Twarde granice czy czekanie?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

atram
Posty: 30
Rejestracja: 30 wrz 2019, 14:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: atram »

Aleksander pisze: 03 paź 2019, 21:55
sasanka pisze: 03 paź 2019, 21:04 [...] To wymarzona opcja dla takich , który swoje egoistyczne szczęście stawiają ponad dobro rodziny. [...]
Droga Sasanko,

Mimo, że też swoje przeżyłem... to jestem obecnie pewnie ostatnim, który chętnie rzuci kamieniem w zdradzacza czy spali na stosie (choć kiedyś w sumie wyrywałem się do tego). Tak sobie myślę, że póki nie wyrwiesz się z błędnego koła własnego żalu i prób oceniania męża - swojego, innego, czy forumowej lustro - to trudno Ci będzie.

Aleksander, nie jestem pewna do kogo piszesz :)
Ja chyba nie czuję żalu, tylko cichą rezygnację.
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: tata999 »

Aleksander pisze: 03 paź 2019, 21:55
sasanka pisze: 03 paź 2019, 21:04 [...] To wymarzona opcja dla takich , który swoje egoistyczne szczęście stawiają ponad dobro rodziny. [...]

Piszesz, że to wymarzona opcja.... - obawiam się, że w wielu przypadkach, jest to OSTATECZNA opcja... kiedy wszystkie starania i zabiegi, prośby, groźby... wszystkie działania naprawcze (bądź ich próby) okazały się fiaskiem...
Jeszcze się nie przekonałem do takiego wniosku (że ostateczna opcja w wielu przypadkach), ale brak mi podstaw, żeby się nie zgodzić. Może ktoś poda kluczowy argument przeciwko. Będę przyglądał się dyskusji.
atram
Posty: 30
Rejestracja: 30 wrz 2019, 14:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: atram »

lustro pisze: 03 paź 2019, 22:25
Sasanko

Coś tu pięknie wymieszalas...

Tak, powtarzam, że mamy to na co się godzimy.
To nie moje odkrycie, to prawda tu usłyszana i przyjęta z wielkim trudem na początku.

Nigdy nie mówiłam, że życie w trójkącie przynosi korzyść tylko zdradzaczowi i nikomu więcej.

Sasanko
Weź pod uwagę jedno - Atram jeszcze męża w domu ma, ma pełną rodzinę, ma nawet udany seks.
Ma całkiem sporo w przeciwieństwie do osób ostatecznie porzuconych.
Lustro, gdy czytam historie osób na tym forum, wiem, że tak naprawdę mam szczęście. Owszem mój mąż mnie zdradził. Słownie też odżegnuje się od wiary, wyrzutów sumienia czy jakiejkolwiek uczciwości.
Ale. Na co dzień postępuje inaczej. I dlatego ciebie słucham najchętniej. Nadal jest troskliwym ojcem. I choć wygarnęłam mu, że chce "przekupić" dzieci, to sama w to nie wierzę.

Wiem, że nie zdradził przeciwko mnie. On to zrobił tylko dla siebie. Więc nie mam już takiego żalu i złości. Choć początkowo byłam wściekła i agresywna.

Jednak nie odbudujemy małżeństwa, jeśli nie zdecyduje się na konkretne działanie. Dla mnie oznacza to zerwanie kontaktów z kowalską i terapię. Ma sporo rzeczy do przepracowania. Jest typem nałogowca: pornografia, teraz portale randkowe.

Ja też mam dużo za uszami, przede wszystkim nadmiernie skupiam się na pracy. Dużo mnie nie ma w domu. Mam ciekawą ale słabo płatną pracę. Dla mojego męża pracę marzeń, bez siedzenia za biurkiem, często wyjeżdżam za granicę na szkolenia, konferencje itp. Ciągle coś nowego, dużo ludzi, projektów. A on ciągle siedzi za biurkiem i się nudzi. Zarabia tak dobrze, przy niewielkim wysiłku, że głupotą wydaje się zmiana pracy. Tłumaczył mi, że rano cały ten romans wydaje mu się jakąś bzdurą, cieszy się, że ma rodzinę i czuje jak bardzo nas kocha. A potem przychodzą nudne godziny i zaczyna rozpamiętywać romans. Coś go wreszcie porusza.

