Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

elena pisze: 20 cze 2022, 22:02
Zwyklaosoba pisze: 20 cze 2022, 18:07
Caliope pisze: 20 cze 2022, 15:57
Zwyklaosobo, gdybym nie miała dziecka i moich włożonych pieniędzy, wzięłabym swoje rzeczy i wyszła. Nie musiałabym nawet buzi otwierać, a tak trzeba dźwigać krzyż, umierać i wstawać .Bo żyję teraz w postawie miłości. Ty nie masz dzieci, tak jest dużo łatwiej i właśnie można wszystko uciąć i wyjść.
To, ze nie mam dzieci nie znaczy, ze mam łatwiej. Tak Ci się Caliope wydaje, mogę powiedzieć , ze mam łatwiej bo mam niezależność finansową ale nie mogę powiedzieć , ze brak dzieci sprawia , ze jest łatwiej. Bardzo chciałbym mieć kogoś obok siebie - dziecko
Zgadzam się z tym co napisała Zwyklaosoba. Myślę, ze nie warto licytować się kto ma łatwiej a kto trudniej, każdy ma swoją drogę do przejścia, z różnymi przeciwnościami, różnymi trudnościami, ale trzeba tez pamiętać o tym, co dobrego nas spotyka- doceniać małe rzeczy.

Mam nadzieję Caliope, ze znajdziesz pracę, która pozwoli Ci łączyć macierzyństwo z życiem zawodowym- może praca zdalna byłaby rozwiązaniem.
Zawsze Eleno jest łatwiej samemu, a nie można cofnąć czasu. Wszystko leci do przodu, a pewna jest tylko śmierć, cała reszta jest dana na chwilę lub wcale. Ja przestaję doceniać to co mam po wczorajszym straszenie rozwodem, bo tak ba dobrą sprawę nie mam nic na stałe, a na chwilę. Jak będę miała coś swojego, to docenię.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope pisze: 21 cze 2022, 6:41
Zwyklaosoba pisze: 20 cze 2022, 18:07
Caliope pisze: 20 cze 2022, 15:57
Zwyklaosobo, gdybym nie miała dziecka i moich włożonych pieniędzy, wzięłabym swoje rzeczy i wyszła. Nie musiałabym nawet buzi otwierać, a tak trzeba dźwigać krzyż, umierać i wstawać .Bo żyję teraz w postawie miłości. Ty nie masz dzieci, tak jest dużo łatwiej i właśnie można wszystko uciąć i wyjść.
To, ze nie mam dzieci nie znaczy, ze mam łatwiej. Tak Ci się Caliope wydaje, mogę powiedzieć , ze mam łatwiej bo mam niezależność finansową ale nie mogę powiedzieć , ze brak dzieci sprawia , ze jest łatwiej. Bardzo chciałbym mieć kogoś obok siebie - dziecko
Jestem innego zdania, gdybym mogła cofnąć czas nie popełniłabym takich błędów i nie ponosiła ogromnych konsekwencji. Bóg ,ja i reszta, to jest hierarchia, rodzina nie jest najważniejsza, z pierwotną ja mam słaby kontakt, swoją mam na papierze. Też bardzo chciałam mieć dziecko i mam, kocham bardzo, ale poswiecać się, ucząc, rehabilitując nie mam nic, a tylko brak szacunku i docenienia. Odechciało mi się pomagać synowi żeby dobrze mówił i widział.
Caliope nie masz na papierze, macie sakrament i rodzina jaką tworzycie ma błogosławieństwo Boga.

Kończy się właśnie rok rodziny. Za papieżem Franciszkiem ,, Na wzór Świętej Rodziny jesteśmy powołani do ponownego odkrycia wychowawczej wartości rodziny: musi być ona oparta na miłości, która nieustannie odnawia relacje i otwiera perspektywy nadziei. W rodzinie można doświadczyć szczerej komunii, gdy jest ona domem modlitwy, gdy miłość jest prawdziwa, głęboka i czysta, gdy przebaczenie przeważa nad niezgodą, gdy codzienna chropowatość życia jest łagodzona przez wzajemną czułość i pogodną akceptację woli Boga (…)

...W rodzinie są trzy słowa, których należy zawsze strzec: „proszę”, „dziękuję” i „przepraszam”. „Proszę” – aby nie narzucać się innym. „Proszę”, czy mogę coś zrobić, czy sądzisz, że mógłbym ci coś zrobić? „Proszę”, nigdy się nie narzucając. „Proszę” – to pierwsze słowo.

