Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Sefie, EL. dziękuję wam za polecone lektury. Czytałam dotąd to, co jest dla DDA i DDD. Choć nie opisują trudności mojej rodziny pochodzenia, to z każdej lektury coś dla siebie wzięłam. Pewne mechanizmy w rodzinach zaburzonych się powtarzają.
Poczytam z chęcią i niedojrzałych rodziców i toksycznych.
***

Wycofałam sprawę o alimenty od komornika. Mąż zobowiązał się płacić regularnie, i stopniowo spłacać zaległość. Szczerze mówiąc, to gdy zobaczyłam kwotę zaległości, zdziwiłam się. Mimo niedużej kwoty alimentów, kwota uzbierała się duża. Kwotowo zobaczyłam skalę swojego obciążenia. To nie są pieniądze, których nie było i już, tylko to, co ja potrzebowałam dodatkowo zarobić, ponad swój udział, by zapewnić nam utrzymanie. Bywam bardzo zmęczona. Ta kwota pokazała mi, że moje przemęczenie nie bierze się znikąd.

Wycofując sprawę, pobrałam zaświadczenie do prokuratury, jest ważne trzy miesiące. Mój mąż wie o tym. Mam nadzieję, że nie będzie potrzebne. Natomiast mam w sobie w końcu spokój i wewnętrzną zgodę, jeśli chodzi o założenie sprawy, jeśli mąż się nie wywiąże z naszych ustaleń. Ale też mam nadzieję, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca. Ale jestem na nią gotowa.

Cieszę się, mimo wszystkich trudności i obciążeń, jakie na siebie wzięłam, że małymi krokami mąż sam i w wolności doszedł do swojej odpowiedzialności. To nie jest proste i dla niego, przy jego trudnościach i obciążeniach. Nawet w razie porażki to i tak będzie sukces. Dla mnie to także była ogromna walka i w świecie materii i duchowa.

Zdałam też sobie niedawno sprawę jakim ogromnym krzyżem jest nałóg. Nie tylko dla bliskich, ale i dla osoby uzależnionej. Jakim krzyżem jest współuzależnienie. To nie są tylko nasze rany, ale też rany tych, którzy byli przed nami. Jak bardzo dobrze, że mamy Komu ten nasz krzyż przynosić i za Kim iść.

Codziennie piszę do męża. Rano i wieczorem. O wszystkim co zdarzyło się tego dnia, co czuję, co jest potrzebne. Tak ustaliliśmy. Mąż odpisuje mi krótko. Czasem wcale. Ale gdy rozmawiamy, słyszę, że czytał. Pomaga to nam obojgu.

Wczoraj wspólnie rozmawialiśmy, a potem gdy już uzgodniliśmy, jak można młodemu pomóc, także z synem, o jego trudnościach w szkole. To były dobre wartościowe rozmowy. Takich między nami, w naszej rodzinie, nie było już długo. Widziałam, jak młody poczuł się wzmocniony, że ma za sobą oboje rodziców. Jak się rozjaśnił. Poczułam też ciepło, bo to był mój mąż, otwarty, ciepły, wspierający. Kochający. Tak długo już go nie spotykałam, nie rozmawiałam z nim. Ostatnio spotykam go coraz częściej. Już nie w takich mgnieniach, ale na dłużej.

Jesteśmy po rundzie rozmów z psychologiem. Syn otrzyma wsparcie indywidualne w formie terapii, a całą rodziną zostaniemy objęci terapią rodzinną, choć na zmodyfikowanych warunkach, z uwagi na czynne uzależnienie męża. Mąż wyraził zgodę i chce brać udział w terapii. Cała terapia będzie sfinansowana przez NFZ. Trochę będziemy czekać na termin. Dobrze, to czas na modlitwę.

Chodzę na Al Anon, żeby utrzymać równowagę i nie zapaść się w relację z mężem, nie wpaść w koło współuzależnienia. Chodzę też codziennie na Adorację i Mszę Świętą. Nie puść mnie mój Jezu, nie teraz. Trzymaj mnie i mojego męża mocno i pewnie. Prowadź nas do Siebie, do Twojego Serca.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Pantop »

Pisz Ruto takie świadectwa dalej.
Świadectwa o zwyciężaniu miłością. Celowo użyłem czasu teraźniejszego a nie dokonanego, bo staranie trwa.
To jeszcze napiszę że w tym kontekście uczciwie zazdroszczę Twemu mężowi.
Takiej żony.
Takiej mądrej. Nie mylić z wykształceniem.

A parafrazując stwierdzenie złotoustego prezydenta RP - mamy takich współmałżonków, na jakich sobie zasłużyliśmy :P
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Pantop pisze: 29 kwie 2022, 21:11 Pisz Ruto takie świadectwa dalej.
Świadectwa o zwyciężaniu miłością. Celowo użyłem czasu teraźniejszego a nie dokonanego, bo staranie trwa.
To jeszcze napiszę że w tym kontekście uczciwie zazdroszczę Twemu mężowi.
Takiej żony.
Takiej mądrej. Nie mylić z wykształceniem.

