Kilka pytań o separację

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ewuryca

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ewuryca »

Ruto a mnie naszła teraz taka refleksja po przeczytaniu twojego postu, że zastanawia mnie czemu mimo właśnie takich doświadczeń chcielibyśmy powrotu małżonka. Czy jesteśmy po prostu jak psy ogrodnika, ja nie chce go ale nie chce aby ktoś inny go miał? Czy to może strach przed samotnością? Bo ja muszę przyznać że kiedy myśle o czasie kiedy byłam z mężem odczuwałam podobne napięcie, które wiązało się głównie z alkoholem, każdy wyjazd na wakacje, każda impreza kończyła się kłótnią, czekałam aż wybije godzina kiedy miał wrócić z pracy a gdy nie wracał zaczynało się we mnie coś trząść bo wiedziałam ze mnie kłamie, ze nie jest tam gdzie mówi itd. Ciekawe wiec dlaczego tak trudno zaakceptować odejście kogoś kto tak naprawdę przysporzył więcej cierpienia niż radości..
renegate

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renegate »

nałóg pisze: 10 sie 2020, 16:18
renegate pisze: 03 sie 2020, 3:17 Mało tego, nadal potrafią krążyć obiegowe opinie, że osoba uzależniona musi dotknąć swojego dna... A zatem niech sobie spada, aż tam dotrze. Nieważne, że od, co najmniej, ponad 20 lat wiedza medyczna, psychologiczna mówi dokładnie coś przeciwnego.
zaciekawiło mnie bardzo to ostatnie zdanie. Możesz podać coś więcej? jakieś źródła?
renegate pisze: 03 sie 2020, 3:17 Tylko, trzeba te prawa znać i je egzekwować.
i nie dawać się "spuszczać"
renegate pisze: 03 sie 2020, 3:17 jeśli mówimy o tym, że rodzic (lub jakakolwiek osoba) pełni rolę opiekuna w danym momencie, a jest osobą w czynnym nałogu, z problemami psychicznymi nieleczonymi (lub nieleczonymi skutecznie) czy poza remisją, to jest możliwość się temu przeciwstawić.
I to przewiduje chociażby wspomniana ustawa.
a możesz podać konkrety i paragrafy?
PD
Ogólnie, odsyłam do najnowszych podręczników psychiatrii. :) Na polskim gruncie takie podejście ma m.in. Bohdan Woronowicz.
Paragrafy konkretne znajdziesz w Ustawie o ochronie zdrowia psychicznego z dn. 19 sierpnia 1994r. Do znalezienie, tak jak inne akty prawne na stronie internetowej sejmu.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Ewuryca pisze: 10 sie 2020, 19:55 Ruto a mnie naszła teraz taka refleksja po przeczytaniu twojego postu, że zastanawia mnie czemu mimo właśnie takich doświadczeń chcielibyśmy powrotu małżonka. Czy jesteśmy po prostu jak psy ogrodnika, ja nie chce go ale nie chce aby ktoś inny go miał? Czy to może strach przed samotnością? Bo ja muszę przyznać że kiedy myśle o czasie kiedy byłam z mężem odczuwałam podobne napięcie, które wiązało się głównie z alkoholem, każdy wyjazd na wakacje, każda impreza kończyła się kłótnią, czekałam aż wybije godzina kiedy miał wrócić z pracy a gdy nie wracał zaczynało się we mnie coś trząść bo wiedziałam ze mnie kłamie, ze nie jest tam gdzie mówi itd. Ciekawe wiec dlaczego tak trudno zaakceptować odejście kogoś kto tak naprawdę przysporzył więcej cierpienia niż radości..
Myślę, że poważnie traktujemy przysięgę małżeńską, że mamy w myślach te dobre chwile, to co było dobre, że widzimy z oddali zagubienie męża, po ludzku tęsknimy i z drugiej strony wiemy, że jeśli mąż nie wróci, to czeka nas życie bez relacji małżeńskiej, ktora jest jednak nie tylko powołaniem, ale i potrzebą.
Jest też lęk o męża i jego dobro. To trochę jakbym patrzyła jak mąż idzie w przepaść, a on miał wyświetlony film i sądził, że zmierza piękną drogą ku szczęściu. Zresztą na poziomie duchowym, zbawienia, tak to właściwie wygląda. Trudno patrzeć jak ktoś, kogo kocham, nad tą przepaść idzie. Mogę jednak tylko modlić sie, żeby mąż zaczął się rozglądać i dojrzał gdzie jest naprawdę, żeby otrzymał pomoc w uleczeniu zranień, które go w takiej uludzie trzymają.