Dziękuję”. W rodzinie tak często pomagamy sobie, służymy. Zawsze dziękujmy. Wdzięczność jest krwią płynącą w szlachetnej duszy. „Dziękuję”.

I wreszcie, najtrudniejsze do wypowiedzenia: „przepraszam”. Bo wciąż robimy złe rzeczy i wielokrotnie ktoś czuje się urażony. Więc: „wybacz mi, przepraszam”. Nie zapominajcie o tych trzech słowach: „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam”. Jeśli w rodzinie, w rodzinnym środowisku są obecne te trzy słowa, rodzina ma się dobrze (...)

Ja bym nie wybrała inaczej, nie chcę już zmieniać przeszłości. Mam męża, któremu jestem wdzięczna za kilkanaście lat małżeństwa mimo, że było i jest ciężko. Za dzieci mimo, że są autystyczne. Nie zmarnowały mi życia. Nie jestem nauczycielem jak zawsze marzyłam, bo tyle lat nie pracuję ale w domu jestem najlepszą nauczycielką. To nie jest tak, że nie mam nic. Nie mam tylko pracy zarobkowej ale jestem super mamą która ma czas, która czeka na dzieci z obiadem. Która wozi i zawozi na zajęcia. Wystarczy zmienić perspektywę. Ja się też dołowałam i frustrowałam i nie wiem po co. Teraz jestem Firekeeper domowego ogniska. Codziennie doceniam najmniejsze szczegóły. Jak ugryzienie chociaż kotleta przez mojego syna. Wczoraj pierwszy raz powiedział mamusiu. Co tam, że potem zrobił mi jazdę przez całe popołudnie. Jako mamusia mam więcej cierpliwości. Doceniam, że spadł wczoraj deszcz i podlał mój piękny ogród. Mój mąż zrobił szopę co prawda przed oknem sypialni i zasłonił mi widoki ale pochwaliłam, że taka szopa piękna idealna na obsadzenie jej moimi pnączami. Caliope to są takie szczegóły duperele, a jaką robią wielką robotę na co dzień.
Zwyklaosoba
Posty: 484
Rejestracja: 22 gru 2020, 11:47
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Zwyklaosoba »

