Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

tata999 pisze: 08 wrz 2019, 0:50
Małgorzata D. pisze: 07 wrz 2019, 20:32.
(...)nie możemy mieć dzieci-moja historia jest skomplikowana) (...)
Nie widziałam tego kiedy się pobieraliśmy, wydawał mi się męski i dojrzały.
Druga sprawa, napisałaś, że wydawał Ci się męski i dojrzały. Co sprawiło, że tak Ci się wydawało?
Mówił o swojej przeszłości jako osoba, która zrozumiała w końcu na czym polega problem. Widział ten problem i chciał nad nim pracować, mówił, że zdaje sobie sprawę z różnych swoich wad, wymieniał je. Miał pomysł konkretny na swoje życie, chciał je zmienić: z życia imprezowego na życie rodzinne, chciał założyć firmę i miał pomysł jak to zrobić. Był zdecydowany i pewny siebie.
Wierzyłam we wszystko co mówił, nie miałam okazji zweryfikować (bo ślub był zbyt szybko), czy to nie były tylko mrzonki.
Niestety po ślubie okazało się, że nie jest w stanie długo utrzymać efektów. W czymkolwiek. Np. firma: myślałam, że jest to przemyślana i przemodlona decyzja, a okazało się, że rzucił dobrze płatną pracę i otworzył firmę nie mając ani zaplecza finansowego, ani znajomości. Natomiast w jego opowiesciach wszystko było w różowych barwach. I on naprawdę w to wierzył. Mam takie przeczucie, że to samo było z małżeństwem.
Można to tak podsumować, że on żyje wyobrażeniami, pewny, że to jest jego przeznaczenie, a kiedy rzeczywistość okazywała się inna, to było zawsze winą innych lub zemstą złego ducha, albo ktoś mu zazdrościł i dlatego nie wychodziło.
A ja miałam potrzebę, żeby zawsze go ratować, również finansowo (w małżeństwo wszedł z długami, krórych sam nie byłby w stanie tak szybko spłacić).
Wszystko wychodziło na jaw PO ślubie i nawet przez chwilę przez myśl mi nie przeszło, żeby się z nim rozstawać, mimo, że to co wychodziło na jaw przed ślubem zdecydowanie wzbudziłoby moją czujność i ostrożność.
To on bardzo naciskał na szybki ślub, ledwo go przekonałam, żeby nie było to już po 4 miesiącach od zaręczyn. Potem, jakiś czas po ślubie, powiedział tak jakby w żartach, ale jednak poważnie, że jest pewny, że gdybyśmy dłużej pochodzili ze sobą, to ja na pewno bym go rzuciła.
On jest bardzo poranionym człowiekiem, a ja cały czas wierzyłam w to, że ma ogromny potencjał, tylko trzeba pomóc mu go odkryć.
Tutaj widzę dużo mojej pychy i odbieranie mężczyźnie męskości, robienie z niego mojego dziecka. Zrozumiałam to teraz, ja naprawdę chciałam wszystko zmienić po wyzdrowieniu...
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
burza
Posty: 497
Rejestracja: 29 maja 2018, 22:23
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: burza »

Witaj Małgorzata, nie można wszystkiego zrzucić na szybki ślub. Po prostu ludzie, niestety z czasem się zmieniają coś ich przerasta, chcą się dalej bawić a tu życie takie zwykłe. A my tego nie widzimy i to nasz błąd bo wchodzi taka rutyna do tego życia. Ja z moim mężem wzięliśmy ślub po 8 miesiacach bo on naciskal nie ja. Ale nie uważam tego za błąd. Natomiast znaliśmy się rok z pracy bo pracowaliśmy razem w korporacji. Ja tam do dziś pracuje. I dziś też, myślę że też bym tak zrobiła czyli szybko wyszla za mąż bo prostu kochałam meza i dalej tak jest z mojej strony. A jeśli... miałabym jeszcze szansę naprawy to trochę inaczej by to u mnie wyglądało już teraz. Jak to mówią, nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko jest po coś.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Nirwanna »