Namawiałam go na zmianę pracy. Podjęcie własnej działalności, ale boi się, albo mu się nie chce ;/
atram
Posty: 30
Rejestracja: 30 wrz 2019, 14:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: atram »

Mam jeszcze pytanie o granice.

Jak pisała lustro, rok do dużo i mało. Najsilniejsze emocje już się przewaliły. Czy nie za późno na stawianie granic?
Sama bym siebie nie potraktowała poważnie. Tyle razy groziłam, że odejdę albo go wyrzucę, że ostatnio wzruszył tylko ramionami. I wcale się nie dziwię. Bo tylko puste słowa. Za późno przeczytałam Listę Zerty. Czuję, że wyprztykała amunicję.
Marisa977
Posty: 5
Rejestracja: 03 paź 2019, 9:14
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: Marisa977 »

atram pisze: 30 wrz 2019, 14:57 Witajcie.
Od roku wiem, że mąż mnie zdradza. Po mimo wielu zapewnień nie zakończył tego związku. Choć mówi, że nie spotykają się już, tylko czasem do siebie dzwonią. Sam przyznaje, ze jeśli zerwie z tą kobietą, to nie wykluczone, że będzie szukał innej, która wypełni lukę po niej. Ona już go podobno nie che, bo związała się z mężczyzną, z którym może budować przyszłość. A mój mąż nas nie opuści, nie lubi podejmować decyzji i zawsze wolał, żeby okoliczności decydowały za niego. W prost mówi, ze dla niego taki trójkąt to układ idealny i nie potrafi z niego zrezygnować.

Jednocześnie deklaruje, że nadal mnie kocha i nie wyobraża sobie życia bez nas. Wiem, że mówi szczerze, gdy jesteśmy razem, ale jak wychodzi z domu, do nudnej pracy, to zaczyna szukać wrażeń. Mr Jackyle i Pan Hyde. W domu jest czuły, uważny, bardzo przywiązany do dzieci.

Przeczytałam Listę Zerty i wiem, że popełniłam wiele błędów. Naciskałam, błagałam, robiłam awantury, dużo złośliwości, kontrolowałam go, itp.

I tu moje pytanie. Jaką strategię obrać? Czekać, nie czekając? Powiem, że sporo zmieniło się w moim życiu przez ten rok. Bardziej dbam o siebie, odnowiłam kontakt z koleżankami, inaczej się ubieram. Inaczej też wygląda moje życie duchowe.

