Moje wywrócone małżeństwo

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Adiks
Posty: 2
Rejestracja: 10 paź 2019, 12:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Moje wywrócone małżeństwo

Post autor: Adiks »

Od 6 tygodni jestem sam. Żona się ode mnie wyprowadziła.

Wywrócone wszystko jak kajak, z którego wypadliśmy kiedyś, ale ja stanąłem na gruncie i Ją przytrzymałem.
Ale teraz Ona odpływa.

To są liczne problemy. Naprawdę liczne, z których wielu nie widziałem.
Ona z katolickiej rodziny i ja też.
Niestety, ja egoista, ona egocentryczna (w pewnym zakresie). Mieszkanie z mamą. Ja pośrodku. Niby coraz bardziej świadomy wszystkiego. Co z tego.
Walka o zakup domu, ja jeszcze nie poukładany z decyzjami, bo dom wymaga remontu, mama ponad 80-letnia potrzebuje opieki. Nie mamy dzieci.
No i pewnego dnia, żona chce porozmawiać. Tak nagle, jak nigdy, że odchodzi i tyle.
Ale pośród tego było tyle dobrych rzeczy między nami. Zawsze miała swobodę i moje wsparcie, co sama podkreśla teraz.
Wszystko co robiłem, robiłem z miłości a nie jakiegoś tam obowiązku małżeńskiego.
Pranie, prasowanie, gotowanie jak trzeba, sprzątanie. Codzienne życie. Może nie zawsze, sama miała i ma mnóstwo pracy, a ja nie zawsze jej mogłem, czasem nie chciałem pomóc. Ale ona do domu jak do hotelu. Widziałem to, ale nie miałem możliwości zmiany tego. Za mało pieniędzy na wszystko. Za bardzo wkręcony w codzienne sprawy. Zawsze jednak pamiętałem.
Praca trzymała mnie poza domem przez większość tygodnia. Ale od roku już nie. Już na miejscu.
Rozkwitają marzenia, o domu, walczymy o kredyty, ja tracę pracę, ale z mozołem udaje się wszystko zdobyć.
Dom stary, do remontu. Za długo tłukłem się z decyzją o przeprowadzce.

Zdałem sobie sprawę, że całą ją akceptuję i kocham ponad własne życie, mimo wad. Późno to przyszło. Choć wcześniej to czułem, gdy chorowała, kiedy miałem możliwość jej pomóc, być przy niej i tą miłość okazać. Całkiem niedawno.
Od początku, od wybuchu kryzysu walczę ze sobą, jestem po trzech spowiedziach, oczyszczenie postępuje. Poprosiłem ją o przebaczenie. Sam przebaczam. Ja już przestudiowałem wszystko, przerabiam i naprawiam co moje.
Niedawno żona przesłała mi sms o treści mniej więcej "Przepraszam, podziękujmy sobie za wspólne lata, to się nie uda, rozpocznijmy nowy rozdział w życiu...".
Wczoraj okazało się, że takie zdania podpowiedział jej kolega gej, od którego odszedł partner i żona z tej pomocy skorzystała.
Tak czułem, że ma niedobrych doradców. Nie wszystkich. Ale nie mogę nic na to poradzić, choć podsuwałem jej m.in. artykuły z sychara.
Nie wiem, czy poszła do spowiedzi, polecałem jej księdza, do którego sam chodzę.
Ja już wszystko powiedziałem, o uczuciach, o naszym sakramencie, o wszystkim.
Już raz oddaliła myśli o rozwodzie, już nawet u prawnika była.
Teraz pytała się, czy dam jej rozwód. Ja wiem, że go dać nie mogę. To życie trwa krótko, może się szybko skończyć i potem cała wieczność. Mam tego świadomość od dłuższego czasu.
Może jest jeszcze szansa, może potrzeba więcej czasu, by mogła dojść do siebie. Bo może odkryje w sobie jakąś nić nas łączącą,jak powiedziała. Jasne,tu trzeba dwojga. Czekam najbliższe dwa tygodnie. Bo to już za długo. Nie wyrabiam już.
Miotam się, choć ulgę przynosi mi komunia święta i modlitwa. No i pomoc bliskich. Choć czasem mówią "rzuć ją, nie jest ciebie warta". Ja mam jej obraz w sercu i nie wypalę go sobie. Jest warta wszystkiego.
Byłem ślepy na to, co sam robiłem, co mi ją przysłaniało, z drugiej strony byłem wypalony łataniem stosunków w domu.
Ona dla mnie najważniejsza, tak, a teraz mówi, że nie mogła się rozwinąć. Oczywiście, teściowa. To jest dla wielu osób blokada nie do obejścia, ale tego nie rozumiałem. Tak do końca. Choć mama nie wtrącała się w nasze życie, to każde słowo i obecność były dla żony właśnie takie. Moja żona nie przyjmuje uwag. Z radami też bywa różnie. Zawsze musiałem być czasem naprawdę skrajnie dyplomatyczny. Mógłbym chyba narody godzić ze sobą ;)
Ale od początku nie mieliśmy gdzie pójść. Bo to mój dom. Teraz mamy swój, ale już mnie tam nie chce.
Ja przed poznaniem jej nie miałem żadnych związków. Żyłem hermetycznie dość, poświęcony pracy. Ale moje modlitwy Bóg wysłuchał i w swoim czasie ona się znalazła. Znamy się kilkanaście lat, od 8 jesteśmy małżeństwem.
Ona miała kilka znajomości, platonicznych. OK, bardziej doświadczona w uczuciowych sprawach. Ja nie.
Teraz mogę tylko sobą pokazać, że mam wolę naprawy. Ona to wie, ale może mnie zostawić jak nastolatki między sobą to załatwiają, przysyłając sms, bo tak jest łatwiej.
Tyle, że to związek przed Bogiem i z nim razem utworzony. Wiem, jako facet szaleję, ona przez pewien czas trawiła tą decyzję.
Jeszcze w lipcu mnie kochała, kiedy przysłała mi fotkę książki, w której odkryła moją urodzinową dedykacje, a teraz już nie czuje tego. Niby obwinia nas po równo. Mamy nie, ale sytuację, w której tkwiliśmy.