Małgorzata D. pisze: 08 wrz 2019, 16:41 Czy rozdzielność majątkowa i podział majątku u notariusza jest tym samym co zgoda na rozwód?
Jest zdecydowanie czymś odrębnym.
U notariusza strony spotykają się dobrowolnie z podjętą już decyzją co do rozdzielności i sposobu podziału majątku, może to w ogóle nie mieć związku z rozwodem, a współmałżonkowie mogą żyć wspólnie długie lata, zarządzając każde swoim odrębnym majątkiem.
Jednak w przypadku rozwodu sąd, aby orzec rozwód, bada rozpad więzi między współmałżonkami. Bierze pod uwagę również więź ekonomiczną, więc gdy od dłuższego czasu jest formalna lub faktyczna rozdzielność finansów między małżonkami, sąd może to uznać za rozpad więzi, czyli jeden z argumentów za rozwodem. Może choć nie musi, bo rozkład musi być trwały i zupełny.
Warto dobrze to rozważyć, i może poradzić się prawnika?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Monti »

Witaj, Małgorzato,

Chciałbym odnieść się do kilku aspektów Twojej historii.

Przede wszystkim, myślenie Twojego męża dotyczące ważności sakramentu małżeństwa jest bardzo pokrętne. Małżeństwo sakramentalne cieszy się przychylnością prawa (czyli domniemaniem ważności) dopóki sąd kościelny nie stwierdzi czegoś innego. Moja żona też argumentowała w ten sposób, że przysięga jej nie obowiązuje, bo wg niej nasze małżeństwo jest nieważne. Ale ja to uważam za manipulację i próbę usprawiedliwienia swojego wiarołomstwa.

Nie chcę oceniać jakości nawrócenia Twojego męża, ale wg mnie prawdziwa przemiana serca powinna prowadzić do szukania woli Bożej w naszym życiu. W sytuacji, gdy dokonaliście już wyboru niezmiennego i nieodwołalnego, jakim jest zawarcie małżeństwa, autentycznie nawrócony człowiek powinien raczej umacniać się w tym powołaniu, a nie próbować dezerterować. Bardzo irytuje mnie, gdy ktoś odchodząc, uzasadnia to względami religijnymi. Jest to manipulacja i niedojrzałość. Dużo trudniej jest powiedzieć: sorry, zawaliłem, nie dotrzymałem słowa.

Kolejna kwestia to adopcja. My z żoną przechodziliśmy procedurę adopcyjną jakieś kilka lat temu i od ponad trzech lat mamy syna. Tak się jednak poskładało, że jak pojawił się oczekiwany i kochany syn, niedługo rozpoczął się nasz kryzys (choć jego zalążek już istniał wcześniej). W konsekwencji, od prawie roku mieszkamy oddzielnie. Myślę, że kwestie niepłodności, nawet jeśli są niewypowiedziane, mają duże znaczenie przy ocenie przyczyn kryzysu. U nas problem od strony medycznej nie był do końca zdiagnozowany, ale jak pojawiły się problemy, to w kłótniach żona wypominała mi, że to moja wina. Może się mylę, ale myślę, że mogła u niej pojawić się chęć posiadania drugiego, biologicznego dziecka i mogło to stanowić argument za rozstaniem (choć nigdy tego nie powiedziała, podawała natomiast inne zarzuty przeciwko mnie). Nie wiem, jak było u Was, ale może zadziałał podobny mechanizm.

Co do rozdzielności majątkowej, to myślę, że warto byłoby w tej sytuacji podpisać tę umowę. Przy czym w tym zakresie musisz porozumieć się z mężem. Inna sprawa, że przy ważniejszych umowach wymagana jest zgoda małżonka na zaciągnięcie zobowiązania, więc możesz po prostu się nie zgodzić. A jeśli zostałby orzeczony rozwód lub separacja, to automatycznie powstaje między małżonkami rozdzielność majątkowa.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: tata999 »

Małgorzata D. pisze: 08 wrz 2019, 18:04
tata999 pisze: 08 wrz 2019, 0:50
Małgorzata D. pisze: 07 wrz 2019, 20:32.
(...)nie możemy mieć dzieci-moja historia jest skomplikowana) (...)
Nie widziałam tego kiedy się pobieraliśmy, wydawał mi się męski i dojrzały.
Druga sprawa, napisałaś, że wydawał Ci się męski i dojrzały. Co sprawiło, że tak Ci się wydawało?
(...) Był zdecydowany i pewny siebie.
(...)
Był zdecydowany i pewny siebie, co sprawiło, że wydawało Ci się, że jest męski i dojrzały. Czy coś jeszcze?
Rozumiem, że teraz już nie oceniasz go jako męskiego i dojrzałego. A czy nadal uważasz, że na moment kiedy się poznaliscie i pobraliscie był męski i dojrzały? Może to proste pytanie, ale fundamentalne z punktu widzenia badania ważności małżeństwa.
Czy powiedziałbyś, że był pracowity, sumienny, obowiązkowy, poukładany, statyczny, stonowany, uczynny, dalekowzroczny, empatyczny?
jacek-sychar

