lustro pisze: ↑12 sty 2022, 9:38
Ruta pisze: ↑11 sty 2022, 20:31
Mąż napisał mi jeszcze parę chaotycznych wiadomości o tym, bym nie pisała mu wiadomości, że moja wiara nie jest prawdziwa, nie mam żadnych dowodów na to, że bierze, kłamię, nie mam świadków, i czuje się dobrze na nowej drodze życia beze mnie. Udało mi się zatrzymać i nie odpowiedzieć na żadną z nich. Mężowi się pisanie znudziło.
Z jednej strony oczywiście czułam przykrość, bo mąż włożył dużo wysiłku, by mnie zranić tym co do mnie pisał, zna mnie, więc potrafi ranić mnie dotkliwie. Z drugiej strony nie po raz pierwszy się z takim zachowaniem męża mierzę i lepiej radzę sobie także z nieprzyjemnymi emocjami.
Mąż się nie pojawia, synowi napisał dwa razy dobranoc. Więc na razie cisza i spokój. Cieszę się z tego. Choć jestem gotowa by wezwać policję w razie gdyby pojawił się nietrzeźwy lub agresywny.
Zapytam, bo nie wiem czy coś mi umknęło.
Ruta, czy masz jakiś dowód na to, że Twój mąż ostatnio przyszedł do syna odurzony/nietrzeźwy?
Czy opierasz to wszystko na swoim przeczuciu? ( Bo tak to napisałaś, że takie miałaś po prostu przeczucie)
Jeżeli tylko na przeczuciu, to Twoje przeczucia mogą się mylić. A tym samym mąż może czuć się przez Ciebie skrzywdzony posądzeniami bez podstaw.
Nie wiem tez jakie treści i w formie, i ile wiadomości wysłałaś do męża o swoim przekonaniu.
Może po prostu przesadziłaś i z przeczuciami i wiadomościami?
Piszesz, że mąż Cie zna i wie jak Cie zranić - myślę, że Ty względem niego tez masz taką umiejętność,. I być może zraniłaś go bardzo swoimi podejrzeniami i oskarżeniami, a on teraz po prostu Ci oddał swoje zranienia?
Ten krąg ranienia się celnie i dotkliwie w ten sposób nigdy się nie przerwie.
Mąż się nie pojawił u syna - ja się mu nie dziwie. Bo jeżeli twój podejrzenia są bezpodstawne, to może nie chcieć znowu się na coś takiego narażać. Tym bardziej, że jak sama piszesz, jesteś gotowa wzywać policję kiedy o coś znowu będziesz go podejrzewać.
Ruta pisze: ↑11 sty 2022, 20:31
Uzasadnienia wyroku jeszcze nie ma. Nagrania z rozprawy także jeszcze nie wstawiono. Otrzymałam poradę, by wstrzymać się z wnioskami i wszystkim, aż uzasadnienie się pojawi. Wtedy będę mogła od razu odnieść się do stanowiska sądu. Alimentów tak jak sądziłam nie otrzymałam.
Na szczęście mam rzadki kontakt z sądem. Ale z tego co wiem, o uzasadnienie wyroku należy się zwrócić.
Lustro,
Jakiego konkretnie dowodu oczekujesz? Jedynym pewnym dowodem na stan odurzenia narkotykiem jest wynik testu. A możliwości wykonywania mężowi testów nie mam.
Podstawą mojej oceny nie jest nigdy
przeczucie, tylko moja wiedza o tym jak zachowuje się mój mąż pod wpływem narkotyku, gdy jest w ciągu. I opisałam to bardzo szczegółowo. Mam pewność, że mój mąż był odurzony i że jest w ciągu.
Inna sprawa, że nadal zgadzam się na kontakty, jeśli tylko mąż nie jest agresywny i zachowuje się w porządku wobec syna. W ciągu jest agresja. W początkach brania jest dobry humor. Więc zdarzają się sytuacje gdy syn jest z ojcem naćpanym na wesoło. Właśnie dlatego, że "nie mam dowodów". Z tego właśnie powodu biegłe uznały, że faktycznie nie ma żadnej realnej możliwości kontrolowania trzeźwości ojca dziecka, a i tak przecież odurzyć się może chwilę po odebraniu dziecka, i dlatego kontakty należy uzależnić od terapii ojca. I rozważyć i tak poddanie ich nadzorowi kuratora. Mój mąż jest w czynnym nałogu. I jest to widoczne.
Nie wiesz co napisałam mężowi, ale wiesz za to z góry, że go zraniłam. Przekazuję mężowi informacje. Na jego naćpane wiadomości nie odpowiadam. Zwłaszcza, że w każdej kolejnej pisze coraz bardziej natarczywie bym mu nic nie odpisywała. W końcu mu się nudzi. Potem jest trochę spokoju. Możliwe, że za jakiś czas przejedzie wokół osiedla poza kamerami krzycząc moje imię i wyzwiska. Albo zrobi coś podobnego. Zdarza mu się. Za to pod kamery już nie wchodzi. Wie, że wezwę policję i do tego będzie dowód z kamer. U nas nagrania są trzymane trzy miesiące. Może i odurzony, ale dokąd nie jest w psychozie, dotąd resztki logiki i instynktu samozachowawczego ma.
