Żona zdradza nie pierwszy raz...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Wiedźmin

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: Wiedźmin »

Albert pisze: 04 sty 2020, 10:42 Czuje się jak na rollercosterze. Moje działania i wysiłki są skierowane na tym, żeby się dowiedzieć czegoś o kowalksim. Coś mi się udaje.
[...]
Chłopie - nie trać na to czasu i energii.
Ja też popełniłem ten błąd - o pierwszym kowalskim wiedziałem wszystko... ile ma dzieci, gdzie pracuje, gdzie mieszka, czy ma żonę i w jakich są relacjach itd. ... to nie miało większego sensu... bo potem był kolejny kowalski.. ... a potem...
Astro
Posty: 1209
Rejestracja: 17 mar 2018, 15:41
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: Astro »

Albercie
Zacznij żyć dla siebie. Nie myśl co robi zona a tym bardziej potencjalny kochanek. To jest dla Ciebie bardzo destrukcyjne jak sam zauważasz. Przeczytaj dokładnie listę Zerty . Nie śledź i nie szpieguj żony w tym sensie co robi a czego nie. Postaraj się nie oczekiwać niczego w zamian co według Ciebie dajesz czy proponujesz bo będzie narastala w tobie frustracja a skutek zgoła odmienny od intencji , bo będzie wybuch, awantura kłótnia, padną jeszcze bardziej raniace słowa .
Ciesz się ta chwila ze udało ci się spedzic sylwestra z żoną i córka . I jak napisał tata999 jesteś bohaterem dałeś radę. Nie zanizaj swojego poczcia wartości
" Każdy z was , młodzi przyjaciele , znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte.Jakis wymiar zadań , które musi podjąć i wypełnić ... Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można zdezerterować. " Ojciec Święty Jan Paweł II
Albert
Posty: 49
Rejestracja: 10 gru 2019, 11:45
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: Albert »

Znowu ja.

Stało się. Spotkałem się z żoną kowalskiego. Dla niej żadne zdziwienie, że mąż szuka pocieszenia. Ich małżeństwo jest w fazie rozwodu.
Facet jest chłopczykiem w krótkich spodenkach. Nie interesuje się dziećmi, nie stworzył z nimi relacji, dzieci do niego nie lgną. Od kilku lat nie dokładał się do budżetu domowego. Człowiek wygodny. Nic nie robić i wydoić jak najwięcej pieniędzy od żony. I wiele wiele innych. Nie chce wchodzić w szczegóły. Uogólniając człowiek o dwóch twarzach.
Nieodpowiedzialny mąż i ojciec, z drugiej strony człowiek który rozkochał w sobie moją żonę to miły facet, bryluje w towarzystwie, pomocny, służy radą zawsze o każdej porze dnia i nocy.

Zadaje sobie pytanie dlaczego moja małżonka potrafiła spojrzeć na takiego człowieka. Wiem że odpowiedzi nie uzyskam. Dlaczego jest tak niedojrzała emocjonalnie i egoistyczna. Tylko, żeby zaspokoić swoje potrzeby uczuciowe, nie myśli o rodzinie.

Wiem, też że moje zabiegi nic mi nie dają. To, że się spotkałęm z żoną kowalskiego w sumie nic nie zmieniło. Dowiedziałem się tylko, że może sterować moją żoną w taki sposób aby się mnie pozbyć, aby mnie zniszczyć psychicznie. Może też tak być, że się obecnie ukrywają, czekają na jego rozwód i wtedy małżonka ze mną zacznie się rozprawiać.

Wszystko jest do d...y. Jest mi bardzo ciężko, naprawdę nic nie pomaga. Modlitwa, uczestnictwo w eucharystii, staram się więcej pracować, żeby czymś zająć głowę. Ale po pracy uciekam do domu. Zamykam się w kokonie. Nic nie chcę robić. Nie chcę się spotykać z ludźmi. Może z wybranymi.
Jest mi przykro jak widzę na ulicy rodziny, ba nawet jak widziałęm kubek koleżanki w pracy z napisem "dla najlepszej żony".