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: jacek-sychar »

tata999 pisze: 08 wrz 2019, 23:21 Był zdecydowany i pewny siebie, co sprawiło, że wydawało Ci się, że jest męski i dojrzały. Czy coś jeszcze?
Zapominamy, że taka pewność siebie może wynikać po prostu z jego temperamentu.
Gorąco polecam książkę:
Art i Laraine Bennett "Poznaj swój temperament", Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2012
Lub inne w tym zakresie.
Pozwala to lepiej poznać sposób reagowania swojego małżonka, ale i siebie!
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

tata999 pisze: 08 wrz 2019, 23:21
Małgorzata D. pisze: 08 wrz 2019, 18:04
tata999 pisze: 08 wrz 2019, 0:50
Druga sprawa, napisałaś, że wydawał Ci się męski i dojrzały. Co sprawiło, że tak Ci się wydawało?
(...) Był zdecydowany i pewny siebie.
(...)
Był zdecydowany i pewny siebie, co sprawiło, że wydawało Ci się, że jest męski i dojrzały. Czy coś jeszcze?
Rozumiem, że teraz już nie oceniasz go jako męskiego i dojrzałego. A czy nadal uważasz, że na moment kiedy się poznaliscie i pobraliscie był męski i dojrzały? Może to proste pytanie, ale fundamentalne z punktu widzenia badania ważności małżeństwa.
Czy powiedziałbyś, że był pracowity, sumienny, obowiązkowy, poukładany, statyczny, stonowany, uczynny, dalekowzroczny, empatyczny?
Pytania, które zadajesz są dla mnie trudne, o dziwo. Naprawdę dziwi mnie to, że nie umiem od razu na nie odpowiedzieć. Po 9 latach jestem zupełnie inną osobą. Wtedy myślałam chyba tak: to pierwszy mężczyzna w moim życiu, który nie wstydzi się mówić o Bogu, zaprowadził mnie na mszę z modlitwą o uzdrowienie, o których nigdy nie słyszałam, chciał zachować czystość przedmałżeńską, chciał każde nasze spotkanie kończyć wspólną modlitwą, dał do przeczytania książki pana Pulikowskiego, opowiadał o tym jak pięknie wyobraża sobie małżeństwo (na podstawie Młodzi i miłość oraz konferencji ks. Pawlukiewicza), od wielu lat chodził regularnie na pielgrzymki do Częstochowy. To dla mnie było męskie.
Ja tym się zafascynowałam. A kiedy widziałam jego wady, kiedy mnie ranił (również przed ślubem): porównywał do innych kobiet, opowiadał o poprzednich związkach, chciał żebym zmieniła swój styl ubierania się (bo on woli coś tam), żebym dopasowała się do jego wyobrażeń o idealnej żonie (wtedy tak tego nie odbierałam oczywiście)-ja protestowałam, następowała poważna rozmowa, ale najpierw mailowo, bo on nigdy nie potrafił rozmawiać od razu o negatywnych emocjach, jakie jego zachowanie budziło we mnie, potem jak już przetrawił i mogliśmy rozmawiać to wszystko kończyło się wzbudzaniem we mnie współczucia i poczucia winy, że jeszcze ja mu dokładam. On tak nad sobą pracuje, tak się stara, a ja nie doceniam i sama ze sobą nie chcę nic zrobić. I wtedy kładłam uszy po sobie, że chyba ma rację, że co mi szkodzi zrobić ze swoim wyglądem to czy tamto, albo np. co mi szkodzi nie używać jakiegoś konkretnego słowa, które go drażni i powoduje wybuchy wściekłości.
Bo on tak bardzo został skrzywdzony w przeszłości, ma prawo być taki a nie inny. Zgadzałam się na to świadomie, wiedziałam, że on ma trudny charakter, różnimy się we wszystkim kompletnie, ALE oboje mamy pragnienie iść za Bogiem, mocno się Go trzymając. Byłam przekonana, że to wystarczy, że wiara zawsze będzie nas ratować z opresji. Że mimo trudności warto zainwestować w tą miłość.
