Pornografia i masturbacja

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: tata999 »

malinaa pisze: 05 maja 2019, 0:21 Chcę Wam wszystkim podziękować za rady.
Biorę je sobie do serca i rozważam. Zauważyłam, że faktycznie brakuje mi cierpliwości i miłości do męża.
Czuję się jakbym miała otwartą ranę i pokazywała mężowi ją pytając dlaczego jest taki zły i mi to robi.
Jednak to droga do nikąd. Z bożą pomocą postaram się zmienić swoje podejście do tej sprawy i do męża, okazywać mu więcej dobra i zrozumienia. Przecież jesteśmy małżeństwem, nie wrogami. Należy zakładać dobre intencje drugiej strony.
Dziękuję. ;)
Dziękuję(emy) za świadectwo i liczę(ymy) na przekazywanie pomocy innym. Na pewno Twoje doświadczenie będzie cenne.
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: lena50 »

Pijawka pisze: 04 maja 2019, 11:19 Malino- nie wiem czy dobrze Cię rozumiem ale...piszesz wprost, że jeśli mąż nie zmieni się i nie pokona nałogu to nie zamierzasz trwać w tym małżeństwie, które "od początku jest kłamstwem" = wydałaś już osąd.. Ale jeśli zobaczysz,że "chodzi do terapeuty i walczy z uzależnieniem to będzie sukces"..= czyli co??
Upraszczając: mąż pokona nałóg= możemy by razem, małżeństwo jest ważnie zawartym sakramentem, Bóg nam sprzyja, kochamy się i jest ok, cud miód..
Mąż nie podejmie walki z nałogiem w ciągu najbliższych 40 lat= nie możemy być razem ("Nie będę cierpiętnicą, mam prawo do szczęścia itd..), małżeństwo "było kłamstwem" i napewno jest nieważne, Bóg nam nie sprzyja, nie kochaliśmy się naprawdę, chcę być szczęśliwa a mąż niech sobie robi co chce i gnije nawet na dnie piekła ( nie chciał pomocy w wyjściu z nałogu.. to niech ma co wybrał)...
Rozumiem, że to postawa męża wobec jego nałogu determinuje Twoja postawę miłości, wierności , trwania przy nim mimo wszystko...i ewentualnej ważności małżeństwa.
Taki obraz wyłania się z Twoich wypowiedzi...
Pijawko.....niestety ale upraszczasz.....to tylko Twoja interpretacja.
Ja nic takiego w postach Maliny nie wyczytałam.

Doświadczyłaś pornografii i masturbacji?
lena50....dawniej lena
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: lena50 »

Pijawko...... doświadczyłaś?
lena50....dawniej lena
Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: Pijawka »

