Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Abigail

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Abigail »

Pavel pisze: 01 gru 2021, 13:20

3. Ja czytając post Marylki zupełnie nie odniosłem takiego wrażenia, według mnie to kwestia twojej interpretacji.
I przychodzi mi do głowy pytanie: z jakiego powodu tak to interpretujesz, skoro słowa których używasz przez Marylkę nie zostały użyte. Gdzie napisała by być wdzięczną za wszystko? Mi się wydaje, że wymieniła za co warto być wdzięcznym. Gdzie tu brak szacunku do drugiego człowieka? Ja tego nie dostrzegam.
Pavel, nawet gdybym poświęciła pół dnia, wyskubała z tego słowotoku i zastosowała "kopiuj wklej" tych niesprawiedliwych ocen które powyżej są wypisane to pominiesz je milczeniem, co zresztą zrobiłam odnośnie słów Marylki a Ty jednak odesłałeś mnie do ponownego czytania bo może za którymś razem w końcu przechwycę Twój tok myślenia. Nie, nie przechwycę.

Dziad swoje, baba swoje i tak możemy do następnej dekady.

Pozdrawiam, z Panem Bogiem :D
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Firekeeper pisze: 01 gru 2021, 13:40
Caliope pisze: 01 gru 2021, 12:42
Firekeeper pisze: 01 gru 2021, 11:39

Caliope, a syn nie chce się sam pobawić? Pójść na dodatkowe zajęcia rozwijające? Dlaczego sam nie posiedzi w pokoju? Co mu się stanie? Jak jest w szkole czy przedszkolu to co robisz? Nie możesz wtedy przeznaczyć czasu na jakąś pracę dodatkową? Nie musisz iść na etat cały, wystarczy cokolwiek żeby pokazać mężowi, że też chcesz iść na kompromis, coś zrobić. Działać. Zostawić Waszego syna z tatą. Niech łapią kontakt, uczą siebie nawzajem.
Co robię? idę po zakupy sprzątam, gotuję, piorę, nie to co ktoś myśli, że leżę. Mój mąż nigdy nie zauważył, że jest porządek, czy obiad, bo i po co. Tylko jak nie dalam rady ze zmęczenia była awantura, a po co mi pomóc. Syna odbieram jak kończy, koło południa i wtedy się nim zajmuję, nie ma rodzeństwa więc bawimy się, robimy lekcje razem, trzeba zrobić rehabilitację w domu. Każdy dzień tak wygląda. Nie da sie zostawić syna z tatą jak idzie rano do pracy i wraca codziennie po 20, z wyjątkiem dni kiedy ustali sobie, że gdzieś wyjeżdża. Tak sobie ustala sam na działalności i w lato może to być 3-4 razy w tygodniu, nie pracuje ciągle.
Dobra to może tak. Bo sprzątasz, gotujesz itd jak syn jest w szkole, a mąż w pracy. To faktycznie w sumie chyba mężczyźni tak mają, że jak nie wiedzą to myślą, że przyszły krasnoludki i posprzątały. Z tym, że pracuje do 20 to tak codziennie? Sam sobie ustalił tak czas pracy? Czy ma taki natłok pracy?
Sam ustalił, tak jest od urodzenia syna, nawet weekendu nie chce mieć wolnego, a woli sobie w tygodniu sam jechać. Nie zmienię tego, więc ja sobie żyje jak tam mi pasuje bez męża. Kiedyś prosiłam i na to wychodzi, że tym go zabluszczowałam.
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Sarah »

marylka pisze: 01 gru 2021, 8:05 co by było jakbyś kasy nie dostała?
Postanowienie o udzieleniu zabezpieczenia z klauzulą wykonalności przypomniałoby panu, że jednak ma obowiązki względem rodziny - przynajmniej finansowe.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: A.zelia »

Caliope-przytoczysz moje słowa gdzie pisałam, że nieodpłatna praca jest nieważna?
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

A.zelia pisze: 01 gru 2021, 15:12 Caliope-przytoczysz moje słowa gdzie pisałam, że nieodpłatna praca jest nieważna?
W moim wątku dawno temu pisałaś, że praca zawodowa jest ważna, ta w domu to nie. Nie pamiętam już gdzie to było.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Pavel »

