Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta » 04 lip 2021, 21:44

Caliope pisze:
04 lip 2021, 14:52
Ruto, palenie też można przerobić na terapii, bo myśli obsesyjnie są w głowie. Na szczęście z palenia można wyjść w 100% i mieć czyste płuca. Widzę, że tak samo ubywa ludzi przy alkoholu i paleniu, nie zapalisz to się nie spotkają więcej. Zamienników palenia lepiej by nie było ,pomocne mogą być środki farmakologiczne lub gumy z nikotyną no i terapia jak sobie poradzić. Ja kiedyś popalałam, ale mając kilka osób w rodzinie które zmarły na raka płuc i mając swoją chorobę przy której zapalenie może skończyć się pobytem w szpitalu, nie ruszę papierosa .
Dobrze, że nie palisz. W moim otoczeniu osoby pijące i palące to były te same osoby, więc mi znikły z otoczenia hurtem :) Ale jakoś tak umówiłam się na spacer kiedyś, trzy osoby, każdy zapalił - i ja czwarta głupia. Stara pułapka - jeden nie zaszkodzi.

Nie chcę wchodzić w zamienniki. Ale w głowie na pewno potrzebuję sobie poustawiać, coś tam mam w sobie, co wpływa na taką moją podatność. Muszę też pokory nabrać i uczciwie przyjąć, że jestem osobą uzależnioną od nikotyny i co tam jeszcze dodają - a uzależnienie się ma do końca życia. I wolność mogę mieć tylko wtedy, gdy jestem w abstynencji nikotynowej. Bez kompromisów. Żaden tam jeden co nie zaszkodzi.

Ale też na terapi mówiono nam, że takie pojedyncze wpadki mogą się uzależnionym zdarzać. I że jak się zdarzą, to nie trzeba myśleć zero-jeden, w sensie jedna wpadka i wszystko stracone. Tylko spokojnie wracać do abstynencji. Oczywiście to nie powód by sobie na takie coś pozwalać - bo nigdy nie wiadomo, kiedy nałóg weźmie górę i już się do abstynencji łatwo wrócić nie da.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta » 04 lip 2021, 22:43

Dzisiaj byłam na takiej mini pielgrzymce do Sanktuarium Świętego Józefa, godzina drogi ode mnie spacerem. Zabrałam w drogę trochę różnych spraw i intencji, nasze trudne małżeństwa także. Byłam na pięknej Mszy Świętej, z poczwórnymi chrzcinami i zostałam na Adoracji. O 15 w Kaplicy była grupa kobiet i spontanicznie zaczęłyśmy się wspólnie modlić Koronką, zaśpiewałyśmy razem końcową część i potem odmówiłyśmy razem jeszcze parę innych modlitw. I było to bardzo piękne przeżycie, czułam jak modlitwa płynie przeze mnie i przez nas wszystkie. Jest coś pięknego i głębokiego w takiej modlitwie wspólnotowej, potrafi połączyć w jedno nawet zupełnie nieznane sobie osoby. Lubię też, gdy modlitwa wyraża się śpiewem.

Wciąż marzę o tym, by odwiedzić Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, ale jakoś się na razie nie składa. Na razie pielgrzymuję więc lokalnie, może wydeptam sobie większą pielgrzymkę :)

Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Avys » 05 lip 2021, 10:05

Ruta, dziękuję za Twoją szczerość, prawdę i przyznawanie się do słabości. To zbliża ludzi bo każdy ma swoje ułomności i słabości. Co do dyskusji o paleniu i alkoholu ja bym tych rzeczy nie demonizowała aż tak bardzo. Gdyby w papierosach i alkoholu siedział demon to Jezus nie uczynił by tyluset litrów wina które wiadomo, że odurza ludzi. Jezus wiedział, że ludzie pijąc wino czują się inaczej niż pijąc wodę. To samo z papierosami- święty Brat Albert palił jak smok, nawet na łożu śmierci palił papierosa i co - to znaczy, że zaciągał się szatanem? Uważam, że same te rzeczy nie są złe, nasze zbytnie uzależnienie od nich jest złe- a jak krzywdzimy siebie i innych tym uzależnieniem to wtedy to może być ogromne zło. Na tej samej zasadzie zaciąganie się czekoladą może być dużo gorsze od palenia- np. palę kilka razy do roku w pubie, ale codziennie wciągam kilka tabliczek czekolady co powoduje otyłość i wzmaga inne choroby. Wg. mnie w takim wypadku należy walczyć z jedzeniem czekolady, a nie z papierosami. Uważam, że patrzenie np. na ciocię która pali papierosy w sposób, że ona zaciąga się szatanem jest chore i może prowadzić do dużo większych szkód u mnie niż u cioci. Porównanie wagi palenia do życia w czystości jeśli nas małżonek opuści uważam za niezupełnie adekwatne. I nie chodzi mi serio tutaj o bronienie palaczy i usprawiedliwianie palenia. Nie mam osobiście też z tego korzyści, bo pomimo kilku prób w życiu nie nauczyłam się palić, nie potrafię zaciągnąć się papierosem, a dym z papierosów to jeden z najbardziej przeszkadzających mi w życiu smrodów od innych ludzi.
Brat Albert tym że palił zbliżał do siebie ludzi- nawet teraz- czytałam o jakiejś dziennikarce która badając jego życiorys i odkrywając, że palił bardziej się do niego zbliżyła i poczuła swojo w towarzystwie tak wielkiego świętego. Natomiast co do tych słów księdza na spowiedzi o zaciąganiu się szatanem- być może dla Mgły były to najwłaściwsze słowa ponieważ szatan znalazł sobie na Nią akurat taki sposób i zniewalał ją tym. To konkretny przypadek, ale chyba nie pasuje do wszystkich ludzi. Tak jak np. szatan może zniewalać kogoś długim snem i leniuchowaniem w łóżku co nie znaczy, że jak ktoś dłużej pośpi to od razu będzie to działanie szatana. Nie należy demonizować palenia, ale też nie jestem oczywiście za zachęcaniem do tego. Jakby wszyscy przestali palić to chyba nie było źle, no może poza indiańskimi fajkami pokoju które dobrze mi się kojarzą, cygarami Churchilla i fajką jakiegoś fajnego wuja. Palenie przez młodzież za śmietnikiem które wiąże się często z okłamywaniem rodziców co do tego faktu uważam za bardzo złe ale gorsze jest wg. mnie kłamstwo niż samo palenie.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta » 06 lip 2021, 15:03

Avys pisze:
05 lip 2021, 10:05
(..)
Brat Albert tym że palił zbliżał do siebie ludzi- nawet teraz- czytałam o jakiejś dziennikarce która badając jego życiorys i odkrywając, że palił bardziej się do niego zbliżyła i poczuła swojo w towarzystwie tak wielkiego świętego. Natomiast co do tych słów księdza na spowiedzi o zaciąganiu się szatanem- być może dla Mgły były to najwłaściwsze słowa ponieważ szatan znalazł sobie na Nią akurat taki sposób i zniewalał ją tym. To konkretny przypadek, ale chyba nie pasuje do wszystkich ludzi. Tak jak np. szatan może zniewalać kogoś długim snem i leniuchowaniem w łóżku co nie znaczy, że jak ktoś dłużej pośpi to od razu będzie to działanie szatana. Nie należy demonizować palenia, ale też nie jestem oczywiście za zachęcaniem do tego. Jakby wszyscy przestali palić to chyba nie było źle, no może poza indiańskimi fajkami pokoju które dobrze mi się kojarzą, cygarami Churchilla i fajką jakiegoś fajnego wuja. Palenie przez młodzież za śmietnikiem które wiąże się często z okłamywaniem rodziców co do tego faktu uważam za bardzo złe ale gorsze jest wg. mnie kłamstwo niż samo palenie.
Myślę, że to wszystko jest bardzo indywidualne. Jeden je czekoladę bo lubi, inny jest nią zniewolony, nie umie przestać, szkodzi sobie, swojemu zdrowiu. I takie zniewolenia zawsze są szkodliwe, nie tylko fizycznie, ale także duchowo. I wiążą się często z wewnętrznym cierpieniem. Jestem pewna, że masz rację w tym, co napisałaś o palącej cioci: że patrzenie na nią ze zgrozą i z potępieniem nie byłoby właściwe. Sama taka postawa wobec drugiego człowieka mogłaby narobić ogromnej szkody.

Staram się patrzeć w siebie. Dla mnie czas w którym stałam się wolna od przymusu palenia był błogosławieństwem. To były piękne miesiące. Pokazały mi, że to jest w moim życiu możliwe. I taką wolność chciałabym osiągnąć na powrót. Nie mieć tych obsesji nawracających, ani upadków tym bardziej.