A parafrazując stwierdzenie złotoustego prezydenta RP - mamy takich współmałżonków, na jakich sobie zasłużyliśmy :P
Hm...no to przede mną wciąż dużo pracy. Mąż zapewne narozrabiał nie mniej niż ja, skoro zostaliśmy małżeństwem :roll: Ale też mąż wiele lat posługiwał przy ołtarzu i wysłużył sobie widać objęcie żony kompleksową naprawą serwisową... Ja takich zasług nie zgromadziłam. Odrabiam teraz.

Może jak mąż uzna, że żona już teraz całkiem całkiem, nie będzie już trzeba serwisu dla niego, tylko sam uzna, że taka fajna żona zasługuje na dobrego męża. Niezbadane są ścieżki Pana...
EL.
Posty: 6922
Rejestracja: 29 sty 2017, 21:46
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: EL. »

Sefie, EL. dziękuję wam za polecone lektury. Czytałam dotąd to, co jest dla DDA i DDD. Choć nie opisują trudności mojej rodziny pochodzenia, to z każdej lektury coś dla siebie wzięłam. Pewne mechanizmy w rodzinach zaburzonych się powtarzają.
Poczytam z chęcią i niedojrzałych rodziców i toksycznych.


DDD oznacza - dorosłe dziecko dysfunkcyjnej rodziny…..objętej jakąkolwiek dysfunkcją.

Myśle, ze generalnie w rodzinach , w wychowaniu….czegoś nam tam wasze zabraknie …..ale w rodzinach zdrowych bilans dostawania rzeczy ważnych i dobrych dla wychowania dostajemy więcej , niż tych niefajnych .

Człowiek z rodziny zdrowej , nie pakuje się w niezdrowe relacje, szybko zauważa dysfunkcje i pięknie się z takich relacji transportuje . Wie , co jest dobre , a co złe i nie przeżywa dylematów moralnych opuszczając osoby dysfunkcyjne Nie wiesza sie na innych ludziach, nie pozwala innym się na sobie uwieszać . Stąpa po ziemi na swoich nogach, zna poczucie swojej wartości , ma odpowiednią samoocenę itp itp itp.

Warto tez zawsze pogrzebać w rodzinie pierwotnej, żeby zobaczyć , co dobrego od niej dostaliśmy . To jest ważne dla budowania siebie i swojego świata, a zawsze coś dobrego rodzina nam daje. Co to było u Ciebie ?
"Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga " - Edyta Stein

"Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie " - Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

EL. pisze: 02 maja 2022, 7:16 Sefie, EL. dziękuję wam za polecone lektury. Czytałam dotąd to, co jest dla DDA i DDD. Choć nie opisują trudności mojej rodziny pochodzenia, to z każdej lektury coś dla siebie wzięłam. Pewne mechanizmy w rodzinach zaburzonych się powtarzają.
Poczytam z chęcią i niedojrzałych rodziców i toksycznych.


DDD oznacza - dorosłe dziecko dysfunkcyjnej rodziny…..objętej jakąkolwiek dysfunkcją.

Myśle, ze generalnie w rodzinach , w wychowaniu….czegoś nam tam wasze zabraknie …..ale w rodzinach zdrowych bilans dostawania rzeczy ważnych i dobrych dla wychowania dostajemy więcej , niż tych niefajnych .

Człowiek z rodziny zdrowej , nie pakuje się w niezdrowe relacje, szybko zauważa dysfunkcje i pięknie się z takich relacji transportuje . Wie , co jest dobre , a co złe i nie przeżywa dylematów moralnych opuszczając osoby dysfunkcyjne Nie wiesza sie na innych ludziach, nie pozwala innym się na sobie uwieszać . Stąpa po ziemi na swoich nogach, zna poczucie swojej wartości , ma odpowiednią samoocenę itp itp itp.

Warto tez zawsze pogrzebać w rodzinie pierwotnej, żeby zobaczyć , co dobrego od niej dostaliśmy . To jest ważne dla budowania siebie i swojego świata, a zawsze coś dobrego rodzina nam daje. Co to było u Ciebie ?
Zdecydowanie nie pochodzę z rodziny zdrowej. Do okresu wczesnej dorosłości nie miałam o tym pojęcia, dom, rodzice byli dla mnie punktem odniesienia do świata. Natomiast utrzymanie takiego obrazu wymagało mnóstwa zabiegów, od wyparcia zaczynając, poprzez samoobwinienie siebie i szereg innych mechanizmów, z autodestrukcją, manią samobójczą i poważnym epizodem depresyjnym włącznie. Natomiast u progu dorosłości i samodzielności zderzyłam się z tym wszystkim jak ze ścianą, zdając sobie sprawę jak wiele rzeczy w moim domu nie było prawidłowych, zdałam sobie też sprawę z traumatycznych przyczyn moich trudności i było to wszystko dla mnie ogromnym szokiem. Zapisałam się wtedy na pierwszą terapię, pierwszą z wielu.