To jest jakieś szaleństwo, niby teraz wszyscy wokół mówią, że widzieli, że coś jest nie tak, że coś się dzieje, ale nikt nie reagował.
Nasi najbliżsi.

Mam już polecone, żeby moją kochaną Żonę otaczać modlitwą. Nic sam więcej nie mogę zrobić, chyba tylko dystans pozwoli do czegoś dojść.
Nie spodziewałem się tego, ostatnie dwa lata były trudne dla mnie i dla nas, zmiany pracy, chwilowe, ale jednak bezrobocie, problemy ze zdrowiem... patrzę na jej fotografię i nie mogę tego ogarnąć. Serce eksploduje.

Zostaje mi już tylko i aż szczera modlitwa i oddanie woli Bożej. Znam jej siłę. Mam swoje doświadczenia.
Ale martwię się, że ona nie ma tej perspektywy. W kościele trzymaliśmy się za ręce, czułem, że to nas łączy gdzieś głębiej, wspólne uczestnictwo we mszy świętej.
Bóg dał nam szansę, przez ten kryzys, do naprawy wszystkiego, ja to tak pojmuję. Ona wolałaby się zmyć. Bo czegoś jej brakowało i nie czuła się spełniona. Dobra. Ma swoje potrzeby jako kobieta, ja to rozumiem, staram się przynajmniej, ja też swoje mam, ale jestem już w stanie wszystko poświęcić. Powinniśmy wcześniej coś zrobić z pragnieniem posiadania dzieci, ale co teraz, odejdzie i założy nową rodzinę? Czuję się jak kaleka trochę. Taki nieudany reproduktor. Teraz można mnie odstawić i wymienić na inny model. Nie chcę tak myśleć. Nie chcę o niej myśleć źle, ale to się samo czasem nasuwa i wiem, że to nie pochodzi od Boga, który tego nie chce.

Tak się wyrzuciłem, chaotycznie pewnie, pierwszy raz tutaj, nie ostatni pewnie w ogóle.
Nie jest jej łatwo, ale jest lżej, wiem, ale ja już ledwo funkcjonuję, wiem, mam być mężny i cierpliwy, ale to jest chwilami nie osiągnięcia. Powiedziałem jednak moje słowa przysięgając wtedy. Nie wymiksuję się z tego.

Pozdrawiam wszystkich, polecam się i moją żonę w modlitwie, oddaję wszystko Bogu.

Adiks
Al la
Posty: 2751
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Moje wywrócone małżeństwo

Post autor: Al la »

Witaj, Adiks, na naszym forum.
Proponuję zapoznanie się z propozycjami naszej wspólnoty na stronie http://sychar.org/pomoc/
Szczególnie posłuchaj rekolekcji.
Ja już przestudiowałem wszystko, przerabiam i naprawiam co moje.
Wiem, że to, co przeżywasz bardzo boli, ale uwierz, że to początek Twojej drogi.
Dobrze, że masz takie myślenie, aby pracować nad sobą.
Nie jest jej łatwo, ale jest lżej, wiem, ale ja już ledwo funkcjonuję, wiem, mam być mężny i cierpliwy, ale to jest chwilami nie osiągnięcia.
Nie musisz być bohaterem, masz prawo do słabości.
Powolutku, jeżeli będziesz chciał, zaczniesz odkrywać prawdę o sobie.
Pozdrawiam wszystkich, polecam się i moją żonę w modlitwie, oddaję wszystko Bogu.
Pozdrawiam również, wspieram modlitwą i oddaję w najlepsze ręce, Pana Boga.

Pamiętaj, że internet nie jest anonimowy, staraj się nie podawać szczegółów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Moje wywrócone małżeństwo

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Rozumiem doskonale Twój stan. U mnie wszystko zaczęło się 3,5 miesiąca temu, pod koniec sierpnia mąż się wyprowadził i złożył pozew rozwodowy.
Powoli "krzepnę" w tej sytuacji, chociaż jest to taka emocjonalna sinusoida. Ale tych dni pozytywnych jest więcej.

