Rozwód ... Czy dam radę.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Sloneczko1981
Posty: 7
Rejestracja: 16 lis 2019, 20:36
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Rozwód ... Czy dam radę.

Post autor: Sloneczko1981 »

Witam wszystkich.
Od jakiegoś czasu śledzę to forum. Czytam świadectwa karmię się tym. Chwytam się czegoś by znaleźć w sobie siłę na kolejny dzień. Kiedy myślę że jestem już na dnie to resztkami sił chwytam się czegokolwiek by żyć. Po kolei. Moja historia. Ciezko przelać tyle lat życia ...
Z moim mężem poznałam się prawie 20 lat temu. Bardzo go pokochałam. Tak bardzo że kiedy po po powrocie z wakacji powiedział mi że chce się rozstać nie docierało to do mnie. Rozstaliśmy się. Teraz już po tylu latach nie pamiętam jak to było że zeszliśmy się razem. Może ja o coś zadzwoniłam. Może on. Nie pamiętam. I jak się zeszliśmy ... On się po jakimś czasie oświadczył. Pamiętam że nie byłam pewna czy to dobra droga. Pamiętam też że bardzo go kochałam. Później był ślub. Można by napisać i żyli długo i szczęśliwie. ...
Zrezygnowałam. Zrezygnowałam z mojego wymarzonego zawodu. Zaczęłam pomogą mężowi w firmie. W jego firmie. Nie przestałam nawet na moment. Nawet na chwilę , kiedy zaszłam w ciążę. Urodziłam piękna córeczkę.
Po urodzeniu dziecka jak to mój mąż zawsze mówił odbijało mi.
Wróciłam do pracy. Córka zostawała z mamą. Mama mieszka blisko firmy. Więc jak było potrzeba wpadałam by nakarmić. Później druga ciąża. Schemat podobny. Praca do ostatniej chwili. Na moje miejsce w pracy mąż jako że lepiej już mu się wiodło zatrudnił pracownice. Ja byłam w domu z dziećmi. Sama od rana do wieczora. Budowa domu. Nie chciałam się zgodzić na przeprowadzkę za miasto. Za bardzo kocham ludzi. Zostałam zmuszona. Postawiona przed faktem. Nie narzekałam. Zalilam się tylko znajomym i najbliższym. ... Zaczęłam całe swoje życie czas i energię poświęcać dzieciom, które sama wozilamdo przedszkola. Sama jeździłam z nimi na wakacje nad morze na dwa tygodnie. Mąż pracował. Ja ciągle w domu. Bo przecież to co zarobię starczy tylko na waciki.
Przeprowadzka do domu. Pamiętam z jakim ciężkim sercem wychodziłam z bloku mówiąc sobie dasz radę będzie dobrze.
Było dobrze. Na zewnątrz. W środku rozpacz.
Mąż dom postawili piękny. Każdy wchodził i mówił cudny. A ja. Ja w tym wszystkim sama. Teraz z większą odległością do pokonania. Dwójka dzieci.
Wszystko podobno miałam. Tylko tego męża ciągle było mi brak. Próby terapi. Choroba męża o którą ja jestem obwiniana przez niego i jego mamę - ma depresję.
On miał swoją pracę. Miał wszystko. Ja nie miałam nic poza dziećmi. ... Czas leciał.
Gdy moja intuicja podpowiadała mi że coś jest nie tak. Tłumilam ja. Że nie teraz bo teraz jadę na wakacje z dziećmi. Że jak wrócę to się tym zajmę. Że to normalne że mąż dba o siebie. Chociaż nie zawsze taki był. Widziałam że znika z telefonem. Ale tłumaczyłam go ze pisze coś odpisuje. Mówiłam sobie po powrocie się tym zajmę. I wyjechałam. ... Na dwa tygodnie. Dwa tygodnie które mam wrażenie że trwają do dziś. Podczas rozstania kiedy mąż mnie zostawiał z dziećmi powiedział. Kiedyś będziemy się z tego śmiać.
