Kryzys małżeński i patowa sytuacja
Moderator: Moderatorzy
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
Pozwól mężowi aby zapracowało w nim to co słuchał .Pulikowski może zabrać mu ten swoisty jaki sobie wytworzył w kryzysie i przed.Pozwól mu by posłuchał więcej o daj czas Czasowi.
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
Zgadzam się z Nałogiem.
Czas na zakielkowanie wzrost i owoc.
Czas na zakielkowanie wzrost i owoc.
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
Hm.
Czy nie byłoby Wam łatwiej gdyby zacząć od problemu toksycznych relacji z Waszymi mamami.?
Momentami mam wrażenie czytając Twój opis jakby jedno patrzyli do ogródka drugiego szukając wzorca. I się denerwujac nawzajem bo drugie sobie też nie radzi.
Idea wspólna dla Was obojga.
Cierpicie z tego powodu prawda?
Może głupi pomysł. Nie wiem.
Czy nie byłoby Wam łatwiej gdyby zacząć od problemu toksycznych relacji z Waszymi mamami.?
Momentami mam wrażenie czytając Twój opis jakby jedno patrzyli do ogródka drugiego szukając wzorca. I się denerwujac nawzajem bo drugie sobie też nie radzi.
Idea wspólna dla Was obojga.
Cierpicie z tego powodu prawda?
Może głupi pomysł. Nie wiem.
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
Przepraszam, ale nie za bardzo zrozumiałam.Jonasz pisze: ↑22 maja 2019, 23:01 Hm.
Czy nie byłoby Wam łatwiej gdyby zacząć od problemu toksycznych relacji z Waszymi mamami.?
Momentami mam wrażenie czytając Twój opis jakby jedno patrzyli do ogródka drugiego szukając wzorca. I się denerwujac nawzajem bo drugie sobie też nie radzi.
Idea wspólna dla Was obojga.
Cierpicie z tego powodu prawda?
Może głupi pomysł. Nie wiem.
Tak, obydwoje mamy toksyne mamy.
Obydwoje wyszliśmy z nieco pokrzywionych domów, chociaż ja długo żyłam w przeświadczeniu, że u mnie było całkiem spoko... Dwoje rodziców, nie rozwiedli się, wspierali finansowo całe studia, później też pomagali, święta i takie tam.
Dopiero wraz z pierwszymi poważniejszymi związkami zaczęłam zauważać, że coś jest nie tak.
Moja mama całe życie ze mną rywalizowała ( w dużej mierze nieświadomie), o uwagę mojego taty.
Kiedy w czymś byłam dobra, rzadko chwaliła, często rzuciła jakąś kąśliwa uwagę.
Wtedy nie miało to dla mnie znaczenia, bo wiedzialam, że jestem dobra. Praktycznie na każdym kroku odnosiłam sukces. Skończyłam kilka szkół o różnych specjalizacjach. Zdobyłam kilka wyuczonych zawodów. Właściwie w każdej dziecinie bylam jedną z lepszych, czy to sport ( jeździłam na różnego rodzaju zawody sportowe), konkursy matematyczne, olimpiady z języka polskiego , gra na instrumentach, malowanie.... Żaden problem....
Ale rodzice zaczęli prac swoje brudy przy mnie, do mnie ... Wywalać jak leci... Jedno nadawać na drugie...Bo jestem już duża i powinnam znać prawdę. I jestem taką mądrą dziewczynką- co oni mają zrobić (?). Byłam nastolatką, która kompletnie nie ogarniała. Uciekłam na studia do innego miasta. I jakis czas było dobrze.
Całkowicie rozwaliło mnie i do tej pory nie umiem się wygrzebać- pierwszy poważny związek z deklaracjami, jak się okazało- byłam zdradzana przez niego i to on odszedł, teraz wiem, że to dobrze, wtedy nie rozumiałam.
Później kolejne nieudane związki...
I ta matka, która powtarza - jesteś już w takim wieku, że nie powinnaś przebierać, żadnego nie chciałaś, żaden Cię nie chciał, aleś Ty wybredna, nikt z Tobą nie wytrzyma itd.
Kiedy poznałam mojego męża, matka była tak zachwycona, jakby co najmniej to ona się z nim miała związać.
Nakłaniała mnie do szybkiego zamążpójścia, a raz nawet rzuciła tekst, żebym go na dziecko złapała- nie mogłam się nadziwić.
Hmmm to też nie tak, ze chce ją tylko oskarżać czy coś. Bo i dużo ciepła i dobrego od niej dostałam.
Ale jednak poniżanie i ocena mamy często zostaje w głowie do końca życia.
Pamiętam jak dziś... Święta Bożego Narodzenia, cała rodzina muzykalna, śpiewamy kolędy...i nagle moja mama przy stole, przy wszystkich...weeez, przestań tak fałszować ( w tak chamski sposób, że do dziś dnia przy niej nie śpiewam), a wówczas ( uczęszczałam na zajęcia z emisji głosu i inne ze śpiewaniem związane i byłam chwalona i wyróżniana)...
