Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Pavel » 09 lip 2021, 9:43

Caliope, jakiś czas zbierałem się do napisania u ciebie w wątku.
Specjalnie bowiem nie wiedziałem co napisać i jak. Wciąż nie wiem w sumie...

Uczuciem które towarzyszy mi przy czytaniu twoich postów w ostatnim czasie (tzn. tych w twoim wątku, nie ogólnie) jest przede wszystkim smutek. I współczucie.
Przykro mi, bo widzę twój strach, wycofanie, niechęć do otrzymania kolejnego ciosu. Najwyraźniej zebrałaś ich wiele. Nie próbuję tego nawet ważyć i oceniać. To twoje doświadczenia i po prostu to przyjmuję.

Zastanawiam się, czy to co się u ciebie dzieje, to nie depresja. Ja się nie znam, ale może warto skontaktować się z profesjonalistą?
Powrót na terapię czy inna droga by odzyskać poczucie wartości i nie warunkować jej innymi ludźmi (bo niby dlaczego) również moim zdaniem warto byś rozważyła.
Człowiek zawsze może cię zawieść i zranić. Warto, byś zobaczyła jak widzi cię Stwórca. A on cię kocha najbardziej na świecie i z pewnością widzi cię inaczej niż ty. Jesteś córką Króla, warto to sobie przypomnieć. I powtarzać.

Jesteś mądrą, wartościową kobietą. Przeszłaś samą siebie (nałóg), wykonałaś wielką pracę i wspierasz innych.

Kumam, że nie jest łatwo, że napisać jest łatwiej niż zrobić. Rozumiem, że masz swoje trudne doświadczenia i trudno ci się przełamać.
Wiem natomiast, że są ludzie, do których warto byś w końcu wyszła. Tacy, którzy okażą ci szacunek, przyjmą cię taką jaka jesteś, z miłością i radością. Którzy okażą wsparcie i zrozumienie.
Wiem, że tacy ludzie są choćby i w naszej wspólnocie :)
Warto chyba dać sobie i innym szansę.
Otaczam cię modlitwą
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Kość123
Posty: 34
Rejestracja: 19 gru 2019, 20:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Kość123 » 09 lip 2021, 9:59

Caliope ,spróbuj zawalczyć o siebie. Syn jak pisałaś jest w przedszkolu i odbierasz go wcześniej -powiedz Paniom ,że tego i tego dnia odbierzesz go o innej godzinie. To nie laska z ich strony ,że się nim zajmą .Nie musisz się tłumaczyć dlaczego .Nie jedna mama zostawia dłużej dziecko,bo chce iść po zakupy do fryzjera ,czy na jakieś zajęcia .Małymi krokami wyjdź do ludzi ,albo na spacer ,kup sobie kawę w restauracji i odpocznij. Syn będzie zaopiekowany ,a Ty może złapiesz chwilę radości.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 09 lip 2021, 11:15

Pavel pisze:
09 lip 2021, 9:43
Caliope, jakiś czas zbierałem się do napisania u ciebie w wątku.
Specjalnie bowiem nie wiedziałem co napisać i jak. Wciąż nie wiem w sumie...

Uczuciem które towarzyszy mi przy czytaniu twoich postów w ostatnim czasie (tzn. tych w twoim wątku, nie ogólnie) jest przede wszystkim smutek. I współczucie.
Przykro mi, bo widzę twój strach, wycofanie, niechęć do otrzymania kolejnego ciosu. Najwyraźniej zebrałaś ich wiele. Nie próbuję tego nawet ważyć i oceniać. To twoje doświadczenia i po prostu to przyjmuję.

Zastanawiam się, czy to co się u ciebie dzieje, to nie depresja. Ja się nie znam, ale może warto skontaktować się z profesjonalistą?
Powrót na terapię czy inna droga by odzyskać poczucie wartości i nie warunkować jej innymi ludźmi (bo niby dlaczego) również moim zdaniem warto byś rozważyła.
Człowiek zawsze może cię zawieść i zranić. Warto, byś zobaczyła jak widzi cię Stwórca. A on cię kocha najbardziej na świecie i z pewnością widzi cię inaczej niż ty. Jesteś córką Króla, warto to sobie przypomnieć. I powtarzać.