W zasadzie ponieważ zmieniły się okoliczności i to mocno łamie dotychczasowy schemat, a nowy się jeszcze nie ustalił, to tym razem trudno wszystko przewidzieć. Zwykle wszystkie ciągi i zachowania męża są bardzo schematyczne.
Mój mąż, gdy jest trzeźwy nie boi się wezwania policji i gdy jest trzeźwy przychodzi na spotkania. Nie wzywam policji bezpodstawnie. Tylko wtedy gdy mąż jest ewidentnie odurzony i ewidentnie agresywny. Na przypadki incydentalnej agresji reagowałam spokojem i jeśli mąż sam się ograniczał, żadnej policji nie wzywałam. Więc wzywanie policji dotyczy tylko sytuacji, gdy mąż traci kontrolę i nie potrafi się już hamować. Poprzez moją konsekwencję zarówno we wzywaniu policji w takich sytuacjach, jak i w nie ściganiu męża za te okresy, gdy nie realizuje kontaktów, od długiego czasu nie mieliśmy z synem styczności z naćpanym i agresywnym ojcem i mężem.
Co nie znaczy, że to sytuacja optymalna. Radzę sobie jednak z tą rzeczywistością jaką mam i z tymi orzeczeniami jakie wydaje sąd. Na pewno będę dążyć do tego, by sąd wykonał zalecenia biegłych.
Wiesz, moim problemem, gdy mąż jest w ciągu nie jest to, czy wpuścić go do domu na spotkanie z synem, tylko czy mąż nie napadnie na mnie lub na syna w stanie psychozy. Mąż nic nie będzie pamiętał, ale mi lub dziecku może stać się krzywda. Właśnie się zastanawiam nad tym, czy już czas na specjalne środki bezpieczeństwa, czy jeszcze mamy z synem parę dni. Zwykle dochodzi do jednej takiej niebezpiecznej sytuacji na ciąg. Ale ja nigdy nie wiem, kiedy ona dokładnie nastąpi. Ze trzy razy obyło się całkiem bez tego. Jest jedna reguła, gdy mąż wpada w ciąg i całkiem nie płaci alimentów wtedy atakuje syna. Dlatego czuję duży niepokój. Tym bardziej, że mąż zerwał kontakt także z synem. Doświadczenie mówi mi więc, że tym razem zaatakuje syna nie mnie. Nie wiem kiedy, ani nie wiem gdzie. Mogę tylko powtórzyć zasady bezpieczeństwa z synem, to wszystko czego nauczyliśmy się na terapii. Nie jest możliwe, bym była z synem przez cały czas.
Oczywiście można przyjąć wersję, którą sugerujesz. Mój mąż nie jest uzależniony. Jest nieszczęśliwym mężczyzną z którym żona nie chce się rozwieść i raz na jakiś czas zabrania mu kontaktów z synem bez powodu. Są kontakty, potem ich nie ma i wszystko reguluje moje widzi mi się. Wszystkie męża ciągi, terapie, i lata naszego wspólnego życia sobie wymyśliłam. W rzeczywistości mąż był kryształowy, narkotyki brał rekreacyjnie, a na terapię uzależnień chodził bo mu kazałam. A nawet jak miał nałóg to się z niego wyleczył. Kolejni terapeuci stwierdzali nałóg, no bo tak robią terapeuci nawet wobec osób zdrowych. Nastawiłam biegłych, którzy bezpodstawnie stwierdzili czynny nałóg. Kazałam świadkom kłamać. Możesz sobie spokojnie przy swojej opinii pozostać.
Mniej więcej podobną wersję przedstawił mój mąż w sądzie i potem biegłym. Biegłym dodatkowo wyjaśnił, że cierpię na chorobę psychiczną. Na swoją szkodę, bo wobec tego zbadał nas oboje psychiatra. Psycholog i pedagog nie mogłyby wpisać do opinii diagnozy. Psychiatra mógł. I wpisał. Mężowi, nie mi.
Lustro, możesz wyjaśnić co ci podważanie wszystkiego co piszę, udowadnianie mi, że we wszystkim nie mam racji oraz że kłamię? Szczerze mówiąc, męczy mnie to. Przyjmij że kłamię, bo i tak nie będę w stanie ci udowodnić, że nie kłamię. Ani nawet nie mam takiego zamiaru, bo i co też miałabym zrobić? Wysłać ci akta mojej sprawy? Co najmniej dziwaczne...
...W międzyczasie wrócił do domu mój syn. Przyszedł z kolegą. Zawsze, gdy mąż jest w ciągu, syn zapewnia sobie obstawę kolegów i nigdzie nie chodzi sam. I tak manewruje, by kolega wszedł z nim do domu. Bo tata czasem czekał na klatce. A gdy syn jest z kolegami, tata pozostaje na dystans.
Syn wie, kiedy tata zaczyna być zagrożeniem. Można to nazwać przeczuciem. Można doświadczeniem. Syn rozpoznaje to po tym co tata do niego pisze. I jest w tym dobry. Całe życie z tym tatą żyje. Nie miał innego wyjścia, niż się tego nauczyć.
Gdy mąż jest w ciągu wysyła synowi raz na jakiś czas wieczorne "pijane" wiadomości i jest to jedyna wtedy forma kontaktu. Z zewnątrz brzmią miło, ojciec pisze synowi, że go kocha i daje sporo emotek. Jak słodko...