Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Dziękuję raz jeszcze za wasze piękne życzenia, dużo radości dla mnie, cieszę się że w tak ważnym dniu dzięki wam nie byłam i nie czułam się sama.

Mam wiele przemyśleń. Zwykle rocznice nie skłaniały mnie do podsumowań, ale teraz gdy żyję w większej zgodzie ze sobą, widzę także sens cykliczności. I także tego, że wlasnie podsumowując jakiś cykl, okres, czas, mamy szansę nie wykonać kolejnego koła, tylko jakby wejść na nowy poziom.

W życiu mierzę się nadal z wieloma wyzwaniami. Nadal szukam mieszkania. Być może będę musiała przeprowadzić się w miejsce, gdzie życie jest tańsze. Mam jeszcze trochę czasu na decyzje, wiec jeszcze nie mam na sobie presji. Nadal się modlę o światło, no i o pomoc. Myślę też o tym, co chcę robić zawodowo, na razie utrzymuję nas ze zleceń. Co wciąż ma zalety, ale nadal ma tez sporo wad. Mierzę się także nadal z uzależnieniem bliskiej osoby, które rozwija się piorunująco. Dużo bólu w związku z tym i obaw, bezsilności. Dużo mnie kosztuje, by nie wejść od nowa we współuzależnione reakcje. Pomaga to, czego się dotąd nauczyłam o miłości. I uznanie swojej bezsilności. Modlitwa.

Mąż nie odezwał się do mnie ani słowem, ani w rocznicę, ani potem. Postawiłam sobie granicę. Wysłałam mu życzenia z okazji naszej rocznicy i na tym poprzestałam. Udało mi się zaoszczędzić też sobie rozważań o tym, czemu mój mąż zamilkł, co dla niego znaczy rocznica i tak dalej. Nie wiem. I przyjmuję to nie wiem.

Za to coraz lepiej pływam. Przepływam już spokojnie kilka basenów i nie boję się płynąć tam, gdzie nie mam już gruntu. Nie mam paniki w wodzie. Nawet gdy nabiorę wody, a się zdarza, reaguję spokojnie. Technikę pływania nadal mam fatalną, ale wszystko przede mną.

Piszę o tym pływaniu, bo ma to związek z głębokim lękiem, jaki kiedyś stale mi towarzyszył. To się przejawiało także w sferze fizycznej. Panicznie bałam się wody. Wysokości. Jazdy na rowerze. Upadku. Bardzo mnie to ograniczało.

Widzę jak praca z lękiem pozwala przełamać takze te fizyczne bariery. Ostatnio przeszłam się z synem po parku linowym. Nie najwyżej, ale wysoko. Nawet zjazd na linie zaliczyłam. Syn, ktory jest bardzo sprawny i lubi każdą aktywność, okazał się wsparciem nie tylko technicznym, ale i emocjonalnym. Było to bardzo wzruszające. A jak przełamałam się w powietrzu, przełamałam się też na basenie. Dotąd zawsze zwracałam gdy wiedziałam, że dalej już nie mam gruntu. Teraz już nie muszę.

To dla mnie ogromna nowość. Wychowywano mnie bardzo restrykcyjnie. Nic mi nie było wolno, ani basenu, ani roweru, wszystkim mnie straszono. Z wuefu byłam zwalniania. Teraz widzę jak dużą przemocą to było, bo ja uwielbiałam się ruszać i bardzo ruchu potrzebowałam. A wolno mi było co najwyżej skakać na skakance. Nie mialam żadnych chorób. Jak już mialam wpływ sama na siebie, realizowałam potrzebę ruchu chodząc, najpierw gdzie się dalo, potem po lasach, potem odkryłam góry.

