Sama_mama pisze: ↑10 cze 2020, 16:03
Nie chce juz o nic walczyć, zabiegać , prosić , błagać. Nie mam za grosz szacunku do tego człowieka.. Jak mam go szanować?
Jak kochać po czymś takim?
Mieszka ze swoją kochanką. Lada dzień urodzą im się dzieci a on nawet nie zapyta jak syn ( mąż był tak wspaniały, powiedział przez telefon w dzień dziecka synkowi że będzie miał 2braciszkow ) . Najchętniej bym mu głowę urwała ( że tak delikatnie napisze). Ona mi się w twarz śmieje...że wygrala. Jej rodzina popiera ich..
Co ja mogę ? Nic...
Tylko zająć się sobą i dzieckiem.... A małżeństwo i całą resztę zakopać 2m pod ziemią...
Pytałaś wcześniej o to, jakie są konsekwencje stwierdzenia nieważności małżeństwa dla dziecka. Myślę, że to jest i będzie dla niego ważne. Czy ono urodziło się w małżeństwie? Czy jest owocem czystej, Bożej miłości jego rodziców? I jednocześnie sądzę, że to wcale nie jest najważniejsze. W tych pytaniach i odpowiedziach najważniejsza jesteś Ty i prawda o Tobie. Jeżeli rozważasz złożenie wniosku o stwierdzenie nieważności małżeństwa, to na pewno jest dla Ciebie kluczowe dogłębne rozeznanie tego. Tak, żebyś sama miała pewność. Sąd biskupi może być potem pomocą, ale bez Twojej wewnętrznej pewności żaden wyrok nie przyniesie Ci ukojenia.
Tu chodzi o Ciebie. Piszesz wstrząsające rzeczy o zachowaniu Twojego męża i jego kochanki. To jednak w żadnym stopniu nie świadczy o Tobie. To jest, mówiąc brutalnie, nie na temat. Jak można kochać po czymś takim? Tylko Bogiem. I jeżeli kochasz Bożą miłością, to zachowanie męża i innych osób nie ma władzy nad Tobą. Jeżeli jesteście związani sakramentem, to masz Bożą obietnicę, że kochasz i będziesz kochać, bo to stało się częścią Ciebie, bo jesteście jednym ciałem.
Trafiłem ostatnio na dwa teksty, które mi bardzo mocno przypomniały o tym, że nie ucieknę od prawdy o sobie. Jeden pokazuje osobę, która za tą prawdą poszła, drugi taką, która próbowała od nie uciec.
Ten pierwszy to opis męczeństwa św. Perpetuy.
https://kbroszko.dominikanie.pl/kl_perp ... licyta.htm
Ojciec bardzo pragnął odwieść mnie od wiary i, powodowany miłością do mnie, nie ustawał w próbach zawrócenia mnie z obranej drogi. Wtedy to powiedzałam: „Ojcze, czy widzisz na przykład stojące tam oto naczynie, dzbanuszek, czy coś innego?” „Widzę” — odrzekł ojciec. „A czy możesz je nazwać inaczej niż tym, czym jest ono rzeczywiście?” „Nie, nie mogę” — odpowiedział. „Tak samo i ja nie mogę nazwać siebie inaczej, jak tylko tym, kim jestem faktycznie, a więc — chrześcijanką”.
Drugi tekst to czytanie, którego część pojawi się w liturgii w bardzo ważny dla mnie dzień.
https://brewiarz.pl/vi_20/1606p/czyt.php3 2 Krn 18,3-8.12-17.22.25-31a.33-34
Król izraelski, Achab, zwrócił się do króla judzkiego Jozafata: „Czy pójdziesz ze mną przeciw Ramot w Gileadzie?” Odpowiedział mu: „Ja tak jak i ty, lud mój jak i twój lud będziemy z tobą na wojnie”.
Ponadto Jozafat rzekł królowi izraelskiemu: „Najpierw zapytaj, proszę, o słowo Pana”.