Od słowa do słowa. Od wiadomości. Do wiadomości. A bardzo dużo zawsze do siebie pisaliśmy dowiedziałam się że chce separacji. Nie wiem jak przeszłam wtedy przez to piekło. Błagałam SW Ritę o pomoc. W internecie trafiłam na NP. Odmawiałam. Nie wiedziałam z jaką modlitwa mam do czynienia. Powrót z wakacji. Telefon który na zawsze zmienił moje życie. Nie znasz mnie. Czy wiesz że twój mąż i moja żona piszą do siebie smsy. Spotykali się kiedy Cię nie było. Szybka konfrontacja...to była jego pracownica. Oczywiście wyparł się wszystkiego. Mnie zniszczył psychicznie. Poniżając mnie. Mówił że się mnie wstydzi że nie może na mnie patrzeć. Pod presją podpisany podział majątku. Wiara że to coś da. Że uratuje to małżeństwo. Wyprowadził się. Wrócił bardzo szybko. Zwolnij ja. Rekolekcje. Obietnice że już nigdy mnie tak nie zrani. Że będziemy rozmawiać. Rozmawialiśmy. Aż do momentu kiedy przez przypadek wpadły mi w ręce jego czule maile do pani dietetyk. Znów obietnicę że już tak nie będzie. Wyłączyłam się. Obiecałam sobie że mnie nie zniszczy że jestem z nim bo są dzieci. Bo muszą mieć pełną rodzinę.
Wróciłam do pracy. Do jego firmy. On ciągle z depresją. Między nami jego mama. Zawsze czułam jej wpływ na niego na nas. Bardzo chciałam mieć jeszcze jedno dziecko. On nie koniecznie. Bóg mnie wysłuchał. Mam mojego księcia. Mój skarb urodził się dzień przed komunia córki. Czułam coraz większy wpływ teściowej na nasze życie. Wpadały mi w ręce smsy od niej. O moim braku pokory. O tym że go nie szanuje. Że jestem zła itd.
Syn urodził się z jedną nerka. Mój pobyt z nim w szpitalu kiedy miał dwa miesiące. Miałam długi czas na myślenie. O mnie o moim małżeństwie. O mężu który ani razu mnie i dziecka nie odwiedził w szpitalu. Chciałam rozwodu. On nie chciał się zgodzić. Powiedział że mnie kocha mamy dzieci i tego nie zrobię. No i nie zrobiłam. Bo z czego bym miała żyć. Sama z trójką dzieci. Bez pracy. Wyjęta z życia. Wierzyłam że to tylko chwilowe. Że damy radę. Wpadł mi w ręce telefon męża. A tam wiadomość do sąsiada. Idę zobaczyć na miasto czy człowiek ma jeszcze branie. Udałam że tego nie widziałam. Próbowałam wybaczyć wszystko. Brak pomocy przy dzieciach. Ciągle przesiadywanie w pracy. Na obrazku było super. Ferie. Majówka. Wakacje. Jeden drugi wyjazd. Miałam wszystko. Tak twierdzi moja teściowa która modli się za syna każdego dnia. Jest osobą bardzo religijna.
Pewnego dnia. W sobotę mąż powiedział że mnie zniszczy. Na moje pytanie o co mu chodzi. Odpowiedział że w środę nastąpi mój koniec. Wywarlam presję. Powiedział że idzie do adwokata. Krzyki płacze i obietnica do dzieci ze mama z tatą spróbują raz jeszcze. I zawiódł. Poszedł do adwokata. Wrócił późno w środę powiedział że nie musi mi się z niczego tłumaczyć. Błagałam prosiłam. Przepraszałam. Powiedział że się wyprowadzi do soboty. Wyprowadził się. Mi powiedział że gdyby mógł zakopalby mnie żywcem w ogrodzie tak mnie nienawidzi. Błagałam by wrócił. Powiedział że nie że nie powinien wogole że mną się wiązać bo jestem chora psychicznie teściowa obwinia mnie o wszystko. Ja jestem zła. Nikt nie widzi jego w tym.
Umieram. Każdego dnia walczę. Na pozew rozwodowy odpowiedziałam prosząc o mediacje. Sąd się zgodził. Liczę na cud. Liczę na cud że mój mąż który nosi na szyi medalik który co niedziela jest w kościele zmieni zdanie. Liczę na siłę modlitwy.
W moim życiu są anioły. Gdyby ich nie było pewnie każdego dnia bym płakała. Płacze co drugi. Mam dać radę. Bo muszę. Wszyscy mi mówią dasz radę. Bo jak nie ty to kto. Ale nie daje. Mówię NP błagam wszystkich świętych. Ale czy taki był Boży plan?
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód ... Czy dam radę.