Z drugiej strony patrzę na to jak na ważną lekcję dla siebie. Wejście na drogę czystości w sferze fizycznej, po tym jak stoczyłam ze sobą wewnętrzny bój o sens takiej drogi, przyszło mi łatwo i bez wysiłku. I teraz jest to dla mnie oczywista droga, nie wiąże się z wyrzeczeniami czy cierpieniem. Podobnie było z alkoholem. Doszłam do wniosku, że w mojej indywidualnej sytuacji, w której alkohol używany nieprawidłowo doprowadził wśród moich bliskich do wielu zranień, gdy mój mąż picie przeze mnie alkoholu uważał za rodzaj usprawiedliwienia dla tego co sam robi, to najlepszym rozwiązaniem dla mnie będzie decyzja o całkowitej abstynencji od alkoholu. Do tej decyzji dorastałam dłużej. I dłużej zajęło mi wejście w pełną abstynencję. Poniosłam też większe koszty, także towarzyskie, społeczne. Ale wewnętrznie i ta decyzja, gdy już ją podjęłam nie była trudna i nie sprawia mi trudności, by przy tej decyzji pozostać.

Z papierosami jest inaczej, bo to jest w moim życiu zniewoleniem. Przykro mi, że tak silnym zniewoleniem, że nawet gdy doświadczyłam wolności, ewidentnie na skutek umodlownej Łaski, to jednak potem przeważyło zniewolenie. Uczy mnie to pokory i pokazuje szereg moich niedojrzałości. Takie doświadczenie pokazuje mi też, jak trudno jest osobom uzależnionym, zniewolonym, w tym mojemu mężowi. To sprawia, że nabieram do tych osób szacunku i w miejsce oceny, czy potępienia czuję dla męża współczucie. Widząc co dzieje się ze mną, gdy wyszłam z etapu oszukiwania się (palę bo lubię), mogę lepiej zrozumieć, co dzieje się w innych uzależnionych. I jak bardzo potrafi pętać to wolę i ranić wewnętrznie. Ile batalii trzeba rozegrać o każdy dzień, a czasem nawet godzinę abstynencji. I jak bolą upadki.

Mam też takie poczucie, że ofiarowanie czystości, czy abstynencji na rzecz mojego męża i jego wyzwolenia z uwikłań, było takie niepełne, bo było to wszystko dość łatwe. To jak milioner, który dał komuś 1 000 złotych. Z jego strony to żaden wysiłek. Nie odczuwa tego w żaden sposób. Zbieram się więc do tego, by ofiarować tym razem moją walkę o powrót do całkowtej i daj Boże trwałej abstynencji od papierosów. To już jest wysiłek. Jak duży, poza obsesyjnymi myślami i upadkami, pokazuje mi jedna rzecz: takie moje wewnętrzne poczucie, by jeszcze z tym ofiarowaniem poczekać. To jest we mnie automatyczne. Postanowiłam się na razie nie modlić o Łaskę takiego łatwego uwolnienia dla siebie, tylko o wsparcie w walce. O pomoc w dostrzeżeniu, gdzie są we mnie źródła tego zniewolenia i przepracowaniu tego sumiennie.

Nie wiem, czy to właściwa droga, ale jeśli coś sobie nie tak umyśliłam, to pewnie się prędzej, czy później się połapię. Parę razy już coś tam pokręciłam, ale po jakimś czasie widać, czy dana droga ma sens i czy prowadzi ku dobremu, czy to ślepa uliczka.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope » 06 lip 2021, 18:36