Co do pozytywów własnej rodziny, to był podstawowy element moich pierwszych wstępnych terapii. Zresztą jestem przekonana, że absolutnie niesłusznie i że terapeuci wprowadzali ten element z gracją słonia. Zamiast mi pomóc w ramach terapii zadawali kolejne rany. To jest ważny element budowania tożsamości, ale nie fundament pracy dla osób, które jako dzieci w swoich rodzinach doświadczyły traumy. Szczególnie dla młodych dorosłych wciąż zależnych emocjonalnie od rodziców. Podobnie zresztą jest z przebaczeniem. Nakłanianie w terapii do przebaczenia bywa bardzo traumatyzujące, podobnie zresztą jak zaniechanie tego tematu i uznanie, że nie jest ono konieczne. Jestem pewna, że wszystko to do czasu, aż się nie dojdzie do prawdy, nie przebije przez warstwy kłamstw i tych dziecku narzuconych i tych własnych, opartych na tym, co obecnie psychologia nazywa mechanizmami obronnymi, jest tylko spychaniem człowieka z powrotem w te mechanizmy, usprawiedliwiania, identyfikacji ze sprawcą, niezdrowej zależności. Dopiero z pozycji prawdy mogę wybaczyć - bo wtedy wiem co mam wybaczyć i dopiero z tej pozycji, gdy wiem co nie było normą, mogę odnaleźć pozytywy. Po takich terapiach i niemal dekadzie pracy nad sobą, weszłam w kolejną dekadę życia znów zanurzona w wyparcie, usprawiedliwianie, i całe to bagienko. Przekonana, że trudności dzieciństwa mam za sobą i przeszłość jest już przeszłością. No i nadal tkwiąc w niezdrowych więzach z osobami z rodziny pochodzenia, tym razem opartych na dostrzeżonych w terapii "pozytywach".

Moi rodzice oprócz tego, że poranieni i wobec tego dysfunkcyjni i krzywdzący jako rodzice, są osobami o bogatych złożonych osobowościach. I tak wyniosłam z domu wrażliwość na sztukę, ogromną wiedzę, zainteresowanie światem, nauką, przekonanie, że warto realizować swoje pasje i zainteresowania.
Natomiast były i chwile, gdy doświadczałam troski. Ale nie skupiałabym się na tym jako na pozytywie. Mimo, że terapeuci takich chwil kazali mi szukać. Jako dorosła osoba i matka wiem czym jest troska, a czym manipulacja emocjami dziecka. W rodzinach, gdzie dzieci są krzywdzone, troska jest formą manipulacji. Podam przykład, choć nie osobisty (nie byłam dzieckiem bitym): gdy dziecko zostanie pobite przez rodzica, tak, że zostają ślady, dziecko doświadcza potem troski i uwagi rodzica. To nie jest troska o dziecko, to jest troska o to, by nic się nie wydało. Przez jakiś czas dziecko otrzymuje uwagę, rodzic spędza czas z dzieckiem do czasu, aż ślady znikną. Może nie posłać dziecka do szkoły i zaproponować miły dzień, po południu zamiast na podwórko, dziecko idzie z rodzicem do kina, na lody. Dzieci pamiętają te chwile jako miłe, jako dowód na to, że rodzic kochał. Troska i uwaga znikają, gdy tylko rodzic upewni się, że śladów nie ma, a dziecko nic nikomu nie powie. Nie wszyscy rodzice kochają swoje dzieci.

Natomiast każdy z nas od rodziców dostał cenny dar - życie. I myślę, że na tym można zbudować fundament czwartego przykazania, nawet wobec bardzo trudnych rodziców. Bez uciekania się do usprawiedliwiania zaniedbań i przemocy i szukania pozytywów tam, gdzie ich nie było.

Natomiast sądzę, że warto spojrzeć na to, co trudne doświadczenia wniosły do mojego życia, czego mnie nauczyły. Nie da się przeszłości zmienić, ale da się ją przepracować.
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Sefie »

EL. pisze: 02 maja 2022, 7:16 Myśle, ze generalnie w rodzinach , w wychowaniu….czegoś nam tam wasze zabraknie …..ale w rodzinach zdrowych bilans dostawania rzeczy ważnych i dobrych dla wychowania dostajemy więcej , niż tych niefajnych .
Zgadzam się, w każdej rodzinie można coś poprawić. Każda jest na swój sposób nawet w niewielkim stopniu dysfunkcyjna. Kwestia na ilu płaszczyznach, jak głęboko i czy pacjent wie, że choruje.
EL. pisze: 02 maja 2022, 7:16 Człowiek z rodziny zdrowej , nie pakuje się w niezdrowe relacje, szybko zauważa dysfunkcje i pięknie się z takich relacji transportuje . Wie , co jest dobre , a co złe i nie przeżywa dylematów moralnych opuszczając osoby dysfunkcyjne Nie wiesza sie na innych ludziach, nie pozwala innym się na sobie uwieszać . Stąpa po ziemi na swoich nogach, zna poczucie swojej wartości , ma odpowiednią samoocenę itp itp itp.
Z tym się zgadzam tylko częściowo. Człowiek ze zdrowo funkcjonującej rodziny nie wdepnie w rodzinę gdzie piją, biją, zdradzają albo gdzie jest rozwód. Chyba, że zrobi to tylko z sobie znanych powodów. Bo takie rodziny łatwo jest poznać.