Mam silne stany depresyjne. Biorę leki od psychiatry ale jeszcze nie zaczęły działać.

Nie potrafię się zająć sobą, wg waszych rad. Nie potrafię wrócić do dawnych zainteresowań i hobby, które miałęm w małżeństwie.

Myślę, że jak bym przestał życ, było by porostu łatwiej, myśli samobójczych jeszcze nie mam.
Zawsze mi się wydawało, że nie można się nigdy aż tak załamać przez kobiętę, przecież jest ich tyle na świecie.
Da się. Wiem, że wg KK nawet po rozstaniu nie można wstąpić w inny zwiazek niesakramentalny.
Ale ja tego tak nie widzę, jeśli się rozstanę na dobre, kiedyś bym chciał być szczęśliwy z inną kobietą. Chociąż jak chcę powortu żony, chciałby być z kobietą, której ślubowałem przed Bogiem.
Nie znajduję ukojenia w Chrystusie, nie czuję jego obecności...
Jonasz

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: Jonasz »

Albert pisze: 06 sty 2020, 18:02 To, że się spotkałęm z żoną kowalskiego w sumie nic nie zmieniło. Dowiedziałem się tylko, że może sterować moją żoną w taki sposób aby się mnie pozbyć, aby mnie zniszczyć psychicznie. Może też tak być, że się obecnie ukrywają, czekają na jego rozwód i wtedy małżonka ze mną zacznie się rozprawiać.
Jak to mówią jest wiedza, która boli.
Z drugiej strony wiedzę można wykorzystać, skoro przewidujesz możliwość próby niszczenia i ataku można - i trzeba się przygotować do mądrej obrony. ;)
Albert pisze: 06 sty 2020, 18:02 Nie potrafię się zająć sobą, wg waszych rad. Nie potrafię wrócić do dawnych zainteresowań i hobby, które miałęm w małżeństwie.


Ale je znasz i są do wykorzystania.
Może nie dziś, ale jutro, pojutrze.
Będą jak znalazł.
Albert pisze: 06 sty 2020, 18:02 Myślę, że jak bym przestał życ, było by porostu łatwiej, myśli samobójczych jeszcze nie mam.
Tu strzeż siebie samego.
Ta droga prowadzi do nikąd, a nie jest żadnym rozwiązaniem.
Albert pisze: 06 sty 2020, 18:02 Nie znajduję ukojenia w Chrystusie, nie czuję jego obecności...
Wiesz znam ten stan.
Moja Kochana Prowadząca na krokach długo tłukła mi do głowy, że Bóg to nie perfumy. ;)
Ostatecznie nas też nie czujesz, ale jakoś nas znalazłeś i wiesz że jesteśmy.
A w ogóle to przechodziłem przez taki stan.
SP. Ksiądz Grzywocz mawiał, że to jak wir w rzece - trzeba nie machać w panice rękami i nogami tylko pozwolić opaść na dno bo wtedy się odbijesz.
Szkoda że wtedy nie znałem tych słów.
Poszukaj w necie na youtubie tych konferencji mogą pomóc.
A co do modlitwy i Eucharystii proszę spróbuj być wytrwały i cierpliwy.
Sam przeszedłem przez taką ciemną i trudną próbę.
Dasz radę wierzę w Ciebie i Twoją silę, którą masz - w zupełności Ci wystarczy.
Ja długo nie mogłem zrozumieć i opierałem się znaczeniu słów, że Bóg nie dopuszcza do nas tego czego nie moglibyśmy udźwignąć.
JolantaElżbieta
Posty: 752
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: JolantaElżbieta »

Albercie, posłuchaj sobie księdza Dziewieckiego:

https://www.youtube.com/watch?v=YSah3py--sM

I módl się, pamietaj, ze diabel jak lew ryczący krąży.... nie daj się pożreć! Z Panem Bogiem :-) Trzymaj się Go!
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: Monti »

