Twarde granice czy czekanie?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Pestka
Posty: 37
Rejestracja: 25 wrz 2019, 17:10
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: Pestka »

Droga Atram

Gdy czytam to co piszesz jestem pełna podziwu dla Ciebie. Nie bardzo wyobrażam sobie, że miałabym żyć w takim układzie. Rozumiem jednak, że nie jest łatwo zostać samą z 4 dzieci.
Co to jednak znaczy, że mąż Cię szantażuje i to w taki okropny sposób? Jak nie kowalska ta to druga kowalska. Okropne. Wiem o czym piszesz, że mąż nigdy nie podejmował decyzji. To tak jak u mnie. Zrzucanie odpowiedzialności na mnie a on w białych rękawiczkach mówi "to była twoja decyzja". Jakież to wygodne. Życie na cudzy rachunek bez odpowiedzialności i konsekwencji.
Niby taki niedecyzyjny, ale dla swojej przyjemności to decyzje podejmuje bo jest z kowalską.

Myślę Atram, że tkwienie w takim chorym układzie jest nienaturalne. Dla ochrony siebie i dzieci trzeba wyraźnie postawić granice.
Być może Twój mąż jak Piotruś Pan nie zrozumie tego ale tu chodzi o Ciebie i dzieci.

Pamiętam w modlitwie i przytulam
atram
Posty: 30
Rejestracja: 30 wrz 2019, 14:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: atram »

ALE dopytam, nie musisz publicznie odpowiadać ;) : Raczej Cię nie "pokopała" niska samoocena, porównywanie, zazdrość? Chęć zemsty ? Obwinienie się (nadmierne) ? Jesteś (już) w punkcie "równowagi" ?
Pustelnik, no pewnie, że mi dokopała niska samoocena. Mam swoje kompleksy, choć nie na tyle silne, żeby utrudniały mi życie, albo były motywem do zmian. Kowalska jest ode mnie starsza o 6-7 lat i taaaaka ciekawa i efektowna. Ale nie porównuję się z nią. Raczej myślę z pobłażliwością o mężu, że opowiada takie banały.

Bardziej jednak zranił mnie brak szczerości. Dla mnie najgorsza prawda jest lepsza, niż dobre kłamstwo.
Nie mogę powiedzieć, że na pewno mam za sobą etap zazdrości i zemsty. Jestem zazdrosna o czas, który jej poświecił, obietnice, które jej składał. To, że powtarzał z nią rytuały, które uważałam za zarezerwowane tylko dla nas. Tym bardziej, że jak już czułam co się święci, dałam mu okazję, żeby sam mi wszystko powiedział. Następnego dnia napisał do mnie mąż kowalskiej i wszystko zaczęło się sypać.

Odkąd przestałam kontrolować męża, nie czuję już odpowiedzialności za jego zachowanie. Nie zmienię go, i to też mi daje spokój. Muszę zmieniać siebie.
A/ TAK, "pogoda ducha" jest w cenie.
Warto jednak sobie się przyjrzeć czy jest ona "deklarowana" (na sztandarze) czy ... rzeczywista - praktykowana.
Nad tym też się zastanawiałam. Uciekam od trudnych emocji, nie lubię napięcia w powietrzu. Moja mama nie radziła sobie z emocjami i "obrażała się". Potrafiła nie rozmawiać z nami, swoimi dziećmi nawet 2-3 dni za złą ocenę, albo uwagę od nauczyciela. Sama wolę wszystko do końca omówić, i nie chować urazy. Czuję przymus poprawiania atmosfery. Wolę zrezygnować ze swojego zdania czy nawet czegoś co mi się należy, żeby tylko nie psuć nastroju. Moje motto: "Dostosuję się" ;) Wiem, ze chcę może za szybko wrócić do dobrych stosunków w domu. I to jest moja bariera w stawianiu granic.
atram
Posty: 30
Rejestracja: 30 wrz 2019, 14:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: atram »

Pestka pisze: 02 paź 2019, 22:26 Droga Atram

Gdy czytam to co piszesz jestem pełna podziwu dla Ciebie. Nie bardzo wyobrażam sobie, że miałabym żyć w takim układzie. Rozumiem jednak, że nie jest łatwo zostać samą z 4 dzieci.

