Samotność w małżeństwie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Ruta »

Gaea,
W twoim poście jest kilka sprzecznych opisów. Rozumiem to tak, że rozważasz swoją sytuację i jak się z niej wydostać i piszesz z różnych wewnętrznych punktów widzenia.

Na ile zrozumiałam: twój mąż pije, szuka w domu awantury, i gdy nie reagujesz, szuka jej bardziej, niepokoi go także, że się odwiesiłaś i reaguje agresją, gdy się nim nie interesujesz.

Dla ciebie te jego zachowania są bardzo trudne, bo z jednej strony boli cię agresja, z drugiej wycofanie męża i brak jego zaangażowania i pomocy.

Jesteś też bardzo zmęczona tym co się dzieje w domu i chcesz uciec, bo cię to przerasta. Tak odczytuję prośbę do lekarza o wzięcie cię na oddział, oraz myśli o odejściu z tego świata.

Mogę się oczywiście mylić i niewłaściwie odczytywać to co napisałaś. Zakładając na chwilę, że przynajmniej ogólnie mój odczyt jest w miarę trafiony, to najpierw cię przytulam mocno. Sama żyłam z mężem w takim domowym piekiełku. Wiem jakie to trudne.

Mam kilka wskazówek, które pomogły mi uporządkować moją sytuację, pewnie część będzie ta sama co przed rokiem.

1. Alkohol i używki w twoim życiu. Skala emocji jest u ciebie bardzo silna. Zwykle alkohol znacząco tą skalę rozciąga. Myślałaś o całkowitej abstynencji?

2. Gdzieś tam jest w tym ileś twoich myśli o odejściu od męża i wiele obaw, jak choćby to, że dzieci na tym stracą. Oraz twoich niewyrażonych wprost obaw czy sobie dasz radę sama, a mieszkaniem, z finansami. Dasz sobie radę sama z finansami?

3. Izolacja od pijącego i raniącego męża to nie to samo co rozwód. Nie ma potrzeby widzenia sytuacji przez skrajności, albo męka z mężem, albo odejście i rozwód. Można się odizolować.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Nino »

Gaea, huśtawka, na jakiej się znajdujesz, przypomina mi moją.

Moją uwagę zwróciło natomiast to: piszesz, że dzieci są szczęśliwe w Waszej rodzinie i niczego się nie domyślają.

W takim razie, albo przejaskrawiasz obraz swojego nieszczęścia, bo w sumie nie jest najgorzej ( jako osoba wrażliwa/przewrażliwiona byc moze masz ku temu sklonnosc ), albo tworzysz z wysiłkiem wizerunek udanej rodziny, wszystko co niedobre tłumiąc i zagluszając w sobie.

Cieszę się, ze się juz tak mocno odwiesilas. W Waszym domu jest mniej awantur. Potrafisz w nie nie wchodzic. Potrafisz cieszyc sie czasem spedzanym z dziecmi. Leczysz sie. Masz fajną pracę. Swoje zycie zawodowe. Ze godzisz te wszystkie obowiazki. Brawo. To naprawde duze osiegniecia. Pokazują, ze panujesz nad swoim zyciem.

Pytanie natomiast jest takie: czy osoba odwieszona tak bardzo przejmuje się tym, co robi mąż ?

Rowniez sie odwieszam ( wciąż ) i doszlam do wniosku, ze czas skonczyc z przejmowaniem sie kazdym slowem i zachowaniem meza. Ze skoro sie tym nadal tak mocno przejmuję oraz ranią mnie jego slowa, to wcale nie jestem jeszcze odwieszona.

Ponad to: kiedy ranią Cię jego slowa? Mnie na przyklad wtedy, gdy....probuje sie na mężu ponownie uwiesic, a on mnie odrzuca. Boli jak diabli.

I pewnie, ze chcialabym otrzymywac od meza to wszystko, co powinnam otrzymywac. Otwartosc na moje potrzeby, zaangazowanie w relację, otoczenie poczuciem bezpieczenstwa...
No, kicha. Z jakiegos powodu nie chce/ nie potrafi / nie umie / ma swoje wizje i wyobrazenia : i proby sięgnięcia po to od niego w moim przypadku nierzadko konczą się porazką. ( moze robie to w niewlasciwy sposob, nie tym jezykiem milosci itd ).