Jonasz pisze: 06 sty 2020, 20:16 Ja długo nie mogłem zrozumieć i opierałem się znaczeniu słów, że Bóg nie dopuszcza do nas tego czego nie moglibyśmy udźwignąć.
Ostatnio czytałem właśnie, jak ks. Pawlukiewicz powiedział w wywiadzie, że jego Bóg "wycenił" na Parkinsona. Nas widocznie na kryzys. Więc damy radę, zawsze mogliśmy trafić gorzej🙂
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Albert
Posty: 49
Rejestracja: 10 gru 2019, 11:45
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: Albert »

Monti pisze: 06 sty 2020, 20:44
Jonasz pisze: 06 sty 2020, 20:16 Ja długo nie mogłem zrozumieć i opierałem się znaczeniu słów, że Bóg nie dopuszcza do nas tego czego nie moglibyśmy udźwignąć.
Ostatnio czytałem właśnie, jak ks. Pawlukiewicz powiedział w wywiadzie, że jego Bóg "wycenił" na Parkinsona. Nas widocznie na kryzys. Więc damy radę, zawsze mogliśmy trafić gorzej🙂
Tylko, dlaczego nas? Czy życie to zbiór upokorzeń i cierpienia? Ja naprawdę, już sporo przeszedłem w swoim życiu. Z pozoru dużo gorszych rzeczy niż kryzys małżeński i widmo rozwodu. Ale to boli najbardziej ze wszystkiego. Nie wiem dlaczego.

Innych nie wycenia na kryzysy. Wiem Was też. Ale wśród moich znajomych nikt się nie rozwiódł i chwala im za to. Dlaczego to mnie musi spotykać?
Przepraszam ale mam gdzieś takie wycenianie mnie na to czy tamto. Ja też chciałbym być szczęśliwy tutaj za życia.
Monti
Posty: 1261
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: Monti »

Albert pisze: 06 sty 2020, 22:38
Monti pisze: 06 sty 2020, 20:44
Jonasz pisze: 06 sty 2020, 20:16 Ja długo nie mogłem zrozumieć i opierałem się znaczeniu słów, że Bóg nie dopuszcza do nas tego czego nie moglibyśmy udźwignąć.
Ostatnio czytałem właśnie, jak ks. Pawlukiewicz powiedział w wywiadzie, że jego Bóg "wycenił" na Parkinsona. Nas widocznie na kryzys. Więc damy radę, zawsze mogliśmy trafić gorzej🙂
Tylko, dlaczego nas? Czy życie to zbiór upokorzeń i cierpienia? Ja naprawdę, już sporo przeszedłem w swoim życiu. Z pozoru dużo gorszych rzeczy niż kryzys małżeński i widmo rozwodu. Ale to boli najbardziej ze wszystkiego. Nie wiem dlaczego.

Innych nie wycenia na kryzysy. Wiem Was też. Ale wśród moich znajomych nikt się nie rozwiódł i chwala im za to. Dlaczego to mnie musi spotykać?
Przepraszam ale mam gdzieś takie wycenianie mnie na to czy tamto. Ja też chciałbym być szczęśliwy tutaj za życia.
Mnie też się trudno pogodzić się z tą sytuacją, zawsze sobie myślałem, że rozwody mogą dotyczyć innych osób, na pewno nie mnie.
To jest jakaś (lepsza czy gorsza) próba wytłumaczenia skąd się bierze cierpienie na świecie.
Dla mnie alarmujące jest to, co wynika z Twojego posta, że bez żony nie możesz być szczęśliwym. Czy Twoje życie jest na tyle nieciekawe, że dopiero ta druga osoba nadaje mu sens i cel? Warto o tym pomyśleć.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Wiedźmin

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: Wiedźmin »

Albert pisze: 06 sty 2020, 22:38 [...]
Przepraszam ale mam gdzieś takie wycenianie mnie na to czy tamto. Ja też chciałbym być szczęśliwy tutaj za życia.
No to bądź :)

Ty jesteś odpowiedzialny za swoje życie i za swoje szczęście.
Nikt z zewnątrz nie jest też odpowiedzialny za to co się dzieje w Tobie w środku, jeśli chodzi o uczucia.
Uczucie powstaje w Tobie (a że czasem osoby na zewnątrz świetnie "wyzwalają" pewne emocje, no to inna para kaloszy)

Warto przypomnieć sobie dwa momenty.

