Jonasz, Twoją odpowiedzią (o św. Józefie) tak na prawdę nie odpowiedziałeś na nic, ale za to zwróciłem uwagę na Twoją stopkę:
"My nie możemy w pełni uszczęśliwić drugiego człowieka" i tutaj faktycznie zgodzę się na 100%.
Nie wiem skąd mi się to wzięło (może nauki KK bo pamiętam że słyszałem kiedyś że mąż musi dbać o żonę
pewnie źle to zrozumiałem albo było źle przekazane/wytłumaczone) ale po ślubie wziąłem na siebie zadanie "uszczęśliwiania" swojej żony i nie istniało za bardzo nic takiego co bym dla niej nie zrobił. Dla niej wyjechałem z Polski z paroma dolarami w kieszeni zostawiając obiecany rodzinny majątek młodszemu rodzeństwu. Dla niej chodziłem do ciężkiej, fizycznej pracy chociaż w polsce skończyłem jeden z lepszych uniwersytetów. Dla niej ciągle szukałem dodatkowych źródeł dochodu i lepiej płatnej pracy aby po wielu latach usłyszeć że nic mnie poza pracą nie interesuje i ona już od dawna jest bardzo nieszczęśliwa przy mnie. Zeszło mi "tylko" 20 lat żeby zrozumieć że ja nie mam szans jej uszczęśliwić...dlaczego ? bo nie zaspokajałem jej wszystkich potrzeb - owszem zapokajałem potrzebę bezpieczeństwa (finansowego) ale spędzając czas poza domem zaniedbywałem jej inne potrzeby. Kobieta, której
wszystkie potrzeby nie są sapokojone nie będzie szczęśliwa.
Niedawno trafiłem na filmik Esher Perel (światowej sławy Belgijska psycholog), która w niesamowity (przynajmniej dla mnie) sposób to wytłumaczyła - dawniej, jak ludzie żyli jeszcze w plemionach to potrzeby kobiety zaspokajała cała wioska, teraz musi zrobić to jedna osoba - mąż...
Jest to zadanie niesamowicie ciężkie do wykonania.