Strona 8 z 23

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 02 gru 2019, 17:55
autor: Małgorzata Małgosia
No to mój mąż poinformował mnie, że właśnie złożył wniosek o stwierdzenie nieważności małżeństwa....

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 02 gru 2019, 19:48
autor: s zona
Malgosiu,
pomodle sie o Boze Prowadzenie :)

ps pamietam w ub roku byl taki podobny watek ze Smutkiem, mloda kobieta,ktorej maz tez "sie obrazil na malzenstwo ".. i sad cywilny oddalil jego wniosek o rozwod ...
viewtopic.php?f=10&t=848&start=810

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 03 gru 2019, 8:26
autor: Małgorzata Małgosia
Dziękuję za modlitwę, ona tylko mnie niesie...
Wczoraj wieczorem zaszłam do kościoła, a tam wystawiony Najświętszy Sakrament. Zaraz obok ołtarza krzyż. I tak patrząc na Jezusa w hostii jednocześnie widziałam ten krzyż i modliłam się: Panie, przyjmuję ten krzyż, dziękuję za niego. Pomóż mi go nieść.
I powtarzałam treść przysięgi małżeńskiej.

Potem modlitwa na skype i ogromne wsparcie.
Bogu dzięki za Sychar. Takie koło ratunkowe, szalupa ratunkowa na te trudne dla rodzin czasy. Bóg nie zostawia swoich dzieci...

Bycie tutaj na forum, wśród ludzi, którzy za wszelką cenę chcą być wierni, być świadkami Bożej miłości i wierności, prostuje moje ścieżki. Te myśli pełne zwątpienia, które miałam na początku (nie uda się, w sądzie kościelnym na pewno stwierdzą nieważność), nie mają już zupełnie do mnie dostępu.
W zamian nieustannie pojawia mi się w sercu: dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.

Mój mąż jest szalony. Naprawdę. Patrzę na niego teraz bez klapek na oczach, które miałam. Wiem, że ma depresję, od tego wszystko się zaczęło. Jest człowiekiem załamanym nerwowo. Jego postępowanie nie jest racjonalne. Zobaczyłam to szczególnie na tym spotkaniu z ojcem dominikaninem.

Małżeństwo przygniotło go do samej ziemi, nie jest w stanie normalnie w nim funkcjonować.
Wyprowadził się do mamy i dobrze mu u niej. To świadczy o tym jak strasznie jest kruchy wewnętrznie. Matka, która go po prostu zniszczyła. Jest dla niego teraz dobra, bo on jest słaby i jej o to chodziło zawsze: mieć go tylko dla siebie, poddanego i bezwolnego.

A mój mąż sam wczoraj powiedział, że ma depresję, bo ludzie mu to uświadamiają. Zapytałam czy ktoś profesjonalny to stwierdził: nie. To jest ten dramat właśnie: on nie chce pójść do lekarza, zarzuca mi, że wysyłałam go do psychiatry. A ja po prostu martwiłam się o niego, nie potrafiłam mu pomóc, miotałam się.

On mi na tym spotkaniu wczorajszym wręczył takie ulotki o 5 kluczach uzdrowienia Lozano. Bo był i tam Pan Bóg uzdrawia. To jest właśnie to: on kurczowo trzyma się przekonania, że tylko Bóg mu pomoże na kolejnych rekolekcjach, modlitwach o uzdrowienie itp. On zamknie oczy, mocno zaciśnie i będzie powtarzał: wierzę, wierzę, wierzę. I plum! Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się uzdrowi.

Nie trzeba będzie wkładać własnego wysiłku, pracy, potu i łez. On przed tym ucieka jak najdalej.

Ale nawet jeśli jest popaprany ten mój mąż: takiego wybrałam, pokochałam i chciałam na zawsze. Modlę się za niego tym bardziej i całą tą sprawę nieważności oddaję Bogu.
Bo tak, zdaję sobie sprawę z tego, że on może być niezdolny do małżeństwa. Ale co z tego? Ja będę mówić w sądzie o tych wszystkich latach kiedy pomimo swoich ułomności on się starał, czasami mu wychodziło. On po prostu jest w stanie nauczyć się jak żyje się w małżeństwie, jeżeli tylko pogodzi się z tym, że życie nie jest takie jak sobie wyobrażamy w marzeniach.

Na podstawie przeżytych razem 9 lat ja widzę, że jest szansa dla naszego małżeństwa. Tylko mojemu mężowi brakuje wiary. Ale ja nie wymagałabym teraz za wiele od chorego człowieka.