Caliope przykro mi, ze masz tak trudny czas, i tak wielkie obciążenie na sobie, napisze coś co wychodzi ze mnie z głębi mojego serca, jako dziecko pomagałam zajmować się moim bardzo ciężko chorym tatą ( umierającym i świadomym tego co z nim ), teraz widzę jak mnie to obciążyło, ale nigdy nie pomyślałam, że to za dużo żeby czuwać w nocy, pomagać rano przed szkołą, ciagle odwiedzać w szpitalu , znosić tez kaprysy choroby, pewnie jakąś depresje, żal do świata , milczeć , wspierać i mówić ze będzie na pewno dobrze ( przygotować wiele domowych spraw ) . Nie czułam nigdy się tym zmęczona , może dlatego ze była też mama i rodzeństwo, ale nigdy nie czułam tego zmęczenia materiału , cieszyłam się kiedy choć odrobine było mu lżej, odrobine bardziej „komfortowo” w tym bólu .
Potem zachorowała moja babcia i tu miałam bunt nie angażowałam się zbytnio w pomoc osobie chorej na całkowity zanik mięśni, nie miałam wtedy siły nawet patrzeć na to cierpienie, odpychało mnie od tego bólu, dziś chyba bym dała radę ( moja siostra anielsko dawała radę - wzór dla mnie ) ale to wynikowa z wielu zmian i procesów, dojrzewania, samodzielności , zrozumienia pewnych prawideł życia, jakiś miesiąc temu czekając w kancelarii po kartkę do spowiedzi na chrzest spotkałam przypadkowo mężczyznę, ojca z niepełnosprawną ruchowo i umysłowo córką, widziałam jego trud na twarzy , ale i miłość ogromną. Jakoś mnie to rozradowało, jakoś mnie to mocno rozmiękcza, kiedy w tej trudnej sytuacji rodzice idą w tym bólu jakoś radośnie, nie mam pojęcia jak to trudne opiekować się chorym dzieckiem, ale staram sie wczuć zawsze kiedy widzę.
Ja Ci życzę znaleść sile w sobie i chociaż odrobine motywacji , może jakieś podcasty motywacyjne , znalazłam taki sposób na budowanie swojej motywacji w obszarach gdzie czuje się odrobine wypalona, zmęczona i mam ochotę uciec, każdy ma takie obszary.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 21 cze 2022, 9:44
Caliope pisze: 21 cze 2022, 6:41
Zwyklaosoba pisze: 20 cze 2022, 18:07
To, ze nie mam dzieci nie znaczy, ze mam łatwiej. Tak Ci się Caliope wydaje, mogę powiedzieć , ze mam łatwiej bo mam niezależność finansową ale nie mogę powiedzieć , ze brak dzieci sprawia , ze jest łatwiej. Bardzo chciałbym mieć kogoś obok siebie - dziecko
Jestem innego zdania, gdybym mogła cofnąć czas nie popełniłabym takich błędów i nie ponosiła ogromnych konsekwencji. Bóg ,ja i reszta, to jest hierarchia, rodzina nie jest najważniejsza, z pierwotną ja mam słaby kontakt, swoją mam na papierze. Też bardzo chciałam mieć dziecko i mam, kocham bardzo, ale poswiecać się, ucząc, rehabilitując nie mam nic, a tylko brak szacunku i docenienia. Odechciało mi się pomagać synowi żeby dobrze mówił i widział.
Caliope nie masz na papierze, macie sakrament i rodzina jaką tworzycie ma błogosławieństwo Boga.

Kończy się właśnie rok rodziny. Za papieżem Franciszkiem ,, Na wzór Świętej Rodziny jesteśmy powołani do ponownego odkrycia wychowawczej wartości rodziny: musi być ona oparta na miłości, która nieustannie odnawia relacje i otwiera perspektywy nadziei. W rodzinie można doświadczyć szczerej komunii, gdy jest ona domem modlitwy, gdy miłość jest prawdziwa, głęboka i czysta, gdy przebaczenie przeważa nad niezgodą, gdy codzienna chropowatość życia jest łagodzona przez wzajemną czułość i pogodną akceptację woli Boga (…)

...W rodzinie są trzy słowa, których należy zawsze strzec: „proszę”, „dziękuję” i „przepraszam”. „Proszę” – aby nie narzucać się innym. „Proszę”, czy mogę coś zrobić, czy sądzisz, że mógłbym ci coś zrobić? „Proszę”, nigdy się nie narzucając. „Proszę” – to pierwsze słowo.

Dziękuję”. W rodzinie tak często pomagamy sobie, służymy. Zawsze dziękujmy. Wdzięczność jest krwią płynącą w szlachetnej duszy. „Dziękuję”.

I wreszcie, najtrudniejsze do wypowiedzenia: „przepraszam”. Bo wciąż robimy złe rzeczy i wielokrotnie ktoś czuje się urażony. Więc: „wybacz mi, przepraszam”. Nie zapominajcie o tych trzech słowach: „proszę”, „dziękuję”, „przepraszam”. Jeśli w rodzinie, w rodzinnym środowisku są obecne te trzy słowa, rodzina ma się dobrze (...)