Post autor: Al la »

Witaj, Słoneczko 1981, na naszym forum.
Dobrze, że dzielisz się swoją historią, mam nadzieję znajdziesz tutaj wsparcie.
Myślę, że dobrze byłoby gdybyś zapoznała się z zakładką na stronie http://sychar.org/pomoc/ , gdzie jest zamieszczona szeroka propozycja działań naszej wspólnoty.
Przypominam, że internet nie jest anonimowy i proszę, zwróć uwagę na niepodawanie charakterystycznych szczegółów.
Z Panem Bogiem!
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Jozka
Posty: 66
Rejestracja: 07 wrz 2019, 10:56
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód ... Czy dam radę.

Post autor: Jozka »

Słoneczko 1981 czy masz kogoś bliskiego w kim masz oparcie w tych trudnych chwilach ? Bo zakładam, że przy dzieciach na pewno masz masę pracy... Myślę, że w tym momencie nie masz wpływu na to co czuje i myśli Twój mąż. Masz wpływ tylko na siebie. To bardzo bolesne ale gdy to sama sobie uświadomiłam to zaczęłam się opiekować sama sobą. Trochę z przymusu ale potem to nawet zaczęłam czuć się z tym dobrze.
Bardzo otwiera oczy książka "Granice w relacjach małżeńskich". Często nigdy nie stawiamy żadnych granic. Ja na przykład nigdy tego nie robiłam... Ale te granice w kryzysie musimy postawić samemu sobie bo często druga strona po prostu może ich nie respektować.
Czy masz możliwość uzyskania pomocy psychologicznej? Jak się czujesz?
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód ... Czy dam radę.

Post autor: marylka »

Hej
Wiele bolu wiele przeżyc - no 20 lat to sporo doswiadczeń...
Najpierw chce zwrocic uwage na Twoje wpisy o Tobie. Nie kopiuje tego bo praktycznie możesz - i zachecam Cie do tego - przeczytaj swoja historie, ktora sama napisalas z 5 razy.

Z tego co piszesz - Twoje życie to pasmo nieszcześć
Piszesz, że bylas zmuszana do pracy, musialas zrezygnowac ze swojego wymarzonego zawodu, że musialas sie wyprowadzic od ludzi do domu, ktory maż zbudowal, że bylas cale życie sama i samotna...
Dodatkowo...nie żalilas sie, tłumilas swoje emocje i walczyłas w samotnosci
I tu moje pytanie:
Z kim Ty walczyłas?/walczysz?
Czy na pewno z meżem?
A czy on to Twoj wrog?
Albo teściowa?
PO CO z nimi walczysz?

Kiedys moja terapeutka powiedziala mi że jestem taka ofiara - sama przed soba - ktora robi wspaniale rzeczy a potem w ukryciu siedzi i liże swoje rany

I ten obraz mam taki Twoj teraz

Trudno cieszyc sie z pieknych rzeczy, ze wspanialych chwil jakie niewatpliwie mialaś kiedy masz w głowie poczucie skrzywdzenia i świadomosc jak wielka walką i iloma lzami okupione jest to "szczeście"

Bardzo bolesny temat - to świadomosc, że Ty na wszystko sie godzilas. Piszesz że zmuszona bylas siie wyprowadzić misialas samotnie spedzac lata urlopów....kochana - piszesz że jestes religijna - czy sluszalas od samego BOGA że masz wolna wolę?
Przecież nikt siłowo Cie nie wsadzal do samochodu tylko ostatecznie sie na to godziłas
To ważne żeby zdac sobie z tego sprawe
Po to, żeby dostrzec swoj udzial w tym wszystkim
A przede wszystkim po to, żeby na przyszłosc wyciagac wnioski

A czego teraz chcesz?
Ja osobiscie balabym sie mieszkac pod jednym dachem z czlowiekiem ktory mowi, że zakopalby mnie żywcem w ogrodku
Ale to ja
A Ty?
Pamietasz słowa kochaj blizniego jak SIEBIE SAMEGO?
Może warto zaczac od kochania nie meża ale siebie?
Jak pozwalasz sie traktowac?
Jestes madra i zaradna kobieta skoro potrafilas wszystko zorganizowac dzieci praca i dom rodzinny
Czego Ty sie boisz?
Że odejdzie maż ktory notorycznie Cie zdradza?

Masz tyle dziedzin do odbudowania wiec proponuje - zacznij od tych najlatwiejszych
Boga masz po swojej stronie
I "wszystko moge w tym, ktory mnie umacnia"
Pamietasz?
Oddaj Mu swoje życie, pros o światlo Ducha Świetego i ruszaj w drogę
Sprobuj zobavzyc ile masz
Ile udalo Ci sie osiagnac. Podziekuj sobie za to. Dostrzeż plusy.
Poczuj wdziecznosc za wszystko co masz.
I naprawiaj co jest do naprawienia
A jak Ci sie nie uda naprawic?
Też pozwol sobie na taka "porażke".
Nie wszystko jest możliwe a w przyszlosci może okazac sie, że i ta "pirażka" wyszla Ci na dobre
Usmiech
Wewnetrzny spokoj i pokoj serca
To stan najbardziej pożadany.
Znasz modlitwe o Pogode Ducha?
Polecam Ci odmawiac jak najcześciej
Przede wszystkim o rozeznanie - co możesz zmienic a na co nie masz wplywu.
Na pewno wplyw masz na swoja postawę.
Już dosć bylas ofiara swojego życia
Czas stac sie bohaterka swojego życia.
Przede wszystkim wspólnota - otaczanie sie ludzmi Tobie przychylnymi. To może być rodzina przyjaciele a także grupy wsparcia
Nie siedz w domu bo i Ciebie deprecha dopadnie i powali
Masz dzieci i masz dla kogo życ
Głowa do gory!
Potraktuj swoje życie jak nowe doświadczenia a nie jak wojnę ze soba. Bo tak naprawde to walczysz ze swoja glową. Wykreowalas jakis obraz meża domu i walczysz żeby ten obraz byl w rzeczywistosci.
Może czas spojrzeć obiektywnie?
Może poprosisz kogos blikiego żeby sie wypowiedzial jak to widzi?
Nie jesteś sama
I wykorzystaj to
Dla siebie na lepsze jutro.
Kto wie jak wtedy Twoje malżenstwo sie potoczy. Ale daj sobie czas. Dla siebie
Powodzenia i pozdrawiam
Sloneczko1981
Posty: 7
Rejestracja: 16 lis 2019, 20:36
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód ... Czy dam radę.