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 03 gru 2019, 8:57
autor: Jonasz
Małgorzata Małgosia pisze: 03 gru 2019, 8:26 Małżeństwo przygniotło go do samej ziemi, nie jest w stanie normalnie w nim funkcjonować.
Wyprowadził się do mamy i dobrze mu u niej. To świadczy o tym jak strasznie jest kruchy wewnętrznie. Matka, która go po prostu zniszczyła. Jest dla niego teraz dobra, bo on jest słaby i jej o to chodziło zawsze: mieć go tylko dla siebie, poddanego i bezwolnego.
Małgosiu niestety to może być prawda :(
Ale to zniszczenie czasem powoduje wbudowanie jeszcze lęku przed kobietami, kobiecością.
Może bardziej przed taką silną, despotyczną, niezależną.
Taka może powodować lęk, być całkiem niezrozumiała.
Mąż jedynak?
No jak jeszcze nie miał siostry to nawet w ogóle - dla mnie przy despotycznej mamie kobieta to dziwna była- nie taka jak moi bracia :D
Brak wzorca zdrowego kobiety, pomieszany i poplątany.
Małgorzata Małgosia pisze: 03 gru 2019, 8:26 Na podstawie przeżytych razem 9 lat ja widzę, że jest szansa dla naszego małżeństwa. Tylko mojemu mężowi brakuje wiary. Ale ja nie wymagałabym teraz za wiele od chorego człowieka.
Małgosiu a nie wymagasz za wiele choćby od samej siebie?
Zwłaszcza teraz?
Więc może kochaj bliźniego jak siebie samego.
Wymagaj. ;)
W końcu mąż ma już jedną mamę na ziemi.
Druga w niebie. Nasza.
Wystarczy, więcej nie trzeba.

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 03 gru 2019, 9:27
autor: Jonasz
Małgorzata Małgosia pisze: 03 gru 2019, 8:26 A mój mąż sam wczoraj powiedział, że ma depresję, bo ludzie mu to uświadamiają. Zapytałam czy ktoś profesjonalny to stwierdził: nie. To jest ten dramat właśnie: on nie chce pójść do lekarza, zarzuca mi, że wysyłałam go do psychiatry. A ja po prostu martwiłam się o niego, nie potrafiłam mu pomóc, miotałam się.
No i dobrze.
Bardzo dobrze.
Myślę że na zarzut spokojnie można mu powiedzieć że to po pomoc dla niego a nie dlatego że jest chory.
Małgorzata Małgosia pisze: 03 gru 2019, 8:26 On mi na tym spotkaniu wczorajszym wręczył takie ulotki o 5 kluczach uzdrowienia Lozano. Bo był i tam Pan Bóg uzdrawia. To jest właśnie to: on kurczowo trzyma się przekonania, że tylko Bóg mu pomoże na kolejnych rekolekcjach, modlitwach o uzdrowienie itp. On zamknie oczy, mocno zaciśnie i będzie powtarzał: wierzę, wierzę, wierzę. I plum! Nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się uzdrowi.
No też tak kiedyś myślałem ;)
Można mu podpowiedzieć że Bóg nie zrobi tego za niego, tylko mu w tym pomoże.
Skoro Ci dał kartkę to też mu możesz dać. :D
Pamiętasz historyjkę o powodzi i człowieku, który modlił się o pomoc ?
A Pan Bóg w niebie na zarzut bierności odpowiedział że trzy razy mu ludzi z pontonem posyłał, a on nie chciał wsiąść?

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 03 gru 2019, 9:31
autor: Jonasz
Małgorzata Małgosia pisze: 03 gru 2019, 8:26 Ale nawet jeśli jest popaprany ten mój mąż: takiego wybrałam, pokochałam i chciałam na zawsze. Modlę się za niego tym bardziej i całą tą sprawę nieważności oddaję Bogu.
Bo tak, zdaję sobie sprawę z tego, że on może być niezdolny do małżeństwa.
Mnie też pępowina swego czasu pomyliła mi się z ze świętym węzłem małżeńskim.
Ślepy i zamotny chciałem odgryźć nie to co trzeba. :lol:

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 03 gru 2019, 13:44
autor: Małgorzata Małgosia
Jonasz pisze: 03 gru 2019, 8:57
Małgorzata Małgosia pisze: 03 gru 2019, 8:26 Małżeństwo przygniotło go do samej ziemi, nie jest w stanie normalnie w nim funkcjonować.
Wyprowadził się do mamy i dobrze mu u niej. To świadczy o tym jak strasznie jest kruchy wewnętrznie. Matka, która go po prostu zniszczyła. Jest dla niego teraz dobra, bo on jest słaby i jej o to chodziło zawsze: mieć go tylko dla siebie, poddanego i bezwolnego.
Małgosiu niestety to może być prawda :(
Ale to zniszczenie czasem powoduje wbudowanie jeszcze lęku przed kobietami, kobiecością.
Może bardziej przed taką silną, despotyczną, niezależną.
Taka może powodować lęk, być całkiem niezrozumiała.
Mąż jedynak?
No jak jeszcze nie miał siostry to nawet w ogóle - dla mnie przy despotycznej mamie kobieta to dziwna była- nie taka jak moi bracia :D
Brak wzorca zdrowego kobiety, pomieszany i poplątany.
Małgorzata Małgosia pisze: 03 gru 2019, 8:26 Na podstawie przeżytych razem 9 lat ja widzę, że jest szansa dla naszego małżeństwa. Tylko mojemu mężowi brakuje wiary. Ale ja nie wymagałabym teraz za wiele od chorego człowieka.
Małgosiu a nie wymagasz za wiele choćby od samej siebie?
Zwłaszcza teraz?
Więc może kochaj bliźniego jak siebie samego.
Wymagaj. ;)
W końcu mąż ma już jedną mamę na ziemi.
Druga w niebie. Nasza.
Wystarczy, więcej nie trzeba.
Mąż nie jest jedynakiem, ale tak był wychowywany. Ma starszego brata, który ma innego ojca. Matka rozwiodła się kiedy miał ok.3 lata, bo mąż alkoholik i agresywny. Winiła i do tej pory wprost obwinia tego starszego syna, że jej życie zmarnował, bo wpadła z nim i musiała wyjść za mąż.
Potem związała się cywilnie z ojcem mojego męża i on się urodził. Mój mąż był oczkiem w głowie swojego ojca, to był jego jedyny syn.
O tym, że starszy brat jest przyrodni dowiedział się na podwórku od sąsiadki jak miał ok. 10 lat. To był dla niego szok.

