Ukasz pisze: ↑09 lut 2020, 14:13
Jeżeli jednak trwa niezależnie od kolejnej fali uczuć, to raczej bym się z tego cieszył i szczególnie go wspierał w tych trudniejszych momentach. Ja to widzę tak, że on okazuje większą i dojrzalszą miłość właśnie wtedy, gdy wbrew swoim uczuciom jest przy Tobie, niż wtedy, gdy sobie na tej fali wygodnie płynie.
Przemyśl sobie te słowa, Ju... Kiedy mój mąż, raniący mnie różnymi słowami i zachowaniami, zapytany, na czym polega jego bycie fair wobec mnie, odpowiadał, że na tym, że po prostu trwa przy mnie: dostawałam szału. Jak to??? Mówi, że się wypaliło, że przy MNIE czuje się nieszczęśliwy, że coś go ode mnie odpycha...., a przy tym; trwa?! To ja dziękuję za takie trwanie. Za taką ofiarę męczeńską. Ja nie jestem jakaś czarownica, aby się przy mnie tak męczyć. Zasługuję na coś więcej: na miłość, szacunek, oddanie, zrozumienie....A nie na faceta, który milczy, zamyka się w sobie na całe tygodnie, jest wyobcowany, emocjonalnie nieobecny, odurzający się pracą... Nie chcę tak. Nie kochasz mnie? Męczysz się przy mnie? Wynocha!
I teraz mam... Mam męża, który wyprowadził się na amen.
I nie wiem o nim NIC, bo to co wiem, to NIC nie znaczy. To są tylko domysły i konfabulacje.
Ja już tu pisałam, że gdybym miała ten rozum, co teraz... To bym nie dała się porwać tak strasznie własnemu cierpieniu i poczuciu krzywdy, a spróbowała, mimo wszystko, posłuchać co mąż mówi, nawet jeśli jest to tak nieudolnie i tak raniąco wyartykułowane. Teraz duuuużo bym dała za taką szczerość. Za sam fakt, że mąż chce cokolwiek powiedzieć, nawet jeśli jest to tak nieprzyjemne.
A mam teraz górę lodową zamiast męża. Górę, która nie chce mieć ze mną nic do czynienia i jedynym komunikatem znaczącym i wypływającym z tej góry jest to, że według męża nie jesteśmy już ŻADNYM małżeństwem i jego zachowanie jest zgodne z jego dążeniem: do rozwodu.
Próbowałam dowiedzieć się o kowalską, bo przy jednym ze spotkań wydało się, że mnie zdradził. Ale jak się mu upsnęło, tak zaciął się na dobre w tym temacie, oświadczając jedynie, że dowiem się wszystkiego po rozwodzie...
U mnie już tylko cud, Boży cud może zmienić bieg wydarzeń. Ja już tylko modlitwa i praca nad sobą i to też z liczeniem się z tym, że tak jak praca nad sobą zmieni jakość mego życia na lepsze, tak nie zagwarantuje mi, że my się jeszcze zejdziemy....
Pomodlę się za ciebie w moich sycharowskich wymieniankach