Avys pisze:
05 lip 2021, 10:05
Ruta, dziękuję za Twoją szczerość, prawdę i przyznawanie się do słabości. To zbliża ludzi bo każdy ma swoje ułomności i słabości. Co do dyskusji o paleniu i alkoholu ja bym tych rzeczy nie demonizowała aż tak bardzo. Gdyby w papierosach i alkoholu siedział demon to Jezus nie uczynił by tyluset litrów wina które wiadomo, że odurza ludzi. Jezus wiedział, że ludzie pijąc wino czują się inaczej niż pijąc wodę. To samo z papierosami- święty Brat Albert palił jak smok, nawet na łożu śmierci palił papierosa i co - to znaczy, że zaciągał się szatanem? Uważam, że same te rzeczy nie są złe, nasze zbytnie uzależnienie od nich jest złe- a jak krzywdzimy siebie i innych tym uzależnieniem to wtedy to może być ogromne zło. Na tej samej zasadzie zaciąganie się czekoladą może być dużo gorsze od palenia- np. palę kilka razy do roku w pubie, ale codziennie wciągam kilka tabliczek czekolady co powoduje otyłość i wzmaga inne choroby. Wg. mnie w takim wypadku należy walczyć z jedzeniem czekolady, a nie z papierosami. Uważam, że patrzenie np. na ciocię która pali papierosy w sposób, że ona zaciąga się szatanem jest chore i może prowadzić do dużo większych szkód u mnie niż u cioci. Porównanie wagi palenia do życia w czystości jeśli nas małżonek opuści uważam za niezupełnie adekwatne. I nie chodzi mi serio tutaj o bronienie palaczy i usprawiedliwianie palenia. Nie mam osobiście też z tego korzyści, bo pomimo kilku prób w życiu nie nauczyłam się palić, nie potrafię zaciągnąć się papierosem, a dym z papierosów to jeden z najbardziej przeszkadzających mi w życiu smrodów od innych ludzi.
Brat Albert tym że palił zbliżał do siebie ludzi- nawet teraz- czytałam o jakiejś dziennikarce która badając jego życiorys i odkrywając, że palił bardziej się do niego zbliżyła i poczuła swojo w towarzystwie tak wielkiego świętego. Natomiast co do tych słów księdza na spowiedzi o zaciąganiu się szatanem- być może dla Mgły były to najwłaściwsze słowa ponieważ szatan znalazł sobie na Nią akurat taki sposób i zniewalał ją tym. To konkretny przypadek, ale chyba nie pasuje do wszystkich ludzi. Tak jak np. szatan może zniewalać kogoś długim snem i leniuchowaniem w łóżku co nie znaczy, że jak ktoś dłużej pośpi to od razu będzie to działanie szatana. Nie należy demonizować palenia, ale też nie jestem oczywiście za zachęcaniem do tego. Jakby wszyscy przestali palić to chyba nie było źle, no może poza indiańskimi fajkami pokoju które dobrze mi się kojarzą, cygarami Churchilla i fajką jakiegoś fajnego wuja. Palenie przez młodzież za śmietnikiem które wiąże się często z okłamywaniem rodziców co do tego faktu uważam za bardzo złe ale gorsze jest wg. mnie kłamstwo niż samo palenie.
Avys, nie można porównać uzależnienia od alkoholu we współczesności do tej z czasów Naszego Jezusa, bo nie ma wzmianek o tym ile procent miało wino i ile dni pod rząd pito to wino i czy potem ktoś musiał pić je dalej, bo już musiał. Używki są dla ludzi, ale wszystko może uzależnić z czekoladą włącznie, ale ona nie powoduje rozpadòw małżeństw, choć w dużych ilościach może być powodem różnych chorób. Głód nikotynowy też powoduje frustrację ,wybuchy złości, jak głód alkoholowy. Nałóg to piętno, nie demony, a jednak ja alkoholizm będę demonizować ku przestrodze.

Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Avys » 06 lip 2021, 20:50

Caliope, pisałam głównie o paleniu, alkohol to był temat poboczny. Jak widzę Twój nick to pierwsza myśl która przychodzi mi na myśl- ekspert od terapii nt. uzależnienia od alkoholu - także nie zamierzam z Tobą polemizować w tym temacie.
Mój post do Ruty wynikał z tego, że chciałam odnieść się do wagi życia w czystości i dochowania wierności mężowi który odszedł a wagi palenia papierosów. To pierwsze uważam za cnotę natomiast niepalenie papierosów nie uważam, aby miało rangę cnoty.
I druga rzecz która mnie poruszyła to „zaciąganie szatana” - mam znajome starsze osoby które palą i powstał we mnie taki bunt, aby jak widzę, że palą nie myśleć o nich w taki sposób…bo raczej to co z człowieka wychodzi słowa i czyny mogą być szatańskie a samo palenie niekoniecznie może pozbawić nas możliwości zbawienia, a nawet wyniesienia na ołtarze :-)
(P.s. Podkreślę jeszcze żeby nie było niedomówień, to co usłyszała od księdza Mgła może w Jej konkretnym przypadku było trafione w sedno i ona potrzebowała to usłyszeć i być może przez tego księdza przemawiał Duch Św.)
Co do Twojej wypowiedzi, że będziesz demonizować picie alkoholu, bo potrafi on być groźny i rozbijać wszelkie relacje i rodziny to jestem jak najbardziej za (!!!) - znasz doskonale zagrożenie i zupełnie mnie nie dziwi, że ciągle o tym piszesz na forum, bo to niestety jest ogromnie szeroki problem społeczny - każdy ma kogoś takiego w bliższej czy dalszej rodzinie lub wśród znajomych. Pewnie pomogłaś wielu osobom :-)

