Samotność w małżeństwie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: tata999 »

Ruta pisze: 07 lut 2020, 0:48
tata999 pisze: 06 lut 2020, 9:49
Ruta pisze: 05 lut 2020, 23:42
Co do pozornych chwil rozluźnienia - znacznie lepsze są chwile prawdziwego rozluźnienia. Zamiast wieczoru z winem można zrobić mnóstwo innych wspaniałych rzeczy, które przynoszą zadowolenie i relaks i ulgę.
Intensywny spacer i dłuższy sen. Spotkanie ze znajomymi w kawiarni, w klubie, np. tanecznym, naukowym, kursie, na przedstawieniu, basenie, saunie itp.
Super relaks, ale dla mamy małych dzieci raczej mało dostępny... To pakiet po odchowaniu dzieci :lol:

Pakiet dla mamy i niekoniecznie na wieczory:
1. Miło spędzony czas z dzieckiem/dziećmi na tym co lubicie i co wam wszystkim sprawi przyjemność, to nie musi być coś ekstra, raczej właśnie zwyczajne, lubimy sobie zjeść razem kolację i przy tym pogadać, upiec ciasto wspólnie, urządzić turniej planszówek, poczytać na głos, poprzewalać się po dywanie, pojeździć na rowerach, popływać na basenie, porobić eksperymenty, pozastanawiać się nad różnymi "filozofiami", leżeć i wymyślać dziwne słowa, szykować sobie uczty czyli takie jedzonko pycha, oglądać filmiki o zwierzątkach na YT, uczestniczyć w mszy, pójść na spacer.
2. Ekstra sprawy - jakieś wyjścia typu trampoliny, muzeum, kino, przy większych okazjach jakaś restauracja w której nie zbankrutujemy i z nietypowym jedzeniem, pikniki, spacery w nieznane miejsca, wyprawy do lasu...
3. Sen i rozsądne jedzenie, ruch.
4. Spotkania z innymi rodzinami, z rodziną.
(...)
Piękne i bliskie mi to, co piszesz. Wiele bym dał, żeby móc tworzyć z dziećmi rodzinę i tak spędzać czas wychowując je.
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: JolantaElżbieta »

Bardzo ważne jest budowanie życia w sytuacji w jakiej się znaleźlismy po rozstaniu. W tym roku jak zapraszałam córkę na Wigilię, ona powiedziała: mamo, wiesz jakie święta zawsze dla nas były, nienawidzę ich. Ja na to: Myszko, pora zamknąć tamten czas i zacząć budować nowe wspomnienia, nabudować na to stare, żeby przykryć nasze niefajne życie, inaczej będziemy wciąz kisić się w tym starym. I ona powiedziała - wiesz, może masz rację:-) I zrobiłyśmy sobie cudną Wigilię - we dwie :-) I to jest nasze - nowe :-)
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

Spędzam czas z dziećmi owszem, z jednym młodszym dosłownie 24 godziny na dobę. Starsze jak tylko jest w domu to wręcz nie pozwala mi od siebie odejść i to też nie do końca jest dobre, mąż twierdzi, że nie umiem być stanowcza i ustalić jakiś granic by mieć chwilę dla siebie czy na zrobienie czegoś. Chodzi oczywiscie o starsze dziecko.
Ruta pisze: 07 lut 2020, 0:48 Na sauny i spotkania w kawiarni przyjdzie czas - co nie znaczy, że czasem mama nie może sobie pożyć jak dorosła... To także ładuje bateryjki, ale jeśli pojawia się uczucie że to sposób na ucieczkę od monotonii życia z dziećmi - to sygnał żeby zmienić życie z dziećmi, bo wcale nie musi być monotonne. Tylko trzeba odszukać radość - w zrobieniu śniadania, nastawieniu prania, w pocieszeniu malucha, opanowaniu dziecięcego dramatu, stworzeniu historii o wróżkach, czytaniu wierszyków...każda chwila w domu może być radością...
Wiesz mnie nawet nie brakuje jakichś tam spotkań w kawiarni, nie potrzebuję "odpocząć od dzieci", bo uwielbiam z nimi być mimo nieprzespanych nocy więc faktycznie jedyne co mnie wkurza to brak snu:-)