A może twarde granice, tylko jakie? Czasem mam ochotę "wygonić " go z domu. Żeby się otrząsnął.
Sama mam problem w stawianiu granic ale wydaje mi się że w Twoim przypadku odpowiedź daje Pismo.Święte i Kościół Katolicki a konkretnie fragment:
"Kto oddala swoją żonę – chyba że w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo”.
Otóż według odwiecznej praktyki Kościoła katolickiego, klauzula ta odnosi się do dwóch konkretnych sytuacji. Po pierwsze, Pan Jezus dopuszcza, nawet zaleca rozejście się mężczyzny i kobiety, jeśli żyją oni na sposób małżeństwa, ale małżeństwem nie są. Chodziłoby tu o taki związek, o którym Chrystus wspomniał w rozmowie z Samarytanką: "Ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem" (J 4,18). Po wtóre, w słowach tych Kościół dopatruje się obowiązku bezwzględnej niezgody na cudzołóstwo współmałżonka. Nie wolno chrześcijaninowi tolerować sytuacji trójkąta małżeńskiego: jeśli niewinny małżonek nie może sytuacji zmienić, powinien raczej współmałżonka opuścić i w modlitwie i pokucie czekać na jego nawrócenie, niż godzić się na bezczeszczenie małżeństwa. -o. Jacek Salji
Jeszcze przytacza Pismo Starochrzescijanskie
Panie -- powiedziałem --
Jeśli kto ma żonę, która wierzy w Pana,
I przekonał się, że ona popełnia cudzołóstwo,
Czy grzeszy mąż, jeśli dalej z nią żyje razem?"
"Tak długo, póki nie wie -- odpowiedział -- nie grzeszy.
Jeśli się jednak mąż dowie o jej grzechu,
A niewiasta nie pokutuje,
Ale trwa w swym porubstwie,
I mąż dalej z nią żyje razem,
Staje się współwinny jej grzechu,
I bierze udział w jej cudzołóstwie".
"Jakżeż tedy, o panie -- pytałem -- ma postąpić mąż,
Jeśli żona trwa w swej namiętności?"
"Niechże ją oddali -- odrzekł
A mąż niech żyje samotnie,
Jeśli zaś oddali swą żonę i pojmie inną,
Tedy i on cudzołoży".
"A jeśli, o panie -- pytałem -- niewiasta po swym
oddaleniu pokutuje,
I chce powrócić do swego męża,
Czy on jej nie powinien przyjąć z powrotem?"
"Z pewnością -- odrzekł --
Jeśli mąż jej nie przyjmie,
Grzeszy i wielką na siebie ściąga winę.
Powinno się przecie przyjąć tego, który zgrzeszył,
a czyni pokutę.
A zatem dla tej pokuty mężowi żenić się nie wolno.
Oto jak się żona i mąż powinni zachowywać"
Pestka
Posty: 37
Rejestracja: 25 wrz 2019, 17:10
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: Pestka »

Bardzo dobrze Cię rozumiem. Znam ten lęk i strach przez zostaniem sama. Mój mąż, który od początku deklarował odejście został z braku pieniędzy na wynajem mieszkania. Gdy "groził"odejściem bałam się okropnie mojej samotności. Wiedziałam, że nie będę już z nikim, chociaż koleżanki nie umiały tego zrozumieć. Codzienny lęk, strach, obawa. Nie jak sobie poradzę bo wiedziałam , że dam radę. Finansowo jestem niezależna ale emocjonalnie byłam wrakiem.

Mąż został i jest po staremu. Nic nie robi żeby coś zmienić, nic nie proponuje, znowu siedzi na telefonie do północy i nie wiem co robi. I nagle cały ten strach i lęk przeszedł. Znowu mamy żyć byle jak? Rozmowy,rozmowy niekończące się gadanie z mojej strony jak mu pomóc, co możemy zrobić ale on nie jest zainteresowany żeby cokolwiek robić. Wrócił i mam go całować po piętach.

To do tego co pisałaś Atram o lęku, który odczuwasz.
Rozumiem co przeżywasz i jak się boisz ale życie w takie sposób jest chyba jeszcze trudniejsze. Facet nieźle się urządził i żyje mu się całkiem nieźle. Wiem, że zmiany są trudne i obawy wielki ale życzę Ci abyś dojrzała do radykalnej zmiany, do gotowości podjęcia decyzji.
Nie czekaj na coś spektakularnego jak Twój mąż bo możesz się nie doczekać. To musi być Twoja decyzja i tylko Twoja z uwzględnieniem tego co czujesz. Nie daj się jednak tak traktować bo to upokarzające. Wierzę, że dojrzejesz do tego by to zmienić. Wszystko potrzebuje czasu i Ty też.
Powierz ten lęk i strach Panu Bogu i uwierz mi będzie lepiej. Jestem tego przykładem

Przytulam
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: A.zelia »