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope » 07 lip 2021, 7:55

Avys pisze:
06 lip 2021, 20:50
Caliope, pisałam głównie o paleniu, alkohol to był temat poboczny. Jak widzę Twój nick to pierwsza myśl która przychodzi mi na myśl- ekspert od terapii nt. uzależnienia od alkoholu - także nie zamierzam z Tobą polemizować w tym temacie.
Mój post do Ruty wynikał z tego, że chciałam odnieść się do wagi życia w czystości i dochowania wierności mężowi który odszedł a wagi palenia papierosów. To pierwsze uważam za cnotę natomiast niepalenie papierosów nie uważam, aby miało rangę cnoty.
I druga rzecz która mnie poruszyła to „zaciąganie szatana” - mam znajome starsze osoby które palą i powstał we mnie taki bunt, aby jak widzę, że palą nie myśleć o nich w taki sposób…bo raczej to co z człowieka wychodzi słowa i czyny mogą być szatańskie a samo palenie niekoniecznie może pozbawić nas możliwości zbawienia, a nawet wyniesienia na ołtarze :-)
(P.s. Podkreślę jeszcze żeby nie było niedomówień, to co usłyszała od księdza Mgła może w Jej konkretnym przypadku było trafione w sedno i ona potrzebowała to usłyszeć i być może przez tego księdza przemawiał Duch Św.)
Co do Twojej wypowiedzi, że będziesz demonizować picie alkoholu, bo potrafi on być groźny i rozbijać wszelkie relacje i rodziny to jestem jak najbardziej za (!!!) - znasz doskonale zagrożenie i zupełnie mnie nie dziwi, że ciągle o tym piszesz na forum, bo to niestety jest ogromnie szeroki problem społeczny - każdy ma kogoś takiego w bliższej czy dalszej rodzinie lub wśród znajomych. Pewnie pomogłaś wielu osobom :-)
Avys, ekspert nie, ale osobą która w tym jest i wie co robić. Pomoc ludziom z problemem uzależnienia jest dla mnie ważna i rozwijająca mnie samą. Dzięki anonimowości nie jestem piętnowana bo kiedyś piłam, a teraz jestem trzeźwa od 12 lat.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta » 13 lip 2021, 13:41

Przechodzę trudny czas. Bardzo bliska mi osoba przechodzi poważne trudności związane z uzależnieniem i jest w coraz większym kryzysie, życiowym i emocjonalnym. I wypiera problem, nie widzi go. To bardzo trudne dla mnie, gdy po raz kolejny w życiu widzę destrukcję w życiu bliskiej osoby i czuję się zupełnie bezsilna. Potrzebuję być uważna, by nie wpaść we współuzależnione reakcje, nie wpaść w bezsensowne pomaganie, stawiać granice, nie ulegać emocjonalnym szantażom i kochać mądrze. Cały czas jeszcze tego nie potrafię w wystarczającym stopniu. Przeżywam smutek, troskę i lęk, poczucie winy. Będę wdzięczna za każdą modlitwę w intencji wsparcia w tej trudnej sytuacji i za mnie i za tą osobę. Dużą ulgą dla mnie jest oddawanie tej sytuacji Panu Bogu, zawierzanie. Nie umiem jeszcze zawierzyć tak raz a dobrze, ale robię to w odcinkach. I czasem przychodzi wtedy spokój wewnętrzny, ucisza się mój lęk.

Mój mąż z kolei cofnął się z nad krawędzi ciągu, było już źle, czułam to i widziałam. I nagle się wahnęło wszystko znów w dobrą stronę. Ostatnio regularnie przychodził na kontakty, mały zadowolony. Jeden z weekendów spędzili też u dziadków. Jakoś tak wszystko się układa, że się nie widujemy. Raz tylko zadzwoniłam i poprosiłam go o pomoc i rozmowę, w związku z trudną sytuacją. Mąż zereagował bardzo nieprzyjemnie. Wysłuchałam. Nie weszłam z dyskusję, ani w kłótnię, zakończyłam rozmowę neutralnie, choć było mi przykro. Okazało się to dobrym wyjściem. Bo mój mąż, gdy sądziłam, że po takiej jego reakcji nie mogę na niego liczyć i się z tym pogodziłam, przyszedł do domu, odprowadzając syna i sam zaproponował rozmowę. I bardzo mi tą rozmową pomógł.

