Niewierzący maż chce rozwodu

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: MaryM »

Pustelnik pisze: 30 gru 2019, 22:05 [quote=MaryM post_id=212888 time=157773586
MaryM, kompletnie nie wiem jakie jest to Twoje "chlipanie", ta "płaczliwość".
Pewnie "chlipanie" "chlipaniu" nierówne
Pustelniku, płaczę czysto depresyjnie/ z rozpaczy. Brak czynnika manipulacyjnego. Mąż zapewne tak to odbiera/ najezajac się a ja nie mogę tego powstrzymać. Ale już tylko przy temacie rozwodu
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: Nino »

A czy musisz rozmawiać z nim o rozwodzie? Czy on porusza ten temat, czy wypływa w trakcie waszych "normalnych" rozmów? Piszesz, że Twój mąż jest narcystyczny. Mam podobne przemyślenia co do swego męża. Dużo czytałam na temat narcyzmu i w zasadzie to powinnyśmy uciekać od takich typów gdzie pieprz rośnie!
Na litość boską chlipiesz, ponieważ temat rozwodu to nie pogadanka na temat jak spędzić niedzielne popołudnie. Reagujesz normalnie, tym bardziej, że to świeża sprawa u Was.
A on, przepraszam, że puszczę trochę jadu, reaguje właśnie jak typowy narcyz. Siła spokoju. Obojętność. Zawzięte milczenie... Im ty bardziej w emocjach, tym on bardziej w milczeniu i ten sławetny spokój właśnie.
Skąd ja to znam! Na twarzy mojego męża, w jego oczach pojawia się nawet taki charakterystyczny rys, jakby jego twarz oblekała się maską i ja już wiem, że czego nie powiem, lub co powiem: nie ma sensu. Że mogę na jego oczach poderżnąć sobie gardło, i on nie zareaguje...

Dlatego radzę Ci ( a łatwiej radzić w czyjejś sprawie, niż w swojej :), abyś nie rozmawiała z nim o rozwodzie, jeśli on tego tematu nie podejmuje.

Po moich ostatnich - co tu kryć - żałosnych spotkaniach z mężem, sprowokowanych oczywiście przeze mnie, postanowiłam, że nie będę z nim więcej rozmawiać o nas, a tylko o sprawach, które chcę załatwić, bo to ważne dla mojego bezpieczeństwa i komfortu życiowego.

Oczywiście, już kilka razy pękłam i wydzwaniałam pod głupimi pretekstami, "na szczęście" nie odbierał ( Czujesz to? Nawet telefonu ode mnie nie odbiera ). Niby mamy to spotkanie po Nowym Roku, o którym pisałam w swoim wątku, ale zaczynam mieć duże wątpliwości, czy ma ono sens. Jestem też prawie na sto procent pewna, że jeśli sama o to spotkanie nie zagadam, to on o nim nie wspomni...

Dlatego odpuszczam temat rozwodu, bo ja i tak tego rozwodu nie chcę, a nie mam zamiaru więcej wysłuchiwać, że on go chce ( mąż nie pytany, nie - jak to określa - zaczepiany i nagabywany, nic nie mówi, więc niech ten temat mnie nie nęka )

Przygotowuję się też wewnętrznie do odpuszczenia tematu dzieci, choć to akurat dla mnie bardzo trudne, bo mnie dosłownie krew zalewa, że się od nich odwrócił :(

Pustelniku, moja mama też tak potrafi zachlipać, dosłownie ma takie chlipanie na końcu nosa i na zawołanie. I też, w zadziwiający sposób przechodzi od chlipania do agresji. Jak byłam dzieckiem kompletnie tego nie czaiłam... Hmm, to może być do przerobienia na Krokach ;) Teraz mam do tego stosunek dobrotliwy. Myślę, że chlipanie MaryM to zupełnie co innego.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: MaryM »

Nino, Twoje spostrzeżenia są bardzo trafne. Ta maska na twarzy to jest jakaś katastrofa. Mąż nie podejmuje pierwszy rozmów, może bez sensu je zaczynam? Chociaż chciałam wiedzieć jak widzi nasze sprawy. Po Twoim wpisie chyba zaprzestane. Ode mnie odbiera obecnie bo obiecałam dzwonić wyłącznie w sprawach organizacyjnych. Mam kryzys, bo nie wiem, czy jestem w stanie kochać go takiego obcego (jak już wspomniałam, rozmawia grzecznie jak z dalszą znajomą). Nie mam żadnych momentów pełnych miłości, których wspomnienie by mi towarzyszyło.
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: tata999 »