Wychowywał się trochę z dziewczynami, kuzynkami, wakacje spędzali razem, weekendy też często. Teściowa zmuszała wszystkich do realizacji jej planów na wsi. Chciała postawić dom większy od domów jej rodzeństwa, żeby im pokazać. Tam były te kuzynki.

Nie rozumiał nigdy kobiet, patrzył na nie trochę jak na kolegów, nie potrafił domyśleć się, że podoba się jakiejś dziewczynie. Dopiero na studiach zaczął rozumieć trochę bardziej. Jednak cały czas jest dosyć naiwny, ale przy tym sprytny, bo ma wysoki iloraz inteligencji.

Kiedy podobał się dziewczynie, ona okazywała mu zainteresowanie, to on niekoniecznie był zainteresowany. Chyba, że chodziło tylko o seks. Miał dużo dziewczyn, potrafił mieć dwie jednocześnie. Najdłuższy związek trwał ok. 1,5 roku, ale takiego prawdziwego bycia razem było mniej. Najpierw był drugim facetem tej dziewczyny i wiedział o tym, potem byli razem, a potem ona zostawiła go dla jego najlepszego kumpla.
Dopóki dziewczyna pozwalała się traktować jak jego uczennica, a on jej mistrz (to odnosi się również do mnie), który pokazuje jej Boga, opowiada swoje teorie i poglądy, to ok.

Kiedy kobieta stwierdzała, że jednak ma inne zdanie, przestawała widzieć w nim mistrza, który doprowadzi ją do Boga: koniec.

Nawet wczoraj na tym spotkaniu daje mi te ulotki, radzi jak dobry wujcio, że to mi się przyda, bez pytania daje mi numer do jakiejś siostry zakonnej, który dostał od koleżanki, która to siostra jest psychologiem i kierownikiem duchowym i jest bardzo polecana i mi się to przyda.
:shock:
On po prostu żyje w swoim świecie, w którym tylko on poznał prawdę.
Kiedy wyrzucił mi w twarz, wtedy na początku, że mnie nie kocha itd. humor bardzo mu się poprawił, że wreszcie to z siebie wyrzucił, zaczął jeszcze dawać mi rady, że koniecznie muszę pójść na terapię, bo jak nadal będę taka popier.....piiip, to żaden facet już mnie nie zechce. I zadowolony poszedł robić sobie herbatę.

Tak, to prawda. Za dużo od siebie wymagam, tak zostałam wychowana i to jest duża praca dla mnie, żeby sobie to przerobić. Zauważam to nawet na tej fizjoterapii, na którą chodzę: jedno ćwiczenie okazało się za trudne, jednak robiłam je resztką sił, bo jak to, wstyd się przyznać, że dla mnie za trudne, nie mogę być takim mięczakiem.

M.in. takie podejście do życia uśpiło moją czujność jeśli chodzi o małżeństwo, o to kiedy trzeba było stanowczo powiedzieć: masz się leczyć. Ale nie, ja to dźwigałam i sama szukałam rozwiązań. Operacja nagle mnie zgniotła i pokazała całą moją słabość.
I dopiero wtedy on nabrał odwagi, żeby mnie zmiażdżyć psychicznie.

I tak. Teraz w kryzysie, czytając lektury, sluchając konferencji i czytając Was zobaczyłam, że weszłam bez oporów w przygotowaną przez niego dla mnie rolę matki. Miałam być tą lepszą matką.
Szokujące było np. dla mnie to, że kiedy pokłócił się z matką (a to były takie awantury z najokropniejszymi wyzwiskami, trzaskaniem drzwiami i rzucaniem przedmiotami, że miałam serce w gardle, bo nigdy w życiu z czymś takim nie miałam do czynienia) to wtedy mówił do mnie: "wy". Bo wy zawsze coś tam. Był jakby w amoku, białej gorączce, jakbym ja (i pewnie każda kobieta) uosabiała tą jego demoniczną matkę.

Np. jej tekst do niego: trzeba było cię w szambie utopić. To pikuś. A to się zdarzało wtedy kiedy on np. nie zgadzał się na sfinansowanie jakiegoś jej kolejnego pomysłu.