Wierz mi, z ogromnym trudem, uczę się sama zaspokoic swoje potrzeby, wyciągając je najpierw na swiatlo dzienne, przygladając się im i nazywajac je.

Jak to się mówi: pracuję ze swoim wewnętrznym dzieckiem ;)

Przestaję też angażowac się w relację ( i spalać! ), w ktorej jest odmowa wzajemnosci.

Pozostaję otwarta na wspolprace i wytrwale pracuje nad sobą, jednoczesnie budzi sie we mnie coraz wieksza zgoda na nieznane.

Zgoda na wybory i decyzje męża rowniez te, ktore sa dla mnie trudne i bywaly nieakceptowalne.

Co zyskuję? Spokój.

Oczywiscie, ze zaliczam upadki. Chocby wczoraj. Sprowokowałam tzw. szczerą rozmowę, podczas której usłyszałam stary repertuar raniących tekstów. Cos, jakbym wzięla mlotek i postanowila pouderzac się nim po glowie.

Jeszcze dwa lata temu przeryczałabym cała noc z tego powodu. Teraz tez trochę sie nad sobą i swym losem pouzalałam, ale szczerze mowiac: to juz mi się za bardzo nie chcialo. Potem boli mnie glowa, mam migrene. Wyskoczylam zatem na fajke do sąsiadki ( sępię od niej w momentach wzburzenia ) i.....pogadalysmy, ale w sumie o [...]. Posmialysmy się. Z facetów! ( tak ogólnie ;).
Wracam, a slubny zrobil se poslanie w salonie. Jeszcze niedawno zlamaloby mi to serce, choc nie powiem: zakłuło.
Mowie mu: - Wez ty się zachowuj jak mąż. Sypialnię mamy do spania.

Spalismy razem, ale nad ranem znowu czmychnął. Jest obecnie w defensywie.

Co zrobisz? No, nic nie zrobisz, paniedzieju..

Trza się cieszyc tym co jest. Z samego cieszenia się, ze dzieci są zdrowe, mozna zrobic sobie dzien swiętowania i dziękczynienia, bo naprawde jest za co dziekowac, chocby w tym jednym wypadku.

Zycze Ci dalszego i owocnego odwieszania sie oraz mądrego rozeznawania, co i jak. I zacz.
Ostatnio zmieniony 28 paź 2021, 10:58 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: wiemy o czym ;-)
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

Caliope pisze: 27 paź 2021, 20:58 Szkoda, że nic nie zrobiłaś dla siebie przez ten czas, nie poszłaś po pomoc, może teraz jest czas na to by naprawdę o siebie zadbać. Zrób to dla dzieci, jeśli dla siebie jeszcze nie jesteś gotowa.
Uważam, że zrobiłam sporo. Poszłam do pracy, poświęcam dzieciom czas, dbam o siebie. Przykro jest, jasne ale staram się żyć jakoś i dziękować Bogu za to co mi daje każdego dnia. Wczoraj pisałam post w ogromnych emocjach. W momencie gdy chciałam postawić granice otrzymałam w odpowiedzi stos obelg.
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

dabo pisze: 27 paź 2021, 22:05 Dlaczego i poco ma byc maz nad zona zachwycony, poco ma sie zachwycac zona nad mezem??? Fakt ,jest milo,ale milo nie zawsze jest praktycznie.
Po moich perypetiach i rewolucji zyciowej pt. FORUM Sychar. Po bardzo ,bardzo drastycznych sytuacjach , knowaniu w tle forum mojej zony z innymi forumowiczami , udalo sie ze od wielu lat znowu od nowa jestesmy rodzina. Na innych zasadach ,ale RODZINĄ
P.S Jakis sylwester, czy cós sie planuje???
Ja nie oczekuję zachwytu ale minimum szacunku. Jestem meczona psychicznie a mam planować zabawy sylwestrowe, serio?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Nirwanna »

Gaea, dabo raczej miał na myśli sylwester pod kątem siebie, niż Ciebie, ale też ten sylwester mógł wybrzmieć w kontekście - że najcięższy kryzys można przepracować tak, aby mieć chęć na sylwestra we wspólnocie, i powtórkę tegoż.
To być może nie dla Ciebie na dziś, ale taką perspektywę warto mieć, i tego Ci życzę :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Nino »

Gaea, nie oczekuj szacunku.

Szanuj siebie i adekwatnie do tego, wyznaczaj swoje granice.