Nino pisze: 31 gru 2019, 0:23 A on, przepraszam, że puszczę trochę jadu, reaguje właśnie jak typowy narcyz. Siła spokoju. Obojętność. Zawzięte milczenie... Im ty bardziej w emocjach, tym on bardziej w milczeniu i ten sławetny spokój właśnie.
Skąd ja to znam! Na twarzy mojego męża, w jego oczach pojawia się nawet taki charakterystyczny rys, jakby jego twarz oblekała się maską i ja już wiem, że czego nie powiem, lub co powiem: nie ma sensu. Że mogę na jego oczach poderżnąć sobie gardło, i on nie zareaguje...
Czy powinien zareagować emocjonalnie? Rozumiem, że oczekiwałabyś, że tak. Ja zwykle w takich sytuacjach nie reaguję, bo myślę sobie, że następnym razem zobaczę lub usłyszę jeszcze coś innego, np. bardziej przerażającego. Teraz poderżnięcie gardła, to co przyjdzie mi oglądać potem? Weźmy przykład dzieci, które chcą wymusić reakcję na dorosłym. Raz popsują swoją zabawkę, raz ostentacyjnie pomalują ścianę, przeklną, innym razem łykną pigułki itd. Poza tym mam małą tolerancję na dawki emocji, dużo mnie to kosztuje, więc staram się nie poddawać bezkrytycznie ich napływowi zwłaszcza, jeśli mam podejrzenie, że nie są spontaniczne. Czasami po prostu mam inne zdanie i widzę, jak druga strona cierpi, że nie podzielam jej zdania. Nie mogę nic na to poradzić, że ona cierpi, a ja chcę zostać przy swoim. Miałbym zmienić swoje zdanie nie ze względu na rzeczowy argument lecz rozpacz (czasami teatr) drugiej strony?
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: MaryM »

Tata999 czy powinien zareagować emocjonalnie? Tego bym oczekiwała, by raz w życiu nazwał swoje emocje, spojrzał sobie w twarz, poczuł sygnał, który do mnie wysyla
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: tata999 »

MaryM pisze: 31 gru 2019, 17:22 Tata999 czy powinien zareagować emocjonalnie? Tego bym oczekiwała, by raz w życiu nazwał swoje emocje, spojrzał sobie w twarz, poczuł sygnał, który do mnie wysyla
Nie rozumiem tego, czego oczekujesz. Może jestem taki, jak on w tym względzie.
Pustelnik

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: Pustelnik »

tata999 pisze: 31 gru 2019, 18:41
MaryM pisze: 31 gru 2019, 17:22 Tata999 czy powinien zareagować emocjonalnie? Tego bym oczekiwała, by raz w życiu nazwał swoje emocje, spojrzał sobie w twarz, poczuł sygnał, który do mnie wysyla
Nie rozumiem tego, czego oczekujesz. Może jestem taki, jak on w tym względzie.
W początkach małżenstwa zarówna żona jak i ja byliśmy "wycofani emocjonalnie", byliśmy parą "chcących dobrze" zadaniowców :lol: i ... nie było to złe.
Ale przykro wspominam swoje umęczenie - odbieraniem telefonów i sluchaniu wywodów teściowej (ok 55, menopauza, nieradzenie sobie w pracy (chociaż cały czas "zadzierała nosa"), przed mykiem na rentę i wczesniejszą emer. lubiła sobie nalać "żdziebko" whiskacza i dzwonić do ... zięcia i ... "marudzić", opowiadać o ... swoich odczuciach).
Oczywiscie teraz - jako :lol: bystrzak emocjonalny tudzież "asertywniak" dużo lepiej bym sobie poradził.

No to kto się bardziej męczy w takiej (czy innej) wymianie/konwersacji - emocjonalna babeczka czy "bezemocjonalny" facio ?
A może każdy ... ma za ... swoje :(
8-)
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: MaryM »

To jak się komunikować z kimś o takim profilu emocjonalnym? Ukrywając emocje? Jaka jest ścieżka dostępu gdy realnie czuję smutek?
Oliś
Posty: 27
Rejestracja: 25 sie 2019, 20:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: Oliś »

Masz bardzo kochającą teściową Pustelniku 😂😂😂😂😂
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: tata999 »

MaryM pisze: 31 gru 2019, 21:56 To jak się komunikować z kimś o takim profilu emocjonalnym? Ukrywając emocje? Jaka jest ścieżka dostępu gdy realnie czuję smutek?
Nie do końca wiem, co chciałabyś osiągnąć. Jeśli chodzi o smutek, to czujesz go i on po prostu jest. Czy chciałabyś się go pozbyć i czy bez udziału w tym męża nie da się pozbyć (lub przeczekać lub wyjść z) tego smutku?
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: MaryM »

Zależy mi aby trochę mnie rozumiał... chociaż nie osiągnęłam tego przez tyle lat. Nawet jak mówiłam wprost, dawałam jasne komunikaty on jest jak na samym końcu zabawy w głuchy telefon.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: Nino »

Tata999 pisze: "Czy powinien zareagować emocjonalnie? Rozumiem, że oczekiwałabyś, że tak. Ja zwykle w takich sytuacjach nie reaguję, bo myślę sobie, że następnym razem zobaczę lub usłyszę jeszcze coś innego, np. bardziej przerażającego. Teraz poderżnięcie gardła, to co przyjdzie mi oglądać potem?"