Nie umiem sobie znaleźć miejsca wieczorem, kiedy położę dzieci spać. Zawsze siadałam z mężem, coś oglądaliśmy, rozmawialiśmy a teraz jest taka pustka, samotność we dwójkę, nawet jak usiądę przy nim to mnie ostentacyjnie olewa patrząc w telefon, celowo, bo dobrze wie, że nie akceptuje takiego zachowania w towarzystwie... Nie chce wchodzić w jego głowę ale widzę po nim różne emocje naprzemiennie złość, smutek, żal... Momentami mam ochotę go przytulić a wręcz błagać o to, by do mnie wrócił a czasem mam ochotę krzyczeć na niego by w końcu przemówił, nie był jak góra lodowa. Nie wiem co robić, dać mu spokój a ile to będzie trwać skoro mam wrażenie, że z biegiem czasu jest coraz gorzej. Skupiam się na sobie i dzieciach to on jest jeszcze bardziej z boku, jeszcze bardziej się oddala... Całą noc dziś o tym myślę, jeszcze oka nie zmrużylam
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: nałóg »

Gaea pisze: 10 lut 2020, 4:06 Momentami mam ochotę go przytulić a wręcz błagać o to, by do mnie wrócił a czasem mam ochotę krzyczeć na niego by w końcu przemówił, nie był jak góra lodowa. Nie wiem co robić, dać mu spokój a ile to będzie trwać skoro mam wrażenie, że z biegiem czasu jest coraz gorzej. Skupiam się na sobie i dzieciach to on jest jeszcze bardziej z boku, jeszcze bardziej się oddala... Całą noc dziś o tym myślę, jeszcze oka nie zmrużylam
Gaea..... już Ci chyba pisałem :zmieniaj siebie (a nie otoczenie) a pod wpływem Twoich zmian ma szansę zmienić się tez i Twoje otoczenie, a już na pewno zmieni się postrzeganie tego otoczenia. To wymaga konsekwencji i czasu, lecz warto.
A Miłość i małżeństwo to permanentny proces i praca przy mierzeniu się codziennie z utratą własnych złudzeń i rozczarowań „tym drugim”czyli współmałżonkiem. Weekend trzeźwy?PD
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Nino »

Gaea, nie rób tego. Nie błagaj! A listę Zerty próbujesz? Mnie ona przychodzi z wielkim trudem, ale jestem przekonana, że ma sens.
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

Nino pisze: 10 lut 2020, 18:12 Gaea, nie rób tego. Nie błagaj! A listę Zerty próbujesz? Mnie ona przychodzi z wielkim trudem, ale jestem przekonana, że ma sens.
oczywiście! w takich chwilach jak dziś w nocy czytam ją ponownie.

Z tym błaganiem to może przesadziłam, po prostu muszę jakoś poinformować męża, że mam świadomość swoich błędów, czekam na niego i chcę byśmy znów byli razem. Nie chcę z siebie robić męczennicy i próbować brać go na litość, po prostu tym razem nie chcę przerzucać na niego odpowiedzialności za to jak wyglądają teraz nasze relacje, bo zazwyczaj obwiniałam go za całe zło świata. Bo takie milczenie może trwać w nieskończoność, a o ile ja próbuję nieudolnie tworzyć normalną atmosferę w domu, to on zachowuje się wobec mnie obojętnie. Nigdy nie uznawał pół środków, kiedyś jeszcze jako para postanowiliśmy się rozstać ale zostać w dobrych relacjach. Po kilku dniach powiedział mi, że on tak nie może. Po prostu musi się ode mnie odciąć, zapomnieć. Dla niego albo jesteśmy faktycznie razem albo nas nie ma i żyjemy jak współlokatorzy. Czasem po tygodniu, dwóch milczenia kiedy wreszcie zagaiłam rozmowę i zapytałam dlaczego się nie odzywa to mówił, że myślał, że ja już nie chcę z nim rozmawiać, że mam go już dość, kiedyś jakby do siebie powiedział po cichu, że jest beznadziejny. Może on myśli, że skoro zwyzywałam go ostatnio od nieudaczników przedstawiając przykłady wszystkich mężów dookoła stokroć lepszych od niego, to po prostu go już nie chcę, albo jest obrażony i mnie karze tą ciszą, nie mam pojęcia.
Coraz bardziej dostrzegam jak ja go przez te wszystkie lata traktowałam, jak bardzo chciałam go "ustawić" pod siebie i to w kwestiach mało istotnych. I on z biegiem lat coraz bardziej się zamyka, nigdy nie był wylewny, nigdy nie opowiadał mi górnolotnych dyrdymałów o tym jaka jestem cudowna i jak będzie nam się dobrze żyło, ale swoją postawą pokazywał mi jak bardzo mnie kocha, a i bywały rozmowy kiedy się otworzył i mówił o uczuciach. Teraz trudno uzyskać od niego nawet odpowiedź na prosto postawione pytanie.
nałóg pisze: 10 lut 2020, 13:12Weekend trzeźwy?
dzięki... i tak, i nie. W sobotę faktycznie piłam. I tutaj przypomniało mi się dlaczego piję w obecności męża, Ruta o tym pisała, nie wiem czy dobrze zacytuję:
Ruta pisze: 05 lut 2020, 23:42 (...) Sądziłam też, że jeśli napijemy się niewielkiej ilości alkoholu w domu, to lepsze, niż gdyby mąż miał się totalnie upić poza domem. Był to też sposób, aby mąż spędził ze mną czas, porozmawiał, otworzył się. Alkohol był przyjemny także dla mnie - bo przynosił uczucie relaksu.
Właśnie, my z mężem często godziliśmy się przy lampce wina... bo mąż się właśnie otworzył. I w weekendy zazwyczaj kiedy proponuje mi alkohol nigdy nie odmawiam, bo mam nadzieję na pojednanie. Tak też było w sobotę, z alkoholem, z godzeniem się już nie.
Wczoraj sama się zaskoczyłam, wstałam rano i postanowiłam sobie, że dziś nie piję i tak było, bez męczarni, bez żalu mąż siedział koło mnie pił piwo a ja po prostu oglądalam tv i było to poza mną. Dziś też mam w lodówce alkohol, który mu został i nie przyszło mi przez myśl go otwierać. Dało mi to odrobinkę nadziei na to, że może nie jestem jeszcze uzależniona i, że wybaczcie Wszyscy na forum ale się mylicie.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Ruta »

