Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: A.zelia »

Nad pokorą i deprecjonowaniem powinna się zastanowić również Caliope i nie jest to tylko moja opinia.
Niesakramentalny3
Posty: 237
Rejestracja: 18 mar 2022, 23:38
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warti mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Niesakramentalny3 »

Ruta pisze: 03 maja 2023, 8:08 (...) Jest na forum trochę osób zdaje się doskonale zorientowanych, co powinna czuć ta czy inna kobieta, co w jej zachowaniu jest normą, co nie jest i mających jasno poukładane, jak powinna reagować, a jak jej reagować nie wolno. Ocena na ocenie. Specjalista na specjaliście. (...)
Ja dodam, że widzimy w innych zwykle to, czego nie chcemy dojrzeć w sobie.

Pisałem już kilkukrotnie, ale może powtórzę.
Czuć (odczuwać) można oczywiście najróżniejsze stany. Warto jednak zadać sobie pytanie, dlaczego tak się czuję? Co wyzwala dane uczucie... bo często jest to jednak jakiś program... może jakaś trauma... takie czy inne zaprogramowanie - często sięgające wręcz dziecinnych lat.

I tak podawałem już przykład np. chińskiej maleńkiej stopy (złoty lotos). U przeciętnego Europejczyka, zdeformowana kobieca stopa prędzej przywoła uczucie... współczucia... może lekkiej odrazy - natomiast u Chińczyka... powiedzmy te 300 czy 800 lat temu... wywoła uczucie pożądania i podniecenia. Dlaczego? Ot... inny wgrany program.

Są plemiona, gdzie za atrakcyjne uważa się super długie szyje... i kobiety z tamtych plemion chcąc być "piękniejsze" wydłużają sobie nienaturalnie szyje. Dlaczego? Bo tak działa tam u mężczyzn pewien program, wg. którego te z dłuższą szyją są bardziej pożądane.

Dlatego, o ile oczywiście czuć i odczuwać sobie można dowolne uczucie... bo generalnie jak tu wielokrotnie powtarzane jest - uczucia są neutralne moralnie. I zgoda. Jednak warto przyjrzeć się, czy jednak mam szansę coś zmienić (zwykle szkodzący program / skrypt / schemat zachowań) - mi się udało kilka wyrzucić, a kilka wciąż (mimo świadomości ich istnienia) we mnie jest ;) - i nieraz przeszkadzają - może z czasem i je uda mi się wymazać/zneutralizować :).
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: ozeasz »

Ruta pisze: 03 maja 2023, 8:08 Nie widzę za to wartości we wpisach "a ja tak nie mam, tak nie reaguję, czyli coś jest nie tak z osobą, która tak ma". Pozostaje pogratulować.
Ruto, a zauważyłaś wpisy Caliope typu: nie wiesz o czym piszesz bo czegoś nie przeżyłeś.. (to nie cytat ale myślę oddaje to co nieraz u Caliope można wyczytać), choćby w kwestii terapii, DDA, wychowania dzieci, relacji z mężem, pracy, przekonań, sposobów radzenia sobie z trudnościami, przebaczeniem, brakiem kochana siebie, obiektywizmu, kierowania się emocjami itp. w którym m.in. sam "dostałem po głowie"?

Chciałem zauważyć Ruto że ja jestem rodzicem, nawet jeśli nie dziecka ze specjalną troską to nie znaczy że nie mam doświadczeń w tej dziedzinie, jestem i w kryzysie i po terapiach i DDA, tylko to nie zmienia faktu że Caliope z jakieś przyczyny dyskredytuje i moje niektóre wpisy. Gdyby napisała: mam inne zdanie, nic do tego bym nie miał, gdyby napisała: nie wtrącaj się to moje życie, też, ale deprecjonowanie kogoś bo...to już nie mnie przeszkadza, to jest coś co jest obecne w życiu Caliope, a to forum i ja tutaj nie jestem od tego by przechodzić obojętnie wobec takich sytuacji, dla dobra właśnie Caliope, tak to widzę.

Mnie w życiu za dużo nie uwiera, jestem w sytuacji na którą co prawda nie mam za dużego wpływu, ale kocham bo mogę, staram się żyć pełnią życia pomimo doświadczeń osobistych i małżeńskich.

Mam intencję, by to co piszę do Caliope miało na celu obustronne dobro, przyklepywanie nic nie da i nie jest dobre w ogólnym sensie.
Ruta pisze: 03 maja 2023, 8:08 Jest na forum trochę osób zdaje się doskonale zorientowanych, co powinna czuć ta czy inna kobieta, co w jej zachowaniu jest normą, co nie jest i mających jasno poukładane, jak powinna reagować, a jak jej reagować nie wolno. Ocena na ocenie. Specjalista na specjaliście.
Co do specjalistów i wyrażania opinii, Ruto, prześledź swoje wypowiedzi ile w nich własnych doświadczeń a ile opinii, nawet popartych specjalistami(potwierdzającymi Twoje przekonanie), jeśli chcesz tu komuś "zamknąć usta" zastanów się i przemyśl zanim zaczniesz to robić na serio.
Ruta pisze: 03 maja 2023, 8:08 Zanim Caliope zostanie zjedzona, proponuję zatrzymać się na chwilę i zrobić osobisty rachunek sumienia. Na ile każdy i każda z nas dzieli się doświadczeniem, a na ile opiniami. Tak przy okazji proponuję też rachunek w jeszcze jednym obszarze: osobistych postępów. Bo ostatnio sporo piszących ma problem z tym, że Caliope postępów w ich ocebie nie robi, albo że są one zbyt powolne.
No i co do rachunku sumienia, mam wrażenie że "rzucane w świat" oceny i oskarżenia to przemoc i manipulacja, czy nie lepiej personalnie, podpierając się cytatem autora, zapytać wprost kogoś kto posiada swój nick i któremu chcesz coś zarzucić?

