PaniMamo, człowiek to taka istota, która podejmuje decyzje o zmianie, zwłaszcza takiej wymagającej ogromnego ryzyka, dyskomfortu i niepewności dopiero wtedy, kiedy stan obecny staje się nie do zniesienia. Przychodzi taki czas, kiedy nie ma wątpliwości, co jest dobre, a co złe, kiedy wszystko jest lepsze - niepewność, ryzyko, strach, niż obecna sytuacja. Dlatego zdarza się, że kobiety uciekają z dziećmi w piżamach z domu w nocy, zostawiając wszystko i nigdy nie wracają do poprzedniego życia. Dlatego zdarza się, że kobieta pod wpływem przemocy decyduje się NIE WYCOFYWAĆ (bo zawsze to robiła) swoich oskarżeń wobec męża-agresora. Po prostu - jest tak, jakbyś biegła, biegła, bo ktoś Cię goni, a tu nagle przepaść osnuta chmurami. Musisz decydować, czy ryzykujesz i skaczesz (bo może być tak, że nie będzie tak źle i spadniesz na miękką trawę), czy zostajesz i dajesz się złapać temu, co Cię goni.
Czy stoisz już nad tą przepaścią? Bo być może jeszcze nie, dlatego szukasz wymówek (co jest zrozumiałe oczywiście) dla swojej obecnej sytuacji. Przewidujesz możliwe przeszkody, usprawiedliwienia, nawet te najbardziej kuriozalne z punktu widzenia osoby stojącej z boku, np. że nie chcesz fundować dziecku zmian, bo idzie do przedszkola. A co "fundujesz" w zamian, pozostając w tej sytuacji?
Małżeństwo sakramentalne to nie jest skazywanie się na życie z małżonkiem, bez względu na to, jaki on jest, pobłażanie mu i... wspieranie go w tych destrukcyjnych dla małżeństwach działaniach, poprzez własną bierność, brak reakcji, brak samodzielności.
Tak poza wszystkim - po pierwsze musisz sama w swoich oczach przestać uważać się za ofiarę losu i wziąć swoje życie w swoje ręce. Dlatego aby podejmować jakiekolwiek decyzje, musisz - nie masz innego wyjścia - pójść na terapię, która pomoże Ci... dorosnąć. Na razie ciągle jesteś dzieckiem mentalnym, które nie bierze odpowiedzialności za swoje decyzje, swoje kroki, swoje życie, swoje działania, tylko usprawiedliwia się złym dzieciństwem, złym mężem, złą sytuacją. Owszem - to oczywiste i wiadome, że dzieciństwo i rodzice mają na nas ogromny wpływ, ale w pewnym momencie życia trzeba się wreszcie od tego odciąć. Przeszłości nie zmienisz, ale możesz zmienić teraźniejszość, poprzez zmianę nastawienia do sytuacji i podjęcie działań. Jeśli nie wiesz jakich, to dowiesz się tego na terapii.
Życie w małżeństwie to też samodzielność. To, że mamy męża, żonę - nie oznacza, że ktoś musi nas utrzymywać, wyręczać - to działa w obie strony. Kiedyś bardzo mądry spowiednik, na długiej, pełnej żalu i łez spowiedzi, na której wykrzyczałam swój żal do męża, że zniszczył przemocą naszą piękną relację i nie wiem, czy potrafię mu na nowo zaufać, że chociaż jest ze mną, zostawił mnie duchowo, nie czuję się bezpiecznie - więc ów spowiednik powiedział, że to niedobrze - jeśli uzależniamy kształt swojego życia od małżonka. Małżeństwo, miłość małżeńska to piękna rzecz i trzeba ją pielęgnować, ale jednocześnie musimy umieć żyć tak, jakby tego małżonka nie było. A zatem nie uwieszać się na nim finansowo, nie uzależniać od jego działań, nie pozwalać się krzywdzić, a kiedy nie ma innej możliwości, bo małżonek nie odpowiada na naszą miłość i nie potrafi tworzyć zdrowej relacji - czasami trzeba go opuścić - mentalnie, a bywa, że i fizycznie - oczywiście błogosławiąc mu i pozostając w wierności.
Po prostu - są ludzie, którzy nie potrafią żyć w małżeństwie. Czy się tego mogą nauczyć? Czy mogą się dowiedzieć, co robią źle? Możliwe. Jednak tkwiąc w stałym układzie, nie mają na to szans.
Jeśli Twojemu mężowi jest teraz dobrze, bo nie ma żadnych obowiązków, gra sobie, pije, żyje jak kawaler, nie zajmuje się dzieckiem, nie buduje więzi z dzieckiem, bo mu się nie chce - to czemu ma coś zmieniać?
A z drugiej strony - czy dla Ciebie byłaby to różnica, gdyby np. on wyjechał czy gdybyście się wyprowadzili z dzieckiem?
Jeśli finansowa - to już dla Ciebie jest znak, że nie jesteś samodzielna, że jesteś zależna od męża pod jakimś względem - a to powoduje, że jesteś po prostu na przegranej pozycji i jeśli tego nie zmienisz - TY, nikt inny, tylko Ty, to nic się nie zmieni.
Mąż wie, że jesteś od niego zależna, dlatego poczyna sobie z Tobą tak, jak chce. Nie szanuje Cię.
Kto wie, może mu się całkiem odmienić patrzenie na Ciebie, Wasze małżeństwo, kiedy zrozumie, że możesz żyć bez niego. Ze jesteś w stanie się sama utrzymać, zadbać o dziecko, pracować, rozwijać się, że stać Cię na to, by pójść do prawnika, załatwiać różne sprawy, że nie dasz się krzywdzić i nie godzisz się na byle jakie życie?
Mąż nie jest źródłem zła w Twoim życiu, Twoi rodzice też nie. Twoje życie jest w Twoich rękach, nawet jeśli z pozoru wydaje się, że nic nie możesz.
Możesz - tylko musisz czuć, że stoisz nad przepaścią. Kiedy to poczujesz, zapewniam - będziesz wiedziała, co robić, gdzie znaleźć bezpłatnego prawnika, gdzie szukać pomocy, porady, jak poprawić swoją sytuację, będziesz wiedziała, jakie masz prawa, będziesz chciała wiedzieć, jak komunikować się z mężem, jakie książki poczytać na ten temat, będziesz szukała mediatora, który pomoże Wam się dogadać i ustalić pewne kwestie, będziesz szukała pomocy i informacji, dowiesz się tego i wydrzesz tę wiedzę spod ziemi, bo... stoisz nad przepaścią i nie masz innego wyjścia.
Ale być może wolisz to, co masz teraz, niż zacząć działać. Może też w jakiś sposób czujesz się dobrze jeszcze w tej relacji - i znowu: to jest Twój wybór, i Twoje konsekwencje tych wyborów.
Pomyśl o tym.