Pestka, myślę, że życie w trójkącie to coś biegunowo przeciwnego w stosunku do twardej miłości. Albo kończy z tamtym i jak chcesz to jest pole do ratowania albo wyekspediować do kowalskiej-gdzieś chyba mieszka. Syn ma rację.
krople rosy

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: krople rosy »

Atram, między godzeniem się na wszystko, co robi mąż a wyrowadzeniem go z domu są zapewne jeszcze inne sposoby dania mu do zrozumienia, ze to, co robi jest klinem między Wami i dopóki tego klinu nie wyrzuci to nie może być między Wami pełnej relacji i szczęścia.
Większość ludzi wchodzących w grzech lubi mieć poczucie, że nic złego się nie dzieje. I jednoczesnie chcą trzymać dwie sroki za ogon: szkoda im puścić coś, co stworzyli i do czego się przywiazali i coś co daje emocjonalny haj. Najlepiej im się żyje nie musząc wybierać.
Denewrują się i czasem są agresywni gdy im się pokazuje ich winę przed oczy.
Niestety pornografia stwarza w głowach mężczyzn takie pomysły z trójkatami, czworokatami, itp. Niejedna żona miała ,,przyjemność'' zetknać się z pomysłem rodem z porno filmów.
Uleganie fanrazjom pobudzonych mezczyzn na pewno nie przyniesie nic dobrego choć czasem z poczucia krzywdy chciałoby się dać męzowi to, czego się tak domaga i zapytać po wszystkim: czy o to mu chodziło? czy takiej żony potrzebuje? takiej mamy dla swoich dzieci?
Czy mąż widzi Twoją krzywdę? Wie, że jest Ci z tym, co on robi źle?
Bo jesli znieczulisz samą siebie na szczere przezywanie tego co naparwdę czujesz to odbije się to na zdrowiu fizycznym, psychicznym i duchowym.
Ja osobiście nie zgodziłabym się na współzycie z mężem gdybym wiedziała, że mnie zdradza. To jest psychiczna bariera nie do przeskoczenia dla mnie. I wcale nie musiałabym się kierować jakąś zemstą, żalem, złością.
Po prostu nie umiałabym brać udziału w tej głupiej małżeńskiej grze.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: lustro »

A ja mam pytanie do Atram - co masz naysli mówiąc, że mąż Cię zdradził i zdradza? Tak konkretnie.


Kiedyś formuła przysięgi małżeńskiej była bardziej rozwinieta.
Była tam mowa, że nie opuszczę Cię w zdrowiu i chorobie, w dobrej i złej doli...
Jak nie wyzdowiejesz to pakuj się i jazda mi z domu...?

Powtórzę
Maz Atram nie chce opuścić małżeństwa, rodziny, domu, żony, dzieci...
Sytuacja trwa rok. To nie jest aż tak bardzo długo.
Wszyscy mówicie o trójkącie, a mnie trochę frapuje co się naprawdę pod tym trojkatem kryje?
Rozmowy przez tel raz na tydzień i impotencja podczas zblizen z kowalska? Czy ja coś źle zrozumiałam?

Maz mówi - jak nie ta kowalska, to będzie inna.
Domyślam się, że takie słowa mogą prawie zabić. Ale żyjesz Atram.
Więc może warto dowiedzieć się czego brak, jaki deficyt zapelniaja kowalskie, o co tak naprawdę chodzi?

Nie możemy zmienić innych (to oburzajacy skandal, ale tak jest)
Możemy zmieniać siebie. A co za tym idzie zmieniać nasz odbiór świata i nasz wpływ na świat.
Tu bym widziała szansę, na naprawę małżeństwa.
W zmianie siebie i w cierpliwości.
Może warto potraktować na razie męża jak chorego?

I jeszcze jedno.
Trudne to na początku do ogarnięcia, ale granice stawiamy sobie, nie innym.
Te granice maja chronić nas, a nie karać czy wymyszac coś na innych.
To duża sztuka i zasadnicza różnica. Sama miewam z tym problem.