Gdy mąż odszedł, byłam w szoku i nieprzygotowana emocjonalnie na to, że mąż odejdzie, liczyłam na to, że mąż zdecyduje się na terapię, zrozumie co złego robi mi i synkowi i sobie także, czyli byłam współuzależniona i gotowa znosić to "na złe", póki śmierć nas nie rozłączy. Więc wtedy o mojej chęci bycia z mężem decydowało moje emocjonalne uzależnienie od męża i to, jak pojmowałam wtedy małżeństwo i jego nierozerwalność. Sądziłam wtedy, że odseparowanie się od męża byłoby złamaniem przysięgi. Ale była w tym także moja miłość do męża, pamięć o tym, co było między nami dobre i co udało się nam wspólnie stworzyć. Takie rzeczy także były.
Obecnie, niezależnie od takich uczuć jak tęsknota, samotność, problemy jakie mam jako samotna matka i odpowiedzialnosć, ktora cała ciąży na mnie, nie chcę żeby mąż wracał w stanie w jakim jest. Mąż o tym wie. Do czasu, aż mąż nie będzie w pełni gotowy do tego, by wypełniać przysięgę małżeńską i nie będzie tego pragnął, nie rozpatruję innej możliwości niż separacja i żadnych innych rozwiązań nie biorę pod uwagę. Gdyby mąż przyszedł z ofertą powrotu, to jedyne co dziś mogłabym mu zaoferować to pomoc w zorganizowaniu leczenia oraz powrót do rozmowy po roku abstynencji i terapii. Wtedy dopiero mogłabym go wysłuchać i się zastanowić. Przykre to, ale tak czuję.
Jestem zdecydowana natomiast dochować wierności przysiędze po mojej stronie, po prostu dlatego, że tak jest dla mnie dobrze. Choć wciąż jeszcze trudno i wciąż myśl o życiu bez relacji boli.

Natomiast zdecydowanie nie akceptuję w sobie, tak wewnętrznie, decyzji męża o odejściu od rodziny. Czuję się nią zraniona, czuję się rozczarowana, zawiedziona. Ufałam mężowi i temu co mówił, że jest wierzący, że nie akceptuje rozwodów, że jeśli będziemy mieć kryzys, zawsze ale to zawsze będziemy z niego wychodzić razem. Chyba nie chcę tego akceptować.

Z drugiej strony w sytuacji, gdy mąż nie zamierzał dotrzymywać przysięgi małżeńskiej i zamierzał trwać w swoich uzależnieniach, oraz odwrócić się od wiary, jego decyzja była w zasadzie najlepszym rozwiązaniem. Wiele rodzin ma problem, że uzależnieni mężczyźni nie odchodzą i latami dręczą swoich bliskich. Wiem, że przyczyniłam się do odejścia męża, stawiając granice dotyczące mojej niezgody na przyjmowanie narkotyków, choć sądziłam, że zmotywuję męża w ten sposób do leczenia. I choć wtedy byłam w szoku, teraz nie żałuję, że takie granice zdecydowałam się postawić. Uczę się więc jak stawiać kolejne.
Mąż miał prawo wybrać, i wybrał. Jest mnóstwo kobiet które chętnie zwiążą się z żonatym mężczyzną, ojcem i jeszcze będą go wspierać w uzależnieniu. Jesli mój mąż chce żyć z taką kobietą, droga wolna. Może i jestem wciąż jeszcze pokręcona, a nawet na pewno, ale nie aż tak.
Czy czuję się jak pies ogrodnika? Nie. Nie interesuję się życiem męża, jakie prowadzi po opuszczeniu rodziny. To jego decyzje, jego sprawy. Modlę się za niego. Znowu, to po prostu zdrowsze dla mnie. Nie wycofuję miłości, uczę się kochać na odległość.
Namiastka
Posty: 59
Rejestracja: 29 sie 2019, 21:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Namiastka »

Ruto, ja zrobilam tak w kwestii kontaktów - w pozwie o separację zawnioskowalam o 1 dzien w tyg, sobota w godz. 14 do 20. Kiedy skladalam pozew, mąż był obrazony na mnie i szantazował, że albo dzieci będą mieć kontakt z nim albo z moimi rodzicami. Ponieważ odmówiłam, mąż przestał przychodzić do dzieci - choć wcześniej był co drugi dzień. W ciągu 2 miesięcy przyszedł do nich ze 4 razy. W końcu zmienił zdanie i znów przychodzi co 2 dzień. Mimo tego zamierzam w sadzie podtrzymać propozycję kontaktów z pozwu. Jeśli sąd się przychyli a mąż będzie chciał widywać dzieci częściej i nie bedzie ich krzywdził - nie widzę przeszkód by przychodził i codziennie. Jak nie będzie chciał - to jego decyzja. Ja zaś będę miała narzędzie do ochrony dzieci przed kontaktem z ojcem w sytuacji, kiedy zacznie je krzywdzić, choć mam nadzieję, że to się już nie wydarzy.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