Co do postępów Caliope, mogę coś napisać od siebie, jeśli widzisz, pisz, jeśli ja nie widzę nie będę pisał o czymś czego ja nie widzę, choć nie wiem czy należę do tej "sporej grupy osób".
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Nietaka
Posty: 3077
Rejestracja: 21 kwie 2019, 18:10
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nietaka »

Ruto, Caliope... Czyli... Skoro żadne z moich dzieci nie umierało mi na rękach, nie miałam poważnej depresji w wyniku zaburzeń hormonalnych po porodzie, nie walczyłam z alkoholizmem, itd. to znaczy, że nie mogę zauważyć, że moim zdaniem Caliope nie przyjmuje krytyki, broni się poprzez zaprzeczanie przed wszelkimi uwagami?
Wiem, że dyskusja dotyczy bezpośrednio wątku Kumena i opinii A.zelii, ale chciałabym zrozumieć tok Waszego rozumowania, z którym się nie zgadzam.
Jak w takim razie przyjąć porady małżeńskie i rodzicielskie tak często tu cytowanych księży, zakonnic?
Nie zauważyłam, żeby ktoś mówił tu co POWINNA czuć matka, kobieta, żona... Raczej są to opinie, których nie powinno się ludziom zabraniać, tylko dlatego, że mogą być niemiłe.
Nie zauważyłam łajania Caliope za brak postępów. Raczej stwierdzenie, wniosek dość często się powtarzający, że Caliope od wielu miesięcy posługuje się tą samą narracją, tonem, pełnym żalu nad sobą (nie zasługuję na szacunek), rezygnacji (nie oczekuję już niczego), wymówek (brak czasu, pieniędzy, chęci). Zresztą... Trudno przebić się ze swoim punktem widzenia, jeśli interlokutor na podorędziu ma argument ,,nie, ja tak nie czuję, że tak robię ".
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Nietaka pisze: 03 maja 2023, 17:06 Ruto, Caliope... Czyli... Skoro żadne z moich dzieci nie umierało mi na rękach, nie miałam poważnej depresji w wyniku zaburzeń hormonalnych po porodzie, nie walczyłam z alkoholizmem, itd. to znaczy, że nie mogę zauważyć, że moim zdaniem Caliope nie przyjmuje krytyki, broni się poprzez zaprzeczanie przed wszelkimi uwagami?
Wiem, że dyskusja dotyczy bezpośrednio wątku Kumena i opinii A.zelii, ale chciałabym zrozumieć tok Waszego rozumowania, z którym się nie zgadzam.
Jak w takim razie przyjąć porady małżeńskie i rodzicielskie tak często tu cytowanych księży, zakonnic?
Nie zauważyłam, żeby ktoś mówił tu co POWINNA czuć matka, kobieta, żona... Raczej są to opinie, których nie powinno się ludziom zabraniać, tylko dlatego, że mogą być niemiłe.
Nie zauważyłam łajania Caliope za brak postępów. Raczej stwierdzenie, wniosek dość często się powtarzający, że Caliope od wielu miesięcy posługuje się tą samą narracją, tonem, pełnym żalu nad sobą (nie zasługuję na szacunek), rezygnacji (nie oczekuję już niczego), wymówek (brak czasu, pieniędzy, chęci). Zresztą... Trudno przebić się ze swoim punktem widzenia, jeśli interlokutor na podorędziu ma argument ,,nie, ja tak nie czuję, że tak robię ".
Nietaka, widzisz jest taki problem, że nie wiem skąd się wzięłaś, ja cie nie znam. Ja też mam wtedy prawo ciebie pooceniać i pokrytykować w toku twojego myślenia. Na moje szczęście nastąpił u mnie przełom i przestałam siebie niszczyć za innych, za ich krytykę i opinie oraz, że cały mój kryzys to wyłącznie moja wina. Dlatego nie lubię otwierać się na ludzi, a widzę, że opinię już sobie o mnie wyrobiłaś i oceniłaś. Wychodzi na to, że niepotrzebnie pisałam o tym wszystkim co właśnie przytoczyłaś, wyciągasz te moje nic nie znaczące epizody z życia, bo są niczym, są tylko zapalnikiem by sobie pokrytykować np. depresję i napisać "weź się w garść". To nie jest wsparcie.
Nietaka
Posty: 3077
Rejestracja: 21 kwie 2019, 18:10
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nietaka »