A teraz odkrywam inne formy ruchu i jestem zachwycona. Może to głupie, ale zaczynałam od nauki na równoważniach, trampolinach, hustawkach. Mój syn mówi, że ja "nie mam wielu ruchów w głowie". Coś w tym jest, ale teraz jakbym miała ich więcej. Pływam, jeżdżę na rowerze, na łyżwach i jeszcze zaczynam mieć odwagę na chodzenie po linach w powietrzu :) Czerpię z tego tyle frajdy, jakbym miała jakieś 4 lata. Ta mała poraniona dziewczynka we mnie w końcu się śmieje radośnie. I mi jest dzięki temu łatwiej. Przez ten ruch leczą się we mnie różne rzeczy, jak dziwnie by to nie brzmiało
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: burza »

Ruto ,jak zawsze fajnie mi się ciebie czyta.Myślę że przez ten kryzys to wszystko też się w Tobie wyzwoliło musiałaś stać się odpowiedzialna za wasze życie, po tym jak mąż was zostawił.I też, te wewnętrzne obawy które miałaś jak jazda na rowerze czy pływanie musiałaś je pokonać te lęki na pewno było trudne , ale dałaś radę i było warto ,a syn
jest szcześliwy że ma taką wyluzowaną mamę. Ja jeszcze nad tym luzem muszę trochę popracować.A radosne dziecko, to szczęsliwy rodzic. Gratuluję że, ci się to wszystko powoli udaje.Przez te różne w życiu kryzysy, stajemy się bardziej pewniejsi że ,nam się uda bo dużo zależy od naszego nastawienia i naszej psychiki a czasem ten strach bardzo nas paraliżuje ,wiem coś o tym.
I myślę że, nowe mieszkanie też znajdziecie to kwestia czasu.
Z modlitwą:)
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

To wcale nie jest głupie jeśli to tobie sprawia przyjemność i jeszcze syn się cieszy, bo mama takie super rzeczy z nim robi. Ja odpuściłam te swoje sporty, bo boli mnie kręgosłup, ale robie z synem wiele innych ciekawych rzeczy oprócz tego, pokazuję mu świat, dużo spacerujemy. Właśnie chodzi o to by zaspokajać i siebie w wersji dorosłej i tej dziecięcej, nigdy na nic nie jest za późno, a ja widzę, że moje życie dopiero się zaczyna, dziś zrobiłam coś o czym marzyłam 20 lat i jestem przeszczęśliwa. :)
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Avys »

Niesamowite z tym basenem i rowerem!!! Ja po kilkudziesięciu latach poruszania się praktycznie wszędzie samochodem (myślę że od samochodu jestem w bardzo niedobry sposób uzależniona od 18 roku życia- do sklepiku który jest dwie minuty drogi piechotą jeżdżę samochodem, do kościoła mam 5 minut piechotą, a nie pamiętam kiedy tam byłam na nogach) właśnie wróciłam z roweru! W te wakacje pierwszy raz wzięłam z dzieciakami rowery i jeździliśmy wszędzie na rowerach i to było coś niesamowitego. Najfajniejsza rzecz na tych wakacjach to właśnie te wycieczki rowerowe. A przez ostatnie dwa dni byłam z nimi po kilka godzin na basenie i też pływałam! Basen mam 5 minut od domu, a przed tymi dwoma dniami ostatnio byłam tam jakieś 9-10 lat temu!!! Tak więc Ruta tak trzymaj, a ja aż nie mogę uwierzyć, że tyle super fajnych zajęć traciłam na własne życzenie przez te wszystkie lata…
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Początek roku szkolnego :) Pełny odjazd. Zawsze miałam wszystko już pod koniec sierpnia poukładane, zaplanowane na cały rok, przewidziane i to dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Teraz w związku z przeprowadzką, nadal nie wiem dokąd, brakiem stałej pracy, i bardzo róznym charakterem zleceń, wszystko jest takie płynne, nie na zawsze. Niemal każdy dzień jest niespodzianką. Uczę się zupełnie nowego sposobu patrzenia. Gdy mogę czuć się spokojna, mimo braku zabepieczenia, planu i dziesięciu planów awaryjnych. Bardziej doceniam ten czas który mam. Każda chwila jest cenna, niepowtarzalna.
Nie wiem gdzie i od kogo zasłyszałam taką myśl: daj się Panu Bogu zaskoczyć. No i jestem zaskakiwana. Ostatnio byłam w Krakowie przez dwa dni. Wyjazd otrzymany w prezencie od Opatrzności, zupełnie nie zaplanowany, nawet nie marzyłam o tym, z przyczyn logistyczno-finansowych. A tu proszę :) Kraków to takie miasto z którym jestem emocjonalnie związana. Przez wiele lat często jeździłam w góry i Kraków zawszy był takim pierwszym i ostatnim przystankiem, a czasem jechałam też po prostu do Krakowa, do Łagiewnik. Dla mnie to miasto modlitwy i historii.
Byłam u grobu Świętego Jacka i rozważałam sobie dominikańską radość życia. Byłam i u Szymona z Lipnicy, gdzie przepłakałam całą Mszę Świętą, takim dobrym oczyszczającym płaczem. Spędziłam fantastyczny czas na kontemplacji, na myśleniu o historii, na modlitwie. Mimo krótkiego czasu udało mi się sporo zwiedzić, zobaczyć, odwiedzić znane sobie miejsca i odkryć nowe. Choć wielu innych nie zdążyłam, jak choćby muzeum Pinballu, a ja uwielbiam maszyny do Pinballu. I nie odwiedziałm Wieliczki, chociaż jestem fanką soli i lizanie słonych ścian to takie moje skryte hobby. Rzadko mam okazję je praktykować, ale za to z ogromną pasją... Za to odwiedzenie starych znanych mi dobrze miejsc pozwoliło mi zobaczyć, jak duża zmiana wewnętrzna we mnie zaszła.

