Unieważnić czy ratować?...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: marylka »

Chryzantema pisze: 18 sty 2020, 21:50
Tak, on jest uzależniony od masturbacji i pornografii od wielu lat. Próbował się z tego wyrwać, ale nie potrafił. W ten sposób zaspokajał swój popęd seksualny przez te wszystkie lata. Fizycznie pierwszy raz zdradził mnie z kowalską. Mam pewność. Strasznie boli mnie fakt, że z nią potrafił to robić, a ze mną nie chce o tym słyszeć... :? Mówi, że obudziłam się po tylu latach i wymagam od niego rzeczy niemożliwych, co nie do końca jest prawdą... :?
Czesto uzależnienie od pornografii i masturbacji konczy sie impotencja. Narzad zwyczajnie nie wytrzymuje stalej stymulacji
Leczenie jest po stronie meża
To, że obwinia Cie że za pozno, że dlugie czy zbyt krotkie narzeczenstwo itp to typowe wyparcie i obarczanie wina drugiego - to zachowanie typowe dla uzależnionego
No ja nie mam dobrych wieści - jeżeli on sam nie zacznie sie leczyc - nie ruszycie
On ma spaczony obraz kobiety, ciala kobiety i calej seksualnej rzeczywistosci.
Z kowalska może współżyc ale zobaczysz - wkrotce nie bedzie mógł. Kwestia podniet, ktorych uzależniony szuka znajduje a potem przestaja mu wystarczac i szukaja nowych. Na koniec cala wina obarczy kowalska
Zdrowienie - do tego dojdzie wśrod facetow - nie przy Tobie
Nie dawaj sie wpuszczac w poczucie winy - że za dlugo czekałaś. Bo czy czekalabys czy nie - to uzależniony człowiek i tak brnalby dalej w nałóg.
Prosze posluchaj ks. Dziewieckiego - nie znam lepszego przykladu kazan dla najbliższych osob uzależnionych - jak maja postepowac
Myslalaś o s-anon?
Myśle że znalazlabys tam oparcie i zrozuminie
Pozdrawiam
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: mare1966 »

marylka pisze: 20 sty 2020, 14:04 On ma spaczony obraz kobiety, ciala kobiety i calej seksualnej rzeczywistosci.
Z kowalska może współżyc ale zobaczysz - wkrotce nie bedzie mógł. Kwestia podniet, ktorych uzależniony szuka znajduje a potem przestaja mu wystarczac i szukaja nowych. Na koniec cala wina obarczy kowalska .
Moim zdaniem dość ryzykowne proroctwo .


Ja widzę jako zasadniczy problem brak uczucia do autorki ,
a problem seksualny jako pochodną pierwszego .
Jak wynika z opisu , z "kowalską" problem niechęci nie występuje .
Prędzej bym się więc spodziewam "ozdrowienia" niż niemocy .

Oczywiście , utrwalone solowe zachowania seksualne , nie pomagają
w realnym pożyciu , ale z drugiej strony
to jak udawanie Małysza na ekranie do skakania na prawdziwej skoczni .
Kwestia przestawienia .

P.s.
Ostanio widzę taką tendencję na forum leczenia
każdego napotkanego faceta .
Podobnie z zaleceniami ks.Dziewieckiego .
To są lekarstwa na określone sytuacje , a nie cudowne tabletki
na każdą możliwą okoliczność .
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: Nirwanna »

mare1966 pisze: 20 sty 2020, 17:25
marylka pisze: 20 sty 2020, 14:04 On ma spaczony obraz kobiety, ciala kobiety i calej seksualnej rzeczywistosci.
Z kowalska może współżyc ale zobaczysz - wkrotce nie bedzie mógł. Kwestia podniet, ktorych uzależniony szuka znajduje a potem przestaja mu wystarczac i szukaja nowych. Na koniec cala wina obarczy kowalska .
Moim zdaniem dość ryzykowne proroctwo .