Ja bym nie wybrała inaczej, nie chcę już zmieniać przeszłości. Mam męża, któremu jestem wdzięczna za kilkanaście lat małżeństwa mimo, że było i jest ciężko. Za dzieci mimo, że są autystyczne. Nie zmarnowały mi życia. Nie jestem nauczycielem jak zawsze marzyłam, bo tyle lat nie pracuję ale w domu jestem najlepszą nauczycielką. To nie jest tak, że nie mam nic. Nie mam tylko pracy zarobkowej ale jestem super mamą która ma czas, która czeka na dzieci z obiadem. Która wozi i zawozi na zajęcia. Wystarczy zmienić perspektywę. Ja się też dołowałam i frustrowałam i nie wiem po co. Teraz jestem Firekeeper domowego ogniska. Codziennie doceniam najmniejsze szczegóły. Jak ugryzienie chociaż kotleta przez mojego syna. Wczoraj pierwszy raz powiedział mamusiu. Co tam, że potem zrobił mi jazdę przez całe popołudnie. Jako mamusia mam więcej cierpliwości. Doceniam, że spadł wczoraj deszcz i podlał mój piękny ogród. Mój mąż zrobił szopę co prawda przed oknem sypialni i zasłonił mi widoki ale pochwaliłam, że taka szopa piękna idealna na obsadzenie jej moimi pnączami. Caliope to są takie szczegóły duperele, a jaką robią wielką robotę na co dzień.
Piękne to, aż mi łzy stanęły w oczach, tak właśnie bym chciała, to nie jest dużo, a daje szczęście. Ja tylko czuję, że nigdy nie będę godna szacunku i zawsze wszystkie moje uczynki będą umniejszane. Odechciewa się po prostu wszystkiego.A już najgorsze by było gdyby mąż po tym wszystkim i podjęciu przeze mnie pracy chciał się zbliżać, bo by mu to zaimponowało. No w życiu bym nie chciała, odpycha mnie takie coś.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Zwyklaosoba pisze: 21 cze 2022, 11:14 Caliope przykro mi, ze masz tak trudny czas, i tak wielkie obciążenie na sobie, napisze coś co wychodzi ze mnie z głębi mojego serca, jako dziecko pomagałam zajmować się moim bardzo ciężko chorym tatą ( umierającym i świadomym tego co z nim ), teraz widzę jak mnie to obciążyło, ale nigdy nie pomyślałam, że to za dużo żeby czuwać w nocy, pomagać rano przed szkołą, ciagle odwiedzać w szpitalu , znosić tez kaprysy choroby, pewnie jakąś depresje, żal do świata , milczeć , wspierać i mówić ze będzie na pewno dobrze ( przygotować wiele domowych spraw ) . Nie czułam nigdy się tym zmęczona , może dlatego ze była też mama i rodzeństwo, ale nigdy nie czułam tego zmęczenia materiału , cieszyłam się kiedy choć odrobine było mu lżej, odrobine bardziej „komfortowo” w tym bólu .
Potem zachorowała moja babcia i tu miałam bunt nie angażowałam się zbytnio w pomoc osobie chorej na całkowity zanik mięśni, nie miałam wtedy siły nawet patrzeć na to cierpienie, odpychało mnie od tego bólu, dziś chyba bym dała radę ( moja siostra anielsko dawała radę - wzór dla mnie ) ale to wynikowa z wielu zmian i procesów, dojrzewania, samodzielności , zrozumienia pewnych prawideł życia, jakiś miesiąc temu czekając w kancelarii po kartkę do spowiedzi na chrzest spotkałam przypadkowo mężczyznę, ojca z niepełnosprawną ruchowo i umysłowo córką, widziałam jego trud na twarzy , ale i miłość ogromną. Jakoś mnie to rozradowało, jakoś mnie to mocno rozmiękcza, kiedy w tej trudnej sytuacji rodzice idą w tym bólu jakoś radośnie, nie mam pojęcia jak to trudne opiekować się chorym dzieckiem, ale staram sie wczuć zawsze kiedy widzę.
Ja Ci życzę znaleść sile w sobie i chociaż odrobine motywacji , może jakieś podcasty motywacyjne , znalazłam taki sposób na budowanie swojej motywacji w obszarach gdzie czuje się odrobine wypalona, zmęczona i mam ochotę uciec, każdy ma takie obszary.
Dziękuję, motywacja zawsze była, ale nie wiedziałam, że aż tak będę nieszanowana, niepotrzebna. Każdy niesie krzyż przeszłości, czy to taka choroba czy choroba umysłu alkoholizm rodzica lub swój alkoholizm. Do roli matki która pomaga dziecku nigdy nie potrzebowałam motywacji, bo doceniałam siebie, ale ludzie wokół mnie niszczą, czuję, że nigdy nie będę w niczym dobra dla innych. Dlatego tak dobrze jest mi samej, mam swój świat bez ludzi i tak jest dobrze.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Kilka cv poszło, oby się udało coś zahaczyć. Od razu będzie mi się lepiej żyło, nie jak do tej pory.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Bóg pomaga, mam pracę, tam gdzie wcześniej ,z ludźmi których lubiłam, gdzie przepracowałam kawał czasu. Nie boję się brać rozwodu z mężem, nie boję się już niczego. Szkoda, że ja mogę tylko wtedy wytrwać w przysiędze lub sprawdzić ważność. Tyle lat razem tak łatwo przekreślić, przestać szanować, kochać, żyć razem. Ślub kościelny powinien być dla osób które przejdą odpowiednie testy psychologiczne, bo nauki przedmałżeńskie to za mało. Z Bogiem.
Bławatek
Posty: 1673
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek »

Caliope pisze: 22 cze 2022, 10:03 Bóg pomaga, mam pracę, tam gdzie wcześniej ,z ludźmi których lubiłam, gdzie przepracowałam kawał czasu. Nie boję się brać rozwodu z mężem, nie boję się już niczego. Szkoda, że ja mogę tylko wtedy wytrwać w przysiędze lub sprawdzić ważność. Tyle lat razem tak łatwo przekreślić, przestać szanować, kochać, żyć razem. Ślub kościelny powinien być dla osób które przejdą odpowiednie testy psychologiczne, bo nauki przedmałżeńskie to za mało. Z Bogiem.
Super, gratuluję. Na pewno problem "co zrobić z synem" gdy będziesz w pracy z Bożą pomocą też ogarniesz.

Dobrze wracać do znajomej pracy i ludzi, ale pamiętaj, że przez czas kiedy cię nie było wiele się mogło zmienić, a i ludzie mogli się pozmieniać. Małymi kroczkami wdrożysz się we wszystko, tylko nie miej za dużych oczekiwań. Ja wracałam do tej samej pracy po niecałych 9 miesiącach a było u nas tyle zmian, że czułam się jak nowicjusz.

Też jestem zdania, że przed ślubem kościelnym powinny być jakieś testy robione. Ja mojego męża zaciągnęłam na długie nauki przedmałżeńskie abyśmy w formie warsztatów się lepiej poznali i lipa bo okazuje się że on tam chodził z musu a nie żeby coś wynieść i wnieść do małżeństwa.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Bławatek pisze: 22 cze 2022, 10:59
Caliope pisze: 22 cze 2022, 10:03 Bóg pomaga, mam pracę, tam gdzie wcześniej ,z ludźmi których lubiłam, gdzie przepracowałam kawał czasu. Nie boję się brać rozwodu z mężem, nie boję się już niczego. Szkoda, że ja mogę tylko wtedy wytrwać w przysiędze lub sprawdzić ważność. Tyle lat razem tak łatwo przekreślić, przestać szanować, kochać, żyć razem. Ślub kościelny powinien być dla osób które przejdą odpowiednie testy psychologiczne, bo nauki przedmałżeńskie to za mało. Z Bogiem.
Super, gratuluję. Na pewno problem "co zrobić z synem" gdy będziesz w pracy z Bożą pomocą też ogarniesz.

Dobrze wracać do znajomej pracy i ludzi, ale pamiętaj, że przez czas kiedy cię nie było wiele się mogło zmienić, a i ludzie mogli się pozmieniać. Małymi kroczkami wdrożysz się we wszystko, tylko nie miej za dużych oczekiwań. Ja wracałam do tej samej pracy po niecałych 9 miesiącach a było u nas tyle zmian, że czułam się jak nowicjusz.