Celowo napisałam, że UPRASZCZAM moją wypowiedź i biorę pod uwagę, że mogę być w błędzie dlatego poprosiłam autorkę postu, że może mnie "naprostować"jeśli tak zechce. To co napisałam rzeczywiście uważam (tak, to moja interpretacja i w każdej chwili możliwa do zmiany...) ale autorka sama przyznała że była naiwna i mąż nią manipulował. W sumie moje zdanie i wrażenie o całej sytuacji ma tu najmniejsze znaczenie.. ;-)
Odnosząc się do drugiego pytania mam doświadczenie związane z pornografią i masturbacją, ale rzekłabym "pozamałżeńskie". Otóż będąc młodą studentką i prowadząc ożywione życie towarzyskie poznawałam wielu chłopaków, mężczyzn, którzy prędzej czy później ujawnili mi,że mają "Z tym" problem. Nie oczekiwali ode mnie chyba porady ani wsparcia (?) poklasku chyba też nie...Ale znajdowali kogoś kto ich słucha i nie ocenia. Niektórym z nich udało się wyjść z nałogu i wśród tego grona mężczyzn nie ma niestety ani jednego, który nie byłby wierzący. Znamy się wiele lat i oni trwają w swojej wolności od tego nałogu i wszyscy mówią, że gdyby nie modlitwa, wsparcie bliskich, radykalne zerwanie z nałogiem (jeden z nich wywalił laptopa z pracą magisterską!) oraz posłuszeństwo i mądre kierownictwo duchowe...dziś nie byliby wolni, nie byliby szczęśliwymi małżonkami i ojcami. Jeden z moich kolegów z DA dawał świadectwo, że "niewinna" pornografia nigdy nie jest "stacją docelową" ale najczęściej pierwszym przystankiem w drodze do piekła... człowiek uzależniony chce coraz więcej, potrzebuje coraz mocniejszych wrażeń, w końcu zaczyna się eksperymentowanie w realu.. oczywiście większość z tych moich znajomych mężczyzn miała dziewczyny, niekiedy nawet żony i 90% Z nich nie wiedziało (albo wolał nie wiedziec) o tym problemie...
W życiu poznałam więcej mężczyzn niż kobiet uzależnionych od pornografii i masturbacji, ale wsród nich niestety nikt z niewierzących nie widział problemu = nie podejmowali walki. Wierzący albo ją podejmowali i wygrywali albo walczą nadal, ale mają motywację i żyją w prawdzie...I za to ich podziwiam i wspieram jak tylko mogę.
W moim małżeństwie nie doświadczyłam (dzięki Bogu) tego problemu. Męża poznałam w ostatnie dni moich studiów;-) był już "wyrobiony duchowo" i przez nasze wszystkie wspólne lata borykalismy się z różnymi innymi problemami, ale nigdy nie z kręgu "seksualnego". Mąż był (nietylko w mojej opinii) człowiekiem o czystym i dobrym sercu, poukładany i moralnie silniejszy i zdrowszy niż ja. Nie idealizowałam go, ale niektóre fakty to potwierdziły. Jego dobre serce i silny morale mnie w nim pociagało( i oczywiście dużo innych rzeczy). Weszłam z nim w małżeństwo i nigdy tego nie żałowałam. Najgorsze co nas spotkało wydarzyło się później- do naszego życia wszedł kowalski, kowalska, doszło do rozwodu i to moj mąż na dziś żyje z kochanką... nie wiem gdzie dziś on ma swoje ideały, swoje zasady, swoje pragnienie utrzymania czystości serca, wolności od grzechu, umiłowania Boga.. nie chcę go oceniać...ale po ludzku żal mi go bo związek z kowalską może być dla niego duchowo większym problemem niż przykładowa masturbacja, alkohol czy inne nałogi od których był wolny. Przecież on nie stracił pamięci o swoich ideałach...Ale musiał je jakoś stłamsić i przemodelować,żeby przeżyć..


Tak, w moim małżeństwie nie doświadczyłam problemu pornografii i masturbacji ale doświadczyłam czegoś równie niszczycielskiego- rozwodu i rozpadu więzi oraz obupólnej zdrady.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: nałóg »

Każde uzależnienie jest toksyczne i powoduje zmiany w psychice najbliższych powodując że powoli staja się neurotykami.
Ja nie znam "nałoga" który trwale wyrwał się z czynnego uzależnienia bez poczucia konsekwencji nałogu.
Wg mnie tylko ból i cierpienie jako konsekwencja uzależnienia powoduje ,że uzależniony zaczyna myśleć o uznaniu swojego nałogu i siebie jako uzależnionego i zniewolonego.
Człowiek uzależniony jest w łapach "kusego" a ten podbija lęki przed "rozstaniem" się z substancją czy zachowaniem regulującym nałogowo emocjami czy uczuciami.
Pornografia i onanizm nie rodzi się w komputerze czy w necie a w GŁOWIE konkretnego człowieka. Pornografia i onanizm jest sposobem na rozładowanie napięcia , na niskie poczucie własnej wartości, na dowartościowywanie się.

GRANICE!!!!!!!! Twarda miłość to kochanie człowieka i odrzucanie jego(człowieka) popaprania. Dla jego dobra i dla chronienia siebie i otoczenia.
Seksoholizm jest uzależnieniem od zachowań a nie od substancji lecz w efekcie końcowym przynosi podobne/tożsame skutki.

Jak w każdym uzależnieniu potrzeba jest odcięcia od 'stresorów" i pokus, a więc alkoholik wywala alkohol z domu i nie łazi tam gdzie pił. hazardzista nie ogląda losowania totka i nie gra w brydża, nie wchodzi do kasyna czy kolektury, a seksoholik wywala wszystkie kontakty z porno i blokuje dostęp.
W każdym przypadku bardzo pomaga wspólnota ....czyli mityngi.
PD
Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: Pijawka »