Dopiero z szacunku do siebie ( który miałam w zdruzgotaniu ), udaje mi się być asertywną. Nie walczącą i tłumaczącą się. Nie płaczącą i domagającą się. A taką, która mówi: sorry, ale to mi nie pasuje. Nie widzę tego w ten sposób. Moim pragnieniem jest, aby...

Polegam, gdy włączają się stare schematy. No i mała dziewczynka ;)

I właściwie co to znaczy: minimum szacunku?

Czy oczekujesz tez minimum miłości? Minimum uwagi? Minimum czułości?

Mam tez pytanie do moderacji. Szanuję językowy purytanizm tu obowiązyjący, ale wyrazenie: " rozmawialismy o d...pie maryni", jest wyrazeniem kolokwialnym, oddającym pewien koloryt językowy w danym kontekście. Nie jest obrazliwe ani wulgarne. Podobnie jak: " sra.....ący ptak", ktorego to wyrazenia uzylam w innym poscie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Nirwanna »

Nino, moderacja w takich przypadkach raczej zachęca do kreatywności językowej, żeby omijać pewne kolokwializmy będące na granicy wulgarności lub obraźliwości, i zastępować je czymś oddającym emocje, ale nie kojarzącym się z przysłowiową budką z piwem. Takie budowanie w sobie raczej piękna niż paździerza.
Moderacja zachęca i po prostu korzysta z nożyczek i sobie nawet "motyla noga" nie pomyśli ;-) więc tak generalnie - wszystko w wolności :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Caliope »

Gaea pisze: 28 paź 2021, 11:39
Caliope pisze: 27 paź 2021, 20:58 Szkoda, że nic nie zrobiłaś dla siebie przez ten czas, nie poszłaś po pomoc, może teraz jest czas na to by naprawdę o siebie zadbać. Zrób to dla dzieci, jeśli dla siebie jeszcze nie jesteś gotowa.
Uważam, że zrobiłam sporo. Poszłam do pracy, poświęcam dzieciom czas, dbam o siebie. Przykro jest, jasne ale staram się żyć jakoś i dziękować Bogu za to co mi daje każdego dnia. Wczoraj pisałam post w ogromnych emocjach. W momencie gdy chciałam postawić granice otrzymałam w odpowiedzi stos obelg.
A terapia? samo pójście do pracy, to jedno, drugie, to dać radę żeby poradzić sobie z obelgami męża, a z tym ci jest ogromnie ciężko . Twój mąż nadużywa alkoholu, dzieci to czują, czują jego irytację, agresję wobec Ciebie, one mogą za jakiś czas myśleć, że to ich wina. Jestem takim dzieckiem z rodziny gdzie ojciec pił, od początku było ciężko.
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

Nino pisze: 28 paź 2021, 10:17 Gaea, huśtawka, na jakiej się znajdujesz, przypomina mi moją.

Moją uwagę zwróciło natomiast to: piszesz, że dzieci są szczęśliwe w Waszej rodzinie i niczego się nie domyślają.

W takim razie, albo przejaskrawiasz obraz swojego nieszczęścia, bo w sumie nie jest najgorzej ( jako osoba wrażliwa/przewrażliwiona byc moze masz ku temu sklonnosc ), albo tworzysz z wysiłkiem wizerunek udanej rodziny, wszystko co niedobre tłumiąc i zagluszając w sobie
Bardziej to drugie. Dzieci wiedzą, że tata dużo pracuje, przywykly, fakt, że jak byliśmy w lepszych relacjach to pozartował z nimi, coś porozmawiał ale to takie ochłapy jego życzliwości. Ja je zabieram na wycieczki, czytam, maluje, pilnuje zajęć szkolno - przedszkolnych itp. Itd, są zadowolone i ja też, bo je uwielbiam. Są moja miłością i duma, a jego piątym kołem u wozu. Mówił, że nie jest w stanie znieść tych krzyków, jęków... I twierdzi, że ja zupełnie się nie nadaje do macierzyństwa więc powinnam była poprzestać na jednym dziecku. Co ciekawe jeszcze niedawno mówił do znajomych, że dzieci mają ze mną tak dobrze, bo robię wszystko by były szczęśliwe. Zanim poszłam do pracy i dopinalam sprawy związane z opieka nad dziećmi, organizująca pracy to się podśmiechiwal, "no zobaczymy jak sobie poradzisz". Okazało się, że sobie radzę. Do tego zarabiam niewiele mniej niż on więc to już totalnie uderzyło w jego ego.
Ruta pisze: 28 paź 2021, 7:56 2. Gdzieś tam jest w tym ileś twoich myśli o odejściu od męża i wiele obaw, jak choćby to, że dzieci na tym stracą. Oraz twoich niewyrażonych wprost obaw czy sobie dasz radę sama, a mieszkaniem, z finansami. Dasz sobie radę sama z finansami?