Caliope pisze: 03 maja 2023, 21:47 Nietaka, widzisz jest taki problem, że nie wiem skąd się wzięłaś, ja cie nie znam. Ja też mam wtedy prawo ciebie pooceniać i pokrytykować w toku twojego myślenia. Na moje szczęście nastąpił u mnie przełom i przestałam siebie niszczyć za innych, za ich krytykę i opinie oraz, że cały mój kryzys to wyłącznie moja wina. Dlatego nie lubię otwierać się na ludzi, a widzę, że opinię już sobie o mnie wyrobiłaś i oceniłaś. Wychodzi na to, że niepotrzebnie pisałam o tym wszystkim co właśnie przytoczyłaś, wyciągasz te moje nic nie znaczące epizody z życia, bo są niczym, są tylko zapalnikiem by sobie pokrytykować np. depresję i napisać "weź się w garść". To nie jest wsparcie.
Naprawdę... Mówimy jednym językiem, ale mam wrażenie , że nie rozumiesz w ogóle, co do Ciebie mówię... Skąd tyle zarzutów, stwierdzeń pod moim adresem? Przecież to wkładanie mi w usta słów, które nie padły...
Czym dla Ciebie jest wsparcie? Poklepywanie i mówienie "jesteś dzielna, jesteś wielka, mąż to świnia, tyle przeszłaś, nikt tyle nie przeszedł, nie wiem, co bym zrobiła na Twoim miejscu"? To ma być wsparcie? Czy kółko wzajemnej adoracji?
I co Ty masz z tą winą. ANI RAZU nie mówiłam o winie. Twojej, Twojego męża...
Mówię Ci o obrazie, jaki sobie stworzyłam, czytając Twój wątek oraz Twoje odpowiedzi innym forumowiczom. A widzę kobietę, która utkwiła w klatce własnych wyobrażeń na swój temat i na temat otoczenia, na temat przyszłości... klatce, z której wyjść można, ale ona tego nie chce i się wścieka ile razy ktoś mówi ,,patrz, może tędy? tu jest wyjście! spróbuj...".
To tylko moja subiektywna opinia o Tobie w oparciu o TWOJE słowa. Weź to rozważ albo odrzuć.
Tyle.
A i o co chodzi z tym, że mnie nie znasz? już to drugi raz piszesz... Co chcesz wiedzieć? Czy po to wchodzę na forum anonimowo, żeby Ci się uwiarygadniać? Czy tylko osobny wątek uprawnia mnie do wypowiadania się u Ciebie? Nawiasem mówiąc, już Ci mówiłam, że jest tu dość moich wypowiedzi, żeby poznać moją historię. To nie jest takie czasochłonne.
I na koniec... Gdyby nie to, że mam dystans do wypowiedzi tu na forum, gdybyś mówiła tak do mnie w realnym życiu, poczułabym się urażona. Myślę że nie bezpodstawnie.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta »

Ozeaszu,

Podzieliłam się swoją obserwacją co do ogólnej tendencji. Celowo nie napisałam personalnie. W moim odczuciu coraz więcej opiniujemy, coraz mniej się dzielimy. Nie chodzi o przepychankę kto bardziej, kto wcale.

Napisałam, że potrzebujemy rachunku sumienia, wliczając w to siebie. Zatrzymałam się jakiś czas temu z pisaniem, by z tym popracować. Nie usprawiedliwia mnie, że robią tak inni. Ciebie Ozeaszu także nie.

Przykro mi, że odebrałeś tą moją propozycję, jako rzucanie oskarżeń, przemoc i manipulację. To propozycja, nic więcej.

Caliope, uważam twoje wpisy za sensowne. Jeśli ktoś nie ma określonego doświadczenia, może wyrażać opinię, zgadywać, pouczać, ale doświadczenia nie ma. Jest to fakt, a nie deprecjonowanie. Można reagować urazą na zwrócenie na to uwagi, tylko po co? Jeśli ktoś czegoś nie przeżył i o tym pisze, no to pisze o czymś, o czym zbyt wiele nie wie.

Co do specjalistów, myślę Ozeaszu, że warto się dzielić taką wiedzą, która mi pomogła. Wtedy pozostaję w sferze doświadczenia. Na przykład: nauczyłam się od Rosenberga inaczej wyrażać emocje i to pomogło mi...albo: na terapii współuzależnienienia dowiedziałam się, że takie zachowanie osoby uzależnionej jest... . To co innego niż wykłady i cytowanie specjalistów, których wiedzy na sobie nie przepracowałam, nie sprawdziłam. Wtedy to puste wymądrzanie się.

Caliope, co do twoich postępów. Ja twoje postępy widzę. Każdy z nas ma swoją drogę do przejścia. W swoim tempie.

Czytam twoje wpisy i odbieram je tak, że masz tendencję do izolowania się, pomniejszania swojej wartości, potrzebę zasługiwania na miłość i zdarza ci się, że "nic się na da". Czasem mnie martwi, że może unikasz ludzi, nowych relacji. Jasne, że chciałabym, byś już to wszystko przepracowała, była kobietą szczęśliwą i spełnioną. I jestem pewna, że przyjdzie dzień, gdy tak się stanie. Bo widzę w tobie siłę, dyscyplinę, no i wiem, że w trudnych chwilach oparcia szukasz w Bogu. To gwarancja.


ozeasz pisze: 03 maja 2023, 14:49
Ruta pisze: 03 maja 2023, 8:08 Nie widzę za to wartości we wpisach "a ja tak nie mam, tak nie reaguję, czyli coś jest nie tak z osobą, która tak ma". Pozostaje pogratulować.
Ruto, a zauważyłaś wpisy Caliope typu: nie wiesz o czym piszesz bo czegoś nie przeżyłeś.. (to nie cytat ale myślę oddaje to co nieraz u Caliope można wyczytać), choćby w kwestii terapii, DDA, wychowania dzieci, relacji z mężem, pracy, przekonań, sposobów radzenia sobie z trudnościami, przebaczeniem, brakiem kochana siebie, obiektywizmu, kierowania się emocjami itp. w którym m.in. sam "dostałem po głowie"?

