Niewierzący maż chce rozwodu
Moderator: Moderatorzy
Niewierzący maż chce rozwodu
Witajcie... mój niewierzący obecnie mąż od wielu lat był ze mną jedynie dla dziecka. Wyznał, że nie może na mnie patrzeć przez moją "otyłość"(73 kg /168 !!!!). Odepchnął mnie gdy walczyłam z problemami zdrowotnymi - chyba uznał, że będę się nieatrakcyjnie starzała, że będzie miał kiedys ze mną kłopot (czesto do takich rzeczy nawiazywał) itp. Teraz, po 15 latach małżeństwa (kilka lat temu kryzys - zdrada z jego strony, który przetrwalismy) pragnie ostatecznego rozwodu. Traktuje mnie jak powietrze, obwinia mnie o rozpad więzi (bo nie dbałam o siebie: chciał abym była na ścisłej diecie, abym ćwiczyła na siłowni itp.) Mierzi go wszystko, co mnie dotyczy - łącznie z moimi poglądami religijnymi. Nadmienię, że jestem obiektywnie atrakcyjna, obecnie zdrowa, wykształcona, pracowita i nie czułam dużej potrzeby zmiany wyglądu pod jego widzimisię. Moje ostre kłótnie i następujące po nich uległe zachowania nakłaniały go przez lata do przesuwania mojej granicy. Ratowalibyście taki związek? Jestem bardzo wierząca ale nie chcę aby był ze mną dla dziecka. Mam dylemat, o co właściwie się modlić. Cierpię z obawy przed samotnością ( jako wierząca już z nikim się przecież nie zwiążę, chociaż pewnie byliby chętni) a obecnego jeszcze męża nie zaakceptuję w takim samym wymiarze, nawet jeśli zdecyduje się wrócić.
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
Mary, witaj na forum,
Na początku, podobnie jak innym nowym użytkownikom forum, zasugeruję daleko posuniętą anonimowość i nie podawanie zbyt wielu szczegółów, wbrew pozorom internet bywa małym światem.
Odniosę się na początek tylko do tego fragmentu:
Rozumiejąc więc, że masz obawy przed samotnością, to jednak warto się może zastanowić, czy etap "jestem z tobą dla dziecka" nie potraktować jako punkt wyjścia, a nie jako punkt zamknięcia, tak jak teraz to widzisz. Wiara w Boga Wszechmogącego nas do tego zaprasza. Tam, gdzie dla nas jest już koniec, dla Niego jest to dopiero początek możliwości.
Więc tak - w Sycharze zapraszamy do tego, aby ratować każde sakramentalne małżeństwo, zatem i Twoje. Kwestia dróg i sposobów - to już kwestia osobistego rozeznania i słuchania woli Bożej.
Czy masz możliwość odwiedzenia jednego z naszych Ognisk? www.sychar.org/ogniska
Na początku, podobnie jak innym nowym użytkownikom forum, zasugeruję daleko posuniętą anonimowość i nie podawanie zbyt wielu szczegółów, wbrew pozorom internet bywa małym światem.
Odniosę się na początek tylko do tego fragmentu:
Przede wszystkim, jeśli jesteście sakramentalnym małżeństwem, to nie jest to Twój obecny jeszcze mąż, tylko wciąż i do śmierci mąż. Kropka. Przysięgałaś, podobnie jak i ja - na dobre i na złe, dopóki śmierć nas nie rozłączy. To "złe" to z reguły w wyobrażeniu jest jakaś choroba, brak pracy, ale raczej nie pojawia się w wyobraźni "złe" gdzie przyczyną jest brak miłości, prawda? A jednak to też się wlicza.Ratowalibyście taki związek? Jestem bardzo wierząca ale nie chcę aby był ze mną dla dziecka. Mam dylemat, o co właściwie się modlić. Cierpię z obawy przed samotnością ( jako wierząca już z nikim się przecież nie zwiążę, chociaż pewnie byliby chętni) a obecnego jeszcze męża nie zaakceptuję w takim samym wymiarze, nawet jeśli zdecyduje się wrócić.
Rozumiejąc więc, że masz obawy przed samotnością, to jednak warto się może zastanowić, czy etap "jestem z tobą dla dziecka" nie potraktować jako punkt wyjścia, a nie jako punkt zamknięcia, tak jak teraz to widzisz. Wiara w Boga Wszechmogącego nas do tego zaprasza. Tam, gdzie dla nas jest już koniec, dla Niego jest to dopiero początek możliwości.
Więc tak - w Sycharze zapraszamy do tego, aby ratować każde sakramentalne małżeństwo, zatem i Twoje. Kwestia dróg i sposobów - to już kwestia osobistego rozeznania i słuchania woli Bożej.
Czy masz możliwość odwiedzenia jednego z naszych Ognisk? www.sychar.org/ogniska
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
Hej,
Fajnie że tu trafiłaś ...