Caliope pisze: 01 gru 2021, 13:47 Wiesz Pavle, ty jesteś naprawdę jednym z niewielu mężczyzn myślących tak jak trzeba I dojrzałych, ja to doceniam bardzo. Tylko właśnie myślisz logicznie, a nie emocjonalnie. Co się dzieje jak kobieta jest odrzucana i niedoceniana? żyje w emocjach, a mając podobnie do innej kobiety jeszcze bardziej ją to razi i ma prawo do swoich emocji.
Czytając, że mój mąż jest przyzwoity nachodzi mi tekst " no przecież nie pije, nie bije, pracuje, to jest super" na nic wiecej nie licz, bo nic nie dostaniesz. Przyzwyczaj się do tego, że nie jesteś dla niego ważna, nawet badyla nie dostaniesz, bo nie zasługujesz. Nie interesuj się gdzie wychodzi, co robi, z kim, nie twoja sprawa. Jak się zmęczysz nie licz na wsparcie, a wez sobie jakiś kij do podpierania. Jak zachorujesz nie licz na nic ,a spodziewaj się awantury jak mogłaś zachorować. Doceniam męża, schodzę mu z drogi i daję mu odpocząć ode mnie.
Przeceniasz mnie 😂
Ja również mam emocje, czasem nawet zdarza się z lekka z nimi popłynąć, wciąż jest nad czym pracować w obszarze panowania nad sobą.
Mało tego, z natury jestem cholerykiem więc mój temperament nie tak łatwo było okiełznać ;)

Czyli - ja to rozumiem, tyle że tak jak od siebie wymagam pracy nad tym, tak innym polecam pracę nad sobą.
Jak chyba wczoraj pisałem Micealo: świadomość słabości, przyzwalanie sobie na błędy przy jednoczesnym dążeniu do czegoś więcej. Do świętości która gdzieś tam w oddali miga na horyzoncie :)
No i bardzo staram się zwracać uwagę jak te emocje wyrażam, co z nimi zrobię. W jaki sposób to wpłynie na mnie, moje decyzje i funkcjonowanie.

Ja wiem Caliope jak to jest być odrzucanym, niedocenionym przez żonę oraz jechać na pustych zbiornikach miłości. Nie tylko w kryzysie.
Bo teraz o ile żona mnie nie odrzuca, to docenienie (werbalne) wciąż nie istnieje. Może się kiedyś żona nauczy 😂
Jeśli idzie o moje języki miłości, żona zalewa je tyle tylko, abym na oparach dojeżdżał na kolejne tankowanie. I nie chodzi o współżycie akurat. Ja jako dotykowiec mam duże potrzeby dotyku nie tylko sprowadzającego się do wspołżycia. A żona np. Przytula się (zazwyczaj) kilka sekund i jej tyle starcza. Tam gdzie ja dopiero zaczynam, ona kończy. Nooo, mamy inaczej.
Wiem natomiast, że stara się dawać w swoich, czyli dla mnie poza rozumem - po chińsku ;)
Ciekawi mnie natomiast jak odbiera mój chiński. Bo staram się dawać żonie chińskie podarki, ale na ile skutecznie trafiam z prezentami? Czasami nawet pytam, ale czy mówi prawdę, czy to tylko poprawność polityczna by mnie nie urazić? To wie ona.

Natomiast ja się nauczyłem całkiem dobrze funkcjonować bez tego co żona nie daje.
Wolałbym z „tym” ma się rozumieć, ale jak się nie ma co się lubi...
Aby była jasność, kilka razy tłumaczyłem na czym polegają moje języki miłości, nie będę przecież nachalny. Raz na rok czy dwa postaram się przypominać 😂
Doceniam z kolei to co żona daje.
Doceniam sam siebie. Jak mówi hiszpańskie przysłowie (w wolnym tłumaczeniu): moja babcia mnie nie chwali więc pochwałę się sam 😂

A wspomnianą przyzwoitość męża o której wspomniała Marylka odczytuję kompletnie inaczej.
Bardziej jako: mogło być dużo gorzej, doceń co masz.
I się z tym zgadzam.
Nie oznacza to jednocześnie, że na tym warto poprzestać, akceptować to co jest nieakceptowalne.
Warto chcieć więcej, ale od czegoś warto zacząć, docenienie tego co w mężu dobre albo chociaż Ok nie oznacza akceptacji dla tego co źle funkcjonuje.