Po ślubie systematycznie wszystko zaczęło się zmieniać. Jego zachowanie wobec mnie było często okropne (np.potrafił w ciągu jednej nocy zjeść wszystko z lodówki, zapominając autentycznie, że jestem jeszcze ja i rano potrzebuję coś zjeść, zabrać do pracy. Przez pewien czas musiałam mieć oddzielny pojemnik na jedzenie, bo inaczej wszystko wyjadał), odmawiał współżycia, po ok. 2 tygodniach od ślubu potrafił krzyknąć na mnie, żebym przestała tak w kółko mówić do niego "mężu", bo go to drażni. Złościł się, że nie jeżdżę tak szybko na rowerze jak on, że jestem mało aktywna fizycznie (przed ślubem ani razu nie proponował wspólnych aktywności sportowych, chodziliśmy na spacery, msze, do knajpek lub dyskotek). Ale potem łagodniał, mówił, że jestem jego jedynym przyjacielem, że żadna inna kobieta by z nim nie wytrzymała (nie miał nigdy związku dłuższego niż 3 miesiące) i że mnie kocha, że nawet jeśli nie wyglądam tak jak kobiety, które zawsze go "kręciły", to dobrze, bo ta jego lepsza strona, ta która świadomie zdecydowała na bycie ze mną, wie że to jest dla niego lepsze, że jest poraniony przez matkę i zawsze wybierał niewłaściwe kobiety, takie które go dominowały, wykorzystywały i manipulowały. I tak mi tłumaczył o tym konflikcie wewnętrznym jaki przeżywa, że natura jego chciałaby być z taką wyuzdaną zołzą z dużym biustem, ale rozum, czyli to co on wybiera wbrew chorej naturze, mówi mu, że jestem najlepszą żoną jaką mógłby mieć.
I ja tego się chwytałam jak tonący brzytwy. A przy tym wtedy miałam jeszcze takie spaczone rozumienie relacji z Bogiem, że bliskość z Nim wymaga cierpienia i trzeba się na nie zgadzać. A kolejna sprawa, że dla mnie w ogóle nie wchodziło w grę rozstanie. Po 4 miesiącach od ślubu po raz pierwszy trafiłam na stronę wspólnoty Sychar. Szukałam pomocy po Bożemu wobec problemów z komunikacją jakie objawiły się po ślubie. Wtedy pojechaliśmy na Spotkania małżeńskie. Było okropnie, bo on wcale nie chciał współpracować. Mój mąż nigdy nie chciał robić tego co ktoś inny mu powie. Pojechanie na ten weekend było dla mnie ważne, więc pojechał, chodził na spotkania, ale był obrażony i nie zamierzał spróbować popracować nad relacją w ten konkretny weekend
Odpowiadając na pytania czy był pracowity, sumienny itd. muszę odpowiedzieć: nie całkiem. Tzn. był pracowity kiedy robił coś co lubił, jednak w domowych sprawach to była ciągła walka (spanie do południa, siedzenie po nocach), sumienny nie był nigdy, raczej roztrzepany i chaotyczny, poukładany nie był absolutnie, ale marzył o tym, żeby takim być i podziwiał to we mnie, chciał się tego uczyć ode mnie, był rozrzutny, przed ślubem ciągle brał pożyczki.
Nie potrafił wczuwać się w cierpienie drugiego człowieka, widział, że coś się dzieje u kogoś, ale jak sam mówił, nie potrafił czuć, było mu to obojętne raczej. Coś na zasadzie: cierpisz to przestań się mazać i zrób coś z tym.
Ale poruszało go cierpienie zwierząt. Empatia dla niego to nie było wczuwanie się w sytuację drugiej osoby, tylko umiejętność obserwacji zachowań, drobnych gestów, takiego czytania kontekstu danej sytuacji i na tej podstawie wyciaganie wniosku (np. ta osoba ewidentnie chce coś ukryć).
Tych odkryć dokonałam po ślubie. I mimo tego chciałam z nim być, bo cały czas powtarzał, że mnie kocha i nie cofnie raz podjętej decyzji, skoro miłość jest decyzją.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: s zona »