3. Izolacja od pijącego i raniącego męża to nie to samo co rozwód. Nie ma potrzeby widzenia sytuacji przez skrajności, albo męka z mężem, albo odejście i rozwód. Można się odizolować.
Ruta, mamy wspólny dom. Oboje na niego pracowaliśmy, tutaj dzieci czują się dobrze, mają przestrzeń, slowem dobre warunki. Tak naprawdę nie chciałabym się wyprowadzać. Zresztą mieszkam na wsi, tu mieszkań nie ma by wynająć/ kupić a na dom to mnie przecież nie stac.

Ja uważam, że są dwie opcje... Albo jest wściekly tym, że już nie błagam go o uwagę i tak po prostu sobie żyje I radzę. On natomiast odreagowuje pijąc, zaspokajajac sie w pojedynkę, co też zresztą wg niego jest lepsze ode mnie. Kolejna bzdura, bo jeszcze kilka miesięcy temu był zachwycony bliskością ze mną (chyba, ze kłamał).
W każdym razie myślę, że utkwil w marnym punkcie,tym bardziej, że jest daleko od Boga.
Albo faktycznie nagle przestał mnie kochać, z tym, że jak zaproponowałam rozejście się to odmówił.

Dzis jadąc do pracy myślalam sobie, że przecież chociażbym szedł ciemna dolina zła się nie ulęknę..
Mam przewagę nad złem, które mi funduje mąż, mam Boga na pierwszym miejscu. I wielu cudownych ludzi wokol siebie, których znam od lat i w sytuacji kryzysowej zawsze oferuja mi pomoc. Co ciekawe dzis mnie znajoma zaprosiła na sylwestera w góry 😅 a ona nic nie wie o mojej sytuacji rodzinnej. Tak, że ten sylwester moze jednak to nie głupi pomysł;)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Ruta »

Gaea, z opisu wygląda na to, że twój mąż ma solidny kryzys. Kryzysowcy nie są zbyt miłymi towarzyszami życia.
Jest jakaś szansa na odwilż w waszej relacji, spuszczenie z tonu?

Gratuluję pracy i super, że udało ci się pogodzić wszystkie sprzeczne obowiązki. Dzielna z ciebie dziewczyna. I dobrze zorganizowana. Jak dałaś radę z tym, to i inne sprawy z czasem poukładasz.
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

Ruta pisze: 28 paź 2021, 23:54 Gaea, z opisu wygląda na to, że twój mąż ma solidny kryzys. Kryzysowcy nie są zbyt miłymi towarzyszami życia.
Jest jakaś szansa na odwilż w waszej relacji, spuszczenie z tonu?

Gratuluję pracy i super, że udało ci się pogodzić wszystkie sprzeczne obowiązki. Dzielna z ciebie dziewczyna. I dobrze zorganizowana. Jak dałaś radę z tym, to i inne sprawy z czasem poukładasz.
Nie, nie poukładałam z czasem innych spraw... Nadal pije, udaje dobrą żonę i przez moment byłam kowalską wiedząc od początku, że to co robię jest obrzydliwe i nie robiąc tego dla zabawy, dla potrzeby emocji czy wrażeń ale dlatego by ktoś mnie pokochał, co również się nie udało. Nigdy nie wyjde na prostą...
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: JolantaElżbieta »