lena50 pisze: 06 maja 2019, 0:31 Pijawko...... doświadczyłaś?
Przemyślałam sprawę i podzielę się z Wami czymś barfdzo osobistym. Liczę się z ostrą krytyką mojej postawy ze strony niektórych z Was, ale nie będę się tym przejmować ;-)
Wiele lat temu zanim poznałam mojego męża miałam sympatię- chłopaka "z dobrego domu", który oczywiście zapierał się, że nie ma problemu z masturbacją i pornografią. W tamtych czasach nie miał nawet swojego komputera ;-) Ale im bliżej go poznawałam "coś mi nie pasowało" i pewnego dnia wyznał mi, że od wielu lat ( tzn od dzieciństwa) jest uzależniony od masturbacji...a dodatkowo chciał się usprawieliwić tym, że ponieważ nie współżyje ze mną ( bo to grzech) to w ten sposób sobie poradzi ( bo to "mniejszy" grzech).
Mimo mojej szczerej sympatii do niego- bardzo szybko i z wielką ulgą zakończyłam ten i tak krótki "związek" ( choć znamy się do dziś i utrzymujemy przyjacielskie kontakty). Powiedziałam uczciwie, że nie chcę być z kimś uzależnionym od masturbacji ( i papierosów) i życzę mu powodzenia w uwalnianiu z nałogów. Szczerze modliłam się za niego, wspierałam go jak mogłam po rozstaniu ale chciałam chronić siebie i wybrałam swój spokój. Bardzo się cieszę z tej decyzji. Wiem, że on miał okresy kiedy na kilka lat rzucał palenie, więc cieszyłam się razem z nim. Co do masturbacji nie wiem czy mu się udało... Ożenił się, urodziły mu się dzieci po czym rozwiódł się z żoną i żyje teraz z kochanką. Wiarę w Boga porzucił na korzyść wiary w "siłę trancendentną" i zamiast codziennej modlitwy odprawia jakieś medytacje kosmiczne. Jest bardzo zagubiony i chyba zniewolony mocniej niż kiedy byliśmy młodziakami na początku studiów.
Jakiś czas temu po naszym przypadkowym spotkaniu autentycznie dziękowałam Bogu, że mimo bardzo młodego wieku wtedy- podjęłam dobrą decyzję o zerwaniu. Znam siebie i wiem, że nie zniosłabym kręcenia, oszukiwania, manipulacji itd. Albo ktoś staje się wolny i wtedy z nim mogę budować "coś więcej" albo...adieu! Może niektórym to się wydaje egoistyczne- ale naprawdę nie miałam ani ochoty ani odwagi wiązać się z kimś uzależnionym i liczyć na cud, że " jak się ożeni to się odmieni".
acine
Posty: 127
Rejestracja: 26 lip 2018, 23:35
Płeć: Mężczyzna

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: acine »

Pijawka pisze: 06 maja 2019, 9:53 Najgorsze co nas spotkało wydarzyło się później- do naszego życia wszedł kowalski, kowalska, doszło do rozwodu i to moj mąż na dziś żyje z kochanką... nie wiem gdzie dziś on ma swoje ideały, swoje zasady, swoje pragnienie utrzymania czystości serca, wolności od grzechu, umiłowania Boga.. nie chcę go oceniać..
Jestes w stanie Pijawko odpowiedziec sobie samej kto pierwszy "zdradzil" i nie chodzi tu wcale o fizyczny kontakt. Jestes w stanie sobie samej odpowiedziec?
To jest pierwsze pytanie na ktore nalezy sobie sprobowac odpowiedziec, potem mozna stawiac kolejne, ktore w powyszym cytacie stawiasz.
Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: Pijawka »

acine pisze: 06 maja 2019, 12:22
Pijawka pisze: 06 maja 2019, 9:53 Jestes w stanie Pijawko odpowiedziec sobie samej kto pierwszy "zdradzil" i nie chodzi tu wcale o fizyczny kontakt. Jestes w stanie sobie samej odpowiedziec?
To jest pierwsze pytanie na ktore nalezy sobie sprobowac odpowiedziec, potem mozna stawiac kolejne, ktore w powyszym cytacie stawiasz.
Oczywiście, że wiem. Nie ukrywam tego i wiem jak wszystko było po kolei. Lawina zła ruszyła bardzo szybko.
Ostatnio zmieniony 06 maja 2019, 12:52 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: Pijawka »