Też jestem zdania, że przed ślubem kościelnym powinny być jakieś testy robione. Ja mojego męża zaciągnęłam na długie nauki przedmałżeńskie abyśmy w formie warsztatów się lepiej poznali i lipa bo okazuje się że on tam chodził z musu a nie żeby coś wynieść i wnieść do małżeństwa.
Blawatku, zmian w pracy się nie boję, to coś nowego, dużo nowych twarzy. Znów praca z klientem, między ludźmi i całkiem dobre pieniądze. Zawsze byłam sumiennym pracownikiem, kiedy byłam na terapii, praca była dla mnie bardzo ważna, bo pozwalała nie myśleć za dużo. Ogólnie też jestem trochę pracoholikiem, mąż nauczył mnie podróży, bo tak to mi żyłam: dom, praca, i tak w kółko przed urodzeniem syna. Mi taki tryb życia zawsze odpowiadał.
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Triste »

Cześć Caliope, bardzo rzadko już tutaj na forum się udzielam ale tutaj u Ciebie muszę - moje gratulacje i wielki podziw za odwagę, że zechciałaś coś zrobić w swoim życiu aby Tobie lepiej.
Na męża się nie oglądaj. Skup się absolutnie na sobie.
Ja jestem pewna że ta praca wiele dobrego wniesie w Twoje życie, życzę Ci samych dobrych i pozytywnych zmian !
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Triste pisze: 23 cze 2022, 7:19 Cześć Caliope, bardzo rzadko już tutaj na forum się udzielam ale tutaj u Ciebie muszę - moje gratulacje i wielki podziw za odwagę, że zechciałaś coś zrobić w swoim życiu aby Tobie lepiej.
Na męża się nie oglądaj. Skup się absolutnie na sobie.
Ja jestem pewna że ta praca wiele dobrego wniesie w Twoje życie, życzę Ci samych dobrych i pozytywnych zmian !
Dziękuję Triste, dziś mnie nachodzi taka tęsknotą za synem, że aż płakać mi się chce. Pewnie mi przejdzie, ale już myślę, że za dużo to my się nie będziemy widzieć jak ja popracuje na popołudnia. Jakoś strasznie mi smutno jest, bo nigdy nie opuszczałam dziecka, a muszę teraz odciąć pępowinę i oddać mężowi pałeczkę. Z drugiej strony w końcu wyjdę z domu i długo poza nim będę.
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Triste »

Caliope pisze: 23 cze 2022, 15:29
Triste pisze: 23 cze 2022, 7:19 Cześć Caliope, bardzo rzadko już tutaj na forum się udzielam ale tutaj u Ciebie muszę - moje gratulacje i wielki podziw za odwagę, że zechciałaś coś zrobić w swoim życiu aby Tobie lepiej.
Na męża się nie oglądaj. Skup się absolutnie na sobie.
Ja jestem pewna że ta praca wiele dobrego wniesie w Twoje życie, życzę Ci samych dobrych i pozytywnych zmian !
Dziękuję Triste, dziś mnie nachodzi taka tęsknotą za synem, że aż płakać mi się chce. Pewnie mi przejdzie, ale już myślę, że za dużo to my się nie będziemy widzieć jak ja popracuje na popołudnia. Jakoś strasznie mi smutno jest, bo nigdy nie opuszczałam dziecka, a muszę teraz odciąć pępowinę i oddać mężowi pałeczkę. Z drugiej strony w końcu wyjdę z domu i długo poza nim będę.
Zawsze są plusy i minusy ale myślę że z czasem zaczniesz zauważać więcej plusów właśnie.
Może dzięki temu Twój czas z synem będzie jeszcze bardziej wartościowszy, Ty szczęśliwsza, odetchniesz, zajmiesz też głowę innymi myślami niż tylko dom i dziecko.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Zastanawiam się, czy jest możliwość odzyskania szacunku, czy jak już jeden przestał szanować, to stając na rzęsach nic się nie uzyska. Mam takie wrażenie, że tak jest. Nawet stosunki w mojej rodzinie temu dowodzą, nie jestem szanowana i tyle.
Firekeeper
Posty: 807
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Caliope pisze: 24 cze 2022, 18:31 Zastanawiam się, czy jest możliwość odzyskania szacunku, czy jak już jeden przestał szanować, to stając na rzęsach nic się nie uzyska. Mam takie wrażenie, że tak jest. Nawet stosunki w mojej rodzinie temu dowodzą, nie jestem szanowana i tyle.
Caliope ja na to inaczej zaczęłam patrzeć. Ja mam szacunek do siebie. Wiesz może zacznij od siebie? Czuję do siebie szacunek. Jestem dobrym człowiekiem, zasługuję na dobre traktowanie. Mam wrażenie, że poczucie szacunku uzależniasz od innych co prowadzi do frustracji. Ja sama nie czując się pewnie jako np. matka moich dzieci nie potrafiłam powiedzieć stop mojej mamie kiedy zaczynała komentować co robię. Nawet nie musiała powiedzieć czegoś strasznego, a ja zaraz to odbierałam jako zarzuty na moją osobę i tym samym brak szacunku. Reagowałam albo dołowaniem się albo wybuchem złości, a wtedy miałam do siebie żal, że dałam się sprowokować. A tak jak teraz na to patrzę to wystarczy zachować spokój. Teraz jestem w stanie powiedzieć dziękuję za Twoją opinię ale to jest Twoja opinia i dalej robić swoje.