[...]
Oczywiście , utrwalone solowe zachowania seksualne , nie pomagają
w realnym pożyciu , ale z drugiej strony
to jak udawanie Małysza na ekranie do skakania na prawdziwej skoczni .
Kwestia przestawienia .
Moim zdaniem to równie ryzykowna diagnoza, co i prorokowanie - każde. Podobnie ryzykowne porównanie do skakania na prawdziwej skoczni - iż to jedynie kwestia przestawienia.
P.s.
Ostanio widzę taką tendencję na forum leczenia
każdego napotkanego faceta .
Podobnie z zaleceniami ks.Dziewieckiego .
To są lekarstwa na określone sytuacje , a nie cudowne tabletki
na każdą możliwą okoliczność .
Akurat z tym się zgadzam - warto dobierać sobie lek własnoręcznie ukręcony, z najlepszych składników, ale jednak dopasowany do mojej sytuacji. Wszelkie gotowce zemszczą się prędzej czy później.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: marylka »

Jasne
Jednak autorka watku pisze o uzależnionym mężu.
Uzależniony i czynny nałogowiec nie jest w stanie stworzyc zwiazku
No chyba że napotka osobe ktora ten nalog akceptuje lub decyduje sie w takim zwiazku życ
Można to przyrownac do alkoholika, ktory nie podejmuje pracy nad soba
Czy trzeba proroctw, żeby domyslec sie finału zwiazku?
Jednak ja proponuje s-anon bo to moje doswiadczenie. Natomiast autorka watku sama zdecyduje co zrobic
Każdy z nas pokazuje i proponuje jakas droge rozwiazania
A wybor należy do zainteresowanego
Pozdrawiam
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: mare1966 »

Nirwanna pisze: 20 sty 2020, 21:58
mare1966 pisze: 20 sty 2020, 17:25
Oczywiście , utrwalone solowe zachowania seksualne , nie pomagają
w realnym pożyciu , ale z drugiej strony
to jak udawanie Małysza na ekranie do skakania na prawdziwej skoczni .
Kwestia przestawienia .
Moim zdaniem to równie ryzykowna diagnoza, co i prorokowanie - każde. Podobnie ryzykowne porównanie do skakania na prawdziwej skoczni - iż to jedynie kwestia przestawienia.

Ja jednak uważam , że mimo wszystko
sypianie z kobietą jest nieco łatwiejsze
niż skakanie z nawet małej skoczni ,
a to jest przecież problemem - czyż nie , Nirwanno ?
A porównanie miało na celu zaznaczenie wielkiej różnicy obu rodzajów "seksu"
( ja uważam , że jednak dla w miarę normalnego faceta wybór jest oczywisty ) .
O ile natomiast już sam wybór stwarza trudności , to faktycznie mamy wielki problem .
Ale z tego co pisze autorka , mąż jednak ( tu zabrzmi to trochę niezręcznie ) ,
właśnie przestawił tory .
Chryzantema
Posty: 6
Rejestracja: 14 sty 2020, 9:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: Chryzantema »

cukierek pisze: 19 sty 2020, 23:00 A więc powód jest gdzieś indziej, zdecydowanie nie chodzi o wstrzemięźliwość przed ślubem.

Otaczam Cię swoją modlitwą :)
Serdecznie Ci dziękuję za tą wypowiedź i modlitwę :*
krople rosy pisze: 20 sty 2020, 9:52
Chryzantema pisze: 18 sty 2020, 21:50 Mówi, że obudziłam się po tylu latach i wymagam od niego rzeczy niemożliwych, co nie do końca jest prawdą... :?
A co to znaczy , że się obudziłaś po tylu latach? Nie potrzebowałaś wczesniej zbliżeń z mężem?