acine pisze: 06 maja 2019, 12:22
Pijawka pisze: 06 maja 2019, 9:53 Najgorsze co nas spotkało wydarzyło się później- do naszego życia wszedł kowalski, kowalska, doszło do rozwodu i to moj mąż na dziś żyje z kochanką... nie wiem gdzie dziś on ma swoje ideały, swoje zasady, swoje pragnienie utrzymania czystości serca, wolności od grzechu, umiłowania Boga.. nie chcę go oceniać..
Jestes w stanie Pijawko odpowiedziec sobie samej kto pierwszy "zdradzil" i nie chodzi tu wcale o fizyczny kontakt. Jestes w stanie sobie samej odpowiedziec?
To jest pierwsze pytanie na ktore nalezy sobie sprobowac odpowiedziec, potem mozna stawiac kolejne, ktore w powyszym cytacie stawiasz.
Oczywiście, że wiem jak to było ... kto i dlaczego był "pierwszy" w tej potwornej decyzji.... co jednak nie zmienia faktu, że to przeszłość i dzisiaj jesteśmy już w zupełnie innym miejscu- na dużo niższym dnie niż wtedy. Ponosimy konsekwencje naszych wyborów i decyzji
swoich nawzajem... Pytania są takie, ponieważ zastanawia mnie zachowanie mojego męża, który zawsze był ( wydawał się?) "mocniejszy" ode mnie a dziś popadł w zniewolenie i żyje w publicznym ciężkim grzechu. Nie da się z nim o niczym porozmawiać poza tematem małego dziecka, więc te rozkminy nt. jego duchowego stanu i tego "jak on to widzi" są poza mną.. Mogę mu współczuć, ale to niczego nie zmienia.
Wiedźmin

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: Wiedźmin »

Pijawka pisze: 06 maja 2019, 11:22
Przemyślałam sprawę i podzielę się z Wami czymś bardzo osobistym.
[...] Powiedziałam uczciwie, że nie chcę być z kimś uzależnionym od masturbacji ( i papierosów)

[...] Bardzo się cieszę z tej decyzji. [...]

[...] Albo ktoś staje się wolny i wtedy z nim mogę budować "coś więcej" albo...adieu! Może niektórym to się wydaje egoistyczne- ale naprawdę nie miałam ani ochoty ani odwagi wiązać się z kimś uzależnionym [...]
Dzięki za osobiste przemyślenia.

Mnie zastanawia, na ile w tym wszystkim przewija się poczucie "bycia lepszym".
Że wolność od jakiegoś nałogu sprawia, że czuję się lepiej od innych...

Że nie dopuszczam do siebie tych z problemami - odcinam się - stawiam warunki (albo będziesz wolny... albo) ... i cieszę się jeszcze z takiej decyzji.

Przecież to, że nie jestem hazardzistą ani onanistą - to przecież żadna moja zasługa. Żadnej pracy nie wykonałem.

Jeśli już ktoś może faktycznie czuć satysfakcje - to właśnie ludzie "pracy" - którzy popracowali nad sobą - czyli trzeźwy alkoholik, czy wolny od masturbacji onanista (onanistka).
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: marylka »

malinaa pisze: 05 maja 2019, 0:21 Zauważyłam, że faktycznie brakuje mi cierpliwości i miłości do męża.
Czuję się jakbym miała otwartą ranę i pokazywała mężowi ją pytając dlaczego jest taki zły i mi to robi.
Jednak to droga do nikąd. Z bożą pomocą postaram się zmienić swoje podejście do tej sprawy i do męża, okazywać mu więcej dobra i zrozumienia. Przecież jesteśmy małżeństwem, nie wrogami. Należy zakładać dobre intencje drugiej strony.
Chciałam zwrócic uwage na jedna rzecz
Tu wypowiadaja sie osoby, ktore NIE mialy do czynienia ze współmałżonkiem uzależnionym od czegokolwiek.

Dawane tutaj sa rady przez osoby nie majace pojecia o życiu z nałogowcem
Można poczytac wątek bo nie chce nikogo z loginu wymieniac, bo mogą sie może czuc dotkniete.
Sprawiaja, że autorka wątku dochodzi do takich wniosków jak powyżej.

Prosze o zrozumienie - NAŁOGOWIEC JEST CHORY. I nie zrezygnuje z czynnego uzależnienia dopóki korzysci z rezygnacji nie beda wieksze niż z obecnego stanu!