Chciałem zauważyć Ruto że ja jestem rodzicem, nawet jeśli nie dziecka ze specjalną troską to nie znaczy że nie mam doświadczeń w tej dziedzinie, jestem i w kryzysie i po terapiach i DDA, tylko to nie zmienia faktu że Caliope z jakieś przyczyny dyskredytuje i moje niektóre wpisy. Gdyby napisała: mam inne zdanie, nic do tego bym nie miał, gdyby napisała: nie wtrącaj się to moje życie, też, ale deprecjonowanie kogoś bo...to już nie mnie przeszkadza, to jest coś co jest obecne w życiu Caliope, a to forum i ja tutaj nie jestem od tego by przechodzić obojętnie wobec takich sytuacji, dla dobra właśnie Caliope, tak to widzę.

Mnie w życiu za dużo nie uwiera, jestem w sytuacji na którą co prawda nie mam za dużego wpływu, ale kocham bo mogę, staram się żyć pełnią życia pomimo doświadczeń osobistych i małżeńskich.

Mam intencję, by to co piszę do Caliope miało na celu obustronne dobro, przyklepywanie nic nie da i nie jest dobre w ogólnym sensie.
Ruta pisze: 03 maja 2023, 8:08 Jest na forum trochę osób zdaje się doskonale zorientowanych, co powinna czuć ta czy inna kobieta, co w jej zachowaniu jest normą, co nie jest i mających jasno poukładane, jak powinna reagować, a jak jej reagować nie wolno. Ocena na ocenie. Specjalista na specjaliście.
Co do specjalistów i wyrażania opinii, Ruto, prześledź swoje wypowiedzi ile w nich własnych doświadczeń a ile opinii, nawet popartych specjalistami(potwierdzającymi Twoje przekonanie), jeśli chcesz tu komuś "zamknąć usta" zastanów się i przemyśl zanim zaczniesz to robić na serio.
Ruta pisze: 03 maja 2023, 8:08 Zanim Caliope zostanie zjedzona, proponuję zatrzymać się na chwilę i zrobić osobisty rachunek sumienia. Na ile każdy i każda z nas dzieli się doświadczeniem, a na ile opiniami. Tak przy okazji proponuję też rachunek w jeszcze jednym obszarze: osobistych postępów. Bo ostatnio sporo piszących ma problem z tym, że Caliope postępów w ich ocebie nie robi, albo że są one zbyt powolne.
No i co do rachunku sumienia, mam wrażenie że "rzucane w świat" oceny i oskarżenia to przemoc i manipulacja, czy nie lepiej personalnie, podpierając się cytatem autora, zapytać wprost kogoś kto posiada swój nick i któremu chcesz coś zarzucić?

Co do postępów Caliope, mogę coś napisać od siebie, jeśli widzisz, pisz, jeśli ja nie widzę nie będę pisał o czymś czego ja nie widzę, choć nie wiem czy należę do tej "sporej grupy osób".
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta »

A.zelia pisze: 03 maja 2023, 10:27 Za brak dzieci. W swoim odczuciu jesteś wyjątkowa i najmądrzejsza bo urodziłaś. Urodzić może większość organizmów żeńskich.
A.zelio. W żadnym z postów Caliope nie dopatrzyłam się poczucia wyjątkowości związanej z urodzeniem dziecka. Nie widziałam też, by Caliope deprecjonowała ciebie lub inną kobietę z powodu bezdzietności. Odbieram twój post jako płynący być może z urażonych uczuć.

Napiszę jak ja odebrałam waszą rozmowę. W wątku o żonie, która po zostaniu mamą zaczęła przejawiać wobec męża szereg trudnych zachowań, także agresywnych, napisałaś, że problem jest gdzie indziej. Domyślnie: nie w hormonach i zaburzeniach pociążowych. Caliope w odpowiedzi napisała, że nie masz dzieci. Domyślnie: twoje doświadczenie nie obejmuje tego, jak bardzo ciąża i potem opieka nad małym dzieckiem mogą zaburzyć funkcjonowanie kobiety, aż do agresji włącznie. Nie jest to usprawiedliwienie agresji, tylko stwierdzenie, że istnieją takie stany chorobowe, zaburzenia fizjologiczne, związane z ciałem, w których tak się dzieje.

Wypowiedź Caliope odebrałam w ten sposób, że arbitralne rozstrzyganie przez ciebie, że inna kobieta nie może tak mieć, bo ty tak nie masz, jest niezasadne. Natomiast Caliope, która przeszła przez takie zaburzenia i rozchwianie, ma podstawy, by w opisie określonych zachowań rozpoznać symptomy podobne do tych, które były jej udziałem.
Nie chodzi więc o licytację, kto ma dziecko, a kto nie, ale o posiadanie określonego doświadczenia związanego z zaburzeniami.