Pięcioletni okres narzeczeństwa we wstrzemięźliwości to bardzo długi czas. Jesli narzeczeni balansują na granicy mocnych podniet a nie może dojść do zbliżenia to pewnie będą szukać innego ujścia energii seksualnej. Stąd moze się pojawić porno i masturbacja. I pzreżywanie swojej seksualności na bazie porno bodźców. Takie wkręcenie się może spowodować że zwykły stosunek seksualny z kobietą nie jest już tak ekscytujący i pociagający jak się myślało. Albo jest taki krótko.
Z drugiej strony byliście ze sobą pzred slubem 5 lat, po slubie 5 więc razem 10.
Myslę, że nie problem we wstrzemięźliwości bo nawet gdybyście jej nie dochowali to i tak mogło by w końcu dojść do podobnego etapu w życiu małżeńskim czyli pewnego przyzwyczajenia sobą i szukanie większych emocji poza zwiazkiem.
W moim odczuciu mieszają się tu dwa problemy: porno męża i uzaleznienie od porno bodźców i Twoje negatywne spojrzenie na sferę seksualną o którym sama piszesz, które jakoś wtargnęło w waszą relację.
Bardzo tego pragnęłam, ale miałam w głowie zakodowane, że to ciężki grzech i walczyłam ze sobą. Jak pisałam wcześniej, miałam też trochę spaczone podejście do seksu. I możesz mieć rację, że zgasiłam jego potencjał. Oczekiwałam pięknej i czystej miłości. Jakoś tak to mogę ująć. Seks uważałam za jej uzupełnienie, a nie bardzo ważny element, który buduje relację. Na początku małżeństwa myślałam nawet, że jesteśmy trochę wyjątkowi. Bo podczas, gdy wszyscy dookoła się tym ekscytują, nasza miłość kwitnie bez tego. Zafałszowany, wyidealizowany obraz. Tak, teraz się obudziłam. Zdałam sobie sprawę ile było zaniedbań i niewypowiedzianych emocji zarówno z mojej, jak i z jego strony. Niestety jest już za późno...
mare1966 pisze: 20 sty 2020, 10:27 Natomiast owszem , łożkowe problemy
nie są w tym małżeństwie Chryzantemy kluczowe .
Bardzo ważne , ale nie decydujące .
Inna rzecz , że zbyt długie narzeczeństwo
( a te obecnie sa bardzo modne )
nie sprzyjają relacji .
Zdaje się, że we wszystkim masz rację...
Pavel pisze: 20 sty 2020, 11:43 Nie wiem jak jest teraz, ale warto Chryzantemo nadrobić braki wiedzy w sferze seksualności o ile tego nie zrobiłaś.
Czyli dowiedzieć się jak to Pan Bóg dla nas wymyślił, bo niestety wiele kompletnie nieprawdziwych mitów krąży w obiegu na temat katolickiego spojrzenia na seksualność. Czasem niestety i wśród tych którzy o tym nauczają.
Oczywiście nadrabiam. Ale do tanga trzeba dwojga. Co mogę zrobić, jeśli mąż nie ma ochoty... :( A ja doszukuję się winy wyłącznie w sobie...
marylka pisze: 20 sty 2020, 14:04 Czesto uzależnienie od pornografii i masturbacji konczy sie impotencja. Narzad zwyczajnie nie wytrzymuje stalej stymulacji
Leczenie jest po stronie meża
To, że obwinia Cie że za pozno, że dlugie czy zbyt krotkie narzeczenstwo itp to typowe wyparcie i obarczanie wina drugiego - to zachowanie typowe dla uzależnionego
No ja nie mam dobrych wieści - jeżeli on sam nie zacznie sie leczyc - nie ruszycie
On ma spaczony obraz kobiety, ciala kobiety i calej seksualnej rzeczywistosci.
Z kowalska może współżyc ale zobaczysz - wkrotce nie bedzie mógł. Kwestia podniet, ktorych uzależniony szuka znajduje a potem przestaja mu wystarczac i szukaja nowych. Na koniec cala wina obarczy kowalska
Zdrowienie - do tego dojdzie wśrod facetow - nie przy Tobie
Nie dawaj sie wpuszczac w poczucie winy - że za dlugo czekałaś. Bo czy czekalabys czy nie - to uzależniony człowiek i tak brnalby dalej w nałóg.
Prosze posluchaj ks. Dziewieckiego - nie znam lepszego przykladu kazan dla najbliższych osob uzależnionych - jak maja postepowac
Myslalaś o s-anon?
Myśle że znalazlabys tam oparcie i zrozuminie
Pozdrawiam
mare1966 pisze: 20 sty 2020, 17:25
Ja widzę jako zasadniczy problem brak uczucia do autorki ,
a problem seksualny jako pochodną pierwszego .
Jak wynika z opisu , z "kowalską" problem niechęci nie występuje .
Prędzej bym się więc spodziewam "ozdrowienia" niż niemocy .
Dziękuję za te wypowiedzi. Zarówno w jednej, jak i w drugiej z nich jest prawda. Przynajmniej odnośnie mojego związku i przypadku. Zarówno marylka ma rację, pisząc, że nałóg zrobił swoje i mąż nadaje się do leczenia, z resztą nie tylko w tym aspekcie, jak również mare1966, stwierdzając, że jego uczucie do mnie się wypaliło i nie widzi we mnie obiektu seksualnego. Co jest straszne, bo ja bardzo tego pragnę.