Dlatego - bedąc miła, wyrozumiała nic nie zdziałasz. Mało tego....to sprawa, ktora co rusz jest na priv poruszana też
Gosç ma pretensje, że żona ma pretensje że on ją zdradza!
A ona?
"Bede milsza"
Postanawia (ONA!!!!) poprawę!
Malinka - prosze nie bierz tego do siebie. To temat, ktory co rusz tu wraca

Nałóg - z racji tego, że wie co to nałóg pisze
nałóg pisze: 06 maja 2019, 10:11 Ja nie znam "nałoga" który trwale wyrwał się z czynnego uzależnienia bez poczucia konsekwencji nałogu.
Wg mnie tylko ból i cierpienie jako konsekwencja uzależnienia powoduje ,że uzależniony zaczyna myśleć o uznaniu swojego nałogu i siebie jako uzależnionego i zniewolonego.
nałóg pisze: 06 maja 2019, 10:11 GRANICE!!!!!!!! Twarda miłość to kochanie człowieka i odrzucanie jego(człowieka) popaprania. Dla jego dobra i dla chronienia siebie i otoczenia.
I ja też oboema rękami sie pod tym podpisuje.
Nie należy wymagać od uzależnionego rozsadnego działania i podejmowania rozsadnych decyzji, bo on jest CHORY!
I - przynajmniej na początek musi widziec w tym korzysci i realne straty podejmujac taka a nie inna decyzje o uzależnieniu

A jeszcze na koniec zapytam, bo ja nie doczytałam tu na forum a może jednak jest tu taki forumowicz

Czy ktos ma współmałżonka uzależnionego i on sam z siebie - bez postawienia twardych granic - jedynie widzac miłość, akceptacje i bezwarunkowa zgode na jego czyny - poszedł na terapię?
Przerwał nałóg?
Jest trzeźwy do dziś?

Ja obstaje przy takiej twardej postawie tylko dlatego, że nie znam ani jednego takiego.
Ale może sie myle. I z checia poznam taka historie
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: tata999 »

Aleksander pisze: 06 maja 2019, 13:53
Przecież to, że nie jestem hazardzistą ani onanistą - to przecież żadna moja zasługa. Żadnej pracy nie wykonałem.
Czyżby? Po to, żeby utrzymać (samodzielnie) poziom trochę trzeba się natrudzić raczej.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: tata999 »

marylka pisze: 06 maja 2019, 14:29
Czy ktos ma współmałżonka uzależnionego i on sam z siebie - bez postawienia twardych granic - jedynie widzac miłość, akceptacje i bezwarunkowa zgode na jego czyny - poszedł na terapię?
Przerwał nałóg?
Jest trzeźwy do dziś?

Ja obstaje przy takiej twardej postawie tylko dlatego, że nie znam ani jednego takiego.
Ale może sie myle. I z checia poznam taka historie
Ja znam kogoś dla kogo granicę wyznaczył brak zdrowia. Sama miłość, akceptacja i bezwarunkowa zgoda, to oczywiście nie. Nie trzeba być nałogowcem, żeby w takich sprzyjających (sielankowych) warunkach czuć się jak pączek w maśle i zapomnieć o jakichkolwiek troskach.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: marylka »

Aleksander pisze: 06 maja 2019, 13:53
wolność od jakiegoś nałogu sprawia, że czuję się lepiej od innych...

Że nie dopuszczam do siebie tych z problemami - odcinam się - stawiam warunki (albo będziesz wolny... albo) ... i cieszę się jeszcze z takiej decyzji.

Przecież to, że nie jestem hazardzistą ani onanistą - to przecież żadna moja zasługa. Żadnej pracy nie wykonałem.

Jeśli już ktoś może faktycznie czuć satysfakcje - to właśnie ludzie "pracy" - którzy popracowali nad sobą - czyli trzeźwy alkoholik, czy wolny od masturbacji onanista (onanistka).
No co Ty Aleks
Powaga?
Nie miales takiej sytuacji że sobie powiedzialeś - "nie ogladam wiecej pornoli
Nie onanizuje sie wiecej
Nie pije wiecej bo ostatnio przesadziłem"

To jest praca nad soba. I to jest warte satysfakcji. I powod do radosci - że nie jestem uwiklana w nałóg. Dlaczego mialabym sie nie cieszyć?
Dziekowac Bogu za to?

Ktos opowiadał że do choru przyszedl gosc i mowi - ladnie pani śpiewa. A ona - to nie ja - to Pan Bog

Tak mi sie przypomniało.
Mamy rożne dary i talenty.
I to, że je rozwijamy i pielegnujemy to nasza zasługa. Oczywiscie we współpracy z Bożą łaska.
Wiec dlaczego mialabym czegos w sobie nie doceniać, nie cieszyć sie z tego i nie dziekować Bogu za to?