renegate pisze: 10 sie 2020, 22:17
nałóg pisze: 10 sie 2020, 16:18
renegate pisze: 03 sie 2020, 3:17 Mało tego, nadal potrafią krążyć obiegowe opinie, że osoba uzależniona musi dotknąć swojego dna... A zatem niech sobie spada, aż tam dotrze. Nieważne, że od, co najmniej, ponad 20 lat wiedza medyczna, psychologiczna mówi dokładnie coś przeciwnego.
zaciekawiło mnie bardzo to ostatnie zdanie. Możesz podać coś więcej? jakieś źródła?
renegate pisze: 03 sie 2020, 3:17 Tylko, trzeba te prawa znać i je egzekwować.
i nie dawać się "spuszczać"
renegate pisze: 03 sie 2020, 3:17 jeśli mówimy o tym, że rodzic (lub jakakolwiek osoba) pełni rolę opiekuna w danym momencie, a jest osobą w czynnym nałogu, z problemami psychicznymi nieleczonymi (lub nieleczonymi skutecznie) czy poza remisją, to jest możliwość się temu przeciwstawić.
I to przewiduje chociażby wspomniana ustawa.
a możesz podać konkrety i paragrafy?
PD
Ogólnie, odsyłam do najnowszych podręczników psychiatrii. :) Na polskim gruncie takie podejście ma m.in. Bohdan Woronowicz.

Paragrafy konkretne znajdziesz w Ustawie o ochronie zdrowia psychicznego z dn. 19 sierpnia 1994r. Do znalezienie, tak jak inne akty prawne na stronie internetowej sejmu.
Nadal szukam jakiś wiarygodnych informacji o nowym podejściu. Generalnie nie dotarłam do jakiś mega źródeł, trochę wyników z netu. Mam wrażenie, że z nowego podejścia wynika tyle, że leczenie uzależnień trzeba zacząć jak najwcześniej. I że nie należy odrzucać osoby uzależnionej, tylko otaczać ją troską i okazywać szacunek i że odwrócenie się bliskich pogłębia problem i prowadzi do społecznej degradacji. Nowe podejście było moim pierwszym intuicyjnym podejściem, skończyło się moim współuzależnieniem i pogłębieniem się nałogu męża.

Jest też program redukcji szkód, w tym POPy. Nie przekonuje mnie to. Choć niektórzy twierdzą, że to droga do abstynencji dla tych, co się boją leczenia i chętniej pójdą do terapeuty od redukcji szkód, bo nie będą przerażeni pomysłem abstynencji. Ale jakoś się nie widzę z mężem, który cpa mniej, pije mniej i ogląda mniej pornografii. To nadal destrukcja.

Znalazłam też jakieś odjechane teorie, że grupy AA tworzą mentalność ofiar, a uznawanie bezsilności wobec nałogu podtrzymuje nałóg, a trzeba go przekroczyć i że szkoda poświęcać życia na walkę z nałogiem. Wszystko podlane sosem new age, obiegiem energii...

Przeczytałam też ustawę, ale tam jest tylko o przymusowej hospitalizacji. Ale w mojej poradni uzależnień twierdzą, że to może zadziałać tylko w razie ostrej psychozy...

Obawiam się że niezależnie od nowych podejść,.nazw itd. żadna terapia uzależnienia się nie zacznie, jeśli uzależniony jej nie bedzie chcial. A nie będzie jej chciał, jeśli nie bedzie widział powodu. Niektórzy nie widzą powodu nawet zapijając się na śmierć, czy w inny sposób wyniszczajac nałogiem. Niektórym jednak dojście do dna pomaga się odbić. Inni tam nie docierają bo mają przy sobie kochających współuzaleznionych.

Może są jeszcze jakieś inne podejścia, ale nic nie znalazłam. Nadal chętnie poznam więcej szczegółów.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

