Jak ratować..

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Dotka
Posty: 174
Rejestracja: 06 kwie 2017, 10:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Dotka »

Inga napisałam post u Marzenki ale chyba mi go wcięło bo się nie pojawil dlatego napisze jeszcze raz ale tym razem u ciebie.
inga pisze: 05 wrz 2017, 19:04 Próbuję zrozumieć gdzie jest teraz mój mąż w tym wracaniu.. On powiedział mi dziwne słowa.. Ze chciałby żeby wróciło uczucie sprzed kilku lat, z czasu kiedy się pobieralismy.. Obawiam się, że to niemożliwe.
Inga mój mąż myśli że miłość to to samo co zakochanie. Że kocha sie druga osobe gdy się czuje to co na początku gdy jestesmy nią zauroczeni i zafascynowani. Mój mąż takiej miłości oczekuje i skoro mnie taką miłością nie umie obdarzyć to znaczy ze mnie nie kocha. Smutne to jest ze tak postrzega miłość. Powiedzialam mu że to nie jest miłość i tak zauroczonym można byc w osobie ktorej tak naprawdę nie znamy, nie znamy jej wad bo je przed nami ukrywa , nie wiemy jaka jest w życiu codziennym, co nas bedzie w niej denerwować dlatego idealizujemy taka osobe i wydaje nam sie idealna. Miedzy nami takiej "miłości" nie bedzie bo nie jesteśmy w stanie juz nic przed soba nawzajem ukryc znamy swoje wady. Dlatego na chwilę obecna wiem ze nie usłyszę od mojego męża że mnie kocha bo on to inaczej postrzega.
Powiedział ze z kowalska skończone ale on ma mętlik w głowie. Zastanawia sie kto jest winny w tym wszystkim. Stwierdził że z której strony by na to nie spojrzeć to jest to jego porażka (niestety nie chciał rozwinąć tej myśli) a ja wygrałam i powinnam się cieszyć. Zapytal się czy ma odejść skoro zrobił to co zrobił a mi z tym ciezko żyć... Ale on nie rozumie. .. z czego mam się cieszyć? Z tego ze mój mąż ktorego kocham mnie zdradził, ze chciał mnie i dzieci zostawić dla innej, że powiedzial mi tyle przykrych słów ze nawet teraz jak sobie przypomne to chce mi sie płakać ... ze nie czuje sie juz przy nim bezpieczna bo wiem ze moze sie to powtorzyc. ..
Ze kiedys wierzyl że małżeństw jest jedno na całe życie a twraz uważa co innego... że mnie okłamał. .. że nie chce przeprosić...
Nie powiedziałam mu tego a szkoda ...
Tak mi z tym trudno. Chcialabym żyć teraźniejszościa ale nie potrafie przestać myslec i się martwić przyszłością.
Ostatnio zmieniony 06 wrz 2017, 21:49 przez zenia1780, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawienie cytowania
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

Dotko, dziękuję że do mnie zajrzalaś.. Od kilku dni zbieram się żeby coś w tym moim wątku napisać.. A mam w głowie, w sercu, w duszy okropny metlik. Przeżywam podobne chwile.. Boli bardzo ten brak bezpieczeństwa, to niezrozumienie męża..
Nie wiem czy już o tym pisałam.. Mój mąż mi powiedział, że żyje dniem dzisiejszym. Nie myśli o przyszłości. Przeraża mnie to chwilami. Z drugiej strony.. w nim chyba jest też wielka obawa czy ja zdołam z tym żyć. Ja usłyszałam przepraszam. Usłyszałam, że wie co zrobił, co stracił, że zdradził, że nie spróbował ratować nas.
On twierdzi, że kowalska jest mu obojętna, że go nie interesuje w ogóle.
A mi tak ciężko zaufać, uwierzyć.. A najgorsze jest to, że do mnie to wszystko dopiero chyba dociera.. Wcześniej cierpiałam bo mnie zostawił. Zdradę przeżywam teraz..
Mam chwilę, że krzyczę (w sobie) że nie chce tak żyć.. Ze chciałabym z kimś innym sobie życie ułożyć (!) że nic już nie ma sensu, że tak się nie da, że nie potrafię, że nie dam rady..
Nadal mieszkamy osobno. Więc z jednej strony łatwiej mi..
Dotko ja myślę, że Twoj mąż jeszcze się nie obudził. Niestety ale najbardziej na ludzi działa jak coś/kogoś tracą. Mówię tu również o Tobie.. Jestem pewna, że gdybyś Ty znalazła sobie teraz przyjaciela (to nie jest rada żadna oczywiście) to on nagle by otrzeźwiał.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Nirwanna »

