Kryzys malzenstwa czy choroba?
: 05 cze 2017, 16:30
Witajcie!
Pisze po raz pierwszy na forum. Przepraszam za pisownie, ale nie mam polskich znakow w tablecie. Chce stworzyc nowy watek, bo nigdzie mi moj przypadek nie pasuje.
Jestesmy malzenstwem od blisko 25 lat a od 2 i pol roku w powaznym kryzysie. Wszystko zaczelo sie nagle I nic moim zdaniem nie zapowiadalo takiego zalamania relacji. Zaczelismy wychodzic z dolka finansowego, nie bylo wiekszych problemow z dziecmi. Wydawalo sie, nadszedl czas na nasza druga mlodosc. Nawet powiedzialam mezowi, ze czuje sie na nowo w nim zakochana. Tymczasem on nagle pewnego dnia oswiadczyl, ze odkryl prawde o mojej zdradzie. Ze uswiadomila mu to rozmowa telefoniczna sprzed 2 miesiecy, podczas ktorej mialam zmieniony glos i on ja zapamietal i caly czas analizowal. A teraz mam mu cala prawde wyznac. Nie pomogly wyjasnienia, ze wtedy nosilam ciezkie paczki i bylam zwyczajnie zadyszana. Powiedzialam, ze bardzo mnie boli i dziwi taki brak zaufania. I tak to trwa, z tym,ze maz przez kolejne 2 late intensywnie poszukiwal dowodow mojej zdrady. Sledzil mnie, sprawdzal telefon i maile, sprawdzal daty i godziny na paragonach, przeszukiwal rzeczy osobiste. Az zaczel mnie nagrywac. Na jednym z nagran wysluchal Jakies moje jekniecia a ja nie umialam i nawet nie chcialam tego momentu sobie przypomniec. Od tej chwili zarzadzil separacje prywatna. Rozdzielil pokoje. Zlozyl wniosek o separacje koscielna, ale mu wniosku nie przyjeto. Maz nie chce separacji ani rozwodu cywilnego.Ale ja sie waham czy sama takiego wniosku nie zlozyc, go byl czas gdy balam sie o swoje bezpieczenstwo i dzieci.
Na zewnatrz jest moj maz postrzegany jako uroczy, inteligentny, uczynny czlowiek a w domu uczynil mi pieklo. Bylismy wiele lat we wspolnocie formacyjnej dla malzenstw w naszej parafii. Ja zrezygnowalam,bo nie moglam zniesc tej farsy a nie moglam publicznie zwierzyc sie z problemu.
Ze jest to choroba psychiczna uswiadomilam sobie, gdy nagle rok temu bez uprzedzenia wyjechal i zadzwonil z drugiego konca swiata, ze juz go wiecej nie zobacze, chyba ze wszystko wyznam. A potem rownie nagle wrocil po dwoch tygodniach ze wzgledu na dzieci, jak twierdzil. Leczyc sie nie chce i nie widzi swojego dziwnego zachowania. To ja jego zdaniem jestem chora seksocholiczka. Sama popadam w depresje, bo nie wytrzymuje jego ciaglych raniacych uwag. Rozpoczelam terapie u psychologa. Maz byl na 2 spotkaniach ale zrezygnowal, gdy uslyszal diagnoze. Ja kontynuje spotkania. Maz zrobil potem cos glupiego i niebezpiecznego ( nie moge powiedziec, gdyz moglo to byc zbyt rozpoznawalne zdarzenie, a staram sie trzymac zasad forum, by nie ujawniac personaliow). Rozsypalam sie wtedy psychicznie. Maz zostal zatrzymany przez policje i skierowany przymusowo do szpitala psychiatrycznego. Tam otrzymal potwierdzenie diagnozy i leki. Po trzech tygodniach wyszedl i nadal nie leczy sie. Zachowuje sie jakby nic sie nie stalo. Tylko ja jestem wrogiem, bo naslalam policje i zamknelam do szpitala, gdzie przezyl traume.
Jezeli ktos przezywa podobny problem z zaborcza zazdroscia meza, niech napisze. Bo ja nie widze dla siebie wyjscia. Nie wiem jak dalej zyc.