Konfucjusz powiedział, że siła człowieka nie polega na tym, że nie upada, ale na tym, że potrafi się podnieść. Życie jest pełne ciągłych upadków, nie da się inaczej, mniejszych, większych. Zależy od tego jaki cel sobie wyznaczamy. Ja po rozwodzie byłam zrozpaczona z powodu braku celów - dzieci dorosłe, ja na emeryturze. I pomyślałam sobie, a po co mi cele? Muszę nauczyć się żyć po nowemu. Nie wiem czy wyszłam na jakąś prostą. Jest w ogóle droga prosta cały czas? Gaeo, a co to znaczy według Ciebie wyjść na prostą? Czy masz jakiś ideał do którego dążysz? Ja każdego dnia walczę ze swomi słabościami. Ale staram się tego nie rozkminiać, wstaję i idę do przodu, nie wkurzam się już na siebie, niczego sobie nie udowadniam, nie obwiniam się za upadki. Widocznie taka moja uroda :-) Ja wiem, że każdy upadek boli, ale pamiętasz jak Jezus upadł pod ciężarem krzyża? Nie jęczał, nie rozpaczał, że Mu się nie uda. Wstał i szedł dalej :-) Wiem, że to nie jest dobre pocieszenie, ale jest pokazaniem jak mamy postępować w życiu :-)

I jeszcze jedno, naucz się sama siebie kochać i nie zabiegaj tak rozpaczliwie, żeby ktoś Cię pokochał. Ja tak miałam - cel mojego życia, żeby ktoś mnie kochał - ktoś czyli właściwie mąż. Uzmysłowiłam sobie, że to się nigdy nie stanie, wzięłam głębokie oddechy i już mi nie zależy :-) I wiesz? Da się bez tego żyć :-) Tak ładnie świeci słońce :-)
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: JolantaElżbieta »

Jest taka religijna piosenka: Autor tekstu: Stanisław Sierla, Utwór pochodzi z płyt: "Pieśni i piosenki religijne - KARAOKE" WDS SANDOMIERZ, wyk. Anna Pyć

https://www.youtube.com/watch?v=OSi70curXxg


1.Ciągle zaczynam od nowa, choć czasem w drodze upadam,
Wciąż jednak słyszę te słowa: "Kochać to znaczy powstawać".
Chciałem Ci w chwilach uniesień życie poświęcić bez reszty.
Spójrz, moje ręce są puste, stoję ubogi, ja grzesznik.
Przyjm jednak małość mą Panie, weź serce me jakie jest.

2.Jestem jak dziecko bezradny, póki mnie ktoś nie podniesie,
Znów wraca uśmiech na twarzy, gdy mnie Twa miłość rozgrzeszy.
Wiem, że wystarczy Ci Panie, dobra, choć słaba ma wola,
Z Tobą mój duch nie ustanie, z Tobą wszystkiemu podołam.
Szukam codziennie Twej twarzy, wracam w tę noc pod Twój dach.
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

JolantaElżbieta pisze: 21 sie 2023, 18:04 Konfucjusz powiedział, że siła człowieka nie polega na tym, że nie upada, ale na tym, że potrafi się podnieść. Życie jest pełne ciągłych upadków, nie da się inaczej, mniejszych, większych. Zależy od tego jaki cel sobie wyznaczamy. Ja po rozwodzie byłam zrozpaczona z powodu braku celów - dzieci dorosłe, ja na emeryturze. I pomyślałam sobie, a po co mi cele? Muszę nauczyć się żyć po nowemu. Nie wiem czy wyszłam na jakąś prostą. Jest w ogóle droga prosta cały czas? Gaeo, a co to znaczy według Ciebie wyjść na prostą? Czy masz jakiś ideał do którego dążysz? Ja każdego dnia walczę ze swomi słabościami. Ale staram się tego nie rozkminiać, wstaję i idę do przodu, nie wkurzam się już na siebie, niczego sobie nie udowadniam, nie obwiniam się za upadki. Widocznie taka moja uroda :-) Ja wiem, że każdy upadek boli, ale pamiętasz jak Jezus upadł pod ciężarem krzyża? Nie jęczał, nie rozpaczał, że Mu się nie uda. Wstał i szedł dalej :-) Wiem, że to nie jest dobre pocieszenie, ale jest pokazaniem jak mamy postępować w życiu :-)

I jeszcze jedno, naucz się sama siebie kochać i nie zabiegaj tak rozpaczliwie, żeby ktoś Cię pokochał. Ja tak miałam - cel mojego życia, żeby ktoś mnie kochał - ktoś czyli właściwie mąż. Uzmysłowiłam sobie, że to się nigdy nie stanie, wzięłam głębokie oddechy i już mi nie zależy :-) I wiesz? Da się bez tego żyć :-) Tak ładnie świeci słońce :-)
Bardzo Ci dziękuję... Próbuje jakoś się poskładać w całość.
ODPOWIEDZ