Jestem pewna, że gdybyś Ty znalazła sobie teraz przyjaciela (to nie jest rada żadna oczywiście) to on nagle by otrzeźwiał.
Myślę, że trzeba bardzo uważać z takimi zdaniami kierowanymi do kogoś. Po pierwsze jest to trochę przerzucanie na kogoś własnego myślenia, tymczasem tamten ktoś ma (powinien mieć) własne myślenie, własną sytuację i własne decyzje do podjęcia.
Po drugie - myślenie o takim rozwiązaniu jest myśleniem zarówno życzeniowym (jak zrobię x, to w wyniku na pewno będzie y.... Guzik będzie, najczęściej jest zupełnie inaczej) jak i manipulacyjnym. Zaś myślenie i rozwiązania manipulacyjne niczego nie rozwiązują, raczej gmatwają jeszcze bardziej, bo nie mają nic wspólnego z miłością. A skoro tak - Bóg zwyczajnie temu nie błogosławi. I wciąż czeka - dzieciaku, jak się poobijasz po raz setny, to może przyjdziesz do Mnie....
Warto zająć się sobą i swoim myśleniem. Konstruktywnym.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

Nirwanno zgadzam się z Tobą w 100% i bardzo dziękuję za ten głos rozsądku.
Źle to ujęłam. Nie chodziło mi o to, żeby wskazywać komuś (Dotce) takie rozwiązanie. Napisałam co prawda, że nie jest to rada ale faktycznie tak to wygląda.. Jakbym Jej radziła.
Chodziło mi o to, że ludzie najczęściej doceniają coś, gdy to tracą.. Ale nie znaczy to, że mamy kimś manipulować i wybierać takie 'rozwiązania'.
Użyłam złych słów, bo pewności to ja oczywiście też nie mam.

Jeszcze raz Nirwanno dziękuję za naprostowanie
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Niezapominajka »

Dotka - masz b proste rozwiązanie, kup lub jeśli masz 5 języków miłości Chapmana i daj mężowi do przeczytania rozdzial od strony 157. Tam ma pięknie wytłumaczone że to co uważa za miłość to wstępny amok oczarowanie trwające max 2 lata a potem nastepuje zejście na ziemię. Czasem lepiej działają na ludzi słowa autorytetu z książki czy poprzez usta terapeuty niż przez własną żonę. Taki zabawny mechanizm ale na ogół tak jest. Jakby najbliższą osobą nie miała rangi słów.

Inga - ja też przeżywałam opóźniony zapłon😎 bo rzeczywiście najpierw przeżywamy mocno odejście a potem oszustwo i zdradę.
Muszę powiedzieć, że ostatnio kilka razy pokłóciliśmy się i to mocno. Raz było prawie na krawędzi. Dzieje się tak na ogół gdy do głosu doskakuje nasze ego, moje i jego, nie potrafimy wtedy rozmawiać czy godnie się kłócić tylko od razu awantura i płynie wszystko jak odkorkowana butelka i już nawet nie chodzi o to o co zaczęła się kłótnia tylko wypływa cala lawina brudów... Tak właśnie kończy się dotykanie nieprzerobionych, uśpionych tematow które wzrusza byle zapalnik.
I tego trzeba się nauczyć. My uczymy się siebie od nowa. Przede wszystkim rozmowy. Już wiem że do mojego męża nie mogę mówić dłużej niż 5 min gdy chce przekazać moje myśli. Te 5 min uwzględnia też jego odpowiedzi. Żadnych zdań współrzędnie zlozonych same proste. Zero emocji łez i in dodatków, krótko jak facet wtedy widzę że łapie. Bo my często zauwazylam myślimy tak samo ale inaczej to wyrażamy. Taki styl jest totalnie wbrew mojej naturze ale muszę się tego nauczyć. On powiedział że mnie też i że musimy spotkać się gdzieś w pół drogi. Mam nadzieję że teraz, po tych naszych burzach od powrotu będzie lepiej.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13361
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Nirwanna »

Inga, rozumnaś niewiasta :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Faustyna
Posty: 237
Rejestracja: 04 maja 2017, 10:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: Faustyna »