jacek-sychar pisze: 09 wrz 2019, 8:01
tata999 pisze: 08 wrz 2019, 23:21 Był zdecydowany i pewny siebie, co sprawiło, że wydawało Ci się, że jest męski i dojrzały. Czy coś jeszcze?
Zapominamy, że taka pewność siebie może wynikać po prostu z jego temperamentu.
Gorąco polecam książkę:
Art i Laraine Bennett "Poznaj swój temperament", Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2012
Lub inne w tym zakresie.
Pozwala to lepiej poznać sposób reagowania swojego małżonka, ale i siebie!
Jacku,
pamietasz ,ze "sciagneliscie" swego czasu Ks Grzegorza Poloka na swietne rekolekcje .. moze warto to przypomniec/odswiezyc ..
https://www.youtube.com/watch?v=N9ndBNY ... e=youtu.be
od 4:25 kto zna swoj temperament?

Malgorzato , moze cos z tego skorzystasz ...
A tutaj cale Rekolekcje z ks Polokiem :)
http://sychar-rekolekcje.blogspot.com/2 ... orzem.html
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: tata999 »

Małgorzata D. pisze: 09 wrz 2019, 9:45
(...)
Piękna odpowiedź. Autentyczna. Przyłożyłaś się do niej. Na pewno wiele osób skorzysta z otwartości w Twojej wypowiedzi. Ja też. Dziękuję.

W moim odczuciu w tej wypowiedzi zmieszane są elementy bardzo istotne i raczej nieistotne dla zarówno chęci budowania małżeństwa, jak i stwierdzenia ważności. Zanim przejdziesz do jakiś głębszych konkluzji to sugerowałbym oczyścić ją z nienajważniejszych aspektów i uzupełnić o te sprawy, zachowania, wspomnienia, które przemawiałyby na korzyść istnienia/chęci trwania małżeństwa (na pewno były jakieś pozytywne chwile, choćby błahe). Może pomogę, jeśli podam konkretny wg mojego odczucia:
"chciał zachować czystość przedmałżeńską, chciał każde nasze spotkanie kończyć wspólną modlitwą" i "To dla mnie było męskie." odczytuję jako ważne. Miał system wartości, mocne przekonania, "przydatne" zasady, nie ukrywał ich, a Ty to dobrze doceniałaś. To myślę, że dobrze o Was świadczyło.

"wzbudzaniem we mnie współczucia i poczucia winy, że jeszcze ja mu dokładam." - to może też być istotne. Czy byłaś ponadprzeciętnie podatna na odczuwanie/wpajanie winy?

"I wtedy kładłam uszy po sobie, że chyba ma rację, że co mi szkodzi zrobić ze swoim wyglądem to czy tamto, albo np. co mi szkodzi nie używać jakiegoś konkretnego słowa, które go drażni" - moim zdaniem to pokazuje, że umiałaś wchodzić w kompromis, co jest bardzo potrzebne.

" Jego zachowanie wobec mnie było często okropne (np.potrafił w ciągu jednej nocy zjeść wszystko z lodówki, zapominając autentycznie, że jestem jeszcze ja i rano potrzebuję coś zjeść, zabrać do pracy." - to wydaje się być najmniej istotne moim zdaniem i nie warte wspominania. Jeśli są bardzo poważne problemy, to przejawiają się zwykle w nałogach, zdradach, porzuceniach itp., czyli zachowaniach największego kalibru. Znam kilka przypadków małżeństw, gdzie wspominali o podobnych sytuacjach, że mąż zjadł wszystko z lodówki. Pewnie u niewielu tylko coś takiego nie miało miejsca.

Z dystansem, trochę pół żartem, pół serio dodam, że mam wrażenie, że trochę podobnie mieliście, że on chciał zarówno "zołzę z dużym biustem", jak i mądrą żonę, a Ty zarówno odpowiedzialnego męża, jak i "łobuza", jeśli dobrze trafiłem. Notabene wydaje mi się w miarę normalne i powszechne.