Pisze po raz pierwszy na forum. Przepraszam za pisownie, ale nie mam polskich znakow w tablecie. Chce stworzyc nowy watek, bo nigdzie mi moj przypadek nie pasuje.
Jestesmy malzenstwem od blisko 25 lat a od 2 i pol roku w powaznym kryzysie. Wszystko zaczelo sie nagle I nic moim zdaniem nie zapowiadalo takiego zalamania relacji. Zaczelismy wychodzic z dolka finansowego, nie bylo wiekszych problemow z dziecmi. Wydawalo sie, nadszedl czas na nasza druga mlodosc. Nawet powiedzialam mezowi, ze czuje sie na nowo w nim zakochana. Tymczasem on nagle pewnego dnia oswiadczyl, ze odkryl prawde o mojej zdradzie. Ze uswiadomila mu to rozmowa telefoniczna sprzed 2 miesiecy, podczas ktorej mialam zmieniony glos i on ja zapamietal i caly czas analizowal. A teraz mam mu cala prawde wyznac. Nie pomogly wyjasnienia, ze wtedy nosilam ciezkie paczki i bylam zwyczajnie zadyszana. Powiedzialam, ze bardzo mnie boli i dziwi taki brak zaufania. I tak to trwa, z tym,ze maz przez kolejne 2 late intensywnie poszukiwal dowodow mojej zdrady. Sledzil mnie, sprawdzal telefon i maile, sprawdzal daty i godziny na paragonach, przeszukiwal rzeczy osobiste. Az zaczel mnie nagrywac. Na jednym z nagran wysluchal Jakies moje jekniecia a ja nie umialam i nawet nie chcialam tego momentu sobie przypomniec. Od tej chwili zarzadzil separacje prywatna. Rozdzielil pokoje. Zlozyl wniosek o separacje koscielna, ale mu wniosku nie przyjeto. Maz nie chce separacji ani rozwodu cywilnego.Ale ja sie waham czy sama takiego wniosku nie zlozyc, go byl czas gdy balam sie o swoje bezpieczenstwo i dzieci.
Na zewnatrz jest moj maz postrzegany jako uroczy, inteligentny, uczynny czlowiek a w domu uczynil mi pieklo. Bylismy wiele lat we wspolnocie formacyjnej dla malzenstw w naszej parafii. Ja zrezygnowalam,bo nie moglam zniesc tej farsy a nie moglam publicznie zwierzyc sie z problemu.
Ze jest to choroba psychiczna uswiadomilam sobie, gdy nagle rok temu bez uprzedzenia wyjechal i zadzwonil z drugiego konca swiata, ze juz go wiecej nie zobacze, chyba ze wszystko wyznam. A potem rownie nagle wrocil po dwoch tygodniach ze wzgledu na dzieci, jak twierdzil. Leczyc sie nie chce i nie widzi swojego dziwnego zachowania. To ja jego zdaniem jestem chora seksocholiczka. Sama popadam w depresje, bo nie wytrzymuje jego ciaglych raniacych uwag. Rozpoczelam terapie u psychologa. Maz byl na 2 spotkaniach ale zrezygnowal, gdy uslyszal diagnoze. Ja kontynuje spotkania. Maz zrobil potem cos glupiego i niebezpiecznego ( nie moge powiedziec, gdyz moglo to byc zbyt rozpoznawalne zdarzenie, a staram sie trzymac zasad forum, by nie ujawniac personaliow). Rozsypalam sie wtedy psychicznie. Maz zostal zatrzymany przez policje i skierowany przymusowo do szpitala psychiatrycznego. Tam otrzymal potwierdzenie diagnozy i leki. Po trzech tygodniach wyszedl i nadal nie leczy sie. Zachowuje sie jakby nic sie nie stalo. Tylko ja jestem wrogiem, bo naslalam policje i zamknelam do szpitala, gdzie przezyl traume.
Jezeli ktos przezywa podobny problem z zaborcza zazdroscia meza, niech napisze. Bo ja nie widze dla siebie wyjscia. Nie wiem jak dalej zyc.