W dalszym toku rozmowy chodziło o to samo. Napisałaś, że masz doświadczenie trudnego PMS i nieprzespanych nocy, i nie powodowały one u ciebie agresji. Caliope wskazała, że w sytuacji obciążeń (fizycznych, hormonalnych, psychicznych) te same sytuacje mają inny kontekst. Moje doświadczenie także to potwierdza. Gdy miałam małe dzieci, ciężki PMS był zupełnie inną sytuacją niż teraz, gdy mogę wymiotować, wić się z bólu, i czuć złość, nie mając na sobie takiej odpowiedzialności, jaką miałam w tamtym czasie. Skrajne przemęczenie i brak perspektywy odpoczynku, brak pomocy męża też wywoływały we mnie trudne uczucia. I zachowania. Od histerii, płaczu, po agresję. Dzieci podrosły, cykl mam, dolegliwości te same, ale jestem względnie spokojna. Macierzyństwo ma tu znaczenie.

Myślę, że taki był kontekst wypowiedzi Caliope, że nie mając takiego doświadczenia, nie jesteś w stanie ocenić podobnej sytuacji. Z twojej perspektwy jest to niemożliwe, nie tu przyczyna. Z perspektwy kobiet, które przez to przeszły, przyczyna może być właśnie tu. Warto więc wziąć taką możliwosć pod uwagę.

Nie widzę tu próby zdeprecjonowania ciebie, czy wywyższenia się. Myslę, że chodzi dokładnie o to, co zostało napisane. O posiadanie określonego doświadczenia.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ruta »

Nietaka pisze: 03 maja 2023, 17:06 Ruto, Caliope... Czyli... Skoro żadne z moich dzieci nie umierało mi na rękach, nie miałam poważnej depresji w wyniku zaburzeń hormonalnych po porodzie, nie walczyłam z alkoholizmem, itd. to znaczy, że nie mogę zauważyć, że moim zdaniem Caliope nie przyjmuje krytyki, broni się poprzez zaprzeczanie przed wszelkimi uwagami?
Wiem, że dyskusja dotyczy bezpośrednio wątku Kumena i opinii A.zelii, ale chciałabym zrozumieć tok Waszego rozumowania, z którym się nie zgadzam.
Na początek zostańmy przy kwestii opinii A.zelii. W moim odczuciu Caliope wyraziła konkretną, istotną myśl. Opinia nie jest tym, co doświadczenie. Stwierdzenie, ja tak nie mam, więc inna kobieta też nie, jest nieadekwatne, gdy porównuje się inny obszar.

Caliope w dalszym toku rozmowy, spokojnie i bez dyskredytowania, tłumaczy kolejne sytuacje, przywoływane przez A.zelię i cierpliwie pokazuje, gdzie jest różnica w sytuacji niewyspanej kobiety z PMS, a niewyspanej kobiety z PMS obciążonej zaburzeniami poporodowymi i opieką nad małym dzieckiem. Pisze też wprost, że uważa, że warto wypowiadać się w tych wątkach, w których możemy podzielić się osobistym doświadczeniem. Zacytuję.
Nietaka pisze: 01 maja 2023, 0:32
Caliope pisze: 30 kwie 2023, 23:17 Ja nikogo nie mam zamiaru dyskredytować , ale na logikę, jeśli nie mam pojęcia np. o odejściu męża do innej
kobiety, nie wypowiadam się na ten temat w żadnym wątku, bo nie wiem co czuje taka kobieta i mogę ją zranić pisząc coś co uważałam za słuszne, ale dla niej takie nie było.
Nikt nie jest lepszy, czy gorszy, każdy jest inny, jedynie trzeba uważać gdzie się kończy granica, a czasem jest ciężko i emocjonalnie.
Caliope, czy czytając uwagi ludzi, którzy komentują Twoje wpisy, dopuszczasz do siebie, że być może jednak jest tak, jak oni (i ja też często) to widzą. Tzn. być może jednak dyskredytujesz, wpędzasz w poczucie winy, czujesz się wyjątkową w swoich doświadczeniach i więcej wiedzącą? Czy czasem, zamiast od razu się bronić i odrzucać cudze spostrzeżenia, mogłabyś przyjąć, że tak właśnie robisz? Przecież nikt nie mówi, że specjalnie.
Zobacz swoją odpowiedź. Caliope dokładnie wyjaśniła swoje stanowisko. Dla mnie przekonująco. Rozumiem, że odebrałaś to wyjaśnienie inaczej, nie przekonało cię.

Może więc warto napisać od siebie: Caliope, uważam, że dyskredytujesz. To brzmi inaczej niż gołe dyskredytujesz, nawet poprzedzone przypuszczeniem "być może jednak". Warto wyrażać swoje opinie jako opinie, nie jako fakty. Myślę, że wtedy mogą być latwiejsze do przyjęcia, nie traktowane jako atak.