Mam nadzieję, że moja perspektywa, którą się podzieliłem, przyda się.
jacek-sychar

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: jacek-sychar »

s zona pisze: 09 wrz 2019, 10:17 Jacku,
pamietasz ,ze "sciagneliscie" swego czasu Ks Grzegorza Poloka na swietne rekolekcje .. moze warto to przypomniec/odswiezyc ..
Oczywiście, że pamiętam. Sam wtedy je organizowałem.
Oczywiście również polecam te rekolekcje. Dziękuję za przypomnienie tych linków.
Ja, ze względu na swój temperament ;) , wolę pracę z książką niż audiobooki lub wideo, więc dlatego poleciłem książkę.

A swoja drogą, to okazało się w czasie rekolekcji w Porszewicach, że jestem kolegą księdza Poloka ze szkoły podstawowej. :shock: Razem chodziliśmy do tej samej szkoły i w tym samym czasie przez okres 4-5 lat!
Jaki ten świat jest mały.
W tym roku spotkałem księdza Grzegorza w mieście, w którym się wychowywaliśmy. Na odpuście św. Anny. Przywitałem się i chwilkę porozmawialiśmy. :lol:
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

s zona pisze: 09 wrz 2019, 10:17
jacek-sychar pisze: 09 wrz 2019, 8:01
tata999 pisze: 08 wrz 2019, 23:21
Bardzo dziękuję za wszelkie podpowiedzi: książkowe i do wysłuchania. Na pewno się zapoznam, bo cały czas jestem na zwolnieniu, więc mam dużo czasu w samotności. Już sam fakt, że jestem tutaj na forum, czytam Wasze historie, jest dla mnie ogromnym wsparciem.
Najbardziej zszokowało mnie odkrycie, że moja historia jest jedną z wielu, że takie rzeczy NAPRAWDĘ się zdarzają, tzn. ktoś jest blisko Boga, a jednak decyduje się na zdradę sakramentu małżeństwa.
Dziwnie to zabrzmi, ale jestem wdzięczna za historię życia każdego z Was, bo nie czuję się sama. To jest właśnie moc Kościoła jako wspólnoty wiernych.
Ostatnio zmieniony 09 wrz 2019, 20:10 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Pavel pisze: 08 wrz 2019, 11:30 Również w kryzysie rozważałem złożenie wniosku, gdy wszystko w co wierzyłem okazało się kłamstwem.
Doszedłem jednak do wniosku, że to nie jest właściwa droga. Dlaczego?

Sam sobie w swojej niedojrzałości taką żonę wybrałem. Z powodu właśnie odpowiedzialności za swoje decyzje i czyny, uznałem że duuuużo trudniej, ale zdecydowanie lepiej jest to małżeństwo uważnić, swoją postawą, korektą tego co wcześniej nie grało tak jak trzeba.
Ja mam taką samą postawę. Gdyby się poważnie zastanowić to pewnie co drugie małżeństwo mogłoby być "nieważnie" zawarte. Mam na myśli poziom dojrzałości, prawdziwej świadomości na co się piszę decydując się na życie z jednym człowiekiem u boku. Sami siebie do końca nie znamy, a co dopiero kogoś. Dojrzewamy przecież całe życie, uczymy się siebie a i tak głupi umieramy... Rozmawiałam kiedyś na ten temat z księdzem, który zna się na tych sprawach i potwierdził mi, że nawet jeśli ktoś był niedojrzały zawierając małżeństwo, to nie musi powtarzać obrzędu, ono uważnia się właśnie przez nasze nawrócenie, przemianę serca, nasze tu i teraz świadome "tak" na to powołanie. Przecież każde powołanie to codzienne mówienie od nowa "tak" i na pewno moje "tak" po roku, 5 czy 20 latach małżeństwa będzie zawsze inne, pełniejsze o lata doświadczeń. To nie znaczy, że pierwsze "tak" jest nieprawdziwe, albo gorsze od tego po 10 latach.

Szkoda, że mój mąż tego nie chce przyjąć i zrozumieć. Uwierzy dopiero, gdy powie mu to Sąd kościelny. Moje słowa nie znaczą dla niego nic. Z dnia na dzień uznał, że jestem jego wrogiem.
Nie mogłam zrozumieć tej niesprawiedliwości, tak jakbym zrobiła mu największą krzywdę. A ja go naprawdę całym sercem kochałam i kocham. Dopiero tutaj na forum dowiedziałam się, że takie zachowanie jest typowe, może być formą obrony winnego i nie powinnam "bić się" po głowie i zastanawiać jak on mógł mi to zrobić.
To pomogło mi pogodzić się z jego postawą i nie żądać od niego miłości.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: s zona »