Co to takiego s-anon? Nie słyszałam o tym nigdy. Ks. Dziewieckiego słucham. Bardzo ciekawe kazania i konferencje, ale jak pisze Nirwanna:
Nirwanna pisze: 20 sty 2020, 21:58 warto dobierać sobie lek własnoręcznie ukręcony, z najlepszych składników, ale jednak dopasowany do mojej sytuacji. Wszelkie gotowce zemszczą się prędzej czy później.
Ogólnie rzecz biorąc, mąż twierdzi, że gdy uprawia seks, totalnie nie ma ochoty na masturbację i pornografię.
Jest zaspokojony całkowicie. Gdy go poznałam już w tym trochę siedział, ale gdybyśmy zaczęli współżyć, mógłby się wówczas z tego wyleczyć. Uprawiając seks, samogwałt nie jest mu już potrzebny. Cały czas to podkreśla.

Nasza kowalska nie daje za wygraną. Był miesiąc spokoju, a nagle napisała długą wiadomość, że go kocha, że nie potrafi bez niego żyć, że był miłością jej życia. Podobno przyjeżdża pod nasz dom w nadziei, że go zobaczy! Mąż strasznie to przeżywa. Ja też. Nie wiem co robić. Męczyć się nadal, czy odpuścić... :(
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: mare1966 »

Chryzantema pisze: 21 sty 2020, 21:12
Ogólnie rzecz biorąc, mąż twierdzi, że gdy uprawia seks, totalnie nie ma ochoty na masturbację i pornografię.
Jest zaspokojony całkowicie. Gdy go poznałam już w tym trochę siedział, ale gdybyśmy zaczęli współżyć, mógłby się wówczas z tego wyleczyć. Uprawiając seks, samogwałt nie jest mu już potrzebny. Cały czas to podkreśla.
A zatem jest tak jak podejrzewałem .
I proszę się już nie doszukiwać "choroby" , uzależnienia itd.
Zdrowy facet ( na ciele i umyśle ) zawsze będzie preferował
współżycie z kobietą niż rękoczyny , bo tu nie ma co porównywać .

-----------------------------------------------------------------------------------------------
Chryzantemo ,
brak wstrzemiężliwości przedmalżeńskiej jest grzechem
bo po prostu jest to zachowanie ZŁE z wielu powodów
i tutaj nawet Boga ani wiary nie koniecznie trzeba przywoływać .
Wymienię tylko kilka powodów :
- można zostać panną z dzieckiem
( fatalny początek i dla matki , i dla dziecka i dla ojca nawet )
- pierwsze doświadczenia seksualne są bardzo silne ,
często wpływają na dalsze pożycie , postrzeganie tej sfery
( a np. brak komformu kobiety czy to wynikający z wiary ,
czy po prostu ryzyka sypiania z nie mężem i patrz punkt pierwszy
nie sprzyja temu współżyciu )
- zazdrość o byłych ( byłe ) "partnerów" (partnerki )
i porównywanie , często przyczynek do zdrady jak coś gorzej idzie niż szło
- przyzwyczajenie do pierwszego partnera
( swego rodzaju kod seksualny )

Reasumując , tutaj nie masz sobie niczego do zarzucenia .
A skoro mąż czekał te 5 lat , to widać chciał z tobą być z jakiegoś powodu .
( inna rzecz , że to czekanie trochę sobie skomplikował )

Jest też bardzo prawdopodobne , że wasze oczekiwania
i wyobrażenia
"trochę" się rozminęły z rzeczywistością .
O ile taki chłopak całą "wiedzę" czerpie bowiem z pornografii
( tu ważne też co dokładnie oglada , bo różnice są OGROMNE ) ,
to nabywa kompletnie błędnego wyobrażenia , a często patologiczne
zachowania może zakodować jako normalność .
Z drugiej strony dziewczyna całkiem normalne zachowania ,
może uznawać jako nienormalne ( tak też bywa ) .
I START mamy fatalny .
Kończy się czasem tzw. "aseksualnością" , co oczywiście jest
kompletną bzdurą .