Namiastka pisze: 10 sie 2020, 23:58 Ruto, ja zrobilam tak w kwestii kontaktów - w pozwie o separację zawnioskowalam o 1 dzien w tyg, sobota w godz. 14 do 20. Kiedy skladalam pozew, mąż był obrazony na mnie i szantazował, że albo dzieci będą mieć kontakt z nim albo z moimi rodzicami. Ponieważ odmówiłam, mąż przestał przychodzić do dzieci - choć wcześniej był co drugi dzień. W ciągu 2 miesięcy przyszedł do nich ze 4 razy. W końcu zmienił zdanie i znów przychodzi co 2 dzień. Mimo tego zamierzam w sadzie podtrzymać propozycję kontaktów z pozwu. Jeśli sąd się przychyli a mąż będzie chciał widywać dzieci częściej i nie bedzie ich krzywdził - nie widzę przeszkód by przychodził i codziennie. Jak nie będzie chciał - to jego decyzja. Ja zaś będę miała narzędzie do ochrony dzieci przed kontaktem z ojcem w sytuacji, kiedy zacznie je krzywdzić, choć mam nadzieję, że to się już nie wydarzy.
Namiastko, bardzo mi pomogłaś. Dziękuję Ci. Wciąż z tyłu głowy mam opór przeciwko podejmowaniu działań na gruncie sądu i instytucji, z drugiej strony widzę potrzebę ochrony siebie i dziecka przed destrukcją męża. Trudno mi wciąż rozgraniczyć, co jest moją odpowiedzialnością, co męża i wciąż boję się działać zbyt radykalnie, aby sama nie wejść w destrukcję, czy jakieś niepotrzebne działania wymierzone w męża.
Znalazłaś bardzo rozsądne rozwiązanie, w którym masz szansę uzyskać narzędzie do ochrony Was, bez ograniczania relacji męża i dzieci. Zaczynam dziś od wieczora modlitwę w intencji sądu, który będzie rozpatrywać sprawę moją i męża, wspomnę także o tych osobach, które będą rozpatrywać Waszą sprawę.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Ewuryca pisze: 10 sie 2020, 19:55 Ruto a mnie naszła teraz taka refleksja po przeczytaniu twojego postu, że zastanawia mnie czemu mimo właśnie takich doświadczeń chcielibyśmy powrotu małżonka. Czy jesteśmy po prostu jak psy ogrodnika, ja nie chce go ale nie chce aby ktoś inny go miał? Czy to może strach przed samotnością? Bo ja muszę przyznać że kiedy myśle o czasie kiedy byłam z mężem odczuwałam podobne napięcie, które wiązało się głównie z alkoholem, każdy wyjazd na wakacje, każda impreza kończyła się kłótnią, czekałam aż wybije godzina kiedy miał wrócić z pracy a gdy nie wracał zaczynało się we mnie coś trząść bo wiedziałam ze mnie kłamie, ze nie jest tam gdzie mówi itd. Ciekawe wiec dlaczego tak trudno zaakceptować odejście kogoś kto tak naprawdę przysporzył więcej cierpienia niż radości..
Ewuryco, ja też dobrze żyję bez męża. Mam spokój, brak tych ciągłych wyrzutów sumienia, że robię coś nie tak jak on by chciał, mogę być sobą, nie czuć się winna, że lubię wcześnie rano wstawać i chodzić spać o 22, mogę swobodnie spotykać się z przyjaciółmi, nie bojąc się krytyki męża i siedząc sobie na pogaduchach bez smsów co pół godziny kiedy wrócę.
Mogę kupić sobie ekspres do kawy jaki chcę, mogę w końcu mieć kablówkę (on się nie zgadzał, bo twierdził, że ma problem z tv, że cały czas siedziałby przed telewizorem, mimo, że ja takich problemów nie mam), mogę oglądać seriale kryminalne i filmy, a nie tylko kreskówki i filmiki na youtube z "failami" (czyli nagranie tego jak ktoś przez własną głupotę robi sobie krzywdę: wpada do wody, spada z roweru itd.), bo męża nic poza tym nie interesowało (te swoje "odkrycia" na YouTube w stylu, że ziemia jest płaska miał nocami, kiedy ja oczywiście spałam).

Dlaczego więc trwam w wierności mężowi?
Powiem tak: mam go w nosie. Tzn. oddałam jego i nasze małżeństwo Maryi, niech ona zajmuje się nim i jego sercem.
Ja nie chcę powrotu takiego męża jaki był do tej pory. Wierzę, że jeśli będziemy razem to dopiero wtedy, gdy oboje będziemy gotowi.
Bez względu na to jaki jest mój mąż, ja go pokochałam takiego właśnie, zdecydowałam, że to on jest tym najwłaściwszym i stanęłam z nim przed ołtarzem.
W tym momencie ja trwam w wierności Bogu. A mąż korzysta przy okazji.
Tak to widzę.

Dzięki temu jestem naprawdę szczęśliwa: nie jest mi zupełnie głupio, że kocham takiego "popaprańca" i takiego cudaka chciałam na męża, nie mam już w sobie głupiej przekory, że skoro on mnie nie kocha to ja też zabieram swoje zabawki i obrażam się.
Nie jest mi zupełnie głupio, że kocham faceta, który mnie nie kocha i mną gardzi.
Gdybym latała za nim jak wściekła i błagałabym o miłość (co robiłam przez wszystkie lata małżeństwa na różne sposoby) to wtedy czułabym się głupio.
A tak: czuję się wolnym człowiekiem, wolnym do czucia tego co czuję, bez względu na to co uważa o tym cały świat.
No i mam w sobie spokój, że nie robię niczego niezgodnego z wolą Bożą. Już wiem, bo tego doświadczyłam, że jakiekolwiek lęki i niepokoje co do mojego postępowania, decyzji jakie podejmowałam, pojawiały się wtedy gdy tak bardzo głęboko w sercu wiedziałam, że moje postępowanie nie jest w woli Bożej.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
renegate

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renegate »

Jest też program redukcji szkód, w tym POPy. Nie przekonuje mnie to. Choć niektórzy twierdzą, że to droga do abstynencji dla tych, co się boją leczenia i chętniej pójdą do terapeuty od redukcji szkód, bo nie będą przerażeni pomysłem abstynencji. Ale jakoś się nie widzę z mężem, który cpa mniej, pije mniej i ogląda mniej pornografii. To nadal destrukcja.
Ta teoria powstała w l.60-tych XX w. w USA, jest tu mowa o "kontrolowanym piciu". Do dzisiaj są ośrodki w USA zajmujące się tym podejściem, pomimo, że ogólnie została ta metoda szeroko skrytykowana. Jednak dzisiaj jest to już pod konkretną grupę praktykowane, czyli głownie, najogólniej ujmując, środowisko Hollywood.
Oczywiście pomijam teraz sytuacje, gdy alkoholizm jest tak zaawansowany, że nie można odstawić alkoholu u osoby uzależnionej i podawane są dawki terapeutyczne. Ale to oczywiście inna sytuacja, dotycząca w zasadzie skrajnych i końcowych etapów choroby alkoholowej.
Przeczytałam też ustawę, ale tam jest tylko o przymusowej hospitalizacji. Ale w mojej poradni uzależnień twierdzą, że to może zadziałać tylko w razie ostrej psychozy...
Nie, nie dotyczy to tylko ostrych psychoz.
renegate