Malgorzatko,
przypomnialas mi slowa mojego Proboszcza , kiedy powiedzial,ze sytuacja jest tak trudna, ze tylko modlitwa do Ducha sw .. i tak poznalam sw Arabke i jej modlitwe :

Duchu Święty, natchnij mnie.
Miłości Boża, pochłoń mnie.
Po prawdziwej drodze prowadź mnie.
Maryjo, Matko moja, spójrz na mnie.
Z Jezusem błogosław mi.
Od wszelkiego zła,
Od wszelkiego złudzenia,
Od wszelkiego niebezpieczeństwa,
zachowaj mnie!
Amen.
http://skarbykosciola.pl/xix-wiek/maria ... hnij-mnie/

Staram sie nia zaczynac dzien .. pomaga tez msza radiowa o 7h i zakonczony dzien Apelem z Jasnej Gory .. oczywiscie przez aplikacje .. Albo moze sprobujesz modlitwy przez Skypa ?http://sychar.org/skype/

A moze warto podeprzec sie rada radcy prawnego , te " propozycje " kredytow nie wroza dobrze ...
Jestem z modlitwa :)
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Małgorzata Małgosia »

tata999 pisze: 09 wrz 2019, 11:13
Małgorzata D. pisze: 09 wrz 2019, 9:45
(...)
"wzbudzaniem we mnie współczucia i poczucia winy, że jeszcze ja mu dokładam." - to może też być istotne. Czy byłaś ponadprzeciętnie podatna na odczuwanie/wpajanie winy?

