Byłam dziś u Świętego Józefa. Taka mini pielgrzymka, bo do Sanktuarium idę około 1,5 godziny tylko od siebie, więc czasem tak sobei w róznych intencjach chodzę. Ale za to moja dziesiejsza pielgrzymka była wyjątkowa. To co zdarzyło się mi pod koniec, było przepiękne. Zabrałam ze sobą wiele spraw, wszystkie nasze sycharowe i forumowe małżeństwa, oraz prośby do Świętego Józefa, głównie o pracę
Rano odmówiłam tajemnice radosne i miałam wyruszać, ale musiałam zmienić plany i koniec końców wyszłam dopiero po południu. Odmówiłam modlitwę pielgrzymią, poprosiłam Świętą Rodzinę obłogosławieństwo i wsparcie w modlitwie i jak się okazało wyszłam równo o 15.00. Akurat rozdzwoniły się dzwony
Więc zrobiłam sobie przystanek w najbliższej Kaplicy Adoracji i odmówiłam Koronkę do Bożego Miłosierdzia, przepraszając za wszystkie nasze ułomności i grzechy. I przyszła mi taka płynność i radość w modlitwie.
Poczułam też, by poprosić Matkę Bożą, aby towarzyszła mi w pielgrzymce. Pomyślałam, że skoro idę do Jej ukochanego, to chętnie pójdzie ze mną. A potem już szłam sobie spokojnie odmawiając tajemnice bolesne, powoli zawierzając wszystkie osoby, trudności...
Do Sanktuarium weszłam akurat w momencie, gdy ksiądz udzielał błogosławieństwa nowożeńcom, bardzo pięknie i z serca. Wraz z tym błogosławieństwem wlała mi się w serce radość. W Kaplicy Adoracji odmówiłam ostatnią tajemnicę bolesną i tajemnice chwalebne. Prosiłam by wszystkie nasze trudności, nieprzebaczenia, żale, grzechy, trudności umarły i byśmy my, i nasze życia, nasze małżeństwa odrodzili się w Tajemnicy Zmartwychwstania. I potem w kolejnych tajemnicach nadal wszystko zawierzałam. A potem poczułam żeby przejść do głównego Kościoła.
W głównym Kościele nadal byłam w łasce modlitwy, odmówiłam modlitwę adoracyjną, Litanię do Świętego Józefa, prosząc o te nasze prace przede wszystkim i o wsparcie i nawrócenie dla ojców rodzin, a potem jeszcze Litanię do Wszystkich Świętych. Bardzo pięknie mi modlitwy płynęły, nie czułam ani upływu czasu, ani co się dzieje dookoła. Rzadko udaje mi się tak głęboko wejść w modlitwę i adorację, bez rozproszeń. I nagle wyrwała mnie z tego stanu procesja księży i ministrantów z Krzyżem. Wstałam, ale nie do końca wiedziałam co się dzieje. Była ładna pieśń Maryjna powitalna dla Matki Bożej. Więc i ja z serca zaśpiewałam. I wraz z procesją do Kościoła weszła Matka Boża, na pięknym obrazie Matki Bożej Łaskawej. Przybyła do swojego męża. Rozpłakałam się, bo poczułam się bardzo wzruszona i wdzięczna, a trochę się śmiałam, bo przecież o to właśnie poprosiłam Mamę, by razem ze mną przyszła do Świętego Józefa. Dobrze, że byłam na występach gościnnych i nikt mnie tam w parafii nie zna, ale i tak starałam się nie rzucać w oczy z tymi moimi stanami emocjonalnymi, choć trudno mi było ich nie uzewnętrzniać
Potem była piękna Msza Święta i nabożeństwo do Matki Bożej Łaskawej. Więc jeszcze raz i naszej Mamie zawierzyłam wszystkie nasze sprawy. Wracając odmówiłam jeszcze tajemnice światła w intencji dzieci. Tak mi było lekko i radośnie, że mogłam po drodze nawet tańczyć. I też się trochę śmiałam, na szczęście było pusto na drodze...
Czytanie główne było o weselu w Kanie Galilejskiej. Podczas kazania ksiądz powiedział, że Matka Boża jest bardzo łaskawa, dba o nas,tak jak najkochańsza Mama, nie musimy nawet Jej mówić o naszych brakach, bo Ona się o nas troszczy. Ale też mówi do nas "Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie", i jest to niezbędne, byśmy mogli wszystkie łaski otrzymać. Tak w sercu czułam, że to właśnie jest ta właściwa droga, by nasze rodziny i nasze małżeństwa zdrowiały. Ksiądz wspomniał także o tym, o czym i ja myślałam, że dziś w Sanktuarium jednoczy się cała Święta Rodzina
Poczułam, że daje mi to mnóstwo nadziei, że i wiele małżeństw i rodzin także może się zjednoczyć.
Gdy dochodziłam do domu, byłam już trochę zmęczona i głodna, zrobił się wieczór... i dostałam zaproszenie na przepyszną kolację. A teraz już jestem w domu, nakarmiona i duchowo i fizycznie i nadal czuję duże wzruszenie i radość. I mnóstwo nadziei, którą tak bardzo chcę się z wami podzielić