Król więc izraelski zgromadził czterystu proroków i rzekł do nich: „Czy powinienem wyruszyć na wojnę o Ramot w Gileadzie, czy też powinienem tego zaniechać?” A oni odpowiedzieli: „Wyruszaj, a Bóg je da w ręce króla”. Jednak Jozafat rzekł: „Czy nie ma tu jeszcze jakiegoś proroka Pana, abyśmy przez niego mogli zapytać?” Na to król izraelski odrzekł Jozafatowi: „Jeszcze jest jeden mąż, przez którego można zapytać Pana. Ale ja go nienawidzę, bo mi nie prorokuje dobrze, tylko zawsze źle. Jest to Micheasz, syn Jimli”. Wtedy Jozafat powiedział: „Nie mów tak, królu”. Zawołał więc król izraelski któregoś dworzanina i rzekł: „Pośpiesz się po Micheasza, syna Jimli”. Ten zaś posłaniec, który poszedł zawołać Micheasza, powiedział mu tak: „Oto przepowiednie proroków są jednogłośnie pomyślne dla króla, niechże twoja przepowiednia, proszę cię, będzie jak każdego z nich, taką, żebyś zapowiedział powodzenie”. Wówczas Micheasz odrzekł: „Na życie Pana, na pewno będę mówił to, co powie mój Bóg”.
Potem przyszedł przed króla. Wtedy król się odezwał do mego : „Micheaszu, czy powinniśmy wyruszyć na wojnę przeciw Ramot w Gileadzie, czy też powinniśmy tego zaniechać?” Wtedy do niego przemówił: „Wyruszcie, a zwyciężycie. Będą oni oddani w wasze ręce”. Król zaś mu powiedział: „Ile razy mam ciebie zaklinać, żebyś mi mówił tylko prawdę w imieniu Pana?” Wówczas on rzekł: „Ujrzałem całego Izraela rozproszonego po górach, jak trzodę owiec i kóz bez pasterza. Pan Bóg rzekł: «Nie mają swego pana. Niech wróci każdy w pokoju do swego domu»”.
Wtedy król izraelski zwrócił się do Jozafata: „Czyż ci nie powiedziałem? Nie prorokuje mi pomyślności, tylko nieszczęścia”. Micheasz zaś mówił dalej: „Oto Pan dał teraz ducha kłamstwa w usta tych twoich proroków. Pan bowiem zawyrokował twoją zgubę”. Król izraelski Achab rozkazał: „Weźcie Micheasza i zaprowadźcie go z powrotem do Amona, dowódcy miasta, i do syna królewskiego, Joasza, i powiedzcie: «Tak rzekł król: Wtrąćcie go do więzienia i żywcie chlebem i wodą jak najskąpiej, aż do mego powrotu w pokoju»”. Na to Micheasz powiedział: „Gdybyś miał powrócić w pokoju, to znaczyłoby, że Pan nie mówił przeze mnie”.
Jednak król izraelski i Jozafat, król judzki, wyruszyli na Ramot w Gileadzie. Tam król izraelski powiedział Jozafatowi: „Zanim pójdę w bój, przebiorę się. Ty zaś wdziej swoje szaty”. Następnie król izraelski przebrał się i dopiero wtedy przystąpili do walki. A król syryjski dowódcom swoich rydwanów wydał taki rozkaz: „Nie walczcie ani z małym, ani z wielkim, lecz tylko z samym królem izraelskim”. Toteż kiedy dowódcy rydwanów zobaczyli Jozafata, powiedzieli: „Ten jest królem izraelskim”. Wtedy otoczyli go, aby z nim walczyć.
A pewien człowiek naciągnął łuk i przypadkiem ugodził króla izraelskiego między spojenia pancerza. Powiedział więc król woźnicy: „Zawróć i ratuj mnie z tej walki, bo zostałem zraniony”. Tego dnia rozgorzała walka, a król izraelski utrzymywał się stojąc na rydwanie naprzeciw Syryjczyków aż do wieczora, a zmarł o zachodzie słońca.