Łatwo jest coś rozburzyc i zniszczyć.
Znacznie trudniej zbudować od nowa na zgliszczach.
Marisa977
Posty: 5
Rejestracja: 03 paź 2019, 9:14
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: Marisa977 »

white chocolate pisze: 04 paź 2019, 12:12chciałoby się dać męzowi to, czego się tak domaga i zapytać po wszystkim: czy o to mu chodziło? czy takiej żony potrzebuje? takiej mamy dla swoich dzieci?
Czy mąż widzi Twoją krzywdę? Wie, że jest Ci z tym, co on robi źle?
Bo jesli znieczulisz samą siebie na szczere przezywanie tego co naparwdę czujesz to odbije się to na zdrowiu fizycznym, psychicznym i duchowym.
Ze swojego doświadczenia moge powiedzieć ze meza ktory cos wymusza nie interesuje jak sie Ty z tym czujesz, nawet jesli mowisz mu ze jest Ci zle. Cieszy go raczej ze sie "ofiarowujesz" dla niego i nawet tym lepiej ze Cie to duzo kosztuje.
Chyba ks. Dziewiecki mowil tez ze osoba w kryzysie nie reguje na nasza krzywde tylko swoja ewentualnie.
krople rosy

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: krople rosy »

lustro pisze: 04 paź 2019, 12:43 Powtórzę
Maz Atram nie chce opuścić małżeństwa, rodziny, domu, żony, dzieci...
No pewnie , że nie chce. Z obserwacji moich wynika, że gdy w grę wchodzą fantazje związane z pobudzaniem siebie i nawet wdrażanie ich w życie bez potrzeby nawiązywania głebszych relacji z kobietami to taki układ , że ma się dom do którego się wraca oraz adrenalinę poza nim jest bardzo pożądany przez męzczyzn.
lustro pisze: 04 paź 2019, 12:43 Wszyscy mówicie o trójkącie, a mnie trochę frapuje co się naprawdę pod tym trojkatem kryje?
Rozmowy przez tel raz na tydzień i impotencja podczas zblizen z kowalska? Czy ja coś źle zrozumiałam?
Jesli o mnie chodzi to pisałam ogólnie: że ma się rózne pomysły pod wpływem pornografii: trójkaty czy swingerstwo to dośc typowa fantazja która czasem rodzi się po kontakcie z porno.
A jak jest konkretnie u Autorki watku to ona wie najlepiej. No, chyba , że nei wszystko wie do konca. Ale jednak padło tam zdanie o zdradzie i o wchodzeniu w kolejną gdy kochanka przestanie być zainteresowana. Zdaje się , że mąż wyraził aprobatę dla układzie dla niego idealnym: posiadaniu rodziny i fajerwerkach sekualnych poza małżeństwem.

A co do impotencji z kowalską jedną czy drugą: zdarza się że częsty kontakt z pornografią tak nasyca mózg że ciało już nie reaguje jak by się chciało. Do tego mogą dojść blokady psychiczne: nowa kobieta i próba ,,zakozaczenia'' pzred nią po porno seansach. Stres blokuje zdrowe odruchy.
lustro pisze: 04 paź 2019, 12:43 Możemy zmieniać siebie. A co za tym idzie zmieniać nasz odbiór świata i nasz wpływ na świat.
Oczywiście. Co wcale nie znaczy, że mamy dostosować się do czegoś czego wewnętrznie nie akceptujemy. czasem oznacza to, że mamy nawiązać ze sobą kontakt i pozwolić sobie na szczerość: czy mnie coś boli czy nie? czy zgadzam się na takie praktyki czy nie? co one we mnie wywołują? niszczą czy rozwijają?
lustro pisze: 04 paź 2019, 12:43 Trudne to na początku do ogarnięcia, ale granice stawiamy sobie, nie innym.
Te granice maja chronić nas, a nie karać czy wymyszac coś na innych.
No jasne. O tym własnie napisałam. Czasem trzeba umieć chronić siebie przed krzywdą. Nie działać z zemsty, z nienawiści, złości ale zwyczajnie mając do siebie zsacunek i dbając o siebie zaznaczyć granice, których przekroczenie mnie niszczy.
I tę granicę każdy z nas ustala sam.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: marylka »