Tak, kiedyś tego chciałam, aby reagował emocjonalnie, ale zrozumiałam, że to głupie oczekiwanie, ponieważ nie chodzi o to, w jaki sposób zareaguje ( ma przecież prawo reagować zgodnie ze swoją naturą ), a o to, czy spróbuje mnie zrozumieć, pochylić się nad moją emocją, uszanować ją, bez względu na to, jak irracjonalna mu się wydaje, choć spróbuje zobaczyć, co się za nią kryje i czy jego pragnieniem jest porozumienie między nami. Myślę, że mój mąż myśli podobnie jak ty; czyli po prostu boi się moich reakcji. A skoro się ich boi, to je odrzuca, a nawet je gnoi, pod przykrywką sławetnego: bo ja mam swoje zdanie.

Mnie się wydaje, że jeśli w kłótniach małżeńskich celem staje się utrzymanie prawa do własnego zdania, to jesteśmy skazani na porażkę.

Tata999 pisze jeszcze: Czasami po prostu mam inne zdanie i widzę, jak druga strona cierpi, że nie podzielam jej zdania. Nie mogę nic na to poradzić, że ona cierpi, a ja chcę zostać przy swoim. Miałbym zmienić swoje zdanie nie ze względu na rzeczowy argument lecz rozpacz (czasami teatr) drugiej strony?

Tata999, dziękuję, że to napisałeś. Twoja wypowiedzi obrazuje cały tragizm owej fatalnej sytuacji komunikacyjnej, gdy ona nie potrafi przyjąć innego zdania swojego męża, cierpi, targają ją emocje, a on z kolei nic nie może poradzić na jej cierpienie i jedyne czego pragnie, to pozostać przy swoim. W takim podejściu nie ma szans na POROZUMIENIE.
Jestem w stanie zrozumieć, że nadmierne emocje wyrażane przez kobietę mogą stanowić dla mężczyzny problem. Jednak, mówienie, że on nic nie może poradzić na jej cierpienie, a jego jedynym celem w sytuacji konfliktu jest obrona własnego zdania, jest wielką porażką w podejściu mężczyzny.

Tata999 piszesz: "Miałbym zmienić swoje zdanie nie ze względu na rzeczowy argument lecz rozpacz (czasami teatr) drugiej strony?"

Wiesz, gdybyś uszanował jej rozpacz, pochylił się nad nią, to mogłoby się okazać, że ona wcale nie chce, abyś radykalnie zmieniał swoje zdanie.

Ja to widzę tak: Ona rozpacza, on mówi:

- Słuchaj, Lu, widzę, jak cierpisz i jest mi naprawdę przykro. Ja też jestem cholernie zdenerwowany, jednak czuję się przyparty przez ciebie do muru. Czuję złość. tak reaguję na łzy. Mam swoje zdanie na ten temat i proszę Cię, spróbuj mnie zrozumieć. Jak możemy uspokoić tę sytuację?

Ona ( cichutko, zaryczana, roztrzęsiona ): Przytul mnie...

I przytul ją, dziadu jeden. Przytul swoją kobietę. Schowaj na razie swoje zdanie do kieszeni i - jeśli ją naprawdę dojrzale kochasz - pomóż jej otrzeć łzy, które tak Cię wkurzają. A potem miej odwagę powiedzieć jej. jak ty to wszystko widzisz. Bez ranienia.

Ps. jak się cytuje wypowiedzi innych? ;)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: Nirwanna »

Instrukcja cytowania jest tu: viewtopic.php?f=20&t=229
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: tata999 »

Nino pisze: 02 sty 2020, 13:27 Tata999, dziękuję, że to napisałeś.
Dziękuję, że odpowiedziałaś.
Nino pisze: 02 sty 2020, 13:27 Twoja wypowiedzi obrazuje cały tragizm owej fatalnej sytuacji komunikacyjnej, gdy ona nie potrafi przyjąć innego zdania swojego męża, cierpi, targają ją emocje, a on z kolei nic nie może poradzić na jej cierpienie i jedyne czego pragnie, to pozostać przy swoim. W takim podejściu nie ma szans na POROZUMIENIE.
Jestem w stanie zrozumieć, że nadmierne emocje wyrażane przez kobietę mogą stanowić dla mężczyzny problem. Jednak, mówienie, że on nic nie może poradzić na jej cierpienie, a jego jedynym celem w sytuacji konfliktu jest obrona własnego zdania, jest wielką porażką w podejściu mężczyzny.