1) Przed poznaniem żony - kawalerski wolny stan - bardzo byłeś nieszczęśliwy?

2) W trakcie małżeństwa... ale długo przed kowalskimi i kryzysem - zawsze było idealnie? Nie myślałeś sam czasem, że to małżeństwo mogłoby lepiej wyglądać? Nie było momentów, że miałeś dość?

Bo jest taki mechanizm, że dopiero w momencie kiedy kiedy ktoś mnie zostawia, odrzuca i idzie na inną zieloną trawkę, to ta moja MIŁOŚĆ nagle rozkwita i nagle z wielką siłą jest raniona... choć wcześniej była "taka sobie" i sam były momenty zwątpienia.
Albert
Posty: 49
Rejestracja: 10 gru 2019, 11:45
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: Albert »

Wiedźmin pisze: 07 sty 2020, 11:49
Albert pisze: 06 sty 2020, 22:38
No to bądź :)

Ty jesteś odpowiedzialny za swoje życie i za swoje szczęście.
Nikt z zewnątrz nie jest też odpowiedzialny za to co się dzieje w Tobie w środku, jeśli chodzi o uczucia.
Uczucie powstaje w Tobie (a że czasem osoby na zewnątrz świetnie "wyzwalają" pewne emocje, no to inna para kaloszy)

Warto przypomnieć sobie dwa momenty.

1) Przed poznaniem żony - kawalerski wolny stan - bardzo byłeś nieszczęśliwy?

2) W trakcie małżeństwa... ale długo przed kowalskimi i kryzysem - zawsze było idealnie? Nie myślałeś sam czasem, że to małżeństwo mogłoby lepiej wyglądać? Nie było momentów, że miałeś dość?

Bo jest taki mechanizm, że dopiero w momencie kiedy kiedy ktoś mnie zostawia, odrzuca i idzie na inną zieloną trawkę, to ta moja MIŁOŚĆ nagle rozkwita i nagle z wielką siłą jest raniona... choć wcześniej była "taka sobie" i sam były momenty zwątpienia.
1. W stanie kawalerskim chyba byłem szczęśliwy. Miałem dziewczyne też przez większość czasu. Ogólnie jak wkroczyłem w okres studiów i czas po to zawsze z kimś byłem. Tak byłem szczęśliwszy jeśli miałęm obok siebie kobiete. Nie w takim aspekcie, że miałem dużo dziewczyn i przebierałem w nich, poprostu zdecydowaną większość czasu byłem w związkach.

2. Pewnie, że miałem momenty zwątpienia i chciałem żeby to lepiej wyglądało. Czy miałem dość? Tak czasami tak ale nie na tyle, żeby myśleć o rozstaniu. Jeżeli coś się psuło to niuanse, o które się kłóciliśmy a później się z tego śmialiśmy

Ogólnie rzecz biorąc wydaje mi się, że wiekszość ludzi samotnych, czy to po rozwodach czy nie jest nieszczęśliwych. Człowiek potrzbuje drugiej osoby. Kogoś z kim mógłby porozmawiać, porobić wspólnie coś, jakaś aktywność fizyczną, wyjazd w góry czy poprostu obejrzeć film i poleniuchować.
Wydaje mi się, że ludzie oszukują siebie mówiąc, że samemu jest im lepiej, nie wiem tak tylko przypuszczam. Mnie samemu jest źle.
nałóg
Posty: 3364
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: nałóg »

Albert, raczej masz nie za duże szanse mieć poczucie że jesteś szczęśliwy gdy tego szczęścia upatrujesz w innych a szczególnie w kobiecie.Szczęście jest w Tobie ........ niezależnie od innej osoby. Nie wiem czy nie mylisz miłych doznań ze szczęściem.PD
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: Nino »