Ale dysjunkcyjne rodziny to też takie, gdzie nastąpił emocjonalny rozwód rodziców, nie ma miłości do dzieci, występuje pracoholizm lub nawet fanatyzm religijny. Takie rodziny wyglądają na prawidłowe bo dzieci dobrze się uczą, w domu jest czysto, mama śpiewa w chórze a tata wraca prosto z pracy do domu. Co wcale nie znaczy, że dzieci są kształtowane prawidłowo. Cześć dorosłych dzieci (wiem, że zabrzmi to dosadnie) mogą być patologicznymi kłamcami, przybierać maski i grać swoje role w dzieciństwie jak i w dorosłym życiu. Odgrywają role, które albo same przyjęły albo zostały im narzucone, zakłamując swoje prawdziwe "ja" nawet przed sobą. Mogą wejść w związek szukając w nim swojego dzieciństwa a kiedy nie znajdują tego czego szukali wtedy ich prawdziwe "ja" może wyjść na światło dzienne i takie związki bez chęci pracy się rozpadają.
Ruta pisze: 02 maja 2022, 9:44 Zamiast mi pomóc w ramach terapii zadawali kolejne rany. To jest ważny element budowania tożsamości, ale nie fundament pracy dla osób, które jako dzieci w swoich rodzinach doświadczyły traumy. Szczególnie dla młodych dorosłych wciąż zależnych emocjonalnie od rodziców. Podobnie zresztą jest z przebaczeniem
Dokopywanie się do sedna problemu jest elementem terapii dla DDD a rozgrzebana rana i wyciągnięcie z niej drzazgi pozwala lepiej zaakceptować i pogodzić się z traumą dzieciństwa. Chociaż oczywiście nie wiem z jaką czułością Twój psycholog to robił to jednak założenia mógł mieć słuszne.
Ruta pisze: 02 maja 2022, 9:44 Nakłanianie w terapii do przebaczenia bywa bardzo traumatyzujące, podobnie zresztą jak zaniechanie tego tematu i uznanie, że nie jest ono konieczne.
Właśnie po to się kopie aby móc wybaczyć sobie i innym i nie żyć z zadrą w sobie.
Ruta pisze: 02 maja 2022, 9:44 Przekonana, że trudności dzieciństwa mam za sobą i przeszłość jest już przeszłością. No i nadal tkwiąc w niezdrowych więzach z osobami z rodziny pochodzenia, tym razem opartych na dostrzeżonych w terapii "pozytywach".
Przemyśl czy nie dobrze byłoby wrócić do tego kopania.
Podjęłaś jakieś kroki w kierunku rozmowy z własną rodziną na ten temat? Z każdym z osobna? Być może spotkasz się z negacją i zmianą tematu na początku ale Tobie może to dać pewne uwolnienie i da możliwość wyrzucenia z siebie tego co w Tobie siedzi. Choć podejrzewam, że na terapii już Ci o tym mówili.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Sefie pisze: 02 maja 2022, 13:47
Ruta pisze: 02 maja 2022, 9:44 Zamiast mi pomóc w ramach terapii zadawali kolejne rany. To jest ważny element budowania tożsamości, ale nie fundament pracy dla osób, które jako dzieci w swoich rodzinach doświadczyły traumy. Szczególnie dla młodych dorosłych wciąż zależnych emocjonalnie od rodziców. Podobnie zresztą jest z przebaczeniem
Dokopywanie się do sedna problemu jest elementem terapii dla DDD a rozgrzebana rana i wyciągnięcie z niej drzazgi pozwala lepiej zaakceptować i pogodzić się z traumą dzieciństwa. Chociaż oczywiście nie wiem z jaką czułością Twój psycholog to robił to jednak założenia mógł mieć słuszne.
Ruta pisze: 02 maja 2022, 9:44 Nakłanianie w terapii do przebaczenia bywa bardzo traumatyzujące, podobnie zresztą jak zaniechanie tego tematu i uznanie, że nie jest ono konieczne.
Właśnie po to się kopie aby móc wybaczyć sobie i innym i nie żyć z zadrą w sobie.
Ruta pisze: 02 maja 2022, 9:44 Przekonana, że trudności dzieciństwa mam za sobą i przeszłość jest już przeszłością. No i nadal tkwiąc w niezdrowych więzach z osobami z rodziny pochodzenia, tym razem opartych na dostrzeżonych w terapii "pozytywach".
Przemyśl czy nie dobrze byłoby wrócić do tego kopania.
Podjęłaś jakieś kroki w kierunku rozmowy z własną rodziną na ten temat? Z każdym z osobna? Być może spotkasz się z negacją i zmianą tematu na początku ale Tobie może to dać pewne uwolnienie i da możliwość wyrzucenia z siebie tego co w Tobie siedzi. Choć podejrzewam, że na terapii już Ci o tym mówili.
Zgadzam się z tobą, że ważne jest dokopanie się do sedna problemu. Terapeuci do których trafiałam tuż po dwudziestce nie dokopywali się. Powierzchownie przebiegali i zachęcali do wybaczenia i szukania dobrych stron. Nie mam pojęcia, czemu na takich wtedy trafiałam. I to uważam za niesłuszne. W moim odczuciu dopóki się dobrze nie rozgrzebie, nie ponazywa, nie ma mowy o przebaczeniu, ani o poszukaniu pozytywów. Następuje pozorne pojednanie i zaklepanie przeszłości.