Tata999 piszesz: "Miałbym zmienić swoje zdanie nie ze względu na rzeczowy argument lecz rozpacz (czasami teatr) drugiej strony?"

Wiesz, gdybyś uszanował jej rozpacz, pochylił się nad nią, to mogłoby się okazać, że ona wcale nie chce, abyś radykalnie zmieniał swoje zdanie.

Ja to widzę tak: Ona rozpacza, on mówi:

- Słuchaj, Lu, widzę, jak cierpisz i jest mi naprawdę przykro. Ja też jestem cholernie zdenerwowany, jednak czuję się przyparty przez ciebie do muru. Czuję złość. tak reaguję na łzy. Mam swoje zdanie na ten temat i proszę Cię, spróbuj mnie zrozumieć. Jak możemy uspokoić tę sytuację?

Ona ( cichutko, zaryczana, roztrzęsiona ): Przytul mnie...

I przytul ją, dziadu jeden. Przytul swoją kobietę. Schowaj na razie swoje zdanie do kieszeni i - jeśli ją naprawdę dojrzale kochasz - pomóż jej otrzeć łzy, które tak Cię wkurzają. A potem miej odwagę powiedzieć jej. jak ty to wszystko widzisz. Bez ranienia.
Serdecznie przytulam.

Dostrzegam jakie to jest dla Ciebie ważne, żebyś czuła się uszanowana, bezpieczna, czuła troskę o to, żeby Cię nie urazić oraz nieskrępowanie móc wyrażać swoje emocje i myśli. Bardzo mi zależy na Tobie, poznaniu Twoich myśli i Twoim udziale w wymianie zdań. Jednocześnie pragnę wyrazić, że widzę tę sprawę troszkę inaczej. Pewne zachowania nie przytają dorosłym damom i sądzę, że część z nich może być właśnie błędnie traktowana ze zbyt dużą pobłażliwością. Rozzuchwala to rozwydrzoną osobę i nakręca spiralę teatralnych scen. Inaczej podchodzę do podobnych zachowań u moich dzieci - właśnie dlatego, że w odróżnieniu od ich matki, która mogłaby być damą, one są jeszcze dziećmi. Mają parę lat dopiero. Na złość rodzicom odmrożą sobie uszy, będą krzyczeć w niebogłosy leżąc na podłodze w sklepie lub chodniku, przeklinać, rzucać zabawkami (m.in. talerzami), pluć, kopać (a jak wezmę na ręce i zażartować to przerwą na chwilę, żeby się pośmiać) itp.

Ciekawi mnie, co czujesz w takich sytuacjach i jak się na nie zapatrujesz. Liczę na odpowiedź, otaczam troską i modlitwą.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Niewierzący maż chce rozwodu

Post autor: MaryM »

Wszystko to pięknie... ale czym innym jest męskie zdystansowanie a czym innym lód w oku na widok łzy lub prośby „po prostu przytul bo czuję się zagubiona”. Mój mąż jest jak Kay z baśni Andersena. Zmuszał się do relacji ze mną chociaż nie pasowałam mu pod każdym względem. Moje małżeństwo to pobyt tolerowany a nie miłosc.Gdy w towarzystwie ktoś głośno chwalił moje pozytywne cechy, mąż kwaśno się uśmiechał. Wiedząc, ze bolą mnie ciche dni- trwał w tym całe tygodnie po kłótniach z byle powodu, masturbując się moim smutkiem. To była forma emocjonalnego karania mnie za drobiazgi, obiektywnie drobiazgi. To z kolei wyzwalało moją agresję słowną, bo nie mogłam się pogodzić z takim traktowaniem. Często sugerował moje niedobory intelektualne bo np o czymś zapomniałam ogarniając wszystkie sprawy organizacyjne synów, mając dwie prace ( normalną i weekendową) - nie wyzywał mnie wprost- ironizował. Nie mam wybujałego ego, nie wywyższam się i nie udało mu się zabić mojego poczucia własnej wartości. Co ciekawe- kochanka sprzed kilku lat to osoba słabiej wykształcona, ze specyficznego, dość trudnego środowiska, prezentująca taki sobie intelekt w mediach społecznościowych. O co tu chodzi? Czy jest sens szukać podstawy do wzmacniania więzi, jeśli mąż jej ze mną ze swojej strony nigdy nie stworzył ( udawał, chciał mnie poprawiać i modyfikować w każdej dziedzinie, ignorował moje osiągnięcia, ośmieszał wartości). Traktuję go teraz z klasą i przyjaźnie ale boję się ze poślubiłam osobę, która obiektywnie mnie nie kochała. Nie wiem, czy jest sens modlić się o uratowanie więzi....
ODPOWIEDZ