Myślę Atram, że tkwienie w takim chorym układzie jest nienaturalne. Dla ochrony siebie i dzieci trzeba wyraźnie postawić granice.
Być może Twój mąż jak Piotruś Pan nie zrozumie tego ale tu chodzi o Ciebie i dzieci.
Pestka, jak piszę o swojej sytuacji, to widzę jaka jest "słaba" . Ale nie wiem co to teraz znaczy chronić dzieci. Mój mąż jest świetnym ojcem. Naprawdę. Zawsze był bardzo opiekuńczy, zaangażowany. Ma z dziećmi świetny kontakt. Stawia im zdrowe granice, a jednocześnie daje luz, którego ja nie potrafię. Nie chcę im zabierać takiego fajnego ojca :)

Dzieci nie są już takie małe, opieka nad nimi nie jest organizacyjnie wymagająca. Nastolatki mają swoje życie i na nasze dramaty patrzą z życzliwym pobłażaniem. Finansowo też sobie poradzimy. Ale żal mi naszej rodziny. To takie głupie. Do zeszłego roku było bardzo dobrze, mąż też tak uważa. Standardowy tekst "coś go opętało".

Żeby to chociaż chodziło o seks. Ale też nie. Z kowalska nie jest w stanie współżyć. W chwili szczerości wyznał, ze przy niej wychodzi na impotenta. A u nas w łóżku od jakiegoś czasu fajerwerki. Nie rozumiem całej tej sytuacji.
Pustelnik

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: Pustelnik »

Pestka pisze: 02 paź 2019, 22:26 Myślę Atram, że tkwienie w takim chorym układzie jest nienaturalne. Dla ochrony siebie i dzieci trzeba wyraźnie postawić granice.
Jedna z opcji.
Do wszystkiego warto mieć "siły i środki".
I ... raczej nie chodzi o ... zaplecze finansowe.
A o co (i tu może inni dopowiedzą)?
Pewnie przyda się:
- energia z dobrze przeżywanych emocji (zwłaszcza tych trudnych);
- przekonanie co do słusznosci wyznawanego systemu wartości, ciągła chęć własnej korekty "ku lepszemu";
- wystrzeganie się zawiści, zemsty, odwetu;
- odwaga (bo nowe życie może być ... całkiem inne od starego);
- wiara, zaufanie, nadzieja ...
- ...
Pustelnik

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: Pustelnik »

atram pisze: 02 paź 2019, 22:40 Czuję przymus poprawiania atmosfery. Wolę zrezygnować ze swojego zdania czy nawet (...)
DUŻO WIDZISZ, odważnie o tym mówisz.

To chyba ten czas, żeby (trochę a może ... więcej?) "przerobić" swój dom rodziny pierwotnej (relacje z ... Nazaretu).
Twoi Rodzice pewnie Ci dali to ... co mieli tudzież mogli. Nie zawsze "rzeczy optymalne".
Możesz coś zrobic dla :
siebie, swoich rodziców, swoich dzieci, męza i ... wnucząt, które pewnie się "pojawią" ... 😎
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: lustro »

Trochę wywołana do odpowiedzi, a bardziej z wewnętrznej potrzeby...

Atram
Witaj

Rok, to dużo, ale i niedużo.
Ile to rok z perspektywy życia? Pamiętasz wszystkie poszczególne lata, nawet jak były trudne?
Rok, to tylko rok... Macie wspólnych 17 za sobą

Paradoksalnie dostrzegam w Tobie sporo siebie.
Osobę, która z własnej wewnętrznej potrzeby, postawiła dobro innych przed własnym.
Dobrą życzliwa atmosferę w domu ponad swoim komfortem.
Staranie o rodzinę, dzieci...przed staraniem o siebie.