Chcę się też podzielić czymś bardzo pięknym. Pisałam jakiś czas temu, że bardzo bliska mi osoba ma nawrót uzaleznienia i jest w bardzo złym stanie. Obawiałam się zarówno, że w tych warunkach ja dostanę się na powrót w tryby współuzależnienia, jak i o tą osobę. Bardzo dużo się modliłam i modlę nadal, wsparło mnie w tej modlitwie wiele osób (bardzo bardzo dziękuję). Ciągle zgłaszały się nowe osoby, które także podejmowały modlitwę. Przez długi czas robiło się tylko gorzej i gorzej, dużo lęku i bólu. A teraz jest dobrze. Od paru dni osoba ta jest na powrót trzeźwa. Z własnej nieprzymuszonej woli. Wiem, że taka świeża trzeźwość jest chwiejna. Ale też widzę chęć zmiany, taką realną, wspartą wolą życia, zmian, nie tylko chęć regeneracji, by zaraz wrócić do starego. Modlę się więc nadal o to, by ta wola życia była podtrzymywana. Ale też o błogosławieństwo i łaski dla wszystkich, którzy wraz ze mną upraszali i upraszają uzdrowienia.


Chcę też podzielić się jeszcze jedną piękną chwilą. Ostatnio mój mąż rozmawiając ze mną patrzył mi w oczy. Bardzo mnie bolało, gdy przez ostatnie lata starannie omijał mnie wzrokiem. Nie wiem jeszcze, czy tak już zostanie, ale ciesze się tym co się zdarzyło :)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Dziś także widziałam się chwilę z mężem. Powrócił do starannego omijania mnie wzrokiem. Było mi przykro. Zarówno we mnie jak i w mężu pojawiło się napięcie. Mąż od wejścia szukał zaczepki, niby tak na wesoło, ale kompletnie nie byłam w stanie zrozumieć o co mu chodzi. I ewidentnie czułam pokłady napięcia. I sama zareagowałam napięciem. Okazało się, że mamy różne zdania co do terminów kontaktów męża z synem w tym miesiącu. Nie udało się nam nic ustalić. Ale też zgodnie przerwaliśmy rozmowę widząc, że napięcie rośnie. A koniec końców i tak zaczęliśmy się zachowywać jak dzieci w piaskownicy.

Znaleźliśmy się na boisku, czekając na dzieci. Zasiedliśmy na ławkach po przeciwnych stronach. I w pewnym momencie zorientowałam się, że niby żartem do siebie pokrzykujemy, ale sobie dokuczamy. Mąż do mnie: Bóg na pewno nie słucha twoich modlitw, ja: Właśnie, że słucha, mąż: Ty pewnie się modlisz, żeby mi się coś stało, ja: Wcale nie. I tak dalej. Nawet nie potrafię powiedzieć, jak udało się nam zacząć tak idiotyczny "dialog". Przerwaliśmy tą uroczą konwesrację, gdy na horyzoncie pojawiły się dzieci. Zrobiło mi się głupio, gdy zorientowałam się, że szukałam kontaktu z mężem i że wolałam głupi dialog i dziecinne zaczepki niż ciszę. I że pokrywałam tym swoją niepewność i to, że nie rozumiem ani napięcia z którym mąż dzisiaj przyszedł, ani jego uwag, ani zachowania. Uciekłam do Kościoła, a gdy wróciłam do domu, męża już nie było.

