Strona 3 z 14

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 30 wrz 2019, 10:11
autor: kryzysowa
Małgorzata D. pisze: 28 wrz 2019, 18:40
Dokładnie tak samo jak mój mąż. Zawzięty. Ranił mnie okropnie, ja na to odpowiadałam coś tam z taką rezygnacją, a on to komentował: no tak, to tylko potwierdza moją decyzję.
A niby ją przecież podjął! Jak powiedział ks. Marek Dziewiecki na konferencji udostępnionej na sycharowskim YouTube, człowieka w kryzysie nie jesteś w stanie przekonać, że kochasz. Im bardziej będziesz przekonywać, tym bardziej nie będzie w to wierzył.
Zaufaj Bogu i pozwól mu na to, żeby całkowicie się zawziął. To jest jak rzucenie się w przepaść z zamkniętymi oczami. Ja codziennie modlę się o odwagę i już powoli skaczę :)
Dla mnie to jest prawdziwa próba mojej wiary.
Jakbym czytała o moim mężu ... wszystko co teraz zrobię nie po jego myśli obraca przeciwko mnie i argumentuje, że właśnie dlatego już nie może być ze mną. I ksiądz ma rację, to mój mąż zrezygnował z miłości do mnie, ale nie wiem czemu twierdzi, że ja też go nie kocham ... ubzdurał sobie że to co nas łączyło to nie była miłość ...
teodora pisze: 30 wrz 2019, 6:27

Zresztą wszystko mu się tak 'dobrze' układa, nawet kolega udostępnia mu swoje wolne mieszkanie, żeby sobie mieszkał. Widzę że kusi go takie 'kawalerskie' życie.
Coś w tym jest ... mi też sie tak wydaje, że wszystko mu sie dobrze układa ... w pracy mu sie układa, zdrowie ok, jak sam twierdzi jest teraz zadowolony ze swojego zycia ... i jak ktoś mi mówi że "nie da się budować swojego szczęścia na czyimś nieszczęsciu" to wydaję mi sie to póki co niezgodne z prawda ... to jest tak jakby "zły" umacniał go w swojej decyzji, że dobrze postępuje ...
teraz mi sie nasunęła na myśl piosenka T.Love - Lucy Phere ...

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 30 wrz 2019, 11:13
autor: JolantaElżbieta
https://www.youtube.com/watch?v=CMf4trsv2qs

Ksiądz Dziewiecki do posłuchania :-)

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 30 wrz 2019, 12:05
autor: SzarośćDnia
Kryzysowa z tym ubzduraniem sobie, że nie kochasz...znam to. Mój też mi to kilka razy wykrzyczał w pierwszym amoku po tym, jak się wydało. Według mnie to czyszczenie sumienia. Tak by było łatwiej, wiedzieć, że żona też się do tego przyczyniła i najlepiej jakby dało się podzielić winę za zdradę na pół. U mnie był szereg takich zabiegów ku czystości jego sumienia - niektóre trwają nadal, ale mojej miłości już nie kwestionuje, przedstawilam ten temat dość jasno. Poniekąd rozumiem, jest to ludzkie. Niechęć do dźwigania takiej odpowiedzialności.

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 30 wrz 2019, 15:04
autor: Małgorzata Małgosia
Ja też usłyszałam, że nigdy go nie kochałam, a za mąż za niego wyszłam, bo akurat się napatoczył. No i oczywiście wciskanie, że przecież ja uważam to samo co on, więc złóżmy wspólny pozew rozwodowy, a jeszcze napiszą go dla nas ludzie z kancelarii, która zajmuje się też wnioskami o stwierdzenie nieważności małżeństwa i napiszą ten pozew tak, żebyśmy później lekko, łatwo i przyjemnie otrzymali stwierdzenie nieważności.

Ehhhh....