Z doświadczenia wiem, że to cena umiejętność.
Bo mimo wszystko w rodzinie liczy się to, jak członkowie w niej się czują. Czy jest dobrze, ciepło, sympatycznie, spokojnie...
Trzeba dobrze wymierzyć miłość własną do miłości rodzinnej.

Z doświadczenia też wiem, że nie wszystko da się zmienić. I że nie wszystko warto zmieniać.
Jeżeli czujesz się dobrze, w zgodzie ze sobą, dbając o spokój i ciepło rodzinne, to czy trzeba to zmieniać?
Moim zdaniem nie.

Ktoś proponował Ci bilans zysków i strat.
Zrób go, najlepiej na kartce.
Jakoś tak czuję, że zysków w twojej sytuacji i tak jest więcej niż strat.

Czasem warto przetrwać trudny czas.
Czasem warto uzbroić się w wiarę i cierpliwość.
Oprócz wielu innych za i przeciw - masz dzieci.
I teraz pytanie - czy burzyć im ich świat?
A może ten świat przechodzi tylko lekkie trzęsienie ziemi niewarte wysadzania w powietrze tego, co stoi?

Nim podniesie się tu krzyk, że to zezwalanie na grzech... To chciałam tylko powiedzieć, że to męża grzech. I że atram nie ma zbyt wielkiego wpływu na to, co robi jej mąż.

Atram
Rozwaz zyski i straty, a potem rozważ czy jesteś gotowa na większe straty przy "stawianiu granic" i "podbijaniu dna".
Może warto zmieniać siebie...i czekać?
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: s zona »

Altram ,
moze Lustro ma racje , jesli jest tak dobrze , to nie ma potrzeby cos zmieniac.. bo i po co..

Osobiscie ten czas .. kiedy bylismy w trojkacie - a nawet w wielokacie - wspominam ,jako cos obrzydliwego .. trudno mi bylo po czasie sobie przebaczyc , ze na to sie godzilam ... bo male dzieci...bo to maz przeciez ...

Wg mnie to bylo uwlaczajace .. dla mnie, ale i niszczace malzenstwo.. czulam ,ze ono sie staczalo ...
Mnie przelalo sie, kiedy maz nie chcial podpisac zgody na zabieg chir dziecka a noga siniala ...

U nas dopiero po eksplozji, kiedy pyl opadl ...zaczelo sie pomalu naprawiac ..

Ale kazde malzenstwo jest inne, to co podzialalo u nas, niekoniecznie musi u kogos innego ..
Pestka
Posty: 37
Rejestracja: 25 wrz 2019, 17:10
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: Pestka »

Droga Atram

Zapewne każdy z nas jest słaby. W takich sprawach nie ma mądrych, bo każdy chociaż ma podobnie to jednak z perspektywy swojej widzi to inaczej i ma do tego prawo.
Doskonale Cię rozumiem i "zazdroszczę", że mimo, że Twój mąż jako mąż się nie sprawdził to przynajmniej jako ojciec jest ok.
Jeżeli jeszcze Wasze pożycie wraca na właściwe tory to super.

Mi bardziej w tym wszystkim chodziło żebyś zadbała o siebie. Mnie 23 lata życia w małżeństwie nauczyło, że należy sobie zostawić kawałek siebie i nie oddawać się całej. My kobiety tak mamy wszystko jest ważniejsze od nas. Mój mąż gdy mu powiedziałam ,że cały czas na pierwszym miejscu był on i dzieci a nie było mnie odpowiedział i to był błąd. Nie będę już popełniać takich błędów będę się na nich uczyć.

Atram życzę spokoju i przytulam mocno
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: sasanka »

Kochani jestem w lekkim szoku po tych radach , teraz wiem dlaczego lustro tak nie lubisz ks.Dziewieckiego.
Tyle razy pisałaś , że .... masz to na co się godzisz. A życie w trójkącie przynosi korzyść tylko zdradzaczowi i nikomu więcej. To wymarzona opcja dla takich , który swoje egoistyczne szczęście stawiają ponad dobro rodziny. No , ale jak ktoś napisał , jesteśmy słabi i właściwie każde świństwo da się jakoś wytłumaczyć.
atram
Posty: 30
Rejestracja: 30 wrz 2019, 14:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: atram »

Mam mieszane uczucia. Czytam uważanie każdy Wasz post. I z każdym zgadzam się w jakimś stopniu.