Ja myślałam sobie, że uda mi się mu pokazać, przekonać go, że miłość jest czuła, dobra, że nic co zrobi nie spowoduje, że odwrócę się od niego.

To wszystko jest takie pogmatwane, tak bardzo chciałabym, żeby ktoś pomógł mi to wszystko rozplątać, zrozumieć samą siebie. Modlę się o to do Maryi.

On jeszcze przed tym kiedy ostatecznie mu odbiło zawierzył nasze małżeństwo Maryi. Chcę wierzyć, że ma to moc.

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 04 gru 2019, 20:14
autor: Małgorzata Małgosia
Po dwóch dniach coraz bardziej klaruje się to oddawanie całej sprawy rozwodu i stwierdzenia nieważności Bogu. A właściwie oddaję to codziennie w modlitwie Maryi, żeby do Boga to trafiło przez jej najczulsze ręce.

Mam więcej spokoju w sobie: niech będzie wola Twoja Panie, czy będzie to stwierdzenie nieważności, czy nie będzie... Każde rozwiązanie jest dobre. Naprawdę coraz więcej mam spokoju i radości w sobie kiedy godzę się na to :)

Znowu zauważyłam też schemat: każde twierdzenie męża z automatu traktuję jak wyrocznię. Mówiąc, że złożył wniosek poinformował jednocześnie, że kopię powinnam dostać za ok.miesiąc.
I już zaczęłam o tym myśleć, że jednocześnie muszę dwie sprawy prowadzić, jakich świadków wybrać, muszę umówić się z adwokatem itd.

A dzisiaj uświadomiłam sobie: hola, hola, dlaczego zakładasz, że cokolwiek dostaniesz za miesiąc? Bo on tak powiedział? Bo tak sobie wyobraził?
Sąd kościelny tak szybko nie działa.
Poza tym mogli przyjąć wniosek, ale ktoś przecież będzie go weryfikował, a on pisał go sam (pewnie w sądzie zapytał o wzór), niemożliwe, żeby nie było braków.
Poza tym ten wniosek może być też i odrzucony.
Tyle rzeczy może się wydarzyć, przestań żyć rzeczywistością kreowaną przez męża.
Patrz swoimi oczami.

Piszę to, bo może przeczyta to ktoś kto zauważy podobny problem u siebie. Że nie jest to tak, że ze schematu wyskakuje się w jednej chwili, to naprawdę jest proces. Wierzę, że kiedyś od razu zorientuję się, że schemat mi się załącza. Dzisiaj cieszę się, że w ogóle to zauważyłam :)

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 10 gru 2019, 15:39
autor: Małgorzata Małgosia
Jestem po kolejnej rozmowie z mężem. Tym razem oprócz nowych ciosów prosto w serce, mąż nieświadomie patrzył też niektóre moje rany.
Przede wszystkim cały czas otwierają mi się oczy na to kim ten człowiek jest. Jestem zdruzgotana tym co widzę, bo ku mojemu przerażeniu widzę, że on jest dokładnie takim człowiekiem przed jakim zawsze chciałam się uchronić: bezrefleksyjny, nieempatyczny, bez bliskiej relacji z Bogiem prawdziwym, skupiony wyłącznie na sobie.
To odkrywanie go na nowo jest bardzo trudne, a w połączeniu z tym co od niego usłyszałam i tym, że naprawdę bardzo go kocham, jeszcze trudniejsze. Przy czym wiem, że cały czas dużą częścią tej miłości jest miłość chora, współuzależniona, taka w stylu: odbiorę sobie życie, żebyś w końcu był szczęśliwy.

Gdyby nie Sychar w osobach uczestników naszej skypowej grupy modlitewnej oraz gdyby nie moje nawrócenie to nie wiem co by ze mną było.
Mąż powiedział wczoraj, że on tak bardzo nie chce być moim mężem, że nawet nie chce myśleć o tym, że nieważność małżeństwa mogłaby nie być stwierdzona i że do końca życia musiałby żyć z tym ciężarem, jakim jestem.
Pozwu cywilnego nawet nie pisał tylko pozwolił adwokatowi na inwencję twórczą, bo "coś przecież trzeba złożyć", a skoro małżeństwo jest nieważne, to rozwód też trzeba będzie przeprowadzić.
I wtedy pojawiły mi się myśli, że powinnam go uwolnić, że on naprawdę cierpi, powinnam ulżyć jego cierpieniom. Dodatkowo nikt nie zrozumie mojej postawy, nikt zupełnie. Daj chłopu wolność kobieto, nie dręcz go, ludzie się rozstają.
To jest naprawdę bardzo trudne wytrwać wbrew wszystkim, stając się nagle jakimś potworem.

Pomagają mi słowa mądrej i doświadczonej osoby: przecież ja do ślubu go nie zmuszałam, nie mam żadnej władzy, aby kogokolwiek "uwalniać".