Dotko,
Zgadzam sie z ingą , ze dopiero jakikolwiek wstrząs moze zadziałać na męża. Opisywal to fajnie p. Grzybowski, ze dopiero nieoczekiwane zdarzenie (utrata kogoś, choroba itp.) moze kogoś wybudzić z amoku
Takim działaniem moze byc dla męża wizja utraty żony, rodziny
Otwarcie drzwi klatki i granice pomagaja przejrzeć na oczy mężowi
U mnie pomimo tego, ze mąż wrócił od razu jak go poprosiłam, by odbudować małżeństwo , to długo nie wracał mentalnie do mnie, do "normalnego" życia. Było to bolesne dla mnie.
Dopiero po moim głośnym powiedzeniu: "jak chcesz mozesz odejść" i trzymaniu sie tego oraz wyznaczonych granic stanowczo i konsekwentnie przez kilka miesięcy , zaczął sie " budzić". Powoli, jeszcze nie na 100%, ale widzę zmiany
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

U mnie koleje łzy (w samotności)
Dzisiaj wszystko wróciło.. Cała przeszłość. Ręce mi się trzęsły, toaleta 3x pod rząd, fala gorąca i wrażenie, że zaraz zabraknie mi tlenu.
Oskarżyłam dzisiaj męża, że ma z nią kontakt (mam ku temu jedynie przesłanki związane z pewnym komunikatorem).
Oczywiście zaprzeczył. Ze mnie nie oklamuje, że coś tam. I że ja przecież wiem lepiej.. I jeśli mam takie o nim zdanie 'to gratuluję'. Kilka tygodni temu zażądałam od niego zmiany nr telefonu. Powiedziałam w emocjach, że albo zmieni nr albo może zmienić żonę. Później wytłumaczyłam dlaczego jest to dla mnie takie ważne. Powiedziałam, że mnie boli, że ona ma możliwość w każdej chwili się do niego odezwać. Z kłótni, rozmowy, kolejnej kłótni i kolejnej rozmowy nic nie wyszło. Ja niby odpusciłam ten telefon. Ale wciąż o tym myślałam.
I właśnie dzisiaj mam przypuszczenia, że był jakiś kontakt (może tylko z jej strony) ale on na to pozwala. Taką podejmuje decyzję. A ta decyzja z czegoś wynika.
Czy zmiana nr telefonu osobie, której zależy na naprawieniu małżeństwa i swoich 'win' (piszę w cudzysłowie bo nie lubię określenia wina).. Czy to jest na prawdę tak dużo?
A jego wytłumaczenie? On uważa, że to w niczym nie pomoże. I uwaga że ja będę chciała więcej (np. skasowanie adresu mailowego)

Jestem w coraz gorszym stanie psychicznym.
Modlę się ale próbuję sama 'sobie pomóc'
Zdaję sobie sprawę, że jestem uzależniona od męża, że wiszę na nim (chociaż staram się tego nie okazywać). Jestem słaba. Coraz częściej myślę o tym, że chciałabym kogoś poznać i ' zacząć wszystko od nowa'.
Mój mąż mnie nie kocha. Od roku z tym żyję i już się pod tym ciężarem uginam.
Unicorn2
Posty: 373
Rejestracja: 05 mar 2017, 14:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak ratować..

Post autor: Unicorn2 »

Inga źaden facet nie wytrzyma z taką nieszczęśliwa kobietą .Moźe zostaw w spokoju tego super meźa i zacznij robić coś fajnego sama .
Zobaczy fajną uśmiechniętą źone to o kowalskiej zapomni a jak będzie miał w domu gestapo to wiesz gdzie się uda o pomoc.
helenast
Posty: 3058
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: helenast »

inga

Czy Ty w taki sposób rozumiesz uzdrowienie małżeństwa? Z tego co piszesz to wygląda to tak, że wciąż jest ,, szpiegowanie,, szukanie i udowadnianie winy , oskarżanie itp. Ja wiem,że mąż nadszarpnął Twoje zaufanie do niego , ale jak to dalej widzisz? czy każde jego słowo , zobowiązanie , oświadczenie będziesz negować, podważać ? To naprawdę do niczego nie prowadzi - chociaż nie , prowadzi do tego ,że nakręcasz się , nakręcasz swoją wyobraźnię i szczerze w to wierzysz. Zadręczysz się kobieto i wpadniesz w jakąś chorobę. Uwierz ,że nikt takiego zachowania i takiej atmosfery nie wytrzyma w domu.
Spróbuj zaufać mężowi, porozmawiać , powiedzieć o tym co czujesz bez nakazów, bez ultimatum, bez szantażu ...
Ja naprawiłam swoje małżeństwo świadectwem własnej przemiany. Mąż to dostrzegał i powoli , powoli ja też zobaczyłam w nim zmiany.
Piszesz ,że mąż Cię nie kocha - powiedział Ci to wprost , w oczy ? Czy to Twoje zdanie. A zdania ,że chciałabyś kogoś poznać i zacząć od nowa uznam ,że nie doczytałam w Twoim wpisie :-)
Wiedźmin

Re: Jak ratować..