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renegate »

Ruto, tak poza tym, bardzo dobrze, że szukasz informacji, zgłębiasz to zagadnienie, zastanawiasz się, co mogłoby pomóc mężowi, Waszemu małżeństwu, także jak uchronić syna. To jest bardzo ważne. Jednak też należy przypilnować, aby nie stało się to treścią Twojego życia. Co innego wiedza, potrzebne informacje, zrozumienie problemu, znalezienie metod na pomoc sobie i dziecku, ale co innego zafiksowanie się na tej jednej dziedzinie, na szukaniu sposobów na pomoc mężowi za wszelką ceną.
Nie twierdzę, że tak jest w Twoim przypadku, raczej ostrzegam przed przekroczeniem pewnej granicy. Co bynajmniej nie jest równoznaczne w wejściem na drogę ignorancji, bezmyślności, beztroski, zaniechania. To też chciałabym podkreślić.
Jednak, należy także zachować umiar, aby tego typu działania nie były przyczynkiem do trwania we współuzależnieniu, także emocjonalnym. Aby nie wpaść też w pułapkę, że jak tylko znajdzie się odpowiedni sposób, to Twój mąż skutecznie na zawsze uwolni się od uzależnienia, a to doprowadzi do jego powrotu. Nadzieja to ważna rzecz, ale nadal decyzje są po stronie Twojego męża.

Natomiast, co do samego wpływu na rodzinę problemu alkoholowego, w tym na dzieci i przeciwdziałania skutkom tego wpływu, nie wiem, czy sięgałaś po prace psychologa i psychoterapeuty Jerzego Mellibrudy? Z tego, co się orientuję na you tube też można zobaczyć jego nagrania.
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: nałóg »

Ruta pisze: 11 sie 2020, 1:46 Mam wrażenie, że z nowego podejścia wynika tyle, że leczenie uzależnień trzeba zacząć jak najwcześniej.
i to jest bezdyskusyjne....lecz znając osobowości uzależnione to one są ostatnimi którzy przyznają się do uzależnienia.
Ruta pisze: 11 sie 2020, 1:46 Nowe podejście było moim pierwszym intuicyjnym podejściem, skończyło się moim współuzależnieniem i pogłębieniem się nałogu męża.
zgadzam się z Tobą i utożsamiam z Twoim twierdzeniem mimo że jestem z tej "drugiej strony". Nie znam osoby uzależnionej (nie ważne od czego) która by zdrowiała tylko poprzez redukcje ilości spożywanej substancji czy zachowania- a znam sporo.
Ruta pisze: 11 sie 2020, 1:46 Znalazłam też jakieś odjechane teorie, że grupy AA tworzą mentalność ofiar, a uznawanie bezsilności wobec nałogu podtrzymuje nałóg, a trzeba go przekroczyć i że szkoda poświęcać życia na walkę z nałogiem. Wszystko podlane sosem new age, obiegiem energii...
co do AA , to kiedyś na forum przewijała się informacja o szkodliwości programu AA na duchowość. Utożsamiam się z tym co piszesz:" odjechane teorie"
Ruta pisze: 11 sie 2020, 1:46 Przeczytałam też ustawę, ale tam jest tylko o przymusowej hospitalizacji
bardzo trudnej w realu do zastosowania, bo bez zgody delikwentki/a a przy braku zagrożenia życia praktycznie niemożliwa. Tak samo jak przymusowa terapia....... bardzo trudna do zrealizowania, wręcz prawie niemożliwa........ nie mówiąc już o efektach.
Ruta pisze: 11 sie 2020, 1:46 Nadal chętnie poznam więcej szczegółów.
też
renegate pisze: 10 sie 2020, 22:17 Na polskim gruncie takie podejście ma m.in. Bohdan Woronowicz.
akurat podejście dr.Woronowicza jest mi dość dobrze znane ......... największy sympatyk AA i 12 Kroków oraz jeden z dwójki fundatorów Fundacji Biuro Służby Krajowej Anonimowych Alkoholików w Polsce oraz pierwszy Powiernik klasy A (niealkoholik) w polskiej AA.
Renagate, mam wrażenie że wiesz coś o problemie ...lecz tak podawana wiedza może być opacznie przyjmowana przez np. osoby współuzależnione i rozbudzać nadzieje. PD

PD
Bławatek
Posty: 1673
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Bławatek »