Tu się kłania ta zerojedynkowość. I warto się temu przyjrzeć, pochylić się nad tym.
Jeśli zechcesz oczywiście.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Pavel pisze: 01 gru 2021, 15:31
Caliope pisze: 01 gru 2021, 13:47 Wiesz Pavle, ty jesteś naprawdę jednym z niewielu mężczyzn myślących tak jak trzeba I dojrzałych, ja to doceniam bardzo. Tylko właśnie myślisz logicznie, a nie emocjonalnie. Co się dzieje jak kobieta jest odrzucana i niedoceniana? żyje w emocjach, a mając podobnie do innej kobiety jeszcze bardziej ją to razi i ma prawo do swoich emocji.
Czytając, że mój mąż jest przyzwoity nachodzi mi tekst " no przecież nie pije, nie bije, pracuje, to jest super" na nic wiecej nie licz, bo nic nie dostaniesz. Przyzwyczaj się do tego, że nie jesteś dla niego ważna, nawet badyla nie dostaniesz, bo nie zasługujesz. Nie interesuj się gdzie wychodzi, co robi, z kim, nie twoja sprawa. Jak się zmęczysz nie licz na wsparcie, a wez sobie jakiś kij do podpierania. Jak zachorujesz nie licz na nic ,a spodziewaj się awantury jak mogłaś zachorować. Doceniam męża, schodzę mu z drogi i daję mu odpocząć ode mnie.
Przeceniasz mnie 😂
Ja również mam emocje, czasem nawet zdarza się z lekka z nimi popłynąć, wciąż jest nad czym pracować w obszarze panowania nad sobą.
Mało tego, z natury jestem cholerykiem więc mój temperament nie tak łatwo było okiełznać ;)

Czyli - ja to rozumiem, tyle że tak jak od siebie wymagam pracy nad tym, tak innym polecam pracę nad sobą.
Jak chyba wczoraj pisałem Micealo: świadomość słabości, przyzwalanie sobie na błędy przy jednoczesnym dążeniu do czegoś więcej. Do świętości która gdzieś tam w oddali miga na horyzoncie :)
No i bardzo staram się zwracać uwagę jak te emocje wyrażam, co z nimi zrobię. W jaki sposób to wpłynie na mnie, moje decyzje i funkcjonowanie.

Ja wiem Caliope jak to jest być odrzucanym, niedocenionym przez żonę oraz jechać na pustych zbiornikach miłości. Nie tylko w kryzysie.
Bo teraz o ile żona mnie nie odrzuca, to docenienie (werbalne) wciąż nie istnieje. Może się kiedyś żona nauczy 😂
Jeśli idzie o moje języki miłości, żona zalewa je tyle tylko, abym na oparach dojeżdżał na kolejne tankowanie. I nie chodzi o współżycie akurat. Ja jako dotykowiec mam duże potrzeby dotyku nie tylko sprowadzającego się do wspołżycia. A żona np. Przytula się (zazwyczaj) kilka sekund i jej tyle starcza. Tam gdzie ja dopiero zaczynam, ona kończy. Nooo, mamy inaczej.
Wiem natomiast, że stara się dawać w swoich, czyli dla mnie poza rozumem - po chińsku ;)
Ciekawi mnie natomiast jak odbiera mój chiński. Bo staram się dawać żonie chińskie podarki, ale na ile skutecznie trafiam z prezentami? Czasami nawet pytam, ale czy mówi prawdę, czy to tylko poprawność polityczna by mnie nie urazić? To wie ona.

Natomiast ja się nauczyłem całkiem dobrze funkcjonować bez tego co żona nie daje.
Wolałbym z „tym” ma się rozumieć, ale jak się nie ma co się lubi...
Aby była jasność, kilka razy tłumaczyłem na czym polegają moje języki miłości, nie będę przecież nachalny. Raz na rok czy dwa postaram się przypominać 😂
Doceniam z kolei to co żona daje.
Doceniam sam siebie. Jak mówi hiszpańskie przysłowie (w wolnym tłumaczeniu): moja babcia mnie nie chwali więc pochwałę się sam 😂

A wspomnianą przyzwoitość męża o której wspomniała Marylka odczytuję kompletnie inaczej.
Bardziej jako: mogło być dużo gorzej, doceń co masz.
I się z tym zgadzam.
Nie oznacza to jednocześnie, że na tym warto poprzestać, akceptować to co jest nieakceptowalne.
Warto chcieć więcej, ale od czegoś warto zacząć, docenienie tego co w mężu dobre albo chociaż Ok nie oznacza akceptacji dla tego co źle funkcjonuje.