Post autor: Wiedźmin »

inga pisze: 08 wrz 2017, 16:19 [...] Kilka tygodni temu zażądałam od niego zmiany nr telefonu. Powiedziałam w emocjach, że albo zmieni nr albo może zmienić żonę.
[...] Z kłótni, rozmowy, kolejnej kłótni i kolejnej rozmowy nic nie wyszło. Ja niby odpusciłam ten telefon. Ale wciąż o tym myślałam.
[...] Zdaję sobie sprawę, że jestem uzależniona od męża, że wiszę na nim (chociaż staram się tego nie okazywać). ' zacząć wszystko od nowa'. [...] Mój mąż mnie nie kocha.
Tu może pomóc chyba jedynie Dobson (Miłość potrzebuje stanowczości) właśnie kończę czytać.

Otwórz mu drzwi tej klatki.
Odpuść maile, telefony...
Odpuść rozmowy.

Ja otworzyłem klatkę i nawet dałem lekkiego kopniaka na rozpęd.
Nie wiem, jak skończy się ta moja historia - ale psychicznie czuje się diametralnie lepiej.

Udanego weekendu :)
Wiedźmin

Re: Jak ratować..

Post autor: Wiedźmin »

inga pisze: 08 wrz 2017, 16:19 [...] Jestem słaba. Coraz częściej myślę o tym, że chciałabym kogoś poznać i ' zacząć wszystko od nowa'.
Pewnie może ciut zaboleć, ale napiszę jak ja to widzę.

Skoro tak piszesz jak powyżej, to znaczy, że tak naprawdę wcale nie musi być więcej w Tobie miłości do męża - niż w mężu do Ciebie.
Poza tym, jak było tu juz wielokrotnie przywoływane - małżeństwo (zwłaszcza po wielu latach) - to DECYZJA - a nie motyle w brzuchu i fascynacja seksualnością.

Już kiedyś pisałem, że to odtrącenie samo w sobie powoduje w nas nagły wzrost "uczucia" do naszego partnera.
(w wolnej chwili opiszę ten mechanizm - bo wydaje mi się, że go zrozumiałem).

Odpuść mu :) Tak całkiem. Tak jak pisze Dobson...
Powiedz mu, że może sobie iść do kogo chce - że jest wolny.

moderacja: poprawiono literówkę na prośbę użytkownika
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: inga »

Unicorn2 pisze: 08 wrz 2017, 17:23 Inga źaden facet nie wytrzyma z taką nieszczęśliwa kobietą .Moźe zostaw w spokoju tego super meźa i zacznij robić coś fajnego sama .
Zobaczy fajną uśmiechniętą źone to o kowalskiej zapomni a jak będzie miał w domu gestapo to wiesz gdzie się uda o pomoc.
Unicorn.. pewnie tak się stanie.
Myślę, że robię "coś fajnego" też sama. To nie jest tak, że ja ciągle go atakuję, szpieguję. Widzimy się tylko w weekendy. Czas spędzamy aktywnie, ja zawsze coś fajnego ugotuję, idziemy na trening, do kina, jest miło. Nie zalewam go telefonami, sms'ami.. On cały czas mieszka i pracuje w mieście, w którym kowalska. I ja to zaakceptowałam ale to nie znaczy, że akceptuję jego kontakt z nią. Nawet jeśli to ona "zaczepia". On się na to zgadza. Mało tego, miał kilka szans żeby mi pokazać, że jest tak jak mówi, czyli że ona jest dla niego obojętna, że nie myśli o niej (to są jego słowa, wypowiedziane od siebie). Po czym ona pisze, że ma chore serce, chorą duszę, że tylko praca ją trzyma a on się zgadza na spotkanie. I dopiero po kolejnej awanturze skasował jej nr telefonu (chociaż twierdził, że go nie ma, usunął a potem znów zapisał).
Dlaczego dojrzały człowiek, który sam coś deklaruje potem oszukuje i twierdzi, że nie ma złych zamiarów???