Niby nic się takiego nie stało. NIe doszło do kłótni. Ale nie podoba mi się to, jak szybko straciłam kontrolę i weszłam w dziecinne utarczki. Dawno mi się to nie zdarzyło. Widzę też, że łatwo wróciłam do szukania uwagi mojego męża. Wystarczyło, że wczoraj przez moment na mnie popatrzył. Czuję się trochę jakbym spadła z huśtwaki.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Walka z pychą to trudna walka. Pamiętam, że gdy zaczynałam się starannie nawracać, wysłuchałam księdza, który mówił, że zły zaciemnia nam obraz, a przez to nie jesteśmy świadomi części naszych grzechów, wad, trudnych zachowań. Doradził, by na początek wziąć listę grzechów głównych i patrzeć w siebie, które z nich nas nie dotyczą. Ten co do którego poczujemy, że nie dotyczy nas w żadnym stopniu, może okazać się naszym osobistym głównym grzechem. No więc ja byłam przekonana, że pycha mnie nie dotyczy. Od tamtej pory staram się o więcej pokory w sobie.

Wczoraj stoczyłam całkiem dużą wewnętrzną bitwę. Gdy wyciszyłam się w modlitwie, uznałam, że nie zareagowałam właściwie na zachowanie i przytyki męża. Odkryłam, że choć starałam się z pokorą przyjąć jego trudne dla mnie w odbiorze zachowania, i nawet wewnętrznie tak je przyjmowałam - to jednak na zewnątrz nie chciałam wyjść na "zbyt pokorną" przed mężem. I nadrabiałam głupimi dziecinnymi zachowaniami. Bardzo pokrętne, ale na zasadzie: przyjmuję z pokorą, ale nie okażę ci, że przyjmuję z pokorą. Moja pycha nie pozwala mi zostać uznaną za pokorną, nawet gdy pracuję nad pokorą. Szczere spojrzenie pokazało mi, że najbardziej boję się okazać mężowi, że jest mi przykro, że jego słowa mnie dotykają. Oraz, że chętnie ciągnęłabym spór o kontakty dalej, dla podtrzymania kontaktu.

Postanowiłam sprostować to od razu. Ustąpiłam co do najbliżśzych kontaktów, zmodyfikowałam swoje plany. Wyraziłam chęć uzgodnienia kolejnych. I napisałam mężowi krótko i wprost czym poczułam się zraniona i dlaczego. To było w moim odczuciu nadstawienie drugiego policzka. Ale pomyślałam, że lepiej czasem pokazać się w prawdzie, niż grać, byle tą prawdę ukryć. Nie otrzymałam kolejnego ciosu, wręcz przeciwnie, mąż mi odpisał (co nie jest regułą), miło i pojednawczo. Przeprosiliśmy się.

Oboje robimy imponujące postępy w komunikacji, jeszcze trochę i zaliczymy przedszkole. Już nie wyrywamy sobie łopatek i umiemy konstruktywnie używać słowa przepraszam. Jak nic dorastamy :)
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: elena »

Odnajduję się w tym, co napisałaś Ruto. Tez weszłam w spór z mężem odnosnie kontaktów i kwestii finansowych, choć wcale tego nie chciałam. Czasem udaje nam się komunikować bez dziecinnych zachowań, ale raz na jakis czas pojawiają się takie rozmowy, po których czuje się źle i mam wrażenie, ze znowu zrobiłam jeden krok do przodu a potem dwa do tyłu. Czy kryzysy mijają, czy poprostu zmieniają się? Czy można być permanentnie w kryzysie? Czy poprostu traktować kryzys jako etap?
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