Tu się kłania ta zerojedynkowość. I warto się temu przyjrzeć, pochylić się nad tym.
Jeśli zechcesz oczywiście.
Dla mnie gorzej być już nie może, jestem odwieszona, sama sobie zarobię jak będzie trzeba. Mieszkaniowo też sobie poradzę, do sądu też pójdę. Poradzę sobie sama i nikt mi nie jest potrzebny. Tylko synowi potrzebny jest ojciec. Nie boję się być sama, nie boję się swojej zasady, że będę sama, bo mąż jest tylko jeden. Mam być to będę, żadnej nowej relacji nie planuję.Gorzej być nie może, bo nie ma miłości, wiary od strony męża i wiary w sakrament. To jest najgorsze dla mnie, czasem się jeszcze boję raka i śmierci, ale to wszystko. Czasem przychodzi terapeutyczne gorzej już było, może być tylko lepiej, ale nie zawsze się sprawdza.
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: A.zelia »

Caliope pisze: 01 gru 2021, 15:31
A.zelia pisze: 01 gru 2021, 15:12 Caliope-przytoczysz moje słowa gdzie pisałam, że nieodpłatna praca jest nieważna?
W moim wątku dawno temu pisałaś, że praca zawodowa jest ważna, ta w domu to nie. Nie pamiętam już gdzie to było.
Nigdy nie pisałam, że praca w domu jest nieważna. Znajdź cytat lub nie pisz kłamstw.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: marylka »

Caliope pisze: 01 gru 2021, 12:25
Co to znaczy kogoś docenić Marylko?
Kogoś docenić to zwyczajnie mu podziękować np za wykonaną pracę.
To kwestia dobrego wychowania, kultury osobistej oraz okazanie szacunku drugiej osobie za jej wkład jakikolwiek by był
To co jeszcze można zrobić? śpiewać pieśni i czcić?
No właśnie - w takim wyśmiewnym tonie to nawet nie warto rozwijać powyższego tematu - jak okazywać szacunek bo widać twoje nastawienie

Ale może na jedną inną rzecz zwrócę uwagę

Bedąc w depresji, całkiem sama i bez wsparcia, zaciskałam zęby i 7 lat codziennie gotowałam specjalnie dla niego obiady i to każdego dnia inny nie patrząc na to co ja lubię.
Bo ja tak zawsze zaciskałam te zęby ,ale już nie chcę.
Jeżeli ja chcę komuś za coś podziękować nie zaciskam zębów, nie robię z siebie ofiary losu tylko zwyczajnie - mówię dziękuję.
A co druga osoba z tym zrobi to jej sprawa
To samo z dawaniem siebie- sprzątam i robię to z siebie bo chcę to dać a nie ściskam zęby. A czy ktoś to zauważy i doceni to już nie moja sprawa.
Faktycznie wygląda tak jakbyś te domowe obowiązki wykonywała i z zaciśniętymi zębami czekała czy dostaniesz od jurora 10
A jak nie - to przestałaś gotować.....
I teraz pytanie.... gdzie jest juror?
Gdzie werdykt?
W twojej głowie

Na kogo się więc obraziłaś że nie dostałaś dychy?

Na męża
No i - przestałaś mu gotować
A to jest twoja głowa - nie mąż

......
Myślisz, że ta zupa jest potrzebna? nie wiem czy mam się z tego pośmiać czy co zrobić.


Myślę że jedynie dobrocią jedynie jesteś w stanie uratować to małżeństwo.
Kiedyś była taka audycja w nocnych światłach - czego potrzebuje mężczyzna
Przytulić nakarmić docenić
Panowie przy całej sympatii to naprawdę o wiele mniej złożony w potrzebach organizm
Dlatego tak łatwo was kochać :)

JE bardzo słusznie zauważyłaś
JolantaElżbieta pisze: 01 gru 2021, 13:37 Nasze babki wiedziały, że mężczyźni i kobiety tak mocno się różnią, że nie da się tego przeskoczyć i miały swoje sposoby na mężów - my dzisiaj w dobie samorealizacji, feminizmu i innych ideologii zapominamy o tych prawdach. Kobiety nawet czasami myślą, że jak się uprą, to facet nakarmi dziecko piersią. Sorki, ale ja tak czasami to widzę
Dokładnie.
Dlatego przy twoich możliwościach masz szansę nakarmić i pochwalić - dwie podstawowe potrzeby zaspokoić. To już dużo. Może po tych dwóch i trzecia da radę?
Tylko... Przy takim nastawieniu do męża to jest niemożliwe.
Kim jest dla ciebie mąż?
Ewidentnie nie kimś kogo szanujesz.
No to czego ty chcesz?
Chcesz nadal być i pełni" obowiązki żony?
Czy tylko mieszkać pod jednym dachem?