W trakcie tej rozmowy usłyszałam ważny dla naszej relacji komunikat: że czasem mój mąż czuje się przeze mnie naciskany i pod presją. Myślę o tym. Jak to zmienić, by takiej presji nie wywierać. Bo mój mąż ma rację. Wobec osób bliskich często działam w sposób który nie jest niczym innym niż presją. Gdy czuję lęk, obawę, gdy czuję się sama pod zbyt dużą presją. Dlatego sama byłam zdziwiona, że nie naciskałam na męża na siłę, by jednak ze mną porozmawiał i zostawiłam mu przestrzeń. Więc coś jednak we mnie się zmienia, bo zrobiłam tak, zanim mi o tym powiedział. Myślę, że to, że mój mąż się otworzył i mi o tym powiedział, było reakcją na moją zmienioną reakcję. Taki malutki promyczek na zachmurzonym niebie naszej relacji.

Sama wciąż toczę wewnętrzną walkę o uwolnienie się z nałogu palenia i z obsesyjnym myśleniem o paleniu. Widzę te wszystkie mechanizmy uzależnienia, o których się tyle na terapii uczyłam i które we mnie pracują. To sieczka. Abstynencję udaje mi się osiągać tylko na zasadzie przetrzymywania, ale koszt jest ogromny. Bardzo żałuję tego pierwszego papierosa, którego zapaliłam, gdy już wcale nie musiałam. Tęsknię za tym czasem, gdy byłam wolna. I bardzo chcę do tego stanu wrócić. Nie wiem nadal, co tam jest na dnie tego wszystkie we mnie. Ale powoli kopię.

Czytam bardzo piękną ksiązkę ojca Agustyna Pelanowskiego "Życie udane czy udawane". Polecam. I tam jest takie pojęcie jak "fałszywe pojednanie". Gdy próbujemy pojednać się z kimś udając, że nie było krzywdy, gdy skupiamy się na tym, by było już dobrze. Ojciec pisze, że w taki sposób dobrze nie będzie. To jest dokładnie o tym, jak próbuję naprawić swoją relację z moją rodziną pochodzenia. Był dobry czas, gdy to ja wyszłam z inicjatywą, przeprosiłam za siebie i za to co ja robiłam nie w porządku, starałam się o to, by relacje były dobre, byłam otwarta. I przez jakiś czas było lepiej. Aż zrobiło się gorzej. Bo po drugiej stronie, nic takiego się nie zadziało. Wszyscy ucieszyli się, że w końcu przyznaję się do winy. A ja wkrótce potem, na bieżąco w relacjach zaczęłam stawiać granice, coś czego w mojej rodzinie robić nie wolno.
Za tym udawaniem, żeby było dobrze, jak pisze ojciec Augustyn często idą właśnie uwikłania, nałogi i autodestrukcja. Może to jest we mnie źródłem nałogu palenia? Bo ja w relacjach z moimi bliskimi często udaję, żeby "było dobrze". Ale już nie chcę tego udawania.

Zbliżają się urodziny mojego męża. Zwykle także w kryzysie, odkąd mąż z nami nie mieszka, piekłam tort, kupowałam prezent i spędzaliśmy ten dzień bardziej lub mniej wspólnie. Czasem robiłam to z obowiązku, nawet trochę zaciskając zęby (bo dziecko, relacje), raz z nadzieją, że mąż dostrzeże, że nadal jestem na niego otwarta, że się uśmiechnie, doceni. Choć było to wszystko z serca i z miłości, z chęci podtrzymania relacji, to jednak były w tym różne emocjonalne kłęby. Tak już nie chcę.

Teraz czuję się trochę zagubiona i nie wiem co zrobić. Szukam tego co, podyktuje mi serce, czego ja chcę. Takiego rozwiązania za którym nie będą stały żadne ukryte intencje, emocjonalne zapętlenia, co nie będzie z przymusu, z poczucia obowiązku, z chęci uzyskania czegoś od męża, ale w wolności. Zaczynam rozumieć co znaczy Augustynowskie "Kochaj i rób co chcesz". Choć jeszcze w sposób bardzo intuicyjny, raczej jako przeczucie, niż zrozumienie.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope » 13 lip 2021, 17:55

Zauważam Ruto, po twoim wpisie, że ja nie wiem gdzie jest granica między poprosić o pomoc, a poprosić i wywołać presję. Jedynym rozwiązaniem dla mnie na teraz jest nie prosić, a poczekać, aż mąż sam coś zaproponuje.
Nie wiem na ile ta osoba dla Ciebie jest bliska, ale sie nie martw, jeśli nie będziesz wchodzić z tą osobą w bardzo bliską relację i nie zamieszkasz, nie uaktywni się współuzależnienie.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Pavel » 13 lip 2021, 20:29