Albert pisze: 07 sty 2020, 20:57 Ogólnie rzecz biorąc wydaje mi się, że wiekszość ludzi samotnych, czy to po rozwodach czy nie jest nieszczęśliwych. Człowiek potrzbuje drugiej osoby. Kogoś z kim mógłby porozmawiać, porobić wspólnie coś, jakaś aktywność fizyczną, wyjazd w góry czy poprostu obejrzeć film i poleniuchować.
Wydaje mi się, że ludzie oszukują siebie mówiąc, że samemu jest im lepiej, nie wiem tak tylko przypuszczam. Mnie samemu jest źle.
Albert, a ja Ciebie rozumiem, ponieważ też często mam takie myśli... Uważam, że samotność jest okropna. Tylko tu, na Sycharze, nikt nie wychwala samotności. Tutaj uczą, pokazują, wspierają: jak nauczyć się być szczęśliwym samemu ze sobą ( pod kierunkiem Pana Boga ), po to, aby tworzyć następnie lepszą jakość związku z mężem czy żoną, aby nie dochodziło do takich drastyczności, jak w naszych rodzinach...

Ja również od wczesnej młodości tworzyłam związki. Męża spotkałam, gdy miałam dwadzieścia lat, a nie był to mój pierwszy chłopak... W zasadzie nigdy nie pozwoliłam sobie, jako młoda dziewczyna, poznać siebie. Kim jestem? W okresie szkoły średniej przeżyłam bardzo trudny czas. Czułam się dojmująco samotna, nierozumiana...Rozpaczliwie szukałam bliskości, a w relacji seksualnej upatrywałam miłości. Kiedy dorosłam, lubiłam powtarzać, że każda młoda dziewczyna, tak do dwudziestego drugiego roku życia, powinna pożyć tylko dla siebie. Mówiłam o tym, czego zabrakło w moim życiu. Tego czasu i tej przestrzeni na samopoznanie. Szybko przyszła 'wielka miłość", która okazała się wzajemnym, silnym przyciąganiem fizycznym i... emocjonalnym uzależnieniem. Dwoje niedojrzałych ludzi stworzyło niedojrzałe małżeństwo, z Bogiem w dalekim tle. To musiało się "zemścić"...

Z wielkim lękiem, ale daję sobie teraz ten czas i powtarzam: lepiej późno, niż wcale. Nie zmarnuję go na szukanie nowej miłości, ponieważ jest tyle rzeczy do poukładania we mnie samej, że głowa mała...
Proces emocjonalnego odwieszania się jest mega bolesny. Wiem, bo go doświadczam. Jednak czuję, że to jedyna, skuteczna droga do uzdrowienia mnie samej i mojego małżeństwa. Teraz piszę tak, za kilka lat może napiszę inaczej. Ale teraz mam zamiar spróbować przekonać się, co kryje się za sycharowskimi wskazówkami... Mam wrażenie, że to właściwy kierunek...
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: marylka »

Albert pisze: 06 sty 2020, 18:02
Nieodpowiedzialny mąż i ojciec, z drugiej strony
[...]

Myślę, że jak bym przestał życ, było by porostu łatwiej, myśli samobójczych jeszcze nie mam.
Albert...a Ty ?
Jakim jestes ojcem?
Czy Twoja corka ma w Tobie oparcie w tej traumatycznej dla niej sytuacji?
Czy jestes odpowiedzialnym ojcem?

Bo wiesz...nie żyjesz tylko dla siebie
Powolales do życia istote, ktora Cie kocha i chce z Toba spedzac dużo czasu.
Dajesz jej ten czas?
Nie lepiej skupic sie na tych co nas kochaja?
Niż na tych co nas odrzucaja?
Nawet jeśli to jest żona...
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13373
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: Nirwanna »