Nie neguję wartości przebaczenia, ani szukania pozytywów w rodzinie pochodzenia. Domknęłam ten proces. I jest on uwalniający. Ale neguję robienie tego pod przymusem, presją ze strony terapeuty lub na etapie, gdy wiele rzeczy pozostaje nie nazwanych. Neguję też głupie sugestie by przeszłość zostawić za sobą, zamknąć. Dopiero nieco ponad dwa lata lata temu trafiłam na terapeutkę, która nic nie każe zostawiać, a pomaga zintegrować także trudne doświadczenia z przeszłości.

Zaklepanie przeszłości w terapii gdy byłam młodą kobietą, to był dla mnie duży problem, bo nieprzepracowane doświadczenia mi wybijały na różne sposoby. Mając to wszystko oficjalnie "domknięte" w terapii długo nie mogłam dojść co tak naprawdę mi dolega, skąd moje różne trudności.

Dlatego gdy doszło u mnie do kryzysu małżeńskiego wróciłam do tego kopania. Już znacznie dojrzalsza. I mocniejsza w wierze. Przez najboleśniejsze sprawy przekopałam się przez pokutę i pustynię. Nie sama. Z Bogiem. Sama bym z tym nie poradziła. Bolało. Ale było bardzo oczyszczające. I pomogło mi ruszyć z miejsca. I wybaczyć to do czego się dokopałam, co nazwałam.

Napisałam wcześniej, że są rodzice, którzy nie kochają dzieci. Może źle to wyraziłam. Myślę, że miłość jest w każdym człowieku. Są rodzice, którzy nie potrafią kochać, użyć tej miłości, którą w sobie mają. Myślę, że do tego by kochać potrzebujemy Boga. Myślę też, że są rodzice, którzy sami są tak poranieni, że biorą na swoich dzieciach coś w rodzaju odwetu. I są też tacy, którzy potrafią to wszystko świetnie zamaskować, tworząc na zewnątrz wspaniałą rodzinę, bez przemocy.

Co do rozmów z rodziną - są takie rodziny w których się to sprawdza i takie w których się nie sprawdza. To też jedna z min, na które naprowadzali mnie terapeuci, jakoby warunkiem mojego zdrowienia była rozmowa z rodziną, z każdym osobna, razem, pojednanie, pomysły były różne. Mimo, że niby byłam przygotowywana, kończyło się ogromnymi ranami. I te rozmowy nic poza nowymi ranami nie wnosiły. Nigdy.

Do pojednania trzeba dwóch stron. W tym pomógł mi Ksiądz Dziewiecki, jasno nazywając sprawę. Inicjatywa pojednania wychodzi od sprawcy. Kiedy nakłania się do tego osobę skrzywdzoną, która ma jednać się ze sprawcą, który nic nie przerobił, lub ona sama wychodzi z taką inicjatywą, jest to często dla krzywdziciela sygnał, że może krzywdzić dalej. I często tak się dzieje. Szkoda, że moi terapeuci o tym nie wiedzieli.

Ostatnio przeczytałam piękny artykuł napisany przez trzeźwego alkoholika, który napisał, że wiele lat oczekiwał takiej rozmowy szczególnie ze swoim ojcem, pojednania, zrozumienia. Że wiele lat próbował, z jednym terapeutą, z drugim i tylko pogłębiała się jego frustracja. Aż któregoś dnia zdał sobie sprawę, że jego rodzice nie są zdolni do takiej rozmowy, do uznania krzywd jakie mu wyrządzili. I jedyne co może zrobić, to mieć z nimi relację, takimi jacy są, lub nie mieć jej wcale. Oraz, że jest dorosły, umie stawiać granice, więc może się w tych relacjach chronić. Już nie jest "małym Wojtusiem". I takie podejście pozwoliło mu się do ojca zbliżyć, poznać go, takim jakim jest - poranionym, trudnym, ale autentycznym.

To bardzo mi bliskie - po latach prób doszłam do podobnych wniosków. Zanim do nich doszłam bardzo się obwiniałam, że robię coś źle, że to moja wina, że coś ze mną nie tak. Skoro innym się udaje. Są rodziny gdzie się udaje, i takie, gdzie się nie udaje.