Chcę też zauważyć, że ani ja, ani Caliope, nie napisalyśmy, by nie wyrażać swoich opinii, odczuć. Raczej, by nie wypowiadać się arbitralnie o takich sytuacjach, o których niewiele wiemy. Ja się z tym zgadzam.
Nietaka pisze: 03 maja 2023, 17:06 Jak w takim razie przyjąć porady małżeńskie i rodzicielskie tak często tu cytowanych księży, zakonnic?
Cytowani tu księża i zakonnice mają doświadczenie w obszarach o których się wypowiadają. Na przykład ksiądz Marek Dziewiecki pracuje z osobami uzależnionymi i współuzależnionymi, dzieli się tez swoim doswiadczeniem współuzaelżnienia w relacji z osobą z rodziny. Ale nie slyszałam, by na przykład wypowiadał się o zaburzeniach hormonalnych u kobiet. Zdarza mu się powiedzieć: tego nie wiem.

Co do słuchania rad księży. Zalecałabym i tu ostrożność. Ja sluchałam rad księży i nie tylko radzących w dobrej wierze, ale bez pojęcia o uzależnieniu, współuzależnieniu. To nie były dobre rady. Nasilały tylko nasze problemy. Doświadczenie, wiedza praktyczna, mają większą wartość, niż opinie i poglądy, jak powinno być i co kto powinien.

Nietaka pisze: 03 maja 2023, 17:06 Nie zauważyłam, żeby ktoś mówił tu co POWINNA czuć matka, kobieta, żona... Raczej są to opinie, których nie powinno się ludziom zabraniać, tylko dlatego, że mogą być niemiłe.
Nie zauważyłam łajania Caliope za brak postępów. Raczej stwierdzenie, wniosek dość często się powtarzający, że Caliope od wielu miesięcy posługuje się tą samą narracją, tonem, pełnym żalu nad sobą (nie zasługuję na szacunek), rezygnacji (nie oczekuję już niczego), wymówek (brak czasu, pieniędzy, chęci). Zresztą... Trudno przebić się ze swoim punktem widzenia, jeśli interlokutor na podorędziu ma argument ,,nie, ja tak nie czuję, że tak robię ".
Opinii zabronić nie można. Za to ja pod wpływem rozmowy Caliope z A.zelią uświadomiłam sobie, że warto się samemu od wygłaszania opinii powstrzymywać, skupiając się jednak na dzieleniu się tym co przeżyłam, co wiem, co przepracowałam, co mi pomaga. Mi pomógł wpis Caliope.

Caliope pisze, że nie czuje w taki sposób jak opisujesz, inaczej widzi swoją sytuację. Pisze też, że forum jest dla niej miejscem w którym dzieli się właśnie tym co najtrudniejsze, także trudnymi emocjami. Nie oznacza to, że jest to jej stan na codzień. Dla wielu osób forum to miejsce zrzucania emocji, dzielenia się trudnościami w bezpiecznej przestrzeni. Myślę, że warto to uszanować, zamiast przebijać się ze swoim punktem widzenia.
Szczególnie jeśli autorka pisze kolejny raz, że go nie podziela.

Więc odpowiadając na twoje pytanie: owszem, możesz zauważyć, że w twojej ocenie autor tego czy innego wątku ma taki czy inny problem. Nawet wtedy, gdy nie masz zblizonych do niej czy do niego doswiadczeń. Licząc się z tym, że autor może się z twoją oceną nie zgodzić. No i z tym, że pomocowość takiego wpisu jest raczej niska.

