konsultacjach z prawnikiem, budowaliśmy dom w małżeństwie, co prawda na moje działce z darowizny (więc działka jest moja), ale reszta na pół (z tymże obydwoje wiemy, że pozostałe 3/4 kasy była moja... (no ale jakby wspolna, bo zarobiona w małżeństwie), do tego kredyt... Ech, szkoda gadać.
Właśnie problem jest w tym, że on się nie chce wyprowadzic.
Klapouszku, faktycznie bardzo duzoo mamy wspólnego w naszych historiach. I alkohol.... Mam nadzieję, że dojdę kiedyś do takiego momentu jak Ty-odwieszenia.

Ale zapytam Was jeszcze raz. Wiem, że to moje bardzo subiektywne zdanie, ale może ja... faktycznie robię z igly widły :
1.Luty odkrywam, że maz mnie oszukuje i jeździ do domu innej kobiety
2.on się nie przyznaje, jak mu pokazuje (mapy google - nie wylogował się z konta, a miał gpsa) przyznaje się że jeździ do koleżanki. Tylko koleżanki. Obiecuje zerwać kontaktu.
3.prawie 2 miesiące pozniej (kwiecień) okazuje się, że kontakt ma nadal intensywny. Wychodza kolejne kłamstwa (niby jedzie do pracy, a jest na urlopie - ona też)
4. Kontaktuję się z jej mężem. Generalnie jej mąż nie widzi problemu, bo żona powiedziała, że już zrywa kontakt
5. W międzyczasie dostaje anonimowy list z jego pracy z opisem poczynań męża (list wysłany w marcu, ja go odbieram w maju)
7. Mąż twierdzi, że anonim napisałam sobie sama
8. W kwietniu, w maju, w czerwcu rozmawiam z jego kolegami z pracy - relacje on-ona bez zmian.
9. On caly czas twierdzi, że ich nie ma(relacji)
10. Odkrywam bilingi - telefony są codzienne po kilka każdego dnia.
11. On dalej twierdzi, że z nią nie ma kontaktu innego niż sluzbowy.
12. Dzwonię dziś jak on jest w drodze do pracy - tel zajęty, na billingach widzę, że gadał z nią., on twierdzi, że z nikim.
13. Po raz kolejny proszę go, spokojnie o wyprowadzkę lub zerwanie kontaktów. Zostaje wyzwana od najgorszych (to przed chwilą). Teraz dostaje smsy, jaką to jestem zła, nie robie, zła żona, matka, kucharka synowa (a uwierzcie mi on mnie za taką naprawdę nigdy nie uważał, wręcz przeciwnie - przynajmniej mówił co innego).
14.caly czas twierdzi, że mnie nie zdradził fizycznie ani emocjonalnie (a na billingach codzienne rozmowy po kilkanaście minut)
15. A w święta oznajmia mi i dzieciom, że mnie od lat nie kochał... I nie kocha...
16. Jego tekst "nie wygonisz mnie z domu"... Takie własnie dostaje smsy na prośbę o wyprowadzkę....

Powiedzcie mi, a może takie relacje z kowalska są normalne. A ja się czepiam. Jej maz nie, a ja tak. Teściowa też twierdzi, że to normalne. W sumie to tulko teściowa, mąż kowalskiej i on sam tak twierdzą....
Firletka
Posty: 243
Rejestracja: 05 kwie 2020, 9:40
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Firletka »

JoannaElzbieta:po 34 latach małżeństwa??? Gdzie oni mają rozum?
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż mnie nie kocha... Moje małżeństwo to gruzy...

Post autor: Triste »

Firletko normalne jest życie w trójkącie ???? Jak szlaś do ślubu to z kim ? Z mężem ? Czy z mężem i kowalską ?? Nie daj sobie robić wody z mózgu !
ODPOWIEDZ