Gaea pisze: 10 lut 2020, 19:56
Nino pisze: 10 lut 2020, 18:12 Gaea, nie rób tego. Nie błagaj! A listę Zerty próbujesz? Mnie ona przychodzi z wielkim trudem, ale jestem przekonana, że ma sens.
oczywiście! w takich chwilach jak dziś w nocy czytam ją ponownie.

Z tym błaganiem to może przesadziłam, po prostu muszę jakoś poinformować męża, że mam świadomość swoich błędów, czekam na niego i chcę byśmy znów byli razem. Nie chcę z siebie robić męczennicy i próbować brać go na litość, po prostu tym razem nie chcę przerzucać na niego odpowiedzialności za to jak wyglądają teraz nasze relacje, bo zazwyczaj obwiniałam go za całe zło świata. Bo takie milczenie może trwać w nieskończoność, a o ile ja próbuję nieudolnie tworzyć normalną atmosferę w domu, to on zachowuje się wobec mnie obojętnie. Nigdy nie uznawał pół środków, kiedyś jeszcze jako para postanowiliśmy się rozstać ale zostać w dobrych relacjach. Po kilku dniach powiedział mi, że on tak nie może. Po prostu musi się ode mnie odciąć, zapomnieć. Dla niego albo jesteśmy faktycznie razem albo nas nie ma i żyjemy jak współlokatorzy. Czasem po tygodniu, dwóch milczenia kiedy wreszcie zagaiłam rozmowę i zapytałam dlaczego się nie odzywa to mówił, że myślał, że ja już nie chcę z nim rozmawiać, że mam go już dość, kiedyś jakby do siebie powiedział po cichu, że jest beznadziejny. Może on myśli, że skoro zwyzywałam go ostatnio od nieudaczników przedstawiając przykłady wszystkich mężów dookoła stokroć lepszych od niego, to po prostu go już nie chcę, albo jest obrażony i mnie karze tą ciszą, nie mam pojęcia.
Coraz bardziej dostrzegam jak ja go przez te wszystkie lata traktowałam, jak bardzo chciałam go "ustawić" pod siebie i to w kwestiach mało istotnych. I on z biegiem lat coraz bardziej się zamyka, nigdy nie był wylewny, nigdy nie opowiadał mi górnolotnych dyrdymałów o tym jaka jestem cudowna i jak będzie nam się dobrze żyło, ale swoją postawą pokazywał mi jak bardzo mnie kocha, a i bywały rozmowy kiedy się otworzył i mówił o uczuciach. Teraz trudno uzyskać od niego nawet odpowiedź na prosto postawione pytanie.
nałóg pisze: 10 lut 2020, 13:12Weekend trzeźwy?
dzięki... i tak, i nie. W sobotę faktycznie piłam. I tutaj przypomniało mi się dlaczego piję w obecności męża, Ruta o tym pisała, nie wiem czy dobrze zacytuję:
Ruta pisze: 05 lut 2020, 23:42 (...) Sądziłam też, że jeśli napijemy się niewielkiej ilości alkoholu w domu, to lepsze, niż gdyby mąż miał się totalnie upić poza domem. Był to też sposób, aby mąż spędził ze mną czas, porozmawiał, otworzył się. Alkohol był przyjemny także dla mnie - bo przynosił uczucie relaksu.
Właśnie, my z mężem często godziliśmy się przy lampce wina... bo mąż się właśnie otworzył. I w weekendy zazwyczaj kiedy proponuje mi alkohol nigdy nie odmawiam, bo mam nadzieję na pojednanie. Tak też było w sobotę, z alkoholem, z godzeniem się już nie.
Wczoraj sama się zaskoczyłam, wstałam rano i postanowiłam sobie, że dziś nie piję i tak było, bez męczarni, bez żalu mąż siedział koło mnie pił piwo a ja po prostu oglądalam tv i było to poza mną. Dziś też mam w lodówce alkohol, który mu został i nie przyszło mi przez myśl go otwierać. Dało mi to odrobinkę nadziei na to, że może nie jestem jeszcze uzależniona i, że wybaczcie Wszyscy na forum ale się mylicie.
Gaea, bardzo obawiałam się, że jestem uzależniona od alkoholu, bo go piłam i zdecydowanie przekraczając normy. Pomogło mi spotkanie z terapeutą. Stwierdziłam, że po co mam siedzieć i się zastanawiać, jak są specjaliści. Powiedziałam wtedy wprost ile piję i w jaki sposob, oraz że martwię się, bo mąż mówi mi, że jestem uzależniona od alkoholu.
Analiza tego po co piję i w jakich okolicznościach, co myślę o alkoholu, jak postrzegam picie, co uważam za normę, a co nie, pomogła mi zmienić swoje zachowanie. Jeśli zacznę pić lub tęsknić za piciem alkoholu zgłoszę się ponownie - zanim zacznę pić. Profilaktyka jest lepsza niż leczenie.
Rozumiem, że możesz mieć opór przed pójściem na grupę, ale indywidualne wizyty u terapeutów też są bezpłatne, jest cała sieć placówek, które taką pomoc oferują, a terminy są szybkie. Szkoda chyba troche czasu na myślenie i zamartwianie się, jak można szybko uzyskać i pomoc i diagnozę. Wsparcie terapeuty w odejściu od ryzykownego picia jest bardzo pomocne i w ogóle kontakt z terapeutą pomaga zawsze różne rzeczy sobie poukładać.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: s zona »