Z jednej strony potrafiłabym trwać w tym trójkącie, jeśli była by nadzieja, że to się kiedyś zmieni. Ale chyba jej nie ma. Mąż nie czuje jak podle postępuje. On czeka aż coś się wydarzy i nim wstrząśnie. Ma to być coś nieokreślonego, ale też spektakularnego. No jak bym słuchała syna nie męża. Może jakiś wypadek, ciężka ale uleczalna choroba :roll: Deklaruje, że stracił wiarę, a dla mnie to pitolenie, żeby zaćmić wyrzuty sumienia.

Z drugiej strony, jego odejście oznaczałoby więcej zmian, niż początkowo zakładałam. Np. musiałabym zmienić pracę. Nie wchodząc w szczegóły, jako osoba bez męża nie ważne z czyjej winy i czy to separacja czy rozwód, nie znalazłabym akceptacji w mojej firmie.

Też mieliście taki etap, że ta zmiana wydawała się ekscytująca? Może też mam kryzys wieku średniego? Nie trwało to długo. Boję się zmian. I z trudem wyobrażam sobie, że miałabym być sama.
Wiedźmin

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: Wiedźmin »

sasanka pisze: 03 paź 2019, 21:04 [...] To wymarzona opcja dla takich , który swoje egoistyczne szczęście stawiają ponad dobro rodziny. [...]
Droga Sasanko,

Mimo, że też swoje przeżyłem... to jestem obecnie pewnie ostatnim, który chętnie rzuci kamieniem w zdradzacza czy spali na stosie (choć kiedyś w sumie wyrywałem się do tego). Tak sobie myślę, że póki nie wyrwiesz się z błędnego koła własnego żalu i prób oceniania męża - swojego, innego, czy forumowej lustro - to trudno Ci będzie.

"Radykalne wybaczanie" - bardzo fajna pozycja - polecam.

Zdradzacz nie robi tego co robi - "na złość" rodzinie, mężowi, czy żonie... - ok - pewnie jest jakaś część przypadków, że jedynie folguje swoim chuciom... ok - zgoda - pewnie są i takie przypadki. Jestem jednak przekonany, że jest bardzo wiele przypadków takich, że zdradzacz po prostu robi to, by siebie ratować... bo czuje że ginie - bo czuje że znika ... bo wszystko w co wierzył (czy wierzyła) okazało się zupełnie inne... rozsypało się w pył.

Piszesz, że to wymarzona opcja.... - obawiam się, że w wielu przypadkach, jest to OSTATECZNA opcja... kiedy wszystkie starania i zabiegi, prośby, groźby... wszystkie działania naprawcze (bądź ich próby) okazały się fiaskiem...
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: nałóg »

Można w trójkącie,można naprzemiennie.... to naprzemiennie,czyli tydzień z kowalską ,ich dzieckiem a drugi z żoną i 2!dzieci z prawego loża zaproponowała znajomej właśnie „kowalską”.Twierdziła że to super rozwiązanie w tej trudnej sytuacji.Święta proponowała spędzać wspólnie w zależności u której wypadnie pobyt .... nie wiem jak nazwać...... męża?kochanka?konkubina? bigamisty?. Facet miał być takim pucharem przechodnim..... od wyrka do wyrka.Kowalska wykonała bilans i wyszło że taka „ rezerwa bilansowa,” tworzona co tydzień byłaby korzystna dla obu pań.Facet podobno miał duże libido i deklarował się „ obsługiwać „ dwa łóżka.Znajoma pognała kowalską a za nią poszedł i mąż.Od kilku lat są po rozwodzie.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: lustro »

sasanka pisze: 03 paź 2019, 21:04 Kochani jestem w lekkim szoku po tych radach , teraz wiem dlaczego lustro tak nie lubisz ks.Dziewieckiego.
Tyle razy pisałaś , że .... masz to na co się godzisz. A życie w trójkącie przynosi korzyść tylko zdradzaczowi i nikomu więcej. To wymarzona opcja dla takich , który swoje egoistyczne szczęście stawiają ponad dobro rodziny. No , ale jak ktoś napisał , jesteśmy słabi i właściwie każde świństwo da się jakoś wytłumaczyć.
Sasanko

Coś tu pięknie wymieszalas...

