Re: Małżeństwo na skraju rozpadu
: 03 sty 2020, 3:51
Rozmawialismy. Mąż przyszedł i stwierdził że on nie wie. Waha się. Nie wie czy jest ze mną z powodu kłopotów finansowych, czy z przyzwyczajenia... Powiedział, że tak naprawdę to wrócił dla dzieci. Spytałam co w takim razie z tym że mówił mi, pisał że mnie kocha? Jego językiem miłości są prezenty i przuslugi. Dał mi na święta piękny prezent, przemyślany, tak 100% dla mnie, wogole nigdy o takiej rzeczy nie rozmawialiśmy-musiał się naszukać. A już naprawdę prezentu nie dostałam od lat
Trudno o tym pisać ale fizycznie też były u nas fajerwerki (to głównie zmiana moja, mojego nastawienia, bo miałam z tym problem-doświadczyłam traumatycznych przeżyć w tej sferze w dziecinstwie i kiedy między nami się pogorszyło no to też on przestal się starać i ja odpuscilam) wiem że to go raniło-powiedział mi o tym jak byliśmy odseparowani. Ja dużo przemyślałam i mąż też teraz powiedział że widzi zmianę tej sferze. Tylko teraz usłyszałam, że niepotrzebnie ulegał pożądaniu, bo teraz znowu zaburza mu to obraz po co ze mną jest....
Podsumowując, cały czas dążył do tego że chce się wyprowadzić, rozstać. Potrzebujemy kilku miesięcy, żeby zamknąć najgorsze sprawy finansowe, pozbyć się kredytu. Zaproponowałam, żeby zerwał kontakt z tamtą osobą i żebyśmy się skupili na zamknięciu tego etapu u nas (finansowego) i wtedy zobaczymy-wydaje mi się to uczciwym wyjściem. W emocjach rzuciłam 'ten rok, pol roku ile to tam potrwa'. Mąż uznał że to uczciwe rozwiązanie,ale teraz uwiesil się tego że 'daliśmy sobie pół roku'. Źle się z tym czuję, bo chodziło mi o to, że jak te sprawy zamkniemy, to dopiero będzie można stwierdzić czy faktycznie jesteśmy ze sobą z tych powodów... Z drugiej upatruję ten czas jako szansę dla nas.
Trudno o tym pisać ale fizycznie też były u nas fajerwerki (to głównie zmiana moja, mojego nastawienia, bo miałam z tym problem-doświadczyłam traumatycznych przeżyć w tej sferze w dziecinstwie i kiedy między nami się pogorszyło no to też on przestal się starać i ja odpuscilam) wiem że to go raniło-powiedział mi o tym jak byliśmy odseparowani. Ja dużo przemyślałam i mąż też teraz powiedział że widzi zmianę tej sferze. Tylko teraz usłyszałam, że niepotrzebnie ulegał pożądaniu, bo teraz znowu zaburza mu to obraz po co ze mną jest....
Podsumowując, cały czas dążył do tego że chce się wyprowadzić, rozstać. Potrzebujemy kilku miesięcy, żeby zamknąć najgorsze sprawy finansowe, pozbyć się kredytu. Zaproponowałam, żeby zerwał kontakt z tamtą osobą i żebyśmy się skupili na zamknięciu tego etapu u nas (finansowego) i wtedy zobaczymy-wydaje mi się to uczciwym wyjściem. W emocjach rzuciłam 'ten rok, pol roku ile to tam potrwa'. Mąż uznał że to uczciwe rozwiązanie,ale teraz uwiesil się tego że 'daliśmy sobie pół roku'. Źle się z tym czuję, bo chodziło mi o to, że jak te sprawy zamkniemy, to dopiero będzie można stwierdzić czy faktycznie jesteśmy ze sobą z tych powodów... Z drugiej upatruję ten czas jako szansę dla nas.