==================================================

Drugim problemem
jest zakochanie się męża .
Jest to stan normalny , bo ludzie się zakochują .
Tu problem jest taki ,
że on ma już żonę i powinien to sobie wbić do głowy .
Bo co będzie , jak zakocha się trzeci raz ?
Co to , kobiet mało ?

Ta pani ma dziecko ( a dziecko ma już ojca jakiegoś ) .
Po co pcha się w kłopoty ?
I te Ziemskie i te Niebieskie .
Swoje się ciężko wychowuje , a cudze jeszcze gorzej .
Wreszcie , tamten może wrócić , Kowalskiej się odwidzi
i zostanie na lodzie .

Jest szansa , że będzie dobrze ,
o ile mąż zacznie trochę MYŚLEĆ .
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: Ruta »

Chryzantemo, mój mąż też tak twierdził. I rzeczywiście to działało, dopóki działały emocje, hormony, czy co tam jeszcze w takich sytuacjach działa. Potem się z bliskości fizycznej wycofywał na korzyść pornografii i masturbacji. Potem znów wkładałam wiele wysiłku aby nawiązać od nowa relację - i potrafiło być pięknie, ale potem znów porno zaczynało mi męża odbierać i on znów wolał filmiki. Tak sobie to trwało, aż w końcu zaczął szukać silniejszych przeżyć, bo ani porno, ani ja już nie starczały. Przypuszczam, że mąż byłby stałe zdolny do seksu, gdyby tylko zmieniała się co jakieś dwa miesiące partnerka. I żeby nie chciała relacji, bliskości i takich dziwactw, tylko im bliżej tego, co na filmach tym lepiej. Przykro mi pisać o tym wszystkim w taki sposób, ale taka jest brutalna prawda o pornografii.

Są tu na forum mężczyźni którzy twierdzą jednak, że dla nich porno nie przeważało, że mając wybór zawsze wybierali żonę. I wierzę im. Tyle że znaczna większość mężczyzn tak nie ma. Pewnie oprócz uzależnienia dochodzą jeszcze inne czynniki, utożsamianie żony z matką, lęk przed kobietami i inne zaburzenia, np. syndrom Madonny i ladacznicy też dość częsty u mężczyzn z problemem uzależnienia od porno.

Pornografia nie czyni od razu człowieka niezdolnym do seksu, tylko do relacji. Z czasem zresztą do seksu także - impotencja jest jednym ze skutków uzależnienia od pornografii.
Chodzi mi o to, że nie ma nic dziwnego, że mężczyzna uzależniony od pornografii nie ma najmniejszej ochoty na relację i bliskość fizyczną z żoną, a nie ma problemu aby mieć seks z inną kobietą. U seksoholikow to w zasadzie norma. Mieć seks, a mieć bliską relację to dwie różne rzeczy. Wiele kobiet zgadza się "mieć seks" zamiast relacji, bo wtedy "mają" mężczyznę.

Obwinianie siebie nie ma sensu. Nie zdarzyło się jeszcze, aby mężczyzna wyleczył się z pornografii podejmując współżycie z kobietą. To znaczy tak się czasem wydaje, ale potem okazuje się, że do żadnego wyleczenia nie doszło. A problem jak był tak jest.

Grupy s-anon są to grupy wsparcia dla osob których bliscy mają problem z uzależnieniem od seksu. Na pewno pomagają spojrzeć na problem z różnych perspektyw, zrozumieć czym jest a czym nie jest uzależnienie od seksu, oraz że nie ma ono nic wspólnego z seksualnością kobiety, jej wyglądem - bo większość kobiet wini siebie i przypisuje sobie jakieś niedostatki. Niesłusznie. Nie tu jest problem.