elena pisze: 04 wrz 2021, 14:17 Odnajduję się w tym, co napisałaś Ruto. Tez weszłam w spór z mężem odnosnie kontaktów i kwestii finansowych, choć wcale tego nie chciałam. Czasem udaje nam się komunikować bez dziecinnych zachowań, ale raz na jakis czas pojawiają się takie rozmowy, po których czuje się źle i mam wrażenie, ze znowu zrobiłam jeden krok do przodu a potem dwa do tyłu. Czy kryzysy mijają, czy poprostu zmieniają się? Czy można być permanentnie w kryzysie? Czy poprostu traktować kryzys jako etap?
Ktoś tu pisał już na forum, że małżeństwo to taki stały kryzys o różnych stopniach nasilenia. Ale znam małżeństwa w których tego nie widać, wręcz przeciwnie, kwitnie głęboka miłość. Każde z nich jest głęboko zanurzone w Bogu, wierze. Nawracajmy się, najlepsze co możemy zrobić dla naszych małżeństw. Widziałam też taki rysunek, że małżonkowie są połączeni. I jak jedno podciąga się bliżej Boga, to winduje automatycznie to drugie.

Nasz "boiskowy występ" był żenujący. Choć w sumie równocześnie bawi mnie dwoje dorosłych ludzi przekrzykujących się o tym, kogo Bóg słucha... Naprawdę dziecinada. Jak się czasem na nas patrzę, to bywamy jak dwójka pogubionych dzieciaków. No pożal się Boże i to dosłownie. Taka kłótnia ma szansę z czasem stać się w sumie zabawną rodzinną anegdotą...

Nadal nie zrozumiałam zupełnie nic, ani z zachowania mojego męża w tym dniu, ani z tego co do mnie mówił. Od męża w ramach wymiany smsów i przeprosin dowiedziałam się, że nadinterpretuję. Co jest możliwe. Ale z drugiej strony, tym co mąż mówił do mnie poczułam się zraniona naprawdę. A nie czuję się zraniona zawsze, gdy coś do mnie mówi. Więc nawet jeśli coś nadinterpretuję, to było w tym coś raniącego, czego zwykle nie ma. Więc może ja nadinterpretuję, ale nie zmienia to tego, że mój mąż, choć zaprzecza, to coś tam jednak po cichu wszył, albo może nawet coś mi chciał przekazać. Tyle, że w mocno zawoalowanej formie. I dokąd mi nie powie wprost, to ja się nie dowiem. Ani nie domyślę, bo w domysłach zaraz zaczną się nadinterpretacje.

Co do sporów, nasz był głupi i miał jakieś drugie dno, którego nie umiem dostrzec, ale je czuję. Na mnie widzę takie właśnie "ukryte" wiadomości i przekazy działają źle. Potrzebuję się nauczyć co mogę z nimi robić, nie wchodząc w dziecinadę. Ewidentnie nie umiem właściwie zareagować. Nie umiem też zareagować na wyparcie się przez męża, że był jakiś ukryty komunikat. Ani na oskarżanie mnie o nadwrażliwość. Teraz jednak już przynajmniej bardziej ufam sobie i wiem co czuję. Coś tam było.

Ale bywają też realne spory. Częścią naszego sporu byłakwestia kontaktów. I jeśli coś jest ważne, to nie zawsze warto ustępować. Ja tym razem ustąpiłam, bo nie miało to aż takiego znaczenia. Byliśmy tylko oboje nakręceni. Jak nie jesteśmy, to się od jakiegoś czasu w tych kwestiach jakoś dogadujemy. W sumie ustąpiłam i miałam rację, i tak bym niegdzie nie pojechała w ten weekend. Choć miałam plany, to złapała mnie infekcja i solidny katar. Już jako ostatnią w rodzinie, myślałam, że mnie ominie, ale jednak...

Warto sobie ustalić, gdzie te granice przebiegają, które są ważne. I tam te granice stawiać. U nas na przykład jest to kwestia trzeźwości na kontaktach. Tu ustępstw nie ma.

