Caliope po pierwsze - a nie możesz sobie np. 1/2, 1/3 wypłaty zostawiać na swoje potrzeby i wydatki? Chodzisz do pracy - potrzebujesz się do niej ubrać, dojechać, mieć jakieś pieniądze np. na dodatkowe śniadanie itd. Ja przez całe małżeństwo oddawałam na wydatki rodzinne całą wypłatę, a mój mąż nie - niby zostawiał sobie niewiele (nigdy nie pokazał mi "paska" z wynagrodzeniem), a potem jednak przez przypadek się okazało, że sobie zostawił dużą część swojej wypłaty, za to chętnie korzystał z moich pieniędzy, a ja z chęcią kupowałam kolejne narzędzia mu potrzebne - o ja głupia i naiwna. Gdy byliśmy na mediacjach i padła od mediatora propozycja abyśmy na wspólne konto przelewali po połowie swoich wypłat a resztę mieli na swoje wszystkie wydatki to mój mąż pierwszy oponował. A często było tak, że nawet na nowe rajstopy nie miałam kilku złotych więc cerowalam stare. Niestety pewne osoby mają zaburzony obraz jeśli chodzi o utrzymywanie rodziny. I przecież nawet gdy się płaci alimenty to bierze się pod uwagę wydatki osoby płacącej alimenty na swoje życie i potrzeby.
Po drugie mimo, że żyjecie "osobno i wrogo nastawieni do siebie" to można żyć dobrze i szczęśliwie. Piszesz zazwyczaj, że pragniesz dla syna pełnej rodziny więc mieszkacie razem, ale niestety zamiast szukać miłych fajnych szczęśliwych zdarzeń (bez męża) Ty ciągle skupiasz się na tym co niemiłe - bo mąż się nie odzywa, bo się czepia, bo ucieka w pracę - to jego problem, Ty próbuj mimo wszystko żyć "ponad to, co boli". Ostatnio mój mąż też był jak zawsze - milczący, wycofany, a że nie chciał powiedzieć o co chodzi to ja już w głowie sobie ubzduralam że to przeze mnie, że może znów źle odczytał moje słowa. Nawet do głowy mi przyszło, że może znów ma w planach znikać do kowalskiej - aż się wieczorem Bogu pożaliłam i popłakałam, a w nocy to mi się nawet śniło, że mąż w końcu powiedział co go gnębi - bo oprócz tego jednego dziecka będzie też z kimś miał bliźniaki
. Rano się obudziłam przerażona, wkurzona, ale za chwilę sobie pomyślałam - to jego problem, mogliśmy mieć cudowne życie, a on lubi je sobie komplikować (ale mam nadzieję, że ten sen się jednak nie spełni - bo owszem odpowiedzialność i konsekwencje męża, ale dotykające nas). Ja jednak wolę się skupić na sobie i swoim rozwoju - a im dziecko starsze tym ja mogę być bardziej samodzielna i myśleć o sobie. Skoro mąż nie chce myśleć o nas i skupia się tylko na sobie.
Caliope to od nas zależy na czym skupiamy swoje myślenie i jak postrzegamy rzeczywistość - czy dostrzegamy tylko zło czy szukamy jednak dobra.