Mam relację z obojgiem rodziców. Już nie z pozycji "małego Wojtusia". Jest trudna. Ale też ma dla mnie znaczenie i wartość.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

A dziś chcę się podzielić jeszcze jedną ładną rzeczą. Trwa w Sycharze piękna akcja modlitwy wzajemnej małżonków polskich i ukraińskich. Modlitwa trwa przez miesiąc, modlimy się codziennie, każdy indywidualnie, ze swoim małżonkiem lub bez. W kolejnym miesiącu można kolejną modlitwę, za kolejne małżeństwo. Na ofiarowaną modlitwę można wybrać jedną z propozycji, na przykład codzienną Koronkę, dziesiątkę różańca, lub swoją własną formę modlitwy. Małżeństwa są dobierane parami, a jeśli zabraknie pary, modlimy się wtedy przez dany miesiąc w intencji wszystkich małżeństw. Raz w miesiącu są też spotkania modlących się osób. Więcej informacji znajdziecie tutaj: https://modlitwa.org.pl/sychar/register/

Oczywiście zapisać się do modlitwy może także jeden małżonek i może sam tą modlitwę odmawiać.

Poznałam piękne świadectwa z pierwszego miesiąca wzajemnej modlitwy, i sama także za jej sprawą otrzymałam piękne łaski dla mojego małżeństwa. Trwa właśnie nabór do drugiej edycji. Gorąco wam polecam. Dla tych, którzy się modlą codziennie i dla tych którzy jeszcze codziennie się nie modlą :) Owocnych modlitw.

Radosnego jutrzejszego świętowania z Matką Bożą, naszą Królową :)
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Sefie »

Ruta pisze: 02 maja 2022, 19:54 Do pojednania trzeba dwóch stron. W tym pomógł mi Ksiądz Dziewiecki, jasno nazywając sprawę. Inicjatywa pojednania wychodzi od sprawcy. Kiedy nakłania się do tego osobę skrzywdzoną, która ma jednać się ze sprawcą, który nic nie przerobił, lub ona sama wychodzi z taką inicjatywą, jest to często dla krzywdziciela sygnał, że może krzywdzić dalej. I często tak się dzieje. Szkoda, że moi terapeuci o tym nie wiedzieli.
Do pojednania trzeba dwóch stron, tak jak piszesz. Ale przebaczenie może być wyborem jednej z nich.
Sprawca też może mieć swoją historię, niekoniecznie lepszą od ofiary, choć to nie zawsze pocieszające. Może nie umieć tego przerobić, nie chcieć, nie być gotowym albo być ślepym i udawać, że wszystko jest w porządku. Historii jest tyle ilu ludzi.
Dlatego warto przebaczyć dla samego siebie. Dla swojego zdrowia psychicznego i tak jak napisałaś.
Ruta pisze: 02 maja 2022, 19:54 Nie neguję wartości przebaczenia, ani szukania pozytywów w rodzinie pochodzenia. Domknęłam ten proces. I jest on uwalniający.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
EL.
Posty: 6922
Rejestracja: 29 sty 2017, 21:46
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: EL. »

Natomiast sądzę, że warto spojrzeć na to, co trudne doświadczenia wniosły do mojego życia, czego mnie nauczyły. Nie da się przeszłości zmienić, ale da się ją przepracować.
Trudne doświadczenia pozwoliły Ci , w dorosłym życiu, rozpocząć pracę nad sobą.
Ale i wcale nie musi być tak….ze tylko te trudne motywują nas do takiej pracy .

Warto szukać tych dobrych stron w rodzinie pierwotnej , ponieważ to jest dla nas tez można strona , na której możemy budować, oprzeć się i wspierać .


Serie -
Z tym się zgadzam tylko częściowo. Człowiek ze zdrowo funkcjonującej rodziny nie wdepnie w rodzinę gdzie piją, biją, zdradzają albo gdzie jest rozwód. Chyba, że zrobi to tylko z sobie znanych powodów. Bo takie rodziny łatwo jest poznać.

Ale dysjunkcyjne rodziny to też takie, gdzie nastąpił emocjonalny rozwód rodziców, nie ma miłości do dzieci, występuje pracoholizm lub nawet fanatyzm religijny. Takie rodziny wyglądają na prawidłowe bo dzieci dobrze się uczą, w domu jest czysto, mama śpiewa w chórze a tata wraca prosto z pracy do domu. Co wcale nie znaczy, że dzieci są kształtowane prawidłowo. Cześć dorosłych dzieci (wiem, że zabrzmi to dosadnie) mogą być patologicznymi kłamcami, przybierać maski i grać swoje role w dzieciństwie jak i w dorosłym życiu. Odgrywają role, które albo same przyjęły albo zostały im narzucone, zakłamując swoje prawdziwe "ja" nawet przed sobą. Mogą wejść w związek szukając w nim swojego dzieciństwa a kiedy nie znajdują tego
Dysfunkcja , to dysfunkcja .

Hm….można by sobie zadać pytanie…..czy w ogóle istnieją rodziny ludzkie, w których nie robi się błędów, nie rani itp ?
Skoro wiemy już, ze człowiek w swojej istocie ma tez i to, ze rani .