Jestem wykształcona muzycznie i wiele autorytetów nie raz zapewnialo, że mam głos ponad przeciętny, że powinnam koncertować- niestety nie jestem w stanie w to uwierzyć.
Takich przykładów mogłabym mnożyć.
Zatruwa nie tylko mnie, ale i mojego ojca. Nie docierają do niej żadne argumenty.
Lekarze, terapeuci , specjaliści, księża, jeżeli mówią jej inaczej niż ona uważa, to twierdzi, że są beznadzejni, głupi itd.
Po ostatniej wizycie na Święta Bożego Narodzenia u moich rodziców...
Po tym, jak ciągle oskarżała, atakowała, wyzywała, poniżała... Po prostu przestałam się do niej odzywać.
Do tej pory stosowała szantaż emocjonalny i brała mnie pod włos.
Że nie szanuje rodziców, że jestem arogancka, bezczelna, niewdzieczna itd.
Że nikt ze mną nie wytrzyma. Kazała siebie przepraszać, bo jest mamą i jej się szacunek należy... Przy dziecku nie pomogła mi nigdy!
Nigdy też nie została ze swoim wnukiem dłużej niż godzinę ( widząc go raz czy dwa razy do roku).
Mogłabym się tak rozpisywać i by miejsca i czasu nie było końca.
Kurtuazyjnie wysyłam życzenia na święta czy imieniny czy dzień matki. Ale rozmowy telefoniczne czy elektroniczne ucinam.
Ostatnio stwierdziła, że nie ma sobie nic do zarzucenia i że ona nie wie czym sobie zasłużyła na to, że z nią nie gadam.
A kiedy wykonywałam drobny gest na przełamanie od razu było osaczenie z jej strony i atak.
Czuję się spokojniejsza, poczucie winny jakby mniejsze i nie zgadzam się dłużej na takie traktowanie.
Dopóki z jej strony nie będzie szacunku do mnie, dopóty moje kontakty będą chłodne.
Ostatnio zmieniony 23 maja 2019, 13:39 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Powód: poprawiono cytowanie
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
Jestem bardzo zagubiona.
Nie bardzo wiem co mam robić.
Mąż, kolejny raz mnie oszukał ( i zdarza mu się to często).
Sama zrobiłam coś złego, ale zrobiłam to celowo.
Zajrzałam do jego portfela , zobaczyłam, że ma pieniądze... I za chwilę poszłam i poprosiłam, żeby mi dał, bo muszę iść kupić coś na śniadanie- uslyszlam, że nie ma ( standardowo- on nigdy nie ma!!!).
Dzieckiem nie chce się zajmować, nawet jak mały go prosi. Siedzi godzinami i gapi się jak nie w komputer to w telefon. Jak wraca z pracy, do późna w nocy gra w gry ... I nic więcej go nie interesuje.
Byłam z dzieckiem teraz na kilku wizytach u różnych lekarzy- zupełnie go nie interesuje co dzieckiem, czy mam jak dojechać, czy mam za co.
Nie poczuwa się.
Twierdzi, że on jest od tego by zapewnić nam dach nad głową i nic więcej.
Że on już jest za stary na zabawy z dzieckiem.
Że jemu się już nie chce, on nie ma takiej potrzeby.
Jest mi tak cholernie przykro. Tak bardzo mi szkoda tego dziecka, które potrzebuje taty.
Ja potrzebuję mężczyzny, męża. Kogoś kto przytuli, do kogo mogę otworzyć usta. Nie ma ani fizyczności ani duchowego porozumienia czy jak to tam nazwać.
Od dłuższego czasu, każdy sobie rzepkę skrobię. Jemu to pasuje, a ja się dusze. Czuje, że tone i dłużej tak nie dam rady.
Dziś... Oczywiście najpierw zabrał się z domu, bo dziecko jest za głośne, psuje mu jego plany, teraz piwko i gierka.
Proszę... Obejmijcie mnie modlitwą, bo ja nawet dziś na tym nie umiem się skupić
Nie bardzo wiem co mam robić.
Mąż, kolejny raz mnie oszukał ( i zdarza mu się to często).
Sama zrobiłam coś złego, ale zrobiłam to celowo.
Zajrzałam do jego portfela , zobaczyłam, że ma pieniądze... I za chwilę poszłam i poprosiłam, żeby mi dał, bo muszę iść kupić coś na śniadanie- uslyszlam, że nie ma ( standardowo- on nigdy nie ma!!!).
Dzieckiem nie chce się zajmować, nawet jak mały go prosi. Siedzi godzinami i gapi się jak nie w komputer to w telefon. Jak wraca z pracy, do późna w nocy gra w gry ... I nic więcej go nie interesuje.
Byłam z dzieckiem teraz na kilku wizytach u różnych lekarzy- zupełnie go nie interesuje co dzieckiem, czy mam jak dojechać, czy mam za co.
Nie poczuwa się.
Twierdzi, że on jest od tego by zapewnić nam dach nad głową i nic więcej.
Że on już jest za stary na zabawy z dzieckiem.
Że jemu się już nie chce, on nie ma takiej potrzeby.