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 30 wrz 2019, 16:40
autor: Ukojenie
SzarośćDnia pisze: 29 wrz 2019, 12:01
Ja wiem o wyczynach mojego męża od miesiąca i już stoję na nogach - czasem mniej, czasem bardziej stabilnie.
Szczerze zazdroszczę..ja wiem od prawie 2 lat i nie moge się otrzasnąć..w tym tygodniu sprawa w sądzie o separację a ja jestem w rozsypce

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 30 wrz 2019, 21:52
autor: SzarośćDnia
Ukojenie, każdy to inaczej przeżywa. Ja też nie mogę być pewna, że któregoś dnia nie obudzę się znów leżąc na ziemi i rozpaczając. Ale staram się pielęgnować w sobie tę siłę. O. Szustak kiedyś powiedział, że za wyzwolenie z niektórych relacji trzeba Panu Bogu dziękować. Może to jest to? Ja nie byłam z mężem jakoś szczególnie szczęśliwa. A on się teraz stoczył w potworny grzech, cudzołóstwo, nałogi, no długa lista. Boli to, ale niewiele da się zmienić. Trzeba przyjąć to, co jest - dla własnego dobra.

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 30 wrz 2019, 22:18
autor: Ukojenie
Oby Twoj stan byl trwały. Ja wielokrotnie myslałam ze zaznałam ukojenia ale wszystko wracało. I do dziś wraca choć juz inaczej. Góra-dół

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 01 paź 2019, 6:49
autor: teodora
Odkryłam, że na teraz najlepsza forma modlitwy to modlitwa skargi. Mąż był w domu kilka dni, zachowuje się jak gdyby nigdy nic, jakbym była koleżanką.
Zwierza mi się z problemów w pracy, ze swoich planów. Nawet zwierzyl mi się, że nie może się doczekać aż zakończy kontrakt i będzie mógł wrócić w nasze strony i sobie życie poukładać! Brak mi słów, on po prostu zamknął etap małżeństwo, rozpoczął etap kawaler. Z byłą żona przyjaciółką.

(do tej pory twierdził, żebyśmy dali sobie czas do końca kontrakrltu, a potem zastanowimy się czy naprawiać czy nie)

Poważnie myślę że u mnie wariant podtrzymywania relacji nie przejdzie. Biedzie miał super wygodnie, bez poświęceń. Miła niezobowiazujaca relacja ze mną, jeśli tylko nie okazuję emocji. Ja tego nie uniosę.

Na teraz po jego wizycie, mysle, że po kontrakcie porozmawiam, żeby się określił czego chce, jeśli odejść to złożę wniosek o separację.
Nie chce udawać że wszystko jest w porządku, nie chcę tworzyć iluzji. Jeżeli chce odejść, jasne może iść wolno, ale ja też chcę mieć jasną sytuację.

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 01 paź 2019, 8:36
autor: SzarośćDnia
Teodora, jeśli czujesz, że tego nie uniesiesz to się na to nie zgadzaj! Myśl o sobie. Mój też oczekuje przyjaźni, mówi mi, że nie jesteśmy razem (małżeństwo nie ma dla niego żadnego znaczenia już), ale chce być blisko. Nawet padły deklaracje, że on mnie nie da nigdy więcej nikomu skrzywdzić. Bez komentarza. Doszłam do wniosku, że to zwierzanie się jest przejawem jego wielkiej samotności. Nagle został ze wszystkim sam. Szuka powiernika. Widzę, że nie ma się komu wygadać i oczekuje ode mnie jakiegoś nieuzasadnionego wsparcia. Nie dostaje go, ale walczy o nie. Inaczej nie umiem sobie tego wytłumaczyć. Zdradzacz też cierpi, tylko inaczej. Wiem, jak to brzmi, ale tak jest.