Dlatego ….warto poznawać to co nas kształtuje…..ale 8 nie skupiać się tylko na negatywach, za to szukać pozytywów ….bo to one sa dla nas ważne .
A negatywy są przestrogą . El.
"Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga " - Edyta Stein

"Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie " - Jan Paweł II
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Sefie »

EL. pisze: 02 maja 2022, 22:55 Hm….można by sobie zadać pytanie…..czy w ogóle istnieją rodziny ludzkie, w których nie robi się błędów, nie rani itp ?
Skoro wiemy już, ze człowiek w swojej istocie ma tez i to, ze rani .
Nie ma takich rodzin.
EL. pisze: 02 maja 2022, 22:55 Dlatego ….warto poznawać to co nas kształtuje…..ale 8 nie skupiać się tylko na negatywach, za to szukać pozytywów ….bo to one sa dla nas ważne .
A negatywy są przestrogą . El.
Bez akceptacji tego co nas w życiu spotkało i co nas ukształtowało nie ma wybaczenia i wzrostu. Nie da się wyprostować osobowości bazując tylko na pozytywach bez akceptacji i bez przerobienia negatywnych aspektów naszego ukształtowania.
Przeszłość albo zaakceptujemy i ją przerobimy albo budujemy na piasku szukając samych pozytywów.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
EL.
Posty: 6922
Rejestracja: 29 sty 2017, 21:46
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: EL. »

Często osoba będąca w terapii ,czy też pracującą nad sobą, ma poczucie….że mieli się jego życie , stale wraca do trudnych sytuacji i tylko na nich skupia .
Myślę dlatego, ze warto też , w pracy nad sobą , zwrócić uwagę i wydobyć sprawy dobre , pozytywne, nie zapominać o nich. El.
"Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga " - Edyta Stein

"Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie " - Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Tego postu nie napiszę jako bardzo osobistego, ale jest oparty na moich osobistych doświadczeniach. Z uwagi jednak na to, że jest to forum publiczne, pozostanę przy ogółach, by nie wchodzić nadmiernie w szczegóły mojego dzieciństwa i wczesnej młodości.

EL. Sefie, myślę, że w przypadku zranień płynących z życia, związanych z długotrwałą chorobą, śmiercią ważnego członka rodziny, porzuceniem, jakimś kryzysem rodzinnym, czy dysfunkcją rodzica lub obojga, ale nie wykluczającą pełnienia roli rodzicielskiej, gdzie dziecko w rodzinie oprócz smutku i bólu jednak doświadcza miłości, opieki, troski, zaspokojenia jego potrzeb - to co piszecie jest prawdziwe. Terapia może wtedy opierać się i na nazwaniu i przepracowaniu trudności i na odnalezieniu pozytywów. I one są potrzebne. Pozawalają zobaczyć: okej, moja mama była nadopiekuńcza, nie dawała mi dorosnąć, ale troszczyła się o mnie jak mogła najlepiej, to była jej trudność, bała się i nadal się boi zostać sama. U podłoża jej zachowań jest lęk. Ale i miłość.

Czym innym jest sytuacja w której dziecko w rodzinie jest przedmiotem, dorośli w żaden sposób nie troszczyli się o jego potrzeby, a dziecko służyło wyłącznie do zaspokajania potrzeb dorosłych. Dotyczy to dzieci maltretowanych, molestowanych, dzieci-zabawek, dzieci-zarabiających, dzieci zmuszanych do realizacji chorych ambicji rodziców (dziewczynek które są wożone po konkursach piękności, i przechodzą zabiegi plastyczne, chłopców którzy jeżdżą z zawodów na zawody - i nie chodzi o zwykły udział w sportach i rywalizacji, tylko taki, gdzie dziecko nie ma czasu na dzieciństwo, często ma indywidualny tok nauczania, stale przebywa z dorosłym rodzicem), dzieci ekstremalnie zaniedbywanych i pozostawianych samych sobie, dzieci doświadczających różnych form przemocy i izolowanych po to, aby przemoc się nie wydała, dzieci wykorzystywanych na różne sposoby do uzyskiwania dochodu, dzieci symptomów, które są ofiarą wieloletniej wojny między rodzicami i dzieci-ofiar rodziców z syndromem Munchausena oraz dzieci z rodzin w których opiekunowie są całkowicie dysfunkcyjni z powodu zaawansowanej narkomani, alkoholizmu, zaburzeń psychicznych o dużym stopniu nasilenia i psychoz, oraz rodzin których głową jest psychopata lub maniak, a także rodzin pozostających w ekstremalnych sektach. Wiele z tych dzieci nie przeżywa dzieciństwa. Dosłownie nie przeżywa, umierają. Te które przeżywają, często nie przeżywają młodości, kończą śmiercią samobójczą, lub na skutek przedawkowań, wyniszczenia lub jako ofiary przestępstw. Niewielu dorosłych z takimi bagażem określanym dziś eufemistycznie jako "dziecięce PTSD" żyje, ale są tacy.

Terapia jest trudna, bo ofiary takich sytuacji są ze swoimi rodzicami często związane znacznie silniejszymi więzami niż dzieci z przeciętnych rodzin i często są przekonane, że ich rodziny funkcjonowały normalnie. Są też przekonane, że były bardzo kochane i wszystko czego doświadczyły jest ich winą. Są nauczone pilnowania obrazu dobrej rodziny. Skutecznie. Włącznie z wypieraniem wszystkich traumatycznych doświadczeń.