Caliope pisze:
13 lip 2021, 17:55
Zauważam Ruto, po twoim wpisie, że ja nie wiem gdzie jest granica między poprosić o pomoc, a poprosić i wywołać presję. Jedynym rozwiązaniem dla mnie na teraz jest nie prosić, a poczekać, aż mąż sam coś zaproponuje.
Nie wiem na ile ta osoba dla Ciebie jest bliska, ale sie nie martw, jeśli nie będziesz wchodzić z tą osobą w bardzo bliską relację i nie zamieszkasz, nie uaktywni się współuzależnienie.
Miałem z tym problem, tak jak całe chyba moje otoczenie.
To dzięki obecności w Sycharze nauczyłem się, że można i warto inaczej.
Nauczyłem się, że prośba to prośba i powinna mieć w założeniu możliwość odmowy jej spełnienia przez osobę proszoną, bez znaczenia z jakiego powodu.
Nawet powód: „bo nie” czy „nie chce mi się” jest teraz Ok.
Gdy ktoś się zgadza - super.
Gdy nie, nie mam w sobie żadnych trudnych emocji, żalu, wyrzutów.
I najcześciej osoby które o taką pomoc proszę wyraźnie o tym informuję, bo ludzie mają nierzadko z powodu powszechnej presji i nieumiejętnosci odmawiania kłopot.
A ja nie chce by ktoś mi pomagał wbrew sobie :)

Zdecydowanie zdrowiej mi się tak funkcjonuje.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope » 13 lip 2021, 22:25

Pavel pisze:
13 lip 2021, 20:29
Caliope pisze:
13 lip 2021, 17:55
Zauważam Ruto, po twoim wpisie, że ja nie wiem gdzie jest granica między poprosić o pomoc, a poprosić i wywołać presję. Jedynym rozwiązaniem dla mnie na teraz jest nie prosić, a poczekać, aż mąż sam coś zaproponuje.
Nie wiem na ile ta osoba dla Ciebie jest bliska, ale sie nie martw, jeśli nie będziesz wchodzić z tą osobą w bardzo bliską relację i nie zamieszkasz, nie uaktywni się współuzależnienie.
Miałem z tym problem, tak jak całe chyba moje otoczenie.
To dzięki obecności w Sycharze nauczyłem się, że można i warto inaczej.
Nauczyłem się, że prośba to prośba i powinna mieć w założeniu możliwość odmowy jej spełnienia przez osobę proszoną, bez znaczenia z jakiego powodu.
Nawet powód: „bo nie” czy „nie chce mi się” jest teraz Ok.
Gdy ktoś się zgadza - super.
Gdy nie, nie mam w sobie żadnych trudnych emocji, żalu, wyrzutów.
I najcześciej osoby które o taką pomoc proszę wyraźnie o tym informuję, bo ludzie mają nierzadko z powodu powszechnej presji i nieumiejętnosci odmawiania kłopot.
A ja nie chce by ktoś mi pomagał wbrew sobie :)

Zdecydowanie zdrowiej mi się tak funkcjonuje.
No właśnie lepiej jest usłyszeć 'nie' niż myśleć, czy ja wywarłam presję, może mu przeszkadzam. Krótki komunikat i sprawa zamknięta, bez tłumaczenia i zdrowo.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta » 14 lip 2021, 0:18

Caliope pisze:
13 lip 2021, 22:25
No właśnie lepiej jest usłyszeć 'nie' niż myśleć, czy ja wywarłam presję, może mu przeszkadzam. Krótki komunikat i sprawa zamknięta, bez tłumaczenia i zdrowo.
Jak tak się uczciwie przyjrzałam, to mój mąż jeśli chodzi o takie sprawy męskie w domu, sporadycznie się pojawiające, ale jednak, nie odmawia pomocy. Czasem robi nawet coś z sam z siebie, jak zauważy, gdy jest w domu z synem. Jakiś kran przytkany, tego rodzaju sprawy. Ja tu nie naciskam, mąż nie odmawia. Jest okej.

Męża denerwuje za to, gdy mówię w takich sytaucjach, że mam do niego prośbę. Ale ja nie bardzo, a w zasadzie wcale nie rozumiem co w tym denerwującego. I jak miałabym go inaczej poprosić, żeby przykręcił daszek, czy zerknął na coś. Jest to dla mnie póki co zagadką. Jeśli ktoś ma jakiś pomysł, wskazówkę, swoje refleksje, będę wdzięczna. Bo ja jestem tu w kropce.