Atrakcyjność atrakcyjnością, ale jak ktoś w powitalnym poście 3 razy nawiązuje do swojego wyglądu zewnętrznego... to radziłbym się temu przyjrzeć - nie to, żebym kwestionował, żeś atrakcyjna - tylko nawiązuje do Twojego poczucia własnej wartości i do Twojego poczucia własnej atrakcyjności.
Ratować warto zawsze przede wszystkim siebie.
Czyli maska z tlenem dla Ciebie... a nie koniecznie musisz podawać tę maskę mężowi czy w ogólniejszym wymiarze "małżeństwu".
Wizją samotnością bym się w ogóle nie przejmował.
Spróbuj doprowadzić do stanu, kiedy sama ze sobą będziesz szczęśliwa ... wówczas czy z mężem (fizycznie obecnym) czy jak będzie gdzieś dalej... doskonale będziesz sobie radzić.
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
Wiedźmin, ona pisze o wyglądzie bo o to się czepia jej mąż
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
Tak wiem... Azalio
Ale chodzi o to, ze mądry duży stary pies nie bedzie zwracać uwagi nawet na kilka szczekajacych psiaków...
Ale chodzi o to, ze mądry duży stary pies nie bedzie zwracać uwagi nawet na kilka szczekajacych psiaków...
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
Potrzebuję wsparcia w temacie, czy mocno wierząca kobieta ma walczyć o małżeństwo, z którego pewnie nic nie będzie. Synowie dorastają a ja nie będę miała 30 lat i wzrastajacej atrakcyjności. Sama się czuje ze sobą dobrze - problemem są ogromne wymagania męża, jego projekcje i brak umiejętności kochania. Dla niego istotny jest tylko wygląd. Czy zatem godzić się na upokorzenia, prosić, przekonywać by był ze mną i z synami czy odpuścić? Póki co on jest zdecydowany zacząć nowe, ekscytujące życie bez mnie. Może mogłabym go kiedyś przekonać ale czuję, że wysysa ze mnie całą energię, że traktując mnie we własnym domu jak element wyposażenia ściąga mnie w dół. I mam ochotę na rozwód. Tylko czy to po katolicku chcieć rozstania?
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
Może trochę obcesowo się spytam - na czym wg Ciebie polega mocność wiary w obszarze małżeństwa sakramentalnego?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
Ostatnio spowiednik zasugerował, że wszystko jest tylko w moich rękach, że nie wolno mi myśleć o rozwodzie.
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
MaryM, spowiednik miał sporo racji. Jednak ja się chciałam spytać - jak Ty to widzisz osobiście? Tu i teraz. Bez pytania się o to innych osób.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
Nirwanna, czuję ból, totalną niesprawiedliwość i widzę brak perspektyw bo jego nie zmienię. Nie chce, by był ze mną z braku laku i odgrywał się za własne niespełnienie. Kocham go ale zranił zbyt mocno. I myślę o tym rozwodzie bo gdyby nawet został, to patrzenie na niego, późne powroty, milczenie bedzie dla mnei nie do zniesienia
-
- Posty: 752
- Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
- Płeć: Kobieta
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
Wiesz co mi pierwsze przyszło do głowy jak przeczytałam o zarzutach twojego męża? Każdy pretekst jest dobry, jak sie nie ma do czego przyczepić. To raz. A dwa - chcesz się rozwieść, bo czujesz się urażona?? Ulubiony grzech szatana - pycha - zawsze ma inna postać. A on niech idzie jak chce - nie zatrzymasz go - możesz zadbać tylko o siebie. Jak chce mieć kochankę, to niech się do niej przeprowadzi, jak chce mieć inne życie - kawalerskie, to niech sobie coś wynajmie na mieście i zyje jak kawaler. Masz rację, patrzenie na dziadostwo jest nie do zniesienia. Zadbaj o swoje dobro. Zaufaj Panu Bogu. Jemu nie przeszkadza 5 kilo nadwagiMaryM pisze: ↑21 gru 2019, 9:06 Nirwanna, czuję ból, totalną niesprawiedliwość i widzę brak perspektyw bo jego nie zmienię. Nie chce, by był ze mną z braku laku i odgrywał się za własne niespełnienie. Kocham go ale zranił zbyt mocno. I myślę o tym rozwodzie bo gdyby nawet został, to patrzenie na niego, późne powroty, milczenie bedzie dla mnei nie do zniesienia
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
MaryM - rozumiem ból i poczucie niesprawiedliwości. Bardzo po ludzku normalne to.
Jednak po to małżeństwo zostało przez Boga podniesione do rangi sakramentu, aby dzięki Jego mocy było możliwe przeskoczyć ponad to, co wyżej napisałaś.
Jak?
A na to wpływ masz. Nawet jeśli mąż chciałby się za cokolwiek odgrywać, masz prawo postawić granice krzywdzie - obowiązkowo z Miłością (!!!) Umiesz to już?
Zranienia warto zanieść pod krzyż Chrystusa. Tylko On jest w stanie uleczyć to zranienie "zbyt mocno". Bo On to przeżył. Wie, jak to się robi.