Moje zdanie jest tu w znakomitej mniejszosci ale chciałabym żebys je uslyszala

Kochaj bliźniego jak siebie samego

Kochasz siebie?
Kim dla siebie jesteś?
Kochasz męża?
Czy dzieci wiedza że żyjecie w wieloboku?
Czy może chronisz bąbelka przed niesławą?
Ty jestes jego żoną?
Czy matką, ktora chroni swe dziecie i usprawiedliwia ?
Jak Wy sie traktujecie nawzajem?
Czy dzieki sobie wzrastacie?
Jakiej postawy uczysz męża swoją postawą?

To, że on chce byc z Toba to zrozumiale
Kto by nie chciał?
Ma normalny dom i jeszcze odskocznie na boku
Jak pączek w masełku

Dodatkowo - przyszantażuje że znajdzie inna i na jakis czas zamknie Ci usta
Dzieci przekupi i ma spokój
To jest ten fantastyczny obraz ojca?

Twarda miłosć to niepozwolenie na staczanie sie na moich oczach małżonkowi
Nawet kosztem mnie - bycie samej
To ma go obudzić
Do ODPOWIEDZIALNOŚCI
Odpowiedzialnosci za dane słowa przysiegi za bycie mężem ojcem za Twoje zdrowie na ktore Cie naraża i za poczete nieślubne dzieci.

Piszesz że potrafisz sie z niego śmiać. Faktycznie - śmieszne jest to co robi i jak młokosek hasa siedząc na portalach i kity wciska że jest impotentem przy kowalskiej
Naprawdę w to wierzysz?
Nudzi się?
Przy żonie i dzieciach?
A jakie on ma obowiazki że sie tak nudzi?
Za co jest konkretnie odpowiedzialny?
Bo chyba nie za poczucie bezpieczeństwa w rodzinie?

Ja takie granice postawiłam. Ostre. Z wyprowadzka.
I powrot to nie bylo tylko zerwanie z dotychczasowym życiem. Ale udowodnienie, że jest nas wart. Przeproszenie i zadośćuczynienie

Znam wielu seksoholików. Czesto samotnych. Bo żony powiedziały DOŚĆ ich wybrykom
A jakże wspaniałych. Przebudzonych. To żony czesto zmusiły ich swoja postawa do pracy nad soba. Dzisiaj sa innymi ludźmi. Zbliżyli sie do Boga, pracuja nad komunikacja i relacją w rodzinie.
Odnaleźli sens życia.
Tak było i z moim meżem
Moja historia nie musi być Twoja.
Ale może warto przemyśleć
Ja postawilam granice kiedy zrozumialam jak wiele jest prawdy w powiedzeniu, że głupota jest robić cały czas to samo i liczyc na zmiane

Pozdrawiam
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: lustro »