helenast pisze: 08 wrz 2017, 17:30 inga

Czy Ty w taki sposób rozumiesz uzdrowienie małżeństwa? Z tego co piszesz to wygląda to tak, że wciąż jest ,, szpiegowanie,, szukanie i udowadnianie winy , oskarżanie itp.
Helenast... może tak to wygląda, ale ja szukam czegoś innego. Dowodów (wiem, absurdalnie to brzmi..) że on chce być ze mną i TYLKO ze mną. I że jest tego pewien, a odczuwam że nie.
helenast pisze: 08 wrz 2017, 17:30 Ja wiem,że mąż nadszarpnął Twoje zaufanie do niego , ale jak to dalej widzisz? czy każde jego słowo , zobowiązanie , oświadczenie będziesz negować, podważać ? To naprawdę do niczego nie prowadzi - chociaż nie , prowadzi do tego ,że nakręcasz się , nakręcasz swoją wyobraźnię i szczerze w to wierzysz. Zadręczysz się kobieto i wpadniesz w jakąś chorobę. Uwierz ,że nikt takiego zachowania i takiej atmosfery nie wytrzyma w domu.
hm.. tu też się muszę zgodzić ale to jest reakcja na to, że wcześniej wierzyłam w jego "niewinność", że to tylko " 3 spotkania na herbatę", że "to nic nie znaczy", że "spokojnie, to nie tak jak myślisz". Mówił to spokojnie, patrząc mi w oczy.
helenast pisze: 08 wrz 2017, 17:30 Spróbuj zaufać mężowi, porozmawiać , powiedzieć o tym co czujesz bez nakazów, bez ultimatum, bez szantażu ...
Tak też próbowałam. Powiedziałam, że nie zakładam, że on do niej napisze, że szuka z nią kontaktu ale boli mnie to, że ona ma taką możliwość. Że on na to przyzwala.
helenast pisze: 08 wrz 2017, 17:30 Piszesz ,że mąż Cię nie kocha - powiedział Ci to wprost , w oczy ? Czy to Twoje zdanie. A zdania ,że chciałabyś kogoś poznać i zacząć od nowa uznam ,że nie doczytałam w Twoim wpisie :-)
Powiedział rok temu, że nie wie czy mnie kocha (wtedy już ją znał). Jak odchodził, powiedział że nie kocha.
Jak wróćił nie powiedział, że kocha.
A jak powiedziałam, że moim największym problemem jest, że ja kocham ale nie jestem kochana to nic nie odpowiedział.
Jak wróciliśmy do tej rozmowy, to powiedział że chciałby, żeby wróciło uczucie sprzed kilku lat (jesteśmy "razem" 11 więc nie mówił o okresie "motylków w brzuchu")
Aleksander pisze: 08 wrz 2017, 17:45
Tu może pomóc chyba jedynie Dobson (Miłość potrzebuje stanowczości) właśnie kończę czytać.
Aleksandrze, czytałam, dwa razy. Ale może przeczytam kolejny.. Dziękuję może to powinnam..
helenast
Posty: 3058
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: helenast »

Aleksander pisze: 08 wrz 2017, 18:31
inga pisze: 08 wrz 2017, 16:19

Odpuść mu :) Tak całkiem. Tak jak pisze Dobson...
Powiedz mu, że może sobie iść do kogo chce - że jest wolny.
UWAGA : To forum pomocy uzdrowienia małżeństwa , a nie pomocy rozpadowi ...
helenast
Posty: 3058
Rejestracja: 30 sty 2017, 11:36
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak ratować..

Post autor: helenast »

inga pisze: 08 wrz 2017, 18:59
Jak wróćił nie powiedział, że kocha.
A jak powiedziałam, że moim największym problemem jest, że ja kocham ale nie jestem kochana to nic nie odpowiedział.
Jak wróciliśmy do tej rozmowy, to powiedział że chciałby, żeby wróciło uczucie sprzed kilku lat (jesteśmy "razem" 11 więc nie mówił o okresie "motylków w brzuchu")
------

inga

A Ty chciałabyś tu i teraz - to tak nie działa ... Pomyślałaś o tym ,że Twój mąż jest / może być totalnie rozdarty, pogubiony,że chce to sobie wszystko poukładać ? I wcale nie musi chodzić o Ciebie czy kowalską , może chodzić o niego samego , o tym co zrobił, w jakim miejscu jest obecnie i co dalej . Może warto mu dać czas , zapytać czy go potrzebuje...

moderacja: poprawiono cytowanie
ODPOWIEDZ