Gaea pisze: 10 lut 2020, 19:56

Czasem po tygodniu, dwóch milczenia kiedy wreszcie zagaiłam rozmowę i zapytałam dlaczego się nie odzywa to mówił, że myślał, że ja już nie chcę z nim rozmawiać, że mam go już dość, kiedyś jakby do siebie powiedział po cichu, że jest beznadziejny. Może on myśli, że skoro zwyzywałam go ostatnio od nieudaczników przedstawiając przykłady wszystkich mężów dookoła stokroć lepszych od niego, to po prostu go już nie chcę, albo jest obrażony i mnie karze tą ciszą, nie mam pojęcia.
Coraz bardziej dostrzegam jak ja go przez te wszystkie lata traktowałam, jak bardzo chciałam go "ustawić" pod siebie i to w kwestiach mało istotnych. I on z biegiem lat coraz bardziej się zamyka, nigdy nie był wylewny, nigdy nie opowiadał mi górnolotnych dyrdymałów o tym jaka jestem cudowna i jak będzie nam się dobrze żyło, ale swoją postawą pokazywał mi jak bardzo mnie kocha, a i bywały rozmowy kiedy się otworzył i mówił o uczuciach. Teraz trudno uzyskać od niego nawet odpowiedź na prosto postawione pytanie.


Dało mi to odrobinkę nadziei na to, że może nie jestem jeszcze uzależniona i, że wybaczcie Wszyscy na forum ale się mylicie.
Gaea, jesli pozwolisz zaczne od tego nieszczesnego uzaleznienia lub wspoluzaleznienia w moim przypadku ..
Wydaje mi sie, ze mam podobnie .. robie wszystko, zeby nie isc sprawdzic u zrodla na mitingu, czy jestem faktycznie wspoluzalezniona .. czy to tylko piwo,jak twierdzi moj maz i on panuje .. chodzi do pracy ... taryfa go nie przywozi etc ..
I co robie Nic ..A wystarczy tylko isc i osobiscie sie przekonac u zrodla ....
Pamietam, jak dochodzily mnie pogloski o tym, ze maz ma inne kobiety .. w sumie to tak zalezalo mi ,zeby udowodnic wszystkim ,ze sie myla ... wiec podeszlam do tego fachowo ..
Prawda byla gorzka ..