Po odejściu męża nie mogłam pojąć jak osoba wierząca, świadomie zawierająca ślub kościelny, ślubująca wierność dopóki śmierć nas nie rozdzieli i nie uznająca rozwodów może tak łatwo powiedzieć nie kocham, odchodzę, żądam rozwodu. Dzięki temu forum, Waszym historiom i wpisom utwierdziłam się, że ja będę trwać w naszym małżeństwie, mimo, że mąż tego juz nie chce. Trudno. Może kiedyś mu się odmieni, ale niestety nie będzie miał prostego powrotu. Tak zostałam zraniona jego słowami i czynami, że trudno mi będzie mu ponownie zaufać. Chyba będziemy potrzebować 'powtornego narzeczeństwa' i poznania się na nowo, bo ja pracuję nad sobą i się zmieniam, więc męża takiego jakim jest do tej pory (raniący mnie) nie chcę. Po wielu analizach naszego małżeństwa widzę, że wielkim problemem mojego męża jest czystość (oglądana pornografia, nierespektowanie zasad KK dotyczących współżycia itd). Ja się z tym źle czułam - i albo trwałam przy Bogu i zasadach KK i wówczas były kłótnie między mną a mężem, albo uległalam pomysłom męża i wtedy oddalalam się od Boga.

Teraz muszę zadbać o dobro naszego dziecka a jest to trudne bo mąż żyjąc swoim nowym życiem zapomniał o potrzebach syna.

Przede mną urodziny Teściowej połączone z rocznicą ślubu Teściów, nie wiem czy mąż się pojawi, bo odseparował się od swojej rodziny. A i trudno mi jest być na mszach gdy są świętowane jubileusze małżeństwa, a szczególnie takie dłuższe czy też bliskich lub znajomych, bo zaraz wraca do mnie, że moje małżeństwo się posypało. Bo jak z mężem nie mam kontaktu na codzien to czasami myślę że musiał wyjechać gdzieś daleko i dlatego na codzien go nie ma, więc nie rozmyślam o naszym rozstaniu.
renegate

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: renegate »

nałóg pisze: 11 sie 2020, 12:36...
Nałóg, nie twierdzę, że nie masz wiedzy o B. Woronowiczu, jedynie odpowiadam na pytanie zadane przez Ciebie, a dotyczące odchodzenia od szkodliwych tez, że osoba uzależniona ma spaść na dno, aby się od niego odbić. I idąc dalej, od kuriozalnego wniosku, że osoba uzależniona wtedy najlepiej odpowie na leczenie. Niestety, wtedy to już bardzo często jest za późno na skuteczne leczenie. Nie mówiąc o stratach dla zdrowia (fizycznego i psychicznego) osoby uzależnionej - a także takowych dla osób z jej rodziny i otoczenia najbliższego, w życiu osobistym, zawodowym, społecznym itd.
Renagate, mam wrażenie że wiesz coś o problemie ...lecz tak podawana wiedza może być opacznie przyjmowana przez np. osoby współuzależnione i rozbudzać nadzieje. PD
Nałogu, z osobami współuzależnionymi rozmawiam na priv. I bynajmniej nie w celu złudnego rozbudzania ich nadziei.
A już wybiegając bardzo w przyszłość niektórych użytkowników forum, na pewno nie nadziei, że samo wyjście z uzależnienia współmałżonka wpłynie na wyjście z kryzysu małżeńskiego, na powrót do domu, życia małżeńskiego, rodzinnego.
Natomiast, jak widzisz, Ruta, ale i inne osoby zmagają się z różnymi skutkami choroby współmałżonka, kryzysami pogłębionymi przez nią. I po prostu, skorzystanie z pewnych praw, możliwości bywa przydatne i konieczne, nie tylko jako ewentualny wpływ na osobę uzależnioną, ale jako i czasem jedynie, jako ochrona własnej osoby, dzieci - ich dobrostanu psychicznego oraz praw im przysługujących.
Ewuryca

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ewuryca »

renegate pisze: 11 sie 2020, 11:43
Jest też program redukcji szkód, w tym POPy. Nie przekonuje mnie to. Choć niektórzy twierdzą, że to droga do abstynencji dla tych, co się boją leczenia i chętniej pójdą do terapeuty od redukcji szkód, bo nie będą przerażeni pomysłem abstynencji. Ale jakoś się nie widzę z mężem, który cpa mniej, pije mniej i ogląda mniej pornografii. To nadal destrukcja.
Ta teoria powstała w l.60-tych XX w. w USA, jest tu mowa o "kontrolowanym piciu". Do dzisiaj są ośrodki w USA zajmujące się tym podejściem, pomimo, że ogólnie została ta metoda szeroko skrytykowana. Jednak dzisiaj jest to już pod konkretną grupę praktykowane, czyli głownie, najogólniej ujmując, środowisko Hollywood.
Oczywiście pomijam teraz sytuacje, gdy alkoholizm jest tak zaawansowany, że nie można odstawić alkoholu u osoby uzależnionej i podawane są dawki terapeutyczne. Ale to oczywiście inna sytuacja, dotycząca w zasadzie skrajnych i końcowych etapów choroby alkoholowej.
Przeczytałam też ustawę, ale tam jest tylko o przymusowej hospitalizacji. Ale w mojej poradni uzależnień twierdzą, że to może zadziałać tylko w razie ostrej psychozy...
Nie, nie dotyczy to tylko ostrych psychoz.
A ja przyznam że takie podejście do leczenia uzależnienia mi się podoba. Spotkałam się z tą teorią niedawno kiedy czytałam książkę o grach ludzkich. Wydaje mi się że możliwość wyprowadzenia alkoholika do stanu gdzie może spożywać alkohol i nie wejść od nowa w uzależnienie byłoby prawdziwym sukcesem i dla mnie miarą tego że ktoś jest zdrowy i podejrzewam że wiele osób chętniej zgłosiłoby się na taką terapie niż do ośrodka zamkniętego gdzie od razu z góry wiadomo że będzie musiał pozostać całkowitym abstynentem do końca życia. A z tego co się orientuje statystyki osób które wyszły z ośrodka i nie wróciły do picia są bardzo mizerne, może wiec warto byłoby ludziom zajmującym się takimi sprawami zawodowo pochylić się nad faktem że obecne środki leczenia nie są zbyt skuteczne.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Ruta »