Myślę, że naprawdę warto pochylić się nad tym, co napisała Caliope. Ja tak zrobiłam.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Nietaka pisze: 03 maja 2023, 22:35
Caliope pisze: 03 maja 2023, 21:47 Nietaka, widzisz jest taki problem, że nie wiem skąd się wzięłaś, ja cie nie znam. Ja też mam wtedy prawo ciebie pooceniać i pokrytykować w toku twojego myślenia. Na moje szczęście nastąpił u mnie przełom i przestałam siebie niszczyć za innych, za ich krytykę i opinie oraz, że cały mój kryzys to wyłącznie moja wina. Dlatego nie lubię otwierać się na ludzi, a widzę, że opinię już sobie o mnie wyrobiłaś i oceniłaś. Wychodzi na to, że niepotrzebnie pisałam o tym wszystkim co właśnie przytoczyłaś, wyciągasz te moje nic nie znaczące epizody z życia, bo są niczym, są tylko zapalnikiem by sobie pokrytykować np. depresję i napisać "weź się w garść". To nie jest wsparcie.
Naprawdę... Mówimy jednym językiem, ale mam wrażenie , że nie rozumiesz w ogóle, co do Ciebie mówię... Skąd tyle zarzutów, stwierdzeń pod moim adresem? Przecież to wkładanie mi w usta słów, które nie padły...
Czym dla Ciebie jest wsparcie? Poklepywanie i mówienie "jesteś dzielna, jesteś wielka, mąż to świnia, tyle przeszłaś, nikt tyle nie przeszedł, nie wiem, co bym zrobiła na Twoim miejscu"? To ma być wsparcie? Czy kółko wzajemnej adoracji?
I co Ty masz z tą winą. ANI RAZU nie mówiłam o winie. Twojej, Twojego męża...
Mówię Ci o obrazie, jaki sobie stworzyłam, czytając Twój wątek oraz Twoje odpowiedzi innym forumowiczom. A widzę kobietę, która utkwiła w klatce własnych wyobrażeń na swój temat i na temat otoczenia, na temat przyszłości... klatce, z której wyjść można, ale ona tego nie chce i się wścieka ile razy ktoś mówi ,,patrz, może tędy? tu jest wyjście! spróbuj...".
To tylko moja subiektywna opinia o Tobie w oparciu o TWOJE słowa. Weź to rozważ albo odrzuć.
Tyle.
A i o co chodzi z tym, że mnie nie znasz? już to drugi raz piszesz... Co chcesz wiedzieć? Czy po to wchodzę na forum anonimowo, żeby Ci się uwiarygadniać? Czy tylko osobny wątek uprawnia mnie do wypowiadania się u Ciebie? Nawiasem mówiąc, już Ci mówiłam, że jest tu dość moich wypowiedzi, żeby poznać moją historię. To nie jest takie czasochłonne.
I na koniec... Gdyby nie to, że mam dystans do wypowiedzi tu na forum, gdybyś mówiła tak do mnie w realnym życiu, poczułabym się urażona. Myślę że nie bezpodstawnie.
Ja ci napisze czym jest wsparcie, widać nie byłaś na żadnej grupie, więc jest jak jest. Wsparcie to dzielenie się doświadczeniami, na tym polega terapia grupowa. Opowiadam o swoich doświadczeniach jak inni, a nie z grubej rury krytykuję i oceniam. Cały czas o tym jest właśnie mowa i to próbuje przekazać. Masz coś do powiedzenia, poproszę o swoje dodwiadczenia, a nie wstań z gwoździa, bo ja tak mówię. Do mnie dociera konkret, ja tak miałam, to może coś ktoś z tego wyniesie i zrobi inaczej, dołoży, zrozumie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Caliope pisze: 04 maja 2023, 6:02 Ja ci napisze czym jest wsparcie, widać nie byłaś na żadnej grupie, więc jest jak jest. Wsparcie to dzielenie się doświadczeniami, na tym polega terapia grupowa. Opowiadam o swoich doświadczeniach jak inni, a nie z grubej rury krytykuję i oceniam.
Caliope, jednak mylisz się. Terapia grupowa jest czymś innym niż grupa wsparcia. Grupa wsparcia ma charakter często niesformalizowany lub sformalizowany w anonimowych (do pewnego stopnia) wspólnotach z określonymi zasadami, tam rzeczywiście wsparciem jest dzielenie się doświadczeniem. Terapia grupowa jest zawsze sformalizowana, prowadzą ją psychoterapeuci oraz lekarze, a zakres wypowiedzi często wykracza poza dzielenie się doświadczeniem. Właśnie dlatego, że terapia ma (jak sama nazwa wskazuje) leczyć, a nie tylko dawać wsparcie.

Natomiast wsparcie jako takie to nie tylko dzielenie się doświadczeniami, to czasem stawianie do pionu. Czasem ostrzejsze i nieugłaskane, bo czasem tylko takie ma moc sprowokować do zmiany myślenia. Taką funkcję spełnia forum.
Dla przypomnienia w Regulaminie mamy o tym, że "mile widziane jest dzielenie się własnym doświadczeniem", ale takie wypowiedzi nie wyczerpują szerokiego spektrum pomocy, jaką daje forum.

Forum i pomoc tu oferowana jest czymś innym niż grupa spotykająca się w Ogniskach, mamy jako moderacja i jako wspólnota tego świadomość, zaś ta różnica jest zasadna i dlatego utrzymywana celowo.

Dlatego jeśli konkretne wypowiedzi uważasz za "z grubej rury krytykuję i oceniam" - to najlepiej konkretnym cytatem (nie całym postem) zgłosić to na priva do moderacji.

Co do propozycji Ruty. Moderacja zauważa, że na forum uprawnioną formą jest dzielenie się własnymi opiniami na temat opinii innych ludzi - w formie i treści akceptowalnej przez Regulamin.
Natomiast zasadnym też jest nieustające przyglądanie się swoim intencjom - na ile chcę pomóc drugiemu człowiekowi, a na ile chcę mieć ostatnie słowo i posiadać rację najmojszą.
Zasadne jest również przyglądanie się własnym reakcjom - jak odbieram zwrócenie uwagi o tym, jak ktoś odbiera moje pisanie, na ile mnie to rusza, w jakie bolące miejsce dotyka.

Dla przypomnienia - pomocną może być zasada dot. pracy nad sobą "co mnie dotyka, to mnie dotyczy".
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: A.zelia »

Ruta, a co jak hormonami zacznie się tłumaczyć przemocowiec? Nie ma problemu i nic się nie stało bo to hormony?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

A.zelia pisze: 07 maja 2023, 17:54 Ruta, a co jak hormonami zacznie się tłumaczyć przemocowiec? Nie ma problemu i nic się nie stało bo to hormony?
Moderacja przypomina, że dyskusja w tym temacie już była: viewtopic.php?f=19&t=5233 - można się zapoznać.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Nietaka
Posty: 3077
Rejestracja: 21 kwie 2019, 18:10
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nietaka »