Jesteś mądrą, wartościową kobietą. Przeszłaś samą siebie (nałóg), wykonałaś wielką pracę i wspierasz innych.

Kumam, że nie jest łatwo, że napisać jest łatwiej niż zrobić. Rozumiem, że masz swoje trudne doświadczenia i trudno ci się przełamać.
Wiem natomiast, że są ludzie, do których warto byś w końcu wyszła. Tacy, którzy okażą ci szacunek, przyjmą cię taką jaka jesteś, z miłością i radością. Którzy okażą wsparcie i zrozumienie.
Wiem, że tacy ludzie są choćby i w naszej wspólnocie :)
Warto chyba dać sobie i innym szansę.
Otaczam cię modlitwą
Pavle, dziękuję, jestem cały czas w terapii, wolność mnie przeraziła, nie czuję się bezpiecznie.
Czekam, aż będą jakieś spotkania u mnie we wspólnocie, ale na razie nie ma, a może tam ktoś właśnie okaże mi szacunek i przyjmie taka jaką jestem. Nie wiem co się stało znów z moim poczuciem wartości, czuję, że nie jestem warta niczego, jeśli nie potrafię być w relacjach, ludzie sami mnie nie chcą. Dziś mam myśli żeby odejść, za dwa miesiące iść do pracy i po prostu zabrać swoje rzeczy i wyjść. Tak bardzo potrzebuję wsparcia, spokoju, już nawet nie wspominam o tym, że potrzebuję żeby ktoś mnie przytulił, bo mam tylko psychologa.Tak jak pisałeś w wątku Kość123, fajnie jest być wokół ludzi którzy akceptują moją chorobę, wspierają w trzeźwieniu. Docenienie ludzi, że sobie radzę i wyszłam z nałogu, to dla mnie abstrakcja, sama siebie doceniam.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 09 lip 2021, 11:25

Kość123 pisze:
09 lip 2021, 9:59
Caliope ,spróbuj zawalczyć o siebie. Syn jak pisałaś jest w przedszkolu i odbierasz go wcześniej -powiedz Paniom ,że tego i tego dnia odbierzesz go o innej godzinie. To nie laska z ich strony ,że się nim zajmą .Nie musisz się tłumaczyć dlaczego .Nie jedna mama zostawia dłużej dziecko,bo chce iść po zakupy do fryzjera ,czy na jakieś zajęcia .Małymi krokami wyjdź do ludzi ,albo na spacer ,kup sobie kawę w restauracji i odpocznij. Syn będzie zaopiekowany ,a Ty może złapiesz chwilę radości.
Odbieram syna na zamkniecie po 16 lub wcześniej, bo ma zajęcia z logopedą. Robię tak Kość już dawno, kiedyś sprawiało mi to przyjemność, teraz po takim czasie bezsilności, nie wiem co ze sobą zrobić. Może jednak pójdę zrobić tatuaż, moj w marzenie.

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Astro » 09 lip 2021, 12:00

Caliope , ale jesteś , wartościowa osoba , myślę , ze bardzo fajna dziewczyna . Wielu osobom bardzo pomagasz tutaj na forum , a może w realu tez tylko tego jeszcze nie wiesz.
Dobiłaś tylko do miejsca , z którego nie widzisz wyjścia .
Ono na pewno jest tylko jeszcze go nie widzisz .
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Pavel » 09 lip 2021, 12:56

Caliope, może wakacje z Sycharem?
Może są jeszcze miejsca, a i z synem możesz jechać.

