Wydaje mi się, że najczęściej stanowisko zależy od punktu siedzenia oraz efektów jakie chcemy uzyskać. Bo tak bardzo nie umiemy odejść od własnych doświadczeń i pewnie dobrze. Bo mamy różne punkty widzenia, a różności moim zdaniem rozwijają i otwierają.
I tak
1. zdradzający (tutaj przedstawiciel typowy - lustro) z różnych powodów (np. zmniejszenia poczucia winy, lepszego samopoczucia itd.) chętnie dzielą się (dobrze jeśli dzielą a nie zrzucają w całości winę
) ze zdradzanym, w sumie zawsze jakiś kij się znajdzie (np. zupa za słona albo za słodka
itd.)
2. Ci, którzy nadal są w małżeństwie i oboje niejako walczą o jego uratowanie (tutaj najmłodsi stażem na forum tudzież małżeństwa żyjące razem) zainteresowani są współdzieleniem winy, bo łatwiej żyć z "naszą" winą niż z krzywdzicielem ("nasza" wina łączy małżeństwo a nie dzieli, no i trochę pokory u zdradzanego nie zaszkodzi
)
3. Ci, którzy żyją samotnie zainteresowani są radzić sobie z samotnością i jednakże jakimś mniej czy bardziej zasadnym poczuciem odpowiedzialności za kryzys , lepiej im (mnie?) hojniej winić stronę zdradzającą (jakoś trzeba się pocieszać, że w małżeństwie i tak nie było lepiej niż teraz? przynajmniej u mnie tak było
)
To tak najprościej ujmując.
Dlatego ja przyjęłam metodę podziału na obszary, w których łatwiej o obiektywizm, czyli:
1. Udział małżonków w kryzysie małżeńskim, który doprowadził do zdrady i porzucenia rodziny przez zdradzającego (bo w pewnie w 98 % jest zdrada lub kandydat czeka), i tutaj odpowiedzialność jest podzielona i różni się tylko procentowym udziałem. Osobiście pewnie po pół roku od „wypaliło się” poprosiłam męża na rozmowę, wypunktowałam moje działania rodzące moją odpowiedzialność za kryzys (tak jak to wtedy widziałam) i przeprosiłam męża za moje braki. W sumie po ponad 5 latach podobnie widzę moją odpowiedzialność za jakość naszego małżeństwa. Trzeba brać także pod uwagę, że nie ma małżeństw idealnych, a poczucie braku u małżonka może mieć bardzo subiektywny charakter.
2. Wina/odpowiedzialność za zdradę jest w 100 % zdradzającego i ewentualnie można mówić tylko o pobudkach, wpływie czynników wewnętrznych (braki u zdradzającego) i zewnętrznych okoliczności (np. zaniedbania zdradzanego, atak kowalskich na cześć zdradzających itd.).
3. Zachowania małżonków w ciężkim kryzysie małżeństwa. Tutaj jest dla mnie najważniejszy obszar, bo dla mnie nie sama zdrada, ale wszystkie zachowania dookoła zdrady mojego męża były przesądzające dla tego, że nie chciałam go już jako męża. Największym jego grzechem była premedytacja i planowe działania z kowalską na szkodę naszej rodziny (z totalną manipulacją i obarczaniem mnie winą za I,II i III wojnę światową
). Tutaj rola zdradzanego jest także ważna, czy działał w sposób godny, w celu scalenia rodziny.
4. Kulminacja, czyli rozbiór rodziny. Tutaj jest największy grzech zdradzającego jako korona pozostałych: opuszczenie, porzucenie rodziny (w tym dzieci). W przypadku zdrady KK daje możliwość separacji zdradzanemu, więc i on może podjąć taką decyzję, tutaj chyba najtrudniej wychwycić odpowiedzialność.
Obiektywnie pewnie się nigdy nie uda, ale należy się starać. I taki podział na obszary (podobnie jak w modlitwie o pogodę ducha) ułatwia rozeznawanie odpowiedzialności w czasie i obszarach tragedii jaką jest rozpad małżeństwa i pełnej rodziny. Mnie to ułatwiło rozeznawanie i zdjęło kamień w postaci brania na siebie nie swoich win/grzechów.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".