Polecam Ci też książkę "Pułapka porno". Spora dawka wiedzy i jest pisana z perspektywy związku oraz uwzględnia uczucia i emocje kobiety żyjącej z uzależnionym mężczyzną.
krople rosy

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: krople rosy »

Chryzantema pisze: 21 sty 2020, 21:12 Bardzo tego pragnęłam, ale miałam w głowie zakodowane, że to ciężki grzech i walczyłam ze sobą.
No to Cię podziwiam bo ja mimo namietnego czytania ,,Miłujcie się'' i zakodowania w głowie, że to grzech po prostu nie dałam rady. I mnie i męzowi trudno było nie dotknąć siebie i nie odpłynąć. I nie trwało to 5 lat a kilka miesięcy. Na ślub zdecydowaliśmy się szybko bo określając swoje priorytety i wartości doszliśmy do punktów stycznych , po drugie nie chcieliśmy dłużej narażać się na sytuacje ryzykowne czyli żyć jak małzeństwo przed zawarciem małżenstwa.
Chryzantema pisze: 21 sty 2020, 21:12 Oczekiwałam pięknej i czystej miłości. Jakoś tak to mogę ująć. Seks uważałam za jej uzupełnienie, a nie bardzo ważny element, który buduje relację. Na początku małżeństwa myślałam nawet, że jesteśmy trochę wyjątkowi. Bo podczas, gdy wszyscy dookoła się tym ekscytują, nasza miłość kwitnie bez tego. Zafałszowany, wyidealizowany obraz
Miłość małżeńska powinna kwitnąć w sferze fizycznej, psychiczno - emocjonalnej i duchowej. Dlatego jest wyjatkowa.I nie mozna jej porównać z żadną inną relacją.
To też daje małżonkom poczucie i pewność, że są przyjęci i zaakceptowani przez drugą stronę w pełni.
Chryzantema pisze: 21 sty 2020, 21:12 Nasza kowalska nie daje za wygraną. Był miesiąc spokoju, a nagle napisała długą wiadomość, że go kocha, że nie potrafi bez niego żyć, że był miłością jej życia
Mąż dał Ci przeczytać tę wiadomość?
Chryzantema pisze: 21 sty 2020, 21:12 Mąż strasznie to przeżywa.
Czyli z tego mozna wyciagnąć wniosek że mężowi nie chodzi tylko o seks z tą kobietą? Bo gdyby szukał tylko dzikiego zaspokojenia popędu nie zaangażowałby się emocjonalnie. Wyglada na to, jakby otworzył się przed tą kobietą w taki sposób że zajęła Twoje miejsce.
Druga sprawa: nie mówiłby Ci gdyby chodziło jedynie o skoki w bok.
I nie zastanawiał się nad odejściem by stworzyć nową relację. Nie miałby tych wszystkich dylematów o których Ci powiedział.
Dlatego ja nie patrzę na niego jak na człwoieka który tylko szuka ujścia dla swojej energii seksualnej.
Szuka czegoś więcej.
Na naprawę i rozwój nigdy nie jest za późno. Jednak chcieć muszą tego dwie strony. I potrzebny jest wysiłek a męzowi łatwej jest zadowolić się tym, co już ma, bo to namacalne i w zasięgu reki a tego, co stworzyłby z Tobą dając Wam szansę jeszcze nie widać.
Ale może warto podejść do tego racjonalnie i jak pisze Mare1966 skonfrontować męża z perspektywą wychowywania nie swojego dziecka i w końcu z rutyną, codziennoscią i zwykłymi problemami które na pewno przyjdą gdy już zamieszka z tą kobietą , z którą będzie na co dzień a nie w ukryciu czy też wzdychając do wspomnień .
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: nałóg »

Ruta, BINGO!!!!!
Chryzantema, dobrze zapamięta post Ruty bo krócej i jaśniej chyba nie da się zdefiniować zależności seksu małżeńskiego, pornografii i onanizmu oraz uzależnienia od porno i seksu.
PD
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: mare1966 »

Ruta pisze: 22 sty 2020, 0:37
Są tu na forum mężczyźni którzy twierdzą jednak, że dla nich porno nie przeważało, że mając wybór zawsze wybierali żonę. I wierzę im. Tyle że znaczna większość mężczyzn tak nie ma. Pewnie oprócz uzależnienia dochodzą jeszcze inne czynniki, utożsamianie żony z matką, lęk przed kobietami i inne zaburzenia, np. syndrom Madonny i ladacznicy też dość częsty u mężczyzn z problemem uzależnienia od porno.