Co mnie ratuje (oprócz osobistej modlitwy):
- świadectwo Ani Jednej "Ile warta jest twoja obrączka",
- czytanie i udzielanie się na tym forum,
- polecane lektury i znalezione samodzielnie: Granice w relacjach małżeńskich, Bezpieczne relacje (tych samych autorów),
- przeanalizowanie Listy Zerty oraz procesu przebaczania (tematy na głównej stronie forum),
- codzienne wieczorne modlitwy na Skype z Sycharem,
- konferencje z youtubowego kanału Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar, przede wszystkim ks. Marka Dziewieckiego, o. Jacka Salija, ks. Krzysztofa Grzywocza (na marginesie ja osobiście uważam go za świętego i proszę o wstawiennictwo w uczeniu się relacji),
- wybrane kazania ks. Piotra Pawlukiewicza,
- modlitwa egzorcyzmem małżeńskim,
- nagrywanie się na dyktafon z moimi przemyśleniami - taka autoterapia :) Już w trakcie gadania przychodzi zrozumienie, a czasami w trakcie odsłuchiwania.

Otaczam Cię modlitwą.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Awatar użytkownika
Adiks
Posty: 2
Rejestracja: 10 paź 2019, 12:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje wywrócone małżeństwo

Post autor: Adiks »

Bardzo dziękuję za przyjęcie pośród Was.

W obecnej chwili staram się bardzo trwać przy Jezusie i Maryi, przy komunii świętej, przy różańcu.
To daje mi uspokojenie choć na koniec dnia, bo rano nie mam możliwości pójścia na mszę.
Czuję, że komunia działa we mnie, mogę spać spokojniej.
Jakoś tak krystalizują się i wyjaśniają uczucia.

Chciałem być na dystans, ale nie umiem po prostu.
Tak czy inaczej mamy kontakt, bo są sprawy, które i tak trzeba załatwiać, czasem to prośba o pomoc, coś trzeba zrobić itd.
Nie uciekniemy od siebie choćby przez to. Czytałem Listę Zerty, ale nie umiem.

Chcę (i nie chcę) wziąć kilka dni urlopu i pojechać daleko do rodziny.
Ale boję się tego oddalenia. Nigdy tak nie robiłem, chyba, że wyjazd służbowy, czy moja praca poza rodzinnym miastem.

Żona wie, że pójdę nawet pieszo do niej, do naszego wymarzonego, wywalczonego domu. Nie wytrzymam tej sytuacji w końcu.
Nie wiem kiedy, ale to się stanie.

Odkrywam coraz to nowe materiały na tej stronie, które pomagają mi i utwierdzają w przekonaniu o słuszności swojej drogi.
No ale Jej nadal nie ma. Ona jeszcze nie chce. Mam nadzieję, że znajdzie to coś. O. Szustak mówi, że to wciąż tam jest, pod mułem. Ta perła. Ona wie, że ją kocham, ale może czuć się tym przygnieciona, staram się to zrozumieć.

Trudno zacząć dzień, bez wiary w Boga to byłoby chyba niemożliwe. To jest jazda emocjonalna. Druga połowa dnia jest inna. Utrzymuję kontakty z kilkoma osobami, znajomymi, przyjaciółmi, choćby dla luźnej gadki, idę na mszę i różaniec. Wychodzę z kościoła spokojniejszy, przechodzę przez miasto, wracam do domu i wieczór jest po prostu dobry.

Oddaję się Bogu cały, niech mną zarządza, cokolwiek by się nie działo. Teraz mam taki czas chodzenia po pustyni. Nic nie cieszy, nie ma nic, co miałoby jakiś sens bez niej.
Oczyszczam się ze zbędnych spraw, zajęć, które nie mają już znaczenia. A i tak nie mam czasu na wiele. Czasem jednak mam takie chwile, że wolałbym się nie budzić. A tu jeszcze trzeba sprostać wyzwaniom.
Bogu dziękuję za moją mamę, bo nie miałbym siły robić obiadu. Bo po co? Naprawdę, nie mam na to siły czasem. Zjem coś tam byle co i tyle. Ludzie już widzą,że coś nie tak, pytają, bo schudłem i coś niewyraźnie wyglądam. Czasem nie da się już udawać.
Zastanawiam się na jakąś psychoterapią, bo nie ogarniam się, ale szukam czegoś katolickiego w pobliżu.
Taki zawsze zamknięty, powoli się otwierający na innych, oddałem jednak siebie dla niej, mimo wszystkiego, co było złe.

Działam dalej :)
Z Bogiem
Adiks
Zts16245
Posty: 2
Rejestracja: 24 lut 2020, 10:28
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Moje wywrócone małżeństwo

Post autor: Zts16245 »

Adiks przeżywam to samo. W mojej sytuacji winilem wszystkich prócz siebie u mnie inaczej bo mamy dwoje małych dzieci. Teraz postanowilem konkretnie pojednać sie z panem Bogiem i sie modlic. U ciebie cos sie zmieniło?
ODPOWIEDZ