Ja nie wierzę że mężowi to odpowiada i jak potrafi tak to komunikuje pewnie też w chamski sposób ale chce żebyś zauważyła że ty też tak go traktujesz
Np
Płacić to jego psi obowiązek. A jakby nie płacił - jest na to paragraf i rada! Forumowiczki naturalnie
Sarah pisze: 01 gru 2021, 15:07
marylka pisze: 01 gru 2021, 8:05 co by było jakbyś kasy nie dostała?
Postanowienie o udzieleniu zabezpieczenia z klauzulą wykonalności przypomniałoby panu, że jednak ma obowiązki względem rodziny - przynajmniej finansowe.
O tak!!!!!!!!
Traktujcie facetów i przypominajcie im psie obowiązki względem was!!!!
No i piszcie elaboraty jak to mężowie was oszukali i... ehhh

Przypominam ci Caliope że twojemu mężowi nie trzeba machać klauzulą wykonalności bo on was utrzymuje finansowo
To ty przestałaś mu gotować
On pomimo kryzysu swoją pracę wykonuje
I ja to cenię. TO jest przyzwoite
A to co piszesz Caliope
Czytając, że mój mąż jest przyzwoity nachodzi mi tekst " no przecież nie pije, nie bije, pracuje, to jest super" na nic wiecej nie licz, bo nic nie dostaniesz
To już jest wytwór twojej głowy i nijak to ma do mojego pisania z tobą.
I właśnie takie pisanie daje mi dowody że to bez sensu - bo Ty i tak tego nie czytasz. Masz jakieś filtry które mieszasz z wyobraźnią i twierdzisz że to ja Ci tak napisałam

Jednak na koniec coś jeszcze napiszę
Caliope pisze: 01 gru 2021, 12:42 Mój mąż nigdy nie zauważył, że jest porządek, czy obiad, bo i po co.
Widzisz jak ciebie boli że on nie docenia tego co robisz?
A zobacz - ty też tego samego u niego nie doceniasz..... ktoś musi przynajmniej spróbować zmienić język... może zacząć od słowa dziękuję....
Nie wyśmiewać, że masz piać. Po prostu - dziękuję
Nie - śpiewać pieśni i czcić, tylko zapytać czy ciężki dzień miał.... Oczywiście piszę - musi-o ile chcesz ten związek ratować.

A co do tego
Caliope pisze: 01 gru 2021, 13:17 Tak ku ścisłości tego co teraz było napisane, nie potrzebuję męża pieniędzy, bo sobie mogę je zarobić. Mogę wszystko sobie zrobić sama i to robię od wielu lat, choć 2 lata wczesniej chociaż wiedziałam, że jestem żoną i jestem mężowi potrzebna. Teraz nie jestem już potrzebna jemu, a tylko tu pracuję za darmo i jeszcze mi sie dostaje nawet tutaj na forum.
Może najpierw to zrealizuj a potem napisz że już nie potrzebujesz forsy męża
Chciałabym być potrzebna, czuć się kochana, ale sie nie da, trudno, więc nie chcę już dawać tego osobie która nie docenia starań o miłość. Mam gdzieś forsę, dlatego nie doceniam ludzi którzy myślą, że to jest najważniejsze w życiu. Nigdy nie miałam jej za dużo, żyłam na granicy ubóstwa, sama i żyję i jakoś mam moje wartości którymi jest Bóg, miłość i rodzina.
Jeżeli myślisz że udane małżeństwa to ciągłe tiruriru to jesteś w błędzie. Każdy na pewnym polu czuje się niezrozumiany i osamotniony.
Natomiast nie każdy obraża się wtedy, zabiera zabawki i odchodzi.
I tu jest sukces bycia razem
Szukanie mimo wszystko tego co łączy a nie szukania różnic i urazów
Pozdrawiam
Astro
Posty: 1199
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Astro »