Nirwanna pisze: 08 maja 2023, 20:39
A.zelia pisze: 07 maja 2023, 17:54 Ruta, a co jak hormonami zacznie się tłumaczyć przemocowiec? Nie ma problemu i nic się nie stało bo to hormony?
Moderacja przypomina, że dyskusja w tym temacie już była: viewtopic.php?f=19&t=5233 - można się zapoznać.
Zajrzałam, przypomniałam sobie, ale zwróciłam uwagę na koniec tamtej dyskusji, w pewnym sensie, w podobnym klimacie, do panującego w wątku Caliope. Kilkoro ludzi zwraca uwagę na to, co ich niepokoi, nie podoba im się, w sposobie przedstawiania własnego zdania... Adresatka nie przyjmuje do wiadomości (choć deklaruje, że przyjmuje). Dyskusja zamiera.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Nirwanna pisze: 05 maja 2023, 19:03
Caliope pisze: 04 maja 2023, 6:02 Ja ci napisze czym jest wsparcie, widać nie byłaś na żadnej grupie, więc jest jak jest. Wsparcie to dzielenie się doświadczeniami, na tym polega terapia grupowa. Opowiadam o swoich doświadczeniach jak inni, a nie z grubej rury krytykuję i oceniam.
Caliope, jednak mylisz się. Terapia grupowa jest czymś innym niż grupa wsparcia. Grupa wsparcia ma charakter często niesformalizowany lub sformalizowany w anonimowych (do pewnego stopnia) wspólnotach z określonymi zasadami, tam rzeczywiście wsparciem jest dzielenie się doświadczeniem. Terapia grupowa jest zawsze sformalizowana, prowadzą ją psychoterapeuci oraz lekarze, a zakres wypowiedzi często wykracza poza dzielenie się doświadczeniem. Właśnie dlatego, że terapia ma (jak sama nazwa wskazuje) leczyć, a nie tylko dawać wsparcie.

Natomiast wsparcie jako takie to nie tylko dzielenie się doświadczeniami, to czasem stawianie do pionu. Czasem ostrzejsze i nieugłaskane, bo czasem tylko takie ma moc sprowokować do zmiany myślenia. Taką funkcję spełnia forum.
Dla przypomnienia w Regulaminie mamy o tym, że "mile widziane jest dzielenie się własnym doświadczeniem", ale takie wypowiedzi nie wyczerpują szerokiego spektrum pomocy, jaką daje forum.

Forum i pomoc tu oferowana jest czymś innym niż grupa spotykająca się w Ogniskach, mamy jako moderacja i jako wspólnota tego świadomość, zaś ta różnica jest zasadna i dlatego utrzymywana celowo.

Dlatego jeśli konkretne wypowiedzi uważasz za "z grubej rury krytykuję i oceniam" - to najlepiej konkretnym cytatem (nie całym postem) zgłosić to na priva do moderacji.

Co do propozycji Ruty. Moderacja zauważa, że na forum uprawnioną formą jest dzielenie się własnymi opiniami na temat opinii innych ludzi - w formie i treści akceptowalnej przez Regulamin.
Natomiast zasadnym też jest nieustające przyglądanie się swoim intencjom - na ile chcę pomóc drugiemu człowiekowi, a na ile chcę mieć ostatnie słowo i posiadać rację najmojszą.
Zasadne jest również przyglądanie się własnym reakcjom - jak odbieram zwrócenie uwagi o tym, jak ktoś odbiera moje pisanie, na ile mnie to rusza, w jakie bolące miejsce dotyka.

Dla przypomnienia - pomocną może być zasada dot. pracy nad sobą "co mnie dotyka, to mnie dotyczy".
Takim tokiem spraw, opinię na mój temat może napisać każdy, każdy post przejdzie np. przestań marudzić, a od takich postów, odechciewa się ogólnie dalej myśleć o małżeństwie, bo nikt nawet nie podzieli sie doświadczeniem, podobnym chociaż do twojego, bo go nie obchodzisz. Najwięcej do powiedzenia mają szczęśliwe żony. One nie muszą weryfikować swoich wypowiedzi I zastanawiać się czy kogoś poranią do żywego. Helenast, Nietaka, byc może Renta, do tego A.zelia są super w opiniach. Do mnie trafia to co pisze Ruta, Firekeeper, Lustro, one przynajmniej dzielą się sobą. Całe życie byłam krytykowana, wiec staram się gdzieś trzymać swoje granice i odbijam piłeczkę dla mojego dobra. Ja nie potrzebuję głaskania po główce, nie potrzebuję matkowania i ojcowania i mówienia mi ogólników typu wstań z gwoździa, bo to nie pomaga. Potrzebuję konkretów, dziękuję Alli za link, potrzebuję też podpowiedzi ludzi z doświadczeniami podobnymi chociaż częściowo do moich. Tak można podejmować pracę nad soba i wyciągać wnioski.Sobie więcej dowalać nie zamierzam, moja pewność siebie podskoczyła po ostatnich przemyśleniach i probuję sie jakoś komunikować. Mąż nie zamierza nic zmieniać, ja mogę tylko pewniej odpierać jego krytykowanie i pouczanie jak nastolatkę . Podchodzicie tu dziwnie do pomocowości, mi się od razu nasuwa przykład, nie mam pojęcia o spawaniu, ale się wypowiem, że spaw jest źle zrobiony.
ODPOWIEDZ