Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa
: 02 gru 2019, 17:55
No to mój mąż poinformował mnie, że właśnie złożył wniosek o stwierdzenie nieważności małżeństwa....
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?
https://www.kryzys.org/
Małgosiu niestety to może być prawdaMałgorzata Małgosia pisze: ↑03 gru 2019, 8:26 Małżeństwo przygniotło go do samej ziemi, nie jest w stanie normalnie w nim funkcjonować.
Wyprowadził się do mamy i dobrze mu u niej. To świadczy o tym jak strasznie jest kruchy wewnętrznie. Matka, która go po prostu zniszczyła. Jest dla niego teraz dobra, bo on jest słaby i jej o to chodziło zawsze: mieć go tylko dla siebie, poddanego i bezwolnego.
Małgosiu a nie wymagasz za wiele choćby od samej siebie?Małgorzata Małgosia pisze: ↑03 gru 2019, 8:26 Na podstawie przeżytych razem 9 lat ja widzę, że jest szansa dla naszego małżeństwa. Tylko mojemu mężowi brakuje wiary. Ale ja nie wymagałabym teraz za wiele od chorego człowieka.
No i dobrze.Małgorzata Małgosia pisze: ↑03 gru 2019, 8:26 A mój mąż sam wczoraj powiedział, że ma depresję, bo ludzie mu to uświadamiają. Zapytałam czy ktoś profesjonalny to stwierdził: nie. To jest ten dramat właśnie: on nie chce pójść do lekarza, zarzuca mi, że wysyłałam go do psychiatry. A ja po prostu martwiłam się o niego, nie potrafiłam mu pomóc, miotałam się.
No też tak kiedyś myślałemMałgorzata Małgosia pisze: ↑03 gru 2019, 8:26 On mi na tym spotkaniu wczorajszym wręczył takie ulotki o 5 kluczach uzdrowienia Lozano. Bo był i tam Pan Bóg uzdrawia. To jest właśnie to: on kurczowo trzyma się przekonania, że tylko Bóg mu pomoże na kolejnych rekolekcjach, modlitwach o uzdrowienie itp. On zamknie oczy, mocno zaciśnie i będzie powtarzał: wierzę, wierzę, wierzę. I plum! Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się uzdrowi.
Mnie też pępowina swego czasu pomyliła mi się z ze świętym węzłem małżeńskim.Małgorzata Małgosia pisze: ↑03 gru 2019, 8:26 Ale nawet jeśli jest popaprany ten mój mąż: takiego wybrałam, pokochałam i chciałam na zawsze. Modlę się za niego tym bardziej i całą tą sprawę nieważności oddaję Bogu.
Bo tak, zdaję sobie sprawę z tego, że on może być niezdolny do małżeństwa.
Mąż nie jest jedynakiem, ale tak był wychowywany. Ma starszego brata, który ma innego ojca. Matka rozwiodła się kiedy miał ok.3 lata, bo mąż alkoholik i agresywny. Winiła i do tej pory wprost obwinia tego starszego syna, że jej życie zmarnował, bo wpadła z nim i musiała wyjść za mąż.Jonasz pisze: ↑03 gru 2019, 8:57Małgosiu niestety to może być prawdaMałgorzata Małgosia pisze: ↑03 gru 2019, 8:26 Małżeństwo przygniotło go do samej ziemi, nie jest w stanie normalnie w nim funkcjonować.
Wyprowadził się do mamy i dobrze mu u niej. To świadczy o tym jak strasznie jest kruchy wewnętrznie. Matka, która go po prostu zniszczyła. Jest dla niego teraz dobra, bo on jest słaby i jej o to chodziło zawsze: mieć go tylko dla siebie, poddanego i bezwolnego.
Ale to zniszczenie czasem powoduje wbudowanie jeszcze lęku przed kobietami, kobiecością.
Może bardziej przed taką silną, despotyczną, niezależną.
Taka może powodować lęk, być całkiem niezrozumiała.
Mąż jedynak?