white chocolate pisze: 04 paź 2019, 14:05
lustro pisze: 04 paź 2019, 12:43 Powtórzę
Maz Atram nie chce opuścić małżeństwa, rodziny, domu, żony, dzieci...
No pewnie , że nie chce. Z obserwacji moich wynika, że gdy w grę wchodzą fantazje związane z pobudzaniem siebie i nawet wdrażanie ich w życie bez potrzeby nawiązywania głebszych relacji z kobietami to taki układ , że ma się dom do którego się wraca oraz adrenalinę poza nim jest bardzo pożądany przez męzczyzn.
lustro pisze: 04 paź 2019, 12:43 Wszyscy mówicie o trójkącie, a mnie trochę frapuje co się naprawdę pod tym trojkatem kryje?
Rozmowy przez tel raz na tydzień i impotencja podczas zblizen z kowalska? Czy ja coś źle zrozumiałam?
Jesli o mnie chodzi to pisałam ogólnie: że ma się rózne pomysły pod wpływem pornografii: trójkaty czy swingerstwo to dośc typowa fantazja która czasem rodzi się po kontakcie z porno.
A jak jest konkretnie u Autorki watku to ona wie najlepiej. No, chyba , że nei wszystko wie do konca. Ale jednak padło tam zdanie o zdradzie i o wchodzeniu w kolejną gdy kochanka przestanie być zainteresowana. Zdaje się , że mąż wyraził aprobatę dla układzie dla niego idealnym: posiadaniu rodziny i fajerwerkach sekualnych poza małżeństwem.

A co do impotencji z kowalską jedną czy drugą: zdarza się że częsty kontakt z pornografią tak nasyca mózg że ciało już nie reaguje jak by się chciało. Do tego mogą dojść blokady psychiczne: nowa kobieta i próba ,,zakozaczenia'' pzred nią po porno seansach. Stres blokuje zdrowe odruchy.
lustro pisze: 04 paź 2019, 12:43 Możemy zmieniać siebie. A co za tym idzie zmieniać nasz odbiór świata i nasz wpływ na świat.
Oczywiście. Co wcale nie znaczy, że mamy dostosować się do czegoś czego wewnętrznie nie akceptujemy. czasem oznacza to, że mamy nawiązać ze sobą kontakt i pozwolić sobie na szczerość: czy mnie coś boli czy nie? czy zgadzam się na takie praktyki czy nie? co one we mnie wywołują? niszczą czy rozwijają?
lustro pisze: 04 paź 2019, 12:43 Trudne to na początku do ogarnięcia, ale granice stawiamy sobie, nie innym.
Te granice maja chronić nas, a nie karać czy wymyszac coś na innych.
No jasne. O tym własnie napisałam. Czasem trzeba umieć chronić siebie przed krzywdą. Nie działać z zemsty, z nienawiści, złości ale zwyczajnie mając do siebie zsacunek i dbając o siebie zaznaczyć granice, których przekroczenie mnie niszczy.
I tę granicę każdy z nas ustala sam.
Droga white chocolate

Doceniam twoje zaangażowanie.
I dziękuję Ci bardzo za dopowiedzenie, co Ty miałaś na myśli pisząc o trójkącie...
Tym niemniej mnie bardziej interesuje, jak jest naprawdę. I stąd pytanie do Atram.
Bo ona najlepiej wie.

Z tego, co udało mi się wyczytać z postów Atram
Mąż zdradził...tylko w jaki sposób? Skoro z kowalska wyszedł na impotenta?
Ma z nią kontakt raz na tydzień...telefoniczny.
Za to fajerwerki w łóżku ma z nim jego zona, a nie kowalska.
Wiec pytanie do Atram.

To, że mąż czuje potrzebę posiadania kowalskiej i nawet się z tym nie kryje, świadczy o deficytach. Może w nim samym tylko, a może w relacji z żoną?
Nie wiem. A myślę, że to rzecz warta odwiedzenia się.
I to też jest "zadanie" dla Atram.
Trudno coś pozytywnie zmieniać nie wiedząc gdzie jest zepsute.

Jeśli chodzi o granice - czego chce a czego nie chce dla siebie, wie najlepiej Atram.
Postawienie granic niesie za sobą konsekwencje...
"Nie będę sypiac z Tobą póki nie zniknie zupełnie jakakolwiek kowalska" - to daje przynajmniej dwa rozwiazania : znikają kowalskie albo znika mąż.
Co będzie, jeżeli zniknie mąż?
I czy Atram jest gotowa na taki efekt postawienia granic?
To musi w sobie rozważyć Atram.