renegate pisze: 11 sie 2020, 12:03 Ruto, tak poza tym, bardzo dobrze, że szukasz informacji, zgłębiasz to zagadnienie, zastanawiasz się, co mogłoby pomóc mężowi, Waszemu małżeństwu, także jak uchronić syna. To jest bardzo ważne. Jednak też należy przypilnować, aby nie stało się to treścią Twojego życia. Co innego wiedza, potrzebne informacje, zrozumienie problemu, znalezienie metod na pomoc sobie i dziecku, ale co innego zafiksowanie się na tej jednej dziedzinie, na szukaniu sposobów na pomoc mężowi za wszelką ceną.
Nie twierdzę, że tak jest w Twoim przypadku, raczej ostrzegam przed przekroczeniem pewnej granicy. Co bynajmniej nie jest równoznaczne w wejściem na drogę ignorancji, bezmyślności, beztroski, zaniechania. To też chciałabym podkreślić.
Jednak, należy także zachować umiar, aby tego typu działania nie były przyczynkiem do trwania we współuzależnieniu, także emocjonalnym. Aby nie wpaść też w pułapkę, że jak tylko znajdzie się odpowiedni sposób, to Twój mąż skutecznie na zawsze uwolni się od uzależnienia, a to doprowadzi do jego powrotu. Nadzieja to ważna rzecz, ale nadal decyzje są po stronie Twojego męża.

Natomiast, co do samego wpływu na rodzinę problemu alkoholowego, w tym na dzieci i przeciwdziałania skutkom tego wpływu, nie wiem, czy sięgałaś po prace psychologa i psychoterapeuty Jerzego Mellibrudy? Z tego, co się orientuję na you tube też można zobaczyć jego nagrania.
Renegate, ja wiem, co może pomóc mojemu małżeństwu, nawrócenie męża i moje. Nad swoim pracuję, nawrócenie męża powierzyłam i wciąż powierzam Bogu, jeśli kiedyś mąż stanie się gotowy do współdziałania w tym, z pewnością da to owoce, jeśli nie, to jest to obszar, który zdecydowanie wykracza poza to, na co mogę wpływać. Poza modlitwą za męża i modlitwą wynagradzającą oraz innymi obszarami walki duchowej, nie za wiele mam tu do roboty.

Lubię swoje nowe odzyskane życie coraz bardziej, nie zamierzam wracać do tego co było.

Natomiast kompletnie nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że decyzje są po stronie męża. Decyzje były po stronie męża, a ja w swojej naiwności się na to spokojnie godziłam. Kosztem wszystkich, ze sobą na czele. Teraz decyzje dotyczące mnie i dziecka są po mojej stronie. Jestem w tym jeszcze bardzo niewprawna, dopiero na początku drogi i bardzo pracuję nad tym, aby mąż nie decydował ani o mnie, ani o dziecku, do czasu, aż jego decyzje nie będą odpowiedzialne i podyktowane dobrem rodziny, a nie jego nałogami. Do tego czasu mąż może decydować wyłącznie o sobie i temu nie zamierzam przeszkadzać.

Natomiast zdecydowanie potrzebuję wiedzy dotyczącej uzależnienia oraz możliwych sposobów działania i obrony przed osobą w czynnym uzależnieniu i musi to być wiedza rzetelna i sprawdzona. Dlatego, że są sytuacje w których takie osoby zagrażają bliskim bardzo bezpośrednio - ich życiu i zdrowiu. Im bardziej się uniezależniasz i wyzwalasz i stawiasz opór, tym ryzyko stania się ofiarą ataku agresji rośnie. Tego dowiaduję się w mojej poradni uzależnień i tego doświadczam także na co dzień w relacji z mężem. Uczę się bronić.