Oto co usłyszałam od męża wczoraj, oprócz tego co wyżej napisałam:
- dobrze, że jestem w Sycharze, bo może poznam fajnego faceta :shock:
- na pewno będziemy dobrymi znajomymi, którymi powinniśmy byli pozostać
- jeżeli ktoś jest niewierzący i żyje w związku niesakramentalnym w którym są dzieci, to znaczy, że Pan Bóg im błogosławi, bo dzieci są tego dowodem, a Bóg jest Bogiem wszystkich ludzi,
- skoro my nie mamy dzieci to znaczy, że Pan Bóg nam nie błogosławi, a zatem jest to jeden z dowodów na to, że małżeństwo jest nieważne,
- on chce mieć rodzinę i może kiedyś kogoś właściwego spotka, dlatego musi być to stwierdzenie nieważności,
- to, że pojawił się kryzys to kolejny dowód na to, że małżenstwo jest nieważne, bo w ważnym małżeństwie nie ma kryzysów takich wielkich jak nasz,
- nie można kogoś kochać i jednocześnie się go bać (to a propos jego zachowania kiedy dręczył mnie psychicznie i puka się w czoło jak ja mogłam się bać. Czyli alkoholik pije, rozbija się pijany po domu, krzyczy i nie może uwierzyć w to, że ktoś może się tego bać),
- chciał być moim mężem, nie oszukał mnie, był kiedyś mną zafascynowany, kochał mnie tylko nie potrafił tego dobrze okazywać, ale do stwierdzenia nieważności nie liczy się tylko sam moment przysięgi, a również to co było potem (a że dzieci nie ma, "niezgodność charakterów" itd.),
- zdiagnozował, że mam zaburzenia sfery seksualnej, które uniemożliwiają mi wypełnienie roli żony (bardzo delikatny temat, który jest ściśle powiązany z ułomnością męża w tej sferze oraz brakiem totalnej komunikacji między nami w tym zakresie. Przez 9 lat małżeństwa współżyliśmy normalnie, jak dla mnie za rzadko, mąż po prostu ocenił teraz, że nie podoba mu się seks ze mną. Chociaż przez te wszystkie lata nigdy nie narzekał, a wręcz mówił i pokazywał coś zupełnie odwrotnego). Generalnie chodzi o to, że od początku tego roku miałam już problemy ze zdrowiem, które skończyły się operacją, natomiast on nie jest w stanie tego pojąć. Ostatnie nasze współżycie w kwietniu zakończyło się jego komentarzem, że czuje się jak po seksie z inwalidą. Jak się rozpłakałam to powiedział, że żartował. Przepraszam nie usłyszałam od niego nigdy.

Wiecie, to wszystko co wyżej, podlane jeszcze "sosem" pt. kocham go i chcę jego dobra, pchają w stronę: odpuść mu.
Wczoraj było strasznie, dzisiaj jest już dużo lepiej. Ktoś też mądry powiedział na własnym przykładzie, że u niego tak wyglądało odcinanie pępowiny od żony. Wydawała mu się wówczas najobrzydliwsza na świecie ta żona. Myślę, że tak może być i u mojego męża. Muszę tylko pogodzić się z myślą, że odcięcie tej pępowiny wcale nie musi skończyć się jego nawróceniem, ale niestety może zwrócić się też do innej kobiety.

Śmiać mi się chciało tylko raz jak powiedział, że przez tą całą sytuację (rozwód itd.) jest odrzucany przez różnych ludzi, którzy nawet nie zapytają tylko od razu go oceniają. No i podobno ksiądz na spowiedzi go pogonił, bo kiedy na pytanie jaki ma stan cywilny, odpowiedział, że w trakcie rozwodu (pewnie przyznał się, że to on złożył pozew), to ksiądz naskoczył na niego, że rozwód jest zły, że zaczął go wysyłać do jakiejś wspólnoty Sychar :lol:
No dramat po prostu ;)

On w ogóle jakby nie pamięta tego co naprawdę się wydarzyło, co mówił, myli mu się kolejność zdarzeń. Wszystko wypiera i tworzy swoją rzeczywistość. I to ta rzeczywistość popchnęła go do złożenia wniosku o stwierdzenie nieważności małżeństwa.
Cały czas oddaję tę sprawę Maryi, nieustannie, w każdej modlitwie.Oddaję męża również, wszystko chore więzy duchowo-emocjonalne, które mnie z nim łączą. To chyba jest ta pępowina, którą muszę odciąć i to naprawdę boli.
Natomiast pojawiają się lęki na ten temat, że w sądach kościelnych orzekają różni ludzie, kapłanami zostają też i tacy, którzy wcale powołania nie mają tylko akurat taki pomysł na życie. Sama usłyszałam, że komuś adwokat "kościelny", czyli zajmujący się tymi sprawami o nieważność, powiedział, że za 10 tys. stwierdzenie nieważności będzie....
Pociesza mnie to, że mąż jest skąpy raczej, a także że naiwnie wierzy (tzn. tutaj akurat cieszę się z tej dziecinnej wiary), że to wszystko w tych sądach dzieje się za wyłączną wolą Bożą, więc łapówki raczej by nie wręczył.