Na pewno jak trwa proces rozwodowy, to raczej szczególnie w terminach pierwszych rozpraw napięcie rośnie. U nas kolejny termin w grudniu. Wcześniej badanie rodziny przez biegłych. Z jednej strony już jesteśmy sądowe wygi, z drugiej nie wiem jak będzie, z każdą kolejną rozprawą napięcia było trochę mniej. Odkąd mąż zwolnił panią mecenas, która mu już wobec tego nie doradza w nieetyczny sposób, też się atmosfera poprawiła. Czasem tak czuję, że tej grudniowej rozprawy może wcale nie być. Ale byłoby super :)
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

Życzę tobie zdrówka, na pewno szybko ci przejdzie jak masz tak wspaniałego pomocnika. Ja też coś dzisiaj się źle czuję, to stres, bo synek poszedł do szkoły, a ja pamiętam jak to było u mnie, byłam najmniejsza, dzieci były bezlitosne i jeszcze klopoty w domu. Jutro idziemy z synem na mszę by poświęcić przybory szkolne, by się dobrze z nimi pracowało. Tym razem ja wspomnę w modlitwie :)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Caliope pisze: 04 wrz 2021, 20:59 Życzę tobie zdrówka, na pewno szybko ci przejdzie jak masz tak wspaniałego pomocnika. Ja też coś dzisiaj się źle czuję, to stres, bo synek poszedł do szkoły, a ja pamiętam jak to było u mnie, byłam najmniejsza, dzieci były bezlitosne i jeszcze klopoty w domu. Jutro idziemy z synem na mszę by poświęcić przybory szkolne, by się dobrze z nimi pracowało. Tym razem ja wspomnę w modlitwie :)
Dziękuję z całego serca, bo ja dziś niestety tylko Mszę Świętą on-line z powodu infekcji. Młody właśnie poszedł do Kościoła. Sam. To jego pierwsza w życiu taka Msza Święta, zawsze był z kimś dorosłym. Tylko czekać już teraz, aż się ożeni... :lol: Będziemy na forum narzekać na synowe i cieszyć się wnuczętami..

Jestem pewna, że twój syn polubi szkołę i będzie się w niej czuł dobrze. Ale wiem, że jak w życiu naszego dziecka jest taki etap na którym nam było trudno, to czujemy więcej obaw. Wszystko wraca.

U mnie długo rodzice nie widzieli, że mam wadę wzroku, a mialam i mam sporą. Więc wszystkie wyjścia dalej, poza znane środowisko, dom, podwórko, były dla mnie stresem. Nic nie widziałam i nie mogłam z pamięci odtworzyć co jest dalej. Dostałam od Opatrzności Bożej w pierwszej klasie fantastycznego kolegę i jeszcze koleżankę. I oni byli moimi oczami w szkole. Wszystko mi pokazali, opowiedzieli i potem już znów mogłam korzystać z pamięci. Podczas lekcji, mimo że siedziałam w pierwszej ławce, nie widziałam nic z tablicy, pisałam wszystko od kolegi. Oboje byli tak dobrymi i uważnymi oczkami dla mnie, że dopiero gdy mój kolega zachorował, nasza Pani, doświadczona nauczycielka i świetny pedagog, zorientowała się, że ja nie widzę. Dzięki niej dostałam pierwsze w życiu okulary, bo od razu zgłosiła sprawę mojej mamie. A była bardzo zasadnicza do rodziców.
Jestem pewna, że moja babcia mi wymadlała opiekę, bo ona się za mnie zawsze modliła. Bo ja byłam malutka, najmłodsza w klasie, nerwowa, kujonka, miałam już cały program przerobiony, za to fizycznie byłam totalnie niesprawna, całkiem wycofana i jeszcze nic nie widziałam. Łatwo mogłam stać się ofiarą. A doświadczyłam opieki i troski.
Módl się za synka, rozmawiaj też z jego Aniołem Stróżem. Moja babcia zawsze mi mówiła, by prosić swojego Anioła Stróża i że jest zawsze przy mnie. Aż mi się łza w oku zakręciła, tyle wspomnień mi przyszło.