Generalnie zdrowe budowanie relacji to proces. Niełatwy, bo przynajmniej mnie nauczono niezbyt zdrowych sposobów. I zwłaszcza jako mężczyzna nie jestem mistrzem. Tzn. jeśli chodzi o takie powierzchowne - nie ma problemu - jestem żywy, gaduła i wesoły. Natomiast jeśli chodzi o relacje głębsze - sporo ciężej, jestem bardzo ostrożny i tak po prostu - uczę się, nie spieszę, chociaż brakuje mi tego.


Natomiast praca nad sobą przyniosła mi miedzy innymi taką refleksję (nie mylić z poczuciem lepszości), że niespecjalnie należę już do swego „starego” świata. Niespecjalnie też chcę.
Wielu ludzi z którymi spędzałem czas funkcjonowała również niezdrowo, część wręcz toksycznie.

Nauczyłem się z takowych relacji rezygnować gdy widziałem, że ani mnie budowały, ani sprawiały przyjemność, długookresowo.
Zwykły, zdrowoegoistyczny rachunek zysków i strat.

Nauczyłem się chronić siebie.
Czasami bowiem z relacji zrezygnować stosunkowo łatwo, ale czasami trudniej, np. rodzina.
Im jednak postanowiłem dać więcej cierpliwości, chociaż bywało, że nawet subtelnie acz twardo postawione granice były przez nich olewane bądź wywoływały opór lub wręcz agresję.
No...funkcjonowali po swojemu. Tak jak i ja przed kryzysem. Więc o tyle potrafię się wczuć, bo moje zachowanie (np. agresja, racjoholizm, komunikacja) również bywały toksyczne i krzywdzące dla innych.
Teraz ostrożniej dobieram znajomych, bo kompania w stylu „z dawnych lat” to kiepska opcja.
Natomiast widuję, poznaję ludzi do których od dawna tęskniłem. Również tych z Sycharu.
I ciągle mam „głód” Na nowych.

Bo o ile dostanę pewnie jeszcze niejednego kopa w cztery litery, o tyle warto.
Zdecydowanie warto.
A są super ludzie na świecie. O ile rodziny się nie wybiera, to przyjaciół, znajomych już tak.
Ja (a chyba i ty także) po prostu w kiepskich miejscach szukałem, kiepskich wyborów dokonywałem.
Ale ci wspaniali ludzie istnieją.
I Jeszcze ich znajdę. Ty również.
Oczywiście o ile wyjdziesz ze skorupy, w swoim czasie ma się rozumieć.

Aha, jeszcze jedno. Bardzo ważne, chociaż już o tym wspominałem.
Przecudnych ludzi spotkałem na warsztatach 12 kroków w Sycharze.
Przed nikim wcześniej się tak nie otworzyłem, również dlatego, że zbudował się dobry klimat do tego.
Bardzo gorąco ci to polecam.
U mnie od zapisu do warsztatów minęły dwa lata. Warto było czekać (chociaż w sumei po prostu szybko zleciało).
Piękna przygoda w odkrywaniu siebie, tak głębiej, mocniej, prawdziwiej.
A współtowarzysze drogi i przewodnicy - wisienka na torcie :)
Tak również, poza innymi zaletami, można poznać tak zwane bratnie dusze.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 09 lip 2021, 13:14

Astro pisze:
09 lip 2021, 12:00
Caliope , ale jesteś , wartościowa osoba , myślę , ze bardzo fajna dziewczyna . Wielu osobom bardzo pomagasz tutaj na forum , a może w realu tez tylko tego jeszcze nie wiesz.
Dobiłaś tylko do miejsca , z którego nie widzisz wyjścia .
Ono na pewno jest tylko jeszcze go nie widzisz .
Dziękuję Astro, tak właśnie jest, dobiłam znów do dna, teraz muszę się wydostać.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 09 lip 2021, 13:22

Pavel pisze:
09 lip 2021, 12:56
Caliope, może wakacje z Sycharem?
Może są jeszcze miejsca, a i z synem możesz jechać.

