Re: Małżeństwo na skraju rozpadu
: 08 sty 2021, 13:57
Wczoraj mąż pojechał na drugi koniec Polski 'zakończyć relację', bo kowalska nie chce się do niego przeprowadzić, a on zdecydował, że dopóki dzieci są małe i go potrzebują-nie wyprowadzi się daleko od nich. Piszę, bo chcę zacząć od 'złota', uważam, że to bardzo dobra zmiana w myśleniu u niego. Do tej pory bardzo realnie brał pod uwagę, że to on się wyprowadzi do niej o jej dziecka.
Proszę o modlitwę, bo dziś po południu spotyka się z tą kobietą. Myślę, że ona bedzie chciała na niego wpłynąć, a on wydaje się być jej wpływem. W końcu jechał wczoraj kilkaset kilometrów, żeby 'porozmawiać', bo ona chciała na żywo rozmawiać a nie przez telefon.
Jeśli chodzi o nas, to mąż twierdzi, że nie kocha mnie, jest ze mną nieszczęśliwy. Chce wyjechac na rok za granicę (ma ofertę wyjazdu od przyszłego piątku),aby uporządkować sprawy finansowe (spłacać długi, mieć na alimenty) po powrocie chce zamieszkać niedaleko dzieci, żeby miec z nimi kontakt i móc się nimi zajmować. Choć jak stwierdził: ma nadzieję, że do tego czasu kogoś poznam, bo wtedy będę miała pomoc i on będzie miał mniej obowiązków z dziećmi (nasze dzieci są jeszcze naprawdę malutkie).
Twierdzi, że nie może sobie wybaczyć tego, że mnie zdradził, że nie rozumie Piotra, który potrafił przyjąć wybaczenie Jezusa, że on jest jak Judasz. Przyjmuję to. Boli mnie to, bo nie chciałabym, żeby szedł tą drogą, ale muszę przyjąć, że teraz inaczej nie chce/potrafi.
Ruto bardzo pomaga mi to co pisałaś komuś-
o oddawaniu cierpienia w intencji osoby, ktora to cierpienie powoduje.Nawet padły tam słowa 'aby potrafiła sobie wybaczyć'. Właśnie w tej intencji oddaję moje cierpienie wynikające z naszej trudnej relacji.
Miałam takie myśli 'co moglabym zrobić, żeby mąż nie musiał wyjeżdżać', ale potem dałam sobie spokój. Nie jestem na tyle silna, żeby np. szukać nowej lepiej płatnej pracy (za to bardziej absorbującej czasowo). Nie jestem też na tyle silna, żeby robić to żeby pomóc mężowi. Nie umiem mu zaufać, że zajmie aie dziećmi kiedy ja będę siedzieć po 10 godzin w pracy. Nie mogę mu wogóle zaufać. Dlatego to kolejne odwieszenie-nie czuję się winna z tego powodu. Nasza sytuacja finansowa, jest niestety konsekwencją jego wyborów, zdrad (zlecenie które robił w zeszłym roku, przyniosło straty, a on nie chciał go zakończyć, ze wzgledu na możliwości spotkań z kowalską) dlatego jemu zostawiam decyzje i uniesienie tych konsekwencji.
Jest trudno, bo dzieci bardzo przeżywają wyjazd męża. Jednak jak mąż stwierdził 'jest na to gotów'
Proszę o modlitwę, bo dziś po południu spotyka się z tą kobietą. Myślę, że ona bedzie chciała na niego wpłynąć, a on wydaje się być jej wpływem. W końcu jechał wczoraj kilkaset kilometrów, żeby 'porozmawiać', bo ona chciała na żywo rozmawiać a nie przez telefon.
Jeśli chodzi o nas, to mąż twierdzi, że nie kocha mnie, jest ze mną nieszczęśliwy. Chce wyjechac na rok za granicę (ma ofertę wyjazdu od przyszłego piątku),aby uporządkować sprawy finansowe (spłacać długi, mieć na alimenty) po powrocie chce zamieszkać niedaleko dzieci, żeby miec z nimi kontakt i móc się nimi zajmować. Choć jak stwierdził: ma nadzieję, że do tego czasu kogoś poznam, bo wtedy będę miała pomoc i on będzie miał mniej obowiązków z dziećmi (nasze dzieci są jeszcze naprawdę malutkie).
Twierdzi, że nie może sobie wybaczyć tego, że mnie zdradził, że nie rozumie Piotra, który potrafił przyjąć wybaczenie Jezusa, że on jest jak Judasz. Przyjmuję to. Boli mnie to, bo nie chciałabym, żeby szedł tą drogą, ale muszę przyjąć, że teraz inaczej nie chce/potrafi.
Ruto bardzo pomaga mi to co pisałaś komuś-
o oddawaniu cierpienia w intencji osoby, ktora to cierpienie powoduje.Nawet padły tam słowa 'aby potrafiła sobie wybaczyć'. Właśnie w tej intencji oddaję moje cierpienie wynikające z naszej trudnej relacji.
Miałam takie myśli 'co moglabym zrobić, żeby mąż nie musiał wyjeżdżać', ale potem dałam sobie spokój. Nie jestem na tyle silna, żeby np. szukać nowej lepiej płatnej pracy (za to bardziej absorbującej czasowo). Nie jestem też na tyle silna, żeby robić to żeby pomóc mężowi. Nie umiem mu zaufać, że zajmie aie dziećmi kiedy ja będę siedzieć po 10 godzin w pracy. Nie mogę mu wogóle zaufać. Dlatego to kolejne odwieszenie-nie czuję się winna z tego powodu. Nasza sytuacja finansowa, jest niestety konsekwencją jego wyborów, zdrad (zlecenie które robił w zeszłym roku, przyniosło straty, a on nie chciał go zakończyć, ze wzgledu na możliwości spotkań z kowalską) dlatego jemu zostawiam decyzje i uniesienie tych konsekwencji.
Jest trudno, bo dzieci bardzo przeżywają wyjazd męża. Jednak jak mąż stwierdził 'jest na to gotów'