Napisałem niezbyt zrozumiale, więc wyjaśniam, że chodziło mi o powstrzymanie się przed jakąś czynnością zmierzającą do rozładowania napięcia seksualnego, a która byłaby aktem desperackim. Ruchów desperackich warto unikać moim zdaniem.
Tutaj też niezbyt klarownie się wyraziłem, więc wyjaśniam, że chodziło mi o to, ze w związku seks niekoniecznie układa się idealnie, nie ma gwarancji doznań lub współżycia tak często, jak się oczekuje. Przestrzegam przed zapatrywaniem się, że powrót męża/żona zapewni idealne życie seksualne. Moim zdaniem to nie jest tak, że gdybym miał(a) męża (żonę) tu obok siebie, to by było koncertowo. Fantazjowanie o idealnym stanie raczej nie pomoże, a wręcz uważam, że warto się tego wystrzegać.
Nino, czy nie ma sytuacji, w których chciałabyś powrotu małżonka nawet jeśli nie byłoby "lepiej i częściej" w sferze seksualnej? To nie jest pytanie retoryczne. Myślę, że odpowiedź nie jest oczywista lecz warto ją sobie przemyśleć.