Generalnie zdrowe budowanie relacji to proces. Niełatwy, bo przynajmniej mnie nauczono niezbyt zdrowych sposobów. I zwłaszcza jako mężczyzna nie jestem mistrzem. Tzn. jeśli chodzi o takie powierzchowne - nie ma problemu - jestem żywy, gaduła i wesoły. Natomiast jeśli chodzi o relacje głębsze - sporo ciężej, jestem bardzo ostrożny i tak po prostu - uczę się, nie spieszę, chociaż brakuje mi tego.


Natomiast praca nad sobą przyniosła mi miedzy innymi taką refleksję (nie mylić z poczuciem lepszości), że niespecjalnie należę już do swego „starego” świata. Niespecjalnie też chcę.
Wielu ludzi z którymi spędzałem czas funkcjonowała również niezdrowo, część wręcz toksycznie.

Nauczyłem się z takowych relacji rezygnować gdy widziałem, że ani mnie budowały, ani sprawiały przyjemność, długookresowo.
Zwykły, zdrowoegoistyczny rachunek zysków i strat.

Nauczyłem się chronić siebie.
Czasami bowiem z relacji zrezygnować stosunkowo łatwo, ale czasami trudniej, np. rodzina.
Im jednak postanowiłem dać więcej cierpliwości, chociaż bywało, że nawet subtelnie acz twardo postawione granice były przez nich olewane bądź wywoływały opór lub wręcz agresję.
No...funkcjonowali po swojemu. Tak jak i ja przed kryzysem. Więc o tyle potrafię się wczuć, bo moje zachowanie (np. agresja, racjoholizm, komunikacja) również bywały toksyczne i krzywdzące dla innych.
Teraz ostrożniej dobieram znajomych, bo kompania w stylu „z dawnych lat” to kiepska opcja.
Natomiast widuję, poznaję ludzi do których od dawna tęskniłem. Również tych z Sycharu.
I ciągle mam „głód” Na nowych.

Bo o ile dostanę pewnie jeszcze niejednego kopa w cztery litery, o tyle warto.
Zdecydowanie warto.
A są super ludzie na świecie. O ile rodziny się nie wybiera, to przyjaciół, znajomych już tak.
Ja (a chyba i ty także) po prostu w kiepskich miejscach szukałem, kiepskich wyborów dokonywałem.
Ale ci wspaniali ludzie istnieją.
I Jeszcze ich znajdę. Ty również.
Oczywiście o ile wyjdziesz ze skorupy, w swoim czasie ma się rozumieć.

Aha, jeszcze jedno. Bardzo ważne, chociaż już o tym wspominałem.
Przecudnych ludzi spotkałem na warsztatach 12 kroków w Sycharze.
Przed nikim wcześniej się tak nie otworzyłem, również dlatego, że zbudował się dobry klimat do tego.
Bardzo gorąco ci to polecam.
U mnie od zapisu do warsztatów minęły dwa lata. Warto było czekać (chociaż w sumei po prostu szybko zleciało).
Piękna przygoda w odkrywaniu siebie, tak głębiej, mocniej, prawdziwiej.
A współtowarzysze drogi i przewodnicy - wisienka na torcie :)
Tak również, poza innymi zaletami, można poznać tak zwane bratnie dusze.
Pavle, moj syn bierze leki, które muszą być w lodówce, a ja nadal nie mam prawa jazdy. Może w przyszłym roku gdzieś pojadę z synem.
Zawsze byłam otwarta na ludzi, jak doszłam do siebie po operacji i terapii. Czasem byłam bardzo naiwna i teraz to wychodzi, bo lubiłam ludzi, ale pozwoliłam siebie poranić i teraz mam problem z zaufaniem komuś. A jak jeszcze zawiodłam się na człowieku który jest moim mężem, to dla mnie jeszcze trudniejsze. Jak się poskładam, wyjdzie słońce, ale potrzebuję znów czasu, może czymś się zajmę teraz, ale jeszcze nie wiem czym.