Sarah pisze: 01 gru 2021, 15:07
marylka pisze: 01 gru 2021, 8:05 co by było jakbyś kasy nie dostała?
Postanowienie o udzieleniu zabezpieczenia z klauzulą wykonalności przypomniałoby panu, że jednak ma obowiązki względem rodziny - przynajmniej finansowe.
A to tylko pan ma ? Z tego co wiem to obydwoje rodziców.
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

A.zelia pisze: 01 gru 2021, 16:02
Caliope pisze: 01 gru 2021, 15:31
A.zelia pisze: 01 gru 2021, 15:12 Caliope-przytoczysz moje słowa gdzie pisałam, że nieodpłatna praca jest nieważna?
W moim wątku dawno temu pisałaś, że praca zawodowa jest ważna, ta w domu to nie. Nie pamiętam już gdzie to było.
Nigdy nie pisałam, że praca w domu jest nieważna. Znajdź cytat lub nie pisz kłamstw.
Bo to było na priv, nie tutaj w moim wątku, pojechałaś po mnie wtedy, więc koniec tematu o pracy niezarobkowej.
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: A.zelia »

Możesz śmiało zacytować . Tam też nie napisałam, że praca w domu jest nieważna.
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Firekeeper »

Dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Więc nawet jeśli Caliope stawiasz x na waszym małżeństwie zawsze jest cień szansy Jeśli mąż siedzi długo w pracy i wraca tak późno to nawet z tym obiadem ciężko. Ale ja np. ograłabym to inaczej. Zachęciła go do powrotu wcześniej. Np. poprosiła żeby wrócił na 18, bo Wasz syn np. chce razem z Wami robić pierniczki świąteczne. Przygotowała bym kolację i zaprosiła męża do stołu. Syn na pewno też by się ucieszył widząc Was wspólnie przy stole. Zapytała jak minął dzień, czy praca dziś była ciężka. Takie proste pytania. Podziękować, że wrócił wcześniej. Syn opowiedziałby co robił w szkole i takie tam, żeby było miło. A potem razem zrobić te pierniczki. Taka zabawa z dzieckiem. Tak żeby chociaż trochę poprawić atmosferę, żeby zrobiło się rodzinnie. Mamy adwent, święta też nie długo. Ja myślę, że może faktycznie nie ma co nagle rzucać się na wielkie zmiany ale może takimi małymi kroczkami, powoli. Nic na tym nie stracisz.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

marylka pisze: 01 gru 2021, 17:22
Caliope pisze: 01 gru 2021, 12:25
Co to znaczy kogoś docenić Marylko?
Kogoś docenić to zwyczajnie mu podziękować np za wykonaną pracę.
To kwestia dobrego wychowania, kultury osobistej oraz okazanie szacunku drugiej osobie za jej wkład jakikolwiek by był
To co jeszcze można zrobić? śpiewać pieśni i czcić?
No właśnie - w takim wyśmiewnym tonie to nawet nie warto rozwijać powyższego tematu - jak okazywać szacunek bo widać twoje nastawienie

Ale może na jedną inną rzecz zwrócę uwagę

Bedąc w depresji, całkiem sama i bez wsparcia, zaciskałam zęby i 7 lat codziennie gotowałam specjalnie dla niego obiady i to każdego dnia inny nie patrząc na to co ja lubię.
Bo ja tak zawsze zaciskałam te zęby ,ale już nie chcę.
Jeżeli ja chcę komuś za coś podziękować nie zaciskam zębów, nie robię z siebie ofiary losu tylko zwyczajnie - mówię dziękuję.
A co druga osoba z tym zrobi to jej sprawa
To samo z dawaniem siebie- sprzątam i robię to z siebie bo chcę to dać a nie ściskam zęby. A czy ktoś to zauważy i doceni to już nie moja sprawa.
Faktycznie wygląda tak jakbyś te domowe obowiązki wykonywała i z zaciśniętymi zębami czekała czy dostaniesz od jurora 10
A jak nie - to przestałaś gotować.....
I teraz pytanie.... gdzie jest juror?
Gdzie werdykt?
W twojej głowie

Na kogo się więc obraziłaś że nie dostałaś dychy?

Na męża
No i - przestałaś mu gotować
A to jest twoja głowa - nie mąż

......
Myślisz, że ta zupa jest potrzebna? nie wiem czy mam się z tego pośmiać czy co zrobić.