Dobrego dnia i dobrego roku szkolnego dla twojego synka. Z modlitwą :)
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope »

Ruta pisze: 05 wrz 2021, 12:35
Caliope pisze: 04 wrz 2021, 20:59 Życzę tobie zdrówka, na pewno szybko ci przejdzie jak masz tak wspaniałego pomocnika. Ja też coś dzisiaj się źle czuję, to stres, bo synek poszedł do szkoły, a ja pamiętam jak to było u mnie, byłam najmniejsza, dzieci były bezlitosne i jeszcze klopoty w domu. Jutro idziemy z synem na mszę by poświęcić przybory szkolne, by się dobrze z nimi pracowało. Tym razem ja wspomnę w modlitwie :)
Dziękuję z całego serca, bo ja dziś niestety tylko Mszę Świętą on-line z powodu infekcji. Młody właśnie poszedł do Kościoła. Sam. To jego pierwsza w życiu taka Msza Święta, zawsze był z kimś dorosłym. Tylko czekać już teraz, aż się ożeni... :lol: Będziemy na forum narzekać na synowe i cieszyć się wnuczętami..

Jestem pewna, że twój syn polubi szkołę i będzie się w niej czuł dobrze. Ale wiem, że jak w życiu naszego dziecka jest taki etap na którym nam było trudno, to czujemy więcej obaw. Wszystko wraca.

U mnie długo rodzice nie widzieli, że mam wadę wzroku, a mialam i mam sporą. Więc wszystkie wyjścia dalej, poza znane środowisko, dom, podwórko, były dla mnie stresem. Nic nie widziałam i nie mogłam z pamięci odtworzyć co jest dalej. Dostałam od Opatrzności Bożej w pierwszej klasie fantastycznego kolegę i jeszcze koleżankę. I oni byli moimi oczami w szkole. Wszystko mi pokazali, opowiedzieli i potem już znów mogłam korzystać z pamięci. Podczas lekcji, mimo że siedziałam w pierwszej ławce, nie widziałam nic z tablicy, pisałam wszystko od kolegi. Oboje byli tak dobrymi i uważnymi oczkami dla mnie, że dopiero gdy mój kolega zachorował, nasza Pani, doświadczona nauczycielka i świetny pedagog, zorientowała się, że ja nie widzę. Dzięki niej dostałam pierwsze w życiu okulary, bo od razu zgłosiła sprawę mojej mamie. A była bardzo zasadnicza do rodziców.
Jestem pewna, że moja babcia mi wymadlała opiekę, bo ona się za mnie zawsze modliła. Bo ja byłam malutka, najmłodsza w klasie, nerwowa, kujonka, miałam już cały program przerobiony, za to fizycznie byłam totalnie niesprawna, całkiem wycofana i jeszcze nic nie widziałam. Łatwo mogłam stać się ofiarą. A doświadczyłam opieki i troski.
Módl się za synka, rozmawiaj też z jego Aniołem Stróżem. Moja babcia zawsze mi mówiła, by prosić swojego Anioła Stróża i że jest zawsze przy mnie. Aż mi się łza w oku zakręciła, tyle wspomnień mi przyszło.

Dobrego dnia i dobrego roku szkolnego dla twojego synka. Z modlitwą :)
Dziękuję, właśnie napisałam w moim wątku co mnie dziś spotkało dobrego, a Ty zdrowiej :) jeśli masz tak ciepły dzień jak ja, polecam otworzyć okno i wchłonąć to ciepło, ono takie prosto od Boga :)
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Rozpłakałam się dziś w Kościele i samą mnie to zaskoczyło, jak bardzo się rozpłakałam. Mieliśmy dziś na Mszy parę małżonków celebrujących 50 lat wspólnego życia. Nasz proboszcz zawsze bardzo pięknie celebruje rocznice małżeńskie, zawsze też pięknie mówi wtedy o małżeństwie, na koniec Mszy Świętej błogosławi też tak z serca małżonków. Zawsze czuję wzruszenie, przy takich okazjach, ale takie radosne. A dziś przy takiej pięknej okrągłej rocznicy proboszcz zarządził też marsz weselny dla małzonków. I nagle w jednej chwili byłam zupełnie gdzie indziej, w "naszym" Kościele, na naszej ceremonii zaślubin. I się rozpłakałam. Przypomniało mi się jak szłam z mężem pod rękę dumna, radosna i bardzo szczęśliwa i przejęta i z taką miłości w sercu. I mój mąz był tuż obok, przy mnie. I czułam tą zmianę, która się dokonała przed chwilą i jeszcze pracowały we mnie wszystkie słowa, już nie dwoje, a jedno.
Po Mszy Świętej klęczałam i udawałam, że się modlę i starałam się za głośno nie szlochać, bo płakałam bardzo poważnie, aż do szlochu. Akurat siedziałam na wprost Matki Bożej, i tak z serca w tym płaczu prosiłam Ją bardzo o to, by wstawiała się za nami, by nas uzdrowić. Przeczekałam aż większość ludzi wyjdzie i chyłkiem uciekłam do bocznej kaplicy, by tam się wyciszyć i pomodlić, nie budząc sensacji.