Astro
Posty: 1193
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Astro » 09 lip 2021, 14:10

Caliope pisze:
09 lip 2021, 13:14
Astro pisze:
09 lip 2021, 12:00
Caliope , ale jesteś , wartościowa osoba , myślę , ze bardzo fajna dziewczyna . Wielu osobom bardzo pomagasz tutaj na forum , a może w realu tez tylko tego jeszcze nie wiesz.
Dobiłaś tylko do miejsca , z którego nie widzisz wyjścia .
Ono na pewno jest tylko jeszcze go nie widzisz .
Dziękuję Astro, tak właśnie jest, dobiłam znów do dna, teraz muszę się wydostać.
Do dna myślę że nie dziewczyno.
Myślę bardziej ,że to jakieś przeciążenie , może dobilas do jakiegoś punktu krytycznego w danym czasie. Ale do dna ? Nieee to za dużo powiedziane.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 09 lip 2021, 17:58

Astro pisze:
09 lip 2021, 14:10
Caliope pisze:
09 lip 2021, 13:14
Astro pisze:
09 lip 2021, 12:00
Caliope , ale jesteś , wartościowa osoba , myślę , ze bardzo fajna dziewczyna . Wielu osobom bardzo pomagasz tutaj na forum , a może w realu tez tylko tego jeszcze nie wiesz.
Dobiłaś tylko do miejsca , z którego nie widzisz wyjścia .
Ono na pewno jest tylko jeszcze go nie widzisz .
Dziękuję Astro, tak właśnie jest, dobiłam znów do dna, teraz muszę się wydostać.
Do dna myślę że nie dziewczyno.
Myślę bardziej ,że to jakieś przeciążenie , może dobilas do jakiegoś punktu krytycznego w danym czasie. Ale do dna ? Nieee to za dużo powiedziane.
Być może to bardziej taki dołek , ale bardzo dla mnie ciężki, bo jest gorzej niż w zeszlym roku kiedy miałam więcej nadziei. Mam wrażenie, że czas na naprawę minął, bo nie pamiętam żadnego świadectwa z teraźniejszego forum, by udało się komuś poskładać małżeństwo po ponad roku.
Z Bogiem wszystko jest możliwe,tylko ja już naprawdę nie mam żadnego wpływu na nic.

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: marylka » 10 lip 2021, 12:23

Hej
Wiesz Caliope... Mam wrażenie że ty nie masz pomysłu na siebie i to jest powodem znajdowania boleści które pewnie są.
Dopada cię bezruch
I od ciebie zależy czy cię dopadnie czy nie

Już nie chcę cię cytować bo to trudne z tel piszę - ale widzę że wpadliście z mężem we własne sidła.
Pisałaś że dla niego zmieniłaś się przed ślubem
Potem że on po ślubie się zmienił
Więc i on udawał przed ślubem

I co teraz?
Piszesz że chcesz po prostu wyjść z tego domu
To dlaczego tego nie zrobisz?
Myślę że jeśli mieszkanie z mężem tak cię przytłacza to dopóki nie odbudujesz siebie to małżeństwa tym bardziej nie uratujesz
Wiem.... Pewnie nie masz kasy i 1000 innych powodów że chcesz ale się nie da
No ale jak powiesz A to zaplanuj i B i C
Miej cel w życiu

Oczywiście że można i w domu się odbudowywać i to skutecznie.

Kto was utrzymuje?
Ten mąż jest naprawdę taki do bani?
Jesteście bardzo do siebie pidobni- zauważyłaś?
Ty już nie chcesz, a i on już pozamykany jak i ty

Nie da rady znaleźć w nim dobra?
Co by zrobił jakby został z dzieckiem na 2 godziny?
Leku by nie podał?
Herbaty?
A skąd to wiesz bo czytam że ty tak już wszystko wiesz że nawet nie prosisz