Większym problemem są te sytuacje, gdy potrzebne jest zaangażowanie emocjonalne, rozmowa. Tak jak ostatnio. Tu mąż od razu w reakcji na takie "zgłoszenie" dużo burczy, muszę "wysłuchać". Ale nowością jest dla mnie to, że umiem wysłuchać nawet i niemiłego burczenia i jakoś to przyjąć, przeczekać. Kiedyś od razu w takich sytuacjach przechodziłam do bronienia się. Kończyło się kłótnią. W sumie, jeśli chodzi o to, żebym to burczenie i gadanie przetrzymała, to może i dla dobra sprawy jestem w stanie...

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Nirwanna » 14 lip 2021, 7:03

Ruta pisze:
14 lip 2021, 0:18
Męża denerwuje za to, gdy mówię w takich sytaucjach, że mam do niego prośbę. Ale ja nie bardzo, a w zasadzie wcale nie rozumiem co w tym denerwującego. I jak miałabym go inaczej poprosić, żeby przykręcił daszek, czy zerknął na coś. Jest to dla mnie póki co zagadką. Jeśli ktoś ma jakiś pomysł, wskazówkę, swoje refleksje, będę wdzięczna. Bo ja jestem tu w kropce.
Być może dzięki milionom powtórzeń wcześniej nauczył się, że za ładnym słowem "prośba" chowasz wredną "presję", i teraz ma odruch bezwarunkowy na NIE.
Może rozwiązaniem jest zmiana frazy na początku zdania, np. Wiesz mężu, mam problem... [opis]... czy mógłbyś coś z tym zrobić?
Pavel pisze:
13 lip 2021, 20:29
Gdy ktoś się zgadza - super.
Gdy nie, nie mam w sobie żadnych trudnych emocji, żalu, wyrzutów.
To rozróżnienie warto w sobie zauważać i wykorzystać do uczenia się. Bo tak naprawdę uczę się na "owocach", konsekwencjach.
Czyli gdy mam w sobie po niespełnionej prośbie żale, wyrzuty i trudne emocje, to znaczy że kawałek presji lub oczekiwań w mojej prośbie było. Po fakcie próbuję ją wyłapać, aby na przyszłość zminimalizować ją jeszcze bardziej, lub całkiem w nią nie wchodzić.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Ewuryca

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ewuryca » 14 lip 2021, 12:04

Ruta pisze:
14 lip 2021, 0:18


Męża denerwuje za to, gdy mówię w takich sytaucjach, że mam do niego prośbę. Ale ja nie bardzo, a w zasadzie wcale nie rozumiem co w tym denerwującego. I jak miałabym go inaczej poprosić, żeby przykręcił daszek, czy zerknął na coś. Jest to dla mnie póki co zagadką. Jeśli ktoś ma jakiś pomysł, wskazówkę, swoje refleksje, będę wdzięczna. Bo ja jestem tu w kropce.
A może w tym komunikacie nie ma drugiego dna, męża denerwuje ze go o coś prosisz bo jest to wbrew jego komunikatom które wysyła tobie, o tym że nie chce z wami być, przynajmniej narazie. Każda twoja prośba jest jakimś rodzajem przedłużania więzi i wzajemnej zależności czy kontaktu. Jeśli mąż tego kontaktu nie chce to każda prośba będzie naruszeniem jego granic. Natomiast jeśli robi to sam z siebie to nikt nie wchodzi na jego teren, jest to jego wolny wybór.
Ja nie mam kontaktu z mężem od dwóch lat, i naprawdę dłuzo czasu zajęło mi zrozumienie i uszanowanie męża woli do nie bycia ze mną. I o ile szanse na powrót do naszego małżeństwa sakramentalnego są zerowe albo na miarę cudu, o tyle zaprzestanie biegania za mężem, i zaprzestanie prób subtelnego wymuszania kontaktu odrodziło moje poczucie godności jako kobiety. Nie da się być z kimś kto z nami być nie chce, nawet jeśli podstępem zwabiamy kogoś z powrotem to bez miłości w wolności nadal nie będzie to fundament Chrystusowy.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Caliope » 14 lip 2021, 13:32

Jest jeszcze sprawa, że prosząc męża nie myślisz o tym, że jako osoba uzależniona myśli i funkcjonuje w chory sposób. Odezwiesz się miło, on się irytuje, ciągle jest zły, dlatego też mówi, że wywierasz presję, a wcale tak być nie musi, bo u niego coś zwykle neutralnego rośnie do wielkich rozmiarów. Więc poczucie winy w kąt i z Bogiem. :)

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 48 gości