No jak jeszcze nie miał siostry to nawet w ogóle - dla mnie przy despotycznej mamie kobieta to dziwna była- nie taka jak moi bracia
Brak wzorca zdrowego kobiety, pomieszany i poplątany.
Małgosiu a nie wymagasz za wiele choćby od samej siebie?Małgorzata Małgosia pisze: ↑03 gru 2019, 8:26 Na podstawie przeżytych razem 9 lat ja widzę, że jest szansa dla naszego małżeństwa. Tylko mojemu mężowi brakuje wiary. Ale ja nie wymagałabym teraz za wiele od chorego człowieka.
Zwłaszcza teraz?
Więc może kochaj bliźniego jak siebie samego.
Wymagaj.
W końcu mąż ma już jedną mamę na ziemi.
Druga w niebie. Nasza.
Wystarczy, więcej nie trzeba.
Mi pomogło ucinanie wszelkich rozmów i rad z kimkolwiek innym niż adwokat, o tym co dalej. Sam nie wiedziałem na czym stoję i co będzie, a co dopiero mieliby wiedzieć ludzie jeszcze dalej od całej sytuacji. Czułem, że takie rozmowy i rady od nich nie mogą pomóc, tylko zaszkodzić. Płytkie, pobieżne i wywierające niepotrzebną presję.Małgorzata Małgosia pisze: ↑10 gru 2019, 15:39 I wtedy pojawiły mi się myśli, że powinnam go uwolnić, że on naprawdę cierpi, powinnam ulżyć jego cierpieniom. Dodatkowo nikt nie zrozumie mojej postawy, nikt zupełnie. Daj chłopu wolność kobieto, nie dręcz go, ludzie się rozstają.
To jest naprawdę bardzo trudne wytrwać wbrew wszystkim, stając się nagle jakimś potworem.
Pomagają mi słowa mądrej i doświadczonej osoby: przecież ja do ślubu go nie zmuszałam, nie mam żadnej władzy, aby kogokolwiek "uwalniać".
Myślę, że to dobrze, że oddajesz wszystko Maryi. Z tego, co piszesz mąż (też) jest pogubiony. Daj sobie czas, żeby spojrzeć z innej perspektywy, nabrać dystansu. Uważam, że nadal mi trudno, ale już wiem, jak to jest i z dużym bólem, ale umiem puścić wodze, pozwolić toczyć się sprawom samym sobie i jakby przyjąć rolę obserwatora. Z czasem (zwykle dłuższym niż się spodziewam) okazuje się, że może faktycznie jest inaczej niż myślałem, myliłem się, pozbywam się złudzeń, zakorzenionych przekonań, błędnych założeń, a sprawy są na właściwym (sobie) torze, a może wracają/wrócą na właściwy tor.Małgorzata Małgosia pisze: ↑10 gru 2019, 15:39 I to ta rzeczywistość popchnęła go do złożenia wniosku o stwierdzenie nieważności małżeństwa.
Cały czas oddaję tę sprawę Maryi, nieustannie, w każdej modlitwie.Oddaję męża również, wszystko chore więzy duchowo-emocjonalne, które mnie z nim łączą.
Dziękuję za Twoje słowa, tak, cały czas uczę się puszczać wodze, dawać sobie czas, nie przyczepiać się do jakiegoś swojego wyobrażenia, nawet głęboko ukrytego. To oddawanie wszystkich tych spraw Maryi właśnie w tym mi pomaga. Kiedy orientuję się, że znowu coś tam mam ukryte w sercu (no przecież to niemożliwe, żeby stwierdzili tą nieważność, musi być tak i tak) to mówię na głos, że wyrzekam się tych wszystkich wyobrażeń, Maryjo oddaję Tobie to, że wyobraziłam sobie...i wypowiadam to na głos, żeby przestało "po ciemku" kręcić się w zakamarkach serca, tylko, żeby wyciągnąć to na światło dzienne.tata999 pisze: ↑10 gru 2019, 18:01Mi pomogło ucinanie wszelkich rozmów i rad z kimkolwiek innym niż adwokat, o tym co dalej. Sam nie wiedziałem na czym stoję i co będzie, a co dopiero mieliby wiedzieć ludzie jeszcze dalej od całej sytuacji. Czułem, że takie rozmowy i rady od nich nie mogą pomóc, tylko zaszkodzić. Płytkie, pobieżne i wywierające niepotrzebną presję.Małgorzata Małgosia pisze: ↑10 gru 2019, 15:39 I wtedy pojawiły mi się myśli, że powinnam go uwolnić, że on naprawdę cierpi, powinnam ulżyć jego cierpieniom. Dodatkowo nikt nie zrozumie mojej postawy, nikt zupełnie. Daj chłopu wolność kobieto, nie dręcz go, ludzie się rozstają.