Inna sprawa
czuję się lepiej od innych...
No sorry, ale jak nie wypiłam i nie wymiotuje nad klopem - to sie od takiego lepiej czuje

No chyba że chodziło Ci -LEPSZY OD INNYCH
To dyskusyjne.
Ale jeśli mąż np alkoholik tylko patrzy żeby sobie kupić i wypuć i matka ktora w tym czasie pracuje żeby na chleb dzieciom zarobić...to w opinii spolecznej i mojej jest "lepsza"
Nie wiem jak w Twojej

Natomiast.....inna sprawa mieć świadomosć, że i ja w każdej chwili moge upasc, zdradzić, czy w jakiś nałóg wpaść...to sprawia, że nie czuje wyższości nad innymi i takiej "lepszosci"
I dlatego na równi ze wszystkimi grzesznikami proszę Go o prowadzenie
Ja to tak widzę
Pozdrawiam
malinaa
Posty: 51
Rejestracja: 30 kwie 2019, 9:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Pornografia i masturbacja

Post autor: malinaa »

nałóg pisze: 06 maja 2019, 10:11 Każde uzależnienie jest toksyczne i powoduje zmiany w psychice najbliższych powodując że powoli staja się neurotykami.
Ja nie znam "nałoga" który trwale wyrwał się z czynnego uzależnienia bez poczucia konsekwencji nałogu.
Wg mnie tylko ból i cierpienie jako konsekwencja uzależnienia powoduje ,że uzależniony zaczyna myśleć o uznaniu swojego nałogu i siebie jako uzależnionego i zniewolonego.
Człowiek uzależniony jest w łapach "kusego" a ten podbija lęki przed "rozstaniem" się z substancją czy zachowaniem regulującym nałogowo emocjami czy uczuciami.
Pornografia i onanizm nie rodzi się w komputerze czy w necie a w GŁOWIE konkretnego człowieka. Pornografia i onanizm jest sposobem na rozładowanie napięcia , na niskie poczucie własnej wartości, na dowartościowywanie się.

GRANICE!!!!!!!! Twarda miłość to kochanie człowieka i odrzucanie jego(człowieka) popaprania. Dla jego dobra i dla chronienia siebie i otoczenia.
Seksoholizm jest uzależnieniem od zachowań a nie od substancji lecz w efekcie końcowym przynosi podobne/tożsame skutki.