Myślę że jedynie dobrocią jedynie jesteś w stanie uratować to małżeństwo.
Kiedyś była taka audycja w nocnych światłach - czego potrzebuje mężczyzna
Przytulić nakarmić docenić
Panowie przy całej sympatii to naprawdę o wiele mniej złożony w potrzebach organizm
Dlatego tak łatwo was kochać :)

JE bardzo słusznie zauważyłaś
JolantaElżbieta pisze: 01 gru 2021, 13:37 Nasze babki wiedziały, że mężczyźni i kobiety tak mocno się różnią, że nie da się tego przeskoczyć i miały swoje sposoby na mężów - my dzisiaj w dobie samorealizacji, feminizmu i innych ideologii zapominamy o tych prawdach. Kobiety nawet czasami myślą, że jak się uprą, to facet nakarmi dziecko piersią. Sorki, ale ja tak czasami to widzę
Dokładnie.
Dlatego przy twoich możliwościach masz szansę nakarmić i pochwalić - dwie podstawowe potrzeby zaspokoić. To już dużo. Może po tych dwóch i trzecia da radę?
Tylko... Przy takim nastawieniu do męża to jest niemożliwe.
Kim jest dla ciebie mąż?
Ewidentnie nie kimś kogo szanujesz.
No to czego ty chcesz?
Chcesz nadal być i pełni" obowiązki żony?
Czy tylko mieszkać pod jednym dachem?

Ja nie wierzę że mężowi to odpowiada i jak potrafi tak to komunikuje pewnie też w chamski sposób ale chce żebyś zauważyła że ty też tak go traktujesz
Np
Płacić to jego psi obowiązek. A jakby nie płacił - jest na to paragraf i rada! Forumowiczki naturalnie
Sarah pisze: 01 gru 2021, 15:07
marylka pisze: 01 gru 2021, 8:05 co by było jakbyś kasy nie dostała?
Postanowienie o udzieleniu zabezpieczenia z klauzulą wykonalności przypomniałoby panu, że jednak ma obowiązki względem rodziny - przynajmniej finansowe.
O tak!!!!!!!!
Traktujcie facetów i przypominajcie im psie obowiązki względem was!!!!
No i piszcie elaboraty jak to mężowie was oszukali i... ehhh

Przypominam ci Caliope że twojemu mężowi nie trzeba machać klauzulą wykonalności bo on was utrzymuje finansowo
To ty przestałaś mu gotować
On pomimo kryzysu swoją pracę wykonuje
I ja to cenię. TO jest przyzwoite
A to co piszesz Caliope
Czytając, że mój mąż jest przyzwoity nachodzi mi tekst " no przecież nie pije, nie bije, pracuje, to jest super" na nic wiecej nie licz, bo nic nie dostaniesz
To już jest wytwór twojej głowy i nijak to ma do mojego pisania z tobą.
I właśnie takie pisanie daje mi dowody że to bez sensu - bo Ty i tak tego nie czytasz. Masz jakieś filtry które mieszasz z wyobraźnią i twierdzisz że to ja Ci tak napisałam

Jednak na koniec coś jeszcze napiszę
Caliope pisze: 01 gru 2021, 12:42 Mój mąż nigdy nie zauważył, że jest porządek, czy obiad, bo i po co.
Widzisz jak ciebie boli że on nie docenia tego co robisz?
A zobacz - ty też tego samego u niego nie doceniasz..... ktoś musi przynajmniej spróbować zmienić język... może zacząć od słowa dziękuję....
Nie wyśmiewać, że masz piać. Po prostu - dziękuję
Nie - śpiewać pieśni i czcić, tylko zapytać czy ciężki dzień miał.... Oczywiście piszę - musi-o ile chcesz ten związek ratować.

