Zdolowany:
Za wiele energii mnie to nie kosztowało, wręcz przeciwnie. Poczułem ulgę
Uważam,ze nie powinno się udawać,że nic się nie dzieje. Moim zdaniem kowalscy powinni znać nasze stanowisko. Nasi mężowie,żony często przedstawiają sytuację inaczej.
Ja napisałam list do kowalskiej (kulturalny, bez wyzwisk), potem się z nią spotkałam- chłodno, stanowczo, ale kulturalnie i bez wyzwisk. Mnie to spotkanie dużo nerwów kosztowało. Potem spotkałam ją jeszcze raz, ale tego nie planowałam.
Te spotkania w mojej sytuacji nic nie dały, pewne nawet zacieśniły więzy między nimi (wiem, że mu się żaliła. Mój mąż mi potem tłumaczył,że ona jest taka wrażliwa i tak to przeżywa, przecież to nie jej wina...)
Teraz z perspektywy czasu (już minęło 1,5 roku) wiem,ze dobrze zrobiłam. Gdybym tego wówczas nie zrobiła, cały czas żałowałabym.
Wierzę,że przyjdzie jeszcze czas na prawdziwą refleksję kowalskiej...