Ja jak wychodziłam sama to zamiast dobrze się bawić to miałam czarne wizję że dzieci porzucone siedzą i płaczą.
A wcale tak nie było
Może to jest szansa żeby ojciec miał przestrzeń do budowania relacji z dzieckiem bez twojego czujnego oka?
Caliope - Twoje wyobrażenia i ograniczenia są w twojej głowie.
Czujesz się odrzucona?
Chcesz być przytulana?
Ja kupiłam sobie obrazek naprawdę mega przystojnego Jezusa lekko uśmiechniętego.
Wiesz że go przytulałam?
Mówiłam Mu że teraz on jest jedynym mężczyzną
Ja nie wiem jak to się poukładało że mąż wrócił, - samo się nie zrobiło
Ale jak patrzyłam w te piękne łagodne Oczy na obrazie to ta spina ze mnie uchodziła.
I mogłam się pokłócić i wyryczeć i wszystko

I w nosie mam czy to śmieszne czy nie
Pozbyłam się tego myślenia ' innym może się uda ale tak źle jak u mnie jest to nigdzie i mi się nie uda'

I nawet nie pospieszałam ani siebie ani męża. Jego to spowalniałam
Ale uczyłam się być sobą.

Nie pisz przepraszam głupot że nie masz czasu
Ja na 12 krokach przy 3 małych dzieci i pracy zawodowej byłam jedną z najbardziej rozpisanych krokowiczek. Kiedyś mi prowadząca zwróciła uwagę że o 3 nad ranem powinnam spać.
Tu na sycharze zapisałaś się?
Znasz zasady?
Raz na 7 dni musisz coś napisać. No proszę Cię-to co tu piszesz możesz i tam pisać.

TV nie polecam - rozleniwia.
Masz ogródek balkon?
Ja np niedawno odkryłam frajdę w roślinach
Mam frajdę z patrzenia jak rosną Pomidory rukola mięta
Trochę ruchu trochę podlewania i zobaczysz jakie to smaczne i zdrowe i fit bo ja też walczę z kg
Naprawdę - wszystko co cię ogranicza to twoja głowa
Niech zgadnę - nie byłaś na rolkach o których na początku wiosny pisałaś.
I ok. Nie ma problemu. Ale zastanów się czego chcesz i zaplanuj jak to osiągnąć.
I usuń z głowy - nie da się - czarny na to tylko czeka i macha z radości ogonem
Ty jesteś dzieckiem Boga i gdybyś miała maleńką wiarę to byś góry przenosiła
Więc co wybierasz?
Pozdrawiam

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 10 lip 2021, 18:35

marylka pisze:
10 lip 2021, 12:23
Hej
Wiesz Caliope... Mam wrażenie że ty nie masz pomysłu na siebie i to jest powodem znajdowania boleści które pewnie są.
Dopada cię bezruch
I od ciebie zależy czy cię dopadnie czy nie

Już nie chcę cię cytować bo to trudne z tel piszę - ale widzę że wpadliście z mężem we własne sidła.
Pisałaś że dla niego zmieniłaś się przed ślubem
Potem że on po ślubie się zmienił
Więc i on udawał przed ślubem

I co teraz?
Piszesz że chcesz po prostu wyjść z tego domu
To dlaczego tego nie zrobisz?
Myślę że jeśli mieszkanie z mężem tak cię przytłacza to dopóki nie odbudujesz siebie to małżeństwa tym bardziej nie uratujesz
Wiem.... Pewnie nie masz kasy i 1000 innych powodów że chcesz ale się nie da
No ale jak powiesz A to zaplanuj i B i C
Miej cel w życiu

Oczywiście że można i w domu się odbudowywać i to skutecznie.