Odnosnie wczesniejszego cytatu , to wg mnie przegielas .. nazywac meza "ciamajda " i na dodatek , ze inni mezowie potrafia lepiej .. to prawie,jak kastracja chyba ... wydaje mi sie ,ze braklo intuicji ...
Zakladajac, ze jedna z 3 Potrzeb mezczyzny jest Docenienie.. to sama wpychasz meza lapy potencjalnej kowalskiej .. zeby poczul sie dowartosciowany ..
Co nie znaczy,ze to go usprawiedliwia .

Ale juz poszlo, teraz jak z tego wyjsc ..

Znasz jezyki milosci meza, czy to nie sa przyslugi .. jesli robi cos dla Ciebie w swoim jezyku wyraza milosc ?

ps wybacz, jesli za ostro, tak bez znieczulenia ...
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Nino »

Zono, ja nie doceniałam....:( A jak już mąż uzależnił się od pracy ( niezmiennie szuka w niej dowartościowania ), to już w ogóle...
Gaea, a na terapię małżeńską, to nie możecie się udać?
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: nałóg »

Gaea pisze: 10 lut 2020, 19:56 Może on myśli, że skoro zwyzywałam go ostatnio od nieudaczników przedstawiając przykłady wszystkich mężów dookoła stokroć lepszych od niego, to po prostu go już nie chcę, albo jest obrażony i mnie karze tą ciszą, nie mam pojęcia.
Coraz bardziej dostrzegam jak ja go przez te wszystkie lata traktowałam, jak bardzo chciałam go "ustawić" pod siebie i to w kwestiach mało istotnych.
a PO CO to zrobiłaś? co osiągnęłaś?
Napiszę Ci jako dojrzały mężczyzna, mocno odporny na to co zdarzało/zdarza się usłyszeć od otoczenia: w ogromnej większości my mężczyźni w jakiś tam sposób jesteśmy wrażliwi na to, jak nas postrzegają nasze żony, jak do nas i o nas mówią, jakim językiem. Przy tym język ciała jest nie mniej ważny jak ten werbalny. Nie wiem jak można bardzie poniżyć męża j niż poprzez "wyzywając go od nieudaczników i poprzez porównywanie z innymi mężami". Pewnie można mu bardziej dokopać jeszcze tylko że dzieci to nie są jego a on w łóżku jest do niczego a mężowie koleżanek to są zdecydowanie lepsi.
Gaea pisze: 10 lut 2020, 19:56 Czasem po tygodniu, dwóch milczenia kiedy wreszcie zagaiłam rozmowę i zapytałam dlaczego się nie odzywa to mówił, że myślał, że ja już nie chcę z nim rozmawiać, że mam go już dość, kiedyś jakby do siebie powiedział po cichu, że jest beznadziejny.
Dziwisz się że mając wrażliwego męża zadając mu ból emocjonalny karząc go "cichymi dniami" odrzuceniem kastrowałaś go i że on ucieka do swojego "pudełka"?
Gaea pisze: 10 lut 2020, 19:56 nigdy nie opowiadał mi górnolotnych dyrdymałów o tym jaka jestem cudowna i
no właśnie....DYRDYMAŁÓW ..... to wyobraź sobie jak byś się poczuła gdyby Twój mąż-mający zapewne sporo wad- 'wywalił " Ci jadąc porównaniami do zon kolegów jak to jesteś ....nie wiem....gruba, chuda, za niska, za wysoka, masz za wąskie biodra, za mały/za duży biust, nie ten kolor włosów........... a w ogóle to jesteś beznadziejną żona i matką......
Co czujesz?
Gaea pisze: 10 lut 2020, 19:56 ale swoją postawą pokazywał mi jak bardzo mnie kocha, a i bywały rozmowy kiedy się otworzył i mówił o uczuciach.
Dobrze że to widzisz już.... rozważ teraz jak mu powiedzieć że te inwektywy, te oceny to był efekt Twojego wzburzenia i nie panowania nad emocjami........że wcale tak nie myślisz i nie myślałaś....... może zaczniesz od jakiś małych,miłych gestów ...... uśmiech, pogłaskanie,przytulenie, zapytanie po jego powrocie z pracy :jak minął ci dzień w pracy......czy jest zmęczony...... czy głodny...... tylko nie za nachalnie...... nie wszystko na raz..... bo on może być takim komunikacyjnym niemowlakiem a niemowlaka nie karmi się schabowymi.