Prowadzenie terapii dla osób z takim bagażem metodami klasycznymi pomaga zaklepać problemy, ale nie pomaga w wyzdrowieniu. Takie terapie produkują ludzi-zombie. Podam tylko jeden przykład, dziewczyny koszmarnie maltretowanej fizycznie w dzieciństwie. Jej terapeutka zaczęła szukać z nią pozytywów. Czy mama cię przytuliła, czy ugotowała ci posiłek. I takie pozytywy były. Mama ją kiedyś umyła (po ciężkim pobiciu przez ojczyma, gdy miała już kilkanaście lat i nie miała siły zrobić tego sama), parę razy dostała śniadanie do łóżka (gdy nie miała siły wstać po pobiciu), parę razy dostała nowe śliczne ubranie (z długim rękawem, żeby nie było widać śladów). No witki opadają, gdy terapeuta dopatruje się w tym - a widzisz, jednak mama cię kochała, dbała o ciebie, masz na czym budować. Nie. W tej rodzinie nie było pozytywów, a rodzice tej dziewczyny nie kochali. Kolejni ojczymowie tym bardziej. Przemoc i manipulacje nie są miłością.

Są rodziny w których pozytywów nie było, nie było miłości, nie było troski. W żadnej postaci. Nie wyklucza to relacji z dorosłymi rodzicami, choć trzeba mieć świadomość, że większość z nich jest skłonnych do wyrządzania dalszych krzywd, manipulacji i potrzeba dużego przepracowania, by to dźwigać. Tacy rodzice sprzeciwiają się aktywnie terapii swoich dzieci, grożą psychiatrykiem, często starają się zrobić wszystko, by terapia została przerwana. Ich postępowanie z dziećmi, gdy były małe jest tabu i nie wolno tego dotykać. Nie wyklucza to zobaczenia w takich rodzicach poranionych osób, ale też nie ma potrzeby szukać pozytywów tam, gdzie ich nie ma. Jest dar życia. To dużo. Natomiast z takimi rodzicami nie ma rozmowy o tym, co działo się w dzieciństwie. Bo mają na to takie odpowiedzi: wymyśliłaś to, sama chciałaś, a poza tym to było dawno i nie ma sensu do tego wracać i ja już prawie nic z tego nie pamiętam. Oraz klasyczne: zgłoś się do psychiatry, bo ci ta terapia całkiem zaszkodziła, ostrzegam cię, że skończysz jako warzywo. Znam cię i widzę, że z tobą coraz gorzej. To się źle dla ciebie skończy.

Przebaczenie? Jak najbardziej. Przy takich traumatycznych doświadczeniach to wręcz warunek przeżycia. Ale przebaczenie przedwczesne lub oparte na usprawiedliwieniu postępowania sprawców pozostawia osobę z takimi doświadczeniami w roli idealnej ofiary dla kolejnych sprawców. Tu zwykle potrzeba długiego procesu. Może zając nawet kilka dekad. Tu potrzeba Łaski.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

EL. pisze: 03 maja 2022, 21:39 Często osoba będąca w terapii ,czy też pracującą nad sobą, ma poczucie….że mieli się jego życie , stale wraca do trudnych sytuacji i tylko na nich skupia .
Myślę dlatego, ze warto też , w pracy nad sobą , zwrócić uwagę i wydobyć sprawy dobre , pozytywne, nie zapominać o nich. El.
Po różnych doświadczeniach z terapiami, wiem już, że można pracować nawet nad bardzo trudnymi doświadczeniami, bez takiego poczucia rozgrzebania, rozbicia. Wystarczy, że terapeuta potrafi domykać sesję. Jeśli nie potrafi, nie jest dobrym terapeutą.

Jeśli ktoś jest w terapii i chodzi po sesjach z odświeżoną traumą, jest jest rozbity, to należy o tym terapeucie powiedzieć. To nie powinno tak wyglądać. Jako młoda osoba w terapii o tym nie wiedziałam. Myślałam, że tak ma być, a terapia musi bardzo boleć. A zwykle sesje kończyły się wtedy takim urwaniem - w połowie mojej wypowiedzi słyszałam: mamy juz tylko pięć minut do końca, potwierdźmy następne spotkanie. No i zostawałam ze wszystkimi swoimi emocjami i doświadczeniami sama..

Podobnie jest z sesjami małżeńskim. Małżonkowie nie powinni z nich wychodzić w większej niezgodzie niż weszli, z odświeżonymi urazami, rozhulanymi emocjami, lub poczuciem, że terapeuta stoi po czyjejś stronie. Sesje małżeńskie także powinny być domykane.
EL.
Posty: 6922
Rejestracja: 29 sty 2017, 21:46
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: EL. »

Ruta , ważne, że już wiesz….że pracujesz nad sobą, dbasz o siebie , nie stoisz w miejscu ale świadomie budujesz swoje życie i chcesz, żeby było ono dobre . Tak trzymaj !! El.
"Nasza miłość do ludzi jest miarą naszej miłości do Boga " - Edyta Stein

"Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie " - Jan Paweł II
ODPOWIEDZ