tata999 pisze: ↑10 sty 2020, 12:11
Widzicie, jak konflikt się szybko eskaluje? Sąd nie dopatrzył się narkomanii(...)
Bo nie zrobił nic, by się dopatrzeć. Zapytał mnie - potwierdziłam, że mąż ma problem z alkoholem i narkotykami, zapytał męża stwierdził, że nie ma, a na terapię uzależnień chodził kiedyś, bo mu kazałam, ale problemu nie miał - i sąd uwierzył mężowi. Zgłoszone dowody pozostają zgłoszone, sąd nie uznał za stosowne ich na razie dopuszczać.
tata999 pisze: ↑10 sty 2020, 12:11
Jestem zdegustowany tą wypowiedzią. Sam miałem przerażające myśli i solidne podstawy do nich, nadal drżę o los swoich dzieci,
Moim zdaniem, jeśli drży się o los dzieci, jakichkolwiek dzieci, należy podjąć działania, bo dzieci same się nie obronią. To rola rodziców. A gdy zagrożeniem staje się drugi rodzic, to rola rodzica. Gdy oboje - działać powinno otoczenie, rodzina, szkoła, sąsiedzi. Każde dziecko powinno być bezpieczne.
tata999 pisze: ↑10 sty 2020, 12:11
(..) To są moje emocje i uczucia. One są we mnie. Tylko ja się z nimi mierzę i tylko ja mogę nad nimi pracować. Do tego też zachęcam.
Jeśli problemem są twoje emocje i uczucia, to rzeczywiście problem musisz rozwiązać w sobie. Jeśli jednak emocje i uczucia pojawiają się z realnym zagrożeniem dla dzieci - to problem należy rozwiązać tam, gdzie jest zagrożenie.
tata999 pisze: ↑10 sty 2020, 12:11
Nie jest łatwo o rzetelną ocenę sytuacji, rozsądek i wyważone, racjonalne działania w takich emocjach, lęku, obawach. Widać, że dotyczy to autorki. Rzekoma narkomania nabrała większej rangi nagle po rozprawie.
Czuję się urażona tym, co napisałeś na mój temat. Mój mąż ma postawioną diagnozę uzależnienia mieszanego. Przez dwóch niezależnych specjalistów, bo pierwszemu nie chciał uwierzyć. Podjął terapię, którą przerwał. Ma ciągi, a potem okresy trzeźwości. Ja jestem osobą współuzależnioną w związku z uzależnieniem męża. Nie rzekomo współużależnioną z powodu rzekomego uzależnienia. A o problemie jaki tworzy dla mnie i dla dziecka nałóg męża piszę od mojego pierwszego postu - nie miałam wtedy pojęcia, że jakakolwiek rozprawa się odbędzie, tylko sama rozważałam wystąpienie do sądu.
To, że sąd nie chce wystąpić o te opinie i zarządzić badania przez biegłego nie ma nic wspólnego z "niedopatrzeniem" się narkomanii. Gdyby biegły orzekł, że jestem stuknięta, a mąż trzeźwy - wtedy narkomania byłaby rzekoma. Póki co jestem bezsilna, bo sąd nie chce pozyskać dowodów o które wnoszę, a sama nie jestem w stanie ich pozyskać. Szach mat.
tata999 pisze: ↑10 sty 2020, 12:11
To świadczy o rozchwianiu emocjonalnym. Być może większe emocje i lęki nie są powiązane z rzekomą narkomanią. Może czas zbadać wątek narkomanii zamiast rozmyślać o sankcjach na wstępie.
Tak jestem rozchwiana emocjonalnie. W związku z uzależnieniem męża. Leczę się ze współuzależnienia i robię postępy.
tata999 pisze: ↑10 sty 2020, 12:11
Czy nie wygląda to sugestię mszczenia się na mężu poprzez odbieranie mu ojcostwa?
Mi nie wygląda na taką sugestię, tylko na rozsądną radę - nie przekazywania dziecka odurzonej osobie, czy to jest ojciec czy to jest wujek. Nie ma to nic wspólnego z odbieraniem ojcostwa. Takich planów nie mam. Natomiast mam rozsądny plan ustalony w terapii - nie przekazywać dziecka ojcu pod opiekę, gdy ten jest nietrzeźwy a docelowy plan, nie przekazywać dziecka ojcu pod opiekę, dopóki ojciec będzie dziecko demoralizował, przekazywał mu afirmatywne komunikaty wobec narkotyków i nadużywania alkoholu, i dopóki ojciec będzie agresywny czy to wobec dziecka czy kogokolwiek w obecności dziecka. Ale to krok drugi. Na razie jestem przy pierwszym.
I nie jest to plan na pozbawienie ojcostwa - tylko na postawienie granic ojcu, który narusza granice dziecka w sposób destrukcyjny. Najpierw granice pojawią się w obszarze zagrożeń fizycznych, potem psychicznych.
I nie rozumiem na czym miałaby polegać moja zemsta? Moje życie byłoby naprawdę o wiele łatwiejsze, gdyby mój mąż sprawował ze mną opiekę naprzemienną lub chociaż systematycznie widywał się z dzieckiem. Jako samotna pracująca i musząca samodzielnie utrzymać siebie i dziecko mama małego dziecka, które dodatkowo wymaga dowożenia na rehabilitację i zajęć kompensacyjnych jest bardzo trudne. Gdyby mąż chociaż część obowiązków ze mnie zdjął, byłabym szczęśliwa. Myślisz, że lubię być stale zmęczona? Na kim byłaby ta zemsta? Na mnie samej chyba i na dziecku...
Swoją drogą tato, możesz mi wyjaśnić za co twoim zdaniem mam się na mężu mścić? I pytam bardzo poważnie. Podobną sugestię między wierszami usłyszałam od sądu. I kompletnie nie rozumiem.