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 10 gru 2019, 18:01
autor: tata999
Małgorzata Małgosia pisze: 10 gru 2019, 15:39 I wtedy pojawiły mi się myśli, że powinnam go uwolnić, że on naprawdę cierpi, powinnam ulżyć jego cierpieniom. Dodatkowo nikt nie zrozumie mojej postawy, nikt zupełnie. Daj chłopu wolność kobieto, nie dręcz go, ludzie się rozstają.
To jest naprawdę bardzo trudne wytrwać wbrew wszystkim, stając się nagle jakimś potworem.

Pomagają mi słowa mądrej i doświadczonej osoby: przecież ja do ślubu go nie zmuszałam, nie mam żadnej władzy, aby kogokolwiek "uwalniać".
Mi pomogło ucinanie wszelkich rozmów i rad z kimkolwiek innym niż adwokat, o tym co dalej. Sam nie wiedziałem na czym stoję i co będzie, a co dopiero mieliby wiedzieć ludzie jeszcze dalej od całej sytuacji. Czułem, że takie rozmowy i rady od nich nie mogą pomóc, tylko zaszkodzić. Płytkie, pobieżne i wywierające niepotrzebną presję.
Małgorzata Małgosia pisze: 10 gru 2019, 15:39 I to ta rzeczywistość popchnęła go do złożenia wniosku o stwierdzenie nieważności małżeństwa.
Cały czas oddaję tę sprawę Maryi, nieustannie, w każdej modlitwie.Oddaję męża również, wszystko chore więzy duchowo-emocjonalne, które mnie z nim łączą.
Myślę, że to dobrze, że oddajesz wszystko Maryi. Z tego, co piszesz mąż (też) jest pogubiony. Daj sobie czas, żeby spojrzeć z innej perspektywy, nabrać dystansu. Uważam, że nadal mi trudno, ale już wiem, jak to jest i z dużym bólem, ale umiem puścić wodze, pozwolić toczyć się sprawom samym sobie i jakby przyjąć rolę obserwatora. Z czasem (zwykle dłuższym niż się spodziewam) okazuje się, że może faktycznie jest inaczej niż myślałem, myliłem się, pozbywam się złudzeń, zakorzenionych przekonań, błędnych założeń, a sprawy są na właściwym (sobie) torze, a może wracają/wrócą na właściwy tor.

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 10 gru 2019, 20:18
autor: Małgorzata Małgosia
tata999 pisze: 10 gru 2019, 18:01
Małgorzata Małgosia pisze: 10 gru 2019, 15:39 I wtedy pojawiły mi się myśli, że powinnam go uwolnić, że on naprawdę cierpi, powinnam ulżyć jego cierpieniom. Dodatkowo nikt nie zrozumie mojej postawy, nikt zupełnie. Daj chłopu wolność kobieto, nie dręcz go, ludzie się rozstają.
To jest naprawdę bardzo trudne wytrwać wbrew wszystkim, stając się nagle jakimś potworem.

Pomagają mi słowa mądrej i doświadczonej osoby: przecież ja do ślubu go nie zmuszałam, nie mam żadnej władzy, aby kogokolwiek "uwalniać".
Mi pomogło ucinanie wszelkich rozmów i rad z kimkolwiek innym niż adwokat, o tym co dalej. Sam nie wiedziałem na czym stoję i co będzie, a co dopiero mieliby wiedzieć ludzie jeszcze dalej od całej sytuacji. Czułem, że takie rozmowy i rady od nich nie mogą pomóc, tylko zaszkodzić. Płytkie, pobieżne i wywierające niepotrzebną presję.
Małgorzata Małgosia pisze: 10 gru 2019, 15:39 I to ta rzeczywistość popchnęła go do złożenia wniosku o stwierdzenie nieważności małżeństwa.
Cały czas oddaję tę sprawę Maryi, nieustannie, w każdej modlitwie.Oddaję męża również, wszystko chore więzy duchowo-emocjonalne, które mnie z nim łączą.
Myślę, że to dobrze, że oddajesz wszystko Maryi. Z tego, co piszesz mąż (też) jest pogubiony. Daj sobie czas, żeby spojrzeć z innej perspektywy, nabrać dystansu. Uważam, że nadal mi trudno, ale już wiem, jak to jest i z dużym bólem, ale umiem puścić wodze, pozwolić toczyć się sprawom samym sobie i jakby przyjąć rolę obserwatora. Z czasem (zwykle dłuższym niż się spodziewam) okazuje się, że może faktycznie jest inaczej niż myślałem, myliłem się, pozbywam się złudzeń, zakorzenionych przekonań, błędnych założeń, a sprawy są na właściwym (sobie) torze, a może wracają/wrócą na właściwy tor.
Dziękuję za Twoje słowa, tak, cały czas uczę się puszczać wodze, dawać sobie czas, nie przyczepiać się do jakiegoś swojego wyobrażenia, nawet głęboko ukrytego. To oddawanie wszystkich tych spraw Maryi właśnie w tym mi pomaga. Kiedy orientuję się, że znowu coś tam mam ukryte w sercu (no przecież to niemożliwe, żeby stwierdzili tą nieważność, musi być tak i tak) to mówię na głos, że wyrzekam się tych wszystkich wyobrażeń, Maryjo oddaję Tobie to, że wyobraziłam sobie...i wypowiadam to na głos, żeby przestało "po ciemku" kręcić się w zakamarkach serca, tylko, żeby wyciągnąć to na światło dzienne.