Jest mi tak cholernie przykro. Tak bardzo mi szkoda tego dziecka, które potrzebuje taty.
Ja potrzebuję mężczyzny, męża. Kogoś kto przytuli, do kogo mogę otworzyć usta. Nie ma ani fizyczności ani duchowego porozumienia czy jak to tam nazwać.
Od dłuższego czasu, każdy sobie rzepkę skrobię. Jemu to pasuje, a ja się dusze. Czuje, że tone i dłużej tak nie dam rady.
Dziś... Oczywiście najpierw zabrał się z domu, bo dziecko jest za głośne, psuje mu jego plany, teraz piwko i gierka.
Proszę... Obejmijcie mnie modlitwą, bo ja nawet dziś na tym nie umiem się skupić
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
Pod Twoją Obronę...
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
Uciekamy się Święta Boża Rodzicielko..
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
...uciekamy się, święta Boża Rodzicielko...
,
,
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
...Naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych....
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
Tatuś roku.
Dziś dzień dziecka- ani na moment nie poczuwał się do tego,by dziecku jakkolwiek ten dzień umilić.
Zabrałam dziecko i poszliśmy sobie z synem i cały dzień spędziliśmy na różnych atrakcjach. Nogi jak z waty... Wracamy do domu... Meksyk, wszystkie zabawki dziecka jak leżały, tak leżą.
A tatuś, tatuś przepotwornie zmęczony życiem, musiał się przespać. Kiedy nie spał ani na moment nie odłożył telefonu i nie podnosił 4liter, by się z dzieckiem pobawić.
Przespał się i znów. Powtórka z rozrywki...wyszedł z domu i wróci pijany , z dodatkowym arsenałem.
Jeszcze dziś kolejny raz podkreślił, że mnie...dla mnie pieniędzy on nie ma i nie bedzie mieć.
Na każdym kroku próbuje obrażać, mówiąc jaka to ja jestem parszywa, jak podły mam charakter ect.
A jak zauważył, że zaczęłam to już olewać i przyjmować z uśmiechem pytając czy w ten sposób łechcze swoje ego...to go wytrąciłam z pantałyku.
Co ja mam robić?????
Dziś dzień dziecka- ani na moment nie poczuwał się do tego,by dziecku jakkolwiek ten dzień umilić.
Zabrałam dziecko i poszliśmy sobie z synem i cały dzień spędziliśmy na różnych atrakcjach. Nogi jak z waty... Wracamy do domu... Meksyk, wszystkie zabawki dziecka jak leżały, tak leżą.
A tatuś, tatuś przepotwornie zmęczony życiem, musiał się przespać. Kiedy nie spał ani na moment nie odłożył telefonu i nie podnosił 4liter, by się z dzieckiem pobawić.
Przespał się i znów. Powtórka z rozrywki...wyszedł z domu i wróci pijany , z dodatkowym arsenałem.
Jeszcze dziś kolejny raz podkreślił, że mnie...dla mnie pieniędzy on nie ma i nie bedzie mieć.
Na każdym kroku próbuje obrażać, mówiąc jaka to ja jestem parszywa, jak podły mam charakter ect.
A jak zauważył, że zaczęłam to już olewać i przyjmować z uśmiechem pytając czy w ten sposób łechcze swoje ego...to go wytrąciłam z pantałyku.
Co ja mam robić?????
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
Chyba kilka błędów popełniłam w poście wyżej, ale to nie jest najważniejsze w tym momencie.
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
Nie wiem czy mam siłę na wojnę. Niestety wsparcia w rodzinie nie mam, bo twierdzą, że to nie ich sprawa i mieszać się nie chcą.jacek-sychar pisze: ↑01 cze 2019, 20:12
Zmusić go do zajmowania się dzieckiem nie jesteś w stanie.
Ale możesz zmusić go do płacenia na dziecko. Wystarczy założyć sprawę o alimenty. Ale to rozpocznie już walkę na całego. Ale czasami tak trzeba.
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
No to nie masz co narzekać, że nie masz pieniędzy.
Często na naszym forum mówimy, że mamy to, na co się godzimy.
Ja przez pół roku cierpiałem męki, gdy moja żona czasami znikała. Wydawało mi się, że w ten sposób jakoś będąc razem z nią uda mi się uratować małżeństwo. Gdy potem zaczęła wychodziła na noce do kochanka, wtedy powiedziałem dość i przestałem się katować. Gdy mieszkałem oddzielnie, nie wiedziałem gdzie jest, więc to mnie tak nie bolało.
Ale w którymś momencie musiałem sobie powiedzieć dość.
Zastanów się, na co się decydujesz. Ale jak zdecydujesz, to potem na to już nie narzekaj, bo to nie ma sensu.
Re: Kryzys małżeński i patowa sytuacja
Jacku, rozumiem co do mnie mówisz/ piszesz ( tak mi się wydaje), jaki jest przekaz i sens.
Ale w mojej sytuacji, po tym co napisałeś czuję się jeszcze bardziej zagubiona.
Ale w mojej sytuacji, po tym co napisałeś czuję się jeszcze bardziej zagubiona.