Jak w każdym uzależnieniu potrzeba jest odcięcia od 'stresorów" i pokus, a więc alkoholik wywala alkohol z domu i nie łazi tam gdzie pił. hazardzista nie ogląda losowania totka i nie gra w brydża, nie wchodzi do kasyna czy kolektury, a seksoholik wywala wszystkie kontakty z porno i blokuje dostęp.
W każdym przypadku bardzo pomaga wspólnota ....czyli mityngi.
PD
Z góry przepraszam za długiego posta, ale mam potrzebę podzielenia się z Wami. :)
Mąż na mitingi nie pójdzie. Powiedział, że nie będzie się otwierał przed obcymi osobami i tyle. Pójdzie na terapię i mam mu dać spokój, nie poruszać już tematu jego uzależnienia. Ostatnio bardzo się wściekł, kiedy chciałam wykorzystać jego dobry humor i poprosiłam go o to, że może chociaż mógłby pójść na spotkanie i zobaczyć czy to by mu pomogło. Nie wiem czy chciał mną zmanipulować czy po prostu takiego ataku histerii dostał, ale w aucie nie odzywał się do mnie, a w domu kiedy zapytałam się go dlaczego jest taki dla mnie, przecież chcę jego dobra...Chcę mu pomóc i dlatego proponuję mu różne pomoce, zaczął krzyczeć, że oszaleje i nie może tak żyć. Że pieprzy to wszystko, uderzał dłońmi o ścianę, drzwi...Powiedział, że słaba jest atmosfera w tym domu i ma tego dosyć, już woli do pracy chodzić.Zaczął się zbierać do wyjścia, ale zatrzymałam go. Poprosiłam go, aby nie robił nic głupiego i nie włóczył się. Chciałam go przytulić, ale odtrącił mnie. Poszedł do pokoju, położył się na łóżku i leżał taki zachmurzony. Przeprosiłam go, że czasem jestem oschła, czasem jestem jak zwierzak kolczatka. Mam taki system obronny, że czasem go kuję, ale będę nad tym pracować. Poprosiłam, żeby się na mnie nie gniewał, że przecież nie chcę źle dla niego. Nie pamiętam co mi odpowiedział, ale zrobiło mi się strasznie przykro i wyszłam z pokoju. Jednak kiedy on tak ciągle tam leżał, nie umiałam zostawić go samego by tak cierpiał. Przyszłam znów do niego, przytuliłam i powiedziałam, że jesteśmy w tym razem. Zapytał dlaczego do niego przyszłam. Odpowiedziałam, że go kocham, a słowa przysięgi traktuję poważnie. Chcę mu pomóc, ale on musi dać sobie pomóc. Pogodziliśmy się, później pojechaliśmy na rodzinne spotkanie i miło spędziliśmy czas integrując się przy planszówkach. Dzisiaj minęliśmy się. Ja skończyłam pracę, on poszedł. Oczywiście znów pojawiła mi się w głowie myśl czy on to robił. Kiedyś dostałam od rodziny taki wygodny fotel biurowy. Prosiłam go kiedyś, żeby wyczyścił ten fotel, bo widzę na nim ślady po tym, jak to robił. Zapomniał, albo mu się nie chce, a te ślady ciągle tam są. Kiedy wchodzę do pokoju i widzę te ślady, pojawiają mi się wtedy myśli czy to te stare czy nowe i bierze mnie obrzydzenie do tego co robi i do niego samego...
Wiem, że jestem osobą współuzależnioną, bo żyję tym jego uzależnieniem. Często pojawiają mi się w głowie myśli, czy kiedy ja jestem w pracy, a on ma wolne, to czy wtedy zdradza mnie przez pornografię. Nie znoszę tego, tych myśli. To jak wróg, jak robak w mojej głowie.
Kiedyś wyobrażałam sobie jakie kobiety mu się podobają, że pewnie są dużo ładniejsze, mają wielkie biusty, są wyuzdane, wulgarne...Jakie ogląda pozycje, co go może podniecać...Że pewnie są lepsze ode mnie, bardziej odważne, dzikie...Kiedy kochamy się, a on ma zamknięte oczy myślę wtedy czy to ze mną się kocha i proszę by otworzył oczy, żebym chociaż widziała, że na mnie patrzy. Chore, prawda? Ja jestem delikatna i wrażliwa i ponoć taką mnie kocha, ale jestem niewystarczająca skoro raz-dwa razy dziennie to ogląda. A ponoć niczego mi nie brakuje, a nasze pożycie małżeńskie podoba mu się... Uzmysłowiłam sobie, że to nie ma nic wspólnego ze mną. Oglądał takie filmy na długo przed tym zanim się poznaliśmy, jego uzależnienie trwa już długo i nauczył się w taki sposób dostarczać sobie przyjemności aż stało się to nawykiem. Mogłabym być miss polonią, ale on i tak by to robił, bo tego się nauczył.
Nienawidzę jego uzależnienia, jest dla mnie obleśne i wykrzywiające miłość. Współżycie powinno łączyć małżonków zamiast ich dzielić...