A teraz chciałbym odpowiedzieć na Twoje pytania z innego wątku:
viewtopic.php?p=208615#p208615

Do wniosku, że nie kocham tego narzeczonego skłoniło mnie wiele czynników, przede wszystkim te różnice w światopoglądzie, o których pisałam: to jest mój słaby punkt - nie umiem jeszcze w pełni akceptować, dobrze się czuć, przy osobach, które nie podzielają mojego podejścia do życia. Aktualnie uczę się tego, że poglądy innych nie zarażają jak dżuma i nie muszę zmieniać swoich, kiedy ktoś ma inne :)
Z tą decyzją, że trzeba skończyć ten związek nosiłam się długo. Rok wcześniej już się rozstaliśmy z mojej inicjatywy, ale on bardzo pragnął naprawiać i znowu zaczęliśmy być razem. Jednak nie byłam przekonana. Ważny jest taki czynnik jak mój wiek (25 lat) i pstro w głowie, to że on był obcokrajowcem i musiałabym wyjechać z kraju i to, że gdybym naprawdę go kochała, to nic nie miałoby większego znaczenia.
No i najważniejsze: skoro byłam w stanie wpaść po uszy w miłość do tamtego innego, to na pewno nie kocham. Ta okoliczność była dla mnie taką kropką nad "i" w tych rozważaniach, czy ja go kocham czy nie kocham (bo nie wiedziałam).
Z perspektywy czasu wiem, że go kochałam, tylko bałam się. To małżeństwo mogłoby być nieważne :D

Alkohol na weselu pewnie mógł mieć wpływ na jakąś tam lekkość uczuć, ale ja nigdy nie piłam dużych ilości (wódki napiłam się raz w życiu jeden kieliszek, po czym pochorowałam się okropnie i powiedziałam: nigdy więcej), jakiś jeden drink, ze dwie lampki wina może. Generalnie alkohol mi szkodzi.
On pił alkohol, więc pewnie na jego stan ducha mogło mieć to decydujący wpływ.
A to wszystko było oparte na mega emocjach, tak, jak najbardziej. Bez względu na alkohol. Bo na następnych spotkaniach bez alkoholu ten stan jakiegoś elektryzującego napięcia był obecny.

Z perspektywy czasu widzę to tak, że napięcie seksualne między nami było czystymi emocjami, które szybko się wypaliły, natomiast "przydało się" to do podjęcia decyzji o rozstaniu z narzeczonym, której nie potrafiłam wcześniej podjąć chyba trochę z litości wobec niego (cała moja rodzina była przeciwna temu związkowi, to też ważny element pokazujacy stan mojej "dojrzałości" wtedy).

Wartości mieliśmy inne, bo on nie wierzył w Boga, był zwolennikiem aborcji, eutanazji, wyznawał "kult" zdrowia tzn. że jeśli zachorowałabym to zostawiłby mnie. Wstydził się wychodzić ze mną do ludzi kiedy miałam okulary, a nie soczewki, miałam być jego ozdobą, której inni by mu zazdrościli. Dużo tego było. On jako niewierzący nie potrafił zrozumieć wielu moich rozważań, nie czułam się zrozumiana. Po prostu dobrze bawiliśmy się razem, był zabawny i przystojny.

Pisząc to wszystko jeszcze raz uświadamiam sobie, że dobrą decyzję podjęłam (o rozstaniu), tylko wyrzuty sumienia przez sposób. Za długo faceta zwodziłam.

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 11 gru 2019, 11:51
autor: Ewuryca
Małgosiu myślę, że narazie jedyne co możesz zrobić to oddać to Bogu. Widać że narazie twój mąż jest zdeterminowany w swoich postanowieniach ale tak jak sama pisałaś to są długotrwałe procesy. Nie ma co wybiegać w przyszłość. Ja jestem w trakcie procesu. Od złożenia wniosku do pierwszego listu minęło u mnie 3 miesiące potem do następnego miesiąc. Na każdy będziesz miała prawo odpowiedzieć. Po pół roku jeszcze nikt nie był wzywany na zeznania więc jak wiadomo raczej liczy się w latach taki proces a nie w miesiącach. Jedyne z czym się nie zgadzam to z opinią w sąsiednim wątku, że my mamy w sercu rozeznać czy małżeństwo jest ważne czy nie i nawet jeśli wyrok będzie że nie zostało ważnie zawarte to my będziemy wiedzieli że jest inaczej. Według mnie to jest podszept złego tak myśleć, jeśli nasze małżeństwo będzie uznane za nieważnie zawarte to w oczach kościoła będziemy ludźmi stanu wolnego i nie jest według mnie rozsądnym wmawiać sobie że jest inaczej. Kościół ma władzę daną przez Boga i nie naszym miejscem jest stawiać się ponad nim. Mój mąż zadzwonił i powiedział że zrobi wszystko żeby wykazać że małżeństwo było ważne, kiedy pytałam czy w związku z tym co uważa ma zamiar wywiązać się z przysięgi małżeńskiej powiedział że NIE.