Post autor: Sloneczko1981 »

Witam.
Po wydarzeniach jakie miały miejsce w piątek. Na razie nie będę się zagłębiać w szczegóły bo internet nie jest anonimowy moje serce pękło na jeszcze więcej kawałków.

Zaczęłam działać. Postawiłam sobie cel praca. Nie ja jedna mam trójkę dzieci i będę pracować. Muszę tylko przeorganizować swoje życie. Skoro do tej pory ze wszystkim sobie radziłam sama to i z tym sobie poradzę.
Wiem że potrzebuje kontaktu z ludźmi. Wiem też że kiedy ja będę szczęśliwa moje dzieci również.

Może nie jestem idealna. Wszak nie ma ideałów ale napewno umiem przyznać się do bledu. Do tego że ja też pewnie po części nawalilam.

Tak wiem mam wolną wolę i wybór. Tylko gdybym ja nie pojechała z dziećmi na wakacje one by siedziały całe wakacje w domu. I wtedy też ja musiałabym im organizować czas wolny.

Ile mam. Mam bardzo dużo. Piękne cudowne dzieci. Które są najpiękniejszym darem jaki dostałam.

Moja nadzieja w mediacjach. W tym że Duch SW tak pokieruje mediatorem że będzie dobrze. Wierzę w to.

Pozdrawiam
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód ... Czy dam radę.

Post autor: Triste »

Sloneczko1981 pisze: 24 lis 2019, 19:46 Witam.
Po wydarzeniach jakie miały miejsce w piątek. Na razie nie będę się zagłębiać w szczegóły bo internet nie jest anonimowy moje serce pękło na jeszcze więcej kawałków.

Zaczęłam działać. Postawiłam sobie cel praca. Nie ja jedna mam trójkę dzieci i będę pracować. Muszę tylko przeorganizować swoje życie. Skoro do tej pory ze wszystkim sobie radziłam sama to i z tym sobie poradzę.
Wiem że potrzebuje kontaktu z ludźmi. Wiem też że kiedy ja będę szczęśliwa moje dzieci również.

Może nie jestem idealna. Wszak nie ma ideałów ale napewno umiem przyznać się do bledu. Do tego że ja też pewnie po części nawalilam.

Tak wiem mam wolną wolę i wybór. Tylko gdybym ja nie pojechała z dziećmi na wakacje one by siedziały całe wakacje w domu. I wtedy też ja musiałabym im organizować czas wolny.

Ile mam. Mam bardzo dużo. Piękne cudowne dzieci. Które są najpiękniejszym darem jaki dostałam.

Moja nadzieja w mediacjach. W tym że Duch SW tak pokieruje mediatorem że będzie dobrze. Wierzę w to.

Pozdrawiam
Słoneczko cieszę się że zaczęłaś inaczej myśleć :)
Zmiana nastawienia daje bardzo wiele. Dzieci to ogromna siła i dla nich warto się starać a w tym wszystkim nie zapominaj o sobie!

Może ten kryzys to punkt zwrotny w Twoim życiu ? Zaczniesz pracować, będziesz wśród ludzi i lepiej zorganizujesz swoje życie :)
Same plusy :)

Życzę Ci dużo siły i wytrwałości i Bożej pomocy w tych wszystkich trudach.
Sloneczko1981
Posty: 7
Rejestracja: 16 lis 2019, 20:36
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re:Rozwód...Czy dam radę.

Post autor: Sloneczko1981 »

Witam.
Nie wiem czy mogę tu to napisać ale czy mógłby ktos kto już przeczytał i na razie nie potrzebuje przesłać książki o DDA.
Ostatnio zmieniony 25 lis 2019, 10:49 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