ZNACZNA WIĘKSZOŚĆ ??? :shock:
Ruto ,
na jakiej podstawie tak twierdzisz ?

Czasem się zastanawiam czy aby lekarz nie jest bardziej chory od pacjenta .
krople rosy

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: krople rosy »

mare1966 pisze: 21 sty 2020, 23:43 A skoro mąż czekał te 5 lat , to widać chciał z tobą być z jakiegoś powodu
Też miałam to napisać. Mąż czekał długo. Znalazł jednak w Tobie coś takiego , co sprawiło, że podjął decyzję o małżeństwie z Tobą.
A mógł pójść w długą skoro to taki ,,holik'' i nie zaprzątać sobie głowy Twoimi zakazami.
Może warto mężowi odświeżyć pamięć tym pytaniem?
krople rosy

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: krople rosy »

mare1966 pisze: 21 sty 2020, 23:43 Zdrowy facet ( na ciele i umyśle ) zawsze będzie preferował
współżycie z kobietą niż rękoczyny , bo tu nie ma co porównywać .
I to jeszcze podkreślę bo się z tym stwierdzeniem zgadzam.
Nawet jesli męzczyzna zalicza ,,wpadki'' z porno to będzie preferował bliski kontakt z kobietą bo w tym kontakcie biorą udział wszystkie zmysły (dotyk, wzrok, słuch, węch, smak) , mowa ciała i bliska więź .
Dla mnie nie do pomyslenia, że jeśli męzczyzna ma taką perspektywę to z niej rezygnuje na rzecz samozadowalania się przy odgrywanych scenach. Na dłuższą metę zresztą to nudne jest bo sztampowe i przewidywalne.
onawkryzysie
Posty: 41
Rejestracja: 27 cze 2019, 0:29
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: onawkryzysie »

Chryzantemo, Niestety nałóg pornografii prowadzi zazwyczaj do poszukiwania coraz mocniejszych bodźców. Tak jak napisała Ruta, wspolżycie z żoną nie wyleczy go z tego. Sama tego próbowałam...i niestety, ale życie zweryfikowało.
Szczerze polecam s-anon, mi osobiście bardzo pomaga chodzenie na mitingi. Mój mąż niestety uważa, że nie ma problemu :) ale jest już na tym etapie, że wybiera onanizm zamiast zbliżen ze mną.
Tak. Jest chory.
Mi pozostaje modlitwa i wychodzenie ze współuzależnienia. Jestem na etapie, że już przestałam się obwiniać.
Pozdrawiam i ściskam mocno.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Unieważnić czy ratować?...

Post autor: mare1966 »

Widzę ,
że dalej na siłę "leczymy męża" Chryzantemy ,
jak się nie da swojego .

----------------------------------------------

Czekam też Ruto na odpowiedź .

-----------------------------------------------------

Jest jeszcze jedna opcja niechęci kogoś do współżycia .
Ewentualny brak pociągu fizycznego do konkretnej osoby
( przyczyn może być wiele i nie muszą być wcale zasadne ) .
Duże znaczenie ma tutaj też kwestia "gustu" .
Z drugiej strony jak się nie ma co się lubi , to się lubi co się ma .
Na szczęście na siłę nikt nas nie zmusza do ożenku ( zamążpójścia )
więc w większości przypadków ta fizyczność jest jakoś akceptowalna .
Bywa owszem , że w czasie coś może ulec zmianie ,
co zacznie stanowić ów problem ,
a skutkiem może być owa niechęć do zbliżeń .

I tutaj też warto ewentualnie poszukiwać przyczyn
pornografii , niemocy czy "aseksualności" pary .
ODPOWIEDZ