Tak, powtarzam, że mamy to na co się godzimy.
To nie moje odkrycie, to prawda tu usłyszana i przyjęta z wielkim trudem na początku.

Nigdy nie mówiłam, że życie w trójkącie przynosi korzyść tylko zdradzaczowi i nikomu więcej.
To nie ja.

Wymarzona opcja dla takich , który swoje egoistyczne szczęście stawiają ponad dobro rodziny - no i tu dobrze by się zastanowić, czy burze ie tego, co się ma, nie patrząc na dobro rodziny w tym dzieci, to tylko domena zdradzajacych.
Zauwaz, że mąż autorki wątku nie chce porzuca rodziny.
Bo mu tak dobrze i wygodnie?
Pewnie tak.
A zmuszenie go do podjęcia decyzji, która może się okazać decyzja o odejściu, nie jest egoizmem wobec rodziny i dzieci?
Z tego, co piszę autorka, dzieciom w obecnej sytuacji jest ok.

Sasanko
Weź pod uwagę jedno - Atram jeszcze męża w domu ma, ma pełną rodzinę, ma nawet udany seks.
Ma całkiem sporo w przeciwieństwie do osób ostatecznie porzuconych.
Czy nie warto o to zadbać?

A ks Dziewiecki wykazał się brakiem. Wyobraźni i serca w kilku sprawach. I przykro mi - nie darze go sympatią ani uznaniem.
Mam prawo.
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: sasanka »

Lustro nie pisałam , że to Twoje słowa ,że życie w trójkącie przynosi korzyść tylko zdradzaczowi......, więc czytaj uważniej.
Ja po prostu tak uważam.
A o tym co napisałaś dalej nie będę dyskutować , bo po prostu .....nie wiem o czym mówisz?
Dla mnie to jest jakieś ....niepojęte.Po co jest ta przysięga małżeńska ?
atram
Posty: 30
Rejestracja: 30 wrz 2019, 14:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: atram »

nałóg pisze: 03 paź 2019, 22:20 Można w trójkącie,można naprzemiennie.... to naprzemiennie,czyli tydzień z kowalską ,ich dzieckiem a drugi z żoną i 2!dzieci z prawego loża zaproponowała znajomej właśnie „kowalską”.Twierdziła że to super rozwiązanie w tej trudnej sytuacji.Święta proponowała spędzać wspólnie w zależności u której wypadnie pobyt .... nie wiem jak nazwać...... męża?kochanka?konkubina? bigamisty?. Facet miał być takim pucharem przechodnim..... od wyrka do wyrka.Kowalska wykonała bilans i wyszło że taka „ rezerwa bilansowa,” tworzona co tydzień byłaby korzystna dla obu pań.Facet podobno miał duże libido i deklarował się „ obsługiwać „ dwa łóżka.Znajoma pognała kowalską a za nią poszedł i mąż.Od kilku lat są po rozwodzie.
O mamo. To chyba żart ;) Ale co mogę sama powiedzieć. Mąż deklaruje, że z kowalską tylko rozmawia przez telefon średnio raz w tygodniu. Tylko po co to utrzymuje? Dlaczego musi mieć taką odskocznię. Mówi, że dzwonią do siebie jak mają jakąś sprawę. Ona podobno ma już innego. I tu zapala mi się lampka, pod wpływam postu Marylki. Jeśli ona sypia z innym facetem, mój mąż prześpi się z nią, to z iloma byłymi partnerami ich wszystkich będę miała do czynienia, jeśli dojdzie do zbliżenia?
ODPOWIEDZ