Kto was utrzymuje?
Ten mąż jest naprawdę taki do bani?
Jesteście bardzo do siebie pidobni- zauważyłaś?
Ty już nie chcesz, a i on już pozamykany jak i ty

Nie da rady znaleźć w nim dobra?
Co by zrobił jakby został z dzieckiem na 2 godziny?
Leku by nie podał?
Herbaty?
A skąd to wiesz bo czytam że ty tak już wszystko wiesz że nawet nie prosisz

Ja jak wychodziłam sama to zamiast dobrze się bawić to miałam czarne wizję że dzieci porzucone siedzą i płaczą.
A wcale tak nie było
Może to jest szansa żeby ojciec miał przestrzeń do budowania relacji z dzieckiem bez twojego czujnego oka?
Caliope - Twoje wyobrażenia i ograniczenia są w twojej głowie.
Czujesz się odrzucona?
Chcesz być przytulana?
Ja kupiłam sobie obrazek naprawdę mega przystojnego Jezusa lekko uśmiechniętego.
Wiesz że go przytulałam?
Mówiłam Mu że teraz on jest jedynym mężczyzną
Ja nie wiem jak to się poukładało że mąż wrócił, - samo się nie zrobiło
Ale jak patrzyłam w te piękne łagodne Oczy na obrazie to ta spina ze mnie uchodziła.
I mogłam się pokłócić i wyryczeć i wszystko

I w nosie mam czy to śmieszne czy nie
Pozbyłam się tego myślenia ' innym może się uda ale tak źle jak u mnie jest to nigdzie i mi się nie uda'

I nawet nie pospieszałam ani siebie ani męża. Jego to spowalniałam
Ale uczyłam się być sobą.

Nie pisz przepraszam głupot że nie masz czasu
Ja na 12 krokach przy 3 małych dzieci i pracy zawodowej byłam jedną z najbardziej rozpisanych krokowiczek. Kiedyś mi prowadząca zwróciła uwagę że o 3 nad ranem powinnam spać.
Tu na sycharze zapisałaś się?
Znasz zasady?
Raz na 7 dni musisz coś napisać. No proszę Cię-to co tu piszesz możesz i tam pisać.

TV nie polecam - rozleniwia.
Masz ogródek balkon?
Ja np niedawno odkryłam frajdę w roślinach
Mam frajdę z patrzenia jak rosną Pomidory rukola mięta
Trochę ruchu trochę podlewania i zobaczysz jakie to smaczne i zdrowe i fit bo ja też walczę z kg
Naprawdę - wszystko co cię ogranicza to twoja głowa
Niech zgadnę - nie byłaś na rolkach o których na początku wiosny pisałaś.
I ok. Nie ma problemu. Ale zastanów się czego chcesz i zaplanuj jak to osiągnąć.
I usuń z głowy - nie da się - czarny na to tylko czeka i macha z radości ogonem
Ty jesteś dzieckiem Boga i gdybyś miała maleńką wiarę to byś góry przenosiła
Więc co wybierasz?
Pozdrawiam
Właśnie Marylko mam dużo pomysłów jak pisałam, tylko potrzebuje pieniądze, takie moje, we wrześniu powinnam już iść do pracy. Trzeba zarobić na samochód i kursy które chcę zrobić. Pomysł to jedno, realizacja to już inna bajka.
Ojciec ma cały czas szansę na spędzanie czasu z dzieckiem, ale nie naciskam że musi. Nie boję się go zostawić z dzieckiem, cieszy mnie ich relacja.
Dobro dla dziecka dostrzegam, ja jestem pomijana, z tym nic nie zrobię. A chodzić za mężem już nie chcę, robiłam sobie tym krzywdę.
Czuję sie odrzucona, ale też z tym nic nie zrobię, jakoś sobie to poukładałam. Trudno, tak być musi i ja tego nie zmienię.
Nie znam zasad 12 kroków Sychar, nie wiedziałam, że tam się coś pisze, poczytam o tym, bo jestem otwarta na opisywanie moich doświadczeń.
Mam swój własny telewizor dopiero od 2 lat, zachłystuję się nadal kablówką i Netflixem, to jest fajne, bo kiedyś cisza mnie dobijała. Siedzenie w depresji z dzieckiem w czterech ścianach tylko z komputerem było straszne.
Ziemi nie lubię, odkryłam ile rzeczy nie lubię robić i już nie muszę na siłę by komuś się pokazać np. nauka języka obcego. Zastąpiłam te nielubiane, lubianymi, tak tylko dla mnie np. poszerzanie wiedzy ogólnej, psychologia, terapia uzależnień, kosmetyka, wszystko co związane z makijażem, paznokciami i wiele innych.
Pisząc tutaj na forum, poużalałam się trochę nad sobą, ale też wyciągnęłam bardzo dużo z postów od Ciebie i innych Sycharków. To mi pomaga wychodzić z mojego dołka, wiem jedno ,nie mam wpływu na większość z tego co się dzieje, muszę płynąć z prądem. A to zdanie "Ja nie wiem jak to się poukładało że mąż wrócił, - samo się nie zrobiło" daje mi znów nadzieję, dziękuję Marylko.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope » 11 lip 2021, 1:03