Wiem, że wiele mężczyzn ma problem z tym uzależnieniem, nie tylko mój mąż. Boli mnie, że widzę go inaczej niż kiedyś. Kocham go, ale patrzę na niego często przez pryzmat jego grzechu. Smuci mnie, że nie wiem czy będzie jak kiedyś. Myślę, że może pozostać już pewna nieufność i inny obraz męża w głowie, niż miałam kiedyś. Kiedyś widziałam go jako dobrego, kochającego, życzliwego, rodzinnego człowieka. Teraz dalej to widzę, ale widzę też jego słabość do gołych kobiet, których pożąda. To obniża mi jego wartość, bo nie panuje on nad swoim popędem i swoimi myślami. Prawdziwy mężczyzna to dla mnie NIE taki, który emanuje siłą fizyczną i jest dobrze zbudowany. Prawdziwy mężczyzna to ten, który panuje nad swoim popędem i dba o swoją żonę, o rodzinę. Stawia dobro rodziny przed swoim dobrem. To taki, który nie wstydzi się uklęknąć przed Jezusem. Mój mąż ma zarówno problem z czystością, jak i z dyscypliną życiową, nie wierzy w Boga. To, że jest ateistą wiedziałam przed ślubem (chociaż dziwny ten jego ateizm, bo niby nie wierzy, ale specjalnie dla mnie chodzi ze mną na niedzielną Mszę, a ostatnio nawet kilka razy ponoć poprosił Boga o obrzydzenie mu tego co robi. Ciekawy ten ateizm). Bolało i boli mnie to nadal, że w życiu duchowym nie ma go ze mną. Czasem poproszę go, żeby pojechał ze mną na jakieś religijne spotkanie, ale kiedy odmawia, staram się nie naciskać i jadę sama. On nie broni mi chodzenia na wspólnotę, czasem tylko rzuci z zazdrością, że pewnie jest tam dużo mężczyzn. :lol: Chciałabym, żeby kiedyś uwierzył, ale wiara jest indywidualną sprawą każdego człowieka, więc nic na siłę. Niestety zawsze boli, kiedy widzę, że w tej wierze jestem bez niego, a chciałabym mu pokazać jak dobry jest Bóg. Jeśli chodzi o jego uzależnienie - z tym nigdy się nie pogodzę i będę mu zawsze otwarcie mówić, że nie akceptuję tego i to mnie rani. Będę oczekiwać od niego, że dla naszego małżeństwa, ale przede wszystkim dla samego siebie zostawi to uzależnienie. Jeśli pomimo mojego wspierania, on ciągle będzie taki letni w swoich działaniach, nie wiem jak długo to wytrzymam i może wyprowadzę się kiedyś, by dać mu do myślenia. Mąż niestety jest taką osobą, że trzeba nim potrząsnąć, by się obudził. Kiedy byliśmy razem jeszcze nie jako mąż i żona, nie doceniał mnie i nie wiedział, ze mnie kocha. Dopiero kiedy nie wytrzymałam jego uzależnienia i zauroczenia się inną kobietą, odeszłam od niego, on wtedy otrząsnął się i stwierdził, że to mnie kocha i chce się dla mnie zmienić. Uwierzyłam mu, ale rozczarowałam się, że jednak nie zrozumiał i dalej tkwi w uzależnieniu, ale jestem już jego żoną.
Jakie widzę rozwiązanie? Wymagać od męża - zapytam się go czasem czy chodzi na terapię, zapytam jak mu idzie. Nie będę sprawdzać historii jego przeglądarki czy telefonu. To bardzo destrukcyjne. I tak wyczuję kiedy będzie to robił po jego zachowaniu. Będę starała się wspierać go i nie żyć tylko jego uzależnieniem. Będę czytać więcej książek skoro tak to kocham, uczyć się języków obcych, ale przede wszystkim stawiać Boga na pierwszym miejscu i Jemu oraz Maryi chcę powierzyć ten problem. Ja sama nic więcej nie mogę zrobić. Już kiedyś chciałam sobie podciąć żyły, bo miałam dosyć tego, że moje "świeże" małżeństwo jest w tak opłakanym stanie, że nie mam rodziny na której mogłabym polegać, mój mąż woli prostytutki z internetu niż kochającą żonę przy boku, która też potrzebuje fizycznej miłości od męża...Ta cała sytuacja pokazuje mi, że to Bóg ma być na pierwszym miejscu, nikt inny. Dopiero wtedy kiedy tak na to patrzę, jest mi dużo lżej i nie załamuję się tak uzależnieniem męża. Myślę, że mam żywą relację z Bogiem, nie jestem tylko "niedzielnym" katolikiem. Ale ta sytuacja z mężem niszczy mi świat. Chcę ją oddać Bogu, ale nie wierzę, że On mi pomoże, bo człowiek ma wolną wolę, a mąż nie chce tak do końca zostawić uzależnienia... A przecież On wszystko może i wie najlepiej jak mi pomóc. Wiem, że sama sobie nie poradzę z tym, muszę Jemu to oddać, ale na 100%, a nie tylko tak mówić. Wtedy On poprowadzi to tak, żeby było dobrze. Chodzę na terapię, będę pojawiać się czasem na spotkaniach s-anon, ale to przede wszystkim Boga będę prosić o pomoc i Jemu mam to oddać. Od małej dziewczynki cierpiałam wiele zła od innych ludzi. I wtedy nikt przy mnie nie był, nawet rodzina, wszyscy mnie opuszczali. Pamiętam, że bardzo ciągnęło mnie wtedy do Kościoła, tam znajdywałam ukojenie i siłę. Czułam się kochana. I właśnie tylko Bóg był ze mną, tylko On, kiedy cała reszta jakby o mnie nie pamiętała. Czuję się teraz tak samo. ;)

PS Cieszę się, że znalazłam to forum. Dzięki Wam widzę różne punkty widzenia na moją sprawę, daje mi to do myślenia.
ODPOWIEDZ