Generalnie jestem przeciwniczką stawiania spraw na ostrzu noża i ekstremalnych rozwiązań.
Życie to nie zabawa.
Łatwo jest coś zepsuć.
Ja wiem, że możliwe jest przetrwanie trudnego czasu i poukładanie wszystkiego bez wysadzania w powietrze.

A decyzje należą do Atram.
krople rosy

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: krople rosy »

lustro pisze: 04 paź 2019, 15:07 Generalnie jestem przeciwniczką stawiania spraw na ostrzu noża i ekstremalnych rozwiązań.
Ja również. Na ekstremalne rozwiązania zawsze jest czas.
Tylko, to zalezy co dla Ciebie jest tym radykalnym czy ekstremalnym rozwiązaniem czy też ruchem.
Bo dla mnie np; rozwód. Może też być rozstanie i wyprowadzka.
A tych jak widzisz nie sugerowałam.
lustro pisze: 04 paź 2019, 15:07 "Nie będę sypiac z Tobą póki nie zniknie zupełnie jakakolwiek kowalska" - to daje przynajmniej dwa rozwiazania : znikają kowalskie albo znika mąż.
Co będzie, jeżeli zniknie mąż?
Jesli weźmiemy pod uwagę że żona jest zdradzana to warto i ją wziąc pod uwagę: jej uczucia i stan w jakim się znajduje albo w jakim się znajdzie gdy będzie działała pod przymusem czy lękiem przed utratą męża.
Tak jak prawo do wolności i decydowania ma mąż tak i zona.
I jesli czuje , że nie jest zdolna współzyć z mężem że świadomoscią, że jest zdradzana to jej prawem jest odmówić.
Nie wolno jej do tego zmuszać ani jej tego narzucać pod groźbą utraty rodziny.

No a zresztą sama napisałaś, że mąż Autorki nigdzie się nie wybiera.
Jesli jest wrażliwym facetem to może się zdarzyć że wyartykułowane przez Atram poczucie krzywdy i nieuczciwości może stać się z czasem jakimś wyrzutem sumienia.
Dla mojego męża np; jest. Choć bardzo chciałby bym przyklasnęła jego chorym pomysłom gdy jest pod wpływem haju pornograficznego.
Bo gdy nie jest to dość wyraźnie widzi ułudę i oszustwo z tych naskórkowych , krótkotrwałych doznań.
A gdybym tak obojetnie do tego podeszła, nie pzreszkadzałoby mi to i jeszcze sama dorzucała do tego całego seksualnego ognia to nie wiem gdzie byśmy doszli.
I nie siegam po ekstremalne i radykalne cięcia.
Jednak gdy mnie coś dotyka i boli to mówię. I dystansuję się od męża.
Bo nie potrafię z nim rozmawiać jskby nigdy nic....gdy mysli tylko o sobie i ma w nosie to co czuję.
I gdy jest sam to gorzej to pzreżywa niż ja.
Więc wraca. I dokonuje wyboru. Co prawda szarpie się , upada.....ale nie ma tak że ja z lęku przystaję na wszystko, co on by chciał.
To nie prowadzi do budowania małżeństwa.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Twarde granice czy czekanie?

Post autor: lustro »

Droga White chocolate

Z tego co zrozumiałam, nikt Atram do niczego nie zmusza, nie zmusza się także ona z poczucia lęku do np. sypiania z mężem.
Tak zrozumiałam.

Nigdzie nie napisałam, że ma działać pod presją, ani że nie ma prawa do działań ją chroniących.
Wręcz przeciwnie. Poczytaj proszę.

Cały czas powtarzam, że tu Atram musi w sobie rozważyć swoją sytuację. I wg tego ustawić dalsze swoje kroki.

Rozumiem twoje doświadczenia i płynące z nich wnioski. Może pomogą one Atram.
Ja mam inne doświadczenia i wnioski i też nimi się dzielę.
Atram decyduje.
ODPOWIEDZ