Z dystansem, trochę pół żartem, pół serio dodam, że mam wrażenie, że trochę podobnie mieliście, że on chciał zarówno "zołzę z dużym biustem", jak i mądrą żonę, a Ty zarówno odpowiedzialnego męża, jak i "łobuza", jeśli dobrze trafiłem. Notabene wydaje mi się w miarę normalne i powszechne.
Myślę, że moja szczerość w dużym stopniu przyczyniła się do obecnej sytuacji. Myślę, że pomyliłam szczerość z naiwnością. Mam nadzieję, że zostanę dobrze zrozumiana. Kiedy spotyka się emocjonalna, romantyczna kobieta z sercem na dłoni, z nierozumiejącym kobiecej natury mężczyzną mającym przez matkę wizję kobiety jako zagrożenia, to najgorszym co może być jest "topienie" tego mężczyzny w morzu kłębiących się emocji.
Oboje z mężem przed ślubem potrzebowaliśmy porządnej terapii. Co do niego nie będę się wypowiadać, bo to nie fair, mogę mówić za siebie.
Nie zostałam nauczona w domu zdrowej miłości. I wcale nie chodzi o dom przemocowy, wręcz przeciwnie. Moi rodzice są nadopiekuńczy i kontrolujący (na zasadzie rodzica usuwającego sprzed nóg dziecka jakiekolwiek przeszkody) niepozwalający na podejmowanie błędnych decyzji, wyprzedzająco ostrzegając przed tym czy tamtym.
Niepozwalający na wyrażanie złości, czy gniewu, niepotrafiący właściwie się komunikować ze sobą i z dziećmi. Każda próba wyswobodzenia się (np. nastoletnie ostre dyskusje z ojcem) kończyła się milczeniem obrażonym taty i wzbudzaniem poczucia winy przez mamę (jak możesz robić taką przykrość).
Kiedy byliśmy mali z moim starszym bratem często kłóciliśmy się i biliśmy. To nie jest nic nadzwyczajnego, teraz to wiem. Dzieci uczą się z rodzeństwem jak kształtować relacje późniejsze, z rówieśnikami. Mądry rodzic wie kiedy i jak wkroczyć w zasady ustalane przez dzieci. My byliśmy bici pasem. Do tej pory nie mam pojęcia za co. Oboje z bratem mieliśmy "kłaść się na brzuszki", czyli na kolana i oprzeć się o wersalkę i po równo dostawaliśmy na gołe tyłki.
Nie pamiętam swoich uczuć, ale myślę, że było tam mnóstwo lęku, tłumionego gniewu i nienawiści.
I to nie było bicie pod wpływem emocji, tata był przekonany, że to jest właściwe, że tak właśnie wychowuje się dzieci, a mama była zbyt uległa, żeby zaprotestować. Zresztą ona ma tak niskie poczucie własnej wartości, że wystarczyło jedno zdanie: a jaki ty masz lepszy pomysł? żeby już się nie odzywała.
Poza tym ciągle słyszałam, że mam być grzeczną dziewczynką, że mam się opiekować młodszą siostrą (kuzynką), ustępować jej, bo ona jest taka drobniutka, a ja jestem starsza. Między nami jest rok różnicy, więc to było tłumaczenie 7-latce, że ma być dojrzałą opiekunką 6-latki...
A więc tak, mam bardzo wysoki próg podatności na przyjmowanie poczucia winy. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero w ostatnim czasie. Myślę, że nawet nie wyobrażam sobie, jaki ogrom cudzych win przyjęłam na siebie przez całe swoje życie.
A z mężem błąd polegał na tym, że zaczęłam opowiadać mu o swoich odkryciach względem siebie. Że to jest do uleczenia we mnie i to i jeszcze to zobaczyłam. Zaczęłam traktować go chyba jak terapeutę.
On po prostu się wystraszył. Zrobiłam też ogromny błąd (teraz patrzę na to tak jakby jakaś zła siła pchała mnie do tego, bez mojej woli, użycia rozumu) czytając pewien fragment pamiętnika sprzed 9 lat, gdzie napisałam, że nie chcę mieć z nim dzieci. To było po pół roku od ślubu, kiedy było między nami bardzo źle, czułam się odepchnięta i nierozumiana, a on wtedy uznał, że już czas, żebysmy zaczęli starać się o dziecko. Jako, że jemu nie mogłam powiedzieć co naprawdę czuję (nie przyjmował nigdy do wiadomości moich negatywnych uczuć, każda próba wypowiedzenia żalu kończyła się obrażaniem z jego strony, a potem milczeniem, nawet przez 2 tygodnie), pisałam w pamiętniku. Z nikim nawet o tym nie rozmawiałam, bo zdaniem męża byłaby to nielojalność i zdrada małżeństwa, jeśli o naszych sprawach rozmawiałabym z kimkolwiek.
Potem przeszliśmy wzloty i upadki i zaczęliśmy diagnozować się z powodu niepłodności, podobno z kimś innym moglibyśmy mieć dzieci, ja mam jakieś przeciwciała we krwi i to podobno jest klops.
Potem była procedura adopcyjna (po pewnym czasie), bo ja marzyłam o dziecku.
Po 9 latach wspólnego życia, naprawdę wielu doświadczeń, które w moim przekonaniu sprawiły, że staliśmy się prawdziwymi przyjaciółmi (byliśmy razem we wspólnocie, angażowaliśmy się, dzięki niej nasze małżeństwo zaczęło wychodzić na prostą po pierwszych strasznych 3 latach), nie sądziłam w swojej naiwności, że zostanę źle zrozumiana.
Głupia, miałam na myśli pokazanie jak bardzo się zmieniłam, jak nasze małżeństwo się zmieniło. Nawet powiedziałam coś takiego, że chyba było nieważnie zawarte, bo nie rozumiałam czym jest miłość.
A on już wtedy źle się czuł w naszym związku. Dla niego to stało się gwoździem do trumny, a ja miałam na myśli jak ludzie są nieświadomi pobierając się. Wtedy też poszłam do księdza pytać jak to jest z tą nieważnością i "uważnianiem" małżeństwa.

W każdym razie, odpowiadając na ostatnie stwierdzenie: nie tyle chodziło o łobuza, takiego niegrzecznego chłopca nie chciałabym za męża. Chciałam być z człowiekiem Bożym, ale i ciekawym, nie nudziarzem. A mój mąż był zbyt rozrywkowy, tylko z tym się nie ujawniał. Opowiadał o imprezach w każdy weekend, ale mówił, że nie chce tak żyć, chce to zmienić. Potem okazało się, że nie potrafi.
Ale ja byłam przekonana, że decyduję się na małżeństwo z człowiekiem ciekawym, który już się wyszalał i teraz chce spokoju i uporządkowanego życia.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozwód aby stwierdzić nieważność małżeństwa

Post autor: Pavel »

Podoba mi się takie analizowanie i wyciąganie wniosków, wiem ile mi to dało w procesie naprawy siebie.
Więc brawo ty :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