Samą mnie zaskoczyła siła moich emocji i ilość smutku, jaki ze mnie wypłynął.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Kochani,
Długo szukałam, ale zdaje się, że znalazłam mieszkanie na wynajem. Jest malutkie, jeden mały pokój z aneksem kuchennym. Za to w bardzo ładnej okolicy, i syn nie będzie długo dojeżdżał do szkoły. Żyjąc skromnie dam radę opłacić wynajem. Mam zabezpieczone na razie wynajem na miesiąc, kaucję i odłożoną kwotę na połowę czynszu na kolejny miesiąc. Na początek wystarczy.
Pewnie mały będzie rozczarowany, że nie ma własnego pokoju. Ale jakoś damy radę.
Mamy za to blisko do naszej dawnej parafii do której czasem chodzimy. Ja mam bliżej do moich Michalitów. A nową parafię poznamy :)
Właściciel zgadza się na kotki. I wystarczy kaucja za jeden miesiąc. Bardzo się cieszę, bo chwilami sądziłam , że już nic nie znajdę, co dałabym rady opłacić, a czasu robiło się coraz mniej.

Jutro jestem umówiona na rozmowę. Proszę was o modlitwę w intencji rozmowy z właścicielem.

Jak już będę miała stabilność mieszkaniową będę mogła poszukać stałej pracy. Tak się cieszę :)
Ewuryca

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ewuryca »

Ruta pisze: 12 wrz 2021, 14:51 Kochani,
Długo szukałam, ale zdaje się, że znalazłam mieszkanie na wynajem. Jest malutkie, jeden mały pokój z aneksem kuchennym. Za to w bardzo ładnej okolicy, i syn nie będzie długo dojeżdżał do szkoły. Żyjąc skromnie dam radę opłacić wynajem. Mam zabezpieczone na razie wynajem na miesiąc, kaucję i odłożoną kwotę na połowę czynszu na kolejny miesiąc. Na początek wystarczy.
Pewnie mały będzie rozczarowany, że nie ma własnego pokoju. Ale jakoś damy radę.
Mamy za to blisko do naszej dawnej parafii do której czasem chodzimy. Ja mam bliżej do moich Michalitów. A nową parafię poznamy :)
Właściciel zgadza się na kotki. I wystarczy kaucja za jeden miesiąc. Bardzo się cieszę, bo chwilami sądziłam , że już nic nie znajdę, co dałabym rady opłacić, a czasu robiło się coraz mniej.

Jutro jestem umówiona na rozmowę. Proszę was o modlitwę w intencji rozmowy z właścicielem.

Jak już będę miała stabilność mieszkaniową będę mogła poszukać stałej pracy. Tak się cieszę :)
Ruto nie chce ci podcinać skrzydeł ale rzuciło mi się w oczy ze raz piszesz o synu jako mały, ale jak ktoś pisał ci wcześniej o dziecku to pisałaś ze on w sumie nie jest już mały ale to już młodzieniec. Wydaje mi się ze wiek syna ma duże znaczenie w kwestii pokoju, jeśli jest dorastającym młodzieńcem to powinien mieć swój pokój, aby mógł się rozwijać i odciąć pępowinę od ciebie, natomiast jeśli nadal jest mały to małe dzieci kontakt z mamą bliski chcą mieć. może warto zastanowić się jakie potrzeby ma twoj syn i czy nie da rady znaleźć złotego środka nawet jesi będzie to kosztować jeszcze trochę czasu.
ODPOWIEDZ