A co do odzyskania szacunku. Ja do mojego męża miałam brak szacunku. Ale to taki brak totalny. I zobacz mam go z każdym dniem do niego co raz większy. Ale to też dlatego, że on sam siebie zaczął doceniać. Potrafi powiedzieć mi NIE, zaczął rozmawiać. Ma swoją przestrzeń. Ja to zaczęłam akceptować i jest między nami lepsza komunikacja.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 24 cze 2022, 20:50
Caliope pisze: 24 cze 2022, 18:31 Zastanawiam się, czy jest możliwość odzyskania szacunku, czy jak już jeden przestał szanować, to stając na rzęsach nic się nie uzyska. Mam takie wrażenie, że tak jest. Nawet stosunki w mojej rodzinie temu dowodzą, nie jestem szanowana i tyle.
Caliope ja na to inaczej zaczęłam patrzeć. Ja mam szacunek do siebie. Wiesz może zacznij od siebie? Czuję do siebie szacunek. Jestem dobrym człowiekiem, zasługuję na dobre traktowanie. Mam wrażenie, że poczucie szacunku uzależniasz od innych co prowadzi do frustracji. Ja sama nie czując się pewnie jako np. matka moich dzieci nie potrafiłam powiedzieć stop mojej mamie kiedy zaczynała komentować co robię. Nawet nie musiała powiedzieć czegoś strasznego, a ja zaraz to odbierałam jako zarzuty na moją osobę i tym samym brak szacunku. Reagowałam albo dołowaniem się albo wybuchem złości, a wtedy miałam do siebie żal, że dałam się sprowokować. A tak jak teraz na to patrzę to wystarczy zachować spokój. Teraz jestem w stanie powiedzieć dziękuję za Twoją opinię ale to jest Twoja opinia i dalej robić swoje.

A co do odzyskania szacunku. Ja do mojego męża miałam brak szacunku. Ale to taki brak totalny. I zobacz mam go z każdym dniem do niego co raz większy. Ale to też dlatego, że on sam siebie zaczął doceniać. Potrafi powiedzieć mi NIE, zaczął rozmawiać. Ma swoją przestrzeń. Ja to zaczęłam akceptować i jest między nami lepsza komunikacja.
Firekeeper, ja właśnie dlatego się zastanawiam, bo zaczęłam mieć do siebie szacunek i zasługuje na niego od innych. Też potrafię powiedzieć te "nie", ale nie potrafię na razie wyczuć intencji. Jest mi trudno,nie lubię być taka trochę zołzowata, ale inaczej widzę, że się nie da. Muszę być twarda, opanowana i bardzo stanowcza oraz pewna tego co mówię. To ciężka praca nad sobą przy tych wszystkich straszeniach rozwodem.
ODPOWIEDZ