I to nie musi być "uniżanie się" wobec męża...... a droga do nawiązania w miarę poprawnej komunikacji .
Gaea pisze: 10 lut 2020, 19:56 śnie, my z mężem często godziliśmy się przy lampce wina... bo mąż się właśnie otworzył. I w weekendy zazwyczaj kiedy proponuje mi alkohol nigdy nie odmawiam, bo mam nadzieję na pojednanie. Tak też było w sobotę, z alkoholem, z godzeniem się już nie
no cóż.... każdy pretekst jest dobry by się napić.....a z tym godzeniem po alkoholu to dość popularny sposób...... najpierw alkohol a potem seks.
Gaea pisze: 10 lut 2020, 19:56 Wczoraj sama się zaskoczyłam, wstałam rano i postanowiłam sobie, że dziś nie piję i tak było, bez męczarni, bez żalu mąż siedział koło mnie pił piwo a ja po prostu oglądalam tv i było to poza mną. Dziś też mam w lodówce alkohol, który mu został i nie przyszło mi przez myśl go otwierać.
Gaeo...... obym si emylił...lecz ktoś kto nie ma problemu z alkoholem nie postanawia zaraz po wstaniu że dziś nie pije....a ten alkohol w lodówce jeszcze stoi? a Ty zaglądasz do lodówki i sprawdzasz czy stoi?
Gaea pisze: 10 lut 2020, 19:56 . Dało mi to odrobinkę nadziei na to, że może nie jestem jeszcze uzależniona i, że wybaczcie Wszyscy na forum ale się mylicie.
hhhiiiiiiii wiesz??? oby forumowicze się mylili ...... choć nie sądzę.
PD
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

s zona pisze: 10 lut 2020, 21:20 robie wszystko, zeby nie isc sprawdzic u zrodla na mitingu, czy jestem faktycznie wspoluzalezniona .
A dlaczego nie idziesz? Wstydzisz się czy uważasz, że jednak problem (jeszcze) Cię nie dotyczy?
s zona pisze: 10 lut 2020, 21:20 Odnosnie wczesniejszego cytatu , to wg mnie przegielas .. nazywac meza "ciamajda " i na dodatek , ze inni mezowie potrafia lepiej .. to prawie,jak kastracja chyba ... wydaje mi sie ,ze braklo intuicji ...
Zakladajac, ze jedna z 3 Potrzeb mezczyzny jest Docenienie.. to sama wpychasz meza lapy potencjalnej kowalskiej .. zeby poczul sie dowartosciowany ..
Chodzi mi po głowie cały czas to, co napisałaś. Nigdy nie brałam pod uwagę tego, że mąż może się rozglądać za innymi. On po prostu był zawsze zachwycony mną w sensie i fizycznym, i osobowościowym, co mnie niesamowicie dowartościowało jako młodą dziewczynę, która nigdy adoratorów nie miała. A sama piszesz, że nie mogłaś uwierzyć, że w życiu Twojego męża są inne kobiety. Mojego męża o to na razie nie podejrzewam, choć tak jak pisałam była już sytuacja, która dała mi do myślenia, parę razy też komentował wygląd innych kobiet (które znam, np. moja koleżanka) przy mnie, myślę, że nie robił tego złośliwie, po prostu nieświadomie popełnił faux pas... Chyba za bardzo byłam pewna siebie.
Język miłości... dla mojego męża bardzo ważna jest bliskość ale taka nie na pokaz, nie chodzi o trzymanie się za ręce, prawienie komplementów przy ludziach, taka bliskość tylko dla nas a i oczywiście seks, ale kiedy ze sobą nie rozmawiamy, pokłócimy się to nigdy się do mnie nie zbliży, dla niego to idzie w parze uczucia i seks, myślę, że tak właśnie powinno być. Tak jak pisałam wyżej, nie akceptuje pół środków, na zasadzie "jesteśmy pokłóceni ale przecież przespać się możemy", nie, on w tym jest konsekwentny.