To jest naprawdę bardzo trudne wytrwać wbrew wszystkim, stając się nagle jakimś potworem.
Pomagają mi słowa mądrej i doświadczonej osoby: przecież ja do ślubu go nie zmuszałam, nie mam żadnej władzy, aby kogokolwiek "uwalniać".
Myślę, że to dobrze, że oddajesz wszystko Maryi. Z tego, co piszesz mąż (też) jest pogubiony. Daj sobie czas, żeby spojrzeć z innej perspektywy, nabrać dystansu. Uważam, że nadal mi trudno, ale już wiem, jak to jest i z dużym bólem, ale umiem puścić wodze, pozwolić toczyć się sprawom samym sobie i jakby przyjąć rolę obserwatora. Z czasem (zwykle dłuższym niż się spodziewam) okazuje się, że może faktycznie jest inaczej niż myślałem, myliłem się, pozbywam się złudzeń, zakorzenionych przekonań, błędnych założeń, a sprawy są na właściwym (sobie) torze, a może wracają/wrócą na właściwy tor.Małgorzata Małgosia pisze: ↑10 gru 2019, 15:39 I to ta rzeczywistość popchnęła go do złożenia wniosku o stwierdzenie nieważności małżeństwa.
Cały czas oddaję tę sprawę Maryi, nieustannie, w każdej modlitwie.Oddaję męża również, wszystko chore więzy duchowo-emocjonalne, które mnie z nim łączą.
Z tym co piszesz miałam dylemat. Pewnie jeszcze trochę mam, ale Bóg przekonał mnie poprzez słowa księdza na spowiedzi. Tak zupełnie bez związku z tematem nagle mówi do mnie, że różnie może być, bo tylko Bóg wie jaka jest prawda, i nawet jeśli przed Bogiem małżeństwo jest ważne, a tu na ziemi ktoś postanowi, że jednak ważne nie jest to będzie to jego odpowiedzialność, nie moja.Ewuryca pisze: ↑11 gru 2019, 11:51 Jedyne z czym się nie zgadzam to z opinią w sąsiednim wątku, że my mamy w sercu rozeznać czy małżeństwo jest ważne czy nie i nawet jeśli wyrok będzie że nie zostało ważnie zawarte to my będziemy wiedzieli że jest inaczej. Według mnie to jest podszept złego tak myśleć, jeśli nasze małżeństwo będzie uznane za nieważnie zawarte to w oczach kościoła będziemy ludźmi stanu wolnego i nie jest według mnie rozsądnym wmawiać sobie że jest inaczej. Kościół ma władzę daną przez Boga i nie naszym miejscem jest stawiać się ponad nim. Mój mąż zadzwonił i powiedział że zrobi wszystko żeby wykazać że małżeństwo było ważne, kiedy pytałam czy w związku z tym co uważa ma zamiar wywiązać się z przysięgi małżeńskiej powiedział że NIE.
Ewuryca, (wg mnie) użyłaś istotnych słów (istotnego pytania) ...
Z czasem, z większym dystansem będziesz inaczej odczytywać te i inne słowa (wypowiedzi) męża. Na początku, gdy człowiek jest w rozsypce, interpretuje słowa i rzeczywistość w tak skrajnie przygniatający go sposób, jak źle się czuje. Kryzysy uczą nas wiele.