A co do tego
Caliope pisze: 01 gru 2021, 13:17 Tak ku ścisłości tego co teraz było napisane, nie potrzebuję męża pieniędzy, bo sobie mogę je zarobić. Mogę wszystko sobie zrobić sama i to robię od wielu lat, choć 2 lata wczesniej chociaż wiedziałam, że jestem żoną i jestem mężowi potrzebna. Teraz nie jestem już potrzebna jemu, a tylko tu pracuję za darmo i jeszcze mi sie dostaje nawet tutaj na forum.
Może najpierw to zrealizuj a potem napisz że już nie potrzebujesz forsy męża
Chciałabym być potrzebna, czuć się kochana, ale sie nie da, trudno, więc nie chcę już dawać tego osobie która nie docenia starań o miłość. Mam gdzieś forsę, dlatego nie doceniam ludzi którzy myślą, że to jest najważniejsze w życiu. Nigdy nie miałam jej za dużo, żyłam na granicy ubóstwa, sama i żyję i jakoś mam moje wartości którymi jest Bóg, miłość i rodzina.
Jeżeli myślisz że udane małżeństwa to ciągłe tiruriru to jesteś w błędzie. Każdy na pewnym polu czuje się niezrozumiany i osamotniony.
Natomiast nie każdy obraża się wtedy, zabiera zabawki i odchodzi.
I tu jest sukces bycia razem
Szukanie mimo wszystko tego co łączy a nie szukania różnic i urazów
Pozdrawiam
A mi jakoś nikt nigdy nie podziękował, nie przeprosił, no super. Znaczy że to co robiłam do tej pory to naprawdę nie ma sensu. Przestanę robić całą resztę i po sprawie jak mi nikt nie dziękuję. Mężowi mam podziękować, ale już za moje obowiązki, to nie trzeba? jestem robotem do sprzątania i do wyżycia się jak coś zapomnę.
Mąż powiedzial, że nie będzie jadł moich obiadów, więc na siłę nie będę gotowała, bo może według niego nie potrafię, i co wtedy ?Co ty masz z tymi obiadami, czy to jest tak ważne? Nie gotuje w kryzysie, gdyby powiedzial że chce ugotowałabym, ale może mu nie smakuje. Moze wiele lat kłamał i wyrzucał jak nie widziałam.
A ciekawe co zrobić jeśli mąż nie chce mnie nawet dotknąć, przechodzi koło mnie żeby tylko nie za blisko, przytulić go? słyszałaś kiedyś os swojego nie dotykaj mnie,?. Nie zdobędę się na to wiedząc, że mnie nie chce jako kobiety. Widzisz może to jest ważne dla twojego męża, ale nie dla mojego.
Mam pytać jak mu dzień minął, a czemu on nigdy o to nie zapytał? Ja mam się starać, a on to już nie? W twój sposób to ja ratować nie zamierzam, mąż mnie zdążył wyrzucić ze swojego życia, więc pora sie wtedy wycofać z tego układu. Pieniądze mam tylko na jedzenie i podstawowe rzeczy, nie korzystam z nich jak sobie myślisz, że mi się w tyłku przewraca, swoje dziurawe majtki ceruję, nie kupuje nowych. Mąż za to ma samochód, kupuje co chce, jeździ gdzie chce i mi to rybka, tylko ja potem ponoszę konsekwencje braku tych pieniędzy bo za dużo wydał lub gdzieś zainwestował. Chyba już nie chcę tego ratować, to kompletnie nie ma sensu, nie chce mi się żyć z niedotykalskim kolegą, który podejmuje decyzje za które ja potem ponoszę konsekwencje. Wolę być sama jak mam z mojej strony pracować, a druga strona nie musi.
jacek-sychar

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: jacek-sychar »

Drogie Dziewczyny

Ja też kiedyś myślałem, że taki powrót małymi kroczkami, stwarzanie rodzinnej atmosfery coś dadzą.
Zmartwię was, ale u mnie nie dały nic.
W 2010 roku były nasze ostatnie wspólne święta Bożego Narodzenia. W pierwszy dzień zaproponowałem oglądanie kaset z filmami, gdy dzieci były małe. Pod koniec dnia żona miała już dosyć. Było to widać. W drugi dzień mając dosyć tej rodzinnej atmosfery upiła się do nieprzytomności. Dla wyjaśnienia - żona raczej nie pijała, a jeżeli tak, to nie takich ilości.
Po prostu ona była już emocjonalnie przy swoim kowalskim, a on wtedy nie miał dla niej czasu i musiała być razem ze mną i dziećmi.
Ale już po dwóch tygodniach zaczęła znikać na całe nocy. Okazało się, że wynajęła garsonierę i tam sobie spędzała te lepsze chwile swojego życia.
Od jakiego czasu mieszka już oficjalnie i cały czas z kowalskim.

Nie zawsze więc takie "podchody" coś dają.
Ale oczywiście Wam życzę powodzenia. :D
ODPOWIEDZ