Nino pisze: 07 sty 2020, 23:02 Albert, a ja Ciebie rozumiem, ponieważ też często mam takie myśli... Uważam, że samotność jest okropna. Tylko tu, na Sycharze, nikt nie wychwala samotności. Tutaj uczą, pokazują, wspierają: jak nauczyć się być szczęśliwym samemu ze sobą ( pod kierunkiem Pana Boga ), po to, aby tworzyć następnie lepszą jakość związku z mężem czy żoną, aby nie dochodziło do takich drastyczności, jak w naszych rodzinach...
Warto odróżnić samotność od osamotnienia. Osamotnienie boli, bywa bardzo destrukcyjne, i jest możliwe również w pełnym związku małżeńskim, pod jednym dachem. Samotność w odpowiedniej proporcji do bycia z ludźmi i wśród ludzi - jest dobra, jest niezbędna do prawidłowego rozwoju psychicznego i duchowego. W samotności jestem w stanie dobrze usłyszeć siebie i Boga, w samotności uczę się tworzyć te dwie najważniejsze relacje - z Bogiem i samym sobą. Dopiero gdy w samotności dobrze umiem być sama ze sobą - umiem dobrze być z drugim człowiekiem. Inaczej zawsze będę kompulsywnie karmić głody emocjonalne, czasem wręcz - pożywieniem ze śmietnika.
Myślę, Nino, że właśnie jesteś w twórczym procesie odróżniania osamotnienia od samotności :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Żona zdradza nie pierwszy raz...

Post autor: Triste »

Albert pisze: 06 sty 2020, 18:02Nie potrafię się zająć sobą, wg waszych rad. Nie potrafię wrócić do dawnych zainteresowań i hobby, które miałęm w małżeństwie.

Myślę, że jak bym przestał życ, było by porostu łatwiej, myśli samobójczych jeszcze nie mam.
Zawsze mi się wydawało, że nie można się nigdy aż tak załamać przez kobiętę, przecież jest ich tyle na świecie.
Da się. Wiem, że wg KK nawet po rozstaniu nie można wstąpić w inny zwiazek niesakramentalny.
Ale ja tego tak nie widzę, jeśli się rozstanę na dobre, kiedyś bym chciał być szczęśliwy z inną kobietą. Chociąż jak chcę powortu żony, chciałby być z kobietą, której ślubowałem przed Bogiem.
Nie znajduję ukojenia w Chrystusie, nie czuję jego obecności...
Twój stan jest mi bardzo bliski.
Zresztą pokazuje to mój wątek jak bardzo byłam uzależniona od męża.

On był sensem mojego życia, mojego istnienia, sensem wszystkiego co robię.
Ja nawet gotując obiad - myślałam tylko o nim, robiłam coś pod niego.
Tak, czerpałam z tego radość. Mój mąż to było moje epicentrum. Wszystko kręciło się wokół niego.

Z pozoru ? Normalna rzecz, młode małżeństwo, byłam zapatrzona w niego jak w obrazek.

Dziś wiem że to było bardzo niewłaściwe. Czego dowodem jest ten kryzys i to jak bardzo mocno to przeżywałam i w pewnym sensie przeżywam nadal choć już te największe emocje opadły a i czas zrobił swoje.

To co zauważam i co jest podobne i u mnie u Ciebie to fakt że my zawsze z kimś byliśmy.
Że zawsze ktoś był w naszym życiu a my swoje szczęście uzależnialiśmy od bycia z drugą osobą.
I to jest do zmiany bo to niemożliwe żeby druga osoba wypełniła wszystkie nasze braki.
Te braki są w nas i trzeba się zastanowić skąd one wynikają i jak to zmienić.

Ja jestem osobą która od 20 rz. zawsze była z kimś w związku. Nie potrafiłam być sama.
Jeden związek kończyłam zaraz zaczynałam następny.
Męża poznałam miesiąc po rozstaniu z poprzednim mężczyzną.
I zawsze ale to zawsze gdy kończyłam relację już szukałam następnej bo nie chciałam być sama.

O dziwo teraz mam inaczej.
Teraz jestem sama ze sobą i jest mi dobrze w tej samotności, wcale nie jest ona straszna, oswoiłam ją.
I to też jest coś nowego dla mnie.
ODPOWIEDZ