Re: Małżeństwo na skraju rozpadu
: 26 wrz 2019, 21:03
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
https://www.kryzys.org/
Pablo
Małgorzata D, dziękuję za to co napisałaś. Mąż właśnie przyjechał, po 2 tygodniach nieobecności, odebrałam go z przystanku i naszly mnie wspomnienia, zapytał o coś, zobaczył że jestem wzruszona i juz skończyło się jakiekolwiek porozumienie. Jest okropnie niemiły, uszczypliwy,calkowocie się ode mnie odciął. Zresztą jeśli tylko coś wg niego powiem nie tak, to od razu daje do zrozumienia, że swoim zachowaniem przypieczętowuję tą decyzję o opuszczeniu mnie.Małgorzata D. pisze: ↑27 wrz 2019, 14:57 W wychodzeniu ze stanu wspominania męża jako dobrego człowieka (bo mamy żyć teraźniejszością, a nie przeszłością. Trzymanie się faktów leczy) i rozczulania się jak to kiedyś dobrze było, bardzo pomogło mi rozważenie etapów procesu przebaczania. Jest tutaj w głównych tematach tak jak lista Zerty.
Bardzo Ci polecam zastanowienie się nad swoimi uczuciami, na jakim etapie jesteś.
Pamiętam w modlitwie, zaraz Koronka.
Dokładnie tak samo jak mój mąż. Zawzięty. Ranił mnie okropnie, ja na to odpowiadałam coś tam z taką rezygnacją, a on to komentował: no tak, to tylko potwierdza moją decyzję.teodora pisze: ↑28 wrz 2019, 17:23Małgorzata D, dziękuję za to co napisałaś. Mąż właśnie przyjechał, po 2 tygodniach nieobecności, odebrałam go z przystanku i naszly mnie wspomnienia, zapytał o coś, zobaczył że jestem wzruszona i juz skończyło się jakiekolwiek porozumienie. Jest okropnie niemiły, uszczypliwy,calkowocie się ode mnie odciął. Zresztą jeśli tylko coś wg niego powiem nie tak, to od razu daje do zrozumienia, że swoim zachowaniem przypieczętowuję tą decyzję o opuszczeniu mnie.Małgorzata D. pisze: ↑27 wrz 2019, 14:57 W wychodzeniu ze stanu wspominania męża jako dobrego człowieka (bo mamy żyć teraźniejszością, a nie przeszłością. Trzymanie się faktów leczy) i rozczulania się jak to kiedyś dobrze było, bardzo pomogło mi rozważenie etapów procesu przebaczania. Jest tutaj w głównych tematach tak jak lista Zerty.
Bardzo Ci polecam zastanowienie się nad swoimi uczuciami, na jakim etapie jesteś.
Pamiętam w modlitwie, zaraz Koronka.
To mnie całkowicie wtrąca z równowagi, bo od razu myślę że gdybym zachowała się inaczej...to może zmieniłby zdanie... Nie wiem czy powiedzieć mu ze powinien też szanować moje uczucia, że te a sytuacja jest dla mnie trudna, czy po prostu całkowicie się odciąć. Choć wtedy wiem że on całkowicie się w sobie zaweźmie,dodatkowo na przekór.
Dzisiaj szczególnie będę modlić się za Ciebie Teodoro. Zobacz, widzisz prawdę: jesteś młodą, ładną kobietą. Mądrą też skoro tutaj jesteśteodora pisze: ↑28 wrz 2019, 19:56 Pestko, mnie też to najbardziej boli. Ja jestem z tych ci się starają, walczą, a mój mąż? Nic. Skreslil wszystko. Dodatkowo naprawdę zero empatii, zimny lód, lekceważenie i arogancja.
U mnie ostra nauka stawiania granic. Po to żeby ochronić siebie i dzieci. I to jest naprawdę skok na głęboką wodę, bo mój mąż ogólnie bardzo nie toleruje kiedy coś idzie nie po jego myśli.
Trudno się z tym pogodzić, jestem młodą, ładną kobietą. Mam wrażenie że życie znarnowalam nie chcę być sama!
Jakbym czytała siebie.. w trakcie naszego kryzysu to jest jedna z rzeczy, których mój mąż mi nie odebrał - poczucia własnej wartości. Też jestem jeszcze młoda, ładna i wykształcona. Mam obawy podobne do Twoich. Też byłam samotna w małżeństwie. I wiesz co? Do tej pory świetnie sobie z tym radzilam, dlaczego nagle miałoby być inaczej? Przecież Bóg jest po naszej stronie. Poczucie zmarnowania życia jest...choć już w coraz mniejszym stopniu. Mam świadomość, że poświęciłam mu swoje najlepsze lata, ale z drugiej strony... wszystko jest po coś. Nigdy nie byłam tak blisko Boga jak jestem teraz. Nigdy nie miałam tak wielu przyjaciół - urlopu mi nie starczy, żeby przyjąć te wszystkie zaproszenia
A gdybyś przestała żyć tylko wiarą (i automatycznie nadzieją), że mąż się nawróci i zaczęła żyć tylko swoim życie?
Powiedziałabym, że nawet lepsze niż życie nadzieją, że mąż się zmieni i nawróci:-)jacek-sychar pisze: ↑29 wrz 2019, 20:37A gdybyś przestała żyć tylko wiarą (i automatycznie nadzieją), że mąż się nawróci i zaczęła żyć tylko swoim życie?
Na początku może wydaje się to niemożliwe, ale po pewnym czasie okazuje się, że jest to możliwe. A nawet takie życie jest całkiem radosne.
Po prostu bardziej rzeczywiste. Rzadko kiedy zdarzają się powroty. Dużo ludzi żyje innymi zasadami, atrakcjami itp. Warto dostrzegać rzeczywistość jaką jest, być jak najbliżej prawdy. Jednym ze skutków jakie u siebie zauważyłem jest to, że rozczarowania są jakby bardziej kontrolowalne, mniej nieprzewidywalne i mniej emocjonalne, dzięki realnemu spojrzeniu. Są też inne korzyści.JolantaElżbieta pisze: ↑29 wrz 2019, 21:16Powiedziałabym, że nawet lepsze niż życie nadzieją, że mąż się zmieni i nawróci:-)jacek-sychar pisze: ↑29 wrz 2019, 20:37A gdybyś przestała żyć tylko wiarą (i automatycznie nadzieją), że mąż się nawróci i zaczęła żyć tylko swoim życie?
Na początku może wydaje się to niemożliwe, ale po pewnym czasie okazuje się, że jest to możliwe. A nawet takie życie jest całkiem radosne.