Z drugiej strony, jeśli jest cokolwiek, co mojemu mężowi może pomóc w wyjściu z uzależnienia, to zamierzam to robić. Wciąż jest moim mężem, ojcem mojego dziecka i wciąż go kocham. Tylko tym razem uczę się kochać mądrze. Tego, co mogę zrobić nie ma wiele, oprócz twardej miłości jest jeszcze moja abstynencja. Temat abstynencji mocno ze sobą samą przepracowałam, znam jej koszty społeczne, które już poniosłam, gdy taką decyzję podjęłam. Początkowo zdecydowałam się na abstynencję z nie do końca właściwych pobudek, w tym mocno związanych z moim współuzależnieniem. Wycofałam się z tego, zobaczyłam jak dla mnie samej pracuje kwestia spotkań towarzyskich z opcją korzystania z alkoholu, parę razu takie spotkania odbyłam, jeszcze raz przyjrzałam jak to we mnie pracuje - i jedyne co zobaczyłam, że pracuje to na moją niekorzyść, nie mam już nastu lat, mam sporo do zrobienia w życiu całkiem sensownych rzeczy, a popijanie winka do nich nie należy - i ponownie podjęłam się abstynencji. Nie widzę powodu, by dla paru spotkań przy winie czy wypicia piwa z koleżanką rezygnować z tego niewielkiego pola, w którym mogę w jakikolwiek sposób przyczynić się do zmiany postawy mojego męża wobec używek, odurzania się. Tym razem swoją decyzję podjęłam dożywotnio. Jestem dość radykalna w swoich postanowieniach, więc wiem, że tego także dotrzymam. Koszty społeczne i straty związane z abstynencją mogę zawsze ofiarować duchowo na rzecz osób uzależnionych, w tym mojego osobistego męża. Teraz pracuję nad rzuceniem palenia, słabo mi idzie na razie, ale w końcu z tym sobie także poradzę.

Na pewno jest we mnie jeszcze wiele obszarów w których moje reakcje nie są zdrowe, w których moje współuzależnienie pozostaje silne, gdzie jestem słaba, podatna na manipulację, skoncentrowana na mężu. Ale jest ich coraz mniej.

Wiem, że wiele państw wprowadziło nowe podejście, zresztą sięga ono lat 80 i polega na interwencji, gdy problem się zaczyna. I tak osoba złapana na prowadzeniu po alkoholu nie jest karana, ale kierowana na przymusową terapię a do jej ukończenia nie prowadzi pojazdów, choć i od tego są wyjątki. Jeśli rodzic opiekuje się dzieckiem w stanie odurzenia, państwo nie macha paluszkiem, tylko interweniuje od razu - mobilizując rodzica do leczenia pod groźbą utraty opieki nad dzieckiem. Jednak to nie za wiele mi pomoże, mój mąż jest już wiele lat w uzależnieniu, którego nie uznaje. A nasze instytucje robią wszystko by problem zamieść pod dywan, a nie go rozwiązać, nie ma więc mowy nie tylko o wczesnej interwencji, ale nawet o poźnej, sąd ignoruje moje informacje o uzależnieniu męża, a mąż podczas interwencji policji wyzywa mnie bez żadnej reakcji ponów w mundurach i spokojnie pod okiem policjantów odjeżdża samochodem. Nie jestem przy tym jedyną osobą, której się taka sytuacja przydarzyła. Uczę się więc, jak nie pozwolić na to, by tego rodzaju instytucje mnie nie ignorowały i co zrobić, by jednak robiły to, do czego są powołane. Wiem, już jakie prawa mam w sądzie, o co mogę wnosić, co robić, gdy sąd ponownie mnie zignoruje, wiem też jak bardziej asertywnie reagować podczas interwencji policji i nie wchodzić w stan osłupienia i zamrożenia.

Dziękuję za podanie nazwiska, chętnie zapoznam się z tym co jest dostępne na YT, natomiast podtrzymuję swoje pytanie o nowe podejście do leczenia uzależnień oraz o możliwości skorzystania z ochrony przewidzianej ustawą o ochronie zdrowia psychicznego.
Wszystko, czego dowiedziałam się i dowiaduję się na ten temat wskazuje, że jest to opcja na sytuacje skrajne, gdy istnieje bezpośrednie, a nie potencjalne zagrożenie ze strony uzależnionej osoby i samo stawianie się na spotkania z dzieckiem w stanie nietrzeźwości nie wystarczy. Nadal zakładam, że mogłam coś przegapić, wciąż jestem w temacie laikiem, nie specjalistką.
Sarah
Posty: 372
Rejestracja: 01 maja 2020, 13:46
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Kilka pytań o separację

Post autor: Sarah »

Ewuryca pisze: 10 sie 2020, 19:55 zastanawia mnie czemu mimo właśnie takich doświadczeń chcielibyśmy powrotu małżonka. Czy jesteśmy po prostu jak psy ogrodnika, ja nie chce go ale nie chce aby ktoś inny go miał? Czy to może strach przed samotnością
Ja też tego nie rozumiem czytając posty na forum. Po tym co mój mąż mi zrobił szanse na to, że będę z nim jeszcze kiedyś są zerowe.
"Zamiast ciągle na coś czekać, zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później niż ci się wydaje". Ks. Jan Kaczkowski
ODPOWIEDZ