Druga sprawa to przysługi, może dlatego boli go to jak mówię, że nie pomaga mi przy dzieciach, że się nimi nie interesuje, że ciągle na nie narzeka.
Nino pisze: 11 lut 2020, 7:53 Gaea, a na terapię małżeńską, to nie możecie się udać?
Byliśmy kilka razy ale samoistnie się posypało, a to któreś nie mogło wziąć urlopu a to wydawało nam się, że to jest bez sensu, a to zmieniali termin.
nałóg pisze: 11 lut 2020, 9:31 Gaea pisze: ↑10 lut 2020, 19:56
Może on myśli, że skoro zwyzywałam go ostatnio od nieudaczników przedstawiając przykłady wszystkich mężów dookoła stokroć lepszych od niego, to po prostu go już nie chcę, albo jest obrażony i mnie karze tą ciszą, nie mam pojęcia.
Coraz bardziej dostrzegam jak ja go przez te wszystkie lata traktowałam, jak bardzo chciałam go "ustawić" pod siebie i to w kwestiach mało istotnych.
a PO CO to zrobiłaś? co osiągnęłaś?
Nie wiem po co, żeby się odegrać? żeby wycisnąć z niego choć jedno słowo? żeby próbować go uświadomić? a może dlatego, że nie kontroluję emocji, zresztą leczyłam się na nerwicę, może muszę do tego wrócić.
nałóg pisze: 11 lut 2020, 9:31 Dziwisz się że mając wrażliwego męża zadając mu ból emocjonalny karząc go "cichymi dniami" odrzuceniem kastrowałaś go i że on ucieka do swojego "pudełka"?
a napisałam, że mnie to dziwi?
nałóg pisze: 11 lut 2020, 9:31 no właśnie....DYRDYMAŁÓW ..... to wyobraź sobie jak byś się poczuła gdyby Twój mąż-mający zapewne sporo wad- 'wywalił " Ci jadąc porównaniami do zon kolegów jak to jesteś ....nie wiem....gruba, chuda, za niska, za wysoka, masz za wąskie biodra, za mały/za duży biust, nie ten kolor włosów........... a w ogóle to jesteś beznadziejną żona i matką......
Co czujesz?
Wyglądu się nigdy nie czepiał a jeśli chodzi o ostatnie zdanie to jakby lekko skorygować to tak, słyszałam to. Nie wiem kto pierwszy zaczął, to już nie istotne.
nałóg pisze: 11 lut 2020, 9:31 no cóż.... każdy pretekst jest dobry by się napić.....a z tym godzeniem po alkoholu to dość popularny sposób...... najpierw alkohol a potem seks.
abstrahując już od mojej niepewnej sytuacji z piciem to dla zdrowego człowieka lampa wina do seksu to chyba nie przestępstwo
nałóg pisze: 11 lut 2020, 9:31 Dobrze że to widzisz już.... rozważ teraz jak mu powiedzieć że te inwektywy, te oceny to był efekt Twojego wzburzenia i nie panowania nad emocjami........że wcale tak nie myślisz i nie myślałaś....... może zaczniesz od jakiś małych,miłych gestów ...... uśmiech, pogłaskanie,przytulenie, zapytanie po jego powrocie z pracy :jak minął ci dzień w pracy......czy jest zmęczony...... czy głodny...... tylko nie za nachalnie...... nie wszystko na raz..... bo on może być takim komunikacyjnym niemowlakiem a niemowlaka nie karmi się schabowymi.
To, że tak nie myślałam, że jednak jest fajny tylko tak mi się wyrwało, że jest do niczego... to już nie przejdzie, on już to słyszał i ma tego dość. Myślę, że te gesty bardziej wchodzą w grę, które zaczęłam już wdrażać kilka dni temu w życie.
nałóg pisze: 11 lut 2020, 9:31
Gaeo...... obym si emylił...lecz ktoś kto nie ma problemu z alkoholem nie postanawia zaraz po wstaniu że dziś nie pije....a ten alkohol w lodówce jeszcze stoi? a Ty zaglądasz do lodówki i sprawdzasz czy stoi?
Gaea pisze: ↑10 lut 2020, 19:56
. Dało mi to odrobinkę nadziei na to, że może nie jestem jeszcze uzależniona i, że wybaczcie Wszyscy na forum ale się mylicie.
hhhiiiiiiii wiesz??? oby forumowicze się mylili ...... choć nie sądzę.
Nie wiem, nie znam się. W teście jak się nie mylę było pytanie czy postanawiałeś już sobie nie pić a jednak wypiłeś, coś w ten deseń. No więc ja postanowiłam, nie wypiłam ani w niedzielę ani wczoraj ani dziś (jeszcze). Nie zaglądam do lodówki.

A mnie jedno ciekawi, skoro w mądrych książkach i artykułach wszędzie jest napisane, że alkoholizm to choroba jak wszystkie inny itp. to rozumiem, że skoro Wy tutaj wszyscy na forum ją tak łatwo diagnozujecie u mnie, to może na wykrycie innych chorób też mogę liczyć jak podam objawy?
Gaea
Posty: 68
Rejestracja: 28 sty 2020, 9:17
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Gaea »

Przepraszam za to ostatnie, chyba za bardzo mnie poniosło.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: marylka »

Gaea pisze: 11 lut 2020, 10:55 A mnie jedno ciekawi, skoro w mądrych książkach i artykułach wszędzie jest napisane, że alkoholizm to choroba jak wszystkie inny itp. to rozumiem, że skoro Wy tutaj wszyscy na forum ją tak łatwo diagnozujecie u mnie, to może na wykrycie innych chorób też mogę liczyć jak podam objawy?
Jeżeli czytasz z uwaga to dostrzeżesz, że podajesz swoje objawy a tu życzliwi Tobie forumowicze proponuja Ci specjaliste do ktorego powinnas sie udac z tymi objawami
Mysle że warto docenic troske innych o Ciebie
A z objawami zrobisz co chcesz.
Jestes przecież wolnym człowiekiem
Pozdrawiam
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: nałóg »