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 01 paź 2019, 9:22
autor: jacek-sychar
SzarośćDnia pisze: 30 wrz 2019, 21:52 każdy to inaczej przeżywa
Jeżeli chodzi o wychodzenie z kryzysu, to jest to jak podróż z Zakopanego do domu.
Najpierw górki, ale dość szybko wyjeżdżamy na Kotlinę Nowotarską, przez chwilę jest w miarę płasko. Ale to jest tylko zmyłka, bo za Nowym Targiem zaczynają się kolejne ostre górki i serpentyny i zjazd do Rabki. Ale potem wcale nie ma lepiej. Musimy wjechać na trudny podjazd do Skomielnej Białej (tam korek, bo skrzyżowanie ze światłami z droga krajową nr 28 - Wadowice-Nowy Sącz), potem ostro pod górkę do Naprawy. ale i dalej górki są całkiem sporo, bo przejeżdżamy przez Beskid Makowski i Beskid Wyspowy. Kończą się Beskidy, ale zaczyna się Pogórze Wielicki. Przy Krakowie myślimy, że mamy już spokój z górkami, ale przed nami ciągle Jura Krakowsko-Częstochowska (inni mówią nawet, że Krakowsko-Wieluńska). Potem niby równiny, ale zawsze zdarza się jakaś mniejsza lub większa górka, jakiś ciąg ostrych zakrętów.
Po prostu życie.
Czyli najpierw jest trudno, ale potem trudności tez się pokazują, ale są coraz mniejsze i coraz szybciej się kończą.
A po drugie, przecież my już mamy doświadczenie z jazdy po prawdziwych górach. :D

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 01 paź 2019, 9:29
autor: JolantaElżbieta
Bardzo śmieszą mnie te deklaracje o pozostawaniu w koleżeńskich relacjach z małżonkami, których się opuściło. Jak można kolegować się z kimś, kogo się dopiero co nie znosiło??? Mój mąż mi powiedział, jak kazałam mu w końcy zabrać swoje rzeczy z mieszkania, że on w takiej sytuacji nie widzi szans, żebyśmy pozostali w koleżeńskich stosunkach. Powiedziałam mu, ze nie jestem jego koleżanką, tylko żoną, którą zostawił. Po pierwsze nie odzywał się przez parę lat, potem traktował jak śmiecia, oszukiwal i miał nadzieję, ze zostanę jego koleżanką??? Nie, dla niego to znaczyło, że oczyszczę mu sumienie. A ja okrutna tego nie zrobiłam. Niech sobie sam czyści i mnie do tego nie miesza.

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 01 paź 2019, 10:13
autor: kryzysowa
teodora pisze: 01 paź 2019, 6:49 Odkryłam, że na teraz najlepsza forma modlitwy to modlitwa skargi. Mąż był w domu kilka dni, zachowuje się jak gdyby nigdy nic, jakbym była koleżanką.
Zwierza mi się z problemów w pracy, ze swoich planów. Nawet zwierzyl mi się, że nie może się doczekać aż zakończy kontrakt i będzie mógł wrócić w nasze strony i sobie życie poukładać! Brak mi słów, on po prostu zamknął etap małżeństwo, rozpoczął etap kawaler. Z byłą żona przyjaciółką.

(do tej pory twierdził, żebyśmy dali sobie czas do końca kontrakrltu, a potem zastanowimy się czy naprawiać czy nie)

Poważnie myślę że u mnie wariant podtrzymywania relacji nie przejdzie. Biedzie miał super wygodnie, bez poświęceń. Miła niezobowiazujaca relacja ze mną, jeśli tylko nie okazuję emocji. Ja tego nie uniosę.

Na teraz po jego wizycie, mysle, że po kontrakcie porozmawiam, żeby się określił czego chce, jeśli odejść to złożę wniosek o separację.
Nie chce udawać że wszystko jest w porządku, nie chcę tworzyć iluzji. Jeżeli chce odejść, jasne może iść wolno, ale ja też chcę mieć jasną sytuację.
Mam wrażenie, że każdy "zdradzacz" postępuje wg tego samego schematu. Normalnie wręcz niekiedy te same słowa... to samo zachowanie ...
Mój mąż też deklaruje mi pomoc w każdej sytuacji, baaa... nawet zaproponował, że mogę go odwiedzać w nowym mieszkaniu, które kupi ... Ale ja podobnie jak ty nie wiem czy byłabym w stanie udźwignąć taką sytuację, dlatego mu powiedziałam, że nie zamierzam być jego znajomą, bo jestem żoną. Wg mnie to jest takie usprawiedliwianie siebie, zagłuszanie sumienia ... zostawiam rodzinę ale w razie czego pomogę ... kontakt będziemy mieli ze sobą i będzie ok. A ja mam dość (podobnie jak ty) życia w dwóch światach. Mąż może nie zwierza mi się (bo nigdy za bardzo rozmowny nie był, dusił w sobie wszystko), ale rozbrajają mnie sytuacje typu: jak coś mu dolega, to pyta się mnie co ma sobie wziąść, żeby mu przeszło ... takie niby nic, ale wydaje mi się, że w obecnej sytuacji, nie powinien oczekiwać ode mnie takiej pomocy.

