nałóg pisze: ↑22 maja 2019, 14:51
Mam wrażenie , ż eb.potrzebujesz wskazówek z porozumiewania się bez przemocy i bez poczucia krzywdy.
PD
Myślę, że to był jeden z kluczowych powodów, dlaczego zaczęłam szukać pomocy tutaj.
Jest sporo osób, które są lub były w podobnej sytuacji i udało im się jakoś odbudować, naprawić.
Uważam, że u mnie jest o co walczyć i sprawa nie jest przegrana.
Kulejemy mocno oboje...i dołożyliśmy do pieca oboje...i nie chce tutaj się licytować kto bardziej.
Gdyby zamiast mnie zaczął się wypowiadać mój mąż... Byłaby druga strona medalu.
Wierzę, że i on pogubiony, poraniony, ale jest tak hardy, że będzie mówić i pokazywać na opak, żeby tylko nie wyjść w swoich oczach na słabego.
Dziś wywiązała się między nami rozmowa na temat dawania klapsów dzieciom, krzyczenia na nie itd.
Przysięgam... Otwierałam coraz szerzej oczy że zdumienia.
Przytaczałam przykład, jak poranione dziewczynki, które nie miały ojca ( albo umarł, albo odszedł, albo miał ją gdzieś.... I nie uczestniczył w wychowaniu i dorastaniu), które w oczach taty nie widziały, że są mądre, pięknie itd. które nie mogły w kryzysej sytuacji uciec w ramiona ojca i poczuć się bezpiecznie... W momencie kiedy na ich drodze pojawia się mężczyzna, który choć trochę da im czułości, one przepadają... Często kończy się to dla nich jeszcze większą traumą, bo zazwyczaj w tych układach chodzi o seks ( to tak ogólnikowo... Bo przecież nie zawsze tak jest)... A mój mąż stwierdził, że nie widzi w tym nic złego.
Ale jak już pisałam wyżej ... Dziś od rana był jakby go osy pokąsały...cały nabzdyczony.
Pulikowskiego słuchał...
Ale on się tak obraził na kościół i księży...a ludzie chodzący do kościoła to są zaślepieni fanatycy, że mnie brakuje argumentów.
Jedynie co, to mogę się modlić za przemianę jego serca.
Nigdy mi nie bronił chodzić do kościoła. Na wszystkie sakramenty się zgodził i powiedział, że pozwoli mi wychować dziecko/ dzieci w wierze katolickiej. Ale żebym go nie zmuszała do "odstawiania szopki".