Gaea pisze: 11 lut 2020, 10:55 A mnie jedno ciekawi, skoro w mądrych książkach i artykułach wszędzie jest napisane, że alkoholizm to choroba jak wszystkie inny itp. to rozumiem, że skoro Wy tutaj wszyscy na forum ją tak łatwo diagnozujecie u mnie, to może na wykrycie innych chorób też mogę liczyć jak podam objawy?
Gaea pisze: 11 lut 2020, 10:58 Przepraszam za to ostatnie, chyba za bardzo mnie poniosło.
Gaea, a wiesz że najbardziej przeszkadza nam w innych to z czym sami mamy problem? często głęboko skrywany.....często nie do końca uświadomiony.
A alkoholizm jako choroba został wpisany na listę WHO chyba w 1956 roku.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Samotność w małżeństwie

Post autor: Nino »

Gaea pisze: 11 lut 2020, 10:55 Chodzi mi po głowie cały czas to, co napisałaś. Nigdy nie brałam pod uwagę tego, że mąż może się rozglądać za innymi. On po prostu był zawsze zachwycony mną w sensie i fizycznym, i osobowościowym, co mnie niesamowicie dowartościowało jako młodą dziewczynę, która nigdy adoratorów nie miała.
Gaea, mój mąż też był mną zachwycony w sensie fizycznym i osobowościowym. Również nie przyszłoby mi do głowy, że zdradzi. I zdradził. Dość szybko. Kilka lat po ślubie. I jak na ten typ osobowości przystało, bardzo, ale to bardzo potrafił zdradę ukryć, w czym zresztą pomagała mu moja bezgraniczna naiwność.
Sygnały, że może tak postąpić też były. Nawet w narzeczeństwie. I... ignorowałam je.
Mój mąż powiedział mi, że zdradzał, ponieważ źle było mu ze mną. I jedno z jego słynnych powtórzeń: "Nie czuję się przy Tobie szczęśliwy".
Było to dla mnie nie do przyjęcia. Cios w samo serce.
Nie rozumiałam. Jak to?
Ano, tak to.
I było też z mojej strony ciosanie kołków, naginanie pod swój wizerunek, braki w komunikacji, NIEDOCENIANIE, bardzo złe słowa, porównywanie....
Kiedy byłam w Twoich latach, mocno przeginałam wobec niego.
Oczywiście, to nie usprawiedliwia zdrad.
My naszych zdrad w ogóle nie przepracowaliśmy ( niestety, i ja się w ten sposób emocjonalnie ratowałam ).
Ja się ocknęłam. I to nie u progu wieku średniego, ze strachu, ze się sama zestarzeję. Ocknęłam się wcześniej.
Mąż, przeciwnie. Cudzołóstwo traktuje chyba jak tabletkę przeciwbólową....

Ostatnie nasze topnięcie: totalne przegięcie męża. Nawet dzieci, które przeżyły z nami całe życie i nigdy nie uważały, że wina jest wyłącznie po jednej ze stron, stwierdziły, że ostatnie, mające miejsce w maju ubiegłego roku, porzucenie rodziny przez ojca jest kompletnie z czapy.

No i popłynął mój jeszcze nie 50-latek w swój światek. Nigdy nie wyglądał tak korzystnie, jak obecnie. Coś w tym jest, że wiek przydaje mężczyznom urody. Żony, w swoim mniemaniu nie ma, z dorosłymi dziećmi zerwał kontakt, pracuje jak chce, ile chce i wreszcie nikt się o to nie czepia ( jest pracoholikiem ). Obrączki nie nosi. Ostatni mignęło mi jego zdjęcie w mediach społecznościowych. Zupełnie przez przypadek ( nie tropiłam go ). Jaki men!! Foto zrobione w auturażu lasu, on: jaki męski, testosteron aż kipi. A ta siwizna tylko dodaje mu blasku... I te oczy. Takie tajemnicze. I tylko ja wiem, i nasze dzieci, co kryje się pod maską tego człowieka. Jaka jest jego historia, przynajmniej ta, związana z nami.

Walcz o swoje małżeństwo, ale mądrze. Bo u mnie już tylko czekać na Boży CUD. I jeszcze czekać nie czekając.... Trudne jak diabli.
ODPOWIEDZ