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 01 paź 2019, 10:15
autor: Pustelnik
JolantaElżbieta pisze: 01 paź 2019, 9:29 Bardzo śmieszą mnie te deklaracje o pozostawaniu w koleżeńskich relacjach z małżonkami, których się opuściło. Jak można kolegować się z kimś, kogo się dopiero co nie znosiło???
A może chodzilo Ci o publiczne "wyśmianie", napiętnowanie określonych postaw ?
(tak sobie skojarzyłem, ale mogę się mylić) 8-)

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 01 paź 2019, 12:22
autor: teodora
U nas dochodzi sprawa dzieci, są małe potrzebują ojca. Nie chcę utrudniać im kontaktu. Ale też nie chcę trwać w jakiejś fikcji. Jeśli mąż zdecyduje się odejść to separacja wydaje mi się być naturalną konsekwencją.

Biję się z myślami, ale widzę że tak 'zawieszony' układ zabiera mi równowagę. A potrzebuję jej dla siebie i dzieci.

Re: Małżeństwo na skraju rozpadu

: 02 paź 2019, 11:14
autor: Kwiatkowa
Moi drodzy, jestem tu od jakiegoś czasu, ale pisać zaczęłam wczoraj.. moja historia sięga kilku lat zdrady, od roku jesteśmy znowu razem (ale wybaczcie o tym może później). Staram się szukać ukojenia i nadziei..
Powiem Wam ze swojej perspektywy jedno schemat zdradzających jest ten sam: kilkuletnie małżeństwo, dzieci, dom, kredyty, pozycja w pracy w zasadzie niczego nie brakuje i nagle bum.. okazuje się że ukochany mąż/żona prowadzi zupełnie inne życie ma na koncie kowalską lub kowalskiego
Wszystko się wydało
I zaczyna się walka w zdradzaczu dobra ze złem
Istny amok
Kocham nie kocham
Dzieci
Mam prawo być szczęśliwa/szczęśliwy
Jakoś to poukładam
On/ona to zrozumie
Zdradzacz staje się miły tylko po to żeby za chwilę dowalić, że nie kocha, że nie chce..
niestety agresją leczy swoje wyrzuty sumienia
Ile to będzie trwało nie wiadomo zależy od człowieka.
Kiedyś znajomy ksiądz, powiedział mi że trzeba upaść na samo dno aby zrozumieć swoje postępowanie i szukać wyjścia albo w lewo albo w prawo.
Niestety nikt za nikogo tego nie zrobi. Zdradzacz musi sam tego doświadczyć. Nikt i nic mu tego nie wytłumaczy, nie wyjaśni.
Potrzeba czasu, wiele czasu.. nikt na nikogo nie wpłynie, możemy jedynie zmienić swoje postępowanie, bardziej kochać, stawiać granice i walczyć o siebie. Kochać siebie, zatroszczyć się p siebie nawet w najmniejszych szczegółach.
Dawać sobie to czego do tej pory sobie odmawialiście.
A zdradzacze niech sobie idą, doświadczają tej słodyczy z kowalskimi..
z wielu historii wiem, że mało romansów jest w stanie przetrwać taką próbę
Trudno jest zniszczyć kilkuletnie małżeństwa, prawdziwą miłość, przyjaźń, rodzinę ale i jakieś przyzwyczajenie pewność
Romans to niestety ale tylko fascynacja, i przeglądanie się w oczach i patrzenie na kogoś innego, dowartościowanie ekscytacja
Im szybciej płonie tym szybciej się wypali
Ściskam Was mocno