MaryM - poczytaj stronę sycharowską www.sychar.org , posłuchaj słów ks. Dziewieckiego o przysiędze małżeńskiej www.przysiega.sychar.org
Tu, na tym forum nie usłyszysz że dla mocno wierzącej osoby rozwód jest wyjściem.
Nie jest. Jest klasyczną ucieczką.
Dopiero gdy przyjmiesz taką perspektywę, możliwe jest ratowanie małżeństwa po Bożemu.
I nie ma znaczenia niewiara męża.
Mamy w Sycharze trochę małżeństw, gdzie do żon wrócili niewierzący mężowie. I mimo tej "niewiary" - odbudowują małżeństwo.
Jednak po to małżeństwo zostało przez Boga podniesione do rangi sakramentu, aby dzięki Jego mocy było możliwe przeskoczyć ponad to, co wyżej napisałaś.
Jak?
Tak i nie. Jego nie zmienisz, ale możesz zmienić siebie, a dzięki temu on może też się zmienić - w swoim czasie i w wolności. Perspektywa zatem jest, i to ogromna.widzę brak perspektyw bo jego nie zmienię
Nie masz wpływu na intencje męża, dlaczego z Tobą jest lub nie. Co więcej - możesz tak to postrzegać, a prawda może być inna. Generalnie - nie masz na to wpływu, szkoda czasu na rozkminki.Nie chce, by był ze mną z braku laku
Nie chce, by ... odgrywał się za własne niespełnienie
A na to wpływ masz. Nawet jeśli mąż chciałby się za cokolwiek odgrywać, masz prawo postawić granice krzywdzie - obowiązkowo z Miłością (!!!) Umiesz to już?
Miłość jest z definicji otwartością na zranienia. Jednak warto przyjrzeć się sobie, czy gdzieś nie zaniechałaś po drodze tego "stop krzywdzie" - czy umiesz weryfikować czy doświadczasz realnej krzywdy, czy nadwrażliwie poczucia skrzywdzenia, i czy umiesz z miłością stawiać granice, gdy ktoś przekracza Twoje. To jest miłość, którą każde z Was przysięgało w chwili ślubu.Kocham go ale zranił zbyt mocno.
Zranienia warto zanieść pod krzyż Chrystusa. Tylko On jest w stanie uleczyć to zranienie "zbyt mocno". Bo On to przeżył. Wie, jak to się robi.
Wg słów o. Pio rozwód to paszport do piekła. Teraz widzisz swoje cierpienie jako nie do zniesienia. Rozwodem czyli ucieczką od cierpienia władujesz się w cierpienie jeszcze większe, tak działa zły, klasyka gatunku.I myślę o tym rozwodzie bo gdyby nawet został, to patrzenie na niego, późne powroty, milczenie bedzie dla mnei nie do zniesienia
MaryM - poczytaj stronę sycharowską www.sychar.org , posłuchaj słów ks. Dziewieckiego o przysiędze małżeńskiej www.przysiega.sychar.org
Tu, na tym forum nie usłyszysz że dla mocno wierzącej osoby rozwód jest wyjściem.
Nie jest. Jest klasyczną ucieczką.
Dopiero gdy przyjmiesz taką perspektywę, możliwe jest ratowanie małżeństwa po Bożemu.
I nie ma znaczenia niewiara męża.
Mamy w Sycharze trochę małżeństw, gdzie do żon wrócili niewierzący mężowie. I mimo tej "niewiary" - odbudowują małżeństwo.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
MaryM, i może jeszcze kazanie ks. Pawlukiewicza na ostatnią niedzielę Adwentu: https://www.youtube.com/watch?v=vzyiUzy06IA
Słowo-klucz: otwartość.
Słowo-klucz: otwartość.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
MaryM pisze: ↑21 gru 2019, 9:06 Nirwanna, czuję ból, totalną niesprawiedliwość i widzę brak perspektyw [...]
[...] Nie chce, by był ze mną z braku laku
[...] zranił zbyt mocno.
I myślę o tym rozwodzie bo gdyby nawet został, to patrzenie na niego, późne powroty, milczenie bedzie dla mnei nie do zniesienia
No to MaryM - zdecyduj się - czy chcesz rozwodu - czy jednak nie?
Bo skoro "strasznie" Ci z tym, że mąż się wyprowadza, to jak będzie "po rozwodzie"?
Re: Niewierzący maż chce rozwodu
Wiedźmin, nie rozumiem, czego tu nie rozumiesz. Świeża sytuacja jest upokarzająca i straszna. Świadomość, że cierpią nasi rodzice, dzieci (zwłaszcza młodszy) są straszne. Że będą o tym myśleć podczas ostatniej wspólnej wigilii są straszne. Mój ból świeży i dotkliwy. I gonitwa myśli, i panika: walczyć o małżeństwo za wszelką cenę czy dać wolną drogę i rozwód chętnemu mężowi, którego interesują raczej 10 lat młodsze modele i chyba nigdy mnie nie kochał, tylko pożądał. Nie szukam zerojedynkowego kategoryzowania ani psychologicznej analizy mojego totalnego rozdarcia, wspartej cytatami. Bo to rozdarcie jest faktem, tylko co dalej?