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 11 gru 2019, 12:29
autor: Małgorzata Małgosia
Ewuryca pisze: 11 gru 2019, 11:51 Jedyne z czym się nie zgadzam to z opinią w sąsiednim wątku, że my mamy w sercu rozeznać czy małżeństwo jest ważne czy nie i nawet jeśli wyrok będzie że nie zostało ważnie zawarte to my będziemy wiedzieli że jest inaczej. Według mnie to jest podszept złego tak myśleć, jeśli nasze małżeństwo będzie uznane za nieważnie zawarte to w oczach kościoła będziemy ludźmi stanu wolnego i nie jest według mnie rozsądnym wmawiać sobie że jest inaczej. Kościół ma władzę daną przez Boga i nie naszym miejscem jest stawiać się ponad nim. Mój mąż zadzwonił i powiedział że zrobi wszystko żeby wykazać że małżeństwo było ważne, kiedy pytałam czy w związku z tym co uważa ma zamiar wywiązać się z przysięgi małżeńskiej powiedział że NIE.
Z tym co piszesz miałam dylemat. Pewnie jeszcze trochę mam, ale Bóg przekonał mnie poprzez słowa księdza na spowiedzi. Tak zupełnie bez związku z tematem nagle mówi do mnie, że różnie może być, bo tylko Bóg wie jaka jest prawda, i nawet jeśli przed Bogiem małżeństwo jest ważne, a tu na ziemi ktoś postanowi, że jednak ważne nie jest to będzie to jego odpowiedzialność, nie moja.
Te słowa zdjęły mi ciężar z serca, którym jest ta właśnie nadodpowiedzialność.
I też z większym spokojem zaczęłam o tym myśleć i tym bardziej zawierzać całą tą sprawę Maryi.
Mam taką pewność w sobie, że to co jej oddam musi skończyć się dobrze. Bo Ona żadnego dziecka nie opuszcza.
Zatem jeżeli stwierdzona zostanie nieważność, to nie zadzieje się to bez Niej.

Przykro mi z powodu Twojego męża. Z powodu mojego też jest mi przykro. Przykro mi jest kiedy patrzę na każdego pogubionego człowieka, daleko od Boga. Chciałabym, żeby każdy czuł tę bliskość z Bogiem i pokój serca i naprawdę cierpię kiedy widzę, że inni tego nie pragną, a szczególnie bliscy.

Przeżywam teraz najbardziej te słowa męża, że skoro nie mamy dzieci to Bóg nie błogosławi, a zatem małżeństwo jest nieważne.
Pomijając stopień jego dojrzałości, czy też dorosłości, to jest to cios prosto w serce. Bo on nie wykazał maksimum wysiłku, żeby w ciążę zajść. Nie zrobił tego co było jego zadaniem: miał schudnąć, miał współżyć wtedy gdy były konkretne dni, miał łykać różne leki (tak jak i ja). A robił to wszystko od niechcenia, zapominał, zawsze był zaskoczony, że mam okres, nie interesował się mną w tym wszystkim. Ograniczył się do chodzenia ze mną do lekarza (naprotechnologa), robienia badań i przychodzenia (z ziewaniem i zsuwaniem się z krzesła) na spotkania z instruktorem naprotechnologii z którym tylko ja prowadziłam dialog. A mój mąż po wyjściu zdegustowany komentował jaka ta kobieta jest nudna.

I to mnie teraz boli.

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 11 gru 2019, 12:38
autor: Pustelnik
Ewuryca pisze: 11 gru 2019, 11:51 (...) kiedy pytałam czy w związku z tym co uważa ma zamiar wywiązać się z przysięgi małżeńskiej powiedział że NIE.
Ewuryca, (wg mnie) użyłaś istotnych słów (istotnego pytania) ...
Chciałbym to ... podkreślić.
Nie (tylko) aby mieć (może raczej inni niż ja bo ... każdy ma ... specyficzną sytuację) "paliwo" do argumentacji z ..., ale i po to aby próbować podejmować (samemu) słuszne decyzje tudzież starania ...
Dziękuję Ci ;) .

Czy mogę Cię prosić o ... zacytowanie (słów przysięgi m.) ?

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

: 12 gru 2019, 11:41
autor: tata999
Małgorzata Małgosia pisze: 11 gru 2019, 12:29 Przeżywam teraz najbardziej te słowa męża, że skoro
Z czasem, z większym dystansem będziesz inaczej odczytywać te i inne słowa (wypowiedzi) męża. Na początku, gdy człowiek jest w rozsypce, interpretuje słowa i rzeczywistość w tak skrajnie przygniatający go sposób, jak źle się czuje. Kryzysy uczą nas wiele.