Znów wyszło słońce, jakoś to jest z Bogiem u boku, cieszę się że tu jestem. Uspokoiłam te moje negatywne myśli, ten wybuch emocji i bezsiły. Jestem jakaś taka bardziej pogodzona, właśnie powtarzam sobie, że przyjmuję wszystko jakie jest i tego nie zmienię, zostawiam to. Dziś w dzień nawet udało mi się cieszyć ,że żyję, to nawet całkiem znów jest fajne.

Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Sarah » 11 lip 2021, 9:15

Cieszę się Kochana, że już lepiej, oby tak dalej :) Fajnie, że synek idzie do szkoły, a Ty do pracy, zawsze to większa niezależność i poczucie własnej sprawczości. Może i mąż inaczej na Ciebie spojrzy - obserwowałam takie reakcje w otoczeniu, to bez sensu, ale jednak niektórzy faceci mają jakoś zakodowane, że jak kobieta zajmuje się domem i dzieckiem, to "siedzi w domu, nic nie robi, tylko leży i pachnie"... :twisted: A jak pracuje u kogoś, to już wzbudza większy szacunek. A w ostateczności, jeśli nic się nie zmieni, to może będziesz miała większe pole manewru jeżeli chodzi o ewentualną wyprowadzkę... Pisałaś, że mąż jest teraz jak współlokator - pamiętam, jakie dla mnie to było przykre, denerwujące i stresogenne, gdy codziennie spotykałam swojego "współlokatora" w kuchni czy przedpokoju :| Na dłuższą metę tak się nie da żyć, człowiek by się emocjonalnie wykończył...
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Bławatek » 11 lip 2021, 11:04

Uważam jak Sarah, na dłuższą metę nie da się żyć z mężem- współlokatorem, jest blisko, a jakby go nie było, do tego człowiek się często kontroluje i stresuje aby drugiej strony nie urazić. Zamiast żyć pełnią życia to ciągle w głowie są różne myśli.

Niestety nie każdy mąż docenia to, że kobieta pracuje i zarabia. U nas tak było, że mimo, że pracowałam na pełnym etacie i dojeżdżałam komunikacją miejską to i tak wszystko było na mojej głowie, bo przecież kobieta musi wykonywać domowe prace. Mój mąż zawsze powtarzał, że on wszystko potrafi ale nie na potrzeby mnie wyręczać czy pomagać, jak będzie potrzeba to będzie robił. Więc teraz "biedny" jest (sam w rozmowie nie raz mówi, że musi to czy tamto ogarnąć) bo musi sam wszystko ogarniać (no chyba, że jakaś kowalska mu pomaga).

Caliope, trudno jest zacząć pracować po dłuższej przerwie, ale warto, bo poza tym, że będziesz mieć swoje pieniądze i niezależność to jeszcze wyjdziesz do ludzi, może nawiążesz wartościowe relacje. I mimo stresów, zabiegania, braku czasu czy bezsilności - warto pracować. Ja za bardzo nie mam jak liczyć na pomoc męża, ale mam do pomocy kogoś z rodziny i sąsiadów. Ale często też korzystaliśmy z wydłużonych godzin w przedszkolu, czy ze świetlicy szkolnej.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 25 gości